lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   Luźna zabawa w świecie fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/13678-luzna-zabawa-w-swiecie-fantasy.html)

LORD KOKOS 16-03-2014 00:27

Merry Brauxand
- Fantastycznie, zero pierdół zero pytań o gówno, to właśnie lubię. Ktoś wymagałby od ciebie wyczerpujących odpowiedzi, ja to pierdolę, rób co chcesz bylebyś mi tylko nie podpadł. I właśnie ci szlacheccy dorobkiewiczowie w rzyci mają te zasady za co przyjdzie im zapłacić. Mówi się, że gdy ukróci się stan największego skurwysyna to pomniejsze skurwysyny skurczą się albo znikną. A tak się składa, że największym skurwysynem jest tu Locruett Delavioss. Chyba się ze mną zgodzisz. Zamierzam wykorzystać jego słabostki, zdezorientować go, zakłócić jego wredny dwulicowy stan myślowy i wtedy zaatakować i zapierdolić. Piszesz się na to, smrodzie?


Marco Devreux

Noc jednak przeszła bardzo niespokojnie... Bo gdy ucichło zupełnie dało się słyszeć zwierzęcy warkot. Zdawało się, że to w ścianach potem za oknem na dachu na strychu, gdzieś w piwnicy. Nie dało się tego znieść. Co gorsza gdy się wstało warczenie tłumiło się natychmiast. Niby w porządku, ale gdy powróciło się w objęca Piaskowego Dziadka warkot nawracał. Jakby to coś wyczuwało kiedy śpisz, a kiedy szukasz nerwowo przyczyny. Noc w tym miejscu doprowadzała do szału, ale dało się to przeboleć. Z ogromnym trudem, ale się udało.



Nastał słoneczny bezchmurny dzionek. W sam raz na zabijanie potworów. Oltter napruty w belę spał jak zabity. A Tleo pojawił się w drzwiach. Świtało już co prawda, ale widać było że Tleo gdzieś jeszcze był. Mokre buty i spocona twarz go zdradzały.
- Gotowy? - spytał wyciągając zza ściany katowski miecz, który unosił niczym zwykły dwuręczniak, taka budowa ciała taki ciężar znosiła z widoczną łatwością - Szykuj się Marco, przyszykuj kuszę bo to twój atut. Masz dwa zatrute bełty. To dwie pierdolone szanse na pierdolone truchło Nocnej Zmory. Nie zmarnuj tego jak cię proszę.

SWAT 16-03-2014 13:16

Reidar spróbował wstać, lecz przeszywający ból zgasił tą chęć. Spojrzał w powietrze, na stojącego nad nim mężczyzną, a potem nieco obok, w kierunku Trubiego który rozstrzaśnięty został niczym mucha. Mag, maga się tu kompletnie nie spodziewał. Potwory to miały być uciekinierzy z areny, a nie mutanty i hodowla czarnoksiężnika.

Reidar wielokrotnie spotykał się z magią w czasie swoich wędrówek, ale nigdy nie była używana przeciw niemu. Zawsze był biernym obserwatorem zajść pomiędzy magami i ich wrogami, choć często największym wrogiem maga nie był drugi mag, tylko ciężkozbrojny. Dobrze wypolerowana zbroja stanowiła zwierciadło odbijające wszelkie czary odległościowe polegające na przekształceniu many, chakry czy jak to zwał, tak zwał w ogniste kule, pioruny kuliste, lodowe oszczepy itd.
Mag z którym miał do czynienia musiał o tym wiedzieć, bo nie bawił się w takie finezyjne czary bojowe, a cisnął Trubim za pomocą telekinezy. Chyba telekinezy. Reidar na czarach się nie znał, a tym bardziej czarnej magii. Kiedy był jeszcze rekrutem w Zakonie, uczyli go taktyki na czarowników. Niestety, żadna z lekcji nie zakładała takiego scenariusza i stanowczo zabraniano takiej walki będąc rannym, zmęczonym. Będąc na łasce maga, nakazywano się poddać.

Tym bardziej ucieszył go fakt że czarnoksiężnik ma ochotę sobie pogadać, nim go zabije. Cały czas kombinował. Kusza była zbyt daleko, a broń zbyt ciężka do szybkiego ataku, a on zbyt poraniony.
- Jestem Rughdomem! Czego się spodziewałaś, że dam się tu rozszarpać? Chyba jestem doskonalszy od twoich dzieł, co nie fircyku? – Reidar uśmiechnął się pokazując skąpane w krwi zęby.
Mag nie zrażony docinkami kontynuował. Był ciekaw co miał dać magowi, lecz nie chciał się przekonywać. Jego życie było mu milsze, a czegoś w rodzaju duszy pewnie on by zażądał. Ewentualnie głowy jakiegoś biednego cywila… Nie, to stanowczo nie wchodziło w rachubę. I wtedy gdy myślał o cywilach, o przez myśl przeszli mu drwale. I jego siekierka do rzucania, która cały czas miał przy pasie.
Innych wyjść, czy szans stanowczo nie miał. Wykonał pozorny ruch, jakby próbował wstawać, aby wykorzystując siłę bezwładności ciała móc cisnąć nią w maga.
Co prawda nie podejrzewał że znajdzie coś przy magu, ale słyszał że instrumenty alchemiczne które zapewne znajdzie w pieczarze, stanowią nie lada gratkę w jego ojczyźnie i ich sprzedanie bardzo wzbogaci jego konto. Miał nadzieję tylko, że trafi tym cholernym toporkiem.

Halad 17-03-2014 01:03

Delreka

Wzruszył ramionami.
Jak mógłby zapomnieć o najważniejszym ?
Starannie umieścił zatrute bełty za pasem, a dwa tuziny innych w kołczanie przypiętym obok. Miał ich kilka rodzajów a niektóre były naprawdę paskudne.
Mimo iż dzień zapowiadał się ciepły już teraz założył na skórzany kubrak kolczą koszulkę. Rapier lekko wychodził z pochwy, jeszcze tylko sztylet za pas i dwa w cholewy butów. Kapelusz co prawda sfatygowany, ale i tak wcisnął go na głowę. Nie chciał by w decydującym momencie oślepił go przypadkowy promień słońca czy refleks światła.
- Gotowy...- mruknął do Tleo.



LORD KOKOS 17-03-2014 19:16

Reidar
Siekierka świsnęła rozcinając powietrze pędziła wprost w maga licę. Niestety refleks jak szło się mówić nieuczciwie także mają ponadludzki. Nim doleciała została odbita przez piekielnie szybki jasnozielony błysk, który jak jaskrawa chmura rozlał się po otoczeniu zanikając powoli.
- A więc jednak wolisz desperacką opozycję wyższym bytom. - mag uśmiechnął się wrednie i paskudnie - Dobrze... - mruknął gardłowo, zbliżając się do Reidara z kulistymi piorunami w dłoniach - Wszak każda istota ma prawo decydować za siebie. Kłopot tylko w tym, że nie zawsze wychodzi to potem na dobre. W tym przypadku wpadłeś w cyklon mój drogi uciekając przed żałosną burzą piaskową, jaką byłaby ma propozycja. Dość więc tego. Giń.
Rzucił kulami jak dzirytami. To już był koniec...
Przynajmniej tak się już wydawało. Tuż przed nosem Reidara rozeszły się one jak kropla smoły w wodzie. Reidar przez moment balansował, starał się utrzymać, ale nie podołał. Upadł.
Skondensowana w czystej mocy emocje rychłego odejścia w zaświaty, a tu taka drwina.
Mag był przez moment zaskoczony, ale wystarczyła sekunda by przerodziło się to w oburzenie.
- Ktoś śmie kpić sobie ze mnie. - wywnioskował, po czym pofrunął delikatnie niczym płatek na mur gładko na nim lądując, przykucnął na jedno kolano by się lepiej przyjrzeć, zajęło mu to trochę, ale nareszcie skończył i powstał obracając się na pięcie w stronę Reidara - Nie myśl, że to koniec, północne ścierwo. - parsknął mag dumnie prostując się - Zlekceważyłeś mnie, a żadna tak prymitywna istota nie może żyć w tej rzeczywistości i mieć jednocześnie to na sumieniu. Wrócę po ciebie... Spodziewaj mnie się niebawem. Jestem twoim przeznaczeniem. Twoją omegą. - skończywszy to oświadczenie, wyszczerzył się diabolicznie, zarósł piórami, przybrał ptasią postać i skurczył się gwałtownie
Wielki kruk odleciał w dal.
Reidarowi zadzwoniło w uszach i zakręciło się w głowie.
Zaraz po tym, gdy mag zbiegł w kruczej postaci pojawili się jego najwyraźniej oponenci, skoro czmyhnął przed nimi wyrafinowanie.
Dwóch było konnych w szarych płytowych zbrojach, o okularze przyzdobionym stalowymi piórkami, naramienniki jak zakrzywione ptasie dzioby, a herbu czarnego orła na seledynowym tle. Jeden miał kopię i półtoraręczny miecz, a drugi tylko dwuręczny miecz o sztychu przezroczystym w odcieniu błękitu. Zaś trzech konnych w szatach różnego koloru, acz tego samego kroju. Jeden miał gładką cerę, czyste kruczoczarne krótkie włosy i kozią bródkę, drugi smukłego chudego wąsa i absolutnie łysy czerep, fioletowy beret miał przypięty do ramienia nie nosił go na głowie, a trzeci nosił srebrnoszarą maskę warczącego rysia, która jednocześnie była także hełmem.
- Kolejne laboratorium. - ocenił kozia bródka, gdy zszedł z konia i dotknął najbliższej ściany muru
Chudy wąsik zaklął okropnie.
- Ale nie spodziewał się nas. - stwierdził ostatecznie półchichotem
- Co z tego? - odparł kozia bródka - Nie on tu jest ważny, a to co sobie perfidnie przywłaszczył. Byle pierwszy lepszy czarodziej zmiażdżyłby go w pojedynku. Siłowo jest zerem.
- Dlatego ucieka. - poparł warczący ryś zabuczeniem z głębi hełmu
- Kolejne stwory. - wzdrygnął się kozia bródka - Nowe. Takich to jeszcze na oczy nie widziałem.
- Cacka. - pokiwał głową smukły wąsik
- Ta, a tu proszę masz ofiary tejże sztuki. - kozia bródka wskazał na resztki Trubiego
- Ale czy mi się wydaje, czy tamten jeszcze żyje? - rzucił smukł wąsik - Rusza się?
- Pogratulować tylko możemy sobie refleksu. Uratowaliśmy rughdomskiego barbarzyńcę w rycerskiej zbroi. - orzekł spokjnie warczący ryś - Dlardo, Gherdo pomóżcie Briaxisowi w zbiorze kolejnych dowodów.
- Brzydzę się. - zdradził chudy wąsik - Niech Polmey idzie.
- Ty masz większe doświadczenie, a Polmey zajmie się teraz rannym Rughodmczykiem. - odparł warczący ryś
Chudy wąsik prychnął, mruknął coś pod nosem wskazał rycerzom - Dlardo'wi i Gherdo'wi na jamę, skąd długowłosy mag i jego potwory wyłaziły. Wnet zeszli z koń i poszli z nim skrzypiącym nieco krokiem.
- Ale cię pocharatały bestie. - pokręcił głową kozia bródka stając nad Reidarem
- Będzie żył? Czy jednak refleksu nam nie zazdrościć... - upewniał się warczący ryś
- Jasne, że będzie, nie z takich ran ludy wychodziły. - uśmiechnął się kozia bródka - Ale czy coś da radę teraz mówić. - skrzywił się niepewnie - To już nie ode mnie teraz zależy. Ej, słyszysz mnie? Możesz mówić? Miano? Skąd tutaj?


Marco Devreux
- To świetnie. Jak nie spotkają nas żadne nieprzyjemności będziemy tam grubo przed zmrokiem. - uśmiechnął się Tleo - A jak nie to w wieczór. Ale jesteśmy widzisz przygotowani, spójrz na to cacuszko. - powiedział wyciągając z kieszeni świecący delikatnie mały zielony kryształ - To od naszego zacnego zleceniodawcy. Robi mnóstwo światła, bez huku. Całe szczęście nieużyte, więc wykorzystamy teraz. Oczywiście jakby coś bo wierę, że przed zachodem go ubijem. Kurwie syny browar ulały, a teraz nam baby psują, nikczemne szuje! - zaryczał po chwili w bezpiecznej odległości od Olttera
Krasnolud co drzemał jak martwy, zerwał się gwałtownie, trzeźwy jak dzwon, do bitki gotów w pełni. Nie czekał na żadne wyjaśnienia. Zalał gębę pianą, zamachał rękami i rzucił się przez okno wrzeszcząc krasnoludzkie przekleństwa.
- Trochę będzie do siebie dochodził, ale dojdzie dojdzie. - zapewnił Tleo - Chodźmy coś zjeść. Trza się posilić przed walką, nie?
Na dole pusto. Tylko ubrany na bogato waszmość siedział pod ścianą z własnym alkoholem czekając na coś w milczeniu wraz z dwoma rosłymi ochroniarzami. Reszta z reszty zajmowała się tępym obserwowaniem poczynań Olttera lub nieskuteczną próbą uspokojenia go. Tleo postawił sowite śniadanie. Kasza, chleb, kiełbasy i ryby wędzone. Było czym się obżerać.

Halad 19-03-2014 01:00

Marco

Przypatrzył się kryształowi. Znowu jakieś czardziejstwo.
Mało nie splunął.
Pamiętał opowieści swojego stryjka, czy ciotecznego brata, który trochę szwendał się po świecie. Twierdził on zawsze że od takich zabawek to albo co człowieka uczciwego oblezie, albo coś też chłopu może uschnąć i odpaść.
No ale w końcu pomyślał Marco - zapomniałem co znaczy słowo uczciwy a po drugie i tak niesie to Tleo.
Uśmiechnął się.




- Ładne - pochwalił - miejmy nadzieje że będzie działać i nie wybuchnie. A przekąszę tylko odrobinę. Raz czy dwa widziałem jak zdychają ci co nażarli się przed walką i rozpruto im kałduny.
Przełknął żółć, która napłynęła mu do ust na wspominki. By zamaskować chwile słabości warknął :
- Olter, ty kurwiciołku ! Ruszaj swój tłusty zadek, bo do lata nam tu zejdzie !
Miał zamiar wykończyć poczwarę i jak najszybciej wrócić do cywilizacji... Knajp, burdeli i swojskiego smrodku.
- Jestem z miasta... - zanucił - Jestem z miasta... To widać, słychać i czuć...

Luffy 23-03-2014 18:34

Merry początkowo uśmiechnął się na samą myśl o wzbogaceniu się kosztem kogoś, kto aż tak działał mu na nerwy. Jednak po chwili zaczął myśleć, że coś tu nie pasuje.
-Myślałem, że Ty i Loucrett jesteście, hm, wspólnikami? Przyjaciółmi? Wybacz podejrzliwość ale poddano mnie już jednej próbie, wolę się upewnić że to nie jest jeszcze jedna. Jaka dokładnie jest relacja między wami?

LORD KOKOS 23-03-2014 19:25

Merry Brauxand
- Wspólnicy to nie przyjaciele, mój drogi. - odparł marszcząc lekko brwi - Mamy wspólny interes, jednak do czasu, gdy ja osiągnę go rychlej zajmę się jego odrażającą osobą. I poniekąd dlatego go nie cierpię. Te jego durne gierki... Skurwysyn, rzeknę raz jeszcze. Nieludzka szumowina, nie cierpię go. O coś jeszcze chcesz zapytać? Czy może przejdziemy do konkretów?

Marco Devreux
Wyruszyli, gdy pojedli i gdy Oltter już się uspokoił i nie wyrywał się do boju jak waleczna sfiksowana koza. Marco otrzymał nieosiodłanego rumaka, przez co wygodą jazdy mógł konkurować chyba jedynie z jazdą na łysym mozolnym mułem. Marco i Tleo mieli jedno siodło i jednego konia dla siebie. Wraz z nimi jechał pewien chłoptaś ze wsi z mułem, co ekwipunek niósł dla nich na swych plecach. Po prawie trzech godzinach wędrówki zrobili postój przy strumyku, tym bardziej dlatego że Oltter choć starał się tego nie robić, narzekał nieco na to, że Tleo zmusił go do jazdy konnej, bo on jest silny i swym marszem by nawet więcej zdziałał niż biedny przeciążony wierzch. Tleo mu tego nie tłumaczył, bo wiedział, że to bez sensu.



- Skąd tu ta mgła? - spytał Tleo
- Była już wcześniej, panie. - odrzekł chłoptaś ze wsi przegryzając sucharka
- Marco, wierzysz w czary? - rzucił cicho Tleo, tak by nikt poza Marciem tego nie usłyszał

Luffy 23-03-2014 20:12

Nie chcąc psuć dobrego wrażenia jakie najwyraźniej zrobił, uśmiechnął się.
- Przejdźmy do rzeczy! I jak mam się do Ciebie zwracać w przyszłości?

Halad 23-03-2014 20:36

Hajda na Zmora

- Czy ja wiem ? - Marco podrapał się po nosie - no... raz widziałem jak taki jeden dziad suchy jak szczapa i w takiej kiecce w gwiazdy i księżyce stóg takim pierdyknikiem ognistym podpalił z dobrych pięćdziesięciu kroków. Na łapsku ognik zapalał...
No to był magika kawał prawdziwy, od kart to na pewno.-
skrzywił się na wspomnienie - oskubał mnie do gołej rzyci.
- A co mgła czarami Tleo ci cuchnie ? Eee tam... -
dodał szeptem.
- Co nam taka mgła może zrobić... No nie Olter ? - zwrócił się do krasnoluda. Ten tylko w odpowiedzi pokiwał głową i przesunął wymownie paluchem po ostrzu topora.



LORD KOKOS 23-03-2014 21:57

Merry Brauxand
- Mów mi po prostu Zgryzione Cygaro. - odrzekł Merry'emu wyjmując z kieszeni symbol jego nazwy zapalając go krzesiwem
Lemi zakasłał.
- Wybacz mały. - skinął na niego Zgryzione Cygaro - Ale to lepsze niż jakaś tam wata cukrowa, możesz mi wierzyć.
Po minie Lemiego dało się zauważyć, że choćby nie wiadomo czym by go do tego przekonywać, to nie uwierzy i i tak wybierze watę.
- A więc po pierwsze. - zaczął Zgryzione Cygaro wydmuchując w bok spory smolny obłok - Zależy mi na sygnecie hrabiny Trabeldi. Chcę go mieć. Dobrze zatem, że już cię poddawano swoją drogą takim próbom, masz już doświadczenie, bo to co ci teraz powiem będzie próbą żebym był mniej więcej przekonany, że się do tego nadajesz. Sam się musisz przygotować do rabunku, ja cię za rączkę ciągnął nie będę, nie myśl sobie. Ale, by cię nie zostawiać w kanale, proszę znaj moje dobre serce. - włożył cygaro między wargi i wyłożył na stół zwinięty papier - Schowaj to prędko. Masz wypisane jak wygląda, gdzie mieszka i jej plany na następny tydzień. Jeśli się spiszesz i zdołasz w ten czas jej zdjąć ten cholerny pierścień, będę wiedział, że jesteś odpowiednią osobą. - wstał z krzesła - Miło się gawędziło. A teraz do pracy.

Marco Devreux
- To świetnie, bo ja też nie. Bujdy, bzdury i herezje w stosunku do Zidora. - mówił spokojnie Tleo - Rozbijemy tu obóz. Przeczekamy mgłę. - rzekł głośno
Oltter odwrócił się do Tlea. Ten zaś tylko pokręcił dyskretnie głową.
Chłoptaś ze wsi zaczął powoli rozpakowywać to co potrzebne do prowizorycznego obozu.
Tleo stuknął dwa razy w kuszę Marco i poszedł pomagać Oltterowi i młodemu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:11.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172