Det: test przetrwania -5, bo ohydne warunki. 13/1/18 vs 8/8/7. Oblane, pomimo 9 PU.
|
Det włóczył się przez pewien czas po zimnym pustkowiu, ale nie znalazł ani dobrego miejsca na zastawienie pułapek, ani dobrego drewna. Z kiepskim humorem wrócił do obozowiska, gdzie wszystkim było nieco lepiej przez wzgląd na wódeczkę i na przyjemną melodię wygrywaną przez elfa. Elf wykorzystywał do gry podmuchy wiatru, które dodawały drugą linię melodyczną, brzmiało to niesamowicie. Zmarnowany Det poczuł się nieco lepiej. A potem, wszyscy posnęli.
10 Efferd
rok 1040 UB
Obecny poziom zimna: 2
Stan podróży (na koniec dnia): ~45/150 km
Obecny stan postaci:
Dora – brak
Mirthal – brak
Det – brak
Otto - brak
|
Następny dzień powitał drużynę ostrym słońcem i piekącym w policzki chłodem. Szczęśliwie przestało wiać, więc na powrót wszyscy mogli wysunąć się ze śpiworów, koców i namiotów bez ryzyka zamarznięcia na kamień. Psy wyglądały na chętne do pracy, silnie ciągnęły linę przymocowaną do sań. Kotwice wbite głęboko w śnieg ledwo trzymały.
Wszyscy posilili się o poranku i ruszyli. Tego dnia wszystko szło dobrze, popołudniu przeklęte jeziora zostały za plecami. Przed podróżnikami rozpostarł się jałowy krajobraz - niskie wzniesienia i dolinki, całkiem białe. Wszędzie tylko śnieg, lód i co jakiś czas kępa bezlistnych drzew. Det i Mirthal wiedzieli jednak, że nie jest to jednak całkiem martwa kraina. Tropy zwierząt, co jakiś czas zamarznięte na kość odchody karanów (
karany to zwierzęta podobne do karibu) czy wykopana norka należąca zapewne do śnieżnego lisa.
W końcu zaczęło się ściemniać i drużyna rozbiła obóz. Jednak w trakcie rozbijania obozowiska, Dorze wydało się, że dostrzegła w pewnej odległości (której nie potrafiła ocenić przez wzgląd na dezorientującą okolicę, której brak jakichkolwiek znaków szczególnych utrudniał ocenę odległości) niewielki słup dymu. Szlachcic wydawał się tego dnia szczególnie znudzony i domagał się jakichś ciekawych historii albo pokazu elfiej magii.