lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Komentarze] Kryształy Czasu - długa kampania (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/4923-komentarze-krysztaly-czasu-dluga-kampania.html)

Dhagar 18-10-2008 16:00

Walnar nie robił sobie przerw w podróży skoro już wyruszył zatem znowu akcja mg przeciw mnie. Pierw zmiany mechaniki, teraz dostaje w dupe w historii przez Manjiego. Wielkie gracias. Następnym razem Kset, jak będziesz chciał coś takiego robić to może powiadom zainteresowanych o takich przekrętach.
A że historia nie ujrzała światła dziennego to wybacz, ale była tylko do wglądu mg. Jakby trzeba było inaczej to byś ją mógł przeczytać.
Mam nadzieje, że następnym razem Kset to wynagrodzi poszkodowanym, bo póki co najlepiej na tym wyszedł Manji.
Co do czaru to nie jest mgnienie oka, czy jeden oddech jak to opisałeś ale 10 do 100 sekund czas rzucania czaru tego którego użyłeś. I nie ma tam wzmianki o przemianie również ekwipunku, chyba że to kolejne zezwolenie mg...
Uznaję zatem, że Manjiego widziałem u wuja ledwie 4 dni, bo tyle akurat byłem przejazdem. Post nie musi być zmieniany, to co powiedziane zostało do tej pory zgadza się całkowicie.

Nie ma to jak popsuć komuś humor po tym jak się świetnie bawił z rana na akcji. Dzięki. I nie, nie mam zamiaru rezygnować z gry. Na to nie licz.

Manji 18-10-2008 18:18

- Wczoraj wieczorem, podczas rozmowy z Walnarem powiedziałeś, że jesteś kapłanem. Chwilę później Turgasowi, że nim nie jesteś. Któremu skłamałeś? - głos opartej biodrem o drzewo Kathryn był niemal łagodny. Przesunęła szybko wzrokiem po zebranych przy ognisku towarzyszach: Walnar nawet nie odwórcił się w jej stronę, Turgas podniósł głowę zainteresowany, Saline milczała jak zwykle, natomiast oczy Coruma zwęziły się w szparki, a zęby zacisnęły.
- Jak śmiesz zadawać mi kłam, mieszczko? - powiedział spokojnym, lecz stanowczym głosem. – A może nie rrozumiesz? Pozwól więc, że ci wyjaśnię. My, drruidzi, nie pełnimy kapłańskiej posługi, choć nal'eżymy do kapłańskiej kasty. Nie głosimy wiarry w bóstwo, którre wyznajemy, tak samo jak astrro'lodzy, jesteśmy natomiast opiekunami naturry. Nie prróbuj mnie zrrównywać do siebie, kłamczucho. Mówienie nieprrawdy jest odrrażające i garrdzę takim postępowaniem.
Teraz stały już trzy osoby - Corum, Kathryn i Turgas, który po ostatnich słowach druida podniósł się z ziemi, nieprzyjaźnie wpatrując się w półelfa.
- To tylko klasyfikacja formalna – machnęła lekceważąco ręką. – Ja natomiast mówię o logice twojej wypowiedzi. Na gruncie logiki, gdybyś był kapłanem może byś o tym wiedział, dwa sprzeczne ze sobą twierdzenia nie mogą być jednocześnie prawdziwe. Ergo, jedno musi być fałszywe. Rozumiesz implikacje, o szlachetny panie, który na swoim herbowym mieczu zwykłeś piec dziczyznę? Czy rozumiejąc dalej będziesz niezasłużenie obrażał mnie słowami, tak jak na początku obrażałeś mnie spojrzeniem?
Corum popatrzył po zebranych i tylko na chwilę zatrzymał wzrok na Kathryn. Sięgnął do kieszeni płaszcza, dobywając fajkę i kapciuch z ziołami. Nabijając fajkę, podchodził do Kathryn - szedł ani wolno ani szybko, jakby od niechcenia, zatrzymał się dopiero gdy był na odległość stopy od niej.
- W mojej ojczyźnie, gdy szl'achcic obrraża chama l'ub łyka, żaden z nich nie śmiałby owemu szl'achcicowi tego wypomnieć, a obrrazę przyjąłby z pokorrą. - Turgas zmarszył brwi i zrobił krok w kierunku Coruma. - Rrównież ani cham, ani mieszczanin nie ośmiel'iliby się obrrażać szl'achetnego w obawie o swój język. Tu, na Orrkusie, dostrzegam pewne odstępstwa od dobrrych obyczajów. - Patrzył wprost w jej oczy, nie było już w nim ani gniewu, ani jakichkolwiek negatywnych emocji. – Nic ci do tego, dziewko, w jaki sposób podchodzę do mojego szl'achectwa i co rrobię z moim mieczem. Moje decyzje może podważyć jedyne inny szl'achcic l'ub drruid. Natomiast tłumaczyć się ze swego postępowania zwykłem jedynie przed swoim ojcem i rradą drruidów, a jako półelf przyzwyczajeń nie zmieniam. - Zapałką odpalił fajkę, dym wypuszczając przed siebie, wprost w twarz Kathryn, która demonstracyjnie pomachała ręką rozganiając dym.
Na twarzy Walnara pojawił się ponury uśmiech. Walnar może i był zły, może i miał pewne wady, ale nawet on nie przekroczyłby pewnych norm. Nauk nie można było zapomnieć. Zwłaszcza niektórych "odpowiednich".
- Nawet szlachcic powinien znać swoje granice w tym, co mówi i wiedzieć jak odpowiednio traktować osoby niższego stanu. A określanie El Kathryn jako dziewki jest poniżaniem jej i porównywaniem do byle chłopki Corumie - rzekł do druida nie spoglądając na niego i umyślnie pomijając należyty mu przedrostek. Po chwili zaś powoli obrócił twarz ku szlachcicowi. Przez chwilę zdawało się na niej ujrzeć cyniczny grymas. - Jesteś ponoć druidem. A ci, jak słyszałem nie ingerują w konflikty innych, niezbyt interesują się tym, trzymając swoją własną stronę. Może jednak czegoś ci brakuje, aby być nim w pełni skoro prowokujesz każdego w swoim pobliżu do tego, aby ci dosadnie wytłumaczył, że się porywasz na coś, co może cię zniszczyć.
Kathryn zerknęła tylko na moment na Walnara, skupiając uwagę na wbitym w jej twarz spojrzeniu druida dobitnie sugerującym, że ta sprawa jest tylko i wyłącznie ich sprawą.
- Dobrze więc - skinęła lekko głową nie odrywając od niego wzroku. - Pominę, że miotasz obelgi bez pokrycia oraz próbujesz mnie zastraszyć w prymitywny sposób właściwy dla prostego rębajły i skupię się na innej sprawie. Twoja prowincjonalna ojczyzna została daleko za morzem, Corumie. Tutaj natomiast zaraz za zdradą, podszywanie się pod szlachcica jest największą zbrodnią. I najciężej karaną – choćby tak jak kilka miesięcy temu na największym rynku Ostrogaru, ku uciesze rozbawionej gawiedzi. Jako praworządny obywatel czuję się zaniepokojona widząc osobę, która podając się za szlachcica wymalowana jest jak dzikus, niewychowana, ignorująca stojącego obok rycerza, która – w kryteriach tutejszej, prawdziwej, szlachty – znieważa swój herb, a więc swoje nazwisko, swój ród i swoją krew, której ten jest symbolem. Corumie Vicious, o nazwisku, które ewidentnie jest przydomkiem, a nie nazwiskiem rodowym nadawanym od majątku ziemskiego, dziwisz mi się? – Przysunęła się jeszcze bliżej, tak blisko, że gdyby wzięła głębszy wdech otarłaby się o niego. – Dziwisz mi się, druidzie, który ponad naturalny porządek rzeczy stawiasz z punktu natury sztuczne hierarchie i układy, który mówisz jednocześnie tak i nie a innego nazywasz kłamcą? - Delikatnym ruchem położyła rękę na policzku druida. - Dziwisz mi się jako szlachcic, druid czy mężczyzna? – Wpatrywała się złocistymi oczami prosto w jego oczy i była tak blisko, że mógł poczuć na twarzy jej oddech. Jeszcze przez moment dotykała jego skóry, nim odsunęła się od niego.
Uśmiechnął się szczerze rozbawiony zaistniałą sytuacją. Pierwszy raz w życiu był w takiej sytuacji i to go bardzo radowało. Zaciągnął się głęboko dymem z fajki – mówiąc, wypuszczał dym; tym razem jednak nie dmuchał w twarz Kathryn, choć dym był i tak wszechobecny.
- Brrawo. Udało ci się mnie obrrazić Kaff'ryn. Następnym rrazem, obrrażającemu mnie wyrrwę język. Tym rrazem wezmę pod uwagę rróżnice kul'turrowe i postarram się odeprzeć twoje zarzuty.
Turgas odsłonił kły w krzywym uśmiechu i rzucił w kierunku druida:
- Chciałbym to zobaczyć, kłamco.
Saline szybko podniosła się z ziemi i zwróciła do reszty osób ostrym, wysokim głosem:
- O co wam chodzi? Tak bardzo wam zależy żeby się kłócić? Nikt nie każe się nam przyjaźnić, po prostu jedziemy w tym samym kierunku a kiedy ten kierunek nie będzie już wspólny rozdzielimy się i zapewne więcej się nie zobaczymy. Dajcie sobie spokój z wzajemnymi oskarżeniami bo zachowujecie się jak dzieci kłócące się o lalkę. Jednak jeśli tak bardzo zależy wam by się pozabijać, proszę bardzo, ale mnie w to nie mieszajcie przypadkiem.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem oddaliła od obozu. Kathryn odprowadziła ją spojrzeniem, zaciskając lekko wargi, by powstrzymać cisnące się jej na usta złośliwe komentarze. Oparta biodrem o drzewo, z kciukami zatkniętymi za szeroki pas, przesuwała wzrokiem po towarzyszach.
Walnar spoglądał na Coruma, który zbył milczeniem jego słowa. Można było przewidzieć takie zachowanie, skoro kontynuował swój wywód. Komentarz el Turqasa był dolewaniem oliwy do ognia.
- Wątpie, aby cokolwiek zrobił w tym kierunku, el Turqasie. Jedyne, co do tej pory mu się udało, to wywołać większą kłótnię od chwili, gdy tu przybył i próby rozstawiania wszystkich po kątach. Druid pełną gębą, nie ma co.
Turgas skinieniem głowy przytaknął słowom rycerza. Wciąż patrząc na Coruma, powiedział głośno, by Saline usłyszała jego słowa:
- Może tobie jest wszystko jedno, czy plują Ci w twarz, czy deszcz pada, Saline, ale ja nie mam zamiaru dać się obrażać i poniżać.
Przez chwilę się zastanawiał, uniósł brwi, a fajkę wetknął w usta.
- Tak Turrgasie, kłamię bez przerrwy, taka przywarra. - Przekręcił głowę na bok, a usta wykrzywił w uśmiechu. Skierował się w stronę swojego konia, gdy stał prz nim blisko przywołał psa. Zwrócił twarz w stronę Kathryn, starał się uchwycić jej spojrzenie, gdy mu się udało spojżał jej głęboko w oczy. - Zrrozumiałem co chciałaś mi powiedzieć panienko Kathryn, l'ecz zrrozumienie przyszło za późno. Jesteś mądrrą kobietą, a słowa i gesty skierrowane do ciebie były karrygodne. Od naszego pierrwszego spotkania po dzisiejszą rrozmowę byłem niesprrawiedl'iwy dl'a ciebie, wiem że nal'eżą ci się wyjaśnienia i jeśli będzie to możl'iwe postarram się rrozwiać wszel'kie Twoje wątpl'iwości. Prroszę przyjmij moje szczerre przeprrosiny. - Skłonił się wykonując gest prawą ręką, dotknął czoła, ust i serca, a następnie pokazał Kathryn otwartą dłoń. - Nie miałem na cel'u obrrażać ciebie ani nikogo z obecnych. Zapomniałem, że jestem drruidem i nie nal'eżę już do świata homosapiens, staję się dzikusem i w dziczy jest mój dom. Jednak gdzieś w śrrodku mnie jest jakaś cząstka, piętno cywil'izacji, zaśl'epiające zdrrowy rrozsądek. - Odwrócił się do Turgasa. - Więc poczułeś się obrrażony, kapłanie morrghl'ita. Czym dokładnie? Tym, że na Wyspach Mgieł mieszczanin ma mniejsze prrawa niż tutejsi chłopi? Nie znam tutejszych prraw al'e to mnie nie usprrawiedl'iwia, przywykłem do poddaństwa kl'as niższego stanu, w mojej ojczyźnie nawet szl'achta bez ziemi ma mniejsze swobody niż tu mieszczaństwo. Mój błąd, nie chowaj do mnie urrazy. Lecz jeśli zechcesz obel'gę zmazać krrwią... - uczynił zapraszający gest prawą ręką ruch kończąc na rękojeści miecza, po czy ponownie opuścił swobodnie ręce. - Urratowałeś mi życie i jestem Twoim dłużnikiem. - Patrzył się mu prosto w oczy. Twarz miał poważną, a wzrok przepełniony smutkiem.
Turgas nie wyglądał na przekonanego, zaś jego spojrzenie nadal było nieprzyjazne.
- Naprawdę nie wiesz, czym mnie obraziłeś? Czy poczułbyś się urażony, gdybym w rozmowie z kimś innym stwierdził, że szlachta to banda zakłamanych idiotów o sflaczałych mięśniach? Na Orcusie każdy ma tyle praw i swobód, ile uda mu się wywalczyć. W twojej ojczyźnie zapewne też. Jednak wspomniałeś coś o odpieraniu zarzutów Kathryn. Ja również chętnie posłucham.
- Czy poczułbym się urrażony? Al'e przed czy po zrrozumieniu mojego błędu? Jeśli przed to myślę, że zarreagowałbym podobnie jak niedawno, l'ecz po, słowa strraciły dla mnie znaczenie. Dotychczas starrałem się oddziel'ać szl'achectwo od ścieżki drruida, ale tak się nie da, muszę zrrezygnować z czegoś. Terraz nie mam pojęcia, którra część mojej wypowiedzi cię obrraziła. Tym barrdziej, że była całkowicie skierrowana do Kaff'ryn. Nie rrozumiem dl'aczego Ty szukałeś zaczepki prróbując mnie obrrazić. Chyba... , że stanąłeś w obrronie Kaff'ryn, to barrdzo miłe z Twojej strrony. Jednak nie wydaje mi się aby akurrat ona potrzebowała jakiej kol'wiek ochrrony.

Uniósł głowę i mówił nieco ciszej, jakby głośno myślał: - I tak jest ze wszystkim, słowa, słowa. Cóż one znaczą? Zabłądziłem, a nauki mojego mistrza przypomniała mi Kaff. Podjąłem wybór, Spirral'a Życia. Słońce jeszcze nie zaszło, jeszcze zdążę. - Bardzo pośpiesznie zaczął wydobywać coś z juków, jednocześnie mówiąc.- Zacznę w kol'ejności w jakiej pamiętam słowa Kaff' ryn. Miecz, którry noszę przy boku to nie brroń rrodowa, a jeden z setek brzeszczotów wykówanych w zbrrojowni mojego rrodzica na potrzeby jego wojska. Na każdym el'emencie wojennego żel'astwa wybija się nasz herrb. Tak więc nie mogłem zniewarzyć rrodowej brroni, bo nią nie jest. - Spojrzał na Kathryn - wystarrczyło spytać się czy to nie jest brroń rrodowa? Od rrazu wyciągnęłaś wnioski, myl'ne, a ja się uniosłem zamiast pozostać drruidem. Zrresztą ja także wyciągałem myl'ne wnioski, więc do tego jestem jeszcze hipokrrytą. - Powrócił do gmerania w jukach. - Wywodzę się z el'fiego rrodu Harrgherr, którrego korzenie sięgają Orrkusa są i byli od pokoleń rrodem Pal'ladynów na Śnieżnym Dworze, a herrb to Nowina. Ja jestem panem na Czarrcim Urrwisku, mojej domenie i mojej ziemi, mój herrb to Nowina, nazwisko rrodowe zostało zamienione na przydomek, jak słusznie zauważyła Kaff'ryn. - W między czasie wydobył buzdygan, pierścień i dokumenty. Pokazując buzdygan powiedział: - to jest moja brroń rrodowa, wykówany dl'a każdego z rrodu Harrgherr buzdygan. Dokumenty potwierrdzają autentyczność mojego urrodzenia, majątku ziemskiego i pochodzenia. O co jeszcze pytałaś... a tak kapłaństwo. Nie rrozumiem dl'aczego oczekujecie od drruida, że będzie zachowywał się jak kapłan, Turrgasie Ty powinieneś tą rróżnicę dostrzegać. Ja nie wznoszę modłów do boga w którrego wierzę tak gorrl'iwie jak Ty, ja podążam jego ścieżką. Nie czerrpię mocy płynącej z wiarry wierrnych, czerrpię ją wprrost z naturry. I tak jak dostrzegasz aurry powiązane z Morrghl'item tak ja dostrzegam aurry tu, w tym l'esie, w zwierzętach i marrtwej naturze. Czy ktokol'wiek z was widział drruida otoczonego wierrnymi? Bo ja nigdy. Choć można nazwać drruida kapłanem naturry, al'e wciąż z kapłanem ma niewiel'e wspól'nego, a barrdziej z obrrońcą naturry. Choć kapłani to obrrońcy wiarry w danego boga... No cóż, trrochę to zagmatwane, zrrozumienie z pewnością kiedyś nadejdzie. Macie jeszcze jakieś pytania, wątpl'iwości? I dl'aczego nie pytal'iście o to przy wczorrajszym ognisku. - Zadarł głowę do góry - jeszcze jest czas.
Turgas uśmiechnął się słysząc te wyjaśnienia, rzucił krótkie spojrzenie na Kathryn, która ze skupionym wyrazem twarzy wpatrywała się w druida i znów odwrócił się do Coruma:
- Sam mówiłeś, że nie można obrazić kogoś, mówiąc kim jest. Druid na Orcusie jest kapłanem, więc zgodnie z moją wiedzą ... mijasz się z prawdą mówiąc, że nie jesteś nim. A to podważa twoje następne tłumaczenia. Twoja wypowiedź skierowana była do Kathryn, ale odnosiłeś się w niej do mieszczaństwa jako takiego. A ja również jestem mieszczaninem. Dziwisz się, że w tych okolicznościach odebrałem twoje słowa, jako obrazę?
Corum pokręcił głową, zaczął znów gmerać w jukach.
- Turrgasie, jeszcze przed chwil'ą chciałem posłać w twoim kierrunku strzałę. Jeśli bym to zrrobił postąpiłbym wbrrew sobie, jestem medykiem i drruidem, a zachowując się jak szl'achcic i potomek Vicious złamałbym obydwa kodeksy drruida i medyka. - Wydobył trójkątny, metalowy przedmiot o wygiętej w łuk podstawie z wieloma pokrętłami, lusterkami i mniejszymi trójkątami. Przyłożył przedmiot do oka, skierował na słońce i zaczął kręcić pokrętłami i przesówać mniejsze, wewnętrzne trójkąty. - Moje żyły wciąż wypełnia adrrena'lina pomieszana z substancją z ziół, którre spal'iłem. Taki stan nie sprzyja rrozmowie, wolałbym rrozmawiać mając w sobie spokój. Do tego temat jaki porruszasz to dyskusja na całą noc, bo ja mam swój punkt widzenia, a ty swój. Zapewne Kaff'ryn ma także coś do powiedzenia, a do zachodu słońca zostały mi niecałe dwie godziny. Teraz mam pil'ne spotkanie z Żywiołem Ziemi, jednak po spełnieniu mojego obowiązku odnajdę was i wrrócimy do tematu. - W myślach przywołał ducha Totemu, a po chwili zaczął przemieniać się, wraz z całym ekwipunkiem, w czarnego ogiera, trwało to jeden pełny oddech. Jeszcze przez chwilę stał na tylnych łapach, potrząsał łbem, parskał. Szybkim krokiem ruszył zatapiając się w las, a za nim podążył Syle i Córa Wiatru. Gdy tylko odnalazł właściwą drogę ku centrum Spirali Życia ruszył najszybciej jak to było możliwe.




************************************************** *****

Poprawiona rozmowa o rr i apostrofy + uzupełniłem mowę ciała, w swoim poście dodam myśli

Pozdrawiam
Manji

Wellin 19-10-2008 21:06

Kset, nie lubię pisać rzeczy takich jak za moment napiszę będź stawiać ultimatum, ale jeśli nie postawię spraw jasno teraz, tłumaczenie tego później nie będzie miało sensu.

Jestem o krok od rezygnacji z tej sesji.

Powodów jest wiele, ale najważniejszym jest brak kontroli nad tym, co zostaje wprowadzane do sesji. Problem dotyka większość postaci. Widać to nawet po pobieżnym przejrzeniu sesji, ale nie do mnie należy ocena słuszności twoich relacji z innymi graczami. Skoncentruje się więc na tym co dotyka mnie bezpośrednio.

Nie chcę tutaj chwalić się czy porównywać, ale jak sam najlepiej wiesz napisałem już kilkadziesiąt stron opowiadania opisującego życie Garreta i to czym się zajmuje. Włożyłem wiele wysiłku w opisanie jego specjalizacji – magii rytualnej.

Tym Garret się zajmuje, temu się poświęca, to jest jego pasja, kultywowana kosztem innych dziedzin magii. Garret poświęcił zaklęcia bojowe, aby rozwinąć magię rytualną i wpasować ją w rygory nauki. Wiesz jakie posiada instrumenty pomiarowe i jak niewiele w praktyce mogą pomierzyć. I nagle we wklejonym przez CIEBIE poście ni stąd ni z owąd pojawia się w rękach druida przyrząd pozwalający z dużej odległości wykryć obecność żywiołów i spiral życia!

Doskonale wiesz, że jest to jeden z celów do których Garret dąży. Coś czego nie pozwoliłeś mu mieć! Coś czego nie dostanie jeszcze przez lata, pomimo tego, że do licha ciężkiego poświęcił wszystko by być możliwie dobry w tej dziedzinie!

Nie skorygowałeś tego, pomimo wczorajszych obietnic. Sesja poszła dalej. To czy ewentualnie zostanie to skorygowanie czy nie, nie ma znaczenia. Sesja poszła dalej. A ty Kset, nawet nie zauważyłeś problemu. Pomimo wszystkich moich wcześniejszych opisów, zaakceptowałeś, że ktoś ot, tak mimochodem obejmuje posiadanie czegoś, czego Garret pomimo najlepszych starań nie będzie miał jeszcze długo.

Nie wspomnę nawet o tym czego dowiedziałem się przy okazji rytuału Coruma pozwalającego na zlewanie ekwipunku z ciałem. Pamiętasz jak jakiś czas temu NIE POZWOLIŁEŚ Garretowi, specjaliście od rytuałów, na posiadanie rytuały który pozwoliłby naznaczyć przedmiot jako jego własność? Teraz dowiaduję się, że druid, który z tego typu rytuałami nie powinien mieć nic wspólnego, posiada coś czego Garret posiadać nie może, bo jest zbyt mało rozwiniętym magiem!

A to wszystko pomija dodatkowe efekty tego rytuału o których wspomniałeś wczoraj na GG podnoszące wagę i potęgę rytuału wielokrotnie!

Dziwisz mi się, że czuję niesmak?

I nie, tłumaczenie, że dana rzecz naprawdę nie wygląda tak jak została opisana w sesji nie jest dostatecznie dobrym argumentem. Bo NIE MA ZNACZENIA jak to systemowo wygląda. Tak jak mówiłem w poprzednim wpisie w komentarzach, pies Coruma przegryza kręgosłupy dzikom. To fakt. To stało się w sesji. Przegryzł. I nie ma znaczenia co mówisz na temat jego poziomu, itp. Ten pies to potrafi, bo ty, jako MG nie zauważyłeś tego, nie skorygowałeś i zaakceptowałeś swoim milczeniem.

A to przecież nawet nie najbardziej zgrzytający element! Mogę zaakceptować, że jedna z postaci jest nieskończenie lepsza od mojej. Będę zgrzytał zębami na niesprawiedliwość takiego faworyzowania, ale mogę. Ale wprowadzane zostają zmiany w samym obrazie świata! Co to jest do ciężkiej cholery „spirala życia”? Zaakceptowałeś je milcząco. Istnieją obiektywnie – i najwyraźniej nie są trudne do znalezienia. A mimo to Garret nigdy o tym nie słyszał, pomimo jego pasji w tym kierunku i iluś dekad spędzonych jako profesor na uniwersytecie Ostrogarskim!

Jeśli nie wiem tego, to o czym jeszcze nie zostałem poinformowany?

Ostatni post Manjiego jest koronnym przykładem braku kontroli. Oto pierwszopoziomowy druid odnajduje jeden z wielu punktów skupienia energii przyrody. Ponoć jeden z wielu. Oczywiście Garret, specjalista, nie ma pojęcia fakcie ich istnienia. Następnie ten sam druid pewny siebie przechodzi obok zwierzęcego strażnika i kieruje się do centrum odprawiając rytuał. Kset, do licha ciężkiego. Gdzie tu widzisz sprawiedliwość? Żadna inna postać, włączając Garreta nie posiada tego typu odbiegające od normy możliwości. Żadna inna nie potrafi ot, tak, znaleźć sobie i wykorzystać miejsca magicznego. Żadna inna nie może ot, tak, po prostu „pożegnać się ze strażnikiem”. Garret potrafi swoje, ale w porównaniu z Corumem takim jak został opisany w sesji, jest w dziedzinie magii rytualnej nowicjuszem.

Jako ciekawostkę wspomnę, że wczoraj mimochodem przyznałeś, iż zaklęcie totemu druida w dodatku do wszystkich innych modyfikacji pozbawione jest ograniczeń ilości transformacji.

Corum ma minimum 15 poziom. I nie ma znaczenia, jak to wygląda na karcie. Nie widzimy jego karty. Komunikujemy się za pomocą sesji. A w sesji jest potężniejszy niż wszystkie inne postacie razem wzięte.



Pomiędzy postaciami nie ma żadnej równowagi. Nie ma jej także w samym obrazie świata.

To, że niesprawiedliwe elementy są częściowo modyfikowane po tym jak gracz pokazuje je palcem jest dobrym znakiem, ale Kset, pokazywanie palcem nie powinno być konieczne. To ty, jako MG powinieneś trzymać pieczę nad tym co się dzieje w sesji, nad tym czy postacie wpasowują się w realia świata. Dobrze, że narzucasz ograniczenia postaciom, tak jak narzuciłeś na magię Garreta, ale jeśli to robisz, proszę cię, bądź konsekwentny! Bo na razie nie jesteś.

W danym momencie mam poczucie, że im gorszym będę graczem, im bardziej chciwym i wprowadzającym bez uzasadnienia nowe, podpasowane pod mnie elementy, tym lepiej będzie mi się powodzić.


Nie lubię stawiać ultimatum, ale widzę tylko dwie możliwości. Kset, albo zaczniesz zwracać uwagę na to co dzieje się w sesji, albo też Garret nie będzie brał udziału w tej kampanii.

edit: znowu literówki.

Dhagar 19-10-2008 21:44

Może zatem w końcu istotnie zrobimy mały porządek z tym wszystkim zanim ruszymy dalej, bo zrobił się mały burdel.
W większości się zgodzę z tobą Wellin. Choć nie do końca, ów czar ze zmianą postaci to 1-poziomowy czar druida, ale nie posiada tej cechy, że może również zamieniać swój ekwipunek na równi z sobą, tu już jest gruba przesada. Przemiania nie trwa rówież jednego oddechu. Pozwolę sobie zatem wkleić opis czaru, który użył:

TOTEM (Zaklęcie)


KRĄG: I (czar nr 1)
ZUŻYCIE PM: 100 pkt.
CZAS RZUCANIA: 1 runda
ZASIĘG: dotyk
CZAS DZIAŁANIA: (1 rok)
OBSZAR DZIAŁANIA: Druid
OPIS: Czar ten czyni świętym dla Druida dany gatunek zwierzęcia, wybrany z charakterystycznych dla jego stron. Oznacza to, że odtąd będzie się on z nim utożsamiał i za wszelką cenę będzie je chronił od nienaturalnej śmierci.
Jeden raz na POZ rzucającego, czar ten pozwala kosztem k10 rund przemienić się w wybrane uprzednio zwierzę. Taka transmutacja zachowuje swoje działanie nie dłużej niż 1 dzień na POZ Druida.
Będąc pod postacią danego zwierzęcia Druid posiada standartowy dla danego gatunku kształt, zaś jego wielkość, umiejętności rasowe i większość cech (współczynniki) są analogiczna do "POZ" zwierzęcia, odpowiadającego połowie POZ Druida. Podczas bycia zwierzęciem zachowuje się swoją IQ, MD, świadomość, oraz możliwość robienia tego co się chce. Nie można jednak robić czynności, których dane zwierzę nie zna (np. zamieniając się w małpę nie umie się pisać).
W czasie odziaływania czaru, utożsamianie się z danym totemem pozwala korzystać z pewnej szczególnej, magicznej cechy.
Powstała ona na wzór najbardziej charakterystycznej właściwości danego zwierzęcia. Przykładem tego może być np totem sokoła, który umożliwia dwukrotnie większy zasieg wzroku (i rozróżniania z daleka małych obiektów), totem kota - umożliwiający stałe widzenie w ciemnościach (albo naturalne ciche chodzenie), totem żółwia - dwukrotnie zwalniający starzenie się, totem żaby - dwukrotnie wydłużające odległość skoków, totem ryby - dwukrotnie dłuższe nurkowanie. W wypadku innych zwierząt cechę tą ustala i modyfikuje MG w zależności od wybranego gatunku
Czar ten kończy się w momencie agresji ze strony Druida do wybranego na totem zwierzęcia, po nie udzieleniu pomocy takiemu zwierzęciu, ewentualnie także po roku czasu lub po wykorzystaniu limitu transformacji (z transformacji można wyjść w dowolnej chwili kosztem 1k10 rund).

Winę ponosi również Manji, historię oddawał już w czasie gry, zatem mg starał się jakoś go wcisnąć i tu przykład z wsadzaniem go w moją historię i zmianami, które jednak sobie odbiję o czym poinformowałem już Kseta.
"Spirala życia", sam się dziwię nad tym bo nie ma nic takiego - jest Krąg Życia ale to odnosi się do przynależności i bonusów przy czarach w tej dziedzinie.
Posiadanie przedmiotów - druidzi nie lubią zbytnio cywilizacji, unikają miast. Poza tym taki wynalazek jest raczej dość rzadko spotykany i nie dałbym tego graczowi z 1 poziomu a najwcześniej w queście kolo 10 poziomu.
Punkty energii - źródła mocy, je ma szansę odnaleźć każda postać z kast czarujących, zarówno magicznej jak i kapłańskiej. Jest ich wiele owszem ale... nie są one takie łatwe do odnalezienia. A jeśli już to przeważnie dość szybko ziemie z nimi są zajmowane przez magów, czarnoksiężników, iluzjonistów, półbogów itp, którym duże ilości PM są potrzebne do kolejnych badań.
Manji po prostu za bardzo daje się ponosić przy niektórych rzeczach nie znając wszystkiego i to wszystko.

Jest również trzecie wyjście. Konsultacje co do zgodności ze światem z kimś, kto na KC zjadł zęby. Chciałbym tu zaproponować siebie ale zapewne mogą się podnieść głosy, że będę pragnął czegoś dla swojej postaci (może to i prawda ale na drodze questów, które bym musiał wypełnić i przeżyć), zatem mogę dać namiar na mojego znajomego, który również jest znawcą tematu, tudzież poprosić o pomoc Shadowrunnera.

obce 19-10-2008 22:17

Cytat:

Napisał Dhagar
Jest również trzecie wyjście. Konsultacje co do zgodności ze światem z kimś, kto na KC zjadł zęby.

Według mnie to nie jest rozwiązanie. Z prostego powodu - nie tu leży problem. Problemem nie jest techniczna zgodność z mechaniką systemu. Przeciwnie, odchodzenie od sztywnych reguł i wzbogacanie obrazu świata, profesji, postaci jest, według mnie, jedną z największych zalet. Problemem jest stworzenie obrazu świata, który byłby jednocześnie spójny i bogaty. Tego nie da się niestety zrobić bez zaangażowania MG, który może graczom dać wytyczne, naszkicować ramy, w ktorych mogą się poruszać. Same konsultacje zgodności ze światem systemowym nie dadzą wiele, zaś wiele zabiorą.

Ujęcie Kręgu Życia jedynie jako czegoś, co daje bonusy do czarów zabiera cały smak i bogactwo druida przynależącego do takiego kręgu. Więc niech wymyśla, niech wprowadza nowe elementy. Z tym zastrzeżeniem, że te elementy powinny wpasowywać się i współtworzyć spójny obraz świata.

W "naszym" przypadku problemem jest tak naprawdę właśnie brak tego obrazu.
Wellinowi tak naprawdę chodzi o zachwianie równowagi świata, o wprowadzaniu do tego właśnie świata motywów, które nie pasują do niego, ktore funkcjonują w oderwaniu i bez uzasadnienia. Które zdziwaczają świat.

Eliasz 19-10-2008 22:48

A ja powiem krótko, bez wczytywania się dokładnego w powyższe. Manji nie poprawił posta tak jak wspólnie uzgodniliśmy, oraz nie przedystkutował ze mną tej jakiejś rzeczy z lusterkami. Ostrzegałem go aby poprawił posta, który w obecnym stanie jest niezgodny z systemem. Dopóki tego nie zrobi wszelkie dyskusje są bezcelowe.

Cedryk 19-10-2008 22:56

Kset ostrzegałem, iż zmiana mechaniki na system Manjiego wyjdzie ci jeszcze bokiem. Powinieneś pozostać przy starej wadliwej, ale spójnej mechanice KC. Pozostawiłbyś ją w spokoju uniknąłbyś wielu niepotrzebnych dyskusji i wszystkim by się przyjemniej grało. Złośliwy duch elfiego maga.

Wellin 19-10-2008 23:16

Kset, dwie sprawy. Pierwszą z nich, jest prosty fakt, że post do modyfikacji został wklejony przez CIEBIE, a nie Manjiego. Nie możesz przenosić odpowiedzialności na gracza w sytuacji gdy to TY jako jedyny masz możliwość zmiany i do Ciebie należy ten obowiązek.

Po drugie, problem nie jest ograniczony do Manjiego. Ja sam nie mam do Manjiego wielkich pretensji. Dążenie do osiągnięcia możliwie najlepszej pozycji jest naturalne dla każdego gracza. A do MG należy taka kontrola sytuacji aby wysiłki wszystkich przyniosły odpowiednio zbalansowane efekty.

Mam żal to ciebie, za to że wkleiłeś posta w którym dałeś druidowi coś co należeć powinno do Garreta. Czego sam nie pozwoliłeś mu mieć. Garret (jako postać) włożył wiele wysiłku aby być dobry w magii rytualnej. Corum nie włożył niemal nic. A mimo to starania Coruma przynoszą efekty nieporównywalnie większe od starań Garreta.

TO właśnie Kset jest problemem.

Nie konkretne zaklęcia. Nie poszczególne sytuacje. Nie mechanika. Ale czteromiesięczne oczekiwanie na kontynuację rozpoczętego dialogu. To, że wklejając posta zapomniałeś o Garrecie. Że wprowadzając zmiany w obrazie świata zapomniałeś o graczach. To, że nie zwracasz uwagi na pewne sprawy. Że aby nawet te rażące problemy zostały rozwiązane, trzeba zwrócić Ci na nie Twoją uwagę.

Dhagar 19-10-2008 23:18

Cóż, tak to jest jak się wprowadza zmiany już po rozpoczęciu sesji. Coś musiało w końcu runąć. Pytanie zatem co dalej. Ja bym z chęcią grał dalej, na normalnych zasadach, bo dalsze poprawianie będzie tylko w złym kierunku ciągnęło i w końcu sesja padnie. Manji przestanie dodawać od siebie różne rzeczy niespójne ze światem (który jakby nie patrzeć jest heroic ale są granice rozsądku co dać a co nie w i jakim momencie). I w końcu pchnąć akcję w przód.

Manji 20-10-2008 00:22

Oj wej!

Welinie, ów przedmiot to zwykły, zwyczajny sekstans używany przez żeglarzy do określenia położenia słońca (corum używa go wraz z busolą, dzięki temu łatwiej jest mu znaleść drogę na mapach)
Spirale życia, i inne dziwaczne terminy to nic innego jak tylko użyte inne nazwy (myslę, że Garret ma wiedzę o takich centrach ale nie potrafiłby z łatwością go znaleść, dla magów będą to raczej miejsca o nieznacznie większym natężeniu magii więc tyle co nic, a dla druidów mają ogromne znaczenie)
No i rytuał który corum używa (zna dokładnie dwa, pobłogosławienie ziemi/plonów i przywiązanie przedmiotów do siebie na potrzeby czarów przemian (moga one zostać na czas przemiany 'wcielone' w druida.
Pies przegryzł kark dzikowi, bo miał wyjątkowe szczęście ale nie będę tego opisywał bo nawet nie wiem jak opisać (syle pomyślał, kurcze jeszcze nigdy nie udało mi się tak dziabnąć takiego karczycha :D )

Pozdrawiam
Manji


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:37.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172