lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [autorska, storytelling] Opowieści z Ludzkich Królestw (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/7678-autorska-storytelling-opowiesci-z-ludzkich-krolestw.html)

Raphael 30-07-2009 09:56

Wszystko działo się tak szybko…
Najpierw z lochów wyszedł korowód jego kamratów, otoczony na oko dwudziestoma strażnikami, a już w chwilę potem ten idiota Thorgar wydał z siebie jakieś patetyczne okrzyki bojowe i rzucił się do mordowania strażników. Lupaatus nie reagował, ciągle przecież nie wiedzieli, kim jest. Gdyby tylko doszedł do wojewody…
- Tristis chodź, tylko szybko. Musimy uciec z miasta. – no i tyle, jeśli chodzi o anonimowość. Dzięki Thorgar! Dureń. Pozostawało tylko wzruszyć w duchu ramionami i przyłączyć się do walki. Niewiele myślac, Tris wyszarpnął swoje dwa ostrza spod opończy i, nawet nie biorąc zamachu, wykonał dwa ciosy na odlew w tego, który zdawał się być przywódcą strażników. Katem oka zobaczył Revellisa miotającego w ich stronę mieczem.
-Tristis! Gdzie jest brama miejska?! Bóg po naszej stronie ale jego cierpliwość ma granicę! – zdaje się, że fanatyczny kapłan ubił już jednego. Tuż obok Łupaszka pozostawił zwłoki z poderżniętym gardłem, którym zabrał miecz. Teraz wywijał nim dookoła, trafiając raz za razem dwóch strażników.
- Dobra Tristis, prowadź!
W tym całym zamieszaniu nikt nie usłyszał spokojnego oświadczenia Wulfstana:
- Ja się poddaję, nie macie się czego obawiać z mojej strony. Jestem rozsądnym człowiekiem. – miał więc szczęście: śmierć z ręki druhów byłaby niechybna.
Tymczasem ostrza zagapionego Tristisa nagle powędrowały w górę (miecz pchnięty przez kapłana przeleciał metr od łowcy), gdy przywódca w czerni odtrącił je z dołu mieczem wyrwanym zza pasa i wyszarpniętym niewiadomo skąd

toporkiem. Gdy Lupaatus zdołał opanować bronie, człek w czerni był już ładne parę metrów od niego.
- Utworzyć szyk! Razem, nie pojedynczo! - to chyba nie pozostawiało im wyjścia…
- Za mną! – warknął thoer i ruszył pędem w stronę bramy miejskiej. Nie zapomniał bynajmniej o kuszach: - Zygzakiem, zygzakiem!!!
Przemknęli obok szubienicy, sceny akrobatów. Wystraszony plebs chował się po zaukach.
Jak dotąd wszystko idzie dobrze
pomyślał Tris z przeczuciem, że zapeszył.

xeper 30-07-2009 18:39

Pierwszy spomiędzy strażników wyskoczył Thorgar. Trzymając miecz niczym swój ulubiony dwuręczny topór, wymachiwał nim na prawo i lewo. Powalił trzech żołnierzy nim przebił się przez kordon i krzycząc do stojącego nieopodal Tristisa, rzucił się do ucieczki.

Z zamieszania skorzystał Revellis, który odłamkiem włóczni dźgnął prowadzącego go strażnika, a zabranym mu mieczem cisnął w wojewodę. Potem z wprawą nawykłego do bójek wojownika uniknął kilku ciosów i wydostał się z okrążenia.

Jako trzeci zaatakował Łupaszka. Idący bezpośrednio przed nim strażnik padł z poderżniętym gardłem, a uzbrojony w jego miecz więzień już po chwili odcinał się dwu atakującym go żołnierzom.

Korzystając z zamieszania Mały Santos podciął idącego obok niego mężczyznę, drugiego rąbnął łokciem w splot słoneczny i pędem, nie obracając się za siebie pognał przez rynek.

W asyście strażników pozostało trzech więźniów, którzy nakładając ręce na głowy powoli usiedli na bruku.

Ludzie, do tej pory zajęci oglądaniem towarów bądź pokazów akrobatycznych z krzykiem opuszczali rynek. Inni, w większości młodzieńcy i chłopcy przyglądali się toczącej się walce, co jakiś czas pokrzykując na walczących strażników i starających się zbiec członków rozbójniczej hanzy.

- Strzelać! Nie dać im uciec! – wrzeszczał na swoich ludzi wojewoda, atakowany przez uzbrojonego w dwa miecza Tristisa. Zaskoczeni niespodziewanym atakiem żołnierze już odzyskali inicjatywę. Przy siedzących na ziemi więźniach pozostało tylko trzech strażników, reszta natarła na więźniów.

Już po chwili Łupaszka kulał i krwawił z rany zadanej mu w udo. Revellis włócznią zabraną powalonemu żołnierzowi mógł tylko parować ciosy nacierających na niego trzech wrogów. Thorgar nie uciekł daleko – celnie wymierzony bełt z kuszy trafił go w plecy. Teraz leżał z rozrzuconymi rękami na bruku i głośno krzyczał z bólu.

- Utworzyć szyk! Razem! – Avalerra przeszedł do kontrataku. W końcu był weteranem wielu wojen, od piętnastu lat na froncie i byle chłystek uzbrojony w dwie brzytwy, nie stanowił dla niego zbyt dużego zagrożenia. Tristis cofał się... W końcu urwali się i pędem ruszyli przez rynek. Żołnierze za nimi...

- Duerto! Stój! – od strony książęcego kasztelu zbiżał się, niemal biegnąc, bogato odziany mężczyzna. – Przestańcie! Opuścić broń! Wszyscy!
W głosie mężczyzny było coś, co kazało zarówno więźniom, jak i żołnierzom zatrzymać się i opuścić broń.



- Ale to oni nas zaatakowali – zwrócił się do mężczyzny wojewoda. – Rozkazy od księcia miałem. Przyprowadzić, w razie kłopotów ubić.
- No to trzeba było ich zakuć albo przeszukać. A teraz masz! Ilu ludzi potraciłeś? Pięciu, sześciu? Oj, Duerto, będziesz się grubo Valdesowi tłumaczył. Może i jesteś jednym z najlepszych w robieniu mieczem, ale rozumu nie masz za grosz...
- Dosyć! Czego chcesz, Putrano? A wy co stoicie? Opatrzyć rannych i zabrać do infirmarium. Wszystkich! – wymownie spojrzał na jęczącego i powoli poruszającego rękami okaryjczyka. Dwaj torillo pogrążyli się w rozmowie, żywo przy tym gestykulując. Tymczasem strażnicy, ci którzy byli w stanie, zaczęli opatrywać rany towarzyszy, inni zaciągnęli trupy pod podwyższenie z szubienicami. Potem zabrali ciężko rannych, w tym Thorgara w stronę siedziby księcia. W tamtą stronę podążyli, pod eskortą, trzej więźniowie, którzy nie podjęli walki. Łupaszka, Tristis i Revellis patrzyli oniemiali na zaistniałą sytuację. Co robić? Uciekać czy zostać?

- Ej! Wy tam! – krzyknął w ich stronę nowoprzybyły, nazwany przez wojewodę Putrano. – Do was mówię. Pomóżcie w tym bajzu, co go zrobiliście. Pogadamy później, jak nieco ochłoniecie. A teraz grzecznie udajcie się wraz z towarzyszami do szpitala. Tam się zobaczymy.
- Chodź, Avalerra. Książe z pewnością chętnie posłucha o Twoich osiągnięciach – zwrócił się ze złośliwym uśmiechem do zdenerwowanego wojewody i razem ruszyli ku bramie do kasztelu, nadal się kłócąc.

Morkan 31-07-2009 09:59

Łupaszka zmieszany tą stuacją stanął po środku placu i zaczął gapić się na wszystkich. W jakie to ja szambo wpadłem-pomyslał-najpierw heroiczna próba ucieczki z zatęchłego loszku, wielki bunt więźniów który zakończył się walką na śmierć i życie. Gdy już sześć osób straciło życie a czterech było rannych wyszedł jakiś pomyleniec w szlacheckim stroju i kazał zaprzestać walki a rannych zaprowadźć do szpitala.Nie wiem jak wy ale ja zostaje. Nie zostawie Thorgara samego

Raphael 31-07-2009 11:25

Chyba nie mam wyjścia... Po tym jak ten barbarzyński idiota rozpętał to piekło, będę go jeszcze niańczyć musiał...
-Nie wiem jak wy ale ja zostaje. Nie zostawię Thorgara samego - odezwał się Łupaszka. No to jest nas dwóch.
- Ja też. Co mamy robić?
Bardziej martwiło go jednak to, że wojewoda (chyba taki urząd sprawował przywódca strażników) jest takim dobrym wojownikiem. Tristis zawsze miał wysokie mniemanie o swoich zdolnościach bojowych, a ten skur... zły człowiek sparował jego ciosy bez wysiłku... Ciekawe, jakie jeszcze niespodzianki szykuje dla nich los*.
Posłusznie, co wymagało wielkiego stłamszenia dumy, udał się wraz z kilkoma strażnikami niosącymi rosłego okaryjczyka. Szpital nie znajdował się na szczęście daleko; w innym wypadku słudzy księcia padli by z wyczerpania.
W środku medyk zaprowadził ich do wolnej sali, pustej, jeśli nie liczyć kilku sienników. Na jednym z nich straż złożyła Thorgara i poszła po nowe rozkazy. Kamraci zostali sami.
-No i na co ci to było, idioto?! - natychmiast wykrzyknął (choć nie miał w zwyczaju) Tris, patrząc wściekle na towarzysza. - Nie widziałeś, że nie macie szans?! - chciał jeszcze dodać: "I po cholerę mnie wołałeś?!", ale to by zabrzmiało tchórzliwie.

* tak, o tobie mowa xeper

pteroslaw 31-07-2009 15:42

Medyk wyrwał bełt z pleców thorgara. Arghhhhh krzyknął thorgar

-No i na co ci to było, idioto?! Nie widziałeś, że nie macie szans?!- zapytał Tristis

-Zrewanżuję ci się pytaniem na pytanie, dlaczego jesteś tutaj? Przecież mogłeś uciec.

Thorgar rozglądnął się po szpitalu, nie było tu wielu rannych.

-Łupaszka, dlaczego nie uciekłeś tylko zostałeś tutaj?

Wiele mi się zrobić nie udało, poza tym że mam ranę w plecach, boli jak cholera, jestem w szpitalu, przynajmniej leżę na łóżku, a nie na jakiejś pryczy

Ciekawe co teraz, prawda?

Raphael 31-07-2009 16:14

- -Zrewanżuję ci się pytaniem na pytanie, dlaczego jesteś tutaj? Przecież mogłeś uciec.
Tris zruszył ramionami i wyjrzał przez okno. Na ulicach Ventre kłebiła się garstka ludzi, skonfundowanych małą bitwą, jaka się tu rozegrała.
- Jesli ci to nie pasuje mogę sobie pójść. - ruszył w stronę drzwi. Ten wielkolud zaczął go wkurzać. I to porządnie. - Do zobaczenia, Łupaszka. Uważaj, żeby cię nie wplątał w jakąś bitwę.

Darth 31-07-2009 18:05

Wulfstan obserwował walkę w milczeniu. W sumie jej przebieg bardzo go nie zaskoczył... po za dwoma szczegółami. Wojewoda walczył dobrze, zaskakująco dobrze jak na człowieka piastującego takie stanowisko. Wcześniej nie bardzo miał okazję się mu przyjrzeć ale teraz widział to wyraźnie. Avalerra chodził sztywno wyprostowany i do tego mocnym, równym krokiem. Cechy zawodowego żołnierza i to z dużym stażem. Potrafił rozpoznać ten typ ludzi. Z kolei ten drugi... Putrano, to człowiek ważny i, co ważniejsze bardzo wpływowy skoro ktoś taki jak wojewoda słucha go praktycznie bez wahania. Ale to bez znaczenia. Na tym Wulfstan zakończył swoje rozważania i zaczął się rozglądać wokół. A było na co popatrzeć. Droga do kasztelu wiodła przez najbogatszą dzielnice miasta. Wspaniałe czyste ulice, kamieniczki i domy jednorodzinnego pomalowane świeżą farbą. Ale na Wulfstanie największe wrażenie zrobiła wspaniała posiadłość z białego marmuru i z wspaniałym ogrodem umieszczona tuż pod kasztelem. W porównaniu z nią kasztel wyglądał mało okazale. Asymetryczna budowla po której widać było że została zaprojektowana w celu jak najlepszego wykorzystania walorów obronnych terenu a nie dla wygody. Wyglądał on również na starszy od reszty miasta. Na pierwszy rzut oka skrzydło w którym mieścił się szpital zaprojektował ten sam architekt. Jak największa funkcjonalność przy jak najmniejszej przestrzeni. Ważniejsze od szczegółów architektonicznych było jednak to że drużyna zaczęła się rozpadać. -Trzeba zacząć działać- stwierdził Wulfstan w myślach.
-Tristis, stój! Thorgar popełnił błąd, ale to mogło przytrafić się każdemu z nas. Najważniejsze że wszyscy żyjemy.
Po wygłoszeniu tej opinii Wulfstan podszedł bliżej do Tristisa powiedział tak że tylko on mógł to uszłyszeć
- Zgadzam się z tobą że to idiota, ale musimy trzymać się razem. Jesteś tu potrzebny.
Po wygłoszeniu tego dialogu Wulfstan usiadł na skraju łóżka i zaczął wpatrywać się cierpliwie w drzwi, czekając na przybycie Putrano.

Matyjasz 31-07-2009 19:26

To była sytuacja wielce niepożądana. Chciał rzucić ostrzem dzidy, jednak nie mógł się obrócić. Spróbował cisnąc mieczem po łuku. Choć ostrze niemal odrąbało rękę jednego z strażników był bezbronny.

Stojąc w szpitalnej sali żałował tego. Oczywiście był pewien, że da radę zdobyć kolejny miecz. Jednak los mu tego odmówił.

Zdecydował się przyjść do tego szpitala. Coś mu mówiło, że pan nie preferuje samobójców. A bycie otoczonym przez grupę wojaków mając jedynie broń wielkości sztyletu dawało dwa wyjścia. Poddanie się, lub śmierć. Uciec zawsze można, w lepszej chwili.

Jeszcze budził w nim gniew fakt poddania się.
-Panie, czemu wystawiasz mnie na tak ciężkie próby?- Zapytał się rzucając broń.
-Rusz, że się!
Krzyknął jeden z żołnierzy na placu uderzając go płazem miecza. Zachwiał się od ciosu jednak ustał. Następnie z spuszczoną głową ruszył dalej do szpitala.

-Thorgarze, twoja szarża wpakowała nas w nie lada kłopoty.-Spojrzał na ranę po bełcie.-Szczególnie ciebie. Jednak żyjemy. Widać Adan Adari nie chciał by ten dzień był naszym ostatnim, więc mimo, że rana twa groźna wyzdrowiejesz.-Przyznał radośnie.

-Obecnie jak widać nie mamy gdzie uciekać i nic do roboty. Więc ja osobiście odpocznę i pomyśle.

Usiadł na jednym z wolnych posłań na sali, myślał i obserwował, głownie obserwował. Trzeba zapoznać się z ewentualnymi drogami ucieczki.

pteroslaw 31-07-2009 20:23

Musicie chyba wiedzieć dlaczego ich zaatakowałem.

Thorgar z trudem usiadł na łóżku, cholera, ta rana jest okropna, Ymirowi niech będą dzięki że żyję. Nic ze mnie nie będzie przez parę miesięcy.

Otóż, bałem się śmierci, boje się jej odkąd musiałem uciekać z okarii, gdzie oskarżono mnie o zabójstwo, bałem się jej jako niewolnik w kopalni, także w hanzie cały czas bałem się śmierci. Nie macie pojęcia jak to jest budzić się rano i myśleć że w domu nikt na ciebie nie czeka, a na swoją jedyną ziemię nie mogę wejść, bo jestem przestępcą, uciekam przed śmiercią cały czas,to jest okropne, cały czas się bać. Mam nadzieję że zrozumiecie mnie, kiedyś.

Uff, chyba nie było tak źle, nie zrozumieli pewnie ale to ich problem, ja chcę tylko świętego spokoju, i znaleźć tego zabójcę przez którego nie mogę wrócić do Okarii

Thorgar, zmęczony, gdyż nie jest łatwo mówić tak długo z raną w plecach, padł na łóżko i bardzo szybko zasnął nie myśląc o towarzyszach niedoli, nie myślał w tym momencie nic, nie zapomniał po raz kolejny podziękować Ymirowi że ten go ochronił przed śmiercią.

Raphael 01-08-2009 10:17

-Tristis, stój! Thorgar popełnił błąd, ale to mogło przytrafić się każdemu z nas. Najważniejsze że wszyscy żyjemy.
Po wygłoszeniu tej opinii Wulfstan podszedł bliżej do Tristisa powiedział tak że tylko on mógł to uszłyszeć
- Zgadzam się z tobą że to idiota, ale musimy trzymać się razem. Jesteś tu potrzebny.
Po wygłoszeniu tego dialogu Wulfstan usiadł na skraju łóżka i zaczął wpatrywać się cierpliwie w drzwi, czekając na przybycie Putrano.
- Otóż, bałem się śmierci, boje się jej odkąd musiałem uciekać z okarii, gdzie oskarżono mnie o zabójstwo, bałem się jej jako niewolnik w kopalni, także w hanzie cały czas bałem się śmierci. Nie macie pojęcia jak to jest budzić się rano i myśleć że w domu nikt na ciebie nie czeka, a na swoją jedyną ziemię nie mogę wejść, bo jestem przestępcą, uciekam przed śmiercią cały czas,to jest okropne, cały czas się bać. Mam nadzieję że zrozumiecie mnie, kiedyś.
Nie dość że idiota, to jeszcze takimi patetycznymi wyznaniami sypie... Mimo wszystko jednak Tris stanął, a po chwili dołączył do Wulfstana.
- I tak mnie nie wypuszczą. - powiedział cicho z goryczą w głosie. - I to tez przez tego wielkoluda.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:39.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172