lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   A Może By Tak...?? (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9866-a-moze-by-tak.html)

eTo 09-07-2015 00:32

Po ulotnieniu się amatora sprawy zaczęły nabierać lepszego obrotu. Przynajmniej dopóki nie przestały i obróciły się jak zwykle. Na szczęście czuły słuch i bezwarunkowe odruchy zaskoczyły tak jak powinny i po usłyszeniu pisku Dirith odstawił ciekawość na bok i wykonał szybki unik w bok spowodowany gwałtownie narastającym złym przeczuciem. Okazał się on w pełni uzasadniony, ponieważ tuż po nim powietrze gdzie znajdowała się jego głowa przeszył bełt z kuszy dając potwierdzenie, że zdrowa dawka paranoi i częste zdawanie się na instynkt w zawodzie zabójcy pozwala wydłużyć karierę zawodową. Dlatego nikt nie powinien się dziwić ani śmiać kiedy ktoś od tak bez powodu odskakuje w różne dziwne strony.
Drow skierował więc wzrok w stronę, z której nadleciał chybiony pocisk i zobaczył jak kolejny asasyn wchodzi na scenę. Ten przynajmniej miał nieco rozumu i zsynchronizował swój atak z kolegą chcąc wykorzystać moment rozproszenia wywołany przez tamten atak. Trzeba było przyznać, że ten pomysł był na prawdę niezły... Może gdyby nie to, że zaatakował od frontu co było błędem. O wiele większe szanse powodzenia miałby gdyby zaatakował jak porządny zawodowiec od tyłu, lub boku. Inaczej mógł liczyć tylko na to, że cel albo zwróci za mocno uwagę na pisk, albo będzie miał na tyle mało doświadczenia aby nie uniknąć wystrzelonego pocisku. Ale zaatakował za wcześnie aby wykorzystać tą pierwszą możliwość i ze zbyt dalekiej odległości aby nie pozwolić podświadomości na zauważenie niebezpieczeństwa i natychmiastowe uruchomienie instynktu obronnego nakazującego unik. Gdyby jednak nie próbował ukryć odgłosu zwalnianej cięciwy i poczekał aż Dirith odwróci się w kierunku pisku, kto wie czy udałoby mu się trafić zanim odwróciłby się z powrotem w stronę odgłosu kuszy i postanowi wykonać unik. Zawsze byłyby to jakieś ułamki sekund na niekorzyść mrocznego elfa, o ile nie zdecydowałby się na natychmiastowy unik po usłyszeniu cięciwy... co jest bardziej niż mniej prawdopodobne.
Kiedy półamator wykonywał młynka swoim mieczem Dirith uśmiechnął się tylko z politowaniem i dobył własnej broni. Jeśli miał wystarczająco dużo czasu dobył Hell Light poprzez złapanie za jego rękojeść i drugą ręką grzebiąc przy Tysiącu Ostrzy trzymającym sejmitar w rzeczywistości zasłaniając swoją zmiennokształtną broń podczas uwalniania miecza. Następnie schował drugą rękę do kieszeni, jakby chował mocowanie na którym wcześniej wisiała jego broń i dopiero potem dobył sztyletu. Dodatkowo Tysiąc Ostrzy przesłał wewnątrz swojego ciała do ręki trzymającej sejmitar, aby owinąć go woków kości przedramienia i rękojeści wewnątrz jego dłoni. Hell Light był zbyt cenny aby ryzykować jego wypuszczenie więc niestety zmiennokształtny oręż nadal zostawał wykorzystywany bardziej defensywnie.
Sztylet ustawił do gardy. Niskiej, nonszalanckiej takiej niemalże na odwal sie. Sejmitar utrzymywał opuszczony i starał się zachować pozory bycia znużonym i jakby zniesmaczonym, że musi poświęcić uwagę i swoje umiejętności na kogoś dużo mniej ważnego i znaczącego niż zeszłoroczny śnieg. Jednocześnie zaczął się poruszać na palcach tańcząc i lekko podskakując z miejsca na miejsce, to do przodu, to na bok wykonując różne zwody jednostajnym tempem jakie starał się narzucić. Miało to rozproszyć przeciwnika. Z jednej strony dawał znać, że nie chce mu się walczyć przez różnicę w sile między nimi, a z drugiej jednak trochę zamierzał się do walki przyłożyć. Dzięki temu to amator musi się dostosować do niego i wpierw rozgryźć jego faktyczne zamiary.
A Dirith zamierzał się uporać bardzo prosto. Mianowicie tańczyć z amatorem dopóki ten nie postanowi zaatakować dostosowując się do jego tempa, które z resztą zawsze mógł przyspieszyć w razie potrzeby. W momencie ataku zamierzał się po prostu zatrzymać w miejscu. Tak po prostu wykonując jedną z mniej oczekiwanych rzeczy. Jednocześnie zmieniając drastycznie tempo walki i przy odrobinie szczęścia wybijając amatora z rytmy w ostatniej chwili i wymuszając tym samym jakiś błąd. Nie zamierzał jednak tak do końca stanąć jak wół, tylko nadchodzącego ataku uniknąć przez obrócenie się na samych palcach. Tego typu manewr przestawi dorwa o kilkanaście centymetrów, dzięki czemu nie musiałby szukać jakiegoś szczególnego otwarcia licząc na prostą logikę: jeśli on był w zasięgu miecza amatora, to amator musi być w jego zasięgu. Dla asekuracji zamierzał oczywiście przypilnować miecz przeciwnika sztyletem i samemu w tym czasie zaatakować dźgając sejmitarem. Dopiero wtedy zamierzał wyprowadzić kolejne ataki szybko i gwałtownie tnąc lub dźgając w przeciwnika po raz kolejny zmieniając tempo walki co dawałoby mu po raz kolejny szanse na przejęcie kontroli nad starciem.
W razie jakby atak amatora byłby szerokim cięciem zamierzał sparować sztyletem i jednocześnie spróbować uderzyć go z bara uskakując gwałtownie do przodu. Oczywiście i w tym przypadku zamierzał wykorzystać sejmitar i ciąć przeciwnika w którąś z nóg a następnie również przechodząc do gwałtownej serii ataków.

Kejsi2 14-07-2015 20:36

- Wygodnie? Witamy w naszej katedrze. Tylko spokojnie i bez nerwów, nie chcemy kłopotów i ty zapewne też nie. Poszukujemy jedynie wyjaśnień na nurtujące nas pytanie, kim jesteście i czego szukacie w tym mieście. Śmiało, wiemy, że jesteś wilkiem zdolnym do ludzkiej mowy i rozumiesz, co do ciebie mówimy, nie ma sensu udawać.
- Ale kim wy jesteście i czego chcecie!?
- To my zadaliśmy to pytanie.
Starała się mimo wszystko zachować spokój. Była związana i miała opaskę na oczach a Diritha nie było w pobliżu bo (bez urazy hihihi) nie wyczuwała jego zapachu.
- Naprawdę rozumiem, że wilk może budzić pewną niechęć i obawy, rozumiem, rozumiem, rozumiem, ale jestem tylko klerykiem i przyszłam pomodlić się do świątyni! – wyjąkała płaczliwie.
- A twój towarzysz?
Kiti nie wiedziała co powiedzieć. I tak pewnie widzieli jak Dirith i ona razem przybyli do miasta, przecież na pewno ich widzieli, a Dirith zaatakował tego kolesia…
- To jest mój pan – wpadła na taki pomysł ni stąd ni zowąd pod presją. – Podróżuję z nim.
- Jesteś niewolnikiem?

- Można tak powiedzieć. Mój pan daje mi dużo swobody, ale podróżuję tam gdzie on i jestem tak zwyczajnie jego medykiem, jako kleryk. Zwyczajnie przyszłam za nim do tego miasta. Nic tutaj nie robię konkretnego i niczego nie szukam! Przyszłam z moim panem. Pozwala mi odwiedzać świątynie i się modlić, no to poszłam się pomodlić.
- I zamiast się modlić zaatakowałaś kogoś?
- Musiałam, musiałam, musiałam, bo on chciał zabić mojego pana! – nagle stwierdziła, że to jest świetna linia obrony! – Chciałam go bronić! Nie macie pojęcia jak mój pan kara za nieposłuszeństwo! Gdyby się dowiedział, że nie próbowałam go bronić… nawet wolę o tym nie wspominać! Wolę już zaatakować nieznajomego! Przepraszam, przepraszam, przepraszam, ale musiałam! Nie chciałam przecież nikogo zabić! Chciałam go tylko bronić, ugryźć agresora w nogę, szarpać i gryźć, żeby nie zastrzelił mojego pana!
- Hmf wierność podziwu….
- Nie macie pojęcia jaki mój pan potrafi być zły! – pisnęła. – Potrafi być bardzo, bardzo, bardzo zły! Gdzie on jest!? – dodała po chwili.
- Tym się chwilowo nie musisz przejmować.
- Ale żyje, żyje, żyje!?
- Czy nie byłoby lepiej dla ciebie, żeby nie żył?

- Ale przecież skąd mogę wam ufać!? Mój pan bardzo, bardzo, bardzo by się zdenerwował!
- Co byś zrobiła gdyby nie żył, hmmmm?
-N-nie wolno mi o tym myśleć i mówić, nie, nie, nie, gdyby mój pan się dowiedział!...
- Czyli mówisz, że niczego nie szukasz w tym mieście. Jednocześnie twój pan wydaje się mieć tutaj konkretne interesy do załatwienia. Wiesz coś o tym?
Oj. Zastanawiała się chwilę bo przecież jeśli nie wie nic, to nie jest im potrzebna żywa.
- Mój pan byłby bardzo, bardzo, bardzo zły! Ja tylko za nim chodzę i go leczę, dbam żeby nie chorował!
- A choruje na coś?
- Trochę, bo to przecież mroczny elf, a mroczny elfy nie za dobrze się czują tutaj na powierzchni. Naprawdę nie życzę wam źle, nie wiem nawet kim jesteście, jestem klerykiem! Jestem klerykiem Bieli! Nie mam złych zamiarów wobec obcych, ani innych przypadkowo napotkanych istot! Gdybym nie była dobrym wyznawcą Bieli, nie mogłabym przecież być klerykiem i leczyć mojego pana, ani nikogo innego! Nie chciałam nikomu zawadzić ani robić krzywdy, chciałam tylko obronić mojego pana, kiedy ten obcy osobnik chciał go zastrzelić!
* * *
- Wiesz co się mówi o klerykach? Że mają coś tam solidnie uszkodzone.
- To znaczy?
- Wystarczy popatrzeć. Ile razy widziałem zabawną scenę; postrzelony wróg pada na ziemię, a nasz kleryk podbiega do niego i zaczyna go opatrywać.
- Też mnie to zastanawiało szczerze mówiąc.
- Klerycy, mawia się, mają coś "dobrze" uszkodzone. W dobrym tego słowa znaczeniu. Są bardzo ambitni, bardzo uparci, uważają że są zdolni do wszystkiego i nie ma rzeczy niemożliwych, wyznaczają sobie niewykonalne standardy, są dla siebie zabójczo surowi, trzymają się swoich zasad ponad wszystko i za wszelką cenę niosą pomoc potrzebującym, nieważne, czy są dobrze traktowani czy nie, nieważne czy mogą zginąć, czy nie. Te chwalebne cechy wynikają często z bardzo traumatycznych przeżyć jakich doznali. Świat ich zawiódł, nikt im nie pomógł kiedy potrzebowali pomocy, więc sami stali się istotami niezmiernie silnymi, potężnymi, samowystarczalnymi, istotami, które same postanowiły naprawić świat, skoro nikt inny nie potrafi. Klerycy stali się tak potężni, iż tak naprawdę nikogo i niczego nie potrzebują, a świat który sobie sami naprawiają tworzą sami dla siebie według własnych zasad. Jeśli zechcą ocalić wroga, nikt ich nie powstrzyma. Dlaczego mieliby chcieć ocalić wroga? To jest dobre pytanie. I właśnie - kleryk widzi coś, czego my nie widzimy, tę cząstkę jego własnego świata. On widzi i wie kogo da radę ocalić kogo nie. Dlaczego kleryk lubi ratować, nawet wrogów? Są na to zabawne teorie. Jedna z nich mówi, że klerycy częściowo podświadomie lubią przebywać w towarzystwie istot doznających bólu i cierpienia. Wynika to z tego, że jak mówiłem, oni sami doznali kiedyś traumatycznych doznań. Nie czują się wtedy tacy samotni i porzuceni z własnym bólem i wspomnieniami zakodowanymi w podświadomości. Podobno leczenie innych istot przynosi ulgę im również im samym. Jest to też być może ciche wołanie o pomoc i smutne wyczekiwanie. W świecie kleryków, świecie idealnym i ułożonym, dobrem odpowiada się za dobro i kleryk podświadomie ma nadzieję że jeśli pomaga rannym, inni pomogą jemu gdy to on będzie ranny. Problem w tym, że on już jest ranny i nosi te rany w duszy, nikt ich jednak nie widzi i pomoc nie nadchodzi. Ratowanie wrogów może być aktem desperacji i poszukiwaniem nowych rozwiązań i pomocy gdzieś indziej, po prostu. Takie są teorie. Nie wiem. Z drugiej strony, żadne z nas nie byłoby zdolne do tego, żeby zachowywać się jak kleryk. To wspaniałe i tajemnicze istoty. Trzeba pamiętać, że prawdopodobnie, bardzo skrzywdzone istoty po traumatycznych przejściach, które teraz nie boją się śmierci i zrobią wszystko żeby uratować tego, kogo chcą uratować. Ratują go po to, aby żył. Być może widzą w nim cząstkę siebie i jest im z tym lżej.

Almena 22-07-2015 22:29

Dirith;
Początkowo walka szła dość standardowo. Raczej gładko. Nie za gładko, aczkolwiek. Koleś zaczynał się robić upierdliwy. Miał wprawę. Mistrzem może i nie był, ale jego pewność siebie i śmiałość stawały się powoli drażniące... W końcu zdołał zaciąć cię lekko w nogę. Nic groźnego, ot, cięcie, ból, szczypanie, trochę krwi. Tsk. Ale ukąsił, jednak. Ok., może jednak trochę lepsze koleś ma umiejętności, niż początkowo zaprezentował. Motafaka. Nie ma nic bardziej irytującego niż zabójca, który udaje że nie umie zabijać, a jednak umie. Tak. Pfeh. A Może By Tak uznać to za zwyczajny, chwilowy fart? Bardziej niepokojące, że otoczenie nie zostało zwyczajowo rozświetlone białą poświatą i nie pojawił się znajomy, łąskocząco-ciepły dreszczyk spływającej po ciele leczniczej energii. Co do cholery robi drużynowy healer?... A, tak. Kwestia kleryka... Gdzie podział się kleryk? Mawiają, że ile trzeba cenić kleryka, ten się nie dowie, kto nie stracił kleryka podczas „drobnych komplikacji”. Koleś co prawda jest zapewne do opanowania. Nie będzie tu wywijał i podskakiwał. Spokojnie. Nie takie wypierdki podskakiwały. Pozostaje jednak kwestia kleryka, tak czy inaczej, na dłuższa metę. Pomijając już samo leczenie, pozostawienie kleryka w tyle oznacza pozostawienie świadka. Świadek wie o Timewalkerze, wie, kto jest bounderem Timewalkera, wie o Hell Light, wie, kurde, za dużo, żeby go tak po prostu zostawiać. Do tego to całkiem kiepski pomysł, tak po prostu odstępować wrogowi całkiem dobrego, działającego i sprawnego kleryka.



Średnio fajnie walczy się z kimś, kto po każdym ciosie leczy swoje rany z pomocą cholernego kleryka, nikt tego nie lubi. A Może By Tak uspokoić szybko tego kolesia, który zjawił się bardzo nie w porę, i poszukać kleryka? Sytuacja się trochę skomplikowała… Koleś był wyraźnie dumny z siebie i wyraźnie bardzo pewny siebie i rozbawiony całą sytuacją. Jakiś drow ni stąd ni zowąd wpadł mu do ogródka i rozrabia. Do tego zgubił swojego kleryka. Zabawne. Jednak, jak wszyscy wiemy, Chaos krąży po tym świecie, a Chaos ma zwoje zachcianki od czasu do czasu i on też bardzo lubi, kiedy takim cwaniaczkom czasem powinie się noga. Chaosowi pycha i duma z reguły bardzo ponoć smakują, a jeszcze bardziej rozgoryczenie, panika i rozczarowanie, towarzyszące podłamanemu ego. Pytanie zatem; czyje potknięcie smakowałoby Chaosowi bardziej? Zasada jest prosta, ani kroku w tył. I chociaż zasada ta wydaje się być idealnym zabezpieczeniem przed oddziaływaniem istotami śmiertelnymi i materialnymi, tak naprawdę ochronna siła i profity tej zasady sięgają o wiele głębiej i dalej, aż w plany astralne, gdzie pewne głodne wrażeń i negatywnych uczuć istoty skanują swoim wszechobecnym wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu czegoś do żarcia. Lepiej pozostawać niezauważonym w ich oczach kiedy są głodne. Dobra, sytuacja jest zatem dość oczywista, trzeba…

http://fc01.deviantart.net/fs71/f/20...lp-d6tfp2h.jpg

Gaz. Co do…?! Potworne chmury sinego, nieprzejrzystego gazu. Zero widoczności. Ohhh motafaka…! Koleś, który z tobą walczył, zniknął zupełnie w kłębach sinego dymu. Ciężko i desperacko kaszląc, dusząc się. On też…? Dym. Parzy w oczy. Parzy w nosie i ustach. Nie możesz otworzyć oczu, palą żywym ogniem, kompletnie nic nie widzisz, łzy ciekną ci z oczu jakby wypaliło ci je z oczodołów. Nie jest za fajnie, praktycznie możesz jedynie na wyczucie wymachiwać teraz bronią przed sobą, w nadziei, że odpędzi to wroga, lub sam się na nią nabije.
* * *
- Co…?
- Mamy problem!...
- Co się tam dzieje?!...
* * *
Dym zasłonił wszystko. Na ile możesz, wymachujesz bronią, żeby jakiś geniusz sobie nie pomyślał, że może sobie od tak podejść do ciebie i przywitać się śmiertelnym ciosem. Ciężko jednak chwilowo o kontynuowanie walki, kiedy ledwo łapiesz oddech, nie mnie możesz otworzyć oczu i ledwo co słyszysz poprzez ogłuszające syczenie czegoś, jakby jakiejś pary pod ciśnieniem, czy gazu ulatniająco się pod dużym ciśnieniem… Pomijając już, że gwałtownie cholernie zaczęło ci się kręcić w głowie i zacząłeś dosłownie z sekundy na sekundę tracić przytomność…
– Daj mi go!!! – usłyszałeś naraz, nieludzki niemal, wściekły syk i poczułeś jak ktoś – prawdopodobnie kolega zabójca z którym walczyłeś-, nie owijając w bawełnę, chwyta cię od tyłu i szarpie się z tobą.
Z racji swojej kiepskiej kondycji i ledwo utrzymywanej świadomości, cała szamotanina musiała wyglądać parodyjnie. Ot, dwóch zabójców, obaj się duszą, kaszlą, szamoczą się ze sobą, niemal się przewracając. Pewnie i tak przez dym nie było nic widać. Dym. Widać. Zabawne. Pomyślałeś, że dym namieszał ci w głowie i zaraz stracisz przytomność, skoro myślisz teraz o takich głupotach, jak to, jak wygląda dwóch szamoczących się zabójców. Zabawne. Niedobrze. Oj niedobrze. Zaraz się wam poplączą nóżki i naprawdę rąbniecie na ziemię w tym uroczym uścisku. Zabawne. Oj, było blisko!... No puść, do cholery. Co ci odbiło…?! Coś spadło na ziemię. Coś odpadło… Hell Light! Gdzie jest Hell Light?! Jakim cudem…?! Nie-nie-nieeee, gdzie on jest, gdzie jest Hell Light, przecież…! No puść, do cholery!...
* * *
Oj. No i poszło... Rąbnąłeś na ziemię, razem z kolegą, prawdopodobnie. Odzyskałeś świadomość leżąc na boku na ziemi, nadal dławiąc się dymem, ale już o wiele mniej. Co się z nim właściwie stało? Już cię nie szarpie w każdym razie, więc gdzieś podszedł w cholerę. Słychać jak kaszle i dławi się nieopodal. Więc leży na ziemi niedaleko stąd, w kłębach powoli osiadającego sinego dymu, i nadal się dławi, ale jakoś tak bardziej niemrawo, jakby powoli mu przechodziła ta niechciana chrypka. I generalnie średnio jest przytomny sądząc po odgłosach, mniej żywotny i mniej skory do walki się wydaje. Siny dym nadal spowija wszystko wokół i bardzo słabo widać, ale nie ma już tego syczenia a dym nie jest już tak gęsty. Przynajmniej możesz otworzyć oczy i w miarę już jakoś oddychać. I wstać. Stanąłeś na nogach, trochę chwiejnie, ale stoisz. Hell Light. Gdzie do cholery...?! Odruchowo, w panice, nadal jeszcze dość niezgrabnymi i pijackimi ruchami, obmacałeś się w poszukiwaniu Hell Light. Nie ma. Gah. Niewiarygodne!... Nie ma. Hell Light zniknął. Jasna cholera. Próbowałeś ogarnąć to co właśnie zaszło swoim mocno skołowanym umysłem, jednocześnie próbując utrzymać równowagę na nogach. Słyszałeś głosy, krzyki i nawoływania, na które wcześniej nie zwróciłeś uwagi. Zabawne, że nie mogłeś rozróżnić słów ani określić ich sensu! Po prostu gdzieś z kłębów dymu słyszałeś ludzkie, męskie głosy. Hell Light. Jasna cholera. Kto. Kto?! Odruchowo rozejrzałeś się znów wokół, poszukując wzrokiem sejmitaru na ziemi. Spadł, musiał spaść, gdzie on do diabła jest?! Ktoś go zabrał. Ktoś go ukradł! Nie ma. Ktoś go zabrał! Kto?! Znowu te głosy i nawoływania. Nie widzą cię?... Infrawizja. Drowie oczy, chociaż zapuchnięte, załzawione i piekące jak diabli, to jednak wciąż drowie oczy. Byłeś w stanie widzieć mniej więcej kształty poprzez słabnącą zasłonę dymu. Dymu to mało powiedziane. Okolica wyglądała, jakby ktoś podpalił katedrę, dym spowijał wszystko aż po same dachy. Jest duża szansa, że inni mają ten sam problem co ty z widzeniem i oddychaniem, a może nawet większy, o ile nie są drowami...

Kejsi2 30-07-2015 16:11

Nie było za dobrze, znowu, znowu znowu! Kiti nie lubiła być związana, nie było to dla niej zbyt komfortowe ani przyjemne. Przypomniało się jej stare elfickie przysłowie o związanym wilku a w sumie tak naprawdę sama je właśnie wymyśliła.

False Knight on the Road by tuliplou on DeviantArt

Związany wilk może się szamotać i szamotać bezskutecznie, chociaż tego powinno się oczekiwać od wilka, symbolu dzikości i nieokiełznania a nieraz zła i diabła i dzikiej bestii. Wilk może leżeć spokojnie i tuż po uwolnieniu ukąsić. Może wreszcie ulec i dać się poskromić. Albo samemu się wykaraskać i ukąsić. I tutaj prawie słyszała w myślach głos Almanakh, że najgorsze są te wilki, co wykaraskały się same bez niczyjej pomocy, ponieważ one już wiedzą, czego unikać, jak się przed tym zabezpieczyć i wiedzą jak z tego wyjść o własnych siłach. Dlatego rozpacz Kiti przerodziła się w nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Nie wiedziała, czy Dirith po nią wróci, ani czy jest w stanie po nią wrócić. Może sam miał kłopoty.

Zbyt wiele osób było z nią w pokoju żeby mogła tak po prostu zacząć kombinować. Ale po chwili coś się zmieniło i wyraźnie wybuchła panika. Ktoś wybiegł, drzwi się zatrzasnęły. Nadal były z nią w pomieszczeniu przynajmniej dwie osoby. Dym nasilił się, a te osoby, zaczęły dławić się i kasłać. Kiti odkryła nagle, że z nią było o wiele lepiej niż z tymi dwoma ludźmi. Dym przeszkadzał im o wiele bardziej a poza tym, ona leżała na podłodze i miała nos przy samej ziemi, co dodatkowo jej pomagało.:wzeby:
Pod sufitem chrząkała i mamrotała demoniczna papużka. Gadała coś bez większego sensu i pod nosem, chyba nie chciała dyskutować z tymi obecnymi w pokoju. Teraz papużka dostała trochę po głowie przez dym i po chwili Kiti usłyszała jak papużka trzepocząc spada na podłogę, przymulona dymem. Papużka.exe przestał działać. Było jej żal papużki. Ludzie kaszląc i dławiąc się po chwili nie wytrzymali presji i w panice zaczęli szukać ratunku. Wybiegli na korytarz i pobiegli, poszukując pewnie drogi ucieczki. Nie dziwiła się za bardzo, ten cały dym też ją nieźle zestresował. Nie jest miło leżeć i być związanym, z zawiązanym oczami, kiedy wokół coś się pali. Niby dym był dziwny i może nawet nie od pożaru, ale mimo wszystko lekko nie było. Teraz była szansa i musiała się pospieszyć jeśli nie chciała zostać zadymiona na amen. Zaczęła się wyginać na wszelkie strony i sposoby, żeby poluzować więzy i sięgnąć ich zębami. Próbowała namówić papużkę do pomocy w szarpaniu więzów, choć papużka była nieźle rozwalona i trzepotała na podłodze przewracając się i nie mogąc poderwać się do lotu.:kill:

eTo 05-08-2015 01:09

No i jak zwykle jako takie szczęście nie mogło się utrzymać o tą chwilę dłużej, żeby to Dirith pierwszy użądlił kolegę. Ale niestety tak już bywa, że niezbadane są wyroki chaosu... znaczy losu. Do tego pewność siebie oponenta zaczynała lekko drowa irytować. A to nie dobrze. Bardzo nie dobrze, bo przez to on stawał się bardziej skłaniać do błędów mogących się źle skończyć. Trzeba było więc podjąć tą samą taktykę co człowiek. Powoli i spokojnie go wykończyć. Wymęczyć, nie odkrywać żadnych kart i wyczekać na odpowiedni moment. Tym bardziej, że nie został od razu uleczony. Czyżby ta podejrzliwa wilczyca w końcu zaczęła działać we własnym interesie potwierdzając wszelkie podejrzliwe uczucia jakie czasem go nawiedzały? Nie wiadomo. Wiadomo było jedno, że trafił na lepszego przeciwnika niż myślał i po prostu trzeba było się do tego faktu odpowiednio dostosować.

Nie było jednak na to czasu, bo okolice dość gwałtownie spowił gęsty dym... Niezła sztuczka. Tym bardziej, że przez to Dirith nic nie widział ledwo oddychał będąc na skraju przytomności. Nie miał pojęcia jakiego gazy użył przeciwnik, ale nie zamierzał się tak łatwo dać i mimo dławienia się i braku tchu zaczął wywijać sejmitarem i sztyletem szerokie młynki mające na celu trawienie każdego, kto podszedłby za blisko. Najdziwniejsze było to, że o ile mroczny elf się nie przesłyszał, to do jego uszy doszły go odgłosy dławienia się jego przeciwnika. Zdawało się to o tyle dziwne, że myślał iż ta zasłona dymna była właśnie jego sprawką. Jednak zdziwiony za długo być nie mógł, bo nagle ktoś coś do niego syknął i zaczął się z nim szarpać po przedarciu się przez obronne młynki. I to w dodatku od tyłu, co wskazywałoby na kolegę zabójcę, więc jednak musiał się przesłyszeć. Tylko czemu nagle zaczął się z nim szarpać zamiast po prostu potraktować jego nerki sztyletem?

Wszystko stało się jasne, kiedy rozległ się metaliczny brzdęk upadającego miecza. To nie on był celem kolegi tylko Hell Light. Było to całkiem logiczne. Jeśli ktoś planowałby samemu okiełznać moc Timewalkera, to zależałoby mu na zdobyciu miecza nie zabijając boundera. Gdyby zabił boundera, sejmitar stałby się bezużyteczny. Sklejając te myśli do kupy Diritch próbował uformować Tysiąc Ostrzy w szpikulec wystający z jego łokcia, żeby odpowiednio potraktować nim przeciwnika... Tylko właśnie! Jakim cudem Tysiąc Ostrzy rozluźnił uchwyt na rękojeści sejmitara? Przecież właśnie po to w tej sytuacji używał go defensywnie jako zabezpieczenia właśnie przed wytrąceniem go z jego ręki. Coś tu stawało się coraz bardziej podejrzane...

Tylko Dirithowi nie było dane jakiekolwiek zastanowienie się nad tą sytuacją, bo właśnie gleba postanowiła podskoczyć i się z nim przywitać pozbawiając go przytomności. Na szczęście tylko na chwilę, po której szybko zaczął macać otoczenie poszukując sejmitara. Nie miał wielkich nadziei na jego znalezienie, jednak mimo wszystko spróbował. Do jego uszu dobiegły go kolejne odgłosy dławienia się. Tym razem liche, dobiegające gdzieś z ziemi nieopodal. Tym razem był pewien, że to człowiek z którym walczył. Sądząc po tym co słyszał to nie on go zaatakował od tyłu, bo teraz nie miał najmniejszych sił aby kontynuować walkę. Mroczny elf zaryzykowałby stwierdzenie, że po pojawieniu się gazu został sprowadzony na glebę szybciej od niego i to nie on odpowiada za kradzież Hell Light. Tym bardziej, że sądząc po jego pewności siebie nie zastosowałby w walce czegoś na co sam nie byłby odporny i tym samym podpisał własny wyrok śmierci.
Mimo, że dym zaczynał się powoli przerzedzać nadal ledwo można było otworzyć oczy i nic nie było widać. Na szczęście Dirith mógł skorzystać z infrawizji i jako tako rozejrzeć się po okolicy. Dużo to nie pomogło, bo nadal ledwo widział, ale przynajmniej jakieś sylwetki ciepła już mógł dostrzec. Dlatego jeszcze wstając starał się zlokalizować oddalające się sylwetki. Jako że takich nie było, to rozejrzał się po ziemi aby przy odrobinie szczęścia zlokalizować jakiś ślad najnowszego napastnika. Z początki nie było nic jednak dzięki temu, że znajdował się na klęczkach udało mu się znaleźć jakiś ślad czegoś co mogło przypominać stopę. Tylko taką nie za bardzo ludzką. Czyżby miał do czynienia z inną chimerą? Sądząc po kształcie śladu i jego wielkości było to możliwe. Tym bardziej, że ślad był pozostawiony przez bosą stopę. Tym lepiej dla niego, bo tym dłużej ciepło pozostawione przez złodzieja będzie się utrzymywać na powierzchni po której przeszedł.

Jeszcze przez krótką chwilę zastanowił się nad kształtem śladu, gdyż chciał się upewnić jak on wygląda i w którą stronę prowadzi. Nie zwlekał jednak długa zanim chwiejnie podniósł się z klęczek i ruszył najszybciej jak mógł za świeżym tropem. Przez moment zastanowił się nad przemianą w tygrysa lub tygrysołaka aby spróbować wyłapać zapach napastnika. Był to jednak kiepski pomysł. Po pierwsze, pod innymi postaciami nie miał dostępu do infrawizji. A po drugie nadal ledwo mógł oddychać więc po przemianie wyczulony węch najprawdopodobniej wyrządziłby więcej szkód niż pożytku, bo w tej chwili zapach złodzieja raczej był zamaskowany dławiącym smrodem gazu. Dlatego nie tracąc czasu chwiejnym krokiem trzymając się nisko ruszył pod postacią drowa za świeżymi śladami stóp. Ostrożnie i uważnie, żeby nie dać się zaskoczyć przez jakąś pułapkę jaką mógł za sobą zostawić, jednak najszybciej jak tylko chwiejne kroki i rana na nodze na to pozwalały. Broni nie chował. Jeśli będzie musiał biec z nią przez miasto to trudno, ale nie zamierzał dać się zaskoczyć tropionemu stworzeniu po raz drugi.

Almena 17-08-2015 19:53

The Cathedral by kuschelirmel on DeviantArt

* * *
Dirith;
Behind the cathedral by Reiep on DeviantArt

Co za cholerstwo. Niewiarygodne. Przynajmniej wiadomo, że złodziej jest idiotą. Jak mawiają drowi zabójcy, nikt normalny nie zbliża się do drogiego zabójcy. Kuśtyk, kuśtyk. Powoli w miarę ogarniasz filozofię chodzenia na dwóch nogach. Świat się kręci, jest zabawny, raz szary, raz błyskający metalicznymi kolorkami. Ale filozofia chodzenia na dwóch nogach bez obijania się o ściany, murki i wykładania się na donicach z kwiatkami staje się coraz bardziej zrozumiała dla twojego umysłu. Zauważasz nawet szczegół w postaci szlaku kropelek z krwi, który zostawiasz. Kurde no. Niefajny taki ślad. Cholerny kleryk. Jak to mówią, kleryk zawsze zajęty jest pierdołami, jak uciekanie przed wrogiem, czy umieranie, nigdy nie ma czasu, żeby leczyć, kiedy trzeba! Cholerni klerycy!

Skupiasz się na tropieniu. Poszukiwanie śladów uciekiniera nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Koleś definitywnie nie umie zacierać śladów. Widać jak na dłoni, w korytarzu katedry, ślady błotka. Zostawił otwarte drzwi za sobą. Spieszyło mu się widać. Widać, że nie znał terenu. Widać, że dobijał się do jednych drzwi na korytarzu – ślady na zakurzonej klamce – nie otworzył, były zamknięte – zawrócił. Słyszysz nadal głosy i krzyki, ale póki co mieszkańcy katedry zdaje się zajęci się ewakuowaniem się, a nie ściganiem ciebie. Nadal jest jeszcze dym wokół, który raczej niezbyt im służy.

Cathedral of Barcelona by hessbeck-fotografix on DeviantArt

Zdaje się, że w całym zamieszaniu jesteś w stanie ujść z katedry w miarę swobodnie. Tylko pytanie co dalej. Kolejne miasto, które pożegna was widłami i pochodniami…? Na razie to nieważne. A Może By Tak martwić się o to później? Póki co Hell Light jest w czyichś łapskach i to jest najistotniejsze. Ciekawe, czy Hell Light „wie”, w czyich łapskach się znajduje. Ciekawe, czy mu się to podoba. Ciekawe, co, jeśli mu się to podoba? Ciekawe co jeśli mu się to nie podoba? Ciekawe, czy chciał się tam znaleźć. A Może By Tak zastanowić się nad tym później? A Może By Tak jednak teraz?... Zastanawiające, że kolega zabójca, który najpierw chciał z tobą walczyć, nagle zmienił zdanie i zaczął bawić się w zapasy. I to w momencie, kiedy sam miał drobne problemy z oddychaniem, a gałki oczne wychodziły mu z orbit pod wpływem drażniącego gazu. Ma koleś fantazję co do tego jak powinno wyglądać zabójstwo doskonałe, nie ma co. Cała sytuacja była co najmniej zabawna. A Może By Tak przeanalizować ją ponownie, kiedy już miną efekty tego całego uroczego zaczadzenia dymem? Wtedy powinno to być bardziej logiczne. Tak.

Cathedral by inSOLense on DeviantArt
W pewnym momencie zauważasz w głębi korytarza znajomy kształt, biały, włochaty, znajomy kształt. O, kleryk. No wreszcie. Też podchmielony i zjarany, ale zdaje się nadal działa [mwahahaha]. Zauważa cię i fundujecie sobie szybki Reunion party. Nie, żeby kleryk nie miał jakiejś podejrzanej miny pt. „nie no, jasne, po co ratować kleryka z opresji, fajnie, że ktoś zauważył, że mnie nie ma…”. Ach ci klerycy, tacy zabawni… Jedyne co mają robić, to łazić za drużyną, leczyć i nie pozwolić się zabić. Czy to naprawdę tak skomplikowane?! I jeszcze – o proszę, - kleryk przytaszczył znowu coś ze sobą. Tym razem nie krewetkę, ani nie ukradł nikomu psa, tym razem przytaszczył papużkę. Do tego jakaś dziwna ta papużka... Nie, żebyś był specem od papużek, ale... hmmm...

https://www.youtube.com/watch?v=1VCX0FQaOVE

Ok. No jasne. Bo akurat bardzo potrzebna wam papużka [face palm]. A Może By Tak pogadać później o tym jak przyrządzić tego kurczaka i z jakim sosem, najpierw warto by wytropić zbiega póki ślad świeży. Ruszasz tropem a kleryk tym razem pilnuje się nieco skuteczniej.
- Dużo, dużo, dużo wszędzie! – skrzyczy nagle papuga.
Że co słucham…? Odzywa się zresztą niemal w tym samym momencie, w którym zauważasz na podłodze pod ścianą mały metalowy pojemniczek. Prawdopodobnie bomba dymna i źródło tego całego zadymienia. Już niegroźna i zużyta. Nie masz jednak czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ trop prowadzi do lekko uchylonych drzwi na końcu korytarza! Powoli zaglądacie do pomieszczenia.
Cathedral Library by EclipseDynamo on DeviantArt
Hmmm...
Pac!
Oho!... co to było, brzmiało jak... Gdzieś w głębi pomieszczenia spadła jednak z książek. Możliwe, że ktoś ją zrzucił. A Może uciekinier nadal tu jest! Schody na górę – niech to, tam u góry jest kolejne pomieszczenie. Ma inne drzwi? Zerkacie na drzwi obok. To chyba też drzwi do tej biblioteki. Kurde. Żeby nimi nie zwiał! I tak mógł zwiać na górę i tamtędy... a może nie? Pewien zwiał oknem, trudno powiedzieć, ale jest duszno, jakby okna były zamknięte. Może nadal tu jest? A Może By Tak...? Gah, a co z pogonią i wściekłymi zarządcami katedry? Dym powoli już opada. Zaraz zaczną się szlajać wokół i was szukać. A Może By Tak jednak wiać? A Może By Tak przetrząsnąć bibliotekę? Czy iść na górę i szukać dalej tropu uciekiniera i go ścigać? A jeśli nie uciekł wcale tylko się schował gdzieś tutaj?

eTo 18-08-2015 23:43

Tropienie poszło lepiej niż Dirith się tego spodziewał. Może i z początku trochę się zataczając i mocno kuśtykając, ale na szczęście trop był bardzo wyraźny i łatwy do zauważenia. Dodatkowym plusem było to, że po dalszych chwilach zaczynał się już przyzwyczajać do pozostałych oparów dymu. Co prawda oznaczało to także, że wszyscy dookoła również niedługo zaczną normalnie funkcjonować, ale na to już nie poradzi za wiele. Ważniejsze żeby wykorzystać ulatniającą się przewagę dopóki można. A później się zobaczy co będzie się działo dalej. Dodatkowo sprawca nawet nie próbował zacierać śladów i znał teren równie dobrze co drow. Czyli w cale, co było widoczne po próbach dobijania się do zamkniętych drzwi. Dobrze. Zawsze to chwila przez którą złodziej musiał zwolnić podczas gdy zdenerwowany likantrop dalej podążał wyraźnym szlakiem nie zwalniając. W pewnym momencie przez jeszcze lekko otumaniony umysł Diritha przeleciała jedna myśl, że to może w cale nie być przypadek. Tylko Hell Light mógł celowo doprowadzić do takiego obrotu sprawy bo aktualny właściciel mu nie pasował. Nie miał oc prawda czasu na filozoficzne rozmyślanie na ten temat, więc po prostu będzie trzeba zmusić Hell Light do polubienia go jak z powrotem znajdzie się w jego posiadaniu.

W pewnym momencie w jednym z korytarzy zauważył w gazowej mgle nieco bielszą sylwetkę. Okazała się nią wilczyca i w tej chwili po plecach drowa przeszedł zimny dreszcz i pojawiła się jedna nieco niepokojąca myśl napędzona dziwnym niepokojem jaki czasami odczuwał odnoście Kiti. Czy aby na pewno jej zniknięcie nie ma żadnego związku z kradzieżą Hell Light? Czyżby to dlatego za nim podążała? Jeśli tak, to jego instynkt okazałby się wyćwiczony do perfekcji wykrywając zagrożenie tyle czasu wcześniej i następnym razem kiedy ktoś wydawałby się podejrzany powinien go po prostu zabić. Na razie jednak dowodu nie miał i mimo wszystko jej umiejętności leczenia były na tyle przydatne, że chwilowo opłacało się zaryzykować.

- Świetny czas na zniknięcie... - Powiedział dość zimno poprawiając uchwyt na sztylecie i Tysiącu Ostrzy. - A teraz rób swoje, - skinął sztyletem na swoją ranę. - i jazda za tropem. Ktoś ukradł Sejmitar, więc lepiej dobrze jego smród zapamiętaj. - bardziej nakazał niż powiedział jednocześnie cały czas będąc przygotowany do ataku w razie jakby Kiti miała zamiar spróbować wbić mu przysłowiowy sztylet w plecy. Dodatkowo ponownie próbował ją prześwietlić wzrokiem, jakby to miało mu jakoś pomóc znaleźć powód dlaczego czasami tak niepewnie i podejrzliwie się czuje przy niej. I tym razem to nie pomogło. Jedyne co spowodowało, to że nie zauważył jakiejś dziwnej papugi zachowującej się jak elf z adhd po beczce mocnej kawy lub jakiejś innej substancji stymulującej.

Przez nią Dirith prawie nie zauważył leżącego na ziemi pojemnika będącego ewidentnie źródłem tego całego zadymienia. Na szczęście metalowy pojemnik był już pusty i niczym nie groził. Jednak jakby okazał się bombą nie tylko dymną ale i groźną oraz gotową wybuchnąć o tyle mniej miałby czasu na ucieczkę. Przeklinając pod nosem wskazał wilczycy aby podążyła przodem. Tak na wszelki wypadek.

Kiedy dotarł do uchylonych drzwi szepnął aby się zatrzymała i ostrożnie rozejrzał się po pomieszczeniu, którym okazała się biblioteka. I to z możliwie więcej jak jednym wyjściem, czyli trzeba się streszczać. Dodatkowo dźwięk upadającej książki dał do zrozumienia Dirithowi, że jest na dobrym tropie. Układ pomieszczenia mu się jednak za bardzo nie podobał i trzeba było szybko coś wykombinować.

- Wchodzimy i przeszukujemy, trzymaj się na dole i blisko tych dwóch drzwi żeby nimi nie zwiał. Jak coś to szczeknij i uważaj, mógł zrzucić jedną z książek próbując wejść na jakiś regał. - wyszeptał tak aby tylko Kiti mogła go usłyszeć jednocześnie wpadając na pomysł, jak na pewno wykurzyć złodzieja z pomieszczenia pełnego książek. Starych i papierowych ksiąg, które na pewno były bardzo łatwo palne. Jednakże wtedy mógłby zapomnieć o współpracy z kimkolwiek z gildii... o ile po tym powitaniu jakie mu zafundowali mógł jeszcze na ową współpracę liczyć.

Nie mniej jednak najważniejsze było odzyskanie skradzionego sejmitara. Dlatego ostrożnie i spokojnie, starając się być jak najciszej otworzył mocniej drzwi, ale tylko na tyle żeby prześlizgnąć się przez nie do środka. Odczekał moment aby Kiti zrobiła to samo po czym najciszej jak to możliwe zamknął je. Dalej skradając się miał do wyboru dwie opcje, nadal podążać tropem albo po prostu przeszukiwać pomieszczenie jak każde inne. Najpierw wybrał opcję szybszą. Czyli sprawdził gdzie prowadzi trop. Jeśli był nadal dobrze widoczny, również w infrawizji, zapamiętał gdzie prowadzi i zgodnie ze swoim przeczuciem udał się w stronę schodów, na które wszedł tylko tyle, żeby móc zajrzeć na gorę regałów znajdujących się w niższej części biblioteki. Jeśli zauważyłby sprawcę, to dobrze i czas wszcząć prawdziwy pościg. Jeśli nie, to wraca do podążania tropem o ile ten jest nadal widoczny ze szczególną uwagą na wszelkie zakamarki typu niedostępna góra regałów, szpary między regałami i inne takie w których schowanie się mogło zrzucić którąś z ksiąg. Uważał również na to, czy napastnik nie schował się na jednej z półek. Nie miał pojęcia czy to było możliwe, ale nie chciał przeoczyć żadnej możliwości, nawet tak nieprawdopodobnej jak wyjątkowo chudy napastnik. Upuszczona księga mogła oznaczać również to, że złodziej próbował schować Hell Light na którejś z półek za książkami i po prostu jednak mu się wymsknęła i upadła. Dlatego w przypadku braku tropu najpierw udał się skradając w stronę z której doszedł owy dźwięk. Dodatkowo często używał infrawizji, żeby spróbować dostrzec czy jakieś księgi były przed chwilą ruszane. Jeśli takie znalazł, to ostrożnie sprawdził co za nimi się znajdowało. Jeśli jednak nie znalazł ani dalszego tropu, ani żadnej upuszczonej lub ruszonej przed chwilą księgi to zamierzał rozpocząć przeszukiwanie biblioteki od jej górnej części,niższą pozostawiając Kiti i schodząc dopiero kiedy górna była przeszukana. W razie jakby znalazł dalszy trop prowadzący do jakiegoś innego wyjścia, wtedy po prostu dałby znać o tym wilczycy i kontynuował dalsze szukanie złodzieja podążając dalszymi śladami póki były świeże.

Kejsi2 06-09-2015 20:41

Kiedy wreszcie udało się jej wydostać dym wypędził chyba wszystkich z katedry. Przynajmniej nikt nie stał jej na drodze. Miała taką nadzieję bo prawie nic nie widziała w dymie. O tyle miała lepiej że była niska na czterech łapach i miała nos przy ziemi więc łatwiej jej było oddychać i widzieć cokolwiek pod oparami dymu. Dym powoli opadał i raczej chyba nie był to pożar. Była wściekła, wyplątywanie się z więzów zajęło jej wieczność. Pomoc nie przybyła. To cud że nikt nie wszedł w tym czasie i nikt nie przypomniał sobie o pilnowaniu jej. Bieli niech będą dzięki! Albo się ci jej stróże podusili gdzieś w dymie albo zgubili drogę do jej więzienia, tak czy inaczej nie wrócili, na szczęście, na szczęście, na szczęście! I tak pomoc by się przydała i prawie się sama nie udusiła mocując się z tymi linami i pętami. Była naprawdę wściekła.

„No tak, tak, tak, całe życie modlitwy, pierdoły, błogosławieństwa, całe życie leczysz rannych i karmisz potrzebujących, a jak co do czego to nikt nie pamięta o kleryku i jego potrzebach! Kleryku lecz się sam! No bardzo zabawne, bardzo, bardzo, bardzo!”

Kiedy w końcu się wyplątała, nie zapomniała o papużce, która jeszcze dychała ale już leżała rozłożona na podłodze (rozłożona – w sensie nieprzytomna, nie gnijąca, przyp. MG). Kiti uleczyła ją i wzięła sobie na grzbiet wyjrzała ostrożnie za drzwi czy nikogo nie ma. Było całkiem pusto. Trochę to zastanawiające, może ktoś rozpylił ten gaz i ewakuował się, może zaraz to wszystko wysadzą. A co z Dirithem!? Gdzie on się w ogóle podziewa!? Nie zdziwiłaby się gdyby siedział gdzieś w karczmie przy piwku i powitał ja słowami „o, jesteś, a tak, coś kojarzyłem że o czymś zapomniałem”. Z drugiej strony może teraz leży gdzieś ranny, nigdy nic nie wiadomo. Z reguły w końcu Dirith nie był taki zły i nadawał się na obrońcę kleryka o ile pamiętał że kleryk z nim jest i o ile kleryk się go pilnował.

Biegła korytarzem nie miała pojęcia dokąd. Na Diritha wpadła całkiem przypadkowo.
- Świetny czas na zniknięcie... - Powiedział dość zimno poprawiając uchwyt na sztylecie i Tysiącu Ostrzy.
- No to samo mogę powiedzieć o tobie! – warknęła.:bidny:
- A teraz rób swoje.
No typowe, typowe, typowe! Mamrocząc pod nosem rzuciła na Diritha leczącą energię.
- Ktoś ukradł Sejmitar, więc lepiej dobrze jego smród zapamiętaj.
- Co...?
Aha. No fajnie. Coraz lepiej.:fuck:

Dotarli do biblioteki. Miała pilnować drzwi. Ale kogo w ogóle tropią!? Była zjeżona bo nie wiedziała co mogło stamtąd wyskoczyć. Papużka tymczasem mamrotała swoje...

Almena 15-09-2015 17:50

Udało się dotrzeć do komnaty, w której być może zbieg przebywa, a przynajmniej, gdzie na pewno był. Dirith zabrał się za poszukiwanie zbiega, podczas gdy Kiti pilnowała drzwi i rozmawiała ze swoim nowym kumplem.
- Dużo, dużo, wszędzie – mamrotała papużka kiwając się na boki.
- Co dużo, dużo, dużo? – pytała Kiti.
- DUŻO DUŻO! – zaskrzeczała wesoło papużka zadowolona z towarzystwa na poziomie.
- Chcesz ciasteczko?
- Raaaak!
- Dam ci ciasteczko jeśli powiesz mi czego jest dużo.
- Dużo, dużo, dużo!
- Tak, ale czego?
Papużka sfrunęła na ziemię i zaczęła kręcić się wokół.
- Dużo wszędzie, puszki, dużo puszek, dużo dymu!
- Tak, to już wiem!
- Dużo, dużo, uciekać, szybko, uciekać, miecz!
- Jaki miecz? Gdzie jest miecz?
- Miecz dla pana, miecz dla pana, to ten miecz, piękny miecz!
- Tak, gdzie on jest?
- Zabrać miecz, zabrać miecz dla pana! Szybko szybko, dużo, dużo, dużo, uciekać uciekać!
- Tak, gdzie on jest?
Papużka podleciała na jeden z regałów w głębi pomieszczenie, otrzepując się i strosząc.
- Miecz, miecz dla pana!

* * *

- Wiesz, ostatnio odkryłem pewien fenomen – mówił wesoło Verion.
Timewalker łypał na niego jednym okiem. Verion gadał nieustannie, wszyscy w promieniu kilku kilometrów zdawali się już dawno pogubić w potoku jego słów.
- Zawsze sądziłem, że to głównie uczucia sprawiają, iż śmiertelnicy tacy jak ludzie, czy elfy są ułomni. W sensie, rozumiesz, nie Tacy Jak My. Ostatnio zauważyłem, że pomijałem istotny aspekt. Mianowicie wychowanie. Widzisz, samo posiadanie uczuć i możliwość ich doznawania, już z tym mają przechlapane. Ale wyobraź sobie, że rodzisz się na tym świecie i nic nie kumasz!;3 Rodzisz się i nie masz pojęcia, co cię otacza, kim jesteś, ani co masz robić. Porażka! – machnął ręką, śmiejąc się do Timewalkera jak do kumpla przy piwku. – Rodzisz się i nie masz bladego pojęcia, dobre. Przecież to nie może się dobrze skończyć!;3 Nie ma szans. Wychowanie. Wszystko, dosłownie wszystko czego doznasz podczas wychowywania się, będzie miało wpływ na całe twoje życie. Ponieważ masz uczucia i musisz doznawać wszystkiego co się dzieje. Przechalpane!;3 Nie wyobrażam sobie jak miałbym funkcjonować z czymś z takim. Rozumiesz? Mamusia powie ci, że nie ma dla ciebie czasu, a ty już czujesz się niekochany, niechciany, niepotrzebny. Ojciec powie, że jesteś beznadziejny, a ty już zakodujesz to sobie i wszystko co zrobisz, nie będzie dla ciebie wystarczająco dobre i cię nie będzie cieszyło. Przechlapane! Nie ma przed tym ucieczki, to jest najlepsze. A zanim taki człowiek dorośnie, jest za późno, ponieważ on nie jest w stanie tego zrozumieć, nikt go nie nauczył jak to zrozumieć, kumasz, hm?;3 Oh my, i to nieprawda. To nieprawda, że człowiek uczy się całe życie!;3 Zauważyłem, że to nieprawda. Człowiek całe życie sprawdza, czy to, czego nauczyli go podczas wychowania, jest prawdą czy nie!;3 Dlatego może się nauczyć tylko tego, czego zaznał podczas wychowania jako dziecko. Nawet jeśli jako dorosły zabiera się za coś zupełnie nowego, robi to tylko po to, żeby sprawdzić, czy to co zna z czasów wychowywania jest prawdą czy nie. Nawet jeśli zabiera się za zupełnie nową rzecz to tylko dlatego, że podczas wychowania usłyszał, że dobrze jest zabierać się za nowe rzeczy. I teraz to jest zabawne. Jeśli podczas wychowania usłyszał, że to źle zabierać się za nowe rzeczy, a jako dorosły zabierze się za coś nowego, będzie odczuwał poczucie winy, niepokoju, lęku. Rozumiesz?;3 Musisz mi uwierzyć, ja wiem, co jem!;3 Ja wiem skąd to się bierze!;3 I wiesz, to zabawne, ponieważ stwierdziłem, że gdyby nie istniały istoty które nie mają pojęcia i muszą być wychowywane, Tacy Jak Ja by nie istnieli. Nie mielibyśmy się czym żywić! ;3 A tak mam gwarancję, że jestem w stanie wyżywić się na każdej takiej istocie, nawet na najświętszej. Ponieważ ona ma uczucia i ponieważ ona była przez kogoś wychowana. A tamten ktoś też miał uczucia. Rozumiesz? Jeśli jesteś istotą, którą ktokolwiek wychowywał lub wychowywałeś się sam i nie miałeś pojęcia podczas narodzin, nie uciekniesz przed nami!;3 Przed Chaosem. Wszyscy popełniacie ten błąd, Timewalker, wszyscy!;3 Możesz wiedzieć wszystko, to nie ma znaczenia. Jeśli choćby część tej wiedzy pochodzi od innej istoty, Tacy Jak My ją znajdą i wywleką ;3 Ludzie są bardzo podatni na wiedzę!;3 To ich choroba. To ich defekt. Wiedza nie jest ich błogosławieństwem, to wirus, którym się zarażają. Wiedza i uczucia sprawiają, że Tacy Jak Ja mają co jeść!;3 Dlaczego ci to wszystko mówię akurat teraz?;3 Byłem po prostu ciekawy jak można na takie coś wpływać. Wiesz, reinkarnacja. Amnezja. Utrata pamięci.

* * *

Papużka wydzierała się i robiła swoje. Aż nagle spośród książek na regale wyskoczyło… coś. Coś co musiało ukrywać się na regale, czego nie zdążyliście wyczaić pośród tylu regałów i skrytek, po tak krótkiej wizji pomieszczenia. Dirith był akurat kilka regałów obok a Kiti przy drzwiach. Tropionym zbiegiem okazał się całkiem niewielki i całkiem paskudny jegomość…
http://images4.fanpop.com/image/phot...56-511-385.jpg

- Wredny ptak, wredny ptak! – warcząc wymachiwał chwilę książką a potem rzucił nią w papużkę.
Papużka jednak odleciała ze skrzekiem, który pewnie postawił na nogi całe miasto. Co to jest, troll?
http://www.newgumbrea.com/psearch/g1211.jpg
On ma ze sobą Hell Light! Taszczy go, ciągnąc jego końcem po ziemi!
– Niedobrze, uciekać, uciekać, szybko, szybko, do pana! – stwierdziła pokraka.
Zeskoczyła na podłogę i ruszyła do drzwi, ale zatrzymała się widząc białą wilczycę.
- Pies…? Zły, zły, pies! Pies won! – pomachał ze zdenerwowaniem ręką na Kiti, po czym nagle zauważył jeszcze Diritha, stojącego z boku, nieopodal, jakieś 10metrów obok. – Demon! – warknął w szoku i gniewie zielony troll na widok wytatuowanej twarzy drowa.
W desperacji troll chwycił za Hell Light i zaczął nim wymachiwać na prawo i lewo jak dziecko patykiem, w oburzeniu wykrzykując żebyście sobie poszli. Widok raczej parodyjny. Gdyby nie to, że ta małą pokraka wymachiwała na ślepo ostrzem które podobno było zdolne zabić smoka i cholera wie, do czego jeszcze było zdolne... A Może By Tak...?
- Są gdzieś tutaj! – usłyszeliście wołanie gdzieś z korytarza w głębi katedry.
Oho, koledzy...

eTo 29-09-2015 15:58

Drow zaczal przeszukiwania uzywajac infrawizji i caly czas dokladnie przeczesywal nia otoczenie. Wiedzial, ze zlodziej pozostawia za soba slady ciepla i skupial sie na wyszukiwaniu wlasnie ich. Nie zdalo sie to jednak na wiele bo to gadajaca papuga odnalazla i wywabila trola odpowiedzialnego za kradziez Hell Light.
Kiedy Dirith zauwazyl zlodzieja nie zamierzal marnowac czasu tylko ruszyl do ataku. Przeciwnik moze nie byl zbyt wyrafinowany i bardziej machal na oslep mieczem niz walczyl. Dlatego trzeba bedzie na niego uwazac, choc za duzym zagrozeniem raczej nie byl. Po prostu trzeba bylo odpowiednio sie do niego dostosowac i wziac poprawke na jego rzekoma sile, bo trole z reguly slabe nie byly.
Na szczescie elf doskakujac do przeciwnika wiedzial co robic i najpierw zamierzal odbic sejmitar Tysiacem Ostrzy a potem sprobowac je nim zaklinowac przez skrocenie wlasnej broni oraz wytworzenie drugiego ostrza tuz przy sejmitarze ale po jego drugiej stronie. Dzieki temu probujac obrocic wlasna bron zaklinowalby problematyczne ostrze. Nie zamierzal sie jednak silowac z trolem tylko utrzymujac ostrze dostosowywac pozycje do tego jak przeciwnik chcial machac sejmitarem i pozostawac caly czas w kontakcie. Dzieki temu nie musialby sie martwic o oberwanie przypadkowym machnieciem i mialby sytuacje pod kontrola. Pozostaloby wiec tylko unieszkodliwienie trola poprzez podciecie zyl na wewnetrznej stronie przedramienia kolo nadgarstka. Zamierzal zrobic to na tyle gleboko zeby pozbawic zlodzieja czucia i sily w palcach dzieki czemu odzyskanie Hell Light byloby juz tylko formalnoscia. Jesli jednak trol pociagnalby go na siebie, co byloby bardzo prawdopodobne, to nie zamierzal sie powstrzymywac przed zwyklym ale jakze skutecznym dzgnieciem w szyje.
Jednakze po podcieciu zyl i moze dodatkowym kopnieciu z buta trol moglby byc sklonny do ucieczki do swojego pana co bardzo Dirithowi by odpowiadalo. W takim wypadku zamierzal pozbierac swoja wlasnosc, przemienic sie w tygrysa i podazyc za trolem aby odnalezc jego pana. A to dlatego, ze zamierzal wyperswadowac mu kolejne proby kradziezy.
Jesli jednak skonczyloby sie na sztylecie w szyi i smierci trola to plan nadal mial generalnie taki sam: przemienic sie w tygrysa, zapamietac jego zapach i samemu odnalezc tego, kto zlecil kradziez sejmitara.
Tak czy inaczej po odzyskaniu miecza zamierzal ewakuowac z biblioteki zanim zjawiliby sie w niej inni ludzie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:19.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172