lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   A Może By Tak...?? (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9866-a-moze-by-tak.html)

eTo 15-02-2015 11:12

Lot zafundowany przez Vanorika do najwygodniejszych nie należał, jednak nie było na co narzekać. Było to zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż pozostanie na łodzi i próba dryfowania do jakiegokolwiek brzegu. Nie wspominając o wyłażących na łódź rybach, których w powietrzu na szczęście nie było.
Kiedy przeszedł czas na lądowanie, Dirith wyswobodził się z uchwytu nietoperza jakieś dwa, trzy metry nad plażą, żeby nie zmuszać kolegi do odkładania go na ziemię i przeszkadzać w jego lądowaniu. Samemu przy trafieniu w ziemię zrobił przewrót, żeby samemu się nie połamać.

Będąc na plaży rozejrzał się dookoła oceniając krajobraz. Przyjrzał się również przemianie Venorika, która była bardzo podobna do tego co działo się z nim kiedy zmieniał się w tygrysołaka. Oznaczało to, że albo Riktel przed śmiercią, albo ktoś z jego domu rozrzutnie używał tej wiedzy przy tworzeniu nowych chimer. To jednak nie była najważniejsza sprawa, więc drow powrócił do obserwacji otoczenia, które wyglądało jak po porządnej bitwie. Czyli sztorm wywołany przez chaos nie był całkiem poważny do tego stopnia, że pełno było jakiegoś śluzu wyrzuconego na brzeg. To ostatnie nie podobało się mu zbytnio, ale może to był jakiś niegroźny skutek uboczny sztormu. Trudno, trzeba będzie po prostu przez niego przejść.
Jak się okazało im dalej w głąb lądu, tym było go więcej. Dirith zaczął mieć podejrzenia, że owy glut nie pochodził z morza i został wyrzucony na brzeg przez sztorm, tylko jakimś cudem z wewnątrz lądu. Jeszcze chwila i Dirith zamierzał zaproponować powrót na plażę oraz obejście nią obszaru ze śluzem, jednak czyjś krzyk zwrócił jego uwagę. Okazało się, że Izzatlab'orvir miał małe problemy z chodzeniem po glucie i wpakował się w śluzowę wersję ruchomych piasków.

Dodatkowo Venorik zauważył jakieś stworzenie zmierzające w ich kierunku.
- Tak chciałeś się wydostać na powierzchnię, a już przywitać sie z pierwszym lepszym mieszkańcem nie chcesz? - spytał uśmiechając się lekko i zdejmując plecak z jednego ramienia. Dirith dobrze wiedział, że Tysiącem Ostrzy najprawdopodobniej nie zdziała za wiele, więc postanowił spróbować wykorzystać Hell Light. Ten sejmitar prawdopodobnie również nie będzie najlepszą bronią na tego przeciwnika, jednak żadnego magicznego ostrza, lub innej magicznej sztuczki w zanadrzu nie miał. Nie zaszkodzi więc spróbować. W najgorszym wypadku ani jedna broń nie zadziała, a najlepszym Hell Light jakimś codem będzie w stanie dotkliwie zranić atakującą pokrakę. Drow następnie szybko założył plecak z powrotem i ruszył spokojnie w kierunku przeciwnika. Zerknął tylko na Kiti, żeby wiedzieć czy będzie mieć wsparcie lecznicze, czy może wilczyca przeraziła się widokiem tego pełzającego czegoś i uciekła. Okazało się, że postanowiła pomóc tonącemu koledze. Dobre i tyle, choć z pewnością nie uciekłby do czasu uporania się z przeciwnikiem.

Tak czy inaczej przyszedł czas na bardziej bezpośrednie starcie. Dirith nie zamierzał jednak za mocno się zbliżać i starać się unikać kontaktu z tym czymś. Kiedy jednak był w zasięgu uderzenia sejmitarem, starał się ten moment wykorzystać i uderzyć w którąś z kości. Przypuszczał, że cięcie glutu nie przyniesie żadnych rezultatów, więc postanowił skupić się na kościach. Jeśli jednak nie miał wyboru, to uderzył w śluz, jednak bokiem aby spróbować oderwać ciosem kawałek istoty jakby. Z Tysiąca Ostrzy z początku nie zamierzał korzystać. Dopiero kiedy będzie musiał postara sie uformować go w tarczę aby spróbować zablokować cios przeciwnika. Nie byłaby to zbyt durza tarcza, ani nie miał wiele doświadczenia walcząc z tarczą, jednak chciał w miarę możliwości uniknąć kontaktu z przeciwnikiem. Dlatego przy każdym kroku uważał żeby się nie poślizgnąć, co byłoby zdecydowanie mało korzystne i przyjemne.

Almena 19-02-2015 17:57

Kiti;
Jednak dobrze mieć ze sobą linę na takie wyprawy. Jak to mówią lina, hubka i krzesiwo to podstawa. Niewiarygodne, jak długo szlajaliście się wokół bez hubki i krzesiwa. Kolega tonący drow zdołał złapać linę. Wilki może i nie są najlepsze w przeciąganiu liny, ale nic się nie stało; kolega drow był tak szczęśliwy z przybycia pomocy i z otrzymanej liny, że wstąpiły w niego nowe siły i sam świetnie radził sobie z wydostaniem się z bagienka. Kiti musiała jedynie trzymać owiniętą wokół drzewa linę. Udało się jej to o tyle, że pełzający całkiem żwawo, żywotny glutek zainteresował się bardziej Dirithem i Venorikiem. Prawdopodobnie po prostu wolał najpierw wszamać większą zdobycz niż jakiś tam biały kłębek futra.

Dirith;
Pora wypróbować tę latarnię morską. Ciekawe, czy Hell Light równie dobrze tnie, jak świeci. Z wyglądu i założenia był to w końcu sejmitar. Zakładałeś, że Hell Light posługuje się identycznie jak każdą inną bronią tego typu i kiedy pan glutek – komitet powitalny – zjawił się wystarczająco blisko, chlupocząc i rzegocząc kośćmi pływającymi wewnątrz niego, wziąłeś solidny zamach na powitalnie w drowim stylu. Nie mogłeś wszak przypuszczać, że kiedy ostrze będzie zmierzać ku celowi, ni stąd ni zowąd, pomiędzy celem, a ostrzem dążącym do celu, pojawi się uroczo uśmiechnięta, znajoma buźka.
- Haaaaj!;3 – zakrzyknął wesoło Verion, pojawiając się nagle, lewitując do góry nogami między tobą, a Glutkiem. - Oh my!... –wytrzeszczył swoje fioletowe, z reguły zamknięte ślepka.
Równie sprawnie i gwałtownie teleportował się, w celu uniknięcia kolizji z nadchodzącym ostrzem, i teleportował się – tym razem normalnie, głową do góry i nóżkami w dół – tuż za glutkiem. Chlaśnięcie Hell Light zmiotło górną połowę glutka z dolnej połowy glutka, obryzgując Veriona z chlupotem zielonkawą breją i kawałkami kości. Verion nie mrugnął nawet [zresztą znów miał już zamknięte ślepka]. Stał sobie tam gdzie się pojawił, a kawałki zielnego glutka skapywały z jego włosów, ramion i piersi. Verion uśmiechnął się uroczo i językiem oblizał kawałek glutka spływający po jego policzku.
– Hmmm, zupełnie jak kisiel miętowy!;3 – oznajmił beztrosko.
Venorik gapił się na niego ze szczęką gdzieś na ziemi, z miną z miną pt. „kurde, Dirith, ty masz jakichś dziwnych znajomych!”. Tymczasem, rozpaćkany i o połowę mniejszy glutek z kośćmi w środku, nie wyglądał już na skorego do przytulania kogokolwiek, ani do zabawy. Po prostu stał tam gdzie stał, kołysząc się jak galaretka, na lewo, na prawo, tak bez składu i ładu. Z głośnym chlupotem, z bagienka wygramolił się drugi drow, i cieszył się chwilą odpoczynku oraz wolnością. Verion nie zerknął nawet w jego kierunku. Jakby nigdy nic, ręką strzepał nieco glutka ze swoich ciuchów i poprawił nażelowaną zielonym kisielem fryzurę.

- Więc!... – zaczął wesoło Verion, kierując to do Diritha. – Zakładam, że chciałbyś wiedzieć, jaki czas został wyznaczony…
Tu zerknął na Venorika, ponieważ ten cofnął się o jeden krok, najwyraźniej niezbyt szczęśliwy z odwiedzin Veriona. Verion mimowolnie uśmiechnął się krzywo kącikiem ust.
– Może nie tak przy wszystkich – usłyszałeś w myślach głos Veriona i widziałeś że Kiti drgnęła, a więc też go usłyszała. – Został wyznaczony termin 33 dni ;3 Trudno powiedzieć, czy to dużo, czy mało. Bywało gorzej. Bywało lepiej ;3 Nigdy jednak nie było… tak dobrze…;3 – oznajmił z sympatią, ścierając dłonią z twarzy resztę glutka i zlizując ją z palca z głośnym mlaśnięciem. – Oh my, naprawdę, nigdy nie było tak dobrze. Jestem pod wrażeniem!;3 – teleportował się nagle tuż obok Kiti i ze słodkim uśmieszkiem, z sympatią, poklepał wilczycę po głowie [ręką, którą przed chwilą oblizywał, zresztą…]
Zerknął swoimi zamknięty oczkami w kierunku umazanego glutkiem kolegi drowa, który przed chwilą się topił, a teraz w zmieszaniu siedząc na ziemi gapił się na Veriona. Verion przekrzywił lekko głowę w skupieniu.
– Przepraszam, czasem ciężko mi… dostrzec… - zaczął w rozbawieniu, wyciągając ku niemu rękę. - …różnicę pomiędzy żywymi elementami otoczenia, a martwymi…
Próbował dotknąć drowa, ale ten odruchowo zjeżył się agresywnie, kiedy jego strefa prywatności została naruszona. Ponieważ nie wiedział z czym ma do czynienia, syknął gniewnie i próbując podnieść się na śliskim glutku wokół, odsunął się gwałtownie do tył. Uderzył o coś plecami.
– Oh my, don`t be afraid!;3 – zaśmiał się Verion, stojąc już za nim i pochylając się nad nim wesoło.
Zmieszany drow nie poruszył się tym razem, Verion musnął go dłonią, zbierając z niego trochę zielonego glutka.
- Jednak jesteś żywy!;3 – dodał odkrywczo, i oblizał glutek z dłoni.
Kiti napuchła, gotowa wymiotować. Verion zlizywał glutek z palców, powoli i głośno mlaszcząc specjalnie dla niej.

eTo 04-03-2015 05:09

Kiedy pojawiła się przed nim twarz znajomego demona Dirith lekko się zdziwił. Bardziej spodziewał się jakiegoś głosu w głowie informującego go o terminie, nie odwiedzin przedstawiciela Chaosu. Choć szczerze mówiąc, to liczył na brak terminu skoro był bounderem a w gruncie rzeczy od złapania Hell Light trochę czasu już minęło.
- O, Verion. Świetny timing. - stwierdził uśmiechając się po tym jak demon oberwał zielonym glutem.

- Świetnie, czyli mam miesiąc na znalezienie sposobu na równą walkę z Timewalkerem. A myślałem, że nieśmiertelny smok siejący chaos będzie wam na rękę... - odpowiedział w myślach zaśmiewając się lekko.
- Tak z ciekawości, czy Żywa Klątwa będzie miała jakiś efekt na Timewalkera? - ponownie przesłał.

- A to tylko Izzatlab'orvir, taka jedna chimera. Jak widać z demonami za dużo do czynienia chyba nie miał. - stwierdził na głos. - Izzatlab'orvir nie martw sie, Verion aż taki groźny nie jest. Raczej nic ci nie powinien zrobić. Przynajmniej tak mi sie wydaje.

Verion był dzisiaj w dobrym humorze. Z otoczenia najbardziej bawili go w aktualnej chwili Kiti i Izzatlab'orvir.

- Nieśmiertelny smok siejący chaos, well, you see, mamy takich sporo w Mgłach ;3 - uśmiechnął się lekko Verion. - Pałętają się tu i ówdzie... Zresztą, Almanakh nie jest szczególnie szczęśliwa z tego co wyprawia ten jaszczur - Verion z zakłopotaniem podrapał się po głowie. - Zresztą, a promise is a promise!;3 Nie byłoby niczego fajnego gdybyśmy rzucali klątwy, których nie można zdjąć!;3 Czy Żywa Klątwa będzie miała jakiś efekt na Timewalkera? - Verion ze zdumieniem podrapał się pod brodą. - Hmm dobre pytanie, rzucanie klątw na klątwy to z pewnością ciekawe zajęcie! Zastanawiam się, czy to mogłoby być zaraźliwe dla boundera hmmm. Myślę że Żywa Klątwa miałaby efekt na Timewalkera, ale nie zniwelowałaby jego własnej. Być Może by się nałożyła na nią, tak jak nakładają się fale. Ciekawe w istocie ;3 - znów zerknął na kolegę drowa, który powoli i dyskretnie odsunął się kawałek od Veriona.

- Od kiedy demony przejmują się obietnicami? I co ważniejsze od kiedy chaos jest pod kapciem Almanakh żeby ją uszczęśliwiać nie mówiąc o przejmowaniu się nią? - spytał podnosząc sceptycznie jedną brew.
- A skoro Żywa Klątwa może nie być do końca dobrym pomysłem na użycie przeciwko Timewalkerowi, to co może być? - dopytał wykonując w stanowcze cięcie sejmitarem w bok żeby pozbyć się z niego pozostałości z pokonanego właśnie zielonego potwora z broni.

Kejsi2 04-03-2015 17:07

Czy Kiti wspominała już, że nienawidzi demonów? Widzicie, demony nie są złymi istotami, nie, nie, nie. Jest zasadnicza różnica między złem a Chaosem. Jak zwykły mawiać elfy Almanakh, różnica między złem i Chaosem jest jak różnica miedzy łyżeczką do lodów śmietankowych a jednorożcem. Tak mawiają elfy. Wiele mądrych rzeczy mówią po tzw. Zebraniach rady, gdzie często po melisie głównym tematem rozmów są „te obrzydliwe krasnoludy”, „te FUBAR drowy” i „ci „nieziemsko zidiociali ludzie” albo „czy wyglądam grubo w tej zbroi?”.:knight:
Widzicie, Chaos mógłby przysłać jednego ze swoich demonów, żeby zabił kleryka Bieli w okrutny i bolesny sposób. Ale nie, nie, nie. Chaos przysyła jednego że ten obscenicznie wylizywał swoje dłonie z zielonego gluta i doprowadził ją do ciężkiej choroby żołądka jak i nie umysłowej. Kiti dzielnie stawiała opór i dzielnie przeciwstawiała się siłom Chaosu tak długo jak mogła. Niestety widok był zbyt drastyczny i po chwili odwróciła się dyskretnie, żeby opróżnić żołądek. Trudno, trudno, trudno, wiedziała że ktoś będzie się mógł pochwalić, wyobrażała sobie rozmowy demonów przy kawce. „Dzisiaj zabiłem paladyna lvl 80!” „pfffff a ja sprawiłem, że kleryk Bieli się zrzygał!” Kiti nienawidziła demonów.
Niestety zdawała sobie sprawę, że ona i Dirith sami wpakowali się w łapska Veriona, budząc Timewalkera i zabierając jego zabawkę, Hell Light. Nadal miała swoją teorię co do tego, że Hell Light został stworzony przez Veriona i właśnie dlatego Verion podąża teraz za nimi. Miała też teorię, że sam Hell Light jest bardziej niebezpieczny niż Timewalker właśnie z tego powodu.
– Miło że wpadłeś – warknęła Kiti.
Chciała wykaszleć resztki na jego but, ale jednak chyba to nie byłby najlepszy pomysł. Znając go pewnie by to zgarnął i zlizał, a wtedy ona odwróciłaby się i odeszła w kierunku zachodzącego słońca. To by było na tyle przygód, to by było to. :rip:
– Słyszysz mnie, demonie? Halo halooooo – pomyślała, nie chcąc pytać o to głośno przy świadkach. – Pamiętasz o tym promieniowaniu Hell Light co mówiłeś? A konkretnie co ono robi i jak można się zabezpieczyć przed tym czymś?-_-\'

Almena 09-03-2015 20:58

Verion znalazł sobie chyba nową zabawkę, ponieważ Izzatlab'orvir, jego zachowanie i miny, które odstawiał, bawiły go i absorbowały niesamowicie. Drow tak naprawdę po prostu podniósł się już powoli i bezpiecznie odsunął się kawałek od demona, ale sposób w jaki to robił, to zdumienie, niepewność, próba zachowania zimnej krwi i uczucia jakie nim targały, najwyraźniej smakowały Verionowi Obserwował Izzatlab'orvir`a jakby nigdy czegoś takiego nie widział. Verion był też wielce kontent, że doprowadził Kiti do takiego stanu. Co jak co, ale drażnienie kleryka Bieli było z pewnością na liście ulubionych zajęć niejednego demona.
– Hmmm, well… - Verion zamyślił się poważnie. – Promieniowanie Hell Light rzeczywiście da się ograniczyć. Jedni opierają się jego skutkom lepiej, inni mniej, w gruncie rzeczy trudno powiedzieć, od czego to zależy. Wydawało mi się, że Dzieci Bieli są na nie stosunkowo odporne, ale kilka przypadków przekonało mnie, iż się myliłem. Hell Light nie lubi być ignorowanym – uśmiechnął się Verion.
Nadal mówił do was w myślach i nadal był zwrócony w kierunku Izzatlab'orvir`a ; drow czuł się bardzo dziwnie – wokół panowała cisza, wszyscy po prostu stali i gapili się na Veriona, a on gapił się na niego.
– Sposobem na ograniczenie wpływu promieniowania Hell Light jest składanie mu ofiar ;3 – Verion uśmiechnął się szerzej widząc reakcje Kiti. – Dobra wiadomość jest taka…. – zgarnął znów trochę kisielu i liznął co nieco. - …że wystarczy, aby Hell Light wiedział, ż[eTo] ofiara dla niego!;3 Khymm… Wystarczy, że tuż przed lub w trakcie składania ofiary odklepiesz, choćby w myślach, pewną regułkę, a Hell Light będzie bardziej cię polubi;3 Oczywiście, jeśli ma to być zabita ofiara, musi zostać zabita tym sejmitarem. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że nawet nie ty sama musisz zabić tę ofiarę! Wystarczy, że pomyślisz, wypowiesz formułkę, zanim ofiara zostanie złożona. Proste, hm?;3 Poza tym, eksperymentuj!;3 Równie dobrze może się okazać, że Hell Light lubi mniej barbarzyńskie ofiary. Wiesz, byleby było odświętnie;3 Zaśpiewaj mu coś, pogłaszcz, przynieś jedzenie, jakieś dary… kto wie, sam jestem ciekaw!;3 Generalnie podróżujesz teraz z kimś kto nosi ze sobą bombę zegarową. Na nich… - miał na myśli kolegów drowów. - …to też działa ;3 Działa na wszystko co jest w otoczeniu Hell Light. Hell Light ma tendencję do bycia narcystycznym draniem i zdarzało się, że z jakich powodów nie polubił swojego pana. Wiem, ze promieniują potrafi zachowywać się jak pasożyt a następnie przekonać tych w otoczeniu, aby pozbyli się tych, których Hell Light nie polubił i aby go dotknęli ;3 Nie jestem do końca przekonany, czego konkretnie nie polubił w niektórych osobach, ale wiem, że lubi wybierać sobie czasem właściciela, jeśli w swoim otoczeniu zauważy i napromieniuje kogoś kogo polubi.
- Od kiedy demony przejmują się obietnicami?
- Oh my, I don`t know!;3 – Verion zaśmiał się szczerze, rozkładając bezradnie ramiona. – You see, cechą klątw jest to, że musi istnieć sposób na to, aby ją zdjąć!;3 Kiedy wywołasz wybuch wulkanu, wszystko spłonie i po zabawie, hm? Ale kiedy rzucisz klątwę na wulkan i obiecasz, że nie wybuchnie jeśli klątwa zostanie zdjęta, wtedy zaczyna się zabawa! Wtedy jest na co patrzeć! Gdybyśmy nie pozwalali na zdejmowanie klątw, nikt by nam nie uwierzył i nie byłoby na co patrzeć, hm?;3 Między Chaosem a Bielą istnieje delikatna równowaga i nie chcemy żeby Biel zrównała nasz wulkan z ziemią nim wybuchnie, wolimy czekać, obiecać im że klątwę można zdjąć i patrzeć!;3
- I co ważniejsze od kiedy chaos jest pod kapciem Almanakh żeby ją uszczęśliwiać nie mówiąc o przejmowaniu się nią? - spytał Dirith podnosząc sceptycznie jedną brew.
- Well, you see… - Verion w zmieszaniu podrapał się po głowie. – Nie twierdzę, że potrafię doznawać uczuć jako demon. Być może. Skąd mam wiedzieć?;3 Jestem jednak dość mocno przywiązany do Almanach – dodał z rozbawieniem. – Czy ją kocham? Nie wiem. Być może. Czy faktycznie mam wolną wolę, czy jestem jednym z tych demonów? Nie wiem. Być może. Czy wolę być pod kapciem Almanach niż pod kapciem Shabranido? Nie wiem. Być może. Komu wolałbym się przeciwstawić? Nie wiem. Równowaga z Bielą jest nam bardzo potrzebna. To delikatna sprawa;3 Jeśli Mistress rzuciła klątwę dla Almanakh, i poprosiła ją aby Biel poczekała z interwencją aż znajdzie się ktoś kto zdejmie klątwę, Biel czeka. Ale, oczywiście, jeśli będzie to konieczne, Biel zrobi wszystko by zniszczyć Timewalkera. Wiesz, jakie są kobiety… Zdradzisz dziewczynę, a ona rozbije siekierą twoje ulubione rzeczy. Być może.
- A skoro Żywa Klątwa może nie być do końca dobrym pomysłem na użycie przeciwko Timewalkerowi, to co może być? - dopytał wykonując w stanowcze cięcie sejmitarem w bok żeby pozbyć się z niego pozostałości z pokonanego właśnie zielonego potwora z broni.
- Z początku miałem wizję walki równego z równym – uśmiechnął się Verion. – Nieśmiertelnego z nieśmiertelnym. Hm, widzisz, w kwestii niedotrzymywania obietnic…;3 Pomysł na sposób na Timewalkera hmm na pewno znalazłbym kilka, niestety rozumiesz, średnio na rękę mi jest tak po prostu o nich mówić ;3 One does not simply tell how to stop Timewalker! ;3 Nie byłoby na co patrzeć!;3 Ale być może znam kogoś, kto jest stanie pomóc – zerknął w głąb lasu. – Nieopodal jest miasto, w którym mieszka pewien osobnik… Jest dobrym przykładem na to, jak działa promieniowanie Hell Light ;3 Delikwent został nim napromieniowany i oczywiście bardzo chciał zostać bounderem Timewalkera… Potem mu przeszło… chyba… w każdym razie wiedział o całej sytuacji wiele i miał mnóstwo dziwnych pomysłów na to jak pozbyć się Timewalkera. Myślę, że warto go spytać!;3 Jeśli chodzi o jego imię, to delikwent co chwilę ma nowe… Jestem jednak pewien, że mimo wszystko łatwo go znajdziecie...

Kejsi2 17-03-2015 21:17

– No ty se chyba żartujesz!!! – Kiti była oburzona tą bezczelnością. – Żeby kleryk Bieli składał ofiary Chaosowi!? O nie nie nie, ty się weź lepiej zastanów! Taka profanacja!!! Z tego dopiero miałbyś ubaw co, kleryk Bieli składający ci ofiary! Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele! I tak już moi bracia przez te wasze gierki patrzą na mnie krzywym okiem, niedługo nikt, żaden elf w całym lesie, nie zaprosi mnie na żadną imprezę, nie nie nie! Co ty sobie wyobrażasz!? Jestem klerykiem, ja się modlę, nie składam ofiar! To barbarzyńskie i dawno już niemodne! Nie da się inaczej tego zatrzymać tego promieniowania!? Nie można go wyłączyć!?
- Niestety nie da się go wyłączyć – Verion mimo twojego oburzenia był nadal wesoły. – Pamiętaj także, że Hell Light nie jest wyłącznie tworem Chaosu. Na pewno ucieszą go inne ofiary, nie tylko te krwawe.
- To co to znaczy inne ofiary!?
- Oh my, wymyśl coś, popróbuj, bądź twórcza!;3 Widziałem u różnych kultur różne propozycje, przynoszą jako dary wino, miód, kwiaty, złoto, pachnidła, przyprawy, może akurat Hell Light coś z tego polubi ;3 Może starczy śpiewać i tańczyć, nie wiem;3
- Akurat, akurat, akurat!!! Chcesz mieć tylko ubaw, że się wygłupiłam tańcząc dla twoich zboczonych zachcianek!
- Cóż, przyznaję, że to dostarczyłoby mi rozrywki na jakiś czas, gdyby kleryk Bieli tańczył tylko dlatego, że go o to poprosiłem…;3 Bardziej ubawiłbym się patrząc jak składasz krwawe ofiary, ale oboje wiemy, że tego nie zrobisz. Co najwyżej możesz złożyć w ofierze kogoś, kogo Dirith i tak zamierza zabić. Musisz tylko pospieszyć się z formułką podczas gdy on będzie z kimś walczył, hm?;3 Co za różnica, hm?;3 Przecież przeciwnik Diritha i tak by zginął. Czułabyś jego krew na swoich rękach?;3
- Nie wiem i nie wiem czy chcę się przekonywać! Nie podobają mi się te wasze demoniczne gierki! Mój honor zostanie splamiony i co wtedy!? Jak ja się pokażę wśród braci jeśli ktoś się dowie że składam ofiary Hell Light!?
- Oh my, zawsze możesz poczekać i sprawdzić jaki wpływ będzie miało na ciebie jego promieniowanie…;3 Być może o wiele ciekawszy niż reakcja twoich braci…;3
- Ty mnie tu weź nie wódź na pokuszenie, przeklęty synu Chaosu!!!
- Jakie tam pokuszenie…;3 Ja tylko odpowiadam na pytanie, które sama mi zadałaś!
- Dobra dobra dobra weź nie wódź mnie tu!!!:evil:

eTo 22-03-2015 23:12

Dirithowi za mocno się nie spodobało to co usłyszał odnośnie promieniowania. Czyli oprócz użerania się z fanatykami Bieli i samym Timewalkerem doszło mu jeszcze użeranie się z bronią, którą miał zabić smoka. A dokładnie tańczyć tak żeby go polubiła, inaczej rzuci się na niego cała okolica. Jakby już nie miał przeciwko sobie praktycznie wszystkich wyznawców Bieli, których ledwo przekonał do chwilowego odczepienia się. Czyli tak na prawdę nic nowego
~Heh... założę się, że te mniej krwawe ofiary będę musiał składać ja. Albo przynajmniej takie mam wrażenie. Ciekawe tylko czy te zasady były ustalone wcześniej, czy teraz ktoś je zaczyna dopisywać na poczekaniu. ~ pomyślał jednocześnie uśmiechając się podejrzanie w stronę Veriona.
Kiedy usłyszał w jaki sposób Verion jest przywiązany do Almanakh Dirith nie skomentował, tylko podniósł sceptycznie jedną brew. Kiedy demon skończył podniósł drugą a następnie zaczął się śmiać. Na głos, przerywając tą niezręczną ciszę. Co prawda nie zmienił jej na lepszą, bo tylko Verion i Kiti mogli się domyślać czemu się śmieje.
~ Wybacz Verion, nie wyśmiewam się z tego, że demon może się zakochać i ikonie Bieli... ~ zaśmiał się ponownie. ~ Tylko cieszę się, że Riktel się do mnie przyłożył nie spieprzył pod tym względem.
Wyśmiewanie się z demona na pewno nie było dobrym pomysłem. Tym bardziej z demona rangi Veriona. Jednak drow na prawdę szczerze sie cieszył, że Riktel uczynił go takim a nie innym. Tak czy inaczej uniósł sejmitar do poziomu oczu i przyglądał się mu uważnie.
~ Czyli wychodzi na to, że mam do czynienia z kapryśną bestią... No cóż... Lepiej żeby miała kaprys polubienia mnie. Inaczej ktoś z nas skończy albo martwy, albo na dnie głębokiego oceanu. A ja kończyć martwy nie zamierzam... ~ zakończył grożąc lekko w myślach a następnie przyłożył rękojeść sejmitara do lewego biodra. Jako że nie miał jeszcze do niego pochwy, to wykorzystał Tysiąc Ostrzy do oplecenia się wokół gardy miecza trzymając go w ten sposób. Większość broni była jednak w ciele drowa i była wyprowadzona na zewnątrz przez skórę i wszelkie możliwe szczeliny w zbroi czy też szwach spodni. Nie było to za wygodne rozwiązanie, gdyż po zastygnięciu zmiennokształtna broń uwierała właściciela, jednak było to lepsze rozwiązanie niż ciągłe trzymanie broni w ręku lub zawijanie jej z powrotem w szmaty, z których przed walką trzeba było ją odwinąć.
~ Tak więc czas nakarmić Hell Light, tak żeby nie marudził że jest głodny... Więc lepiej nie oszczędzaj na tych formułkach. ~ dodał w myślach do Kiti po czym skierował się w stronę, w którą spojrzał demon. ~ Dzięki Verion za informacje, miło się gawędzi, ale niestety mam wyznaczony mało przyjazny termin przed którym chciałbym zdążyć. ~ pomyślał ruszając przed siebie. ~A... i dzięki za tą burzę, okazała sie bardzo pomocna w zgubieniu tych upierdliwych fanatyków bieli. ~ dodał na odchodnym, po czym dodał na głos uśmiechając się.
- A jeśli Izzatlab'orvir tak ci się podoba, to pobaw się nim. Jest na powierzchni nowy i na pewno nieco zabawy mu nie zaszkodzi.

Almena 29-03-2015 11:59

- Oh, but you see… - Verion o dziwo zareagował dziwnym zadowoleniem i zrozumieniem na twój śmiech. – Dla demonów, które teoretycznie nie są w stanie odczuwać uczuć w waszym tego słowa zrozumieniu, to bardzo fascynująca perspektywa, móc doznać jakiegoś uczucia. Wiele demonów, w tym ja sam, przyznaję, cierpimy na bardzo typową dla Chaosu przypadłość. Jeśli nie możemy czegoś osiągnąć i mamy tego świadomość, naszym celem staje się osiągnięcie tego. I w przeciwieństwie do większości śmiertelników, mamy narzędzia i możliwości, żeby przełamywać utarte schematy, łamać zasady, przekraczać granice i prawa wyznaczone przez naturę, równowagę czy Biel ;3 Po to jesteśmy, jak niektórzy twierdzą. Niektóre demony mają podobno Wolną Wolę. Podobno ja mam ;3 Podobno sam fakt, że jestem w stanie o tym mówić jest oznaką Wolnej Woli. Podobno to, jak zareagowałem na Almanakh, jest oznaką Wolnej Woli i być może zdolności doznawania uczuć. Nie wiem;3 Obserwowałem, testowałem, czytałem, nie jestem w stanie określić, czy to co doznaję jest uczuciem w waszym tego słowa znaczeniu. Nie jest to dla mnie istotne. Sam fakt, że doznałem czegoś czego przerażająca większość Chaosu nie potrafi doznać, jest dla mnie fascynująca ;3 I dla Mistress również, oczywiście ;3 – uśmiechnął się jakoś tak bardzo strasznie, z tryumfem, złem i zadowoleniem. – Chaos bardzo lubi fascynujące rzeczy, hm?;3

Lux and Frey by laverinne on DeviantArt

- Mnie samego również fascynuje, jak daleko jestem w stanie w to brnąć, jak bardzo potrafię to poczuć. To skomplikowane – machnął ręką, drapiąc się po włosach. - Nie traktuję tego jako słabość, przeciwnie. Nawet Shabranido nie potrafi doznawać uczuć!;3 Czy uczucia prowadzą do zguby? Nie wiem. Wiem, że większość śmiertelników doprowadziły do zguby. Czy mnie doprowadzą, jestem ciekawy!;3 Jestem ciekawy, jak bardzo potrafię odczuwać uczucia i czy okażą się silniejsze od woli przetrwania. Nie wiem. To mnie fascynujące. To fascynuje Mistress. Póki nie jestem tylko pasmem Mgieł w bezkresnym Chaosie, jest mi z tym bardzo dobrze!;3 Zresztą, sam rozumiesz, mam ten komfort, że nie „odczuwam” także negatywnych uczuć, tak jak śmiertelnicy!;3 Mi nie bywa „przykro”, nie bywam „rozczarowany”, ani „zrozpaczony”, tak jak wy. Przynajmniej tak mi się wydaje...!;3 Hmm, wtedy właśnie spotkałem osobiście Astarotha... – zaczął nagle wspominać z wyraźną satysfakcją i „rozczuleniem”. – Często żeby móc przebywać w towarzystwie Almanakh bawiłem się w udawanie zwykłego śmiertelnika. W takiej właśnie sytuacji spotkałem go. Pamiętam to doskonale!;3 Pamiętam, że bez trudu go zauważyłem i było w nim coś, co przykuwało spojrzenie. Czy to nie zabawne?;3 Spotkaliśmy się wtedy wszyscy, ja, ON, Almanakh. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, kto jest kim!;3 Nie miałem pojęcia, że ta istota będzie Panem Mgieł! Ale kiedy na niego patrzyłem... Kiedy na niego patrzyłem, widziałem jak niesamowitą jest istotą, jak wyróżnia się na tle miasta śmiertelników. Są takie istoty, na które wystarczy spojrzeć, żeby widzieć, że są stworzone do czegoś, czego wielu nigdy nie osiągnie ani nawet nie zrozumie... – zerknął na ciebie przez ułamek sekundy. – Wystarczy tylko, że, czasem całkiem przypadkiem, spotkają istotę, która spojrzy na nie i to zauważy.
Roześmiał się nagle.
- Oh my, choć to zabawne i dość krępujące, obawiam się, że to Almanakh pierwsza spojrzała na mnie, nie ja na nią... To naprawdę zabawne, ile potrafi zdziałać takie spojrzenie innej istoty. Równowaga, Dirith!;3 – zaśmiał się. – To że nigdy nie wykonujesz kroku w tył ma tak naprawdę małe znaczenie, jeśli nie zauważy tego odpowiednia istota. Ale kiedy już zauważy, a zauważyła, twoja egzystencja naprawdę nabiera znaczenia...;3

Verion zdziwił się słysząc, że zamierzasz składać niekrwawe ofiary. Milczał przez moment, panował atak śmiechu i dodał zmieszany;
- Oh my, nie, boundera Timewalkera promieniowanie nie narusza, nie martw się. Działa na wszystkich wokół, poza nim. Wprawdzie byłoby zapewne miło, postrzeć, jak układasz wianki z kwiatów, pichcisz coś żeby złożyć to w darze albo tańczysz w odświętnych ciuszkach, ale wiem, jak bardzo usatysfakcjonowałoby to niektórych i wolę cię przestrzec, nie musisz tego robić. Co do ciebie, kleryku Bieli – zerknął na Kiti – lepiej żebyś dobrze tańczyła i śpiewała… Co do nich – zerknął na pozostałe dwa drowy – Nie taszczyłbym ze sobą na dłuższą metę istot, które są przyzwyczajone, że wydaje się im rozkazy, a one ich ślepo słuchają. Do tego lubią potrafią zabijać. Do tego lubią zabijać. Do tego mają coś namieszane i są chimerami. Whooops, sorry!;3 Nie ryzykowałbym w każdym razie. Stanowią pewną grupę ryzyka. Do tego szok wizyty na powierzchni… Może im paść na napromieniowany mózg…;3 No chyba, że oni też dobrze tańczą.. To naprawdę zabawne - zerknął znów na Izzatlab'orvira – Widzę powietrze, widzę wiatr. Z reguły jako strumień srebrnego piasku o różnych odcieniach, zależy od tego do ze sobą niesie. Czasami kiedy patrzę na żywe istoty mam problem z odróżnieniem ich od wiatru albo podłoża na którym stoją…;3 Oczywiście, jeśli się skupię i zechcę, jestem w stanie bardzo dokładnie go obie obejrzeć i zauważyć go z wielu kilometrów… Jednak z reguły jestem wrażliwy na postrzeganie tego, na czym mi zależy i tego, co, w waszym rozumieniu, „lubię”. Podobno nieraz zdarza się, że demon zmiecie z powierzchni ziemi miasto, tylko dlatego, ze go nie zauważył… ;3
Po chwili dodał:
- Oh my, to miłe, aczkolwiek ta burza nie była moim dziełem. Jak już zapewne domyślasz, ze względu na Almanakh, z reguły staram się nie napotykać przypadkiem elfów Almanakh, które mogłyby mnie nie polubić ;3 Staram się być bardzo delikatnym i bardzo niewidzialnym dla wyznawców Bieli ;3 [poklepał radośnie rzygająca Kiti po głowie] – To sprawa prywatna, polityczna i szczerze, wyznawcy Bieli jakoś szczególnie mnie nie drażnią. Owszem, bywają dość… zabawni… [palcem wykonał gest „kukunamuniu”] I nie zawsze rozumiem, o co im chodzi… Ale fascynują mnie!;3 Jest coś fascynującego w ogniu, tak przynajmniej twierdzą ćmy!;3 Jeśli mogę sprawić, że istota oddająca cześć jednej z nielicznych rzeczy, które mogą mnie zgładzić, mnie pokochała, mimo że zabijałem jej braci, ba, nawet zabiłem innego Wojownika Światła, Lavendera… sam rozumiesz, to jest piękne…!;3 – uśmiechnął się wesoło i strasznie zarazem. – O, już się rozpoodziło!;3
Tree and the magic II by m-eralp on DeviantArt

- Well, time to go! – Verion nagle przypomniał sobie, że pora się zbierać do jakichś tam obowiązków o ile w ogóle jakieś ma. – Swoją drogą, ciekawe jak miewa się Timewalker…;3 – zastanowił się z uroczym uśmieszkiem. – Być może nie wiecie, ale jestem wielkim fanem tępieeeeerkhym polowań na smoki! I, jak wspomniałem, z reguły za nie-zabicie, lub ochronę przed zabiciem elfów Almanakh mogę spodziewać się premii, zatem świetnie się składa...;3 Oh my, zapewne Lavender krąży w okolicy, stęskniony za swoim dawnym towarzyszem. Czyli wszyscy są na miejscu, elfy Almanakh, Timewalker i Lavender... oh my, yes, it`s gonna be so much fun!;3 Chętnie odwiedzę całe to towarzystwo – pomachał wam ręka na pożegnanie, jeszcze raz zlizał resztki glutu z palców tej dłoni, i zniknął.
Izzatlab'orvir i Venorik odetchnęli z wyraźną ulgą, kiedy Verion zniknął i nie pojawił się już więcej po chwili. – Czego on chciał?! –spytał wściekły i zmieszany Izzatlab'orvir. – Czego on do cholery chce ode mnie?!
- Czy to był Kihara Riona?! – spytał powolnym i przerażonym szeptem Venorik.
- Dlaczego on się tak na mnie gapił? – wściekał się Izzatlab'orvir.
- Zamknij się. Trzeba było się go spytać.
- Czego on od nas chce?! – nie ustępował nerwowo. – Kihara... Kihara Riona?! Dlaczego Kihara Riona się na mnie tak gapił?!
- Zamknij się albo wróć do miasta i spytaj jakiejś kapłanki! – warknął Venorik. – Ją też to na pewno zaciekawi! Pewnie cię pokroi żeby powróżyć matronie z twoich wnętrzności!
Tak więc ruszacie dalej. Generalnie w ciszy i napięciu.
Trafiacie na niewielki trakt leśny. No to idziecie traktem. Niebawem docieracie na przedmieścia miasta, które składają się z pól i jednej zabawnie wyglądającej chatki tuż przy drodze.
landscape #41 by Sylar113 on DeviantArt
Na pierwszy rzut oka chyba chatka drwala albo hodowcy owiec, czy innego tam bydła...? [tylko brak budynku w którym trzymałby zwierzęta]. Może chatka zielarza?
Niedaleko już do miasta.
Ashes Saga - Cover by flaviobolla on DeviantArt
Wygląda na dość dobrze prosperujące miasto portowe [ale spoko, kilka klątw, meduz i podobnych burz jak przed chwilą i nie zostanie kamień na kamieniu..]
The city of Swynston by FerdinandLadera on DeviantArt
- Whatthefukisthat?! - Izzatlab'orvir odwrócił nagle waszą uwagę od chatki i miasta.
Po lewej, w głębi lasu, stało nieruchomo dziwaczne zwierzę wielkości jelenia, ale zdecydowanie nie był to jeleń.
Encounter at dusk by Arktoss on DeviantArt
Zwierzę po chwili stanie nieruchomo skoczyło w las do ucieczki i zniknęło w krzakach. Izzatlab'orvir odetchnął i przybrał kamienny wyraz twarzy.
- Zaczyna mnie drażnić ta Powierzchnia – westchnął nerwowo. – Pełne tego wokół, na drzewach, co chwilę coś przelatuje nad nami, co chwilę coś wokół łazi, jakieś dziwne małe robactwo, zielone gluty...
- Nie bój się, ptaki cię nie pożrą – prychnął Venorik. – Owady raczej też nie, choć niektóre mogą być jadowite.
- A to?
- Nie mam pojęcia co to było, spytaj kleryka, jest stąd... Jest wilkiem to pewnie jest z lasu, pewnie wie... – fuknął Venorik.
Izzatlab'orvir podszedł sceptycznie do tego pomysłu.
- Więc? – bąknął po chwili do Kiti. – Co to było?
Rozmowę przerywa fakt, że słyszycie czyjś głos, a raczej serię przekleństw. Po podejściu odrobinę bliżej w kierunku chaty, docieracie na niewielkie wzgórze z którego widzicie pola, trakt do miasta i wóz leżący na trakcie, z urwanym tylnym kołem. Przy wozie z jakimiś pakunkami stoi załamany woźnica, koni brak, pewnie uciekły.

eTo 03-04-2015 16:08

~ No cóż, trochę może jeszcze czasu upłynąć zanim odbierzesz ten swój bonus, bo do walki z Timewalkerem zamierzam się dobrze przygotować. Albo przynajmniej najlepiej jak to możliwe przez ten miesiąc. ~ dodał spokojnie po tym jak demon zniknął i żwawszym krokiem ruszył w stronę miasta.
Domniemania kolegów odnośnie rangi Veriona przez chwilę zignorował sam się nad nią trochę zastanawiając.
- Jeśli Kihara Riona ma na imię Verion... to tak. To był Kihara Riona. Albo przynajmniej jakiś inny demon podszywający się pod niego, z którym miałem do czynienia już nie raz. Tak to z nimi jest, nigdy nie wiadomo. Na hierarchii demon się nie znam, wiem tylko tyle, że po Mistress jest Astaroth, potem Shabranido i Verion. Albo ten cały Rion i potem Verion? Nie wiem. Jak na moje oko to Verion jest na tyle dobrze ustawiony, że jest gdzieś pod Astarothem a nad Shabranido nawet jeśli jest od niego słabszy. Ot tak jak wszędzie, silne plecy się przydają. - stwierdził spokojnie a wręcz beztrosko jakby obcowanie w takim gronie było dla niego najnormalniejszą rzeczą na świecie.
- I nie przejmuj się nim Izzatlab'orvir, gapił się bo pewnie wydałeś mu się w jakiś sposób zabawny albo ciekawy. Albo tylko ciebie zauważył poza mną i wilczycą, kto wie. - wzruszył ramionami. - Powodów dla których demony robią to co robią tak na prawdę pewnie nawet sama Mistress nie jest w stanie zgadnąć.

Droga do miasta na szczęście nie była taka zła. Szczególnie po wyjściu z obszaru ogarniętego tym zielonym glutem. Długa także nie była. Przynajmniej do dotarcia do pierwszych oznak osadnictwa ludzkiego, a nawet i miejsca, z którego można już było zobaczyć część miasta. Reakcje nowego kolegi na powierzchni na wszelkie istoty i zwierzęta wokół Diritha tylko śmieszyły. Niby był chimerą stworzoną przez Riktela, a był płochliwy jak zwykły drow. Miał nawet zamiar dać mu jakąś radę, ale bluzgi bardziej przykuły jego uwagę niż dziwne zwierze. Może było to jakieś wynaturzenie, inna chimera lub nawet i jakiś inny demon, ale bluzgi często wśród ludzi są używane w formie swego rodzaju okrzyku bojowego. Dlatego nawet jeśli dziwoląg był bardziej niebezpieczny, to na daną chwile on uciekł, a bluźniący człowiek mógł zrobić nie wiadomo co. Po przejściu na odpowiedni obserwacyjny punkt szybko się okazało co było powodem rozjuszenia człowieka. Dirith rozluźnił się więc i więcej na człowieka za mocnej uwagi nie zwracał. W końcu to nie jego wóz leżał przewrócony czyli to nie był jego problem.
- Dam wam dobrą radę, szczególnie tobie Izzatlab'orvir. Na powierzchni jest nie mniej, jak nie więcej dziwolągów niż u nas w domu. Zatem nie przejmuj się tym czy są normalne czy nie, bo to nie ma najmniejszego znaczenia. Po prostu traktuj wszystkie jak inne nowe chimery jakie pojawiały się w domu, to przeżyjesz dłużej niż krócej. Co do ludzi i innych humanoidów, najpierw gadaj potem lej. A najlepiej lej w ostateczności. Jeśli nie jesteś pewien, że jesteś w stanie zabić mały albo najlepiej duży oddział wojska. Albo przynajmniej wybrnąć z kłopotów jakie na siebie zwalisz. Tchórze z powierzchni mają to do siebie, że wpieprzają się do walk innych, szczególnie straż. A zabijesz jednego strażnika, to zawołają kolejnych. I tak aż in braknie strażników, albo doprowadzisz do tego, że strażnicy na twój widok robią w gacie i uciekają z krzykiem. Do tego też czasem wołają magów... i wiesz rozumiesz.. robi się z tego standardowa bitwa jak te podczas atakowania innych domów. - Dirith uśmiechnął się wyraźnie z takim dziwnym błyskiem w oku. - Może i nie da się załatwiać spraw tak jak u nas, czy nawet w podmroku, ale odpowiednio uważając wielkich problemów mieć nie będziesz. Najlepiej znajdź sobie jakąś gildie zabójców. Tacy dużo od drowów się nie różnią poza tym, że są słabsi i może coś zarobisz albo nawet przy okazji nauczysz się języka.
- Ale róbcie jak chcecie. A teraz tak jak się umawialiśmy, idziemy w swoje strony i martwcie się o siebie bo niańczyć was nie zamierzam. Dlatego macie kilka chwil na ulotnienie się i nie radzę pokazywać mi się więcej na oczy, bo którego spotkam to zabiję. Od tak po prostu, żeby mieć pewność, że żaden z was nie będzie próbować jakiś numerów zleconych przez matronę. - odwrócił głowę spoglądając na dotychczasowych towarzyszy trochę z pode łba dając tym samym takie "ostrzeżenie po znajomości".
Następnie ruszył dalej do miasta. Nie zamierzał się wdawać w dalsze dyskusje ani z kolegami ani z człowiekiem przy wozie. Bardziej martwił się o siebie i dlatego pozostając czujnym kierował się dalej. Uważał tylko na wszelkie możliwe agresywne zagrywki ze strony kolegów czy też innych dziwolągów jeśli jakieś miały się pojawić i tym razem nie uciec. Zastanawiał się jednak bardziej w jaki sposób znaleźć osobnika wspomnianego przez Veriona. Najpierw jednak trzeba było dostać się do samego miasta.

Kejsi2 08-04-2015 17:41

Kiti była do tego wszystkiego septycznie nastawiona. Verion mówił zawsze mnóstwo rzeczy i mówił to tak, że nie była pewna czy upadł na głowę, czy ona straciła słuch. Demon z uczuciami! Zakochany demon! A tfu, Fe! Tfuu tfu tfu! Demon zakochany w Almanakh tfu! Niestety, Kiti wiedziała od dawna o tej sytuacji. Krążyły wśród kleryków plotki przekazywane jako anegdotki na katechezach. Krążyły plotki że Kihara Riona jak niejeden demon zresztą, krąży po świecie przebrany za śmiertelnika i tfu tfuu tfu udaje kapłana!!! Że bywał postrzegany jako ten najmniej zabójczy Kihara też klerycy wiedzieli od dawna. Miał coś wspólnego z elfami Almanakh i z samą Almanakh, tak tak tak! Kiedy był pełen spokoju i miał dobry humor, był tym najmniej szkodliwym Kiharą, krążył pośród śmiertelników i każdy szary człowiek mógł z nim porozmawiać a nawet potraktować go jako zwykłego śmiertelnika. Podobno pozwalał się obrzucać obelgami, kilka razy nawet podobno go pobito i nie zareagował. Przynajmniej nie od razu. Kto tam wie, kogo potem tzw. sraczka wzięła czy inny syfilis… Kiedy miał zły humor lub ktoś go rozdrażnił, potrafił zmieść miasto z powierzchni ziemi jednym ruchem dłoni. Verion miał słabość do zabawiania się ze śmiertelnikami i klerycy i mędrcy spędzili długie godziny kontemplując i medytując nad motywami tego demona. Tfu. Motywy Chaosu. Tfu tfu tfu!!! Krążyły teorie, że Verion najbardziej lubi żywić się specyficzną mieszanką uczuć i jego działania były, jak u innych demonów, nakierowane na to, aby mógł taką mieszankę uczuć wywołać i śmiertelnikach i się nią pożywić. Krążyły teorie, że Verionowi smakuje to, że ktoś go lubi a jednocześnie się go boi! Wśród teorii były też wersje że jest sado-maso dlatego nie przeszkadza mu zgrywanie śmiertelnika ani drażnienie innych demonów. Podobno Verion uwielbiał kiedy ktoś go kocha i nienawidzi jednocześnie, tak tłumaczono z reguły jego przywiązanie do Almanakh. Zresztą cała sprawa była ‘skomplikowana’. W statusie. Większość wyznawców Bieli nie chciała nawet słyszeć o bluźnierstwach że Wojowniczka Światła kiedykolwiek była nawet w pobliżu Kihary Riona. Większość demonów co ciekawe na pewno też nie chciało słyszeć o Chaosie przymilającym się do Wojowczniki Bieli. Tak to wyglądało. Kiti nie zamierzała się mieszać. Wiedziała że cokolwiek dziwacznego Verion powie, może to być prawdą. Cokolwiek powie może być kłamstwem. Tak już było z Verionem. Był Chaosem. Był jednak tak odważny i zabójczy w swoich poczynaniach, że była w stanie uwierzyć i nie uwierzyć we wszystko co mówił.

Ruszyli dalej. Kiedy drow wskazał dziwaczne zwierzę, Kiti zdziwiła się trochę, że sama nie wyczuła go ani nie usłyszała jako wilk. Chyba była zmęczona i schorowana po wizycie Veriona. Starała się ocenić, czy to coś faktycznie było zwierzęciem, czy może kolegą Veriona albo latającą meduzą w przebraniu. Próbowała sprawdzić czy ma zapach i go zapamiętać. Zwierzę spłoszyło się. Kiti przez moment chciała za nim biec, ale nie była pewna czy to dobry pomysł. Drowy pewnie nie będą zainteresowane polowaniem na to coś a nie chciała tam biec sama. Wyglądało na podejrzane i kojarzyło się jej ze skorpionem, miało dziwny ogon. W końcu zdecydowała zostać i rozejrzeć się po okolicy chatki. Miała nadzieję że rolnik nie wyskoczy na nią z widłami. Chyba mógł równie dobrze wyskoczyć z widłami i z pochodnią bo właśnie odwiedziły go 3 drowy i wilk… No i jeden drow zamienia się w tygrysołaka a drugi w batmana… wymarzone Stado każdego kleryka Bieli…. No ale takie jest życie…. Ostrożnie obejrzała chatkę, aby sprawdzić czy są rolnicy z widłami i pochodniami. Nie było, a ze środka usłyszała tylko cichy dziewczęcy płacz. Zajrzał i zobaczyła młodą dziewczynę, siedzącą w kącie na podłodze, płakała.

Nastolatka wyglądała jak typowa smutna, plącząca nastolatka. Nie wyglądała na opętaną, na demona, na drowa, chimerę, ani na meduzę. Tak tylko, bez powodu, wspominam, ekhym… W domu nie było chyba nikogo innego.
Kiti była zmartwiona, sytuacja była podejrzana. W końcu była klerykiem i lubiła pomagać, sama z siebie też lubiła pomagać i widok płaczącej dziewczynki samej w domu był dla niej niepokojący. Postanowiła zaryzykować nawet gdyby ktoś chciał pogonić ją widłami czy pochodnią i przynajmniej spróbować. Popiskując przyjaźnie jak pies który chce na spacer, zaczęła drapać łapą w drzwi chcąc wejść.
Dziewczynka najpierw przestraszyła się i chwilę patrzyła na drzwi w zdumieniu. Podeszła do okna przez które zaglądała Kiti wcześniej i wyjrzała na zewnątrz. Widok wilka przestraszył ją bardzo.
– Nie, nie, nie bój się! – odezwała się przyjaźnie Kiti. – Nie chcę zrobić ci nic złego, podróżuję do miasta i przechodząc tędy zauważyłam, że płaczesz. Coś się stało, masz jakieś kłopoty? Wszystko w porządku!?

Dziewczynka stała przy oknie z bezcenną miną. Do jej domu puka wilk, z pytaniem „czy wszystko w porządku? Tak tylko pytam, może pomóc…?” xD. Anegdotki o podejrzanych heretykach przebranych za kleryków, krążących po domach z tekstem „może porozmawiamy o bogu?” można śmiało zastąpić lepszym hardkorem – po domach krąży wilk podający się za kleryka i pyta „może ci pomóc w czymś?”... Z drugiej strony, bądźmy szczerzy, kiedyś małe dziewczynki i dzieci prostych ludzi miały dużą wyobraźnię. Słyszały o smokach, jednorożcach i kotach w butach, więc gadające wilki domokrążcy nie zadziwiały kiedyś dzieci tak jak teraz…
- Nie bój się, wiem, że wyglądam jak wilk ale nie tak do końca jestem wilkiem! – Kiti starała się wyglądać uroczo i słodko. – Tak naprawdę jestem elfem! (przecież wszyscy wiedzą że elfy są dobre, dobre, dobre!) Jestem klerykiem, klerykiem Bieli! Pomagam ludziom, leczę rannych i chorych, opiekuję się innymi, wiesz!

Wolała pominąć ‘podróżuję z drowem skrytobójcą, a teraz w sumie z kilkoma drowami skrytobójcami, i obudziłam Timewalkera, który pewnie zjadł twoich rodziców i spalił pół wsi.

– Nie bój się, chciałam tylko spytać dlaczego płaczesz i czy wszystko w porządku!

Dziewczynka w końcu wykrztusiła cicho:
- Wszystko w porządku pani kleryk, tylko była straszna burza i wszystkie ptaki uciekły! Boję się, że zginęły podczas burzy!
- Jakie ptaki?
- Rodzice hodują ptaki i miałam pilnować, żeby były zamknięte, ale wiatr otworzył drzwi i one wszystkie wyleciały! Wołałam je, ale zrobiła się straszna burza i one uciekły! Wołałam je, ale nie wrócił żaden, boję się, że deszcz je zmoczył albo zaginęły w deszczu! Rodzice się będą gniewać!
- Dlatego płakałaś?
- Yyhymm…
- Co to były za ptaki?
- Takie jak wszyscy mają… W mieście przecież wszyscy mają ptaki… i takie do roznoszenia listów… Żaden nie wrócił nadal, rodzice się będą gniewać! Czy pani kleryk może jakoś pomóc? Może gdzieś widziała pani kleryk nasze ptaszki? Może schowały się na gałęziach i w lesie przed burzą?
- Niestety nie zauważyłam żadnych ale nie zwracałam na to za bardzo uwagi. Być może są gdzieś w okolicy!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:42.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172