lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Mini sesja] - "Armagedon" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/12298-mini-sesja-armagedon.html)

Kerm 24-06-2013 17:12

- Niech cię pochłonie piekło robotów i niech cię dręczą wieczne awarie. - Harry złożył serdeczne życzenia pod adresem Ewy One, gdy androidka wreszcie padła.

Podbiegł do leżącego złomu i wyszarpnął z nieruchomej dłoni androidki karabin z granatnikiem.

- Chodźmy do drugiego wyjścia - powiedział. - Może tym razem szczęście nam dopisze i da się wyjść na zewnątrz.
- Ale ją - wskazał na Ewę One - warto by wkrótce ostatecznie unicestwić, skoro nie potrafimy jej naprawić.
- Ja sprawdzę wyjście, a może wy spróbujecie ją rozkręcić? - zaproponował, po czym, nie czekając na odpowiedź ruszył dalej, w stronę awaryjnego wyjścia.

Ereszamagi 25-06-2013 18:51

- Chill - mruknęła Pani Doktor i uśmiechnęła się półgębkiem. Ależ by sobie zapaliła. Dawne uzależnienie zaswędziało gdzieś pod skórą i przypomniało jej o konieczności odwiedzenia labolatorium. Jeśli system podtrzymywania życia w bunkrze był już teraz nie do naprawienia, to planowanie powrotu też chwilowo mijało się z celem.
- Słuchajcie, potrzebuję pomocy w zabraniu sprzętu z ambulatorium... Doceni to pierwsza osoba, którą rozboli ząb. Futrzaki i roboty chwilowo leżą, więc gra jest warta świeczki.

Kerm 25-06-2013 19:29

- Wypluj te słowa - powiedział Harry. Tego im do szczęścia trzeba było - bolących zębów.
- Chcesz zabrać całą zawartość ambulatorium - spytał - czy tylko część? I ile osób ci potrzeba? Jeśli nie wszystkich, to sprawdziłbym to wyjście.

A nuż się okaże, że nie warto się pakować, pomyślał.

Ereszamagi 26-06-2013 13:15

- Jednej osoby do potrzymania latarki. Potrzebujemy zestaw małego chirurga i trochę moich zapasów, wyniesienie tego nie powinno stanowić problemu, ale przy ostrym niedoborze światła samej będzie mi trudno ogarnąć to w szybkim tempie.

Pinhead 26-06-2013 19:10

Zabicie droida o imieniu Eva One okazało się być poważnym błędem. Sztuczny twór tak przeprogramował system, że jej dezintegracja równała się zatrzymaniem systemów podtrzymujących życie w bunkrze. Czasu nie było wiele, a na dodatek nie było wśród nich specjalisty od programowania, który mógłby naprawić szkody wyrządzone przez Evę.
Nie było czasu do stracenia, a wyjście i nadzieja była tylko jedna.

Harry, jako pierwszy ruszył w stronę wyjścia. Za nim podążył Kero i Eva, Adam z kolei ruszył pomóc Lornie zabrać z laboratorium najważniejsze rzeczy,. Wszyscy nadal żyli nadzieją, że ich życie nie może zakończyć się tutaj w tym odrażającym podziemnym kompleksie. Nie po to przecież przeżyli apokalipsę, aby teraz zginać przez jakiś głupi windowsowski error o oprogramowaniu androida.

Gdy grupa dotarła do zabezpieczonego na kilka sposobów głównego wyjścia, zalała ich fala wspomnień. Krzyki żołnierzy, którzy poganiali ich do wchodzenia, lamenty tych, którym nie dane było schować się w bunkrze oraz upiorny ryk rozdzierający niebo. Potężne asteroidy wdzierały się w atmosferę Ziemi i upadając powodowały potężne szkody.
Z ciężko bijącym sercem zaczęli otwierać drzwi. Wiedzieli, że już za chwilę okaże się czy ich wysiłek, ich walka i trud miały jakikolwiek sens. Od tego co zobaczą za ciężkimi, stalowymi drzwiami zależało ich dalsze życie i istnienie.
Wszystkie zabezpieczenia zostały zdjęte. Pozostało już tylko przesunąć ołowianą sztabę i pchnąć skrzydła głównych drzwi.

W korytarzy stali już wszyscy. Harry Wolf, Eva Adams, Kero Kantyn, Adam Curris i Lorna Ciderwood. Byli oni być może ostatnimi ludźmi na Ziemi, ale ta świadomość jeszcze do nich nie docierała.

Drżeli z podniecenia i obawy. W ich sercach tliła się malutka iskierka nadziei, że dane im będzie pożyć choć kilka lat. Wiedzieli, że Ziemia która znali nie istnieje. Nie mieli pojęcia ile minęło czasu od momentu, gdy zostali zahibernowani. Wiedzieli, że nawet jeżeli na powierzchni istnieje atmosfera zdatna do życia, to czeka ich ciężka praca i trud codziennego życia.
Pchnęli ciężki skrzydła drzwi i zamarli...

Sino, stalowe niebo to pierwsze co zobaczyli. Dawny błękit zniknął, zastąpiony przez posępną szarość. Żółte, życiodajne słońce także się zmieniło. Teraz było krwistą kulą buchających płomieni, która paliła ziemię żywym ogniem. Krajobrazu wokół żadne z nich nie poznawało. Nie było ulic, budynków, drzew, ani niczego co tak dobrze znali. Zamiast tego mieli przed oczyma skalisty krajobraz, rodem z filmów sf o podróżach kosmicznych. Nagie skały sięgające nieba, popękana ziemia pokryta szarym pyłem i wielkie szczeliny wypełnione wrzącą lawą. Tak oto wyglądał świat po armagedonie. Ich świat. Ich dom.
[img]www.presidiacreative.com/wp-content/uploads/2010/04/apocalypse-57.jpg[/img]

To tutaj mieli żyć, o ile to było w ogóle możliwe. Stali bez słowa zapatrzeni w zrujnowany krajobraz.
I nagle Eva dostrzegła jakiś kształt na sinym niebie. Przez chwilę nie mogła uwierzyć. Jednak nie było wątpliwości, że to był ptak.
Szybował dumnie w przestworzach i był dla nich w tej chwili symbolem życia i nadziei na lepsze jutro..

Kerm 26-06-2013 19:45

Harry wypuścił powietrze, które - sam nawet o tym nie wiedział - wstrzymywał od pewnego czasu.
Nie miał zielonego pojęcia, co mogło ich czekać za stalowymi drzwiami, to jednak nie spodziewał się czegoś tak... okropnego.
To wyglądało niczym scena z niskobudżetowego filmu katastroficznego. Albo jak z wizji wnętrza wulkanu. Tu niby mieliby żyć?
Zamknął i otworzył oczy, mając nadzieję, że wizja zniknie.
Nic z tych rzeczy. Było tak źle, jak widział przed chwilą. Nic się nie zmieniło. Ale najważniejsze chyba było to, że można było oddychać. A skoro były ptaki...
Może gdzie indziej było inaczej? Jakaś zieleń?

- Może tu da się żyć - powiedział, zdejmując maskę. - Ale najpierw powinniśmy odszukać inne bunkry.

Ereszamagi 28-06-2013 17:23

- Bocian... płazy, gady, drobne gryzonie... Jak bardzo źle jest, dowiemy się dopiero po drodze. - Wyłączyła dopływ tlenu i zdjęła maskę, żeby nie zużywać bezcennego sprzętu. - Jeśli ktoś nie ma z sobą dwóch manierek wody, proszę wrócić się i je napełnić. W momencie kiedy każdy z nas zużyje jedną, będziemy wiedzieli, że musimy się wrócić po większy zapas.

Czuła się pewniej, po tym jak w laboratorium nawlokła na pasek kilka niezwykle skrupulatnie przechowanych saszetek. Ich nie uwzględniona w oficjalnym spisie zawartość... no cóż, trudno powiedzieć ile osób na planecie było jeszcze w posiadaniu takich substancji.

Powietrze pachniało dziwnie. Rozejrzała się jeszcze raz - od kiedy ogłoszono koniec świata, nie spodziewała się niczego lepszego niż to, co właśnie zobaczyli. Z kieszeni kamizelki wyjęła trochę suszu z zapasu przeznaczonego na prywatne przyjemności, wprawnym ruchem zwinęła małego skręta (oszczędność jest w końcu cnotą), zapaliła i zaciągnęła się z zadowoleniem słodkawym dymkiem.

- To kto prowadzi?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:42.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172