|
Laura pilnowała, żeby się nie rozdzielać. Nie chciała uciekać z krzykiem po ciemnych korytarzach przed facetem z siekierą, lub piłą mechaniczną - a tak to się zwykle kończyło, widziała w filmach. Pocieszało ją jedynie, że ma nieco ciemniejsze włosy niż te panie w filmach, oraz znacznie, ale to znacznie mniej rozepchaną bluzkę z przodu. Czasem myślała, że gdyby była na miejscu tych pań z horrorów, to by chyba nosiła plecak, żeby jej nie przeważało. Biblioteka! Laura uwielbiała książki. Trochę zła, ze Kuba zabrał tą, co wyglądała na najciekawszą, zaczęła rozglądać się po półkach, odczytując tytuły. czas, wszędzie czas.. może ten pomysł z przestawianiem zegara nie była tak durny, jak inne pomysły brata? Podeszła do zegara stojącego na regale i wyciągnęła dłoń, żeby przestawić wskazówki. 7 rano, to będzie dobra godzina. |
Kurde, to był na pewno sen! Przecież wszyscy wiedzą, że w śnie pomieszczenia powtarzają się w nieskończoność, czasem widać drobne różnice, ale tak poza tym, to im dłużej tu "zabawiali" tym Dave był bardziej pewny, że smacznie sobie śpią. Jednak potwory ze snów mogły być okropne toteż dla pewności ciągnął za sobą wszędzie broń. No, a przynajmniej aż doszli do otwartego schowka na miotły, który okazał się elegnacką biblioteką. Podczas gdy rodzeństwo... no, nie mógł sobie przypomnieć nazwiska, ale chodziło mu o Laurę i Kubę, zachwycało się tą zdobioną książką, Dave oparł miecz o ścianę, zostawiając go samemu sobie i zaczął chodzić wzdłuż półek, czytając tytuły na grzbietach i dotykając co bardziej interesujących okładek. - To z pewnością przynęta. Nikt kto nas tu wrzucił nie dawałby nam jak na talerzu rozwiązania - powiedział do kolegi, poprawiając ponownie zsuwające się okulary. - Pomyśl, zamykasz ludzi w sennym świecie. Żaden zły w żadnej opowieści nie robi takich głupich rzeczy, jak dawanie odpowiedzi w książce leżącej przypadkiem na środku stołu. To jakiś podstęp. |
Szczurzy król uśmiechnął się szeroko. - Ależ oczywiście, wszystko tutaj to moje skromne królestwo, tylko panoszą się tu skrzydlaci nieproszeni goście. Mój mały chłopcze, jak chciałbyś pozbyć się latającego chochlika? My, choć dysponujemy wieloma niezwykłymi zdolnościami, niestety nie możemy wznieść się w powietrze. Szczur westchnął, w zamyśleniu przegryzając krakersa. - Więc mówisz, że przybyliście na kilka dni? Jest was więcej? Skąd przybyliście, jak pokonaliście bezkresne morze? *** Książka niestety nie odpowiedziała na żadne z ich pytań. Na stronie tytułowej misternym odręcznym pismem zapisane widniało: "Światy Nietrwałe Rzecz o uniwersach, których egzystencja okresową jeno jest" Niestety, kolejne strony zapisano nieznanym dzieciom pismem, a w zasadzie pismami. Strony mieniły się i zmieniały, chińskie znaczki zastępowała cyrylica, by zmienić się za chwilę w łacińskie pismo. Po kilku chwilach Jakub wypatrzył nawet angielskie słowa, ale zanim zdążył odczytać więcej niż kilka, już zniknęły. "O budowie zegara wodnego", "Czas a przestrzeń", "Wehikuł czasu", "Rzeźnia numer 5", "Fabryki zegarków w XIX Szwajcarii". Laura odczytywała tytuły które odczytać mogła, większość była w językach jej nieznanych. Znalazła tu zarówno bajki dla dzieci, jak i techniczne książki, które mimo, że napisane po angielsku, nie dawały jej cienia szansy na zrozumienie czegokolwiek. W końcu dotarła do zegara i przesunęła jego wskazówki. Rzeczywistość nie zmieniła się nawet o odrobinę, a po chwili wskazówki stęknęły i wróciły do poprzedniej pozycji, pokazując pięćdziesiąt minut po północy. |
W uśmiechu króla szczurów było coś niepokojącego, ale Robert jakoś nie mógłby źle pomyśleć o nim, przecież dał mu przepyszne ciastka i sok do picia. Chociaż z drugiej strony, może lepiej mieć się na baczności. - Na latające stworki najlepsza jest proca - Robert uśmiechnął się szeroko. - Tylko trzeba znaleźć odpowiedni kamień i po kłopocie. Chłopak rozsiadł się jeszcze wygodniej i wziął duży łyk soku, nie wiedział do końca z czego był zrobiony ten napój, ale bardzo mu smakował. - Jest jeszcze kilku moich znajomych, gdzieś się pewnie szwendają po całym domu, przez te zegary nie mogliśmy normalnie zasnąć - Robert skrzywił się mocno. Gdy wypowiedział to zdanie, na chwilę strasznie zachciało mu się spać. Dlaczego to nie mogła być po prostu zwykła noc? - Morze? - zdziwił się chłopak. - Jak tu jechaliśmy nie było żadnego morza... Ale mam prośbę. Czy król mógłby mnie oprowadzić do całym swoim królestwie i może pokazać coś ciekawego? Kuba z Davem padliby z wrażenia, jakby pojawił się nagle w ich pokoju razem z królem szczurów. |
Czas, czas, czas... Z pewnością chodziło o czas. Problem polegał tylko na tym, że nie było wiadomo, co z owym czasem zrobić. A w każdym razie Kuba nie miał pojęcia, co trzeba zrobić. - Czas jest rzeczą względną - mruknął. Coś podobnego powiedział bodajże Einstein, ale gdzie Kubie do niego... Pewnie musiałby mieć dwa razy większą głowę. Albo mieć trzy razy tyle lat. - Może trzeba cofnąć wskazówki? - powiedział. - Albo... może gdzieś jest zegar-matka? I wszystkie inne chodzą według niego? Tak było ponoć na statkach. Ponoć, bo sam nigdy tego osobiście nie sprawdził. Może trzeba wszystkie zegary wyrzucić przez okno i utopić? |
- E tam - Laura machnęła lekceważąco ręką, a potem ziewnęła - przesuwanie nic nie daje, one automatycznie wracają na tą godzinę, co zegar myśli, że jest. - Topienie może być ciekawe, ale w sumie męczące. Ja bym poszukała Roberta, a najlepiej to się przespała. Może jak zaśniemy w śnie, to się obudzimy normalnie? - Znajdźmy Roberta i wracajmy do naszego pokoju. Możemy wywalić te zegary, co tam są, bo strasznie hałasują. I nie dają spać. A sen jest ważny dla młodego organizmu. |
Dave nie bardzo rozumiał zachowanie Laury. Ba, uraczył ją nawet uniesieniem wysoko brwi. Być śpiącym w takim momencie, gdy byli u progu największej przygody jaka prawdopodobnie nie przydarzy im się drugi raz w życiu? Przecież z tego co się teraz dzieje, będzie materiału na milion opowieści! No ale pewnie oczywiście chłopaki z klasy nie uwierzą mu, nawet jakby Kuba i Robert potwierdzili jego wersję. - Kurde, wypadałoby faktycznie przydałoby się znaleźć Roberta - Dave podszedł do drzwi. - Może jak wrócimy tu z nim to coś wymyślimy. Albo znajdziemy coś jeszcze fajniejszego! - aż oczy mu zaświeciły. Gdyby tak znaleźli większą bibliotekę... |
- Któryś z was ma procę? - dopytała Laura. - na dole w salonie siedzą jakieś gnomy, czy coś, trzeba je wystraszyć, wtedy normalnie wyjdziemy. |
- Gnomy, powiadasz? - Kuba spojrzał na swoją najukochańszą (innych nie miał, musiała więc być ta naj...) siostrzyczkę. - Sądzisz, że się przestraszą procy? Skąd, na niebiosa, w dziewczęcej głowie takie brutalne pomysły, jak strzelanie z procy do gnomów, pomyślał z zaciekawieniem. - Nie dość, że szczury, to jeszcze jakieś gnomy... - Pokręcił głową z niesmakiem. - Jeszcze trochę i zabraknie dla nas miejsca w tym domu. Jak na razie nie znalazł na piętrze niczego, co mogłoby posłużyć do walki z gnomami, ale, nie da się ukryć, nie patrzył na wszystko pod tym względem. - Może najpierw wyrzucimy za okno parę zegarów, które chyba się mnożą... - zaproponował. - A potem chodźmy do kuchni. Może tam znajdziemy jakieś mordercze narzędzia, jeśli mielibyśmy przebić się przez gnomy. - Dużo ich było? Jako że rozmawiać mogli idąc, ruszył do ich sypialni, a gdy tylko wszedł do środka podszedł do zegara, chcąc go zdjąć ze ściany i wyrzucić za okno. Miał nadzieję, że to będzie piękny plusk... i że po wyrzuceniu zegara coś się zmieni. Na lepsze oczywiście. |
- Tylko trzy. - odpowiedziała Laura. - Mam finkę i suche paliwo. Podpalimy coś i je wykurzymy z salonu. Fajnie, nie? Możemy robić rzeczy, których normalnie by nie było wolno. - Poczekaj, otworze ci - podeszła do okna i uchyliła je. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:50. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0