lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Mortal Kombat 2 (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/18975-mortal-kombat-2-a.html)

Mike 17-11-2020 23:33

Cała trójka, prawie że ochoczo rzucił asie na nadbiegających schodami brzytworękich tarkatan. Gwałtownością ataku zepchnęli ich pół piętra niżej. oczywiście zdawali sobie sprawę, że szok i zaskoczenie zaraz miną i tylko wąskie schody będą ich jedynym atutem.

Starzec tymczasem majstrował przy drzwiach, Sonya patrzyła mu na ręce. Ale jej serce rwało się do bitwy, toteż zerkała co chwilę na pierwszą linię frontu.


John
4/1 Kostnica
3A/1O

Fowler
4/1 Kostnica
2A/1O

Setsoru
3/2 Kostnica
2A/1O

Siedmiu padło. Wy bez ran.
Wybaczcie, że mało malowniczo, ale wolałem odpisać niż kazać Wam czekać.
Możecie nadrobić krwistość opisów i samemu opisać to co pokazały kości.
Jakie deklaracje kości?


Jaśmin 25-11-2020 06:49

Tarkartanie, niczym wzburzona morska fala, uderzyli w trójkę wojowników broniących schodów.
Uderzyli i odbili się od nich. Niczym głaz trójka oparła się falom.
Setsoru kopnął prowadzącego w czoło, z taka siłą, że trzask pękających kręgów szyjnych zabrzmiał jak grzmot. Brzytworęki poleciał w dół klatki schodowej podcinając nogi dwóm innym. Jeden z kolejnych szybszy od pozostałych dopadł Japończyka tnąc na odlew. Azjata zamknął ramię tamtego w żelaznym chwycie, by w jednej chwili zawirować ciskając w dół. Trzasnęło zrywane ścięgno, chrupnął łamany łokieć. Wycie.
Obok Fowler i John walczyli równie skutecznie. Nim tarkatanie zdążyli się zorganizować padło ich w sumie siedmiu. Dobrze!
- Czy teraz traktujesz Jezusa Chrystusa jak swego osobistego zbawcę? - wycedził Setsoru prosto w nos kolejnemu Brzytwie.
Tamten pokazał w uśmiechu ostre zęby. I zaatakował.
- Chodźcie!

A3/O2


Col Frost 25-11-2020 17:44

Dwa wypuszczone z ręki kunai posłały na tamten świat jednego z Tarkatan, nacierającego w drugim rzędzie. Jeden wbił się w jego pierś, a drugi w szyję. Wojownik poleciał do tyłu, opierając się o swoich towarzyszy, którzy nie bez trudu przepchnęli go na bok, a potem... zrzucili ze schodów żeby nie zawadzał. Ciało zniknęło gdzieś w ciemności.

Drugiego atakującego Fowler załatwił, trzymanym w lewej ręce sai. Klinga sztyletu wbiła się głęboko w oczodół, biegnącego na czele biedaka. Według opinii Shiray-Ryu, cieknąca po policzku krew nawet odrobinę poprawiła wygląd paskudnej gęby, charakterystycznej dla tej rasy.

Ten nowy, jak mu tam było, rzucił jakimś suchym tekstem, na który Fowler nie zwrócił jednak uwagi. Koncentrował się na strażnikach, którzy wciąż nie mieli dosyć. I dobrze...


A4/O1


psionik 06-12-2020 09:47

Widząc, że pierwsza fala tarkatan legła, a pozostali zatrzymali się na ułamek sekundy w niepewności, John natarł. Tym razem nieco ostrożniej, gotowy do czmychnięcia jak tylko staruch otworzy przejście. Dodatkowo musiał pilnować by nie zostali przez niego wykiwani, dlatego cofnął się o krok unikając ostrzy, łamiąc ręce i krótkimi, szybkimi i brudnymi ciosami miażdżąc krtań nadbiegających przeciwników.
A3/O2


Mike 09-12-2020 09:49

Szło im dobrze, można by rzec nazbyt dobrze. Zepchnęli wroga prawie piętro niżej. Coś musiało się spieprzyć. Zaczęło się jak zwykle od mały rzeczy, John zbyt blisko dopuścił wroga. Ostrze rozorało udo. Ale nie to było problemem, coś go w duszy gryzło...
Starzec zaś coś nacisnął, kliknęło i drzwi się uchyliły. Dworskim gestem wskazał Sonyi przejście.
- Nie myślisz, że cię zostawię za plecami? Ty przodem. Chodźcie, gotowe!
Starzec wszedł do środka i nic się nie stało.
- Chodź, kobieto. Trzymaj drzwi i zamknij jak tylko wbiegną, tu masz zamek…
Sonya weszła i podejrzliwie spojrzała na drzwi i zapytała:
- Jaki zamek?
- Chodźcie, gotowe!
Głos Sonyi ledwo przebił się przez bitewną wrzawę.
John zaklął, wiedział że jest jakiś haczyk. Jak rusza biegiem tarkatanie będą następować im na pięty. Tak to zaplanował zdradziecki staruch, że ktoś z nich będzie musiał zostać… niedoczekanie! Wyrwał zawleczkę z granatu i rzucił go piętro niżej.
- Granat!
Porządnie rąbnęło. Tłum się przerzedził Fowler i Setsoru dobili tych paru przy nich i rzucili się biegiem na górę, zanim reszta straży otrząśnie się.
Właśnie wybiegali na piętro, gdy zobaczyli zamykające się drzwi. Bez słowa przyspieszyli i prawie jednocześnie wyskoczyli i uderzyli kopnięciem w drzwi. Coś z tyłu trzasnęło, naparli ponownie zagrzewani wrzaskami wbiegających na górę tarkatan. Drzwi stanęły otworem, ale na tego się spodziewali…
- Kurwa, wiedziałem - mruknął John.
Opalizujący na zielono portal właśnie się zamykał, jeszcze jedno czy dwa uderzenia serca i zniknie pozostawiając tylko powidoki na siatkówce. Dawało się jeszcze dostrzec sylwetki po drugiej stronie, jedna przygarbiona prostowała się i nabierała ciała, druga czteroręka coś lub kogoś trzymała…
Poza portalem w pomieszczeniu było tylko stół i dwa koślawe krzesła. I żadnego przejścia dalej.

Col Frost 09-12-2020 18:33

Fowler rzucił dwa shurikeny w stronę nadbiegających Tarkatan, by chociaż trochę ich spowolnić. Nie patrząc na efekt tego działania, ani na swoich towarzyszy, rzucił się w stronę portalu. Wiedział, że spadnie z deszczu pod rynnę, ale wolał pewną śmierć zamienić na prawdopodobną.

Jaśmin 12-12-2020 05:51

Starzec chce ich zostawić za sobą? Niedoczekanie!
- Japończycy, ninja i murzyni przodem!
Setsoru wpadł w zamykający się portal z impetem tarana oblężniczego, następując Fowlerowi na pięty. Diabli wiedzą co tam można spotkać, ale ryzyko było lepsze niż pewna śmierć tutaj.

psionik 13-12-2020 18:51

- Kurwa, wiedziałem, żeby nie ufać żadnym dziadygom na tej wyspie! - syknął John wbiegając przez portal. Martwił go ten czteroręki, ale skoro udało się go pokonać w poprzednim turnieju, to znaczy, że nie był niepokonany.

Mike 18-12-2020 22:07

Skoczyli prawie jednocześnie. Wiedzieli, że to głupota. Że ryzyko jest duże. Zamykający się portal mógł ich przeciąć na pół. Może to by był lżejszy los niż to co mogło ich spotkać po drugiej stronie. Już po chwili wiedzieli, że coś jest nie tak. Normalnie przejście było niczym przejście przez wodospad jednocześnie zimny i gorący. Chwila i po krzyku, teraz czas i przestrzeń zdawały się rozciągać jak z gumy. Sylwetki oddalały się i odpłynęły w dal.
Nagle wszystko się skończyło, wrażenie zawieszenia znikło. Upadli na kamienną posadzkę. Byli w jakimś holu, na wprost majaczyła brama skąd padało ostre słoneczne światło. Za nimi i po prawej ciągnęły się korytarze oświetlone pochodniami.
- Mamy kolejnych ochotników - usłyszeli z bocznego korytarza, wyszło stamtąd kilku barczystych osobników w przepaskach biodrowych i w hełmach z czaszek jakieś zwierząt. - Nie jesteście stąd. - bardziej stwierdził niż zapytał ich przywódca. - Po sakiewce złota na głowę za wygraną...
Przerwał mu mrożący krew w żyłach przedśmiertny krzyk, a chwilę później rozległ się triumfalny ryk.
- No, to akurat na czas. Wygracie, a może Shao Khan was zauważy i doceni wasze umiejętności. Ruszajcie - wskazał skąpaną w słońcu bramę.
Coś całej trójce mówiło, że i tak czeka ich walka. Pytaniem było z kim.


Jak oglądaliście filmik to wiecie co czeka na arenie :)
Strażników jest kilku, ale więcej może być w zasięgu słuchu.


Col Frost 31-12-2020 14:49

Fowler skrzyżował ręce na piersi, spoglądając na wszystkich spode łba, nie wyłączając własnych towarzyszy. Znowu wpakował się w jakieś gówno. Jak na razie współpraca z Raidenem nie zdała mu się na nic. Co więcej, jeśli znaleźli się w miejscu, o którym myślał, mógł ponownie zwrócić na siebie uwagę Quan Chiego.

- Lepszy jeden przeciwnik na arenie niż setka tutaj - rzucił w stronę John Doe i Setsoru, ale sam nie ruszył się z miejsca, czekając na ich reakcję.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172