lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Mgła. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/2387-mgla.html)

Tammo 29-04-2007 19:54

Znienacka ktoś złapał dziewczynę w ramiona. Wstrząs tym spowodowany posłał oboje na ziemię. Zanim dziewczyna zdołała krzyknąć lub cokolwiek, została ucałowana w oba policzki.

- Witaj z powrotem! - rzucił Józek nieco zduszonym głosem wskutek impetu z jakim dziewczyna nań wpadła - I, jeśli nie masz nic przeciwko, może następnym razem poleć na mnie z takim samym wigorem, kiedy będę miał łóżko za plecami, nie zaś schody...

Mimo żartu chłopak szybko powstał i pociągnął dziewczynę za sobą, ku kościołowi.

Nergala 30-04-2007 00:31

-Józek!! Ty żyjesz!! - wykrzyknęła, jak tylko podniosła się z ziemi. Nie miała czasu na bardziej czasochłonne przywitania, gdyż chłopak ponownie zaczął ucieczkę, jednak w duchu przysięgła, że gdy tylko będą bezpieczni, ucałuje przyjaciela i tak mocno go wyściska, że Józek do końca życia nie będzie chciał znaleźć się w jej ramionach. W myślach jednak ciągle miała obraz tego CZEGOŚ, co próbowało wleźć na plebanie.

Za dużo pytań! Za dużo rzeczy, które nie powinny się wydarzyć...

-Józek, co z Kamilem? - zapytała w biegu.

Tammo 30-04-2007 01:29

Nie wiedziałem że ona może być... taka... miękka. I miła w... dotyku. Cholera, o czym ja myślę!

Wrażenia ze zderzenia z dziewczyną były niesamowicie silne i burzyły spokój chłopaka. Dlatego z wdzięcznością uczepił się zwykłego tematu, podsuniętego jej pytaniem.

- Nie jestem pewien, chyba omdlał. Sama zresztą zobaczysz...

Wnętrze kościoła napawało odrobiną spokoju. Wysokie kamienne kolumny, tchnące spokojem twarze świętych na witrażach i malowidłach, uśmiechnięte rzeźbione cherubinki o grubych, typowych dla barokowych rzeźb kształtach.

Znane otoczenie, kojarzące się z refleksją i modlitwą, spokojem i powagą.

Jedyne oznaki tragedii to kołyszący żonę w ramionach Marek, w głównej nawie, w połowie drogi do ołtarza. Oraz siedzący obok jego pięcioletni syn, wyraźnie nie pojmujący co się tu zdarzyło, lecz tak bardzo przestraszony, że trzymający się obojga rodziców jak najmocniej, chowający twarz w koszuli ojca.

Ojciec Roman pochylał się nad Kamilem, którego układał na jednej z ław. Nie przerwał nawet pomimo wejścia dwojga nastolatków.

Nergala 30-04-2007 01:38

Chwila spokoju... Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nie rozglądając się po kościele dotrzymała swojej obietnicy i rzuciła się na przyjaciela, dziękując, że jest, że się pojawił w sytuacji krytycznej i że dzięki niemu jest cała i zdrowa. Po wypowiedzeniu całej formułki podziękowań ucałowała go w policzki (niezliczoną ilość razy) i przytuliła się do niego tak, jak żona do męża, gdy wraca z długiej delegacji...
Gdy już opanowała wszystkie emocje, 'odkleiła' się od swojej ofiary, Józka i zaczęła obserwować Marka tulącego żonę.

-Co jej je... - nie dokończyła, bo przyglądając się dokładniej zobaczyła kałużę krwi. Natychmiast odwróciła się, chowając twarz w dłoniach i ponownie przyklejając się do przyjaciela.

Tammo 30-04-2007 02:13

Gdyby znalazł się w kościele ktoś przytomny, mógłby zaobserwować scenę zgoła zabawną. Chłopak wprowadzając dziewczynę nie dostrzegł pewnych sygnałów, które zwiastowały jej następne poczynania.

Zatem całkowicie zaskoczyło go wyściskanie, a obsypanie pocałunkami i podziękowaniami mogło zostać przerwane jedynie bełkotem w rodzaju:

- Nnniee no... Julka... nnno przecież... nigdy bym Cię nie zzzossstawwwiłłł...

Wszystko to szło chłopakowi nieporadnie, tym bardziej, że błyszczące wskutek emocji oczy dziewczyny, rozszerzone usta, uczyniły zwykle z pięknej Julii osobę niesamowicie urodziwą. Kiedy jeszcze tak odwiecznym kobiecym gestem przytuliła się do Józefa... cóż, chłopak nie był ze stali, nie miał nawet za sobą choć jednej delegacji by w pełni zrozumieć wymowę uścisku i móc chociaż w części odeprzeć jego urok.

Wspomniany wyżej obserwator (gdyby był) mógłby machnąć wtedy ręką i rzec:

- No tak, chłop jest stracony.

Sam Józef, pomimo swojego cynizmu oraz wieloletnią praktyką wypracowanego opanowania, wystarczająco bezstronny być nie mógł. Pewnych rzeczy nie da się nie zauważyć. Nie dało się pominąć spokoju i autentycznej błogości, jaką napawał go fakt, że dziewczyna jest tutaj, cała i zdrowa. Wiedział, że zależało mu na przyjaciołach, lecz jego samego zaskoczyło, jak bardzo. Jej 'atak' na niego spowodował, że znowu mógł poczuć tę przyjemną sensację jaką wywoływała jej bliskość. Kiedy wtuliła się weń, poczuł taką błogość, a zarazem taki niepokój, że cały zadrżał. Jej ramiona oplecione wokół jego szyi, oraz chaotyczne dziękuję, oraz całusy, wszystko to wywołało rumieniec zakłopotania i zaambarasowania chłopaka, który autentycznie nie wiedział, czy powinien objąć ją w pasie, przytulić... Ucałować z powrotem może?

A może... pocałować?

Ostatnia myśl zdecydowanie pogłębiła rumieniec i odbiła się w oczach chłopaka, który, przerażony, że dziewczyna może to jakoś odczytać, opuścił wzrok natychmiast i przytulił ją mocno, sam nie wiedząc, czy rozkoszuje się tym, że ona jest bezpieczna, czy że jest bezpieczna tutaj, czy że może ją przytulić. To była niesamowita mieszanka uczuć.

Szczęśliwie wtedy akurat Julka odwróciła się, dając mu te parę sekund na opanowanie się.

Rany... co się ze mną dzieje... Powinienem był ją normalnie przytulić... Przecież to ludzka reakcja na stres, pragnienie kontaktu, jakiegoś zbliżenia, nie doczytuj się... o rrrany...

Julka przytuliła się ponownie. Chłopak delikatnie ją objął. Pogładził pocieszającym gestem, którego efekt zepsuła jego drżąca ręka.

Kurde, pomyśli, że drżę ze strachu, ale to przy niej się staję taką osiką normalnie! Trzeba coś szybko powiedzieć!

- Hej! Nic Ci nie jest, prawda? Przebiegłaś kawał drogi od plebanii i jesteś cała. Świetna robota! - gorący, pochwalny ton obliczony był też na to, by podnieść dziewczynę na duchu, z pokrytej piegami twarzy z troską spoglądały na Julkę zielone oczy chłopaka - Zuch jesteś i tyle. Nic Ci nie dam zrobić, wiesz?

W niespodziewanym przypływie czułości chłopak wsunął dłoń we włosy dziewczyny by jeszcze raz ją przygarnąć do siebie i mocno uścisnąć.

- Ekstra, że jesteś - szepnął jej na ucho, tak, że jego oddech podrażnił skórę jej ucha, kiedy to mówił.

Nie odsunął jej, jedną ręką gładził jej plecy, drugą trzymał w jej włosach, przesuniętą na kark. Biło z niej ciepło, jak zresztą z całej postaci chłopaka, ubranego za grubo na tak gorący i parny dzień.

Nie miałem bladego pojęcia, że trzymanie dziewczyny może być takie... przyjemne. Jaka ona delikatna...

Całego dnia chłopak nie znalazł się bliżej utraty panowania nad sobą niż w tej chwili. Nie potrafił skupić myśli na niczym konkretnym, bombardowany nowymi wrażeniami, Józek koncentrował wysiłki na zachowaniu równowagi wewnętrznej, tocząc przegraną walkę z własną młodością. Było mu goręcej z każdą chwilą, ale podświadomie nie chciał, by ta chwila minęła.

Nergala 30-04-2007 02:36

Julka wtuliła się w chłopaka jeszcze mocniej. Gdy poczuła jego dłoń na sobie, wtuliła się jeszcze mocniej. Serce biło jej jak opętane, z nadmiaru emocji, pozytywnych jak i negatywnych zaczęła drżeć...

Przypomniała sobie ostatnie chwile na plebanii: czarna 'ośmiornica' próbująca dostać się do pokoju Józka... Powinna mu to powiedzieć.

Nie teraz... Nie myśl o tym... Jestem bezpieczna... Ktoś o mnie teraz dba, zajmuje się mną...

Fakt, Julka miała dosyć zaskakujący dzień. Ta dziwna mgła, wyprawa chłopców do kościoła... Pozostanie samotnie na plebanii było chyba złym wyjściem... W sumie mogłaby tam zginąć...

Ale to teraz nieważne...

Poczucie bezpieczeństwa, jakie sprawił ten uścisk był dla Julii czymś bardzo ważnym w tym momencie. Miała w kimś oparcie, tak ważne w jej stanie psychicznym po samotnym pobycie w domu Józka. Przestała drżeć i spojrzała w oczy przyjaciela.

-Dziękuje... - szepnęła i go pocałowała...

Tammo 30-04-2007 11:20

Józef
 
Pocałowała go.

Na fakt, że Julka dojrzała oczy chłopakowi otworzył w bardzo ciekawy sposób... kolega ze szkoły.

Kolega ów naszedł go, podpytując go o zwyczaje dziewczyny. Może i nie było by w tym nic złego, gdyby nie próbował w międzyczasie przyciskać Józefa do ściany.

Po pierwszym takim przyszli następni. Tacy sami, lub grzeczniejsi. Czasem próbowali się wkupić w łaski chłopaka. Ten nigdy nie pytał Kamila, czy i on to przechodził, ale patrząc na zmienione reakcje innych sam spojrzał na przyjaciółkę innymi oczyma. I dokonał "odkrycia". Ładna i sympatyczna dziewczynka stała się śliczną i atrakcyjną (boleśnie!) dziewczyną. Nosiła staniki, na WFie przyciągała spojrzenia, kiedy szła korytarzem obracały się głowy, a jak z jakiejś okazji miała spódnicę, to na schodach podnosiły się głowy.

Jej uroda była absolutną przepustką ku... właściwie wszystkiemu. Z jednej strony chłopak ją podziwiał, tak za urodę, jak i za fakt pozostawania sobą przy takiej popularności, z drugiej, potrafił przy niej poczuć się maksymalnie niekomfortowo. Własne na nią reakcje, i reakcje na innych przy niej sprawiały sporo kłopotu, burzyły krew w żyłach. Pierwszy sen o niej spowodował, że zwagarował ze szkoły, irracjonalnie bojąc się, że jak ona na niego spojrzy, to się uśmiechnie tym uśmiechem "ja wiem, nie martw się". Sama myśl jeszcze długo później wywoływała rumieniec. RUMIENIEC. U NIEGO. Nie był na tyle dorosły by rozumieć jakie będą rezultaty tej przemiany, a bał się odrzucenia, więc zawczasu począł się przygotowywać do, jego zdaniem, nieuniknionego rozstania.

Do tego oczywiście dochodziły szczeniackie fantazje w rodzaju 'i rzuci mi się na szyję, obsypie pocałunkami a potem patrząc na mnie, pocałuje, długo i namiętnie'...

* * *

Przeżyć spełnienie marzenia to zawsze jest cudne przeżycie. Józef rozkoszował się delikatnością dziewczyny, jej zapachem, gładkością policzków, które ujął w dłonie, gęstością włosów, smakiem i miękkością ust... W danej chwili nie liczyło się, że to "ta Julka z II c, ta z twarzą gwiazdy filmowej". Liczyło się, że to Julka. Jedyna dziewczyna, której dotąd zdołał zaufać by w ogóle się przed nią otworzyć.

* * *

Wydarzenia tymczasem toczyły się mimo nich. Upewniwszy się, że omdlenie chłopaka nie jest groźne, z cichym westchnieniem ojciec Roman wyprostował się, zanosząc modły dziękczynne choć za to.

Powolnym krokiem ruszał ku Markowi, gdy w oczy wpadła mu para całujących się nastolatków. Wyraźnie zawahał się.

Powaga domu Bożego, przecież się mi tu nie będą obłapiać! I to w takiej chwili!, było pierwszą myślą. Lecz po chwili oblicze księdza rozluźniło się w uśmiechu, cokolwiek nostalgicznym, troszkę pobłażliwym a wreszcie, doprawionym czułością. Posławszy dzieciakom ów uśmiech wznowił powolny krok, nijak niedając nawet znaku że zauważył. Wreszcie, przyklęknąwszy przy Marku, Zofii i (jak mu było? Sebastian chyba?) Kazimierzu, począć coś cicho szeptać.

Nergala 30-04-2007 12:24

Czas się zatrzymał, albo strasznie się dłuży... Albo Julka po prostu nie chce, aby czas dla niej istniał...

Od długiego czasu nie traktowała Józefa jak zwykłego przyjaciela. W jego obecności czuła się inaczej, była bardziej radosna, szczęśliwsza... Serce przy nim jej szybciej biło, momentalnie ze smutnej robiła się uśmiechnięta... Miała nadzieję, że chłopak tego nie zauważa, albo że pomyśli, że to tylko ‘babskie humory’. A to ON tak na nią działał... Bardzo pozytywnie... Nie lubiła rozstawać się z nim, nawet na chwilę, bo gdy tylko odchodził, znów robiła się smutna.

A teraz, gdy trwali przy sobie... Chciała tą chwilę zachować na zawsze, trwać w niej jak najdłużej, bo może się już nie powtórzyć... Ale jednak trzeba było się opamiętać... Są w kościele, w domu Bożym... W sumie Julka tak głęboko w Boga wierzyła, że szkoda słów... Nie istniał dla niej... Ale tak czy inaczej, wierzy czy nie, trzeba być przynajmniej kulturalnym dla księdza i w ogóle...

Romantyczna chwila została przerwana... Mimo najgorętszych starań nie potrafiła ukryć zarumienionych policzków. Jej jasna cera i czarne włosy tworzyły ładny kontrast, błękit oczu i czerwone policzki wyglądały niecodziennie... Fakt, że nie codziennie Julce zdarzały się takie sytuacje, ale dziewczyna karciła się w myślach za to, że tał łatwo ukazuje uczucia...

Bała się spojrzeć Józkowi w oczy, po tym... napadzie. Bała się, że zobaczy w nich kpinę a później usłyszy „Co to miało być?! Za kogo ty się uważasz?”...

Raz kozie śmierć...

Powoli podniosła głowę. Stopniowo patrzyła na chłopca, najpierw na usta, później na nos i oczy.

-Przepraszam... Nie wiem co we mnie wstąpiło... To był chyba impuls... Emocje puściły... Przepraszam – zaczęła tłumaczyć a jej niebieskie oczy zaszkliły się łzami.

Nie... To nie były łzy zakłopotania, ani strachu... Łzy szczęścia, że się odważyła dokonać tego, o czym marzyła od dawna. Ten pocałunek... Może coś się między nimi zmieni, albo i nie, ale jest dumna z siebie, że zrobiła to, o czym od dawna marzyła...

Tammo 30-04-2007 15:07

Wciąż na fali euforii i czułości, jaka go ogarnęła dla tej niesamowitej dziewczyny powiedział:

- Ja... Przecież... Ale... - zachrypiał oszołomiony chłopak. Płakała? To dobrze, czy źle? - To... była najmilsza rzecz jaka mi się dziś zdarzyła. - Nacudowniejsza chwila byłoby bliższe prawdzie. I nie tylko dziś. W ŻYCIU. RRRANY! Ale jest słodka, i tak piękna, i... opanuj się! Przestań tak chrypieć! Mówi przecież wyraźnie, to był impuls! Przerażona jest! Daj jej spokój!

Spojrzawszy z troską na dziewczynę, cicho zapytał:

- Wszystko w porządku? Czemu wybiegłaś? Miałem właśnie biec po Ciebie, nie odpowiadałaś na wezwania radiowe, strasznie się przeraziłem, Kamil omdlał no i...

Serce waliło mu jak młotem. Był cały czerwony, a na skroniach pojawiły się kropelki potu. Drżał. Julka dostrzegła ślady krwotoku z nosa, oraz drżenie kolan chłopaka. I... trzymał jej dłonie. W delikatnym uścisku, na poziomie talii, trzymał jej dłonie w swoich. Zdawał się tego nie zauważać, lekko ku niej nachylony, skoncentrowany na niej.

Nergala 30-04-2007 23:52

-W porządku... Cieszę się, że wam nic się nie stało... Wybiegłam bo... - zamarła. Przypomniała sobie tą ośmiornicę... Zadrżała - Bałam się... Bałam się, bo nie wiedziałam co z wami, kontakt się urwał... - zaczęła tłumaczyć, w prawdzie kłamać... Skarciła się w myślach

-To COŚ chciało wleźć na plebanię... Przyssało się do szyby... Zrobiło w niej dziurę... Bałam się, co się stanie, kiedy wejdzie do pokoju... - ucichła. Wzięła głęboki oddech, próbowała się uspokoić, ale nadal drżała. Ponownie przytuliła się do przyjaciela.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172