lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [sesja] Rycerze Tamriel (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/2625-sesja-rycerze-tamriel.html)

Tamriel 05-03-2007 14:29

Dzielna drużyna gaworzyła do samego świtu, przywitali wschód słońca ziewając po nie przespanej nocy, jedynie kapłanka słodko spała.
Zebraliście swoje pakunki i ruszyliście w stronę Sutch. Gawędząc wesoło o kolejnych beczułkach piwa przy warcie, flirtują z kapłanką, nawet nie zauważyliście kiedy to dotarliście pod niewielkie mury miasta. Jeden ze strażników miejskich rozpoznając niewielką postać hobbita, vidama - przyjaciela , a zarazem Rycerzy Tamriel, bez żadnych dłuższych ceremonii przepuścił was przez starą bramę, której przydałoby się nie co świeżości fechtunku budowniczego, który by swoimi zręcznymi ruchami załatał ubytki w cegłach i wzmocnij co nie co.

Ludzie Sutch zbierali się już do gospód i swoich domostw na nocny odpoczynek. Nocne straże wychodziły na swoją wartę zapalając latarnie na ulicach. W oddali było jeszcze słychać szczekanie psa, który bawił się jeszcze z dziećmi jednego z kowali, który zamykał swój warsztat. Para Khajiitów trzymając się za ręce przekraczała właśnie próg jednej z karczm. Targ opustoszał, a sklepiki zaryglowały swoje drzwi. Wysoka powyginana wieża jeszcze ze swojego okna wydawała fioletowe światło.

Khajiit



Hobbit prowadził was jadąc na czele kompani, do domostwa Morgana de Vois, vidama Sutch na usługach vice Hrabiego Yesce. Strażnica przypominojąca wychodek, a nie strażnice wyłoniła się zza horyzontu Strażnicy stali uzbrojeni w piki, odziani byli w lekkie pancerze zwane kaftanami, a na nich nosili tuniki herbem przypominającym sakiewkę zawieszoną na gałęzi.
- Wkraczacie na ziemie vidama Sutch Morgana de Vois, podlegającemu vice Hrabiemu Ordonowi Yesce, panu zachodniej ziemi cesarskiej prowincji.- rzekł grubym i stanowczym głosem strażnik kontynuując - Jeśli jesteście zwykłymi podróżnikami zatrzymajcie się w jednej z gospód. Jeśli macie jakieś ważne sprawy, do naszego pana przybądźcie rano, o tej porze nie przyjmuje audiecji.
Posiadłość była nie wielka, zaledwie willa. Kamienna ścieżka prowadziła do niej. Przydomowym ogródek porośniętym wspaniałymi krzewami kwitnącymi na biało i fioletowo dodawały uroku. W oknach świeciły się świece, oznaczające iż gospodarz jeszcze nie spał. Przez okno było widać krzątanie się sługi vidama. Minęła was kareta ciągniona przez cztery rumaki. W towarzystwie sześciu obstawiających gwardzistów. Stanęliście w kurzu, który wydobył się z pod końskich kopyt i kół. Nie było to zachwycające dla waszych płuc wdychanie opadającego brudu.

Tammo 06-03-2007 17:44

- ... tak więc moi drodzy, w pełni się spodziewam się przyjęcia nas dzisiaj, wszak niejedno piwo razem się wypiło, niejedną opowieść się dzieliło, och, Morgan ma jednak nade mną jedną przewagę, to zacny ojciec rodziny, podczas gdy ja jestem wciąż starym kawalerem. Toteż patrząc z punktu widzenia... - tu płynną wypowiedź hobbita przerwała brutalnie wpierw wypowiedź strażnika, potem kareta.

Hobbit wydobył morskiego koloru chustę, którą przytknął do twarzy, przeczekując tak jedno, jak i drugie. Potem kaszlnąwszy raz i drugi, wreszcie rzekł:

- Dobry człowieku, przekaż proszę pani domu, że pewna bezczelna jednostka pragnie skosztować jej wypieków, jeśli jej straszliwie szybko rosnący syn jakieś jeszcze zostawił. Poproszę Cię również o przekazanie drogiemu Morganowi, że przybył 'niedorostek', który regularnie ogrywa go w szachy. Zapowiedz też moich towarzyszy, Rycerzy Tamriel.

Kolejno wskazując dłonią, spojrzeniem, obracając się w siodle (do której to czynności przywykł po dwóch tygodniach podróży) i obdzielając towarzyszy ukłonem, hobbit mówił:

- Kapłankę Naneal, hrabinę Luthien Tasartir, słynną Białą Damę, której uroda i rozsądek idą w parze. Obok niej, ów zamaskowany mężczyzna to Xard zwany Mścicielem. Nie wiem, czy na Twoim miejscu, człowieku, obawiałbym się bardziej jego ciętego języka czy też ciętości jego ostrzy. Kolejna osoba, to Blacker, którego prawdziwego imienia nie lza mi podać, albowiem jest on tu incognito, wreszcie, mroczny elf w naszym gronie to Mith Sedai, chadza ciszej od kota, szybciej strzela niż wiatr wieje, a kiedy wyjmuje swe ostrza to ich błyski potrafią oślepić, tak szybko nimi włada. Nie miej złudzeń, strażniku, moi kompani to najlepsi spośród Rycerzy Tamriel, nie czyń więc nam despektu, zwłaszcza, że Twemu panu nie przynosimy kłopotów, a raczej odwiedziny i przyjemnie spędzony wieczór.

Panda 06-03-2007 18:58

-Jozue, czy Ty aby nie przesadzasz co do mej skromnej osoby??- Zapytał śmiejąc się Xard. Spojrzał na pachołka i zapytał-A macie miód?? od dawna nie piłem tego trunku.

Bacznie lustrował pachołka i czekał na odpowiedź.


-Jozue masz tam bukłak z wodą?? Jestem spragniony.- zapytał kompana.

Mith 06-03-2007 19:29

Mith spojrzal na straznika swymi czerwonymi oczami i zmruzyl sie. Nikt procz drowa nie zauwazyl, ze straznik zlal sie potem. Po chwili jednak mroczny elf parsknal smiechem i przejechal obok straznika. Bedac obok pelniacego wahte u bram zolnierza rzekl:

-Gdybym mial zle zamiary nawet bys nie wiedzial, ze przeszlem obok Ciebie.

Przejechal dalej smiejac sie...

Tamriel 06-03-2007 21:21

Dotarliście pod dom vidama. Morgan wyszedł, by was przywitać. Starszy człowiek o ostrych rysach i siwych włosach. Lekko przygarbiony, lecz jeszcze pełen krzepy. Ubrany był w długą, zieloną szatę , gdzie przez środek od szyi po dół przechodził brązowy pas. Rękawy były zdobione nićmi z Niberoy, największej plantacji lnu, gdzie hafty i ozdoby wyszywane są od dziada pradziada, przekazywane w głębokiej tajemnicy swoim potomkom.

Vidam Sutch był średniego wzrostu. Zadbana broda widniała wokół delikatnych ust, a orli nos dumnie podniesiony był ku góry wraz z piwnymi oczami, które były widoczne przez okulary.

- Witaj, Jozue el Buendia Bitanke Mendez. Witam w moich skromnych progach i Twych towarzyszy, a zarazem dzielnych wojaków Jej Cesarskiej Mości Cesarzowej Karen. W głosie było słychać dumę i szacunek wyrażany dla przybyłych gości.

Zza pleców mężczyzny wychyliła się drobnej postury, średniego wieku kobieta. Jej długie falowane czarne włosy ozdabiały owalną twarzyczkę. Jej cera błyszczała w świetle księżyca niczym słońce na niebie. W jej oczach można było dostrzec błękit bezchmurnego sklepienia. Olśniewała swoim urokiem każdego osobnika płci męskiej. Ubranie nie było zbyt wysokiej jakości, jak samego vidama. Czerwona koszula zapięta ponad dekolt oraz brązowe spodnie i długie buty do jazdy konnej. Najwidoczniej pani domu niedawno musiała powrócić z relaksującego spaceru wraz ze swoim wierzchowcem i nie spodziewała się wieczornych odwiedzin.

Dygnęła jak na damę przystało.
- Proszę wybaczyć mój strój i moją śmiałość. Kochanie na co czekasz, zaproś gości do środka, noce robią się coraz krótsze i zimniejsze, nie pozwólmy, by później rozeszły się plotki, że jesteśmy nie gościnni. - stwierdziła kobieta, a małżonek jej przytaknął i ruchem ręki zaprosił do środka.

Korytarz był dość wąski. Na kamiennej podłodze rozłożony szary dywan ozdobiony przeróżnymi wzorami kwiatów. Po obu stronach stały dwa regały. Za szkłem w pełnej okazałości stały z zielonego kryształu naczynia, wazony i sztućce. Pod sufitem zawieszone świece stojące na świecznikach, które uczepione były na łańcuchach do sklepienia domostwa. Przeszliście do jadalni, gdzie młoda dziewczyna o ciemnych blond włosach, ubrana była w długą śnieżnobiałą suknię. Jej dekolt zdobiły perły, a z uch wisiały srebrzyste kolczyki stawiała właśnie ostatnią misę z sałatką warzywną.

Zasiedliście do syto zastawionego stołu. Zapach łączący się z waszymi nosami, dostając się do żołądka, zbudził tego pustego potwora, który domagała się ofiar, które by pochłonął. W trakcie wspólnej kolacji dyskutowaliście na temat waszej wizyty.
- Co sprowadza zacnych wojaków w moje skromne progi?

Mith 07-03-2007 17:53

Mith, niezwykl do tego typu krzataniny i wspolnego biesiadowania, nie wiedzial co robic. Biegal po pokoju przepraszany z miejsca na miejsce przez sluzacych. Zaniemowil z wrazenia syto zastawionego stolu i przyjecia przez gosci. Patrzal sie tylko tymi swoimi zoltymi oczami po czlonkach druzyny i gospodarzach. Po chwili gdy zostal poproszony i wskazano mu miejsce zasiadl przy stole i niezdarnie probowal nasladowac gustowne i pelne wprawy ruchy oraz zachowanie Jozuego, ktory byl obeznany z etykieta i napewno goscil na niejednym balu.

Tammo 07-03-2007 20:42

Niziołek zsunął się z konia, szeroko się uśmiechając i równie szeroko rozkładając ręce. Z serdecznością, jaką zawsze okazywał tym nielicznym, których nazywał przyjaciółmi, a nie partnerami w interesach lub sojusznikami uścisnął pana i panią domu.

- Towarzysze, pozwólcie, że przedstawię Wam jegomościa, którego darzę najprawdziwszym szacunkiem. Kogoś, kto swoim analitycznym umysłem, błystkotliwymi myślami i precyzją obliczeń nieustannie korci mnie, by przekwalifikować go na żeglarza, ręczę bowiem, że nadałby się wprost wyśmienicie. Vidam Sutch, Morgan de Vois!


Machnąwszy kapeluszem hobbit skłonił się towarzyszom, jednocześnie dłońmi i kapeluszem wskazując vidama. W głosie wesołka znać był radość, chęć przekomarzań, ale też i autentyczną życzliwość. Kimkolwiek był Morgan de Vois, Jozue darzył go sympatią.

- A teraz, towarzysze, zwłaszcza Wy, Xardzie, Blackerze oraz Mithu, zamknijcie proszę oczy. Nie idzie bowiem spoglądać na blask spojrzenia i urody tej damy, która wita nas tak serdecznie, a zarazem skromnością swoją czyni nasze skrępowanie tak mniejszym. Vidam Megan - nie sposób było rzec, czy kobieta naprawdę miała ten tytuł, czy też hobbit odniósł się do niej z grzeczności tytułem męża. Ton niziołka był szczery a słowa i spojrzenie poważne - moja przeurocza przyjaciółko, przynoszę wieści i dary. Wieści są straszne, po Waszej ostatniej wizycie ma ciotka Matylda nakazała mi wprost bym szukał sobie żony o podobnych Tobie zaletach. Rzekła mianowicie, że... niech wspomnę dokładne jej słowa... a! tak: znajdź sobie kobietę, która będzie mieć ćwierć jej urody a choć część jej rozumu a wtedy będę spokojna o Twoich następców, bo patrząc jedynie na Ciebie boję się o tytuł! - niziołek przekomicznie wzdrygnął się.

Po chwili zaś milczenia, wyrwał się ze wspomnień i tonem wyjaśnienia, dodał:

- Brrr. Straszna kobieta. Siostra mej matki, bliska mi krewna i niezwykle zorganizowana kobieta, ale prędzej pożeglowałbym na Morze Duchów jesienią niźli krzyżował z nią ostrza w słownej szermierce. Ale! Mówiłem dary, a każę Ci czekać!

Mendez zręcznym ruchem wydobył opakowane w czerwony aksamit pudełeczko, które podał pani domu. W środku znajdowało się miniaturowe liczydło, wytłoczone z masy perłowej tak znakomicie, że można było rozróżnić i policzyć miniaturowe perły, robiące za kulki. Abakus był w pełni funkcjonalny, choć malutki. Sprezentowawszy dar, Jozue uśmiechnął się do Morgana i rzekł:

- Pamiętasz naszą nadmorską partię szachów, kiedy wiatr poprzewracał figury, przyjacielu? Podsunąłeś mi wtedy pomysł, słowami, że ona jest tą, która odciągnie cię od każdego liczydła. No, wystarczy tego słodzenia! Nakarmcie głodnych i spragnionych, niechże Wam jeszcze zaprezentuję moich towarzyszy, bo nie byle kogo Wam sprowadzam do domu, by przetrzebić Wasze zapasy. Bo inaczej, klnę się na mą brodę - hobbit pogładził się po bezwłosym podbródku - wyrobię Wam tę reputację, której tak ładnie niedawno przelękła się gospodyni!

Hobbit przedstawił swoich towarzyszy, podobnymi słowami jak przy bramie. Tym razem jednak czynił to z mniejszą nieco emfazą, wyraźnie nie starał się nikogo oszołomić.

Kiedy siadali przy stole, Jozue szybko oszacował sytuację. Nie martwił się o elfkę czy Blackera. Tytuł hrabiny i stan kapłański uspokajał, wręcz niewyobrażalnym było, aby Luthien miała popełnić jakąkolwiek gafę. Z kolei były generał, choć szorstki w obyciu, zdradzał szlacheckie wychowanie, niziołek zatem liczył na jego obycie. Nie znał natomiast Xarda i Sadeia. Toteż niewiele myśląc, poprosił ich, by przy nim usiedli. Wierzył bowiem w zasadę nauki przez podpatrywanie.

Kiedy już pierwszy głód został zaspokojony, gospodarz zadał wyczekiwane pytanie. Niziołek uśmiechnął się i rzekł:

- Morganie, głowo domu, przyjmij proszę na Twe ręce składam dwa zaproszenia, nie widzę bowiem Pawła! Gdzie się podziewa, tak na marginesie? Dla niego również mam prezent. Megan przyjaciółko moja, to zaproszenie jest Twoje. Nie będę psuł niespodzianki, ale mile mi będzie jeśli odpowiedź otrzymam przed świtem. Odpowiadając zaś na Twe pytanie, misja. Misja Rycerzy Tamriel, coś, co, szczęśliwie biorąc, zapobiegnie narastającej anarchii.

Mówiąc to, hobbit bystro spoglądał na gospodarzy.

Panda 11-03-2007 00:23

Xard nie wtrącał się do rozmowy. Spoglądał jedynie na Luthien, która siedziała cicho i nic nie mówiła.
Czyżby słyszała rozmowę w lesie?? pomyślał.
Jozue zagadywał rodzinę. Mściciel czuł się obco, nigdy bowiem nie siedział przy tak wielkim stole w tak wielkim budynku. Nie wiedział co ma robić, więc sie nie odzywał i tylko kiwał potakująco głową jak coś do niego mówili.

Nergala 11-03-2007 20:38

Kapłanka również siedziała cicho. Była pogrążona w myślach i niewiele słuchała, co mieli do powiedzenia gospodarze i drużynowy dyplomata - Jozue. Zjadła mało i wypiła zaledwie puchar wina... Od czasu do czasu wyrywała się z zadumy i błędnym, aczkolwiek przyjaznym wzrokiem patrzyła na zgromadzonych przy stole. Kilka razy skrzyżowała spojrzenie z Mścicielem i natychmiast powracała do tępego patrzenia w talerz. Nie mogła doczekać się oddalenia od stołu... Byle pod jakim pretekstem... Westchnęła i przeprosiła zgromadzonych:
-Pozwolicie, że udam się na krótki spacer? - zapytała i gdy uzyskała pozwolenie wyszła z komnaty i udała się na przechadzkę.

Mith 11-03-2007 21:36

Mith spojrzal za znikajaca w drzwiach kaplanka. Po czym spojrzal na Xarda i lekko sie usmiechnal. "ehhh... znajac zycie, to Msciciel zaraz poleci za swa elfka na romantyczny spacerek" pomyslal sobie drow i zahihotal pocichu. Na jego twarzy dalo sie widziec, ze dzisiejsza kolacja przypadla mu do gustu. Z kazda chwila bawil sie coraz lepiej.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:07.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172