lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Tacy jak ty 2 (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/2786-tacy-jak-ty-2-a.html)

Mijikai 26-03-2007 19:01

Gengin był prawie pewien, że bestia dostanie w pysk. Chwilunia... tam był wybuch ładunkowy, tfu... ładunek wybuchowy, a jeden z ludzi się... Gen zdążył krzyknąć:
- Stój !

Almena 26-03-2007 19:23

Astral; okazała sowa siedząca na ramieniu druidki wygląda ci na smaczny opierzony obiad. Jest o wiele bardziej tłusta i większa od mew popiskujących i fruwających wokół. Smaczniejsza zapewne niż krab, który lezie po piasku nieopodal.
http://www.kwfkankerbestrijding.nl/c..._op_strand.jpg
Zastanawiasz czy wspomóc obcych przybyszów w ich zmaganiach z losem. Gdy pojawia się gnom, wykrzykujący do was:
- Do stu spalonych nekromantów pomóżcie mi albo skończycie jak ten pomiot chaosu, z którym miałem przyjemność się spotkać w moje pięćdziesiąte pierwsze urodziny...
Zniechęcony tym tonem demonstracyjnie mościsz sobie posłanie na ciepłym piasku i ległszy z daleka obserwujesz rozwój wydarzeń.

Vriess; jak na nekromantę przystało, zainteresowałeś się bytem swych wiernych towarzyszy, po czym siadłeś na plaży pogrążając się w zadumie, ignorując perypetie obcych. Co cię obchodzą ich problemy? Oni pewnie nie przejęliby się waszymi – tłumaczysz sobie, powtarzając wciąż w myślach; jak to się stało? Jakim cudem spod roty Życia znaleźliśmy się tutaj? Kto nas wskrzesił/ czy to sama moc kryształów, żart Ritha, czy...?

Akrenthal – zauważyłeś rekina i na myśl o tym, co zrobią z tobą jego szczęki o nacisku paru ton na centymetr kwadratowy, momentalnie doznajesz przypływu sił. Wciągasz nogę na dryfujące drewno i obserwując rekina, wiosłujesz ramionami, gotów wyjąc je z wody gdy rekin się zbliży.
-EJ!! Ty na kłodzie!! Łap!!
Podnosisz głowę – widzisz starca w pirackiej czapce żeglującego na... dwóch beczkach. Owy jegomość rzuci mi duży, zardzewiały miecz. Ostrze chlupnęło w wodę tuż obok twojej ręki. Cudem zdołałeś je pochwycić i natychmiast zdzieliłeś nim grzbiet rekina przepływającego pod twoją lichą tratwą. Cios był zadany niezbyt wprawnie i, zdaje się, zardzewiały miecz nie przebił twardych łusek wielkiej ryby. Zdumiona atakiem, ryba odpływa jednak na moment.
Tymczasem starzec rozpościera swój płaszcz i trzymając go tworzy z siebie „ludzki maszt’. Z niedowierzaniem patrzysz na jego wyczyny. Jakkolwiek dziwacznie by to nie wyglądało – zdaje się, że to działa. Okręt z dwóch beczek podpływa wkrótce do kawałka burty, którego się uczepiłeś. Zaproszony na pokład „Beczkowca” kapitana Thomasa, wgramoliłeś się na nietypowy okręt. Wzdychasz z ulgą i zabierasz się za wiosłowanie ku brzegowi. Thomas zaś nadal pracuje jako żywy maszt.

Sangre – nieznajomy wielki kot podejrzanie wpatruje się w twoją sowę. Zdaje się że jest głodny. Profilaktycznie nakazujesz sofie opuścić strefę zagrożenia pożarciem. Sowa posłusznie krąży ponad tobą. Nie zdążyłaś zamienić słowa z trójką nieznajomych, gdyż dostrzegłaś gnoma w opałach. Postanowiłaś porozumieć się z dziwacznym zwierzęciem które go napastowało. Uklękłaś, potem usiadłaś na ziemi po turecku, a ręce zastygły ci w dziwnym, lecz nie nadludzkim splocie.

Gengin; krzyczysz do czwórki nieznajomych, znajdujących się dość daleko od ciebie, aby wspomogli cię w walce. Efekt nie jest ciekawy. Chudy w płaszczu z kapturem usiadł na piasku, zaraz potem biała pantera ułożyła się na ziemi. Czyżby to on był treserem tej groźnie wyglądającej bestii? Rycerz w czarnej zbroi poszedł zaś po swój miecz, wbity w piach. Hm no, najwyraźniej brak im zapału do walki....
Ale tobie nie! Celujesz z kuszy do wpatrzonego w ciebie stwora, wydającego dziwne odgłosy, i wypa...
Stwór zapiszczał nagle i stanąwszy na dwóch tylnych nogach, obejrzał się w kierunku kobiety w tunice. Wystrzeliłeś już jednak! Bełt drasnął prawy bok stwora, i trafił w pień palmy. Wybuch zatrząsł drzewem i strącił deszcz kokosów! Dziwaczny stwór, spłoszony, zakręcił się w miejscu i w oka mgnieniu zniknął w gąszczu palm. Ty zaś... przeklinasz przez zęby, bo jeden z kokosów spadł ci na stopę i nie było to miłe doznanie

Tymczasem Beczkowiec kapitana Thomasa z rozbitkiem na pokładzie (właściwie dwoma,ale jak tu nazwać kapitana statku rozbitkiem?XD), dobija powoli do brzegu. Wielkie rekiny, nie mogąc wpłynąć na płyciznę, odpuściły.

Kolejna niespodzianka. Wygląda na to że trafiliście na zlot rozbitków czy coś w tym stylu... Z gąszczu palm wylania się nieśmiało jakaś postać... zatrzymuje się przy palmie rosnącej najbliżej oceanu i przygląda się wam badawczo. To dobrze zbudowany, barczysty mężczyzną. Ma około dwóch metrów wzrostu, krótką, czarna kozią bródkę, czarne włosy średniej długości, rozsypane w nieładzie. Źrenice zasłaniają mu całe oczy, poza tym ma idealnie białą skórę. Po chwili... rozpływa się w powietrzu! Zdumieni, rozglądacie się wokół. Nagle owy meżczyzna pojawia sie znowu... tuż przed Vriessem, radośnie uśmiechnięty! O_O'

Mijikai 26-03-2007 19:33

Gengin zachęcony celnym strzałem ( nie chowając kuszy ) i zniechęcony uderzeniem kokosa wykrzyknął jak tylko najdonośniej mógł:
- Witam wszystkich na Wyspie Kokosa ! - i zdążając w kierunku grupki z kotem krzyknął ponownie, kłaniając się do ziemi ( a raczej do piachu ) - Jestem Genginkazzon von Armeshplaust ! Łowca czarownic, pomiotu chaosu i wszystkiego co z piekła rodem do usług. Na mój gust macie wszystkiego tego po trochu.

Tammo 26-03-2007 20:21

Astral
 
Jeśli łowisz tylko to, co z piekła rodem i do usług, to ciężki to musi być żywot. - pomyślał złośliwie kot. Bardziej jednak zainteresował go przybysz. Kiedy ten się pojawił biała pantera niechętnie powstała i otrzepała się z piasku. Kiedy zaś pojawił się przy Vriessie, irbis płynnym skokiem dopadł do niego również. Białoskórych miał dość po doświadczeniach z Rithem.

Nansze 26-03-2007 20:53

Sangre, nie miała zamiaru przyłączać się do jakiej kol wiek rozmowy. Przywołała swojego przyjaciela, który usiadł na jej ramieniu. Momentalnie spiorunowała wzrokiem białą panterę, która tak jak jej się chyba zdawało, patrzała się wygłodniale na sowę. Ehhh....wypuściła ciężko powietrze ustami, a jej twarz przybrała kamiennego wyrazu. Oparła się o najbliższą palmę i popatrzała w niebo.

Panda 26-03-2007 21:09

Gdy "Beczkowiec" dopłyną do brzegu Thomas zszedł na ląd. Nigdy tak nie cieszył się z tego, że stoi twardo na ziemi. Nałożył płaszcz i odebrał swój miecz.
Rozciągnął się i rozejrzał.
-Piach, piach, piach, palmy palmy, ludzie, palmy, CO?! Ludzie?-wykrzyknął ze zdziwienia staruszek i skierował swe kroki w ich kierunku licząc ile osób tam jest. Naliczył się trzech ludzi, gnoma i... kota? Przetarł oczy ze zdziwienia. Lekko zdziwiony podążał w stronę rozbitków. Gdy był w nie dalekiej odległości od zebranych przywitał się:
-Witajcie, jestem Thomas. Czy któreś z Was może mi powiedzieć co stało się w nocy??
Podszedł bliżej i dostrzegł Białego Mężczyznę.
-Jak liczyłem było tu pięcioro osób-spojrzał na kota potem na karła i z nów na białego człowieka-Ale Ciebie nie widziałem, kim jesteś??
Czekał na odpowiedź.

Blacker 26-03-2007 21:09

Mężczyzna o białej skórze nawet nie drgnął, gdy Irbis doskoczył do niego. Obrócił twarz w jego stronę (ciężko byłoby ci nie poznać dawnego towarzysza, Legiona). Jednak nie wyglądał na pozbawioną szkieletu i przygniecioną skałami kupę mięcha, wręcz przeciwnie, wyglądał lepiej niż kiedykolwiek. Zniknęły mu cienie pod oczami, wyglądał na o wiele zdrowszego. Na ustach wciąż miał kpiący uśmiech, jednak było w nim coś radosnego. I nie chodził w postrzępionych łachach, w jakich został uwolniony w celi, ale w krwistoczerwonym płaszczu z wysokim kołnieżem, spod którego widać było zawadiacką złoto-czerwoną bluzę. Rozejrzał się jeszcze raz i stwierdził, niby do siebie

- Drużyna zdrowa, wygląda lepiej niż pod grotą życia. Poza tym, jaiś tłum rozbitków się tu plącze

Po czym dodał, wyraźnie do swoich starych towarzyszy

- Nie mam wrogich zamiarów. Czy zrozumieliście, że Rith was oszukał? Wiem, nie mogliście go podejrzewać, gdyż on trzymał wasze życie w rękach, ale ratując swoją skórę uzbroiliście go. Wtedy mieliśmy przeciwne interesy, chciałem was powstrzymać przed tym błędem, ale teraz, skoro już za późno trzeba ten błąd naprawić. Nie wiem, jak wróciliście do życia, gdyż obserwowałem waszą śmierć, ale teraz pewnie chcecie zemścić się na Rithu? Jeśli tak, to pokrywa się to z moimi planami, więc chętnie bym podróżował z wami. O ile (rozejrzał się jeszcze raz po twarzach drużyny) nie macie jakichś przeciwwskazań?

Po czym usłyszawszy pytanie jednego z rozbitków, zwrócił w jego stronę twarz i odpowiedział

- Jestem Asteroth, dawniej Legionem zwany. A jak brzmi twoje miano?

Chrapek 26-03-2007 21:35

- Do stu spalonych nekromantów pomóżcie mi albo skończycie jak ten pomiot chaosu... - darł się nędzny wypierdek zżerany przez żyrafopodobnego stwora.
Cóż miałem zrobić? Wyśmiałem go, po czym usadowiłem się i z uśmiechem na ustach, dłubiąc źdźbłem trawy między zębami obserwowałem jego nędzne podrygi. Bo w istocie, moi drodzy - komiczna to była scena. Pocieszny człowieczek, z tymi jego pociesznymi problemami. Bo czy ktoś widział spalonego nekromantę? Nekromantę palącego - innych na przykład, to owszem, można było czasem zobaczyć. Ale spalonego? No chyba, że sam się upalił, tak jak wasz uniżony sługa, który swego czasu kiepsko wycelował kulą ognia...

Zamyśliłem się. Co to wszystko miało znaczyć? Kto nas znowu ściągnął? Czyżby kolejny głupi zakład demonów ponad naszymi głowami? Zaraz sobie przerżnę żyły, i będzie koniec spisku. Mogłem to zrobić choćby z czystej złośliwości. Ciekawe kto by wtedy go wygrał.

Z otępienia wyrwała mnie postać która pojawiła się tuż obok mnie. Sapnąłem robiąc przy tym gwałtowny krok do tyłu, bo nie lubiłem kiedy ktoś się tak za mnie zakradał. Ścisnąłem pięści mnąc w ustach zaklęcie jakie zamierzałem cisnąć w najprawdopodobniej kolejnego darmozjada który wylądował na tej plaży... Ale nie, twarz wydawała mi się dziwnie znajoma...

- Jestem Asteroth, dawniej Legionem zwany.
No właśnie. Można było tego się spodziewać. Jeśli ktoś potrzebował dodatkowego dowodu że Rith zrobił nas w bambuko, to miał go właśnie przed sobą.
- Legion... Dobrze Cię znowu widzieć - wyszeptałem, bo zaschło mi z przejęcia w gardle. Odsunąłem się profilaktycznie jeszcze bardziej do tyłu. Jakoś nie byłem przekonany o dobrych intencjach nowego Legiona, a zdawałem sobie sprawę, że mógłby mi teraz rozwalić makówkę tak jakby rozłupywał orzech...Z wdzięcznością przyjąłem pojawienie się Astrala obok mnie. Zawsze to raźniej umierać z kimś u boku...

Nie przejąłem się jakimiś buńczucznymi przedstawieniami takich nędznych istot jak ten "łowca czarownic" czy czym on tam był. My, nekromanci jesteśmy ludźmi praktycznymi. Nie marnujemy czasu na zawieranie przyjaźni z byle pierwszym z brzegu ludzkim śmieciem... Zresztą, kto by się przejmował jakimś byle żebrakiem.

- Astral, miej na niego oko - szepnąłem kotu do ucha mając na myśli Asterotha, po czym spojrzałem przez ramię żeby zobaczyć gdzie też wałęsa się nasz doborowy rycerzyk.

Vimes 26-03-2007 21:40

Akrenthal
 
Po krótkiej chwili szarpania się udało wciągnąć mi się na kłodę. Co prawda nadal nie czułem się najlepiej, to chociaż nie byłem względnie bezpieczny. Po chwili odpoczynku znowu zacząłem wiosłować rękoma, mając zamiar wyjąć je z wody gdy tylko rekin zbliży się zanadto. Chciałem się podnieść, jednak stawanie na ledwo utrzymującej się na wodzie desce nie było najlepszym pomysłem, więc zrezygnowałem z niego już po jednej próbie.
No dobra - pomyślałem - zastanówmy się nad sytuacją, jestem sam na kłodzie która unosi się na wodzie chyba tylko dlatego, że zapomniała, że ma utonąć. Jest mi zimno, mokro i ogólnie niewesoło, a na dodatek opiłem się słonej wody. Nie mam nic czym mógłbym chociaż spróbować wiosłować, a nawet gdybym miał, to nie jestem pewien czy starczyłoby mi na to sił.
Nagle z przemyśleń wyrwał mnie krzyk: Ej! Ty na kłodzie! Łap! Obejrzałem się w kierunku, z którego dochodził głos. I zobaczyłem lecący w moim kierunku zardzewiały miecz. Rzuciłem się by go złapać. I tak! Udało się! Złapaną bronią natychmiast uderzyłem na oślep w rekina.
Jedyną zaletą tego ciosu było to, że trafił. Bo niewiele więcej dobrego można było o nim powiedzieć. Nie przeciął on nawet łusek napastnika, a jedynym jego efektem było to, że rekin się nieco zdziwił. Ale jednak. Udało się, odpłynął! Spojrzałem teraz w kierunku z którego nadleciał miecz. I stwierdziłem, że mam zwidy. Kilkakrotnie przetarłem oczy, jednak obraz nie znikał. A był on niczego sobie. Można by rzec, że był całkowicie unikalny. Widziałem bowiem starce, który na tratwie zrobionej z kilku beczek, stoi z rozpostartym płaszczem imitując żagiel. Jednak nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Otóż najbardziej osobliwą rzeczą w tym widoku było to, że ten zaimprowizowany napęd działał! Starzec po chwili dopłynął do mojej kłody.
Rozumiejąc, iż mam wsiadać, wgramoliłem się na beczkowiec, oddałem starcowi jego miecz, poczym zacząłem wiosłować w kierunku widocznego stąd lądu.
Witaj - zabrzmiał mój ochrypły od ostatnich przeżyć głos - Jestem Akrenthal, a ty? - zdołałem powiedzieć, reszta słów zaś utknęła mi gdzieś w gardle.

***

Gdy dopłynęliśmy już do brzegu szczęśliwy wygramoliłem się na ląd. Już nigdy nie wsiądę na żaden statek - przeszło mi przez myśl. Zauważyłem jednak większą grupę (chyba) innych rozbitków znajdującą się niedaleko miejsca naszego lądowania. Moją uwagę przykuła znajdujący się tam ogromny biały kot. Dobra, ich nie zaatakował, może i mnie nie zje - pomyślałem, poczym ruszyłem w ich stronę.
-Witajcie, jestem Akrenthal. A jak was zwą?

Mijikai 26-03-2007 21:48

Gengin mocował właśnie w kuszy kolejny ładunek, kiedy zauważył staruszka idącego w ich stronę od strony morza:
- Witaj przyjacielu ! Iście potężny okręt ! Rekiny nie doskwierały ?
Po czym skłonił się nie pewnie w stronę przybyłego i jeszcze raz powtórzył formułę powitalną. Zauważył też aż nadto podejrzanie wyglądającego jegomościa szepczącego z kotem, patrząc w jego stronę. Po chwili namysłu rzucił:
- Za taki wygląd w mieście, gdzie mieści się mój zakon, mój drogi szybko byś sterczał na palu. Hmm... z chęcią sam bym ci pomógł się na niego wbić, lecz zważając na okoliczności i twoich towarzyszy nie mam środków. Cóż....


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:02.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172