lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [DP] Swawole Panów Braci (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/5573-dp-swawole-panow-braci.html)

7raul7 20-11-2008 20:50

- Odradzać mi waszmość możesz, ale sprawy nie poniecham... Albo im albo mnie śmierć pisana... - Odparłem, i z zamyśloną twarzą zacząłem wstawaćod stołu.

Pan Starosta 09-01-2009 22:56

-Zawziętyś waszmość jak żbik. Moje zdanie znasz i więcej ja tobie nie pomogę ponad to com zapowiedział.- rzucił Kiszcz za odchodzącym panem Jackiem.

.
.
.

Zapadła noc gdy drewniana okuta grubą blachą kolasa więzienna skrzypiąc cicho ominęła bramę wjazdową i wtoczyła się niespiesznie na niewielki, otoczony murem placyk.
Więźniów wyprowadzono szybko i bez zbędnych ceregieli, jako że deszcz ciął niemiłosiernie, a podmuchy zimnego wschodniego wiatru przeszywały na wskroś nawet dobrze opatulonych i wydawałoby się ciepło ubranych ludzi.
Panowie Błażej, Paweł, Witold, Michał i Klemens trafili do jednej dużej celi. Chociaż po prawdzie rzekłwszy bardziej pomieszczenie do jakowegoś czarciego lochu podobne było, a wszędzie wilgoć i najgorsze może- chłód, wdzierający się każdym zakamarkiem do środka nawet na chwilę nie pozwolił nikomu zapomnieć o sobie.

Drzwi zostały zaryglowane.
- No waszmościowie, rozgoścież się bez krępacyj- zaśmiał się jeden ze strażników wtykając swój gruby nochal przez kraty przesłaniające okienko w drzwiach.
Ale i strażnikom zabrakło dowcipu, aby sterczeć dłużej przed drzwiami. Pospiesznie oddalili się w sobie tylko znanym kierunku.
Kiedy ucichły kroki oddalających się strażników zaległa cisza, byłaby zupełna gdyby nie zawodzenie wiatru w okienku wychodzącym na ulicę i szelest słomy leżącej w kącie pomieszczenia, gdzie pod grubą jej warstwą niechybnie ktoś spał zagrzebany jak niedźwiedź na zimowaniu, obracając się co chwila zapewne z powodu niespokojnego snu pełnego majaków i upiorów, o jakich to snach wspominają wszyscy którzy choć raz mieli zaszczyt odwiedzić gościnne progi więziennego przybytku takiego jak ten...

Kaleson 10-01-2009 11:26

Wściekłym był tak, że mowę odjęło mi. Zrezygnowany podszedłem ku słomie. Zebrałem dwie garście z wierzchu, a że niemałe u mnie dłonie, to i miałem na czym rzyć posadzić, coby zimno nie było. Siedziałbym tak pewnikiem długo, gdybym nagle nie wspomniał na historię Rzplitej, której uczon byłem jako najważniejszej, Zerwałem się nagle i ku kratom podszedłem.
Jakże to tak!? - wrzasnąłem. - Stoi w prawie "neminem captivabimus nisi iure victum"! Wypuścić mię stąd żądam! Słyszcie, psie syny?!

Pan Starosta 10-01-2009 12:53

- Przestań wrzeszczeć. Do jutra posiedzisz tak czy siak, więc daj innym pospać- ozwała się postać leżąca pod słomą, po czym obróciła się na drugi bok i umilkła.

- Psia mać!- zaklął pan Michał sadowiący się właśnie w kącie- sempiternom jeno przemrożę w tym burdelu!...ki diabeł?!

Usiadł pan Michał na jakimś człowieku, któren również spał pod słomą, jednak nie poruszał się toteż nie został wcześniej spostrzeżony.

- O!la Boga!...

Zakotłowało się pod słomą i po chwili ze stoga wychynęła mała główka jakiegoś młodziana...umorusan był jak nie boskie stworzenie, a pod okiem ciemniał mu wielgachny napuchnięty siniak. Ale rozpoznał pan Błażej tę gębę niezawodnie, gębę jednego z pachołków których wysłał ze swoim zbożem do Krakowa!

Kaleson 10-01-2009 13:16

Owszem, rozpoznałbym zapewne owego pachołka, gdyby nie fakt, iż nieprzerwanie stałem przy kratach wniebogłosy wydzierając się i bluźniąc na strażników i na starostę, a z czasem i rex Poloniae mógłby nasłuchać się nieco o rodzinnych koligacjach swoich z chartami tudzież ogarami. Wściekłość nie pozwoliła mi słyszeć niczego, prócz mego własnego głosu.

Paweł Żebrowski 12-01-2009 16:42

A ja, zdenerwowany wcześniej niepojęcie, postanowiłem, jak to przed wieki ponoć radzili wielcy uczeni z Grecyji, których stoikami nazywali, spokojnie iść spać. Bo po cóż przeciwstawiać się naturalnemu biegowi losu, jeśli to niesie za sobą zawsze zgubne skutki? Terazem tak sobie dopiero pomyślał... Takie to ja już miałem dziwne zmienności humoru... Niedawnom chciał walczyć, rąbać, siekać, bić by zabić, a teraz ważna była dla mnie tylko wiecheć słomy i choć chwila spokojnego snu...

Pan Starosta 12-01-2009 21:22

Owszem, zapewne pasyja jaką uniesion pan Błażej przy kratach gardłował mogłaby mu w rozpoznaniu pachołka walnie przeszkodzić. Aleć, taki to zbieg dziwny okolicznościów, czy też losu zagrywka nieodgadniona, bo pana starościńskiej w tym woli nie było nawet gramma, aby pachołek ów co go pan Michał pod słomą przygniótł, w tym momencie z posłania wystawił makówę kiedy pan Błażej bijąc kolejne gromy w litaniej swoje przerwę dla złapania tchu zrobił i kątem oka pachołka w świetle pochodni spostrzegł.
A wyraźnie go spostrzegł, i dobrze rozpoznał.

Kaleson 18-01-2009 14:49

Zdyszan owa tyradą moją, wreszcie ku kazamacie i kompanionom wzrok zwróciłem. Po twarzach wszystkich powiodłem, skupiwszy oczy na ostatnim obliczu, spod słomy wyzierającym. Oczym zmrużył lekko, powietrza wilgotnego i cuchnącego w płuca nabrałem. Czerwień wściekłości na twarz wypłynęła, aż pod skórą ją czułem. Ruszyłem krokiem powolnym w stronę młodziana.
- Gnido ty - przez zęby wycedziłem głosem chrapliwym . - Pachole szatański i suczy synu.
Ręką pana Michała od słomy odsunąłem i chwyciłem psubrata za włosy.
- Mówże, glisto nędzna, gdzie zboże moje!? - warknąłem wprost do ucha. - Gdzie Skorczyński!?

Pan Starosta 22-01-2009 15:29

- Zaprzęgłeś wóz?
- A co miałem nie? Skorczyński kazali.
- To i dobrze. A wiesz to chocia gdzie pojedziem ze zbożem?
- Pewno że wim! Do Krakowa samego! Już mi się cni miasto zobaczyć.
- Mnie tyż. Ino żebyśmy na zad na czas wrócili! Nie spij mi się gdzie w oberży, bo nas pan Kazimierski ze skóry obłupi!
- Już ci, już ci! A co ma obłupiać…na czas wrócim…

- Hej tam! Obmierzłe łajzy! Nasypywać to zboże co rychlej, bo karbowemu was oddam!
- Oho! Uważej. Skorczyński idzie. Właź na kozła i trzym lejce.
- …a wyście gotowi?
- Tak mości panie rządco.
- Tylko mi pamiętać! Ostawicie zboże i zaraz wracać z gotowizną.
- Się rozumi że zaraz.
- Dobrze. Jak tylko wóz napełnią ruszajcie. Już na trakcie jak poza wieś wyjedziecie przyłączą się do was ludzie których wynajął pan Kazimierski dla waszyj ochrony.
- Nigdyśmy nie potrzebowali ochrony.
- Taka wola pana Kazimierskiego! Przygotujcież się do wyjazdu…
Prędzej łamagi! Noc was kurwy zaskoczy z tym zbożem!...

- Co ci powiem, ale Pan Kazimierski surowy jest, prawda to, ale ten nowy rządca diabeł jakiś.
- No. Ciarki mnie po plecach przeszły jakem zerknął na ta jego trupia gęba.
- Wozy pełne!
- Dobre! Popędź konia. Skoczę otworzyć bramę.

- Jeźdźców jakesich widza.
- Hej tam konusy! Zatrzymać się! Za nami pojedziecie traktem przez las, bo jeszcze dokumenty weźmiem po drodze.
- Pan rządca Skorczyński prosto na Kraków kazali jechać…
- Milcz łachmyto! Lejców pilnuj i mordy nie rozdziawiaj! Ruszajcie!


Zapadła noc.

- Na tej polanie staniemy na nocleg. Ty odepnij konie, a ten drugi niech ogień rozpali, bo ziąb.

- Tutaj wasza robota zakończona. Macie tu po pół złotego i dymać w las żebyśmy was więcej nie widzieli!
- Jakże to w las?...a wozy, zboże?
- Zostawicie je pod naszą opieką, a teraz…
- Nic nie zostawimy! Dojedziemy ze zbożem na miejsce i wrócimy z gotowizną jak było umówione!
- Toż ty taki hardy?...

.
.
.

Łzy stanęły pachołkowi w oczach na te słowa.
- Tak nas panie obili zbóje, żem myślał że ducha wyzionę- jęknął- jeszcze mnie wszystkie gnaty bolą. Bogu tylko dziękować że nas w tym lesie przy życiu zostawili i jakoś z niebiańską pomocą dotarliśmy do stolicy.
Mój brat leży w jednej karczmie pod opieką dobrych ludzi, ale połamany jak ta sucha gałąź…strasznie cierpi. Pieniędzmi com je miał przy sobie opłaciłem mu pokój żeby na bruku jak pies nie gnił, a sam trafiłem tutaj, próbując ukraść jakąś kobyłę żeby na Chyżne wrócić i pana dobrodzieja przestrzec jaki ten cały Skorczyński gagatek i o pomoc dla mojego brata prosić…


Chwycił pachołek pana Błażeja za poły żupana i ją prosić, a przepraszać ile sił mu tylko starczało, a łzy jak te korale sypał i płaczem donośnym się zanosił.

Kaleson 17-02-2009 21:06

Kudły pachołka puściłem nagle, że ledwo nosem w podłogę nie przyrżnął, a mnie na twarz purpura jeszcze głębsza wypłynęła.
- Sczeźnie kundel parszywy - wydyszałem wściekłości pełen - Niechaj tylko ten loch podły opuszczę, a ręce i nogi każę mu połamać. Zeunuszę gnidę jebaną. Za końmi każę ciągać... - wydyszałem, by coraz głośniej dalej mówić. Łeb, kurwiemu synowi, przetrącę. Niech go pachołkowie na koniach w czworo rozerwą! NA PAL NABIJĘ DIABLE NASIENIE!!
Buraka wąsatego, z czupryną podgoloną musiałem przypominać natenczas, kiedy groźby swe rzucałem, bo i aż pod skórą mię piekł mój gniew. Ślepo ku kratom się rzuciłem i począłem trząść nimi. Myślałem, że wyrwę je we wściekłości nieposkromionej


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:25.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172