Lyan nerwowo wyczekiwał, aż konwój przejdzie. *Szybciej!* popędzał w myślach. Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca. W końcu wiedział, że musi ponownie użyć czarów. Skupił swoją wolę i powiedział βροχή . Niebo nagle zaszło chmurami przysłaniając zachodzące słońce. Krople momentalnie zaczęły bębnic o bruk. Elfowi na chwilę pociemniało przed oczami. Ledwo trzymał się na nogach, więc oparł się na lasce niczym starzec. Kiedy kondukt żałobny przeszedł, Lyan, wykorzystując resztki sił, pobiegł w stronę wyjścia z centrum. |
Locien, gdy zamaskowana postać wskazała w jego stronę palcem zaklął w duszy * Do licha!* i szybko uciekał, drogą którą dotarł, nie przejmując się tym razem strażnikami na wieży. * Zginie, ale teraz ma przewagę, lepiej będzie jeśli się dziś wycofam. Ale zginie, prędzej czy później, zginie.... przysięgam na krew w moich żyłach!* |
Locien Ra' Vendear Biegłeś ile sił w nogach, w oddali słyszałeś dzwony alarmu. Alarmu nie z Twojej osoby, przecież tam nie było żadnej dzwonnicy. Wtem wpadłeś na zakapturzoną postać maga. Lyan Nailo Biegłeś ile sił w nogach, słyszałeś w oddali dudnienie dzwonów ogłaszających Twoją ucieczkę. Nagle wpadałeś na biegnącą postać, w wirze zderzenia poznałeś, że to najemnik, wystraszyłeś się możliwości gonitwy od jego strony. Nagle podbiegł do Was pewien człowiek i powiedział: - Komicznie wyglądało wasze zderzenie! Panowie spokojnie, pali się co? - mówiąc pomagał Wam wstać. * Jak Kościej wreszcie mi przyśle swoją KP to napisze nazwę. Sorki, że tak głupio was złączyłem, ale nie miałem czasu i pomysłu. Zostój w sesji może być, bo nie będę teraz tak długo siedział przy kompie. |
Gdy tylko odzyskał równowagę, złapał człowieka prawą ręką, za te właśnie ramię, jednym ruchem znalazł się za nim i w tym momencie już wyjmował wolną ręką ostrze, które zaraz przyległo do szyi ofiary. Cofnął się razem z nim krok do tyłu, na bezpieczną odległość od Elfa. Popatrzył w obie strony czy aby nikogo więcej nie ma i szepnął do ucha ludzkiego mężczyzny: -Nie próbuj żadnych sztuczek człowieku Po tych słowach spojrzał na maga: -Spróbuj cokolwiek zrobić, a on zginie przed tobą... * co tu do cholery się dzieje?!* |
Po zderzeniu Lyan, upadł na ziemię. Ledwo podniósł się, opierając się na lasce. *Co? Dlaczego..?* nawroty głowy powróciły. Użył za mocnego zaklęcia, jak na taki okres ładowania. Dopiero po kilku sekundach, trwających dla elfa długie chwile, zorientował się co się dzieje. - Nie chcę, ani jego śmierci, ani Twojej, szanowny krewniaku. - zwrócił się do drowa, opierając się na lasce. - Niestety, jeśli się stąd nie ruszymy, to możemy nie przeżyć tej nocy. Decyzja jest Twoja. - Spokojnie człowieku, wyjdziesz z tego cało - pocieszał Nimfella. |
Nimfell zerknął na stojącego za nim Elfa, a później na drugiego, któy był magiem. -Cieszę się że trafiłem na ciekawych ludzi.- Mruknął.- Ale przecierz możemy się dogadać waszmość...- |
Nie mam szczerze co do Was teraz napisać, historia niech się na razie potoczy własnym rytmem. |
Po słowach Lyan'a, Locien schował broń na swoje wcześniejsze miejsce, która jeszcze przed chwilą groziła Nimfell'owi. Spojrzał na nich obu i powiedział: - Dobrze więc, oddalmy się z tego miejsca, potem "porozmawiamy" o naszym miłym spotkaniu.... Po tych krótkich słowach ponownie zerknął na obu i ruszył energicznie w stronę przeciwną zagrożeniu. * Co za zwariowany dzień, a zapowiadała się łatwa robota.* |
Zdziwił się, że jego słowa tak szybko poskutkowały. - Ruszajmy więc. - rzucił w powietrze. *To nie była moja wina. Poza tym nie martw się, na pewno sobie z tym drowem poradzisz* przekonywał sam siebie. Wiedział, że drowy nie lubią elfów i dogadać się z tym zabójcą będzie trudne. Oddalił się z miejsca wypadku podążając za Locien'em. |
Nimfell usmiechnięty biegł za nowopoznanymi elfami. *Tak oto otwiera się przed nami przygoda...* |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:49. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0