Biegliście ile sił w nogach. Minęliście most strzeżony przez milicję pobliskiej wioski. Przy moście przeszliście spokojnie nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Trochę przeszliście i znowu zaczęliście biec. Isinfier (Słońce) zaczęła kłaść się w spoczynek, Wy dobiegaliście już do rozwidlenia. To tu Gościniec do Zyre łączył się z Traktem Kark Amroth. Przy drodze była karawana kark amrothańskiego kupca, który Was zauważył i zaprosił do namiotu. - Zwę się Khabul al Khedar i jestem kupcem z dalekiego Kark Amroth. Widzę żeście zmęczeni podróżą. Przysiądcie przy ognisku, przenocujcie u mnie, a zaraz Wam się siły odrodzą. |
Locien, z widocznym zaniepokojeniem rozglądał się po namiocie. Gdy dostatecznie zadowolił swą ciekawość, uwagę przeniósł na gospodarza. - dziękuje w imieniu moim i towarzyszy, ale jak możemy być pewni, że jesteśmy u ciebie bezpieczni? Doceniam twą serdeczną(lecz nieoczekiwaną) pomoc, ale skąd mogę wiedzieć że to nie jakaś pułapka, że gdy tylko stracimy czujność, zabijesz nas? Wybacz panie, tą nieufność naprzeciw twej pomocy, ale nie urodziłem się wczoraj... Po swojej wypowiedzi, usadowił się wygodnie, oczekując reakcji khabul'a i reszty zgromadzonych. |
Nimfell rozsiadłsię na jednej z mieciutkich puf i przysłuchiwał się rozmowie. -Skoro już otrzymaliśmy jakąś pomoc, bylo by dobrze z niej skorzystać przy zacohwaniu odpowiedniej, mieszczącej się w granicach dobrego wychowania, czujności. Czyż nie tak, drogi Locienie?- |
- Dziękujemy, Ci, Khabul al Khedarze, za gościnność. Me imię to Lyan Nailo. - usiadł na pufie. - Locienie... - zwrócił się do drowa. - ...uważasz, że teraz możemy porozmawiać na temat niedawnego "zdarzenia"? *Mam nadzieję, że minie to szybko* |
Będę grać teraz Khabulem, myślę, że można by spróbować pozostawić sesję bez postów MG, aby sama się rozwijała. Khabul zleci Wam zadanie i będzie w nim również towarzyszył jako dowódca wyprawy, więc myślę, że można zawiesić instytucje MG na jakiś czas... Khabul wyczuł pewną dyskrecję w waszych słowach, więc postanowił się nie odzywać przez dłuższą chwilę, ciekawy był owego "zdarzenia". Zaczął świdrować oczami wnętrze znanego jak własną kieszeń namiotu i starał się nie zwracać na siebie uwagi * A nóż się uda i nie będzie im przeszkadzać moja obecność * - pomyślał. Mam jeszcze pytanko takie: Mam taki pomysł na kolejną sesję: Świat: nasza Ziemia w niedalekiej przyszłości, ok 2100 r. Nie ma już oficjalnych podziałów na państwa, jest tylko Organizacja Narodów Zjednoczonych (nie ma nic wspólnego z ONZ) i ta organizacja jest seniorem wszystkich pro zachodnich państw. Sama struktura Organizacji wygląda następująco: Wielka Rada złożona z przedstawicieli każdego z kontynentów wybieranych na początku sesji Rady i Rada złożona ze wszystkich innych państw. Głównymi zadaniami Rady są: sianie pokoju na Ziemie(jeśli nie idzie drogą pokojową, zniszczenie państwa i stworzenie marionetkowych rządów), odkrywanie nowych technologii, kolonizacja innych planet, wydobywanie złóż z innych planet, poszukiwanie i wydobycie złóż ropy naftowej na Ziemi i we wszechświecie, oczyszczanie Ziemi ze smogu itp., podział ropy zależny od potrzeb państwa. Kraje w Organizacji mają: wspólny język urzędowy - angielski + język macierzysty państwa, wspólną walutę: jeszcze do ustalenia, strefę schengen, czy jak to się nazywa, wspólne/zbliżone prawa. I tak się zastanawiam jak w takim świecie można by stworzyć jakąś fajną sesję? Czekam na propozycje . ; p |
Nimfell równierz postanowił się przysłuchiwać... |
Po słowach elfa, odwrócił się w jego stronę z widocznym zaciekawieniem: -Ja nie mam co powiedzieć, robiłem to co do mnie należy, a ty beztrosko na mnie wpadłeś. Dodatkowo słyszałem jakiś alarm ze strony miasta... Powiedz nam drogi Lyan'ie, co spowodowało twój bieg z tamtych stron? Po tych słowach, nie czekając na odpowiedź ze strony podejrzanego maga, odwrócił się w stronę barczystego mężczyzny: - A ty, co robiłeś tam, akurat gdy się spotkaliśmy? Gdy skończył z człowiekiem, odwrócił się Wreszcie do gospodarza: - Przepraszam gdybym cię uraził swoim zachowaniem, lecz- z doświadczenia, wolę zachować wszelkie środki ostrożności co do obcych... ///jak już mówiłem, tego typu sesja(te czasy) mnie raczej nie interesuje, chyba że będzie naprawdę ciekawa.../// |
- Cóż.. - Lyan podrapał się w potylicę. - ... dwa dni temu uleczyłem pewnego hrabiego. Niestety, zmarł on dziś, z powodu zaklęcia, nieznanego mi pochodzenia. Oczywiście, najprościej jest zwalić na znachora, więc... - po tych słowach zrzucił z siebie prostą odzież mieszczanina i wyrzucił ją z namiotu. - A czemuż Ty biegłeś, wielmożny kuzynie, z przeciwnej strony, jakby sam Pistor Cię gonił? Też kogoś "zabiłeś"? - odparł półżartem drowowi, uśmiechając się. |
Khabul uważnie i z zaciekawieniem słuchał nowych nowin. Postanowił nadal się nie odzywać i wysłuchać dokładnie całego wydarzenia. Dopił do końca wino i w milczeniu rozdał swoim gościom pozłacane kielichy wypełnione po brzegi wendgarskim winem. |
Oburzony domysłami elfiego maga, z widocznym zdenerwowaniem odpowiedział: -Skąd że znowu! Co ty sobie o mnie myślisz?! Poprostu miałem pewną nagła sprawę do załatwienia..... Która wymagała natychmiastowego zjawienia się- właśnie to był powód mojego pośpiechu, okazanego biegiem. Gdy Khabul podał mu kielich, ten mówiąc: -Nie dziękuje, nie w takiej chwili... Oddał go jego właścicielowi. Trochę bardziej uspokojony, nagłym pytaniem Lyen'a, zamyślił się na króciutką chwilkę i kontynuował rozmowę: - Mówisz więc że śmierć tamtego wieśniaka, to nie była twoja wina... tak, to bardzo interesująca sprawa... * Podejrzany ten elf, zadaje zasadniczo, zbyt duużo pytań.... W dodatku ta jego historyjka?* |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:13. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0