Upadek ludzkości - SESJA PRZERWANA Prolog: Od kiedy ta plaga zaczęła zmieniać ludzi w potwory, nic nie jest takie samo. Nie ma jedzenia, prądu, wody. Podczas gdy świat obraca się w perzynę, losy nas, małej grupki, zostały ze sobą splecione. Jednak nie wiem, być może najgorszymi potworami okarzą się ludzie. |
Minęły dokładnie cztery miesiące od wybuchu epidemii. Wydawałoby się, że nic nie może doprowadzić do takiego stanu rzeczy... Mieliśmy wszystko, co teoretycznie było nie do obalenia. Nowoczesne technologie, nano-boty, skoordynowane rządy państw. Wystarczył malutki wirus, nieznany patogen, aby ludzie zaczęli zmieniać się w monstra. Rządy upadały, zaczęło brakować jedzenia, utworzono tak zwane bezpieczne strefy, aby ocalić jak najwięcej ludzi. Niestety, w końcu brutalnie przerwano istnienie wielu z nich. Teraz, na gruzach świata, piszę te słowa w zniszczonym markecie na wsi zwanej Zielątkowo. Patrzę przez okno na ten ciemny świat, jakby przemawiał do mnie "musisz w końcu wyjść". Podnoszę łuk. Kolejny dzień, kolejna wprawa, ale trzeba coś jeść. |
Minęły pełne strachu i cierpienia cztery miesiące odkąd pojawił się wirus. Chciała się zabić, ale jak znajdzie się lek na to całe zło to przecież warto żyć. “Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” to zdanie zasłyszane w telewizji prowadzi Kamilę przez nowe życie wśród nowych przyjaciół i starania się przetrwać. Kvitfjell usłyszała o patogenie z telewizji, ale nie chciała wierzyć, że to wszystko prawda. Siedziała w kącie zniszczonego przez chuliganów markecie i patrzyła na kolegę o nieznanym imieniu piszącego prawdopodobnie list. Zaczęła się robić powoli głodna i wzięła klucz francuski leżący niedaleko jej bosych stóp po czym wstała i udała się w stronę półek czy nie ma czegoś do jedzenia. Wprawdzie miała suchy prowiant, ale to wystarczy na góra dwa dni, a nie wiadomo ile czasu będzie się tułać po tym świecie. |
Dał jej sygnał reką, aby się zatrzymała. - Nie puszczę cię samej - powiedział stanowczo. - Poza tym, nawet w głupim RPG-u wojak potrzebuje wsparcia ogniowego. - Po wypowiedzenie tego, wymownie podniósł łuk. - Ta, nieśmieszny żart. - Szybko zawołał psa i odrzekł. - No to ruszamy? |
Jeszcze się dobrze nie znają, a już się rządzi. No nic wstrzymała się z ruszeniem w dalszą podróż. -Pewnie, a przy okazji jak cię zwą i skąd masz psa? - zapytała Kamila jegomościa. Zastanawiało kobietę też ile ma strzał przy sobie, bo jakby miał ze cztery to tak trochę słabo. Trzymając klucz francuski w prawej ręce czekała na ruch mężczyzny. |
-Miło mi. Zwą mnie Kamila dla przyjaciół Kami - Gdy Krzysztof otworzył drzwi to poczuła przyjemny powiew na twarzy i skórze. Teraz tylko którędy? - pomyślała Kvitfjell rozglądając się na boki. Ciekawe, która była godzina? -Wybacz, że zapytam, ale gdzie masz strzały do łuku? - zapytała blond włosa kobieta. |
/Skasowało mi wiadomość./ - Krzysztof - odpowiedział spokojnie. - A pies jest mój. Miałem go przed epidemią. . Ostrożnie wyszedł z marketu. Świeże powietrze wypełniło mu płuca, wziął głęboki wdech rozejrzał się uważnie. - A ciebie jak zwą? *** - Tutaj - Pokazał na ramię. Miał tam sportowy kołczan z prowizoryczną linką jako umocowanie. Rozejrzał się jeszcze raz. - Co powiesz na ten dom? - Wskazał mały, jednorodzinny domek na końcu ulicy. |
-Jako miejsce zamieszkania może być - powiedziała Kamila po czym rozejrzała się czy nikt nie nadchodzi i ruszyła w stronę domku. Może tam ktoś mieszkał może nie, ale to nie miało większego znaczenia w obecnych czasach jakie nastały. Skoro patogen atakuje ludzi, którzy stają się agresywni to czemu nie widać żadnego w okolicy? A może to było jedne z bezpiecznych miejsc. Ruszyła żwawym krokiem w kierunku domu. -Może zapukać? - powiedziała blondynka do Krzysztofa. |
- Ech - westchnął. - Nie wiem ile, ale chyba nikogo już to nie interesuje. Podążał spokojnym krokiem w kierunku domu. Ulica była wyludniona i pełna śmieci. Minęli wrak samochodu, kierowca wjechał w latarnie. Z wozu nie zostało nic. Byli już tuż pod domem, czuł jednak, że to zły pomysł. Drzwi były zamknięte. - No to jak, rozwalamy czy otwieramy zamek? |
-Ja bym dała z buta - powiedziała Kamila dodając w myślach Jak ktoś jest tam to i tak już by dajmy na to nie spał. A wejście do pomieszczenia z hukiem zawsze daje odpowiedni czas reakcji i zaskoczenie owych mieszkańców - pomyślała blondynka. Chwilę po tym kopnęła w drzwi z cichą nadzieją, że te nie otwierają się do zewnątrz. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:47. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0