lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Najemnicy] Porwani (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/13532-najemnicy-porwani.html)

Lady 17-09-2014 18:51

Szalona jazda przez kręte drogi, po tym co przeżyła w dżungli, wydawała się Pauli wręcz spokojnym, odprężającym przeżyciem. Tak sobie wmawiała, nie dopuszczając na pierwszy plan myśli, że przeżyła to wszystko po to, żeby teraz zginąć na dnie urwiska, w kolorowym, rozbitym autobusie.
Wystarczyło, by minęli najwyższe góry, aby Greczynka zapadła w sen i obudziła się po dobrych kilku godzinach, znacznie bardziej wypoczęta. Umiejętność spania w każdym środku lokomocji bardzo się przydawała w takich chwilach, a wielokrotnie już jeździła gorszymi pojazdami.

Bogota nie wprawiła dziewczyny w zachwyt, wielkie aglomeracje miejskie były ostatnimi, które lubiła odwiedzać. Urodę przyrody uważała za ważniejszą, piękniejszą, bardziej przemawiającą do duszy. Zastanawiała się czasami, ile z tych odczuć i myśli należało do ojca. Powtarzał to ciągle i zaszczepił do głębi w sercu Pauli Laukos, która dopiero uświadomiła sobie, czego dokonała.
- To niesamowite, że nam się udało - powiedziała, gdy dojeżdżali do motelu. - To co zrobiłam... - przełknęła ślinę - ...nie żałuję, patrząc na te dziewczyny - dodała ciszej.

Timothy przyniósł jeszcze lepsze wieści. Pieniądze szczęścia podobno nie dawały, to dlaczego czuła się szczęśliwsza słysząc te kwoty? Marco miał rację. To był powód do świętowania. Upewniła się, że dziewczyny poszły spać. Nikt ich nie śledził. W pierwszej chwili zaczęła się też zastanawiać nad wystawieniem wart... aż potrząsnęła głową i wychyliła jednym haustem kieliszek wina. Nawet dała wyciągnąć do tańca, a zziajana władowała na kolana Bucka, obejmując te cudnie twarde mięśnie i ocierając się o nie niczym kotka. Wszyscy zebrani mogli pierwszy raz zobaczyć Paulę zupełnie swobodną. Nie zawahała się, biorąc kolorowego drinka od Ruiza.
- Za to, byśmy szybko nie musieli tu wracać! - roześmiała się i napiła, mając zamiar dobrze się tej nocy bawić.

Eleanor 17-09-2014 21:16

Nie lubiła kiedy ktoś inny prowadził pojazd w którym jechała. Zdecydowanie nie! Teraz jednak musiała się z tym pogodzić, bo po pierwsze kierowca nie wyglądał na kogoś, kto chętnie przekaże prowadzenie w ręce kogoś obcego, zwłaszcza młodej dziewczyny, a po drugie, gdyby nawet udało się go przekonać, była zbyt zmęczona by bezpiecznie doprowadzić autobus aż do Bogoty. Mimo swojej brawury, JP potrafiła się przyznać do własnych ograniczeń.
By więc nie męczyć się widokiem kogoś obcego za kółkiem, zaraz kiedy ruszyli wymościła sobie miejsce na ziemi z tyłu pojazdu i szybko zasnęła. Umiejętność spania w każdych warunkach była cudownym przywilejem młodości i mogła jej się bardzo przydać w dość koczowniczym życiu najemnika, jeśli zdecydowałaby się je kontynuować. To jednak musiała jeszcze rozważyć.

Z prawdziwą rozkoszą wzięła prysznic gdy w końcu dotarli do stolicy kraju. Po wielu godzinach snu była rześka i pełna entuzjazmu, w końcu udało im się wypełnić zadanie, które wcale nie okazało się proste. Jeszcze do tego zarobili dodatkową kasę i to bynajmniej nie byle jaką:
- Jestem za tym by podzielić pieniądze z nagrody między wszystkich - powiedziała słysząc pytanie Alkera. - Gdybym to ja kiedyś została ranna i trafiła do szpitala nie chciałabym by towarzysze wykluczyli mnie z podziału nagród, bo nie brałam udziału w zadaniu do samego końca i nie mogłam wykonać dodatkowego zadania, które trafiło się po drodze.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - Popatrzyła na nich po kolei - Podoba mi się taka idea.

***

Marco był zabawny więc dała się porwać do tańca i wypiła jego drinka, ale po za tym nie miała wielkiej ochoty na bliższą znajomość z przewodnikiem. Doskonale zadawała sobie sprawę, że zostało jej już niewiele czasu do powrotu do kraju. Czasu potrzebnego do przekonania Timmoty'ego, że ich znajomość powinna się pogłębić.
Podeszła więc do niego i kołysząc ponętnie ciałem w takt gorących rytmów szepnęła mu prosto do ucha przesuwając ręką po jego ramieniu:
- Chcę z tobą zatańczyć, a potem iść na spacer i chcę byś mnie w końcu pocałował...

Sekal 17-09-2014 21:57

Impreza zapowiadała się całkiem dobrze. Obie siostry Aleksiejew grzecznie poszły spać, nie mając ochoty na zabawę. Pozostali nie żałowali sobie alkoholu, ani dobrego humoru. Buck objął Paulę swoją wielką łapą, Alker nawet nie odsuwał się zanadto od bardziej niż chętnej JP.

I wszystko skończyło się jakąś minutę po wypiciu drinka Marco.

Nastała ciemność. I już.


Ocknęli się z bólem głów, obudzeni za pomocą dużej ilości lanej przez Kazinskiego wody. Olbrzym był najmniej podatny na środki usypiające, bo wystarczyła chwila namysłu, aby mieć pewność, że to właśnie pod ich wpływem się znaleźli. Co gorsza, było już popołudnie, samolot odleciał dawno temu.
Pozostała jedynie wiadomość od "przewodnika".

"Przepraszam za kłopot, ale też postanowiłem zostać gringo. Ambasada was wyciągnie, poradzicie sobie. To nic osobistego, nie miejcie urazy i nie donoście na mnie por favor, waszemu urzędowi imigracyjnemu. Jesteście naprawdę spoko gringos. Hasta la vista, Harcereczko!
M.R."


Bez trudu mogli teraz wyobrazić sobie, jak kamery obejmują sylwetkę Marco wsiadającego do samolotu na podstawie… ich własnych paszportów. Były co prawda elektroniczne i ich kradzież zwyczajnie nie była możliwa w tradycyjny sposób, lecz odpowiednio zmodyfikowane przez fachowca dokumenty mogły posłużyć Ruizowi. Krótkie śledztwo wskazało, że również jego rodzinie. Motel żadnych działających kamer rzecz jasna nie miał.

Nie wiadomo jak Kolumbijczyk poradził sobie w Dallas, gdzie amerykańska kontrola sprawdza praktycznie wszystko, lecz nie dało się mu odmówić brawury. A oni musieli odwiedzić ambasadę i wyjaśnić sytuację, zanim ich samych nie zatrzymają na lotnisku za podszywanie się za samych siebie.
Na szczęście siostry pozostały na miejscu, twierdząc, że z samego rana Marco powiedział im o zmianie planów, przyniósł śniadanie i przekazał, że mają czekać na powrót pozostałych. Nie wiedziały dlaczego mu nie wierzyć.

Dopiero wypłata w pełni poprawiła wszystkim nastroje. JP i Paula zarobiły po dwadzieścia osiem tysięcy E$.


..::KONIEC::..

Bounty 18-09-2014 11:44

..::EPILOG::..


Nikt nie może mówić o swojej pracy dla Kartelu w czasie przeszłym. Dla Kartelu albo pracujesz, albo nie żyjesz – bo wiedziałeś zbyt dużo.
Jeśli pracowałeś dla Kartelu, należysz do niego na zawsze. Jedyny sposób, by zerwać z przeszłością to skutecznie zniknąć. Marco Ruiz wiedział o tym i potrzebował zniknąć, profesjonalnie i bez śladów, przedostać się do USA i zmienić tożsamość, razem z rodziną.
Tutaj zrobiło się zbyt gorąco. Przynajmniej odkąd szefem Kartelu Caqueza został Federico Molla, zwany El Robot. Od dawna drapieżnie piął się w górę mafijnej hierarchii. Im więcej wszczepów sobie aplikował, tym bardziej zatracał człowieczeństwo. Z czasem stał się całkiem nieobliczalnym paranoikiem. I zaczął zabijać z najbłahszego powodu. Tak zginął bezpośredni przełożony Marco, zastąpiony bezlitosnym człowiekiem Molli, Tortugą.

Może to dlatego, że chodziło o dzieci, Marco podjął się uwolnienia sióstr Aleksiejew. Zabijał dorosłych, ale dzieci były dla niego świętością. Nawet jeśli chodziło o bandę uzbrojonych dwunastoletnich gówniarzy. Miesiąc temu Marco odmówił wykonania na nich wyroku, i choć w myślach żegnał się już z życiem El Robot roześmiał się tylko z jego tłumaczeń – widać miał akurat dobry humor. Jednak spojrzenie, jakie posłał na pożegnanie Ruizowi zawierało już przebłysk okrutnego szaleństwa, prowadzącego zwykle do czyjejś śmierci. Może ocalił go fakt, że jako niezły włamywacz był zwyczajnie potrzebny. Marco wiedział jednak, że nie ma ludzi niezastąpionych, a Kartel ceni sobie głównie bezwarunkowe posłuszeństwo. Nazajutrz Tortuga pokazał mu z satysfakcją ucięte głowy dzieciaków z konkurencyjnego gangu i śmiał się z niego, nazywając przedszkolanką. Od tamtego dnia Marco nie otrzymał nowego zlecenia ani zapłaty za ostatnie i drżał o życie własne, swojej żony Cristiny a zwłaszcza własnych dzieci: trzyletniej Eleny i sześcioletniego Pabla. Dzieci były kolejnym powodem, żeby się stąd wyrwać. Ruiz nie chciał, żeby dorastały w świecie nędzy i przemocy, i tak jak on zakończyły edukację na kiepskiej podstawówce. Jego celem były Stany Zjednoczone - ziemia obiecana wszystkich Latynosów. Od dekady nie przyjmujące nowych imigrantów, z granicami patrolowanymi przez tysiące dronów. Meksykańscy przemytnicy ludzi mieli swoje tunele, ale wielu z nich było zwykłymi oszustami, biorącymi pieniądze i porzucającymi ludzi na śmierć na pustyni. Zaś Ruiz nie mógł użyć swoich kontaktów w Kartelu - El Robot nie mógł dowiedzieć się o jego planach.

***

- Pamiętaj Roberto, nic nie wiedziałeś - rzekł Marco do kuzyna. - Za parę dni zgłosisz nasze zaginięcie. Dom jest zapisany na ciebie, auto na Juana. Za jakiś rok, gdy sąd przyzna ci spadek, nikt nie będzie już o tym pamiętał.
- To wszystko co rodzina zdążyła zebrać - Długowłosy mężczyzna wręczył mu chipy gotówkowe. - Na nowy początek, bracie. Reszta poszła na fałszerza.

***

Marco domyślał się czemu Fumadores, budując swoją utopijną społeczność, porywali kobiety ze Stanów. Elektroniczne paszporty USA były praktycznie nie możliwe do sfabrykowania od podstaw. Dało się je jednak skopiować i przerobić, zachowując oryginalne numery, imiona i nazwiska, które miały swoje odpowiedniki w bazach systemu paszportowego Stanów. Jakoś w trakcie lotu śmigłowcem Ruiz uświadomił sobie, że podróżuje z właścicielami czterech amerykańskich paszportów: dwóch żeńskich i dwóch męskich, zakodowanych na holofonach. Nie łudził się, że dobrowolnie przełożą swój powrót do Stanów i zgodzą się mu je udostępnić, biorąc udział w przestępstwie.

***

Ruiz ostrożnie uchylił drzwi toalety, do której udał się zaraz po spełnieniu toastu. Przeszedł nad wielkim cielskiem Bucka, który nim ostatni stracił przytomność, zdążył jeszcze wybić dziurę w drzwiach od kibla rzucając coraz bardziej niewyraźne klątwy na Marco. Pozostali zasnęli słodko na fotelach i kanapie.
Minutę później do pokoju wszedł Roberto. Haker sprawnie skopiował z ich holofonów paszporty, bilety lotnicze i licencję detektywistyczną Alkera.
- Facet zapewnia, że do rana będą przerobione - oznajmił. - Idziesz, Marco?
- Idź, zaraz dołączę.
Marco ułożył na stoliku wyłączone holofony i list.
Nakrył dziewczyny kocami i podłożył im poduszki pod głowy.
Spojrzał jeszcze na Paulę.
- Pa, Harcereczko - rzekł, całując ją w czoło.
Pokój zamknął na klucz, który wsunął następnie do środka pod drzwiami, by jak się obudzą mogli je otworzyć. Rano, po zajrzeniu do sióstr, opłacił następną dobę hotelową i poinformował obsługę, że goście są zmęczeni, zabraniając ich budzić.

***

- Pamiętajcie, bawimy się w tajnych agentów - Marco spojrzał poważnie w oczy dzieciom. - Ty nazywasz się Buck Kazinski - Pablo pokiwał głową z całą powagą sześciolatka. - A ty nie Elena Ruiz tylko JP Caldwell, no powtórz jeszcze raz.
- Dżej Pi Całdłel - powtórzyła podekscytowana trzylatka.
- Perfecto. - Marco pogłaskał córkę po głowie. - Do mamy mówicie Paula a do mnie señor Alker. Uwolniłem was z rąk złych bandytów a teraz wracamy do domu.

***

Rasy nieustannie się mieszały, więc Latynosi o nielatynoskich nazwiskach, nie mówiący po angielsku, nie byli niczym niezwykłym. Fałszerz wiedział, że jeśli skrewi, Juan odstrzeli mu łeb, więc zrobił wszystko cacy. Przeszli kontrolę gładko. Po wyjściu z lotniska Ruiz rozdeptał butem karty pamięci ich holofonów, wraz ze sfałszowanymi dokumentami. Nie będą ich już potrzebować.
- Więc to są Estados Unidos. - rozejrzał się dookoła. - Kraj wielkich możliwości. Trzeba tylko doczekać następnej amnestii dla nielegalnych imigrantów. Pablo i Elena będą już mieli obywatelstwo.
- Zimno tutaj - stwierdziła Cristina, poprawiając czapeczkę na głowie Eleny a sama otulając się płaszczem.
- Tam gdzie zamieszkamy będzie cieplej - odparł. - W tym, no... gdzie mieszka ten znajomy szwagra kuzyna twojej ciotki?
- San Diego.
- Brzmi swojsko - Marco objął żonę. - Będzie nam tam dobrze.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:44.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172