lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Wh40k/Only War] Operacja Blackwatch (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/14071-wh40k-only-war-operacja-blackwatch.html)

Pipboy79 30-05-2015 01:25

Przeciwnik odpowiedział zmasowanym ogniem. Na tyle zmasowanym, żeby zastopować przemieszczanie się gwardzistów nawet jesli bezpośrednio nie oberwali. No i trochę ich jednak przydusiło.

Kaarel widział efekt trafienia Ryan'a. W razie czego był gotów użyć własnej fragowej wyrzutni by poprawić ale Ryan w połączeniu z ogniem wspólnym z Titusem calkiem skutecznie przydusili przeciwnika zniechęcajac go do jakichś numerów.

Ludzie Kayne'a wyglądali na przyszpilonych w pillboxie ale raczej nie załatwionych. Należało rozliczyć sprawę do końća z tymi zaprzańcami. Cadiańczyk naszykował dwa fragowe granaty. Zamierzał zerwać sie do biegu stawiajac na swoją szybkość i tuż przed pilboxem wrzucić je do niego. Liczył, że uda im się na tyle zgrać akcję, że eksplodują i on wpadnie na jak mial nadzieję ogłuszonegoprzeciwnika i zajmie ich swoim Tauruskiem a może i monoostrzami jeśli trzeba. To by związało przeciwnika z bliska w tym punkcie oporu i dało czas by część oddziału zajętego dotąd osłoną mogla do niego dołączyć i wzmocnić siłę ognia. Razem na pewno daliby radę tym sprzedajnym mieczom. W końcu wykonywali wolę Imperatora! Nie mogli zawieść!

Stalowy 31-05-2015 22:02

- Wróg za osłonami? Już nadchodzę! - zawołał na voxie Heyron gromko.

Wraz z ostatnimi słowami rozległ się dźwięk aktywowanego miotacza plazmy. Techkapłan pamiętał pewne porzekadło, że "każdy plan popada w ruinę ze starciu z rzeczywistością". No cóż. Bywa.

Tyle że Contant wyrwał do przodu razem z nim. Czyli byli następnym duetem. Szturmowiec jednak był szybszy. Dlatego kiedy techkapłan dotarł na platformę Titus już bawił się w najlepsze. Azul dobył więc szybko pistoletu laserowego i posłał parę gorących smug we wrogów. Potem postanowił zająć pozycję przy pillboxie, aby stamtąd prowadzić ostrzał wrogich sił, dopóki reszta nie obejdzie platformy i nie znajdzie się na dogodnej pozycji do szturmowania obiektu znajdującego się w centrum tego całego pierdolnika.

Micas 04-06-2015 00:40

Strike to kill.
 
Agenci Officio Sabatorum szybko ogarnęli się po przejściowym szoku, związanym z pojawieniem się żywych oponentów. Podczas gdy Ryan, Diachenko i Akkerman ostrzeliwali ludzi Bodaga Kayne'a, Cotant i Azul czym prędzej zbliżali się do rampy prowadzącej na zajmowany przez wroga taras.

Wtem, ku Sabatorii pomknęły dwa ręczne granaty. Jeden z nich, przeciwpancerny krak, uderzył bezpośrednio w pancerz Cotanta. Żołnierz krzyknął i padł na bruk... żywy. Nie ruszony. Granat poturlał się dalej. Zapalnik kontaktowy nie zaskoczył. Niewypał. Bóg-Imperator dzisiaj uśmiechnął się do swojego żołnierza.

Drugi, odłamkowy, przestrzelił. Upadł, przeturlał się i eksplodował daleko od Gwardzistów. Kiedy odłamki zabębniły o ich pancerze, wytraciły większość mocy i nie stanowiły zagrożenia - szczególnie dla pancerzy typu Flak.

Zemsta była straszliwa. Z wściekłym warknięciem, Cotant dopadł do balustrady rampy i cisnął na górę dwa prezenty. Jeden przestrzelił mocno, spadając z tarasu na ulicę. Drugi padł bezbłędnie. Heretycy nie zdołali uciec i wrzeszczęli, ciężko ranni lub zabici przez wybuch. Sprawę dokończył trzeci odłamkowy, rzucony przez Onyxa.

Na wysprzątany taras wdrapał się Wyklep. Z pillboxa zaraz posypały się ku niemu pociski, jednakże chybiły - o włos, ale chybiły. Azul bezbłędnie wykorzystał błąd przeciwnika. Dopadł do bunkra, przytknął lufę miotacza plazmy do wylotu i wpuścił im tam do środka stożek błękitnobiałej energii, która wypaliła wszystko w środku z siłą słońca. Nie mieli szans.

Z lewej strony rampy prowadzącej na taras posypały się pociski z pistoletów maszynowych. Sabatorii zareagowali odruchowo, kasując dwóch najemników w purpurowych mundurach, czających się w pobliżu worów z piachem. Wyglądało na to, że część z nich przetrwała natarcie Kayne'owców... i wcale nie była przyjaźnie nastawiona.

Ważniaki, nie niepokojeni już przez pillbox, ponownie podjęli sprint ku dziwnej machinie. Ich miejsce zajęli zasapani najmici, najwidoczniej będący na ich usługach. Dojrzeli Sabatorii na tarasie i skierowali tam niecelny ogień, próbując ich znów przyszpilić. Kolejni zaś biegli ku górze, za swymi mocodawcami.

Cokolwiek było w centrum tego burdelu, musiało być cholernie ważne.

Będąc na wyższej pozycji, Gwardziści mieli znacząco lepszy obraz sytuacji. Prawa strona kompleksu była opanowywana przez Kayne'owców, którzy szturmowali najbardziej okazałą ze struktur. Purpurowi najemnicy próbowali resztką sił wybronić swoją pozycję. Dojrzeli także kilku kolejnych sprzedajnych, którzy obsadzali zdewastowane pozycje na dachu lewego, wysokiego budynku.

Podczas gdy Cotant z Diachenką i Azul z Ryanem się przegrupowywali, Briggs obstawiał dalej tyły, a Akkerman zajął pozycję wysprzątaną z najemników i skierował ku nim ogień z hellguna.

Trzeba było opracować nowy plan działania, lub wdrożyć stary, wikłając się w nieustającą strzelaninę z tymi łajzami...


Ars tacticae


Sabatorii:
Niebieska kropka - Cotant
Niebieski kwadrat - Diachenko
Jasnozielona kropka - Akkerman
Czerwona kropka - Azul
Czerwony kwadrat - Ryan
Biały kwadrat - Briggs

Ludzie Kayne'a:
Jasnobrązowe kropki - wrodzy operatorzy

Nieznana strona konfliktu ("purpurowy romb"):
Szare kropki - ?
Purpurowe kropki - najemnicy.

Inne:
Czarne kropki - martwi.

Stalowy 10-06-2015 13:31

- Trzeba nam się dostać na szczyt. Biegnę tam. Osłaniajcie mnie! Żaden sprzedajny nie będzie podskakiwał budżetówce! - zawołał Azul wymachując swoim miotaczem plazmy.

Pipboy79 10-06-2015 23:46

Plutonowy Kasrkinów zdołał ogarnąć jakoś sytuację po zdobyciu pillbox'a na tyle by wiedzieć, że zdobyli go na pewno no ale wciąż pozostawało całkiem sporo do zdobycia. Obie strony miały nad nimi przewagę liczebną, nawet lokalnie. Miały też przewagę tatkyczną bowiem Gwardziści pozostawali wpółokrążeniu z trzech stron. Jedyną opcją wydawało mu się po prostu ich wystrzelaći wyciąć nim tamci to zrobią z nimi. Był prawie pewny, że mają doczynienia z jakimiś najemnikami związanymi jakoś z Kanem i zapewne z jego próbą ucieczki z planety. Zgadywał bo dowodów nie miał, że coś poszło im nie tak, że się teraz ze sobą strzelają. W takim świetle... Wziął na celownik Tauruska jeszcze widocznego oficera na górze. Miał zamiar spróbować go zdjąć i może jego kolegów. Może pozbawienie ich wyłączy z walki ich żołnierzy lub ich jakoś "wytłumi"? No a jeśli nie miał zamiar wstrzeliwać ich żołnierzy po kolei, zaczynając od tych na górze wejścia na ten najwyższy poziom. Miał nadzieję, że gdy Azul dopadnie tych od dołu to jakoś związe ich walką ale nawet wówczas ci z góry wciąż mieliby swobodę manewru. No chyba, żeby ich własnie wczesniej zlikwidować.

Micas 15-06-2015 00:02

Sometimes the most severe measures are the most effective.
 
Sabatorii szybko podjęli decyzję. Zresztą, nie była ona trudna - purpurowi najemnicy okazali się być równie agresywni jak ich "beztwarzowi" oponenci.

Cotant i Diachenko szybko dobiegli na szczyt konstrukcji, mijając zbiegających z niej Azula z Ryanem. Zajęli pozycje i poczęli ostrzeliwać nowych przeciwników. Sanitariusz zdjął jednego swoim laserowym karabinkiem, podczas gdy Kasrkin wypuścił ze swego wyciszonego automatu długą serię przeciwpancernych kul prosto w prominentów, którzy właśnie dobiegali już na szczyt centralnej konstrukcji. Kule bez problemu pruły pancerze typu mesh, wybijając w ciałach ich nosicieli krwawe dziury. Dziesięć kul. Osiem trafiło. Pięć podziurawiło pierwszego z zabieganych, kończąc swój lot w jego ciele i kładąc go martwego na bruk. Trzy pozostałe też poznaczyły pechowca dziurami... tyle, że na wylot, trafiając zaraz potem drugiego głupca prosto w plecy. Jedna seria. Dwóch zabitych. Trzeci rzucił się na klepisko, ratując życie.

W międzyczasie, Ryan i Akkerman zapewnili skuteczną osłonę ogniową. Trzech najmitów, ostrzelanych gęsto i celnie z góry, nie miało szans. Próbowali szukać osłon, ale zwyczajnie nie zdążyli. Ich lekkie pancerze nie wytrzymały naporu laserów. Pomiędzy mknącymi smugami światła, seriami kul wystrzeliwanych na oślep i padającymi ciałami mknął szkarłatny obłok spowity błękitnym blaskiem - tech-kapłan ściskający w rękach miotacz plazmy. Biegł na górę, podczas gdy pozostali przy życiu najemnicy próbowali go zdjąć.

Sekundę później Cotant i Diachenko zostali przyszpileni ogniem z dołu. Część ludzi Kayne'a atakowała z poziomu ulicy. Inni szturmowali lub ostrzeliwali prawą konstrukcję, zbierając krwawe żniwo pośród purpurowych, tracąc jednak przy tym kilku ludzi.

I ledwo kilka sekund później, na kanale vox drużyny Sabatorum odezwał się znajomy głos.

- Drużyna Alfa, tu komisarz Diesel. Wychwyciliśmy sygnał z waszego latającego zwiadowcy. Kawaleria przybywa. Trzymajcie się z dala od wschodniego sektora kompleksu! Ostrzał w drodze!

Jak powiedział, tak zrobił. Trzy kanonierki typu Vulture oraz dwa transportowce typu Valkyrie zleciały z nieba, zwalniając tuż przed ruinami obiektu i rozpętały w jego wschodniej części piekło. Setki pocisków z ciężkich bolterów i działek szturmowych, dziesiątki mini-rakiet oraz granatów a także kilkanaście małych bomb wysprzątało wszystkie tamtejsze zaułki, mury i konstrukcje z czegokolwiek lub kogokolwiek. Kto mógł z najemników i kayne'owców ratował życie ucieczką i osłoną. Kto był zbyt wolny lub zbyt głupi, ginął natychmiast.

- Drużyny Beta i Gamma w drodze! Dawać mi sitrep, Alfa!


Ars tacticae


Sabatorii:
Niebieska kropka - Cotant
Niebieski kwadrat - Diachenko
Jasnozielona kropka - Akkerman
Czerwona kropka - Azul
Czerwony kwadrat - Ryan
Biały kwadrat - Briggs
Duże czerwone kwadraty - Vultures
Duże zielone kwadraty - Valkyries

Ludzie Kayne'a:
Jasnobrązowe kwadraty - "beztwarzowcy"

"Purpurowi"
Purpurowe kropki - najemnicy
Szara kropka - ostatni z prominentów

Inne:
Czarne kropki - martwi (nie zaznaczałem powtórnie poległych z ostatniej kolejki)
Czerwone przekreślenia - strefy bombardowań i ostrzału "kawalerii"

Stalowy 21-06-2015 21:54

Zadowolenie. Pomimo ran i zmęczenia techkapłan był zadowolony. Jego pomysł z modyfikacją w nie-do-końca-legalny-sposób karabinu plazmowego sprawdził się! To był ostatni nabój z plazmą, ale ilość strzałów jakie miał na jedno przeładowanie była dużo większa niż w przypadku miotaczy ognia. I właśnie takie dziwne analityczne myśli zaprzątały techkapłana, kiedy biegł na szczyt konstrukcji osłaniany przez resztę swoich towarzyszy.

Wystrzał, krótkie buchnięcie plazmą i wróg co stał przed nim praktycznie odparowywał. Wielce to cieszyło Wyklepa, oj wielce.

Zostawił towarzyszy daleko za sobą swoją brawurową szarżą. Kiedy w końcu dotarł na szczyt zobaczył jakiegoś całkiem bogato odzianego człowieka ze sługusem. To jeden z "prominentów" do których strzelali. Przywitali Azula ogniem, jednak ich ostrzał nie mógł nic zdziałać. No może poza wyrwaniem w boku techkapłana kawałka pancerza i ciała. Volgita pięknym za nadobne odpłacił się rozsmarowując obu swoim obrzynem z trójrury.

I oto przed nimi było. Urządzenie. Cholera jedna raczyła wiedzieć co to było to ustrojstwo w tym zapomnianym przez Boga Maszynę, Imperatora i Administratum zadupiu. Jedno było pewne. Wszyscy w okolicy o to walczyli, więc bezpieczniej było zachować to we własnych rękach... we własnych...

Towarzysze dołączyli do Azula, kiedy ten przeładowywał spokojnie strzelbę. Naprzeciw nich z drugiej strony platformy też się ktoś wspinał. Nikt jednak nie przypuszczał kim się okażą nieproszeni goście...

Sylwetka robako-człeka wychyliła się, a wraz z nią cała piątka ohydnych istot nie przypominających czegokolwiek. Chociaż... jak tak się przyjrzeć... to to coś na pająkowatych nogach, paskudnym amorficznym cielskiem przypominało jedno wielkie...

- ... gówno! - warknął Ryan chwytając za granat przy pacie.

Dokładnie. Azul chwycił swój miotacz plazmy i nakierował go na xeno i jego obstawę. Cadianie na widok tych okropieństw, które przypomniały im śmierć ich dowódcy, aż zadrżeli. Diachenko w ogóle skulił się i wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Volgiom obce były te uczucia. Równie paskudne rzeczy, jeżeli nie paskudniejsze, spotykali w swoim rodzinnym kopcu.

- Niechaj nastąpi... TĘGI WPIERDOL! - zawołał Azul naciskając spust miotacza.

- Za Czarnego Szeryfa!
- zakrzyknął Ryan.

***

Walka jaka się wywiązała była piekielnie brutalna. Diachenko który wpadł w panikę zwrócił uwagę przeciwników, którzy wykończyli go dosłownie w parę chwil. Akkerman, który przyładował porzadnie hellgunem wrogiemu xeno, został praktycznie odparowany przez wystrzał z dziwnego kostura robako-człowieka. Po tych stratach gwardziści zebrali się w sobie. Cotant popędził, aby dorwać przeklętego xeno, który odpowiadał za śmierć jego towarzysza. Volgici wraz z Briggsem zdołali pozbyć się dziwacznych bio-mechanicznych kontruktów, które walczyły w obronie swojego pana, który przez kawał potyczki bił się z Cotantem nie mogąc zdobyć nad nim przewagi. Sam szturmowiec też miał z tym problem, przeciwnik był zbyt twardy, aby można go było porządnie zranić.
Dopiero kiedy w sukurs przybył Azul z Ryanem i Briggsem zdołali powalić bestię. Techkapłan stanął stabilnie obok istoty i chwycił ją w kleszcze, miażdżąc i mordując bezlitośnie w zemście za poległych towarzyszy.

I tak... czwórka gwardzistów pozostała na polu bitwy. Wokół budowli krążyły imperialne latacze dobijając wrogie siły.

Wciąż jednak pozostawała ta zagadkowa machina o którą się wszyscy tutaj bili. To coś... dostało raz eksplozją z granata, jednak dalej stało. Czym było? Czemu służyło? Nawet uczony w takich rzeczach Azul nie miał zielonego pojęcia.

Pipboy79 22-06-2015 23:22

Wojna. Wojna zagościła w te starożytne, bezimienne ruiny. Były rozbryzgiwane ogniem karabinów, szatkowane bolterami, przepalane laserami czy odparowywane plazmą. Szóstka Gwardzistów włączyła się w ten chaos walki nagle i z pełnym impetem godnym piechoty zmotoryzowanej i jej pancernych zagonów. Póki mieli zaskoczenie i mobilność po swojej stronie udawało im się pozostać w ruchu. W końcu jednak wojna pobrała swój haracz.

- Titus! - zawył wściekle Cotant widząc jak pociski rozrywają ciało jego kumpla na strzępy. Mimo, że widział i działo się to na jego oczach nie mogł w to uwierzyć. Tyle walk, kampani i bitew razem przeszli. Mieli obaj za weteranó i żywili jakieś niezrozumiałe dla innych bezsensowne przekonanie, że śmierć to coś co akurat ich niedotyczy. Kolejne walki i bitwy z których wychodzili cało, złudnie zdawały się to potwierdzać. W końću od czasu nieudanego desantu planetarnego gdy Kaarel spotkał po raz pierwszy w jakiejś piwnicy pojmanego przez wroga szeregowca o wygolonej głowie i cwaniackich oczkach którego udało mu się uwolnić minęło już tyle czasu, że zdawało się, że byli kumplami "od zawsze".

Pozornie nie pasowali do siebie bo byli tak różni. Począwszy od specjalizacji gdzie jeden specjalizował się w szatkowaniu wrogów a drugi w zszywaniu szatkowań od wrogów na charakterze skońćzywszy. Titus non stop szukał okazji do zrobienia jakiegoś interesu, cwaniactwa czy po prostu przekrętu. A mimo to nigdy nie wyrolował sowjego kumpla choć czasem wpakowywał ich obu w tarapaty i to poważne to jednak miał jakoś nie dało się go nie lubić. Przynajmniej Kaarelowi. A teraz właśnie zginął.

Zginął gwardyjską śmiercią, rozbryźniety pociskami jak każdy inny zabity na polu walki. Zginął wykonując do końća swoją posługę dla Imperatora i Ludzkości tak jak to czeka kiedyś każdego z nich. Kaarel wiedział, że i on kiedyś tak skońćzy. Kiedyś Służba nakaze mu udowodninienie swojego samopoświęcenia i wiary jak teraz Titusowi. I w końcu jakiś pocisk, plazma, szrapnel, ostrze czy szpon jest już gdzieś mu przeznaczony. Miał nadzieję, że wówczas do wyraz godny Gwardzisty tak jak teraz to zrobił Titus.

Plutonowy zmienił karabinek na swoje monoostrza i ruszył uciec bestię. Ta jednak okazała się godnym a nie tylko potwornym przeciwnikiem. Mimo swojej ohydy była całkiem szybka i zręcznie unikała nawet tak zaprawionego w walkach rzeźnika jakim był ten plutonowy elitarnej jednostki Gwardii. Pojedynek trwał gdy dołączyli do niego pozostali gwardziści. Ich połączonym atakom bestia w końcu uległa i ostatecznie Azul ją rozczłonkował swoimi pancerramionami.


---


Gdy walka dobiegła końca Kaarel zorientował się, że zostało ich czterech. Azul, Ryan, Briggs i Cotant. Tylu ich zostało z początkowego składu jaki wyruszył do Kapitolu na poszukiwanie zaginionych dyplomatów.

Kaarel przykląkł przy poszarpanym przez pociski zabitym druchu. - Żegnaj przyjacielu. - rzekł zamykajac mu oczy i zabierajac jego niesmiertelnik. Wstał cięzko i rozerjrzał się stajac przy załomie starajac się ocenić jak sprawa ma się na dole i zewnątrz. Zdobyli po krwawej walce kluczową pozycję ale nadal musieli się liczyć, że przeciwnik będzie również przejąć nad nią kontrolę.

- Jak nas zostało czterech i nikogo wiecej tu nie ma na górze to ja proponuję zostawić te cholerstwo w spokoju i skupić się na utrzymaniu pozycji dla naszych jak są w drodze. Przyjdą szarże to niech myslą co z tym czymś zrobić. Azul, możesz sprawdzić tak jak w tunelach czy to coś jest jakoś podejrzane? I powiem wam chłopaki, że nie byłoby chyba dać znać naszym, gdzie teraz jesteśmy. - rzucił swoje ogarniajac spojrzeniem górę platformy. Potem posłała kolejne na te w sumie niewiadomo co ale chyb coś bardzo rzadkiego skoro nawet techkapłan nie miał pojecia do czego to jest i co to robi. Ale miał jakoś wrażenie wasnie może o to może chodzić tym dwom watachom tam na dole. - Może któryś z tych ważniaków ma przy sobie coś co jakoś wyjasni co tu sie dzieje? - spytal gdy wraacajace spojrzenie zahaczyło mu się o tych trzech któzy sprawiali wrażenie oficerów czy kogoś podobnego.

Micas 23-06-2015 00:06

There is no such thing as innocence. Only degrees of guilt.
 
Podczas gdy wschodnia strona kompleksu przypominała piekielną otchłań, zalaną ogniem i krwią, rozrywaną eksplozjami i wielkokalibrowymi pociskami a zachodnia strona była miejscem zażartej strzelaniny, gdzie powietrze pruły dziesiątki pocisków i strumieni światła a ludzkie żywota od śmierci dzieliły jeno sekundy, centrum było spokojne. Spokój ten okupiony był krwią poległych, którzy już wcześniej walczyli o tajemniczą machinę... i był nietrwały.

Kiedy Sabatorii odparli ludzi Kayne'a i wyściełali sobie drogę na szczyt centralnej struktury ciałami poległych najemników, spotkali się oko w oko z prawdziwym wrogiem Imperium w tym miejscu. Był to kolejny z robakoludzi, otoczony przez stadko bezmyślnych biomechanicznych konstruktów.

Starcie było szybkie i brutalne. Robaczy nadzorca był jeszcze twardszy od zwiadowcy z podziemi. Zanim agenci Officio Sabatorum wreszcie wydusili żywot z tej obrzydliwej kolonii nekrotycznego robactwa i odparowali przeklętych wasali, stracili kolejnych dwóch ludzi. Titus Diachenko, Cadianin z 412 Regimentu, nie wytrzymał nerwowo widoku straszliwych przeciwników. Wiedział, do czego byli zdolni. Był przecież w podziemiach, gdzie dwóch jego pobratymców zginęło. I kiedy stał tak sparaliżowany strachem, dołączył do nich. Kule z ciężkiego stubbera, zaimplantowanego w jednym z pajęczaków, ucięły jego strach bólem i śmiercią.

Chris Akkerman, zwany Onyxem. Szturmowiec Imperialnej Gwardii z 1344 Kompanii. On się nie bał. Stanął do walki i zadał wrogowi poważne straty. Jednakże te potwory były mściwe, a ich koszmarna technologia była potężna. Korzystając z dziwnego berła, jakby ze skorodowanej miedzi, rozbił szturmowca w pył za pomocą zielonkawych piorunów. Ale Akkerman uratował swoich towarzyszy. Kupił im czas i poważnie zranił robaka, dając im możliwość ubicia tego ścierwa raz na zawsze.

Kiedy krew i kurz opadły, Sabatorii jako jedyni stali na placu boju. Ich towarzysze z pozostałych drużyn zdesantowali i sprzątali właśnie okolicę z niedobitków. Tam, gdzie wróg się okopał, do akcji wkraczały kanonierki, niszcząc umocnienia za pomocą ciężkiej broni.

Azul miał okazję dobrać się do machiny. W mig zrozumiał, że to, wbrew pozorom, ludzka konstrukcja. Nosiła znamiona technologii STC, ale nie tylko. Aż trzęsła się od heretechnologii... i czegoś jeszcze. Kiedy techkapłan pojął zjawisko, wydawał się być bledszy niż zawsze. Wewnątrz tego ustrojstwa było mnóstwo różnych okruchów xenotechnologii, które pozornie w ogóle do siebie nie pasowały, a już na pewno nie były wyrobami jednej i tej samej rasy. Najgorsze jednak było to, że służyły do poważnej manipulacji Osnową. Na skalę międzyplanetarną.

Machina służyła do wyłapywania fragmentów Materium w Immaterium. To był magnes, który ściągał na Malice wraki i zaginione okręty z Osnowy.

Dalsze badania zostały brutalnie przerwane. Chociaż kompleks i okolica były zabezpieczone, a żaden z wrogów nie uszedł z życiem, to komisarz zarządził natychmiastową ewakuację. Nie było czasu nawet przeszukać poległych czy zabrać coś ze sobą. Przyczyna tego okazała się być bardzo jasna i klarowna, jak tylko Valkirie oddaliły się od tego miejsca.

Na kompleks i całą górską okolicę spadły salwy pocisków z niskiej orbity, niczym meteoryty uderzając i eksplodując potężnymi ładunkami. Osiem, o równowartości ośmiu kiloton trotylu. Nie to jednak było najgorsze, a zniszczenie machiny. W eter poszło tyle różnorakich, sprzecznych ze sobą impulsów i fal, że tylko cudem zasłona między światem realnym a Osnową nie została rozdarta. Bańka emanacji błyskawicznie rozeszła się, wybijając z atmosfery planety czy nawet grawitacji gwiazdy, prosto w międzysystemową próżnię oraz same Immaterium. Odlatujące Valkirie i Vulture'y o mało co nie rozbiły się, kiedy Duchy Maszyn zaczęły szaleć. Jedynie elitarne zdolności pilotów utrzymały je w ryzach.

Wielu ludzi w wielu miejscach na całym Malice nie miało tyle szczęścia. Szczególnie wielkie zniszczenia zostały poczynione na okrętach stacjonujących na orbicie oraz pośród walczących na linii frontu. Pojazdy przestawały działać. Arkaniczna technologia przepalała się... bądź swoich użytkowników. Setki plazmowych eksplozji wykwitły w jednej sekundzie na całej planecie. Awarie powodowały kraksy lotnicze oraz detonacje składów z amunicją i paliwem w pojazdach. Psionicy też mieli ciężko - tylko najtwardsi po obydwu stronach przetrwali hekatombę. Najsłabszym eksplodowały mózgi i serca. Twardsi po prostu zmarli na zawał, wylew, zapaść bądź przerwanie rdzenia kręgowego. Jeszcze "odporniejsi" stawali się oszalałymi bestiami i czynili jeszcze więcej szkód, nim ich pozabijano.

Statek, który doprowadził do tego wszystkiego należał - jak się później okazało - do najemników. Kiedy jego kapitan i oficerowie polegli w walce o machinę i mogło dojść do utracenia jej na rzecz Imperium, otworzył ogień. Konsekwencje były dlań najpoważniejsze - statek utracił chyba wszystkie systemy i zasilanie. Kiedy Imperialni ogarnęli się po tym szoku, wydali jednoznaczny wyrok na zdrajców, niszcząc doszczętnie statek wraz z całą załogą. A należał on do kompanii handlowo-kurierskiej, działającej głównie w Otchłani Hazeroth, nazywającej się Amarantynowym Syndykatem.

Z obydwu grup walczących o machinę nie pozostał nikt. Jak później komisarz Diesel wytłumaczył swoim ludziom, "beztwarzowcy" oraz sam Bodag Kayne należeli do heretyckiej, międzyplanetarnej a nawet międzysektorowej grupy przestępczej, znanej jako "Postrzępione Zapytanie". Banda ta od początku chciała zainstalować szeroko pojęte interesy na całym Malice. Trafili na zły moment, kiedy Chaos i Imperium zdecydowały się na ostatnie rozdanie kart w Wojnie Wraków. Po Kayne'ie nie było śladu. Można było uznać go za martwego - czegoś takiego nikt nie miał prawa przeżyć. Ale ocaleni Sabatorii nie byli tacy pewni. Szczególnie Cotant, przybity śmiercią przyjaciela, czuł, że jego mściwy pościg za Kayne'm dopiero miał się zacząć...


Komisarz jeszcze w locie wyjaśnił sytuację, jaka panowała na linii frontu. Chaos przeprowadził niespodziewaną, bardzo silną ofensywę wspomaganą przez najpotężniejsze pozostałe mu pojazdy i machiny wojenne, formacje bojowe, Marines Chaosu oraz demony, psykerów i insze ścierwo. Sytuacja była tragiczna - linia frontu została przełamana w dziesiątkach miejsc, wiele grup bojowych było w okrążeniu bądź całkiem rozbitych, wszystkie rezerwy rzucone do walk a bombardowania orbitalne bardziej mogły zaszkodzić niż pomóc.

Jednym z odprysków tej ofensywy był regiment sił Chaosu zdążający ku Kapitolowi... oraz jego forpoczta. Jak to mawiali, z deszczu pod rynnę. Ledwo powrócili do ruin dawnej stolicy, a już dalej ścierali się z mnogimi wrogami Imperium. Tutaj również poszło szybko i gładko. Tubylcy mocno wykrwawili "zwiadowców" Arcywroga. Ze wsparciem Sabatorii i ich lataczy, okrążenia i wybicie do cna heretyków było jedynie formalnością.

Wreszcie ludzie mogli odpocząć, opatrzyć rany, przeliczyć sprzęt i amunicję, pogrzebać poległych i cieszyć się ze zwycięstw. Te ostatnie szczególnie miały słodko-gorzki smak. Komisarz Diesel przywiózł bowiem papiery, medale i odznaczenia - tak za operację na Kapitolu, jak i zaległe za "Diogenesa" i dalszą, roczną służbę. Wszyscy członkowie drużyny Alfa i jej auksyliariusze dostali podwójne awanse oraz szereg nagród za odwagę i doskonałe wyniki. Była to podniosła chwila, pełna godności i honoru... ale niosła też za sobą smak popiołu, kiedy odznaczono również pośmiertnie towarzyszy, których poległo już tak wielu.

Po celebracji, która bardziej przypominała stypę, już następnego dnia wzięli się do dalszej roboty. Wieści ze strony tubylczych zwiadowców były bowiem jednoznaczne - wróg zdążał na Kapitol.

Następne pięć dób było niekończącym się pasmem walk. Artyleryjskie i lotnicze bombardowania. Szarże pojazdów, w tym czołgów, obstawianych przez piechotę. Szturmy samej piechoty, która próbowała się wepchać na terytorium Kago ulicami, gruzowiskami, budynkami i kanałami. Niekończące się zasadzki, strzelaniny, zwarcia, wymiany ognia, eksplozje. Dzień. Noc. Dzień. Noc. Wszystko to zlało się w piekielny, impresjonistyczny obraz, który drążył umysły, wyjaławiał je, oczyszczał ze wszystkiego prócz żądzy mordu i instynktu przetrwania.

Każdą ulicę i każdy zaułek wróg okupił krwią i wrakami, ale było go więcej. Po wielokroć, wielokroć więcej. A straty pośród obrońców rosły nieubłaganie. Zbliżała się klęska, kiedy obrońcy zmuszeni byli wycofać się do wnętrza dawnego pałacu gubernatorskiego, a ich wsparcie lotnicze zmuszone było się wycofać pod groźbą zestrzelenia, zabierając ze sobą tylu rannych, ilu mogło.

Kiedy Sabatorii i Kago gotowali się, by drogo sprzedać swą skórę, nadeszło zbawienie. Opatrzność czuwała nad nimi i doceniła ich starania, zsyłając na nich błogosławieństwo odsieczy. Siły Imperium natarły z flanki, wspierane przez artylerię i lotnictwo. Mieszany regiment 412 Cadiański / 405 Volgicki sprał Chaosiarzy na kwaśne jabłko. Szturmowcy z 1344 Kompanii, cadiańscy Kasrkini, pluton ogrynów oraz pułk czołgów, w tym jedyny regimentowy czołg superciężki Baneblade zdruzgotali rozchwiane siły przeciwnika i wybiły liderów. Imperialna Marynarka Wojenna zniszczyła z orbity to, co uciekło z miasta.

Bitwa o Kapitol była zakończona. Sytuacja, która groziła katastrofalnym załamaniem frontu i wpuszczeniem wroga na tyły została zażegnana. Teraz to Imperium miało odwrócić kota ogonem i wykorzystać szczelinę do otwarcia nowego frontu i przeprowadzenia druzgoczącej kontrofensywy. To była szansa nie tylko na powstrzymanie nawałnicy, ale na doszczętne jej pokonanie.

A to wszystko między innymi dzięki grupie żołnierzy z Officio Sabatorum.

Ale, nie wszyscy byli podobnego zdania. Niektórzy mieli zgoła inny pogląd na bohaterstwo Sabatorii...


Ledwo dwie godziny po odtrąbieniu zwycięstwa, kiedy pluton Turbodiesla wreszcie mógł odetchnąć i zacząć lizać rany, Sabatorii zostali otoczeni przez uzbrojonych ludzi w charakterystycznych mundurach i pancerzach. To byli ludzie Komisariatu. Co najmniej dwie drużyny kadetów, zbrojne jak Gwardziści. Kilkunastu nowicjuszy, kilku adiutantów oraz wzmocniony pluton żandarmów, towarzyszący wysokiemu rangą komisarzowi. Byli pod bronią i wzięli na cel agentów Sabatorum.

- Dieterze Diesel! - przemówił komisarz dowodzący tą obławą - W imieniu najwyższego dowództwa Operacji Blackwatch, oraz Lorda Komisarza przydzielonego doń, jesteś zawieszony w obowiązkach komisarskich i aresztowany za sprzeniewierzenie się bezpośrednim rozkazom i wykorzystanie swych przywilejów do komenderowania zasobami Boga-Imperatora dla swej własnej prywaty, powodując w dodatku pośród nich poważne straty. Czeka cię sąd polowy. Twoich podkomendnych również, jeśli mieli z twym plugawym występkiem coś wspólnego... co ustalą przesłuchania. Ludzie, rozbroić ich!

Żandarmi i kadeci ruszyli do przodu, mierząc do Sabatorii z broni. Ci nie byli w stanie wykrztusić słowa czy się ruszyć... ale wreszcie paru z nich poderwało się, chwytając za własne gnaty i mierząc do ludzi Komisariatu. Ci zaczęli żądać poddania się. Tamci zaczęli wrzeszczeć swoje.

W mgnieniu oka sytuacja zaczynała wrzeć. Część agentów siedziała jak wryta lub uniosła ręce. Inni zaczęli mierzyć do własnych kumpli, stając po stronie aparatu politycznego. Około połowa zaś stanęła murem przed Turbodieslem, który był tym faktem przerażony.

- Na litość Boską, opuśćcie broń ludzie! - powiedział do swoich obrońców.

- Z całym szacunkiem, dowódco - odparł mu Haller, który był w pierścieniu popleczników - Ale chędoż się! A te kurwy niech się pierdolą!

- Pozabijają nas, panie komisarzu!

Diesel schował twarz w dłoniach. Ryan spojrzał na Cotanta i Azula.

Temperatura otoczenia zdawała się spadać na łeb na szyję, mrożąc dech w piersi strachem i niepokojem...

Stalowy 23-06-2015 15:31

Cała sytuacja wynikła w taki sposób, że przerwano Azulowi polerowanie jego miotacza plazmy. Oj jego miotacz okazał się doskonały. Gdyby tylko wyposażyć go jeszcze w lepsze chłodzenie, kondensatory magnetyczne i parę innych cacuszek to byłoby wspaniale. Chyba tylko przerobiona na miotacz karabin melta mógłby dać mu tyle radości co jego poczciwy miotacz plazmy. Tak tak...
Poziom desperacji z jaką Azul starał się zapomnieć o magnesie na okręty, był niesłychany. Pomysł, aby ściągać wraki okrętów z Osnowy i napierdalać nimi w planetę. Czy to była oczyszczarka? A może planeta miała zostać w ten sposób rozjebana? Kto wie. Jedno było pewne... Azul wolał nie myśleć jak trzeba było być popierdolonym, aby wpaść na taki pomysł.

Przybycie komisarskich ogarów było zaskakujące. Ale z tego wszystkiego co ostatnio ich spotkało... Meh... Komisarz poświęcił swoje stanowisko i honory, aby ratować nasze dupska. A teraz miałby zostać za to rozstrzelany. Azul doskonale wiedział, że oznaczało to dla Turbodiesla nie pojawienie się na innej linii frontu co przysporzyło większych strat. Jednak.. jednak komisarz tym czynem zachował się jak prawdziwy brat, kumpel czy tam inny bro... Dla Volgitów pokazanie środkowego palca przełożonym czy komuś z wyższą pozycją społeczną, aby ratować kumpli było czymś wspaniałym. Czymś o nieopisywalnej chwale. Robili to od dawna. Zapłacili za to straszną cenę.
Ale kurwa...
Nie było bata, aby tego nie powtórzyć.

- Ryan... o tej akcji będą opowiadać volgiccy gawędziarze po kres czasów... - subwokalizował na prywatnym voxie plutonu Azul.
- O kurwa, Wyklep... Ty nie masz zamiaru.
- Mamy tradycję, jebać...
- To się nie uda. Za dużo ich...
- Chłopaki... gotować Błyski i Ogłuszacze... jak powiem na głos Sabatorii, wkraczamy do akcji. A co potem... mam plan.


Drużyna Alfa

Ostrożnie Techkapłan podniósł się z miejsca i uniósł ręce. Czyszczony przed chwilą miotacz plazmy dyndał niedbale u jego prawego biodra zawieszony paskiem na ramieniu.

- Spokojnie! Spokojnie! Tylko spokojnie! Nie potrzeba nam tutaj strzelaniny! - zawołał swoim maszynowym głosem machając rękoma przestępując kordon i stając pomiędzy Sabatorii, a komisariatem - Wszyscy jesteśmy profesjonalistami i tak się zachowujmy! Po co nam ten rozlew krwi! Panowie... spokojnie. To nie jakiś tam Podkopiec, a Sabatorii do jas...

Korzystając z tego, że techkapłan zaczął się wygłupiać Ryan wykorzystał chwilę rozproszenia i cisnął pod nogi żandarmom i komisarczykom dwa granaty photon-flash. Azul stał przed Komisarzem, aby móc go osłonić samym sobą. Jego wypolerowany miotacz plazmy rozbudził się gotów nieść rozgrzaną do białości grozę pośród politycznych pachołków.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172