lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [WH40K-Rogue Trader] Kroniki Immaterium (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/14123-wh40k-rogue-trader-kroniki-immaterium.html)

TomBurgle 24-04-2014 23:41

Echo groźnym ściągnięciem brwi dał znać oficerowi żeby nie wychylał się tak otwarcie. Dla dobra własnej kariery. Przy najbliższej okazji wystara się o przeniesienie go gdzieś bliżej swojej eskadry.

Odpowiadając na wezwanie Eodervynna Echo wstał z stołka i zaczął krążyć dookoła stołu swoim kulawym krokiem.
-Fakty są takie: Każde przejście przez powłokę tej planety będzie nas kosztować albo znaczne ilości amunicji, albo pozbawienie się głównej formy obrony. Nie mamy sposobu uzupełnienia amunicji bez podróży powrotnej, więc wątpię żebyśmy mogli oddać więcej niż dwie podróże tam i z powrotem bez pozbawienia się możliwości ostrzału. Natomiast wydaje mi się że jesteśmy w stanie wykryć większość zewnętrznych zagrożeń na kilkanaście godzin przed kontaktem.-
zrobił krótką pauzę wpatrując się w mapę układu, po czym wrócił monologu
-Ryzykujemy ludźmi i sprzętem lub płacimy haracz. Zysk z zbadania planety jest prawdopodobny, ale nie pewny. Jako że ryzyko dotyczy głównie mnie i moich ludzi, mogę powiedzieć: zaryzykujmy. Sprawdźmy co jest w środku zanim pozwolimy realizować kapłanom ich fantazje. A jeżeli faktycznie na dole będzie coś wartego uwagi, to wtedy ich brama będzie miała "logiczne" uzasadnienie.- zaproponował
-Ale nie marnujmy też czasu; propozycja odwiedzin na innych planetach systemu jest bezdyskusyjnie słuszna. Najchętniej przystąpiłbym do tego jeszcze przed zakończeniem negocjacji i rozpoczęciem zejścia pod tą skorupę. -

Nowy wątek rozmowy przednio ubawił Echo. -Mogę zapewnić każdego z tutaj obecnych że w ciągu wielu lat służby u Lorda-Kapitana Traska światło mojej duszy nigdy nie płonęło tak mocno na myśl o obcych jak od czasu tej pułapki. A co do samopoczucia, to tak szybko jak będę mógł usiąść za sterami zapomnę o starych problemach-
Przypomniało, dobre sobie. Pomiędzy rozstawianiem równych sobie po kątach, wypatrywaniu zabawek obcych i przeliczaniem mamony zagościła myśl o obowiązkach. I bynajmniej nie uważał żadnej z tych rzeczy za złą; ba, sam uwielbiał wszystkie trzy, choć także nie były jego dziedziną. Ale ta troska o zdrowie ich duszy...to było już aż nadto.

Penny 25-04-2014 01:31

- Twoja propozycja brzmi rozsądnie, panie Trask – powiedziała Faye, uśmiechając się lekko. - Myślę jednak, że jeśli Zakon obniży stawkę swojej podwyżki będziemy mogli się z na to zgodzić – w końcu nie stracimy na tym, zaś mnie będzie się łatwiej pracowało z tech-kapłanami, skoro będę mogła od nich wymagać więcej – spojrzała na krążącego dookoła stołu Mistrza Przestrzeni. - Jednak myślę, że powinieneś zostać na Pulsarze dopóki nie zakończymy negocjacji. W międzyczasie powinniśmy jednak wybadać jakiego rodzaju planety znajdują się w naszym zasięgu.
Słysząc pytanie misjonarza uniosła lekko brwi, rozważając ile może powiedzieć a ile zostawić jak na razie dla siebie. Oprócz tych dziwnych snów, które miała w czasie śpiączki nie zauważyła nic niepokojącego. Jeśli zauważy ma do kogo się zwrócić. Jednakże Eodervynn nie musiał naruszać jak najbardziej prywatnych sfer jej życia.
- Tak dobrze, jak dobrze można się czuć po zderzeniu się ze skałą, trzech dniach śpiączki i lekach – odpowiedziała uprzejmie, spoglądając misjonarzowi w oczy. - Podczas badań nie stwierdzono żadnych zmian, a i ja czuję się dobrze i nie zauważyłam nic niepokojącego. Wydaje się więc, że moja dusza jest jak najbardziej w porządku, skoro nie znudziła się moją cielesną powłoką i nie uciekła. Dziękuję jednak za troskę.

Dhratlach 25-04-2014 22:52

Eodervynn studiował wręc ze stoickim spokojem zachowanie i odpowiedzi swoich interlokutorów starając siętym bliżej ich poznać i wybadać.
Pokiwał powoli głową utrzymując kontakt wzrokowy z Faye. Coś mu nie pasowało z jej odpowiedzią jednak nie był do końca pewny co. Z kolei Echo był przejrzysty jak roztopiony śnieg górski... Faye natomiast...

- Rozumiem... jednakże jeżeli cokolwiek by się działo niepokojącego można mnie znaleźć w świątyni, a jak tam mnie nie będzie to w mojej alkowie. Zawsze znajdę dla was chwilę mojego czasu. Tym bardziej, że artefakty xenos potrafią być zdradliwe.

Someirhle 26-04-2014 09:33

Lucius poczekał, aż przetoczą się wszelkie argumenty, przeznaczając ten czas na szybkie rozważenie problemu. Poświęcił też myśl krnąbrnemu oficerowi. Nie zaniedbał niczego, choć nie był ekspertem - właściwie mierziło go grzebanie się w sprawach logistycznych, jednak pozostawał posłuszny woli kapitana.
- Wybór przedstawia się między zapłacić i ryzykować, a zapłacić i mieć pewność. Amunicja kosztuje. Uszkodzenia i utrata sprzętu również, szczególnie że ewentualna ekspedycja ratunkowa bedzie obarczona tym samym ryzykiem. Brawura i głupota są niedopuszczalne. - rzekł i zanim jeszcze Echo miał czas zareagować na przyganę, skoncentrował się na buntowniczym oficerze. Jego zachowanie było niedopuszczalne. Niezależnie od wartości przekazanych informacji, która była dyskusyjna, wzbudzał zamęt i burzył porzadek negocjacji, być może torpedując ich wysiłki. Powinien zostać ukarany.
Dotknął więc umysłu oficera i ukazał mu światło - porażający, zimny blask potęgi Imperatora, której sam Astropata był świadkiem.
Dość, by nasycić lękiem, za mało by umarł, więcej niż mógł pojąć - tyle światła otrzymał oficer.
Lucius obserwował efekt i zadrżał, lecz sam nie wiedział, czy sprawił to chłód, podniecenie czy współczucie.

Gdy już był wolny, wyruszył do wczesniej wymienionych obowiązków. Poświęcił też trochę czasu sprawie obcego artefaktu - czy też resztek, jakie po nim pozostały.

TomBurgle 26-04-2014 14:53

Kiedy już przeraźliwe wrzaski oficera zostały zakończone wraz z jego żywotem, Echo wsunął pistolet bolterowy z powrotem do kabury. Nie zdążył jeszcze pokochać strzelania do swoich własnych ludzi, jednak ryzyko utrzymywania człowieka o skażonym umyśle było zbyt duże. Jak to się dzieje że pierwsi tracą zmysły ci najbliżej mostka?

-Niedopuszczalną głupotą jest pozbawić się inicjatywy i zdolności ruchu na długie miesiące w pogoni za "przeczuciem". Nie mamy żadnych odczytów, żadnych wzmianek w archiwach. Zbudujmy stację orbitalną! I będziemy mieli pewność! A na powierzchni zobaczymy lód i skały. Zaprawdę, nawet baronowie na Footfall mogą pozazdrościć nam rozmachu.- oparł wciąż trzęsące się ręce o stół
-Biskupie Trask, pierwszy uznał pan za sensowne wyrazić zastrzeżenie że warto sprawdzić okoliczne planety. Czy uważa pan za sensowne powstrzymanie decyzji o budowy stacji co najmniej do zakończenia rozpoznania?-
-Kapitan Harris, rozumie pani problemy związane z unieruchomieniem okrętu na tak długi czas najlepiej z tutaj obecnych. Czy uważa pani za konieczne żeby rozpocząć budowę już teraz, nie czekając na jakiekolwiek dane? -

Penny 26-04-2014 16:45

Faye przez chwilę próbowała ogarnąć umysłem co przed chwilą się wydarzyło. Złapała się na tym, że sama też zerwała się z krzesła i stała teraz z zaciśniętymi w pięści rękoma. Spojrzała na Echo z lekkim wyrzutem w oczach.
- Czy to było konieczne?! - syknęła przez zęby i zamknęła oczy, uspokajając się nieco. Powoli rozluźniła dłonie i oparła się o stół taktyczny. Oddychała głęboko, wciąż będąc w lekkim szoku... jak to możliwe, że zaczęli strzelać do swoich ludzi...?
- Kapitanie Echo... - zaczęła cicho. - Nie wiemy co znajduje się na planecie, bo nasze skanery są zagłuszane przez lodową powłokę. Więc jeśli dobrze cię rozumiem nie chcesz ryzykować budowania stacji, bo nie wiadomo czy nam się to opłaci. Sugerujesz więc, że powinniśmy poświęcić naszą amunicję, by wysłać statki rozpoznawcze, a kiedy one stwierdzą, że na planecie jest coś, co warte jest zachodu wtedy wybudujemy stację. Czy dobrze pana zrozumiałam?
Spojrzała na niego uważnie i wyprostowała się.
- Rozpoznanie okolicznych planet musi odbyć się przed rozpoczęciem hipotetycznej budowy, nigdy nie sugerowałam nic innego – odpowiedziała w końcu. - Jeśli zaś chodzi o twoją propozycję, w takiej formie w jakiej ją zrozumiałam... Jest podyktowana ostrożnością, z tym nie mogę się z nią nie zgodzić. Sugerowałam jednak byś ty, kapitanie, został na Pulsarze dopóki nie zakończymy negocjacji z tech-kapłanami, gdyż nie chcę by decyzję o zmianie naszego kontraktu z Adeptus Mechanicus zapadły przy niepełnym składzie Rady, w końcu to tylko 24 godziny ich narad. Decyzja o rozpoczęciu budowy to osobna kwestia. Dlatego proponuję rozszerzyć kontrakt z Zakonem, zrobić rozpoznanie, zaś dopiero na końcu podjąć decyzję o przystąpieniu do budowy. Możemy wprawdzie spróbować ostrzelać powłokę, by wysłać statki rozpoznania, ale ryzykujemy utratą sprzętu i ludzi, jeśli przelot przez powłokę się nie uda. A odpowiedzialność spadnie na nas.
- Tak więc nasza decyzja powinna na tym etapie sprowadzić się do dwóch kwestii – podjęła po chwili milczenia. - Pierwszą jest pytanie czy rozszerzamy kontrakt z Adeptus Mechanicus. Drugą jest pytanie czy na ślepo budujemy stację, czy próbujemy – kosztem sprzętu, ludzi i amunicji – dowiedzieć się najpierw czy warto jest ryzykować budowę stacji. Osobiście jestem za rozszerzeniem kontraktu, ale w drugiej kwestii mam wrażenie, że mniejszym złem jest skorzystanie z wcześniejszego rozpoznania. Tech-kapłani będą się temu sprzeciwiać, jednakże myślę że i tak postawimy na swoim.

Dhratlach 26-04-2014 21:10

Eodervynn spojrzał lodowato na Echo którego występek był co najmniej nielogiczny. Zastrzelenie własnego człowieka na mostku. Zdecydowanie będzie musiał zapoznać się z historią medyczną tego człowieka ze szczególnym uwzględnieniem jego psyche.

- Nie mniej.. - zaczął - ..już straciliśmy jeden transportowiec. Ryzykowanie utraty kolejnego jest co najmniej nielogiczne. Co mam na myśli. Załóżmy, że cywilizacja przetrwała na tej planecie i nie jest przyjaźnie do nas nastawiona. Jakakolwiek akcja ratunkowa będzie obarczona równie wielkim ryzykiem bycia pochłoniętą przez śmiertelną powłokę. Niepotrzebne ryzykowanie ludzi i sprzętu który coś ostatnio poważnie się kurczy w naszych rękach.
Dał chwilę by jego słowa i ich znaczenie zapadły w umysły członków rady. Nie oczekiwał cudów.

- Z tego też powodu mam propozycję którą chciałbym byście rozważyli. Jeżeli Adeptus Mechanicus przedstawią opłacalną ofertę przyjmiemy ją i pozwolimy na konstrukcję stacji. Podczas jej budowy panienka Harris i pan Echo podejmą się rozpoznania pobliskich planet systemu. Pan Brannicus... byłbym wdzięczny za konstruktywne przebadanie okolicznej Spaczni w poszukiwaniu odpowiedzi. Po zakończeniu konstrukcji stacji zbadamy powierzchnię planety. Jeżeli nic ciekawego tam nie będzie zlecimy dekonstrukcję stacji i w czasie jej rozbiórki zrobimy zwiad odleglejszych planet układu. Tym sposobem nic nie zaryzykujemy, zachowujemy cenną amunicję i możemy tylko zyskać. Nie chciałbym stracić kolejnego transportowca tudzież myśliwca przez brawurę jakiegoś napalonego pilota.

Tadeus 26-04-2014 21:39

Lucius spacznia d20(+1 za lekki efekt)= 8 sukces


Zgodnie z zamierzeniami Astropaty, otwarcie umysłu oficera na bluźniercze energie Immaterium nie pozostało bez konsekwencji dla jego psychiki. Biedak momentalnie zaczął wrzeszczeć i wyć, jego dłonie sięgnęły kurczowo ku twarzy, gotowe rozdrapać ją do krwi. I nie wiadomo, co jeszcze by się stało, gdyby całemu makabrycznemu przedstawieniu, kresu nie położył nagły głuchy wystrzał z boltera Echo.

Echo strzelanie (+4 cel bezbronny +2 bolter)= 15 sukces


Celny strzał w pierś mężczyzny powalił go na ziemię, nim jednak jego ciało dotknęło metalicznych płyt mostka, ładunek ukryty w pocisku eksplodował, rozrywając z chrupnięciem jego klatkę piersiową i zdobiąc otoczenie szerokim, szkarłatnym kwiatem krwi.

Wszyscy na mostku na jedno uderzenie serca zamarli, a potem znów wrócili do swojej pracy. Jedynie akolici Adeptus Mechanicus spoglądali na martwego jakoś tak z żalem, jakby nie mogli przeboleć tak poważnego uszkodzenia całkiem niezłego ciała, które dałoby się przecież przerobić na zacnego serwitora.

Dalsze dywagacje nad postępowaniem trwały jeszcze jakiś czas, ale wstępne ustalenia wydawały się spójne.

***

24h później

Rozesłali jednostki po całym systemie w poszukiwaniu dalszych obcych obiektów, czy cennych surowców, które mogłyby uczynić ich pobyt w tym miejscu jeszcze bardziej opłacalnym. Wieść o wydarzeniach na pokładzie dowódczym rozeszła się dość szybko, co widać było po minach wielu podwładnych, którzy na widok Członków Rady momentalnie przyspieszali pracę, ukrywając bojaźliwie w ramionach skroplone potem czoła. Nikt nie wiedział, czy bezlitosne egzekucje nie miały stać się pod nowymi rządami standardem.

W końcu przybyli do nich i tech-kapłani z nowym kontraktem i przyznać należało, iż faktycznie wzięli sobie do serca zastrzeżenia Członków Rady. Nie dość, że proponowana podwyżka honorarium była zdecydowanie niższa, niż żądana za pierwszym razem, to jeszcze godzili się na omawiane wcześniej dodatkowe działania na statku i poza nim. Jedynym warunkiem było jednak zapewnienie pracującym w niebezpiecznych okolicznościach tech-kapłanom maksymalnie możliwego w danych warunkach bezpieczeństwa. Za lekkomyślne narażanie techników z Zakonu, które w konsekwencji doprowadziłoby do ich zgonu, w piśmie wyszczególniono odpowiednio wysokie zadośćuczynienia.

I tym razem Magos Velatadirius nie miał zamiaru się targować.
- Kontrakt stanowi zbiór zamknięty. Każda dalsza modyfikacja pozbawiłaby go logiki i zaburzałaby świętą równowagę ustanowioną przez Złoty Tron między poszczególnymi Adeptus, stanowiącymi filary Ludzkiego Imperium. Adeptus Mechanicus nalegają na należny im szacunek i wynagrodzenie.
Tym razem nie było czaszek. Ani migających lampek. Kapłan po prostu pozostawił zwój do podpisania i odszedł nieczuły na wszelkie protesty.

Eodervynn

Gdy tylko kapłan wyszedł z posiedzenia, o mało co nie wpadłby na niego młody akolita, którego strażnicy nie chcieli wpuścić na pokład dowodzenia.
- Wielebny ojcze! - rzucił się ku Eodervynnowi. - Ja przybywam ku wam! Straszna rzecz się wydarzyła!
Padł na kolana przed świętobliwym mężem, całując jedną ze świętych szarf zwisających z jego szat.
- Mistrz Wojny posyłał po was, ponoć plemiona dzikich zaczęły się burzyć i prosił o wasze wsparcie w tej ciężkiej sytuacji. Jednakże nim zdołano przesłać wiadomość dalej, zjawił się biskup Semiradius i kazał zaniechać kłopotania was w czasie narady tak błahymi sprawami. Sam udał się na rozmowy ku plemionom!
Młody opowiadał tak szybko, iż o mało co się nie opluł.
- I wtedy... i wtedy... nie wiadomo, co stało się w czasie rozmów, ale biskup został pojmany przez wodza plemion i trzymany jest teraz jako zakładnik!

Lucius

Po drugim spotkaniu z Mechanicusami miał wreszcie trochę czasu, by zająć się tajemniczym artefaktem.

Gwardziści po kolei otworzyli dziewięć masywnych zamków, którymi zapieczętowana była mała, odległa od innych ładownia, ukryta gdzieś we wnętrzu wielkiego krążownika. Pod sufitem zapłonęły z trzaskiem rzędy jarzeniowych lamp, oświetlając niepozorny, wypalony krystaliczny kształt. Niewiele zostało z pokrywających go obcych znaków i symboli. Ni to krystaliczna ni metaliczna powłoka była wyraźnie nadtopiona, jakby nagle doszło tam do rozładowania potężnej energii.

Lucius spacznia d20(-1 trudność)=14 sukces


Mentalną iskierkę poczuł dopiero, gdy zbliżył się na jakiś metr do obiektu. Gdzieś tam, w martwej skorupie tliło się jeszcze mikroskopijne duchowe światełko. Kusiło go tajemnicą, pulsowało tym, co zakazane. Czy skryta była tam jakaś ukryta wiedza? Nie był w stanie odczytać nic więcej na odległość. Gdyby jednak położył dłoń na powierzchni... Czy sam na to wpadł, czy ten pomysł pojawił się w jego głowie pod wpływem tego, co kryło się we wnętrzu? Czy gotowy był zaryzykować? Wszak niektórzy technicy i załoganci dotykali artefaktu i nic się nie działo. Ale on nie był taki, jak inni...

Echo

Po spotkaniu miał jeszcze parę godzin, nim do krążownika wrócić miał jeden z kluczy myśliwców patrolujących system, w którym obecnie trwały działania rozpoznawcze na szeroką skalę. Były to ogromne odległości i ciężko było nad tym wszystkim zapanować, szczególnie, że mniejsze jednostki miały ograniczone zapasy paliwa i często musiały wracać do jednostki-matki. Do tej pory na krążowniku miał do wypełnienia obowiązki Członka Rady, ale z najbliższym skrzydłem mógł w sumie polecieć jako dowódca, by trochę oderwać się od biurokracji i politykowania.

I wtedy jego komunikator wydał, krótki pipczący dźwięk.
- To ja, Salamea... - usłyszał aksamitny głos.
Była... Sam nie do końca wiedział. Chyba można było nazwać ją szlachcianką. Jej rodzina już wiele dziesięcioleci temu podpisała jakieś bardzo korzystne kontrakty z Traskiem i obecnie żyła na pokładzie w luksusach, nadzorując od strony osobowej transporty towarów między ładowniami. Czy coś takiego... Starczyło rzec, że była niesamowicie piękna, mądra... i ambitna. I w pilocie, który nagle stał się dowódca najwyższej rangi widziała swoją szanse na karierę na światach poza ciemnymi trzewiami gwiezdnego statku. I chyba gdzieś wśród tego wszystkiego faktycznie coś do niego czuła.

Pytała, czy nie chciałby odwiedzić jej w jej rezydencji. Ponoć miała oszałamiający widok na iskrzącą się tysiącem lodowych refleksów planetę poniżej.

Faye

Karl czekał na pokładzie widokowym, tak jak opisane to było w wysłanej jej wiadomości. Był lekko blady, po jego klatce piersiowej widać było, iż oddycha ciężko i niespokojnie. Patrzył się w gwiazdy.
- Faye... - chyba ją usłyszał. - Ja je ciągle widzę...
Nie do końca wiedziała o co konkretnie chodzi, lecz gdy jej brat uniósł dłonie w bezradnym geście opisania swoich myśli, ujrzała na nich nowe, świeże rany. Speszył się, dostrzegając na co patrzy.
- Próbowałem je narysować na ścianie nad koją... ja... rysowałem i nawet nie zauważyłem, kiedy skończył się pisak... rysowałem czerwienią...
Jego usta były suche i poszczerbione.
- Trzy księżyce i pulsujące czernią słońce... - szepnął cicho i z jakąś pierwotną bojaźnią, która zmroziła nawet jej serce. Momentalnie przypomniała sobie urywki swoich ostatnich sennych wizji, poskładała je w całość, zinterpretowała. Krew mocniej zatętniła jej w żyłach, oddech przyspieszył. Teraz i ona to poczuła, jakby obudził w niej coś, co do tej pory czyhało w uśpione wśród niezrozumiałych strzępków snów. Coś bardzo starego i zapomnianego. Coś obcego, co znalazło się w ich umysłach... przez przypadek?

Penny 29-04-2014 17:04

Nawet na tak ogromnym statku, jakim był Złocisty Pulsar plotki rozchodziły się z szybkością światła. Po naradzie skierowała swoje kroki do stoczni by dopiąć jeszcze kilka ostatnich spraw. Po drodze widziała miny swoich podwładnych i to jak reagowali na jej widok. Poczuła się strasznie, bo w końcu znała te twarze, niektórych znała nawet całe życie. To co się stało nie powinno mieć miejsca.
Po zakończeniu swoich obowiązków skierowała się w stronę kwater rodzin niższych rangą załogantów okrętu. Sama miała do dyspozycji przestronne i luksusowe apartamenty, jednakże gdy zaproponowała rodzicom przeprowadzkę, ci odmówili uprzejmie ale stanowczo. Widocznie wystarczało im skromne życie wśród ludzi, których zanją na wylot, a zdaniem jej rodzicielki powinna w końcu pomyśleć trochę o sobie. Faye przeczuwała, że chodziło jej o znalezienie partnera i – podobnie do jej braci – stworzenie rodziny. Wolała więc skończyć temat zmian i zaakceptować to, że będzie sama w kwaterach dla dowództwa. Dzieliła więc czas między obowiązki i rodzinę wśród tej plątaniny korytarzy i pomieszczeń, zaś do swoich apartamentów wracała tylko by się przebrać i przespać.
U rodziny dowiedziała się też, że Karl wyszedł już z ambulatorium i wrócił do domu. Faye postanowiła, że powinien dostać kilka dni odpoczynku od służby. Oprócz tego wysłuchała tego co mówiono o wydarzeniach na mostku, jednakże musiała sprostować kilka rzeczy, które zostały wyolbrzymione. Czuła też ciężkie spojrzenie ojca, który bez ogródek spytał czy tego rodzaju czyny będą już standardowe. Faye nie miała serca wyjaśnić staremu pilotowi, co naprawdę wydarzyło się na mostku, zapewniła go tylko, że ona nigdy nie posunie się do takich czynów. To chyba go uspokoiło.
Kiedy wróciła do swojej kajuty Faye poczuła jak bardzo jest zmęczona tym dniem. Rzuciła się w wir obowiązków by zapomnieć o niepokoju i bólu, z jakim opuściła ambulatorium, zaś teraz wrócił on ze zdwojoną siłą.

***

Po upływie wyznaczonego czasu znów spotkali się z Magosem na mostku. Jednak tym razem tech-kapłan nie miał zamiaru się z nimi targować, co Faye w gruncie rzeczy przyjęła z ulgą. To całe politykowanie wyszło jej trochę bokiem. Cieszyła się jednak, że rozszerzono ten kontrakt mimo że obostrzony był wieloma kruczkami, o których będzie musiała pamiętać zlecając prace tech-kapłanom. Niemal natychmiast po spotkaniu dotarła do niej wiadomość od brata. Chciał się z nią spotkać na pokładzie widokowym i z jakiegoś powodu trochę ją to zaniepokoiło, dlatego też prędko pożegnała innych członków Rady i opuściła mostek.
Czekał na nią, a gdy tylko się zbliżyła wiedziała, że coś jest nie tak. Już po pierwszych jego słowach serce podeszło jej do gardła. Chwyciła go za ręce i uklękła obok miejsca, gdzie siedział.
- Przepraszam braciszku... to moja wina – szepnęła, ściskając jego ręce. Zadrżała na myśl o tym, o czym on mówił. Co jego słowa ze sobą niosły, co znaczyły. Słowa, które znów obudziły w niej coś, co tylko niczym obślizgły wąż leżało gdzieś na dnie jej umysłu. Coś obcego, coś bardzo starego i zapomnianego. I to zmroziło jej serce panicznym strachem... Widziała przecież to samo, jednak nie tak wyraźnie jak on. Poczuła w tym momencie, że robi się jej niedobrze.
- Karl, chodź ze mną – rozkazała stanowczym głosem. Musiała mieć go na oku, musiała też zobaczyć te rysunki. Musiała się poradzić kogoś mądrzejszego od niej w tej materii. Eodervynn? Lucius? Może obaj. Chyba tak będzie najlepiej. Pociągnęła brata za sobą, prowadząc go w stronę swoich kwater. Najpierw musiała zająć się jego bezpieczeństwem.
Zostawiła go w swojej kajucie, wcześniej opatrując świeże rany na jego palcach. Nie chciała mu dawać środków nasennych w obawie, że we śnie będzie rzucał się tak jak tamten w ambulatorium. Zostawiła mu jednak kilka pisaków na wypadek, gdyby znów zechciał rysować gwiazdy, które widział i by nie musiał używać do tego własnej krwi.
Zostawiła go w swojej sypialni, polecając mu by został w niej i nigdzie nie chodził. Postanowiła, że powinna zobaczyć co rysował nad swoją koją, ale wcześniej wysłała dwóch ludzi – jednego do Luciusa, a drugiego do Eodervynna – z prośbą o jak najszybsze spotkanie w jej kwaterze. Podkreśliła wyraźnie, że to niezwykle ważne, wręcz nie cierpiące zwłoki. Sama zaś udała się do kwater brata by zobaczyć rysunki.

Someirhle 29-04-2014 17:07

Lucius stanął bez ruchu, nie licząc okazjonalnych dreszczy, analizując sytuację. Rozmyślanie o tym, czy chęć dotknięcia artefaktu wypływała od niego, czy od przedmiotu wydawało się bezcelowe. Ważniejsze było, czy było to właściwe działanie. Odsunął się od artefaktu, by zminimalizować jego wpływ i dokładnie rozważył sprawę.
Brak wpływu na resztę załogi mógł być zaledwie pozorny - niewytrenowany umysł mógł nawet nie zauważyć ataku. Jeśli przyjąć takie założenie, a było to prawdopodobne, skoro artefakt pozostawał aktywny, należało zbadać naturę tej aktywności.
Z drugiej strony mogło być to niebezpieczne - ale nie było na pokładzie nikogo, kto byłby lepiej przygotowany do tego zdania, niż on sam. Mógłby co prawda użyć swego Chóru jako zasłony - tym samym jednak naraziłby członków Chóru, zaś ich pomoc niewiele mogła zmienić. Nie, to była jego, i tylko jego praca. To był cel.
Poza tym, cokolwiek można było tam ujrzeć, chciał to zobaczyć sam i sam zdecydować, sam uczynić z tym wedle własnego uznania i woli.
Podszedł więc powoli, oczyszczając umysł i wyostrzając myśl, wznosząc mentalne osłony niczym tarczę. Podszedł, i dotknął dłonią powierzchni artefaktu, jednocześnie dotykając jaźnią tkwiącej w nim duchowej iskry.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:27.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172