lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Najemnicy II] El Presidente (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/14644-najemnicy-ii-el-presidente.html)

Lady 27-10-2014 22:11

Marynarze, nieważne na jakim statku, bez liczenia wielkich luksusowych statków pasażerskich i jachtów, zawsze kojarzyli się Pauli z twardymi ludźmi. Zahartowanymi i nie poddającymi się przeciwnościom. Podejrzewała, że Filip też takim się stanie. Po zejściu Manueli z pokładu Greczynka uśmiechnęła się nerwowo.
- To teraz dopiero musicie o nas myśleć niestworzone rzeczy...

Atmosfera nie zrobiła się nieprzyjemna, za co dziękowała niebiosom. Ostre bujanie na falach było wystarczające. Nie brała aktywnego udziału w śpiewach ani rozmowach, odpowiadając tylko zapytana, ale dotrzymując towarzystwa. Rozmyślała i korzystała ze swojej umiejętności spania, wyrywając godzinkę, dwie, a może ze trzy. Udawała wtedy, że morska bryza i mocne kołysanie to elementy ułatwiające i uprzyjemniające sen.

Krzyk Otto i nagła zmiana kursu wybudziła dziewczynę błyskawicznie. Podniosła się na kucki i słuchając poleceń i ostrzeżeń, sięgnęła po swoją walizkę, otwierając ją. Karabin był złożony, ale był prosty i potrafiła złożyć go w dziesięć sekund, dobrze poznawszy tę broń. Zamontowała lunetę i gdy unosiła ją do oka, Manuela zdążyła już oddać serię w stronę zbliżającej się łodzi. Paula nie chciała na razie zastanawiać się dlaczego od razu strzelała do nieznajomych.
Przykucnęła w miejscu z dobrym widokiem i przełączyła na tryb nocny, wykonując zbliżenie na zbliżający się statek. Próbowała dostrzec kto znajdował się na jego pokładzie i czy posiadali broń.

Bounty 28-10-2014 11:10

Jasnozielony krajobraz widziany przez noktowizyjne okulary jawił się jak odrealniony, akwarelowy pejzaż malarza dysponującego tylko jednym kolorem farby. Juan rozejrzał się dookoła, sięgając wzrokiem ku podstawie wzgórza, gdzie w gęstych zaroślach ukrył motorower. Gitarę schował w krzakach koło wieży i zadarł głowę, patrząc na ciągnące się wysoko rusztowanie.

- Ci wasi cenzorzy do dopiero czubki - odpowiedział towarzyszowi. - Z tą swoją listą dozwolonych piosenek. Przerobiłem jedną, chcesz posłuchać?
Zaśpiewał szeptem i Pedro musiał stłumić dłonią dziki chichot.
- Dobra, puta madre, idę. Tylko bądź cicho i żadnego światła - powiedział Juan stanowczo. - I zaczekaj aż zejdę nim zaczniesz majstrować. Pokaż no jak to cudo podpiąć.

Pedro pokazał a Juan wyjął z plecaka zwiniętą, pięciometrową linę, wkładając w jej miejsce sprzęt domorosłego radiotechnika. Lina na obu końcach miała haczyki. Jeden z nich, z braku profesjonalnego sprzętu, Juan przypiął sobie do paska od spodni. Mocna skóra powinna wytrzymać.
- Musisz mnie podsadzić.
Pedro skinął głową i ustawił się pod jednym z filarów. Po chwili Anzana stał pewnie na jego ramionach, podtrzymując się konstrukcji. By sięgnąć do otworu w podeście brakowało jeszcze z metra, ale na taką odległość łatwo było rzucić celnie liną. Mimo to minęło ładnych parę minut nim hak w końcu zaczepił mocno o coś i Juan mógł się wspiąć na podest. Wciągnął linę za sobą,
patrząc na wiodącą na szczyt drabinkę. Wypatrywał uważnie czujników i kamer, lecz sądząc po stanie ogrodzenia nikt zbytnio ochroną tego strategicznego obiektu się nie przejmował. Nich żyje odwieczne latynoskie niechlujstwo!
- Wycisz holo i w razie kłopotów puść mi sygnał - rzekł jeszcze do Pedra i rozpoczął wspinaczkę, sprawdzając wpierw ręką wytrzymałość każdego szczebla i przepinając linę co dwa-trzy metry. Co kilkanaście szczebli rozglądał się dookoła wypatrując zagrożeń. Światła pobliskiej Undy wyjrzały zza wierzchołków drzew. Im wyżej, tym szerzej odsłaniała się nocna panorama wyspy.

Sekal 29-10-2014 23:45

Większość ludzi zawahałaby się przed wystrzeleniem do innych, nie wiadomo nawet czy uzbrojonych, jako pierwsza. To była prawdziwa ludzka umiejętność, zaatakować jako pierwszym, nie bacząc na konsekwencje. Każdy poradnik życia po apokalipsie stawiałby to na jednym z pierwszych miejsc. Paskudna istota, ten człowiek. Z drugiej strony, czasami to najlepszy sposób na własne bezpieczeństwo. czasami najgorszy. Manuela nie myślała pewnie nad tym, oddając strzały. Kule trafiły gdzieś w wodę, albo niebo - wszędzie tylko nie w nadpływający, będący daleko poza zasięgiem pistoletu maszynowego statek.

- Czy ty zwariowałaś, kobieto?! - stary de Jork wkurzył się wyraźnie, młody zastąpił Otto przy sterze, wykręcając wzdłuż fali, licząc po cichu na to, że uderzany z boku większy kuter będzie miał lekkie przynajmniej szanse w tym starciu na szybkość. Brodaty mechanik nawet nie wychylił głowy, a Niemiec wygrzebał skądeś długą strzelbę myśliwską, ładując ją i repetując.
Mimo to nikt nie strzelił, z żadnej ze stron. Przy huku fal i ryku silników dla oddalonych ludzi na drugiej łodzi seria oddana przez ciemnoskórą kobietę mogła być zaledwie niemym błyskiem w ciemności.

Zwykłe noktowizory nie zapewniały najlepszej widoczności. Woda bez przerwy pryskała na szybki, a ograniczony zasięg pozwalał jedynie zobaczyć zarys zbliżającej się jednostki. Co innego sprzęt posiadany przez Paulę czy Rona, który dzięki przybliżeniom i znacznie lepszej kalibracji i ostrości pozwalał w zielonkawym świetle uchwycić nawet oddalone obiekty. Oboje patrzących widziało wyraźnie sylwetki kręcące się po pokładzie goniącego ich statku. Był mały, smukły, ale przestarzały. Przypominał odrobinę łódź patrolową, różniąc się od ich kutra tym, że sterówkę miał z przodu, nie z tyłu. Sylwetka i mniejsza masa pozwalała mu zbliżać się powoli, ale stale.

Kręciła się po nim co najmniej piątka ludzi, nie wyglądało na to, że mają na sobie mundury, co o niczym jeszcze nie świadczyło. Jedna, a może dwie z tych osób były kobietami, co również nie pomagało podjąć decyzji. Nie strzelali, nie wyglądali nawet na takich, co mają broń. Nie nosili ją ze sobą, lub była niewidoczna. Za to machali. Coś krzyczeli, ale wszelkie dźwięki pochłaniały fale i silniki.
- Co robimy? - zapytał Otto, bardziej kierując te słowa w stronę stojącego ze zwykłą lornetką Arthura. Alker w tym czasie rozejrzał się w innych kierunkach.
- Dookoła nic nie widzę. Nie zależy nam na spotkaniu z nimi. Może strzały ostrzegawcze wybiją im z głowy spotkanie?

Nagle Leukos i Marlo dostrzegli coś więcej. Jakieś dwieście metrów za goniącą ich łodzią pojawiła się następna. Większa, szybsza, sprawniejsza. To wszystko czym mogli ją scharakteryzować, bowiem ktoś na niej zapalił reflektor, kierując smugę światła na jednostkę pomiędzy kutrem i nimi. Lee-Marie pewnie jeszcze nie zauważyli, bo na tę odległość ich halogen miał problem z oświetleniem nawet bliżej znajdującego się stateczku.


Anzana wspinał się powoli. Drabina prowadziła zaledwie dwie kondygnacje w górę i aby dojść do następnej musiał skorzystać ze znajdującego się na skraju metalowego, drżącego podestu. Wiatr przybierał na sile, wszystko skrzypiało i pokryte rdzą elementy, nawet jeśli widoczne w świetle noktowizora, zdecydowanie nie wydawały się pewne. Poruszał się więc powoli, ale w miarę pewnie i tylko ze dwa razy noga się lekko osunęła. Dotarł do następnej drabiny, a później musiał podciągnąć się na kolejną kondygnację, bo wszelkie drogi na górę zostały urwane.

Widok stawał się coraz piękniejszy, chociaż niestety niebo zaszło w dużej mierze chmurami i widoczność była bardzo niewielka. Nad centralną częścią wyspy wznosiło się niewielkie pasmo górskie, ale samą Undę widział dobrze - te jej oświetlone fragmenty w każdym razie. Światła paliły się jeszcze w części okien, bar był zapchany i głośny, a trochę dalej płonęły ognie. Przy niektórych tańczyli ludzie i był prawie pewien, że przy jednym widzi zupełnie nagich ludzi. Wolność okazywali w taki właśnie sposób.
Miał jeszcze dwie kondygnacje do szczytu.

I wtedy holofon dał mu niemy sygnał. Juan spojrzał w dół i nie dostrzegł tam Pedro. Facet dobrze się schował albo dał nogę i dopiero wtedy zaalarmował Anzanę, który zapatrzony w górę i dalsze widoki, nie dostrzegł dwóch zbliżających się do wieży mężczyzn zanim nie było za późno. Obaj mieli latarki, dlatego byli widoczni. Dźwięk też niósł się całkiem dobrze.
- Mówię ci, że coś widziałem.
- Kto by chciał tu włazić?
Poświecili na dole i skierowali strumienie światła w górę. Juan przywarł do stalowego filara, ale prawdę mówiąc na górze nie było się gdzie schować. Wszystkie podesty były z kratownicy, a przez nią dało się ujrzeć ludzką sylwetkę. Nie mieli poważnego sprzętu, ale oczy lepsze.
- Ja ci mówię, że tam jest.
- Ej, ty! Złaź na dół! - krzyknął drugi i światło zamarło na jego częściowo ukrytej sylwetce.



Manuela łut szczęścia: porażka
Paula spostrzegawczość: 1 sukces
Ron spostrzegawczość: 1 sukces

Juan zwinność: 1 sukces
Patrol spostrzegawczość: 1 sukces
Juan ukrywanie się: porażka


Autumm 30-10-2014 01:04

"Najpierw pytaj, potem strzelaj" - oburzenie Rona przypomniało dziewczynie zmęczone słowa Maxa, kiedy stary najemnik po raz kolejny gęsto musiał tłumaczyć się przed pacjentem...err...klientem z nadpobudliwości swojej protegowanej. Nie żeby Paine był sam święty - mimo wieku, alkoholizmu i depresji głębszej niż Rów Mariański po spluwę potrafił sięgnąć szybciej niż nadepnięty na ogon grzechotnik - ale zwykle umiał trzymać nerwy na wodzy. W przeciwieństwie do czarnulki.

Cóż, stare nawyki nie umierały łatwo, a i Manueli nie bardzo chciało się z nimi walczyć. Przeszłość spędzona na ulicy i w kartelu nauczyła ją, że kto reaguje pierwszy, zwykle wygrywa - albo ma na to większą szansę. Sięgnąć po broń, uderzyć, zaatakować - kiedy życie zależy od ułamków sekund, roztrząsający wszystko myśliciele zawsze byli na straconej pozycji. To nie tak, że dziewczyna "miała coś" do drugiej łodzi - po prostu wyciągnięcie broni i wduszenie spustu było jej naturalną reakcją na stres i niespodziewane okoliczności, tak jak u innych pocenie się dłoni czy nerwowy tik. W większości przypadków taki odruch ratował jej życie - więc po co zmieniać w sobie coś, co działa? No, ale z drugiej strony nie była już na ulicy, więc kose spojrzenia jednak trochę ją "tyknęły".

- No co się gapicie. To były strzały ostrzegawcze! Nie chcemy ich tutaj, nie? - wykrzyknęła buńczucznie, czepiając się słów Alkera jak wymówki - Nie stójcie jak słupy, dajcie im do wiwatu, bo zaraz nas staranują!! - zamachała bronią we wszystkie strony, żeby podkreślić wagę swoich słów - A kto ma tylko japę do strzelania, to spierdalać pod pokład...

I wydawszy te polecenia, postarała się znaleźć takie miejsce na pokładzie, żeby mieć dobry widok na tamtą łódź, samej pozostając w ukryciu i gotowa do działania.

Pinn 30-10-2014 13:57

[media]http://www.youtube.com/watch?v=yh3M0kyuveE[/media]

Marlo bardzo ucieszył się swojego nieprawego czynu jakim było zawinięcie lornetki taktycznej z swojej dawnej pracy. Kosztowała pewnie z dobrego sześćset zielonych i patrząc na inne wydatki jakie pochłonęło rozpoczęcie życia najemnika warto było oszczędzać. Manuela wtórowała w swojej nieobliczalności. Ron zastanowił się skąd taka wariatka mogła się urwać? Slumsy Sao Paolo, lokalne gangi, handel żywym towarem i narkotykami? Bardzo możliwe, patrząc na jej znaczące tatuaże, inne od tych, które robili sobie studenci w czasie przerwy wiosennej.

Obserwując przemieszczającą się łódź, ciągle podążając za nią wzrokiem widział rozgorączkowanych osobników. Jakby przed czymś uciekali lub kończyło im się paliwo. Ron próbował odkryć przyczynę zamieszania na drugiej łodzi, którym nie mogła być niecelna seria. Przeszukał ocean w poszukiwaniu kogoś kto mógł ich ścigać i faktycznie znalazł. Większa, bardziej zaawansowana łódź nie będąca na pewno kutrem rybackim. Ignorując wybuch czarnej towarzyski poinformował wszystkich o zamieszaniu.

-To nie ta cholerna łajba jest naszym problemem. Goni ją druga jednostka. Potężniejsza, ale nie widzę na razie więcej.

W tym momencie łowczy statek włączył reflektor jasno oświetlający uciekających.

-Nie mieszał bym się do tego. Skryjmy jeśli się da.- powiedział kierując się rozsądkiem- Wie ktoś kto może ich ścigać na tych wodach?


Eleanor 30-10-2014 22:42

Judy wpatrywała się w ciemność przez noktowizor i co chwilę przecierała szkła by zachować w miarę czyste spojrzenie. Choć i tak na wiele się to nie zdawało zważywszy na odległość od jednostki. Z drugiej strony mała łódź była od nich szybsza więc pewnie prędzej czy później ich dogoni jeśli nie zmieni kursu. Wtedy będą mieli okazję się zaznajomić.
Rozważała właśnie tę kwestię gdy na wodzie pojawiła się niespodziewana smuga światła w miejscu gdzie właśnie spoglądała. Zaklęła niezbyt głośno gdy jej wzrok został oślepiony niespodziewanym rozbłyskiem.
Szybko przesunęła urządzenie na czoło i zamrugała kilkakrotnie próbując pozbyć się spod powiek ferii kolorów.

Chwilowy brak wzroku nie przytępił jej słuchu więc mogła posłuchać informacji Rona na temat kolejnej jednostki pływającej w ich okolicy. To był najwyraźniej cholernie popularny teren na nocne wycieczki.
- Jeśli gonią i doganiają tych, którzy doganiają nas, to pewnie i tak nas dogonią kiedy dowiedzą się od tych na małej łodzi o naszej obecności. Nasza łajba jest trochę za wolna by uciec przed pościgiem. - Stwierdziła spokojnym, opanowanym tonem. - Może lepiej zmierzyć się z potencjalnym niebezpieczeństwem?

Lady 30-10-2014 23:30

Pogoń w ciemnościach oceanu, z falami bryzgającymi na ich mokre już ubrania. Kolejne wydarzenie godne zapamiętania, nowość w życiu Pauli, starającej się utrzymać nerwy na wodzy. Ojciec uczył ją zawsze, że w spotkaniu z tubylcami należy zachować ostrożność i jednocześnie być najspokojniejszym człowiekiem na ziemi. To co się działo nie liczyło się do końca jako spotkanie z lokalną ludnością. Nie mogła nie zastanowić się, czy większą jednostkę należącą do Lugo również próbowaliby dogonić.
Wydawali się zdesperowani, więc pewnie tak.

Pojawienie się drugiej łodzi i smugi światła zmusiło Greczynkę do wyrwania się z bezruchu. Oderwała się od patrzenia i ułożyła kararbin między udami, nakręcając na lufę długi tłumik. Załatwienie go u Goito okazywało się bardzo dobrym pomysłem. Upewniwszy się, że trzyma się dobrze, ponownie uniosła broń i oparła ją na stabilnej powierzchni. Stabilnej na tyle, ne ile pozwalały fale... albowiem celowanie w takich warunkach było koszmarem.

Nakierowała celownik na reflektor i oddała wytłumiony strzał. Miała nadzieję go rozbić.
- Może to pozwoli nam ukryć się przed nimi! Musimy jedynie jakoś oderwać od tej bliższej łodzi! - krzyknęła pomiędzy strzałami. Ci szukający ratunku na kutrze robili bardzo głupio. Nie miała pojęcia co sama by zrobiła. - Może to uciekinierzy z Ralasco?
Spytała bardziej ciekawa czy to zmieni reakcje Manueli. Bądź co bądź rewolucje miały pomagać uciśnionym mieszkańcom.

Autumm 31-10-2014 01:12

- Blondi ma rację! - Manuela wychyliła się zza jakiegoś poniewierającego się na pokładzie złomu i wyjrzała za burtę. Oczywiście nic nie zobaczyła, ale druga łódź chyba nie przewidziała się dwóm osobom na raz?
- Jak to uciekinierzy, to trzeba im pomóc, a tym goniącym należy się solidny antytotalitarny wpierdol! - zakrzyknęła bojowo - Nie ma się co czaić i uciekać. Jedyna szansa w zaskoczeniu, więc do abordażu, załoga! - obwieściła, w pośpiechu nakręcając tłumik do pistoletu i sprawdzając, czy magazynki dobrze wychodzą z ładownicy.

Bounty 31-10-2014 15:33

Skierowane z dołu światło latarki raziło oczy znajdującego się w połowie wysokości wieży Juana.
- Hhej, nie śćwiećcie tak po oczach, no! - Zawołał bełkotliwie. - Już schodzę, tylko najwpierw wlezę na czubek! Załozżyłem się o dziesięć patoli! Jaaaa nje wlezę!? Jestem hardkorem! Robię w Holiłudzie!
- Porąbało cię?! Złaź natychmiast!
- Ciekawy który to się tak najebał.
Strażnicy stali tam i świecili w górę latarkami, ale poza tym chyba uwierzyli w ten pijacki bełkot. No i żadnemu nie chciało się włazić tam, aby Juana ściągnąć w dół.
- Złaź bo cię zestrzelimy! Nie widziałeś tablic?!
- Tablic? Nje wiem, była zdziura w płocie! Doobra, nie strzelajcie, słyszycie!? Już zełażę!

Anzana zaczął powoli i bardzo niezgrabnie schodzić w dół.
- Kurwa! - Udał, że się poślizgnął i przez chwilę zawisł na jednej ręce, dramatycznie machając nogami. - Aaaa! - Pokrzyczał chwilę nim znów stanął pewnie na drabince.
Przeklinał teraz w dwójnasób amnezję i odpowiedzialnych za nią kapłanów voodoo. Granat ogłuszający, schowany niewiadomo gdzie w wynajmowanej chacie, bardzo by się teraz przydał.
Wreszcie dotarł na najniższy podest, zataczając się na nim. Sprawić wrażenie niegroźnego pijaka, to było teraz najważniejsze.
- Pomószcie, załapcie mój plecak, mam tam drrogi aparat! - Wydukał.

Odczepił linę i zaczął zwijać. Pod jej osłoną oraz trzymanego przed sobą zdjętego plecaka, wyjął zza pazuchy pistolet. Nie mógł dać się znów aresztować. Włączył palcem smartlinka i na tle noktowizyjnego obrazu w holokularach pojawiły się podświetlone sylwetki celów i przewidywana trajektoria pocisku.
Juan przysiadł chwiejnie na krawędzi podestu i rzucił jednemu strażnikowi linę, zaś drugiemu plecak, tym samym odsłaniając wycelowaną w nich, zaopatrzoną w tłumik lufę Makarova. Broń sama wypali, wiedząc kiedy trafi.
Wcisnął spust i trzymając go, skoczył prosto na jednego ze strażników, licząc, że drugiego uda mu się zastrzelić.

Sekal 03-11-2014 21:13

Lee-Marie znowu położyła się na fali, gdy ster zmusił ją do ostrego zakrętu. Kołysało na wszystkie strony, a wzmagający się wiatr nie poprawiał sytuacji i jednocześnie dawał pewne nadzieje. Ciemność była ich sprzymierzeńcem, załoga kutra rybackiego zdawała się hołdować tej zasadzie. Oczywistym było, że nie podobał im się pomysł toczenia walki.
- To nie nasza sprawa! Nie jesteśmy na wodach terytorialnych wyspy! - stary de Jork przekrzykiwał ryk silników i wody uderzającej w burtę.
- Jak zaczną do nas strzelać, to zrobi się nasza! - odkrzyknął mu Alker, któremu strzelanina na pewno podobała się równie mało, ale rozumiał pewne konieczności. A dopóki mniejsza łódź zbliżała się do nich i nie traciła kontaktu wzrokowego, kłopoty zbliżały się same.

Strzelanie w takich warunkach było wyczynem nie lada. Nowoczesna luneta nie pomagała tak bardzo, jak pragnęłaby tego Paula. Ruchy obu statków trudno było przewidzieć, dystans i warunki pogodowe nie pomagały. Wystrzeliła raz, odrzut broni odczuwalny na barku był całym zauważalnym efektem. Potem nacisnęła spust jeszcze cztery razy i ten czwarty właśnie trafił w cel. Reflektor okazał się nie być kuloodporny i zgasł. Pozostały inne, znacznie słabsze światła na łodzi pościgowej, a one już nie mogły odkryć położenia kutra.

Niestety, ani manewry Filipa, ani ciemność, ani silniejszy wiatr nie sprawiły, że zaczęli oddalać się od ścigających ich łodzi. Odległość zmniejszała się systematycznie i wreszcie nawet ci ze zwykłymi noktowizorami dostrzegali poszczególne postaci na zbliżającej się jednostce. Jedna ze znajdujących się tam kobiet podnosiła coś do góry.
- Dziecko! - Timothy skomentował głośno coś co widzieli wszyscy.
- Nie możemy wdać się w strzelaninę! - głos Arthura, mimo, że zagłuszany, brzmiał przerażeniem.
- Chyba nie mamy opcji, o ile nie rozwalimy tych blisko nas! - Otto wychylił się zza relingu, celując do nich ze strzelby. Nie chciał jednak strzelać. Wyglądali na nieuzbrojonych, a na pokładzie były nie tylko kobiety, ale i dzieci. Zbliżyli się już na jakieś dwadzieścia metrów.

Łódź patrolowa podchodziła jeszcze szybciej. Ciężko stwierdzić, czy już zauważyli kuter, ale dziwne byłoby, gdyby nie posiadali lornetek podobnych tej trzymanej przez Rona. A on i Greczynka widzieli poszczególne postaci na pokładzie. Czterech uzbrojonych mężczyzn, w tym jeden stojący za stacjonarnym karabinem maszynowym albo małym działkiem. Bez wątpienia jedni chcieli dorwać drugich i raczej nie mieli potrzeby strzelania do załogi Lee-Marie. O ile ta nie pomoże uciekającej grupie.
Pierwsza seria z karabinu maszynowego przecięła powietrze. Smugowe pociski poleciały nad łodzią i kutrem, znacząc tor lotu.
- Jasna cholera! - Filip stojący za sterem skulił się. - Co mam robić?!

Ostrzeżenie. Paula mogłaby już strzelać, ale pistolety maszynowe pozostałych dziewczyn nie nadawały się na wymianę ognia na taką odległość.


Goście z patrolu, kiedy już mogli oświetlić dokładnie sylwetkę Juana, wcale nie okazali się takimi niekompetentnymi fajtłapami, za jakich można było brać tych dwóch spotkanych za dnia. Kiedy rzucił w nich przedmiotami, nie zamierzali ich łapać. Zeszli z trajektorii lotu, sięgając już po broń. Kolumbijczyk był szybszy, rzecz jasna, mając już przygotowany pistolet. Wycelował i strzelił, rozwalając łeb pierwszego ze strażników Undy. Z przerażeniem obserwował, jak drugi z nich unosi swoją broń, jednocześnie samemu robiąc to samo. Ułamek sekundy.

Pedro pojawił się znikąd i rąbnął jakimś ciężkim konarem albo kawałem pręta w tył głowy faceta. Ten jęknął i zwalił się na ziemię, jednocześnie wyrzucając ręce do przodu. Niestety, udało mu się pociągnąć za spust. Huk wystrzału rozniósł się po okolicy. Kiedy przebrzmiał, tubylec splunął na ziemię.
- Nieźle, kurwa. Zauważyłem ich w ostatniej chwili, ledwo zdążyłem się ukryć. Skubańce włączyli latarki dopiero na wzgórzu. Teraz to mamy przesrane. Będą szukali swoich. Zdołałeś chociaż zrobić co miałeś zrobić? - spytał, odciągając w stronę bramy ciało strażnika. Wchodząc pod wieżę przynajmniej otworzyli dogodniejsze przejście. - Co z nimi robimy? Ten co go walnąłem jeszcze dycha.


Paula strzał: 4x zwykła porażka, trafienie.
Pościg zauważanie: 2 sukcesy, kuter w zasięgu wzroku.

Patrol reakcja: sukces
Juan strzał: sukces
Pedro skradanie się: 2 sukcesy



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:57.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172