lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   Sen o Warszawie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/14977-sen-o-warszawie.html)

Bounty 12-04-2016 14:47

Ludzie są traktowani jak cyfry. W gigantycznych centrach produkcyjnych, gigantycznych miastach, gigantycznych wioskach ludzie są administrowani, jak gdyby byli przedmiotami; rządzący i rządzeni są przekształcani w rzeczy. Człowiek jednak nie może być rzeczą, jeżeli zredukuje się go do przedmiotu, przekształca się w niebyt, ale zanim to nastąpi popadnie w rozpacz i zapragnie zniszczyć wszelką formę życia.

- Erich Fromm „Serce człowieka”




Na wpół wymarłe miasto pustoszało coraz bardziej aż w końcu, krótko przed godziną czternastą, zastygło zupełnie. Ludzie zgromadzili się przed holowizorami w napięciu obserwując powolny wymarsz demonstracji z parków na Woli. Wydarzenia w Warszawie były dziś tematem dnia w holowizjach i serwisach informacyjnych na całym świecie.
Pochód wyruszył zgodnie z planem, skandując chóralnie hasła i wymachując transparentami. Niesiono symboliczne trumny ośmiuset ofiar zatopienia Aishy. Z niesionych na wysięgnikach głośników przemawiali w różnych językach kolejni mówcy. Mobilne holoprojektory pokazywały ich twarze, na przemian z nagraniem z drona Frontexu, który zatopił statek z imigrantami oraz ujęciami ze starć w miastach Europy, ukazującymi brutalność wojska i policji. Naprzemiennie pokazywano też zdjęcia dzieci z wydętymi brzuszkami – ofiar Wielkiego Głodu na Bliskim Wschodzie obok opływających w luksusy polityków i korporacyjnych oficjeli. Wszystko, żeby podsycić złość i nienawiść.
Ludzka rzeka, przelewająca się ulicami zdawała się nie mieć końca. Policja szacowała tłum na blisko dwieście tysięcy osób.
Słońce schowało się i znikło za nisko zawieszoną szarością.
Od zachodu nadciągały nad miasto gęste, ciemne chmury.
Grzmiała cisza przed burzą.





SNAX

W podziemnym garażu czekała już czarna Nowa Warszawa z logo Agencji po bokach i kogutem na dachu. Przy samochodzie stało dwoje agentów w uniformach i kamizelkach. Paulę Gryzik snaX już znał. Drugi agent przedstawił się jako Lech Dębicki. Był dobrze zbudowanym rudzielcem i przyjechał dziś rano z posiłkami z Wrocławia. Nowicjuszka i zamiejscowy: ludzie, którzy nie będą zadawać zbędnych pytań. O takich w końcu prosił Babiarza.
Netrunner wsiadł do samochodu, kładąc na kolanach teczkę z kopią AI a na decku mając dane z fałszywych identyfikatorów ludzi wynajętych przez Wolanda.
Uzbrojeni w oficjalne pismo zaopatrzone w odręczny podpis, pieczęć i kod kreskowy dyrektora ruszyli przez miasto, przez całą drogę pozostając w cieniu wieżowców wyrosłych na dawnym Placu Defilad. Im bliżej Cytadeli tym więcej Gwardii Krajowej i policji. Przy Dworcu Centralnym drogowcy właśnie rozciągali barierę w poprzek Alej Jerozolimskich zamykając arterię dla ruchu. Asystujący im gliniarze wylegitymowali Łowców Duchów i przepuścili na ich własną odpowiedzialność.
Aleją Jana Pawła przejechał ostatni tramwaj.
- Świetna pora na kontrolę we Frontexie – skomentował kwaśno zza kierownicy agent Dębicki. – Jak nic utkniemy tam na resztę dnia. No trudno, może nikt akurat nie wysadzi budynku razem z nami w powietrze.
Gryzik milczała, przygryzając wargę.

Zaraz za wiaduktem ich oczom ukazał się kordon między betonowymi zaporami a murem Cytadeli. Wycofano autonomiczne roboty w obawie przed atakiem hakerskim, ale co kilkadziesiąt metrów stał wóz opancerzony a co kilka żołnierz Frontexu. Kilka luf skierowało się ku nim, gdy podjechali wolno pod szlaban między zaporami.
Do auta podszedł oficer. Widzieli tylko swoje odbicia w osłonie jego hełmu.
Wysłuchał ich, po czym obejrzał i zeskanował ich legitymacje, tablice samochodu oraz papier, niepewny jak się do niego ustosunkować.
- Proszę zaczekać – powiedział. - Muszę to skonsultować z przełożonymi.
Odszedł kawałek i wyjął krótkofalówkę. Rozmawiał przez nią minutę a potem czekał. Z pewnością wiadomość o niezapowiedzianej kontroli trafiała teraz na coraz to wyższe korporacyjne szczeble i była weryfikowana poprzez telefon do centrali Agencji.
W sumie kazali im czekać prawie dziesięć minut.
Oficer odbył kolejną rozmowę i podszedł do nich.
- Mogą państwo wjechać – oznajmił. - Ale za około pół godziny będziemy zamykać bramy i nie jesteśmy w stanie zagwarantować kiedy pojawi się znów możliwość opuszczenia kompleksu.
Zgodzili się.
- Proszę jechać za tym pojazdem – oficer wskazał na stojącego obok bramy jeepa, po czym skinął na najbliższego żołnierza i wraz z nim wsiadł do niego. Szlaban uniósł się a jedno skrzydło metalowej bramy otworzyło, wpuszczając ich na teren kompleksu. Przed nimi ukazało się główne wejście do Frontex Citadel, ale jeep zaraz za bramą skręcił w prawo, jadąc wewnętrzną uliczką wokół gmachu. Za murem było jeszcze więcej korporacyjnego wojska. Prócz samej Cytadeli stał tu duży hangar na ciężki sprzęt oraz prowizoryczne baraki.
Wjechali za jeepem przez dwubramową śluzę do rozległego poziemnego garażu, w las betonowych kolumn. Zaledwie jakaś jedna czwarta miejsc była zajęta. Jeep zaparkował na pierwszym wolnym a oni obok. Oficer i żołnierz wysiedli. Oficer w międzyczasie zdjął hełm, ukazując fryzurę z przedziałkiem i opaloną twarz żwawego czterdziestolatka.
- Zaprowadzę państwa do terminali dla gości na parterze – powiedział. - Nasz specjalista niebawem tam do państwa dołączy – wskazał na windę, przy której znajdował się czytnik identyfikatorów.
Do takiego czytnika, lub do komputera ochrony, snaX potrzebował się podpiąć. Według informacji Wolanda i Karola system ochrony nie był fizycznie ani zdalnie połączony z internetem ani innymi komputerami, więc terminal dla gości nic mu nie da.
Holofon oraz deck straciły zasięg. Ekranowanie budynku odcięło snaXa od sieci i od świata.



_______________________________________________

IGOR I MODEST


- Uważajcie na siebie – matka objęła Igora, po czym przeniosła spojrzenie na Laurę. – Ty też, dziecko.
Pozostali nomadzi odprowadzali ich wzrokiem, gdy ładowali się do furgonetki. Kocur wcześniej przestawił ją pod blok, dzięki czemu uniknęli przedzierania się przez obozowisko, przypominające obecnie mrowisko, w które ktoś wetknął kij i potrząsał.
Siedem osób: Modest, dwóch nomadów, dwóch freerunnerów, dziewczyna z AI w głowie i podstarzały rewolucjonista w roli kierowcy. W torbach i plecakach nieśli sprzęt, broń i mundury Frontexu. Wszędzie przewalały się tłumy, więc dobre dziesięć minut zajęło im wyjechanie. Prawie cała policja została skierowana na trasę demonstracji, zatem bez problemu opuścili rejon parków kierując się na zachód a następnie okrężną trasą ku centrum. Black Horse pół drogi marudził, że śmigłowcem byłoby szybciej. Wcześniej poinstruował wszystkich w użyciu uprzęży, które ukryli pod mundurami.
- Trzym, ziomek – Oleg wcisnął Igorowi metrową wyrzutnię liny. – Chciałeś z tym wskoczyć na Cytadelę, czy coś, ale że jesteś chujowym terrorystą, to dasz się nam złapać. Zarekwirujemy ci to potem razem z pasem szachida, tak jak mówił Kocur.

Woland znalazł mapę miejskiego monitoringu a na niej miejsce, w którym żadna kamera nie nagra pięciu żołnierzy Frontexu wychodzących z cywilnego pojazdu. Przyciemnili szyby i kwadrans po drugiej zaparkowali na skraju strefy korporacyjnej, przy rogu Platynowej i Miedzianej, na zapleczu handlowego pawilonu. Czterysta metrów do Frontex Citadel. Najbliższe zejście po schodach na biegnące głębokim na dziesięć metrów wykopem tory znajdowało się dwieście metrów w przeciwnym kierunku, przy dworcu Warszawa Ochota. Można było też zejść bliżej, po zboczu zarośniętego wykopu. Tory wchodziły w tunel pod ulicą Żelazną, na której stał jeep Frontexu i cały szereg policyjnych furgonetek.
W holowizji mieli relację na żywo z całej okolicy i sprzed samej Cytadeli. Frontex wycofał roboty bojowe w obawie przed atakiem hakerskim, ale między betonowymi zaporami a murem stały wozy opancerzone i kordon Czarnych Mundurów. Demonstracja dopiero opuszczała Wolę i miała dotrzeć tu nie wcześniej niż za pół godziny.
Tak czy inaczej musieli zaczekać na sygnał od netrunnera Inkwizycji.
- A jak to pułapka na ciebie? – zapytał Black Horse, przebierając się w korporacyjny mundur, w którym ze swoją poobijaną twarzą wyglądał dość dziwnie. - W końcu to Łowca Duchów a ty jesteś duchem, no nie?
- To, że Jajcarze uwolnili batkę Igora to mogła być zagrywka, szto by ciebie i nas wszystkich capnąć - dodał Iwan. - Ufasz jemu?
- Zaufanie to nieścisłe pojęcie – odpowiedział Woland z samochodowego głośnika. Z braku miejsca w zatłoczonym pojeździe, podobnie jak inne duchy, nie wyświetlił swojego hologramu. Z jakiegoś powodu duchy nie lubiły przenikać przez żywych ludzi i fizyczne przedmioty. – Z moich doświadczeń wynika, że rzadko bywa zerojedynkowe. Oceniam prawdopodobieństwo, że Łowca zachowa się tak jak tego chcemy na dziewięćdziesiąt sześć procent. Jest świadomy, że moi bracia są większym zagrożeniem. Chce mnie użyć do ich neutralizacji.
- A co jak gościu się nie odezwie? – drążył Paweł.
- To będzie oznaczać, że prawdopodobnie nie udało mu się wprowadzić danych z waszych identyfikatorów do systemu – odrzekł Woland.
- Albo, że został przyłapany na próbie zrobienia tego – dodał Iwan, zakładając maskę. – Wtedy będą znać nasze twarze.

Sekal 10-05-2016 09:10

Odcięcie nie wzruszyło nim. Wiedział o nim i uznawał, za tymczasową niedogodność, dopóki nie podepnie się pod tutejszą sieć. Internet był wszędzie i nawet Frontex czy IAICA nie mogli sobie pozwolić na jego brak w swoich siedzibach. Ekranowanie też było miłe, ale po pierwsze będą je wyłączali, a po drugie w jego wnętrzu zakłóceń być nie mogło, inaczej ich ochrona byłaby bezużyteczna nie mogąc się ze sobą komunikować.
- Nie dziwcie się moim poleceniom w razie czego, tylko je wykonujcie. Mogę potrzebować ochrony, ale jeszcze nie wiem przed kim. Nie wiadomo jak zareagują ludzie Frontexu na to co zacznę im robić. W ich przypadku zasłaniamy się dokumentami i kiedy na przykład będę podpięty to starajcie się ich tym trzymać jak najdalej ode mnie. Wyjaśnię całość akcji jak to wszystko się skończy - powiedział do agentów zanim znaleźli się w Cytadeli. Przekazał im też kilka małych urządzeń. - Pluskwy, mogą się przydać. W końcu robimy im audyt.
Gryzik jak to nowicjuszka, tylko skinęła głową, ale Dębicki spojrzał na snaXa podejrzliwie.
- Audyt audytem, ale jesteśmy na ich terenie, więc podlegamy korporacyjnej jurysdykcji - zauważył, oglądając pluskwę i chowając do kieszeni. - Lepiej nie przeginać, bo oskarżą nas o szpiegostwo czy co im tam strzeli do łbów.
Wyszczerzył się i wysiadł z samochodu, przeciągając się. Musiał się oczywiście podpiąć do tego ich systemu, ale nie tu i nie w ten sposób. Rozejrzał się za kamerami, udając, że po prostu ogląda wielki budynek. Pierwsza część planu była prosta - przy jednym z tych czytników, w momencie kiedy skierowana na niego będzie tylko jedna kamera, stanąć tak by go zasłonić i podczepić pod niego mikroskopijną pluskwę, z którą potem będzie mógł się połączyć.

Kamerę zauważył tylko jedną, ale na razie nie było okazji, by zrobić to niezauważenie. Oficer szedł przodem a żołnierz za nimi. Oficer uznał ponadto, że skoro nie ma wśród nich inwalidów to nie ma potrzeby wjeżdżać windą piętro wyżej i poprowadził ich ku schodom. Mijając windę snaX zdążył jednak przyjrzeć się czytnikowi kart dostępu. Prócz skanera wyposażony był w klawiaturę numeryczną (według informacji Karola kod dostępu był dodatkowo wymagany tylko w niektórych miejscach, jak serwerownie) oraz kamerkę porównującą twarz stojącego przed nią człowieka ze zdjęciem na karcie i w systemie. Zawieszone na ścianie urządzenie nie miało na widoku wejścia USB ani żadnego innego. Należało je odkręcić i dobrać do jego bebechów i dopiero wtedy podpiąć siebie albo pluskwę, dzięki której resztę da się wykonać zdalnie. Albo i nie, bo w budynku zwyczajnie nie było wi-fi. Ochrona posługiwała się krótkofalówkami a pracownicy siecią kablową. Pewnie też drukowali dokumenty na papierze. snaX mógł poczuć się tu jak we własnej pracy.

Schody zaprowadziły ich na parter budynku, przy jego wschodniej ścianie. Cyberoko wychwyciło charakterystyczny kształt kamery, obserwującej rybim okiem zarówno schody jak i windę. Przy windzie krzyżowały się korytarze – poprzeczny, biegnący równolegle do zewnętrznej ściany gmachu oddzielał zwykłe biura (z drzwiami wyposażonymi w takie same czytniki) od obszernych przeszklonych open-space’ów. Otaczały one okrągły Wielki Hall budynku ze sztucznymi lub genetycznie zmodyfikowanymi przerośniętymi drzewkami bonsai, tryskającymi wodą fontannami i głównym pionem wind pośrodku. Jakaś zgrabna kobieta w garsonce właśnie wsiadła do jednej, szczytując swój identyfikator.
Dębicki rozglądał się ciekawie, Gryzik patrzyła na korporacyjny przepych z pogardą.
Oficer poprowadził ich do najbliższego pustego Open space’a, z napisem
WNIOSKI O LEGALIZACJĘ POBYTU
Wyglądało to na miejsce obsługi interesantów z kilkoma stanowiskami. Dębowe biurka a na nich wyłączone obecnie stacjonarne komputery, ponadto krzesła i kanapa dla oczekujących, które wskazał im oficer.
- Proszę zaczekać, nasz specjalista zaraz się zjawi – powiedział, samemu nigdzie się nie ruszając. Odłożył tylko hełm na najbliższe biurko i uśmiechnął lekko do agentów. Towarzyszący mu żołnierz nawet nie zdjął swojego.
- Będzie dzisiaj bombowo, co? - snaX zagadał ze swoją bezpośrednią bezczelnością i zaczął się przechadzać, przyglądając całemu otoczeniu. Wiedział, że nie spuszczą z niego wzroku, więc nie robił nic głupiego. Czytniki musiały być połączone z systemem centralnym identyfikującym pracowników oraz pracowniczą bazą danych, czyli tak naprawdę z całą wewnętrzną siecią. I tak musiał się do niej dostać, więc na razie był grzeczny. Przyglądał się za to sprzętowi pracowników obsługujących tu standardowo interesantów. Takie komputery także musiały mieć połączenie z centralną bazą. Nie dało się tego uniknąć.
Oficer spojrzał na niego z niesmakiem. Wczoraj w zamachu przed Cytadelą zginęło trzech jego kolegów a w strąconym podczas pościgu śmigłowcu kolejnych siedmiu. Otworzył usta, ale nic nie powiedział, choć widać było, że miał ochotę.
Niezręczną ciszę przerwało przybycie specjalisty.
Z centralnego pionu wind, widocznego przez przeszklone ściany, wysiadł brunet w czarnym garniturze i wszedł do pomieszczenia. Z gładkim obliczem krawaciarza kontrastowały gogle na czole i rękawice do VR na dłoniach.
- Michał Kozieradzki, chief IT security manager – przedstawił się uniwersalną korpomową.
Wyglądał na niewiele starszego od snaXa, choć w epoce medycyny estetycznej mógł równie dobrze być po pięćdziesiątce. Jednak trzydziestolatek na wysokim stanowisku w tej branży nie byłby ewenementem. Jeśli firmy chciałby być na czasie musiały zatrudniać młodych, wychowanych w dobie AI i VR.
- Domyślamy się, że wizytę zawdzięczamy wczorajszym wydarzeniom – powiedział. – Niestety wciąż nie wiemy czemu Taksówkarz pomagał uciec tej parze terrorystów – użył pseudonimu nadanego Wolandowi przez media. Nie wyglądało na to, żeby kłamał. Możliwe, że nie był wtajemniczony w spisek.
– Od czego chcieliby państwo zacząć? – zapytał, zdejmując z szyi identyfikator i wkładając go w urządzenie obok najbliższego komputera, który zaczął się uruchamiać. Wokół biurka pojawiały się w powietrzu kolejne elementy pulpitu Holowindows 14. Teraz snaX spostrzegł na czym dokładnie polega zupełne rozdzielenie intranetu ochrony od reszty wewnętrznej i zewnętrznej sieci, o czym wspominali Woland i Karol. Identyfikator uruchamiał tylko zasilacz, pozbawiony zwyczajowego włącznika.
– Frontex Citadel jest naprawdę dobrze zabezpieczona – podjął Kozieradzki. – Wszelkie urządzenia obronne Cytadeli są całkowicie odcięte od sieci, więc AI nie mają żadnej możliwości przejęcia kontroli nad… dajmy na to windami lub wieżami przeciwlotniczymi. Na wszelki wypadek wycofaliśmy wczoraj ze służby uzbrojone autonomiczne i zdalnie sterowane roboty. Jedyne co może nam potencjalnie grozić to kradzież danych, ale i to nie zdarzyło się od dawna. Używamy korporacyjnej wersji BitDefendera – wymienił nazwę jednego z najlepszych na rynku programów antywirusowych - na prawach specjalnego klienta, z USB Immunizerem do blokowania dysków przenośnych – spojrzał na snaXa pewny siebie i tego co mówi.

Idiota. Może i był pewien, tego co mówi, ale to znaczyło, że jest większym pozerem niż wyglądał. A wyglądał na strasznego pajaca, z najwyższej półki wśród tych, których snaX nienawidził. Kto o zdrowych zmysłach wspomina o programach antywirusowych?! Przecież to tekst co najwyżej średnio ogarniętego stażysty. I ta wypięta dumnie pierś. Normalnie idiota. Zresztą może i lepiej, bo Smardzewski prowadził już kilka audytów i doskonale wiedział czego chce i na co może sobie pozwolić.
- Chcę mieć swobodny dostęp do wszystkiego, do czego mają dostęp goście w waszym budynku, to na początek. Interesuje nas też standardowy terminal szeregowego pracownika, jak zawsze. Prosiłbym o udostępnienie więc stanowisk. Jak ma pan specyfikacje podstawowe, chętnie ujrzę. Również dokumentacja i certyfikaty ISO. Rozumie pan, że przy takim audycie nie będę siedział w miejscu, nie wiem czy już miał pan styczność z nami, bo przy poprzednim audycie rozmawiałem z kimś innym. Aby nie zabierać pana czasu, może pan przydzielić mi kogoś innego do oprowadzania, osobę, która wie co i jak w firmie działa. Standardowo potrzebowałbym kierownika każdego z działów, ale dziś mamy bardziej wyjątkowy dzień i będę się starał jak najmniej przeszkadzać.

- Tak… wyjątkowy – powtórzył Kozieradzki. – Większość pracowników dostała wolne, z kierowników innych działów jest tylko szef public relations. Obawiam się, że szef ochrony ma teraz za dużo zajęć, żeby panu poświęcić panu osobiście czas, ale kapitan Rylski będzie służył pomocą – wskazał na oficera, który ich tu przeprowadził a ten skinął niechętnie głową. Wojskowy najwyraźniej uważał swój pobyt tutaj za stratę czasu.
- Goście mają dostęp tylko do tych terminali – Kozieradzki wstał i uruchomił dotykiem dłoni prosty terminal sieciowy, przy krzesłach dla oczekujących. – A to stanowisko szeregowego pracownika. - Wskazał snaXowi fotel za biurkiem z włączonym uprzednio komputerem.

Gdy netrunner siadał przy jednym i drugim, facet siadał obok i komentował wszystko tonem znawcy.
Oba urządzenia były bezużyteczne w kwestii aktywacji identyfikatorów. Łączyły się z Internetem, ale nie z intranetem ochrony, osadzonym na innym serwerze niż intranet ogółu pracowników. snaX musiał jednak dla niepoznaki poświęcić im trochę czasu. Do nadejścia demonstracji zostało może dwadzieścia minut. W międzyczasie Kozieradzki zgrał na komputer certyfikaty ze swoich gogli. Były oczywiście zgodne z normami Agencji. Jakoś strasznie nad poświęcaniem czasu nie bolał, bo skoro to był audyt, to wykonywał wszystkie czynności, które tenże przewidywał. Najpierw zaczął więc od tej standardowej. Podłączył do komputerów deck i wgrał na nie oprogramowanie diagnostyczne, które następnie uruchomił po odłączeniu decku. Ruszyły testy, mające potrwać nawet do kilku godzin i testujące wszystko, co się dało w ten sposób - od sprzętu i oprogramowania, do pełnych sieciowych dostępów i znanych powszechnie luk i dziur w całości. W takiej firmie jak Frontex prawie na pewno nie miały nic znaleźć, ale były zasłoną dymną. I to całkowicie spodziewaną z obu stron barykady. Kiedy już to ruszyło, snaX wstał.
- Teraz się przejdę. Panie Kozieradzki, może pan zająć się swoimi sprawami, wystarczy, że będzie nam towarzyszył kapitan - tu zwrócił się do ochroniarza. - Proszę się nie dziwić moim poczynaniom, mogę potrzebować zeskanować sieć i skuteczność ekranizacji oraz dotykać niektórych sprzętów, wolę uprzedzić na zapas.
- Naturalnie – Kozieradzki skinął mu głową. – Bezpieczeństwo cybernetyczne to jeden z naszych priorytetów. Do tej pory nie mieliśmy z nim wielu problemów. Ot, paru lewackich hakerów, nie wyrządzających większych szkód i których większość udało się namierzyć. Na szczęście islamiści uważają sztuczną inteligencję za narzędzie szatana – uśmiechnął się. - Ale teraz, kiedy terroryści najwyraźniej zbratali się z wyjątkowo groźną AI pomoc Agencji jest w cenie.
Najwyraźniej nie zamierzał pozbawiać snaXa swojego uroczego towarzystwa, ale cierpliwość netrunnera w wykonywaniu standardowych procedur wreszcie popłaciła. W drodze na następne stanowisko Kozieradzkiemu zabrzęczała krótkofalówka w kieszeni garnituru.
- Tak? – odebrał. – Jaką sytuację? Mhm. Dobra, zaraz będę. Przyślij tu Nedveda, audyt jest na parterze.
Rozłączył się i zwrócił do agentów.
- Przepraszam, ale muszę państwa opuścić. Zaraz zjedzie tu jeden z informatyków.
Obrócił się na pięcie i szybkim krokiem poszedł w stronę wind.

To była chwila, na którą czekał netrunner. Miał kilka minut bez wścibskiego kompana. Oprowadzający ich oficer i żołnierz raczej nie będą w stanie zorientować się, że snaX robi coś wykraczającego poza diagnostykę.
Poprosił o zaprowadzenie się do stróżówki ochrony, mieszczącej się przy głównym wejściu. Kręciło się tu sporo korpo-wojskowych w pełnym rynsztunku, wąskie lustra weneckie wychodziły na zewnątrz (gdzie przed bramą trwała nerwowa krzątanina) i na hall. Oficer wprowadził ich, zamienił parę zdań z kolegami i posadził snaXa przy wolnym stanowisku, uruchamiając swoją kartą komputer.
Dla podłączonego netrunnera nie stanowiło problemu robienie czego innego na holograficznych ekranach a czego innego w cyberoku, gdzie ukazało się okno logowania do bazy ochrony. Dzięki informacjom od Karola i uzyskanym podczas „audytu” wiedział czego się spodziewać. Lodołamacze poszły w ruch, przy czym nie musiał polegać na skromnej mocy obliczeniowej decka, lecz mógł wykorzystać hakowany komputer. Dwie minuty później Frontexowi przybyło siedmiu nowych pracowników: sierżant i sześciu szeregowych.
snaX dążył zatrzeć ślady w samą porę by przywitać się z innym informatykiem – sympatycznym, korpulentnym Czechem o nazwisku Nedved, mówiącym niezbyt składnie po polsku i wspomagającym się translatorem. Pozostawało wrócić do komputerów łączących się z internetem i wysłać wiadomość do Wolanda lub Kocura.
Szkoda, że nie mógł zrobić tego ze stanowiska ochrony, dawało znacznie większe możliwości, a snaX wcale nie zamierzał rezygnować z ataku na serwery Frontexu. Tyle, że nie teraz, to była zabawa na później, kiedy cała tutejsza śmietanka zacznie mieć pełne gacie. Wrócił więc na stanowisko pracownika Cytadeli i zaczął przyglądać się dostępnemu oprogramowaniu, oraz połączeniom sieciowym. Było wyjście w internet, więc dało się zrobić wszystko, wystarczyło pozbyć się izolacji z kabla, mówiąc w przenośni. Komputer przecież był w lokalnej sieci, a więcej do szczęścia netrunnerowi nie było trzeba. Przy okazji wysłał kilka wiadomości, niby o testowej zawartości. Jedna z nich poszła do człowieka o pseudonimie Kocur.
<TEST MODE ON; HALL; 5 MIN>
Sam miał zamiar przekazać tam walizkę. Niekoniecznie z ręki do ręki. Zaczął więc wypytywać Nedveda o kamery. W końcu byłoby niedobrze, gdyby zarejestrowały przekazanie, musiałby potem męczyć się z usunięciem zapisu. Lepiej było skorzystać na przykład z kompa ochrony i testowo je przełączać tak, żeby wymiana akurat znalazła się poza kadrem.
- Nasz monitoring jest wyposażony w funkcję wykrywania holomasek i termowizję a bramki na wejściu wykryją każdego androida - odpowiedział Nedved z pomocą translatora, sądząc, że to jest powód pytania snaXa o kamery. - Używamy ich tylko na granicy, w budynku polegamy na żywym personelu. Żaden sztuczniak się nie prześlizgnie.
Wrócili do pomieszczenia ochrony, gdzie netrunner na holoekranach badał aplikację do rozpoznawania androidów, zaś w cyberoku przesunął jedną z kamer monitorujących Wielki Hall. Ruch w budynku był niewielki, a uwaga ochrony skupiona na tym co się dzieje na zewnątrz, więc nikt przed dłuższy czas nie powinien się zorientować.
Chwilę później powrócił Kozieradzki, przypatrując się netrunnerowi jakby uważniej.
- Panie Smardzewski - zwrócił się do snaXa - Kiedy skończy pan tutaj, poproszę o udanie się ze mną na górę. Wiceprezes Wildemann korzystając z obecności przedstawiciela Agencji chciałby odbyć z panem krótką rozmowę.
Wildemann. Gerhard Wildemann. Człowiek kierujący obecnie w zastępstwie głównodowodzącego korporacją. Nieoficjalnie członek Czystej Krwi. Według Wolanda przywódca spisku wewnątrz korporacji i człowiek, który zlecił Ganiłowowi stworzenie zaawansowanej AI do badań nad bronią genetyczną. AI, której kopię nieświadomy niczego agent Dębicki trzymał na kolanach w niepozornej walizce.
- Obawiam się, że na razie nie mogę spełnić tej prośby, rozumie pan, pan Wildemann nie jest moim przełożonym, więc będzie musiał poczekać na koniec audytu. Przerywanie go w trakcie byłoby podejrzane, prawda? - odpowiedział mu snaX nie odrywając się od ekranu. Przełączał się między kamerami, czekając na odkrycie znajomych twarzy. Pójście do tego pajaca było bardzo niepożądane, ale zasłanianie się audytem nie powinno stanowić powodów do podejrzeń. Zwłaszcza, że było tak jak mówił netrunner - audytor wzywany w trakcie niezakończonej pracy do wiceprezesa? To nie przejdzie kiedy ma się za sobą protokoły. Oczywiście Wildemann mógł podjąć inne kroki, ale ciągle dawało to snaXowi trochę czasu. Najpierw do przekazania walizki, potem się zobaczy. Prawdę mówiąc Frontex i tak stawiał się w sytuacji podejrzanego, przyczepiając do audytora aż dwóch ludzi, w tym jednego strażnika. Normalna firma tak nie robiła. Przy okazji zapuścił kolejny program skanujący bezpieczeństwo kamer i dostępu do nich. Standardowy audyt trwał do tygodnia czasu, chyba się nie spodziewali, że zakończy go w dwadzieścia minut?
Monitoring, jak wszystko tutaj, był przewodowy. Kamery - a było ich w Cytadeli blisko dwa tysiące - łączyły się tylko z czytnikami identyfikatorów i komputerami ochrony. Archiwalne nagrania, sięgające rok wstecz, były gromadzone na osobnych serwerach. Z komputera przy którym siedział snaX miał dostęp do monitoringu w całym budynku… poza piętrami 86-88, mieszczącymi gabinety i apartamenty korporacyjnej wierchuszki oraz salę posiedzeń zarządu.
- Przyzna pan jednak, że okoliczności są szczególne - rzekł Kozieradzki. - Mimo wszystkich środków bezpieczeństwa mocno niepokoi nas fakt, że Taksówkarz wciąż jest na wolności. To bez wątpienia jedna z najgroźniejszych AI z jaką kiedykolwiek mieliśmy do czynienia. Gdyby Agencja podzieliła się z nami informacjami na temat śledztwa Frontex mógłby pomóc go schwytać lub egzorcyzmować.
- Dlaczego nie? - snaX nie oponował. - Mimo to, dzielenie się informacjami wymaga potwierdzenia mojego szefa. Ja czy pan, co możemy poradzić? - netrunner spojrzał na Kozieradzkiego i wzruszył ramionami. - Do wykonania mam zleconą pracę, kiedy skończę, mogę się udać do pana wiceprezesa. Najpierw jednak muszę się porozumieć ze swoim.
Powrócił do testów, przy okazji otworzył exela i zaczął nanosić tam te wyniki audytu, które były już znane, nie przestając interesować się kamerami, skanowanymi przez cyberoko.
Kozieradzki zmarszczył czoło, ale kiwnął głową i odpowiedział uprzejmie snaXowi:
- Naturalnie.
Odszedł na bok z Nedvdem.
Chwilę później uwagę netrunnera zwrócił zgiełk w dalszej części pomieszczenia ochrony. Paru wojskowych Frontexu żywo komentowało holowizyjne wiadomości, Dębicki i Gryzik też patrzyli na ekran. Dzięki zoomowi w cyberoku snaX nie ruszając się z miejsca dostrzegł wyraźnie ujęcie ze śmigłowca, krążącego nad trasą demonstracji. Maszyna zniżyła właśnie lot nad wykopem kolejowym przy dworcu WKD Ochota. Pięć Czarnych Mundurów wciągnęło na górę po skarpie skutego kajdankami mężczyznę i poprowadziło go kładką nad torami do Alej Jerozolimskich.
- Co oni tam robią? – zapytał kapitan Rylski. - Wszyscy mieli się wycofać.
- Może problem z łącznością? – odpowiedział mu stojący obok kapral.
Pozostali wzruszyli ramionami.
Po oddział z aresztowanym wyjechały jeep i furgonetka z Frontex Citadel. Załadowali się i odjechali tuż przed nadejściem demonstracji, z której wyrwało się do przodu kilkanaście postaci, by obrzucić ich kamieniami. Kilka dosięgnęło pojazdów pędzących z powrotem do Cytadeli.
- DO WSZYSTKICH JEDNOSTEK! – rozbrzmiał głośnik na ścianie pomieszczenia. – NA TORACH PRZY DWORCU WKD OCHOTA ZATRZYMANO TERRORYSTĘ Z MATERIAŁAMI WYBUCHOWYMI. JEST TO OSOBNIK PODEJRZANY O WSPÓŁUDZIAŁ WE WCZORAJSZYM ZAMACHU POD CYTADELĄ I STRĄCENIE NASZEGO ŚMIGŁOWCA. TERRORYSTA MIAŁ TEŻ WYRZUTNIĘ LINY. MÓGŁ NIE DZIAŁAĆ SAM. ZACHOWAĆ WZMOŻONĄ CZUJNOŚĆ. OBSERWOWAĆ OKNA SĄSIEDNICH BUDYNKÓW. DOWÓDCY PODODDZIAŁÓW NIECH OCZEKUJĄ NA INSTRUKCJE.
- Wygląda na to, że właśnie schwytaliśmy współpracownika Taksówkarza - snaX usłyszał za sobą głos Kozieradzkiego. - AI tym razem mu nie pomogła. Może wkrótce dowiemy się o niej więcej.
- Mhm - mruknął snaX wyglądający na nieszczególnie zainteresowanego. - Lub nie miała żadnego interesu w ochronie tego człowieka, który może być zwykłym amatorem wybuchowych wrażeń, jak to mają muslimy we krwi.
- Wczoraj go chroniła - zauważył Kozieradzki. - Ale może tylko przy okazji chronienia tej dziewczyny. Ona może być nośnikiem AI.
Domyślał się tego co Łowcy już wiedzieli.
Chwilę później furgonetka z pojmanym terrorystą - snaX wiedział, że nazywa się Igor Siodłowski, ale póki co nie podzielił się tą wiedzą z Frontexem - wjechała przez bramę kompleksu. Nie zatrzymała się jednak przed głównym wejściem a skręciła do garażu podziemnego. Pokazana na zbliżeniu twarz jednego z Czarnych Mundurów, którzy schwytali rzekomego zamachowca bardzo przypominała jedno z oblicz na fałszywych identyfikatorach, które wprowadził do systemu.
- WSZYSTKIE JEDNOSTKI WYCOFAĆ SIĘ ZA MUR! - zagrzmiał głośnik i pozostałe Czarne Mundury rozpoczęły ewakuację na teren kompleksu.
Netrunner dalej robił swoje. Walizkę musiał przekazać, ale miał jeszcze czas, skoro tamci skierowali się do garażu podziemnego. Tylko ten Kozieracki go wkurwiał. Więc w ramach testu snaX wyłączył ekrany i całość monitoringu oraz nagłośnienia z tego stanowiska. Włączył. Wyłączył. Włączył. Niech też się poirytuje, jeśli chce wiedzieć więcej, będzie musiał się oddalić od zajętego "audytem" Smardzewskiego.
Tak też uczynił, mówiąc, że musi wracać do pracy i opuszczając pomieszczenie ochrony. Pozostali funkcjonariusze Frontexu, w tym Nedved, zgromadzili się przed holowizorem. Obie kolumny demonstracji zbliżały się do Cytadeli i miały spotkać się pod nią za kilka minut. W teorii mieli pokrzyczeć tu przez godzinę i odejść. Kontrdemonstracja PEGIDY dotarła na rondo Dmowskiego i niemal od razu starła się z policją próbując przedrzeć się przez kordon. Działo się, oj działo.
Tymczasem furgonetka wjechała do podziemnego garażu, parkując obok wozu Agencji. Piątka przebierańców Wolanda prowadząc skutego kajdankami “więźnia” wysiadła i podążyła za trzema prawdziwymi żołnierzami Frontexu do windy przy wschodniej ścianie gmachu. W obiektywie kamery netrunner widział teraz wyraźnie fałszywe twarze, które wprowadził do systemu.
- Co jest w walizce?
Zadane półszeptem pytanie oderwało snaXa od ekranów. Agent Dębicki przysiadł obok z walizką na kolanach wpatrując się w niego. Netrunner obserwował na monitorach to co działo się z grupą Wolanda i niezbyt był z tego zadowolony. Może dlatego pozwolił sobie na danie agentowi kredytu zaufania.
- Prawdziwy audyt - powiedział równie cicho, przełączając na chwilę na kamerę pokazującą człowieka o przezwisku Kocur. Oczywiście z jego aktualną mordą. - Musimy ją dostarczyć temu facetowi i umożliwić im wjazd na najwyższe piętra. Frontex je blokuje, a podejrzewamy, że kryją tam swoje brudy związane również z naszą Agencją i tym co ścigamy. Dopiero wtedy będę mógł wykonać skan. Szef chciał, by wiedziało o tym jak najmniej osób.
- To wtyczka agencji tutaj? - dopytał szeptem Dębicki.
Ludzie Wolanda wjechali właśnie na 84 piętro - do głównego biura ochrony. Najwyraźniej żaden z nich nie zdołał znaleźć pretekstu, żeby się odłączyć i przejąć od snaXa walizkę.
Netrunner tylko skinął głową, bo już stukał kolejne polecenia, wrzucając do syntezatora naśladującego zwyczajowy dźwięk tutejszych komunikatów. Puścił go dokładnie na 84 piętrze, w konkretnym biurze.
"TU KOZIERADZKI. Z POLECENIA PANA WILDERMANNA WIĘZIEŃ MA ZOSTAĆ DOSTARCZONY DO NIEGO Z AKTUALNĄ ESKORTĄ. NIECH PAN MALINOWSKI ZJEDZIE NA PARTER W CELU ODESKORTOWANIA RÓWNIEŻ AUDYTU IAICA.


Wilczy 11-05-2016 13:16

Im bliżej właściwej akcji, tym mniej się to wszystko Igorowi uśmiechało. Musiał mieć jakieś zaćmienie, kiedy zaproponował, że wejdzie tam jako przynęta… a może nim też subtelnie kierowała jakaś AI? Connor? Nie… nie, niemożliwe. W każdym razie Siodło musiał przyznać przed sobą, że gadka o zaufaniu do ich wtyki u Jajcarzy jakoś nie poprawiała mu nastroju. O tym trzeba było myśleć wczoraj, a nie tutaj, pod samą Cytadelą.
- Jak nas sypnie albo nawali, to wpakują nam kulkę w łeb na dzień dobry… - mruknął niewyraźnie pod nosem Igor. Pochował po kieszeniach rzeczy, które mogą mu się przydać i nie rzucą się w oczy: elektroniczny wytrych i deszyfrator kartowy. Nie może paradować w środku z wypchanymi kieszeniami. Resztę, razem z bronią schował do torby - jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i tak niedługo odda ją “Frontexowi”.

- Najlepiej… no najlepiej jak odstawimy teatrzyk na ich oczach - wskazał na żołnierzy i policję nad tunelem, na Żelaznej - Zanim zdążą zejść na dół i mnie zgarnąć, bo jak przechwyci mnie inny patrol to wszystko będzie na nic. Wyjdę pierwszy - wy powiedzmy… 5 minut później, żeby nie przesadzać - powiedział do pozostałych i spojrzał na Modesta - Mam nadzieję, że masz przygotowaną jakąś gadkę?
- A powinienem? - Na jego twarzy wymalowało się autentyczne zdumienie. Tylko na moment - Mówią, że jestem dobry. Zobaczymy, czy wystarczająco. Ty po prostu nie uciekaj za szybko. A reszta się nie odzywa, nawet jak was o coś spytają, nawet ktoś wyższy stopniem. Wskazujecie mnie jako dowodzącego, ja jestem za was odpowiedzialny i ja odpowiadam. Z aktywowanymi kartami nie powinno być problemu, ale kto wie, na kogo możemy wpaść... A o ich aktywację też się nie martwcie, nie ma potrzeby - stwierdził na koniec.

Oczekiwanie przedłużało się. Wszyscy prócz Igora i Bibliotekarza przebrali się już w czarne mundury i oglądali w holowizji jak demonstracja zbliża się do centrum. Marsz przebiegał póki co spokojnie, idąc między przesuwającymi się równolegle szpalerami policji. Czoło bliższego z pochodów minęło rondo Daszyńskiego i zmierzało ku placowi Zawiszy, co oznaczało, że za piętnaście-dwadzieścia minut dotrze pod siedzibę korporacji, której ochrona niebawem wycofa się za mur Cytadeli. Słyszeli już nie tylko z głośników ale i na żywo trąbienie, piszczałki, dudnienie bębnów i wykrzykiwane przez megafony hasła po arabsku i angielsku.

Wreszcie, za dziesięć trzecia, Kocur otrzymał na holo umówioną wiadomość z adresu IP Cytadeli.
<TEST MODE ON; HALL; 5 MIN>
Jeśli hall miał być miejscem a 5 minut terminem spotkania z Łowcą Duchów to nie mieli szans zdążyć w tak krótkim czasie.
- Będę czekać z furgonetką na Złotej, zaraz za hotelem - rzekł Bibliotekarz, nerwowo stukając palcami w kierownicę. Na dach sąsiadującego od północy z Cytadelą hotelu Kempinski mieli zjechać po linie, gdyby nie udało im się porwać śmigłowca - Powodzenia.
Freerunnerzy skinęli mu głowami.
Iwan sprawdził jeszcze raz pistolet i schował do mundurowej kabury.
Laura wyglądała na mocno zestresowaną. Przełknęła głośno ślinę.
- Ochrona Frontexu rozpoczęła odwrót - oznajmił głos Wolanda, ukazując ujęcie z policyjnego śmigłowca na ulicę Żelazną - Ewakuują na razie dalsze posterunki.

Kilka Czarnych Mundurów obserwujących z góry wlot tunelu wsiadło do jeepa i pojechało Alejami ku bramie Cytadeli, pozostawiając zabezpieczanie trasy pochodu policji. Korporacyjni żołnierze i wozy opancerzone stojące przed samymi murami kompleksu póki co pozostawały na miejscu.
- No dobra, zaczynamy - powiedział Modest - Igor, schowaj się w tym rejonie, my wkroczymy za minutę. Szybciej, jeżeli ktoś inny będzie się zbliżał. Pogoń przeprowadźmy tak, żeby złapać cię ledwo na linii wzroku ochrony spod murów. Odjedziesz, jak tylko wysiądziemy. Odczekamy chwilę, żeby nikt nie powiązał wozu z zamieszaniem. - Ostatnie zdanie Kocur powiedział do Bibliotekarza.

Igor westchnął teatralnie, żeby ukryć zdenerwowanie… a potem nerwowo przełknął ślinę.
- Spróbuję nie biec za szybko - powiedział na odchodne - Widzimy się za chwilę.
Wyszedł z samochodu, razem ze sprzętem - swoją torbą i wyrzutnią liny, którą dostał od tego wielkiego runnera. Strasznie nieporęczne cholerstwo - jak właściwie się tego używa? Paweł i Oleg Pokazywali im wczoraj i dzisiaj rano, ale w tej chwili Igor nie mógł sobie przypomnieć. No, nieważne - to i tak głównie dekoracja. Siodło ruszył szybkim krokiem w stronę schodów na dworzec Warszawa Ochota. Powinni go zgarnąć na dole.

Poszedł wzdłuż Platynowej, po czym skręcił do wykopu kolejowego tyłami hotelu Campanile i wyjrzał zza rogu. Duże zgrupowania Gwardii Krajowej i Policji stały po drugiej stronie Placu Zawiszy. Również po tej stronie, obok zejścia na dworzec Ochota, stało kilkunastu gliniarzy w hełmach i z tarczami. Zapakowana w futerał wyrzutnia liny może nie przypominała broni, ale wyglądała trochę podejrzanie. Gdyby policjanci aresztowali Igora cały misterny plan szlag by trafił.

Siodło mógł jeszcze zejść na tory zarośniętym zboczem wykopu, tu była szansa, że nikt go nie zauważy. Na razie przyczaił się za drzewem i krzakami rosnącymi na szczycie skarpy.

Ruch kolejowy nie był wstrzymany, z dworca odjechał właśnie krótki pociąg podmiejski. Na peronie kilku spóźnionych podróżnych czekało na pociąg w drugą stronę, nasłuchując z niepokojem zbliżającego się pochodu. Nie było wśród nich glin, ale ci stojący na Żelaznej mieli niezły widok na całą długość wykopu. Gdyby wyszedł na tory mógłby go też zauważyć krążący nad okolicą policyjny helikopter. W holowizji mówili, że części glin wydano dziś ostrą amunicję a bez wątpienia mieli ją też niezbyt zdyscyplinowani rezerwiści z Gwardii Krajowej. W dzień taki jak ten ludzie mieli święte prawo być nerwowi.

Pozostała piątka opuściła furgonetkę kilka minut później, upewniając się wcześniej, że zaułkiem nikt nie idzie. Bibliotekarz uniósł dłoń na pożegnanie i odjechał a oni ruszyli pustą ulicą śladem Igora. Czarne mundury były wygodne, ale ukryte pod nimi uprzęże uwierały trochę. Hałas czyniony przez nadciągającą demonstrację narastał z każdą minutą i krokiem, którym zbliżali się do niej.

Igor mruknął pod nosem sam do siebie. No jasne, przecież nie mogło być tak łatwo. Przez moment Siodło się zastanawiał… ale nie za długo, bo ile może siedzieć w krzakach? Jeszcze ktoś go zauważy. W końcu ostrożnie skierował się zboczem w dół w kierunku torów. Z dwojga złego wolałby, żeby go wzięli za nieostrożnego, spieszącego się do domu miłośnika wspinaczek, niż za terrorystę… którym najwyraźniej był, w pewnym sensie. Przed zejściem sprawdził jeszcze rozkład jazdy SKM-ki. Tylko tego brakowało, żeby rozsmarował go pociąg podczas przejścia przez tory.

Kiedy grzebał w holo stację minął bez zatrzymywania pośpieszny jadący w stronę Centralnego. Następny pociąg miał przejechać za cztery minuty, Igor miał więc szansę nie zginąć w głupi sposób po tym wszystkim co przeszedł. Częściowo zsunął się w dół skarpy po jesiennych liściach, zatrzymując na pniu drzewa rosnącego przy samych torach. Smirnow puścił mu sygnał na holo, co znaczyło, że pozostali go widzą.
Siodło wyszedł na tory i chwilę później usłyszał donośny głos Rosjanina:
- Ej, ty! Stój!
Ze skarpy i kładki biegnącej nad torami mierzyli do niego z pistoletów żołnierze Frontexu. Fałszywi, ale i tak było to nieprzyjemne uczucie.
- Ręce do góry! - Ryknął Iwan - Zejdź z torów!
Igor wchodząc w rolę wykonał polecenie. Paweł i Oleg zeszli ze skarpy i profesjonalnie go obezwładnili obalając na brudną ziemię.
- Ma broń! I bombę! - Zawołał Ukrainiec, obszukując go i zabierając Glocka oraz ładunki, po czym zarechotał i dodał ciszej. - Mamy cię, terrorysto jeden. Pójdziesz z nami do Cytadeli. Na jej sam jebany szczyt.

Ludzie na peronie pochowali się za kolumnami, na dworzec zbiegało po schodach kilku gliniarzy, którzy dostrzegli zamieszanie. Policyjny helikopter obniżył lot nad torami ogłuszając ich hałasem wirników. Jego kamery prowadziły transmisję na żywo dla holowizji (loty innych maszyn nad centrum miasta zostały dziś zakazane), więc mieli gwarancję, że “zatrzymanie” widzi już cała Warszawa, w tym dowództwo Frontexu.
Gliniarze zatrzymali się na peronie. Byli zwykłymi krawężnikami, zapewne ściągniętymi tu z prowincji, więc by ich spławić wystarczyło zakomunikowane uniesieniem ręki “wszystko pod kontrolą”.

Póki co wszystko szło zgodnie z planem. Wszyscy odgrywali swoje role, tylko Laura była wyraźnie wystraszona podążając biernie za nimi. Igor miał wciąż na twarzy maskę plastyczną, pozostając anonimowym terrorystą.
Przebierańcy skuli Igora kajdankami, wciągnęli na górę i przeprowadzili kładką nad torami do Alei Jerozolimskich. Była to zapewne ostatnia chwila, kiedy mogli swobodnie zamienić kilka słów, choć w panującym zgiełku nie było to łatwe. Zza hotelu Campanile wyłoniło się właśnie idące Towarową czoło demonstracji. Wielobarwny dym z odpalonych rac owiewał holograficzny złoty półksiężyc na zielonym tle. Pochód miał za chwilę skręcić w Aleje Jerozolimskie.

Główna arteria miasta była całkiem pusta. Nie licząc czarnego jeepa i czarnej furgonetki pędzących ku nim na sygnale od strony Frontex Citadel.

Baczy 12-05-2016 08:40

Modest podszedł wyprężony do schwytanego mężczyzny. Nie miał tak imponującej sylwetki jak jego podkomendni, nawet w wzmacnianym uniformie, musiał więc nadrabiać postawą. Chwycił Igora za podbródek i przyglądał mu się przez chwilę.Potem bezpardonowo poklepał go po twarzy, aż w końcu znalazł to, czego szukał pod linią szczęki. Zdjął maskę, wpatrując się przez chwilę w oczy kompana.
- To On. Musimy go doprowadzić do Cytadeli, miejcie oczy dookoła głowy, broń w pogotowiu! Mógł nie przyjść tu sam!- poinstruował mocnym, władczym głosem, po czym ruszył na ich czele, w stronę Cytadeli i nadjeżdżających pojazdów, głównej publiczności tego aktu. Widzieli, że ściągnął mu maskę, i o to właśnie chodziło.

Korporacyjne pojazdy pędziły im na spotkanie nie szczędząc silników, więc już po pół minucie zatrzymały się gwałtownie obok, wykręcając prostopadle do ulicy. W jeepie siedziało czterech żołnierzy z długą bronią. Jeszcze jeden otworzył od środka tylne drzwi furgonetki.
- Get in! Wsiadajcie! – zawołał przytłumionym przez hełm głosem Czarny Mundur, patrząc z niepokojem na wytaczającą się zza rogu demonstrację. Na widok mundurów i pojazdów Frontexu kilkanaście sylwetek wyrwało do przodu.
- STAY CALM! DON’T LET THEM PROVOKE YOU! – zagrzmiał megafon z platformy anty grawitacyjnej sunącej na czele pochodu, po czym zaczął powtarzać to samo w kolejnych językach.
Policja po drugiej stronie ulicy zwarła tarcze i szeregi, ale nie podjęła jeszcze interwencji.

Czym prędzej wskoczyli do środka, wprowadzając ze sobą więźnia.
- O w chuj! To ten skurwysyn! – zawołał Czarny Mundur do dwóch siedzących w szoferce, po czym zatrzasnął tylne drzwi. Sekundę później w wóz uderzył pierwszy kamień. Kierowca ruszył z piskiem opon. Przez małe boczne okienka nie bardzo widzieli co się dzieje na zewnątrz, skupieni na utrzymaniu równowagi i zajęciu miejsc. Paweł i Iwan siedli po obu stronach Siodłowskiego, trzymając go za skute ręce. Oleg trzymał na kolanach zarekwirowaną wyrzutnię liny. Laura patrzyła wystraszona na skrępowanego Igora.
Czarny Mundur siedzący na miejscu pasażera omiótł ich wzrokiem, wykręcając głowę do tyłu. Na naramiennikach miał dystynkcje porucznika.
- Tu Zeta. Podejrzany z taksówki schwytany na torach przy dworcu Ochota – zameldował do wbudowanego w hełm komunikatora. Oni też mieli takie, lecz nie znali częstotliwości.
- Czemu kurwa dowiadujemy się o was z holowizji?! – krzyknął rozemocjonowany. - Czemu nie meldowaliście?! Chcieliście iść na solo z tysiącem muslimów?
- Przez ten jebany hełm!
- Modest zdjął ochraniacz z głowy i cisnął nim o podłogę furgonetki. - Przerywa transmisję kiedy mu się, kurwa, podoba. Meldowałem jak za nim ruszyliśmy. Nie było odzewu, ale był ten chujek. A jak go złapaliśmy, już jechaliście. Macie tę taksówkę? Wiadomo, skąd przyjechał?
- Dziś przyjechaliście?
– porucznik odpowiedział pytaniem, na szczęście zaaferowany sytuacją nie pytając skąd. – Taksówkę zbadali wczoraj nasi spece wspólnie z Jajcarzami, kierowała nią jakaś wściekła AI, którą nazwali Taksówkarzem. Może ten tu ją zaprogramował. Dziś przylazł pieszo ze strefy bez monitoringu, sam, ale to nie znaczy, że działa sam. Nasi w cywilu i gliny sprawdzają teren. Wczoraj był z tą dziewczyną a w ucieczce pomagał im jeszcze jeden facet, ale nie ten, co go złapaliśmy w nocy. To cała pieprzona komórka terrorystyczna. Zaraz wszystko z niego wyciśniemy – zmierzył Igora nieprzyjemnym wzrokiem.
- Co przy nim znaleźliście? – zapytał, meldując na bieżąco o wszystkim przez komunikator. – Pistolet, ładunki wybuchowe… Co jest w tej tubie?
- Wyrzutnia liny z hakiem
– odparł trzymający ją Oleg.
- Wyrzutnia liny z hakiem – powtórzył porucznik do komunikatora. - Holofon?
Pokręcili przecząco głowami.
Deck Siodłowskiego, zbyt cenny by dać go choć na chwilę wrogowi, spoczywał w kieszeni Iwana.
Żołnierz, który siedział z nimi na tyle sięgnął dłonią w rękawicy ku lustrzankom nomady, próbując mu je ściągnąć.
- Wszczepione – warknął, gdy przytrzymywany przez kompanów Igor krzyknął z bólu. – Może mieć pod nimi cyberoczy.
- Dobierzemy się do nich
– powiedział porucznik.

Furgonetka zwolniła, skręcając za jeepem do Cytadeli przez lukę w kordonie Czarnych Mundurów. Przejechali pod szlabanem między betonowymi zaporami a następnie przez bramę kompleksu. Z megafonów dobiegały rozkazy:
- WSZYSTKIE JEDNOSTKI WYCOFAĆ SIĘ ZA MUR!
– Jedź do garażu
– porucznik polecił kierowcy, po czym zwrócił się do Kocura. - Sierżancie, proszę pana i pana ludzi o udanie się z nami. Z jakiego jesteście oddziału?
Za bramą furgonetka skręciła w prawo a następnie w lewo wzdłuż ściany gmachu Cytadeli, kierując się do garażu w jej podziemiach.

Darski nie odpowiedział od razu, ale w całym tym zamieszaniu nikomu nie wydało się to podejrzane. Jego oddział mógł być w tym miejscu pierwszy raz. Wahanie swego pana zauważył za to – i połączony z nim sense/netem może również w jakieś poczuł – Dorian.
- Może mu chodzić o oddziały graniczne – odezwał się konspiracyjnym szeptem w słuchawkach e-glasów. – Ściągnęli tu posiłki ze wschodu.
Przed Modestem wyświetlił się skomplikowany schemat organizacyjny korporacji. Miała oddziały we wszystkich większych miastach Unii (w Polsce poza centralą był jeszcze oddział w Gdańsku i więzienie pod Białą Podlaską) a poza tym osiem pułków granicznych: „Nordica”, „Baltica”, „Ruthenia”, „Sarmatia”, „Thracia”, „Ellada”, „Italia” i „Iberia”… - te ostatnie raczej nie wchodziły w grę. Pułkom podporządkowane były bataliony ze sztabami w miastach: Kirkenes, Rovanieni, Kuusamo, Lappeenranta, Narwa, Tartu, Rzeżyca, Witebsk, Mohylew, Homel, Szostka, Połtawa, Zaporoże, Odessa… i tak dalej. Firma była międzynarodowa i Polacy służyli w wielu miejscach, ale najwięcej w centrali i na wschodzie.

- Z mamra, z Białej Podlaskiej. Trochu inna specyfika roboty, ale przez tych pajaców - skinął głową w stronę, z której dobiegała wrzawa demonstracji - ściągają ludzi skąd się da. - Darski dziękował w duchu swojej AI. Brak Damiana przyniósł również konsekwencje w postaci niedosytu informacji wywiadowczych. On był najbardziej zorientowany w sytuacji, najdłużej współpracował z Wladimirem.Chociaż, brak czasu i zmęczenie również robiły swoje.
To chyba była dobra odpowiedź, bo porucznik pokiwał głową i uśmiechnął się pod nosem. W samych mundurach i z krótką bronią z pewnością nie wyglądali na oddział bojowy, zaś typowa dla mieszczuchów blada cera dyskwalifikowała Modesta i Laurę jako pograniczników. Do Cytadeli ściągnięto posiłki z tak wielu miejsc, że pewnie nikt nie znał ich listy na pamięć. Porucznik uniósł osłonę hełmu ukazując oblicze czterdziesto parolatka o gładkiej i nalanej twarzy.
- To pewnie jutro weźmiecie gnoja ze sobą – rzekł, wskazując palcem Igora. – I tego drugiego. Dobra robota tam w kiciu, cisza i spokój, nie to co tutaj. Nie znasz dnia ani godziny kiedy jakiś pierdolec postanowi cię zabić, jakbyś to ty osobiście zatopił ten pieprzony statek.

Tymczasem wjechali do garażu przez podwójną bramę tworzącą coś w rodzaju śluzy.
- Ekranowanie – odezwał się w słuchawkach Dorian. - Straciliśmy łączność z siecią.
Istotnie, holofony zgubiły zasięg, ale do porozumiewania się między sobą mieli wciąż komunikatory krótkofalowe zainstalowane w hełmach.
Wjechali do rozległego podziemnego garażu, w las betonowych kolumn. Parking był prawie pusty, pogrążony w półmroku i ciszy. Furgonetka zaparkowała obok czarnej Nowej Warszawy z logo International Artificial Intelligence Control Agency. Łowca Duchów był tu z oficjalną wizytą. Miał przekazać im walizkę na parterze, gdzieś w Wielkim Hallu. Jak, skoro ciągle mieli towarzystwo?

Żołnierz otworzył tylne drzwi furgonetki i wszyscy wysiedli. Paweł i Iwan wzięli Igora pod pachy i nie siląc się na delikatność wyprowadzili go z pojazdu. Porucznik i dwóch jego ludzi poprowadziło ich do windy obok klatki schodowej. Według planu, który Modest miał na e-glasach a Igor w cyberoku byli teraz przy wschodniej ścianie gmachu. Porucznik przyłożył swój identyfikator do czytnika przy windzie i ściągnął ją przyciskiem na dół. Z nad czytnika obserwowało ich rybie oko kamery. Prawdziwi żołnierze Frontexu patrzyli na Igora paskudnie, jakby mieli chęć na miejscu skatować go na śmierć. Zapewne mieli.
- Dobra robota jak na klawiszy – porucznik uśmiechnął się i wyciągnął do Modesta dłoń. - Sierpowicz - przedstawił się.
- Malinowski. Dziękuję, poruczniku - Kocur uścisnął mięsistą dłoń w rękawiczce. - Jeśli nie ma pan nic przeciwko, chciałbym z moją drużyną odeskortować więźnia osobiście. Należy im się pochwała, a i opinia całego naszego oddziału w Centrali nieco się polepszy. - Zrobił krótką pauzę, uśmiechając się kącikami ust. - My wiemy, jakie macie tu, w Warszawie, o nas mniemanie. Byłoby miło, gdybyśmy mogli to zmienić, eskortując zasrańca samodzielnie.
Sierpowicz uśmiechnął się jakby z lekkim politowaniem.
- Nie wejdziecie tam na wasze karty – powiedział, co mogło być prawdą lub nie. Łowca mógł dać im najwyższy poziom dostępu, ale jeśli tak zrobił to nie mogli się z tym zdradzić. – Bez obaw sierżancie, cały świat widział, że złapaliście chujka. Sława i chwała wasza, my tylko poopalamy się chwilę w jej blasku, bo w końcu ocaliliśmy wam dupy przed tym dzikim tłumem, nie? Na pewno dostaniecie uścisk dłoni szefa.
Nie sprecyzował o jakiego szefa chodzi.
Drzwi windy otworzyły się i porucznik oraz jego ludzie pierwsi weszli do środka, robiąc im miejsce. Była to obszerna winda towarowa, mogąca spokojnie pomieścić dziewięć osób.
- Pierwszy raz z w Cytadeli? - zapytał porucznik.
- Byłem tu kilka lat temu, z prośbą o przeniesienie. Ojciec mieszkał na Bielanach, rozchorował się. Chciałem być blisko, ale nie zgodzili się, nie ma wolnych etatów, mówili. Wziąłem więc tyle wolnego, ile mogłem. Ojciec był w ciężkim stanie, jeszcze podczas urlopu zdążyłem go pochować. Nieważne, było minęło. Przyjmował mnie wtedy ktoś z ochrony, z dowództwa, na jednym z górnych pięter. Nadal tam są klatki, prawda? - Modest wszedł do windy ostatni, stanął tyłem do drzwi. Cały czas mógł patrzyć na Sierpowicza, jak i na transportowanego więźnia.
- Tak - odparł podporucznik, nie komentując osobistej historii. Przytknął swoją kartę do czytnika w windzie i wciskając przycisk 84. Winda ruszyła, rozpędzając się, na osiemdziesiąte czwarte piętro. Była szybka i prędko poczuli przeciążenie i zmianę ciśnienia w uszach.
Liczby na wyświetlaczu windy zmieniały się w błyskawicznym tempie aż w końcu zastygły na „84”. Drzwi otworzyły się i wysiedli na krótki korytarz zakończony schodami po lewej i pancernymi drzwiami po prawej. Porucznik wczytał swoją kartę i zameldował:
- Sierpowicz z więźniem i siedmioma ludźmi.
- Szef zaprasza do Ce
– zabrzęczał głośnik.
Drzwi otworzyły się, tym razem na skrzyżowanie pustych korytarzy. Na wprost widzieli prześwitywała spora otwarta przestrzeń – kolisty rdzeń Cytadeli. Korytarze po lewej i prawej zakręcały.
Sierpowicz poprowadził ich tym w lewo i popchnął pierwsze drzwi po prawej. Weszli do dużego pomieszczenia typu open-space. Wyglądało to na centrum dowodzenia. Kilku ludzi siedziało przed ekranami ze słuchawkami na uszach i wydawało dyspozycje do mikrofonów. Po środku pomieszczenia obracał się wielki hologram Frontex Citadel i najbliższej okolicy.
- Deadline – odezwał się syczącym głosem stojący przed hologramem, tyłem do nich, wysoki mężczyzna. Ubrany był w prosty czarny mundur, z kaburą przy pasie. Obrócił się a jego spojrzenie natychmiast wyłowiło spośród nich Igora. Miał gładko ulizane czarne włosy, bladą cerę i jakby rybie oczy, jedno brązowe, drugie szare – skórę przy nim przecinała mała blizna.
- Dawno się nie widzieliśmy – powiedział. - Dajcie go od razu do pokoju przesłuchań. Zajmę się nim osobiście.
- Pułkowniku
– odezwał się jakby nieśmiało porucznik. – To jest sierżant Malinowski i jego oddział z Białej Podlaskiej. To oni schwytali terrorystę.
Pułkownik oderwał wzrok od Igora jakby dopiero teraz dostrzegł pozostałych.
Podszedł do nich energicznym krokiem i wyciągnął dłoń na powitanie do Modesta.
- Świetna robota sierżancie – powiedział suchym służbowym tonem. – Bądźcie pewni, że zostanie doceniona. Ale teraz przekażcie więźnia i dowody i wracajcie do swoich. Potrzebują was tam, na dole – wskazał palcem spód hologramu Cytadeli.
Dwóch żołnierzy ustawiło się obok Igora, by przejąć go od Iwana i Pawła a porucznik podszedł do Olega, wyciągając dłoń po wyrzutnię liny i resztę zarekwirowanych rzeczy.

Nim zdążyli zareagować, z głośnika w rogu pomieszczenia odezwał się komunikat, wypowiedziany tym samym sztucznym głosem co dotychczasowe:
- TU KOZIERADZKI. Z POLECENIA PANA WILDEMANNA WIĘZIEŃ MA ZOSTAĆ DOSTARCZONY DO NIEGO Z AKTUALNĄ ESKORTĄ. NIECH PAN MALINOWSKI ZJEDZIE NA PARTER W CELU ODESKORTOWANIA RÓWNIEŻ AUDYTU IAICA.
Polecenie wyraźnie zaskoczyło pułkownika, który najwyraźniej był dawnym znajomym Igora i pałał chęcią pomówienia z nim na osobności. Pozostali mogli tylko domyślać się, że jest to człowiek, o którym Siodło im opowiadał, nadzwyczaj cięty na nomadów oficer Frontexu Emilian Geerdes. Mówił po polsku z wyraźnym, chyba holenderskim akcentem.
- A ten czego się wtrąca? – syknął szeptem, zezując na głośnik.
Porucznik, równie zdziwiony, wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy wiecie kim jest pan Wildemann – Geerdes zwrócił się do eskorty. – To wiceprezes tej firmy. Cywil, ale obecnie osoba numer jeden w budynku. Pójdę z wami. Sierżancie, wykonajcie polecenie – zwrócił się do Modesta – gościmy w budynku trzech Łowców Duchów. Są w stróżówce ochrony na parterze. Zaprowadzicie ich na osiemdziesiąte siódme piętro.
Westchnął, zaciskając pięści i mierząc wzrokiem Igora.
- Nadajcie sierżantowi najwyższe uprawnienia – odwrócił się jeszcze do obsługi centrum dowodzenia, a jeden z nich skinął głową. – I informujcie mnie, gdyby coś się działo.
Wskazał dłonią na drzwi a porucznik je otworzył, żeby zaprowadzić ich z powrotem do windy.
- Tak jest - odrzekł Modest do Geerdesa, po czym podszedł do jednej z wind i czekał aż pracownik potwierdzi zwiększenie jego uprawnień.

Siodło tymczasem dawał się prowadzić. Bez oporów, ale i bez zbytniego pośpiechu - żeby prawdziwej eskorcie nie zaświtało w głowie, że specjalnie się w to wpakował. Na widok Geerdesa zacisnął zęby, ale się nie odezwał. Przez moment chciał mu się odgryźć jakimś dobrym tekstem, ale jedyne co mu przychodziło do głowy to “nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz”. Connor - choć w tej chwili nie było widać jego avatara - posępnie milczał. Igor wolał więc się nie odzywać. Ostatnio widział Geerdesa na żywo, kiedy jeszcze obaj nie mieli w sobie żadnej elektroniki. Igor wolałby nie zostawać z nim sam na sam - domyślał się, że Frontex też ma swoje procedury przy przesłuchaniach, ale… mimo wszystko. Na wszelki wypadek zaczął sobie układać w głowie historyjkę, którą mu wciśnie, żeby zyskać na czasie. Chociaż po reakcji Geerdesa na komunikat, wygląda na to, że nie ma pojęcia co się naprawdę dzieje. Zresztą sam komunikat też był dziwaczny. Wildemann już o nich wie? A może mają w budynku silniejszego sprzymierzeńca niż im się wydawało?

Bounty 13-05-2016 15:36






FRONTEX CITADEL, OSIEMDZIESIĄTE CZWARTE PIĘTRO

IGOR I MODEST

Siedziba Frontexu zdecydowanie nie była zbudowana z myślą o osobach z lękiem wysokości.
Porucznik i Geerdes poprowadzili ich do centralnego pionu wind. Owalny hall ze sztuczną roślinnością, z którego na wszystkie strony rozchodziły się korytarze, otaczał tu ziejącą w środku gmachu trzystumetrową przepaść. Solidne barierki sięgały im do piersi, ale przechodząc do wind jednym z czterech zawieszonych nad otchłanią mostków i tak można było dostać zawrotu głowy. W dole jak przez mgłę było widać fontanny na parterze budynku – osiemdziesiąt cztery piętra niżej. Zaś z góry światło słoneczne prześwitywało przez wieńczącą budynek szklaną kopułę.
Freerunnerzy wyglądali na zachwyconych, za to Laura chwyciła się kurczowo barierki.
- Wysoko, co? – uśmiechnął się porucznik Sierpowicz. – Spokojnie, nawet jak wypadniecie to co osiem pięter są rozpięte nanosiatki. Prawie ich nie widać, ale utrzymają każdego.
Rzeczywiście gdy się lepiej przyjrzało można było dostrzec błyszczące w świetle cienkie linki. Nie wyglądały jakby mogły utrzymać cokolwiek, ale niewykluczone, że automatycznie się zagęszczały, gdy czujniki wykryły, że ktoś spada. Technologia umiała działać cuda dla tych, którzy mieli na nią pieniądze.
Po środku przepaści znajdowała się platforma z czterema przeszklonymi windami. Geerdes przyłożył swoją kartę do czytnika przy jednej z nich a Modest przy drugiej. W obu przypadkach rozbłysło zielone światełko. Pierwsza przyjechała winda Kocura. Wymienił jeszcze spojrzenia z resztą przebierańców i wsiadł, po czym zjechał na dół.


_____________________________________________


OSIEMDZIESIĄTE SIÓDME PIĘTRO

IGOR

Druga winda przyjechała chwilę później. Była mniejsza niż te towarowe z boku gmachu, ale i tak mogła zmieścić dziewięć osób, chociaż musieli się nieco stłoczyć.
Winda ruszyła w górę.
Po chwili minęli zajmującą prawie całe 85 piętro główną salę konferencyjną: mównica i tysiące pustych krzeseł. Poziom wyżej znajdowały się gabinety ośmiu członków zarządu. Piętro wyglądało na puste, nie licząc spacerującego galerią samotnego strażnika.
Winda zatrzymała się na osiemdziesiątym siódmym piętrze. Wyglądało tak jak poprzednie, ale w bok zamiast ośmiu odchodziły tylko dwa krótkie korytarze: na wschód i zachód. Oba kończyły się przeszklonymi drzwiami na taras.
Poza tym było osiem par drzwi do pomieszczeń, tworzących dwa półkola: po północnej i południowej stronie. Po galerii również spacerował strażnik, który wyprężył się i zasalutował Geerdesowi. Ten zaś poprowadził ich do pierwszych drzwi od wschodu, po północnej stronie. Obok nich wisiała mosiężna tabliczka z wygrawerowanym, złotym napisem:

GERHARD WILDEMANN
VICE-CHAIRMAN

- Zostańcie tutaj – rzucił Geerdes do dwóch prawdziwych żołnierzy Frontexu, którzy towarzyszyli im od zgarnięcia z ulicy.
Przyłożył kartę do czytnika a szerokie drzwi otworzyły się. Geerdes i porucznik Sierpowicz weszli a Oleg i Laura podążyli za nimi. Paweł i Iwan wprowadzili Igora, stając tak, by zasłonić go przed oficerami Frontexu. Siodło poczuł jak Smirnow chwyta go za dłoń, po czym dyskretnie przekręca kluczyk w kajdankach. Trzymały się wciąż na nadgarstkach, lecz teraz w każdej chwili mógł je zrzucić. Iwan wsunął Igorowi jego pistolet do kieszeni kurtki.
Drzwi zasunęły się za nimi.

Podłużne pomieszczenie miało duże, wychodzące na wschód okna. Rozpościerał się z nich widok na taras i panoramę miasta aż po odległy horyzont, nad którym wisiały ciemne chmury. Pod ścianą po prawej stała stylowa, skórzana kanapa, zaś po lewej znajdowały się drzwi – zapewne do gabinetu Wildemanna. Poza tym regał, drukarka i ekspres do kawy.
Zza owalnego biurka wstała sekretarka - kobiecy android o młodej, dziecięcej niemal twarzy. Zgodnie z wymogami prawa na pierwszy rzut oka dało się rozpoznać maszynę. Zamiast włosów miała szklaną płytkę a przezroczysta szyja odsłaniała kable i hydraulikę.

- Dzień dobry, pułkowniku Geerdes – AI sekretarki przemówiła dziecinnym głosem, po czym przeniosła wzrok sztucznych czarnych oczu na Igora. – Wykrywam niezgłoszoną osobę nieautoryzowaną.
- Jak nie? – zdziwił się Geerdes. - Przyprowadziliśmy więźnia... Moment – dodał, bo zabrzęczał jego komunikator. Przyłożył dłoń do słuchawki w uchu a drugą wysunął mikrofon z kołnierza munduru.
- Tak? Mów, tylko szybko… Jak to już miał? Przecież nawet nie jest stąd…

- Nie chcę siać defetyzmu, ale chyba zwęszyli, że coś nie gra - odezwał się Connor w głowie Igora.
Przebierańcy zerkali dyskretnie po sobie.
Byli prawie u celu, lecz bez jedynego człowieka w ich gronie, który umiał przekonująco gadać.
Było ich pięcioro, ale Laura raczej nie nadawała się do walki.
W pomieszczeniu z nimi android i dwóch oficerów Frontexu: Geerdes odwrócony do nich bokiem a porucznik plecami. Pewnie dałoby się ich w miarę łatwo załatwić, w pokoju chyba nie było kamer.
Ale na korytarzu czekało jeszcze trzech strażników. Tylko w mundurach, bez pełnych pancerzy i długiej broni, lecz do ochrony Cytadeli wybierano zapewne najlepszych korporacyjnych żołnierzy. Zresztą, jeden wystrzał i mieli zagwarantowane, że każde piętro zamieni się w jeden z kręgów piekła.


_____________________________________________

PARTER

SNAX

Fałszywy komunikat najwyraźniej zadziałał, bo wszyscy w biurze ochrony postąpili zgodnie z instrukcjami, opuszczając biuro i kierując się z powrotem do wind. Blef był grubymi nićmi szyty i nie wiadomo czy w normalnych okolicznościach by zadziałał, lecz dziś pracownicy Frontexu mogli nie zwrócić uwagi na odstępstwo od procedur. Przynajmniej dopóki o rzekomym wezwaniu nie dowie się Kozieradzki lub sam Wildemann. Najlepsze kłamstwa to grube kłamstwa. Gdyby „więzień” został doprowadzony na przesłuchanie, całość ich miałkiego planu by się posypała. To jeszcze jeden dowód na to, że AI miało przeogromną wiedzę i możliwości, ale ruszyć łepetyną nie umiało. I wybrani przez niego ludzie też jakoś tak średnio. Czego oni się spodziewali? Zresztą nieważne. SnaX wykonał ruch, ale teraz musiał iść za ciosem. To sprawiało, że miał do podjęcia wyjątkowo trudną decyzję. Nie mógł sam iść, Kozieradzki od razu podniesie alarm. Nie mógł też puścić samej walizki, tam na górze spodziewali się agenta i w razie jego braku mogli próbować kontaktować się z górą. Musiał zaufać. Dwóm osobom, których nie znał, których cele ostatecznie mogą okazać się bardzo różne. To źle, ale stawka była zbyt wysoka, aby nie spróbować.
- Przekażesz walizkę temu człowiekowi - netrunner odezwał się cicho do agenta siedzącego obok. - I pójdziesz z nim. Spodziewają się kogoś od nas na górze. Jeśli odetną nam komunikację, będziesz współpracował z nim. Z nim konkretnie. Na holo masz kod do walizki, przekażesz go także - podał mu też malutki przycisk - jak również to. Walizka nie może trafić do nikogo oprócz was dwóch. Unikaj wzroku Kozieradzkiego, odwrócę jego uwagę, a potem będę wciskał kit, że siedzisz w kiblu.
- Wolałbym znać szczegóły akcji wcześniej – warknął szeptem Dębicki. – Nie jestem nowicjuszem jak ona – skinął głową na wpatrzoną w holowizor Gryzik, która najwyraźniej wychodziła z założenia, że jak snaX czegoś będzie od niej chciał to się odezwie.
Dębicki westchnął.
- Mam go szukać czy on mnie znajdzie? - zapytał, po czym zamilkł, bo obok nich przeszedł strażnik i zaczął szukać czegoś w szufladzie sąsiedniego biurka.
Kocur zjeżdżał już windą i miał zaraz wysiąść z niej na parterze, między fontannami po środku Wielkiego Hallu Cytadeli.
Zjeżdżając minął się z Kozieradzkim, który pojechał na 79 piętro, zapewne do swojego biura. W pomieszczeniu został Nedved, ale Czech zerkał tylko czasem w stronę snaXa skupiając się na śledzeniu holowizyjnej relacji.
Obie kolumny demonstracji miały za chwilę podać sobie dłonie pod Cytadelą. Kompleks nie był jeszcze całkowicie odcięty. Pozostała tylna brama, wychodząca na Chmielną.
W tym momencie Kocur w czarnym mundurze i z twarzą fikcyjnego sierżanta Malinowskiego pojawił się w drzwiach pomieszczenia i zaczął szukać wzrokiem snaXa. Zauważył go i ich spojrzenia spotkały się.


________________________________________

MODEST

Zjeżdżając samotnie przeszkloną windą na dół zauważył, że budynek jest prawie opuszczony. Na większości pięter nie dostrzegł żywego ducha.
Duch zmaterializował się obok niego.
Dorian był ubrany po cywilnemu i miał oryginalną twarz Modesta Darskiego, z ironicznym uśmiechem patrząc na swój umundurowany i zamaskowany pierwowzór, który naprawdę widział przez kamerę e-glasów w lustrze na jednej ze ścian windy. Spoważniał po chwili.
- Jeżeli to Łowca nas wezwał to jednocześnie nam pomógł i popsuł szyki – powiedział. – Tam na górze mogą zacząć bez nas. I byliśmy już blisko Damiana.

Winda wyhamowała i zatrzymała się na parterze. Kręciło się tu trochę ludzi, głównie w mundrurach ochrony. Modest wysiadł na wysepce między tryskającymi wodą fontannami i podążył mostkiem w stronę szerokiego na dziesięć metrów korytarza, na którego końcu błyszczały przeszklone wrota Cytadeli. Plany na e-glasach nie mówiły gdzie jest stróżówka ochrony, lecz logika podpowiadała, że przy głównym wejściu.
Na przykład w pomieszczeniu na prawo od wyjścia, z którego właśnie wyszedł strażnik. Modest zatrzymał się w otwartych drzwiach, lustrując wzrokiem wnętrze. Kilka czarnych mundurów, jeden garnitur i trzy kamizelki z napisem IAICA. Oprócz znajomego netrunnera dobrze zbudowany mężczyzna z walizką i szczupła, krótko ostrzyżona kobieta.
Ta ostatnia wpatrywała się wraz z ludźmi Frontexu w wielki ekran holowizora, na którym demonstracja dotarła właśnie pod Cytadelę. Pozostałych dwóch Łowców Duchów siedziało z boku przy jednym z biurek. SnaX zauważył Kocura i ich spojrzenia spotkały się w połowie drogi.

Baczy 09-06-2016 20:29

- Witam, sierżant Adam Malinowski.. Audytorów proszę za mną. - Darski zwrócił się sztywno do trójki “jajcarzy”.
SnaX skinął mu tylko głową, praktycznie nie odrywając się od własnego ekranu, jakby gościem z Frontexu nie był zainteresowany.
- W walizce jest sprzęt do audytu - powiedział do Kocura. - Pan Dębicki z panem pójdzie, ja muszę jeszcze sprawdzić bezpieczeństwo komunikacji i monitoringu na pewnym piętrze - netrunner w tajnej gadce dobry nie był, ale próbował. - Jeśli nie będzie już potrzeba, proszę odesłać mojego współpracownika na dół. Sugeruję się pospieszyć, nie wiadomo czy demonstracja nie wprowadzi jakiś problemów.

Podniósł wzrok i skinął Malinowskiemu. Jednocześnie sprawdzał co dzieje się u reszty jego grup i pracował nad odcięciem ich od wsparcia z reszty budynku. Obraz z kamer plus blokada komunikacji na tyle ile się dało. Poza tym w końcu chyba wiedzieli w co się pchają, z tym ich planem nie było większych szans na zupełnie niezauważone dotarcie na szczyt.
- Oczywiście - Modest przytaknął, wpatrując się w oczy snaXa. To musiał być on, sylwetka drugiego zupełnie nie pasowała, tak samo jak kobiety. W pełni rozumiał jego zachowanie, skoro dostał się do sieci wewnętrznej, był bardziej przydatny z dala od samej akcji, zatopiony w cyberprzestrzeni właśnie.
- Proszę za mną - zwrócił się do Dębickiego i udał się do windy. Nie chciał zostawiać towarzyszy samych na zbyt długo. W końcu był to blef snaXa, musiał być, a więc gdy tylko wejdą do biura Wildemana, wszystko zacznie się sypać.
Póki co nie rozbrzmiał żaden alarm, lecz Modest musiał jeszcze wrócić na szczyt Cytadeli. Agent podążył za nim, niosąc w dłoni walizkę. W środku miała się znajdować dysk z najmłodszym „bratem” Wolanda – jedyną kopią AI, którą udało się schwytać Łowcom.
Dębicki odezwał się dopiero w windzie, półszeptem, stając tyłem do kamery.
- Kod do walizki to 9352 – powiedział. – Lepiej dam ci ją w mniej widocznym miejscu.
Westchnął.
- Słuchaj – podjął. - Ty jesteś tu wtyką to rządzisz, ale kurewsko nie podoba mi się, że nikt mnie wcześniej nie poinformował o szczegółach. Podobno na najwyższych piętrach ukrywają brudy, ale co mamy z tym zrobić? Aresztować we dwóch szefostwo Frontexu?
- Schowaj się w kącie i zamknij oczy
- odparł Modest z poważną miną. - Mówię poważnie, mniej więcej. Nie możesz od razu zjechać na dół, a może się zrobić gorąco. Ale póki co, zachowuj się, jakby to był normalny audyt. Ja zajmę się resztą. A tak zupełnie poza tematem, masz broń przy sobie?
- Pewnie
– odpowiedział ponuro agent. – Ale wolałbym jej nie używać bez nakazu aresztowania w ręce i oddziału uderzeniowego za plecami. Korporacyjni w teorii podlegają prawu, w praktyce będą chronić swoich ludzi i tajemnic. A w dzień taki jak ten nawet funkcjonariuszowi agencji może się zdarzyć nieszczęśliwy wypadek. Siedzisz tu to wiesz.
Winda była w połowie drogi.
- Pięknie, teraz odgrywamy już dwie role na raz – skomentował Dorian. – Z planu wynika, że na 87 piętrze nasz agent nie będzie za bardzo miał gdzie się schować. Poza gabinetami prezesów jest tam tylko korytarz wokół przepaści.
- Jak nie będzie gdzie się schować i zrobi się gorąco, będziesz musiał walczyć o własne życie. Niczego nie wiesz, po prostu udałeś się na audyt i zaczęli do nas strzelać, przeze mnie. W końcu to prawie prawda. Ale, bądź dobrej myśli
- Modest sztucznie rozpromienił się. - Może wszystko pójdzie dobrze i nikt nie będzie do nikogo strzelał?
- Nie podoba mi się twój sarkazm
– prychnął Dębicki.

Winda zatrzymała się na osiemdziesiątym siódmym piętrze.
Na galerii otaczającej przepaść rozmawiało trzech strażników, w tym dwóch, z którymi wjechali do Cytadeli.
Trzeci spojrzał badawczo na Łowcę Duchów.
- Wszystko gra, miał go tu przyprowadzić – uspokoił go ten, który wcześniej jechał z nimi na tyle furgonetki. – Ten którego złapali ponoć skumał się z jakąś AI.
Rzeczywiście, z ich punktu widzenia to wszystko nawet miało sens.

Strażnik wskazał im pierwsze drzwi od wschodu, po północnej stronie. Obok nich wisiała mosiężna tabliczka z wygrawerowanym, złotym napisem:
GERHARD WILDEMANN
VICE-CHAIRMAN


Modest wsunął swój identyfikator do czytnika i drzwi rozsunęły się, ukazując pomieszczenie przywodzące na myśl sekretariat. Był tam tylko Paweł, który drgnął na widok agenta.
- Dobry… - wydukał z blokerską elokwencją. - Prezes Wildemann jest…eee… chwilowo niedysponowany? - Spojrzał pytająco na Kocura, trzymając dłoń w kieszeni munduru.
- Kozłowski, mam Ci tę łapę połamać, czy wyciągniesz ją z kieszeni jak do mnie mówisz? - odparł szorstko Modest patrząc na runnera. - Tego jednego nawyku chyba nigdy Ci z łepetyny nie wybiję… - zakończył z rezygnacją.
- Proszę wejść, zaczekamy w środku - wskazał Dębickiemu sekretariat, po czym wszedł za nim.
Gdy drzwi się zasunęły rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Co jest grane? Gdzie reszta? - spytał Pawła przyciszonym głosem.
- W gabinecie – Black Horse wskazał na drzwi prowadzące do sąsiedniego pokoju. – Rozmawiają sobie z prezesem… i no… Igor jest już wolny. Wszystko zgodnie z planem.
Paweł i agent zerkali to na siebie to na Modesta, jakby obaj chcieli zadać pytanie: „czy ten koleś jest z nami?”
- Jak to rozmawiają sobie… Wildemann ich przyjął? Nie zdziwił się co tu robią? - Modest nie krył zniecierpliwienia mało precyzyjnymi słowami Black Horse’a.
- Ano zdziebko się zdziwił, ale wtedy już było za późno - odpowiedział Paweł. - I no… aresztowaliśmy go. To nasz Jajcarz? - spytał w końcu wprost, wskazując na agenta.
- Aresztowaliście wiceprezesa Frontexu? Mamy tu więcej ludzi? - zapytał Kocura równie zdezorientowany Dębicki. Najwyraźniej snaX nie wtajemniczył go zbyt szczegółowo w sprawę.
- Tak, to nasz Jajcarz, tak mamy więcej ludzi - odpowiedział cierpliwie na zbędne w jego mniemaniu pytania. - A teraz skup się - spojrzał na Pawła. - Jak to aresztowaliście? Co z Geerdesem, co z Sierpowiczem? Co się dzieje w gabinecie?
- Sami zobaczcie
– rzucił Black Horse, po czym wcisnął palcem przycisk przy zwisającym z hełmu mikrofonie.
- Przyszli Kocur z Łowcą, idą do was – zameldował przez komunikator.

Drzwi gabinetu otworzyły się i Modest mógł na własne oczy przekonać się co zaszło. Geerdes i Sierpowicz leżeli pod ścianą pilnowani przez Olega, przy czym porucznik był skuty a obu zabrano broń i komunikatory. Na środku gabinetu zamarła w nienaturalnej bojowej pozycji sekretarka-android, z wysuniętymi z nadgarstków ostrzami, obserwując Iwana, celującego z pistoletu w Gerharda Wildemanna. Wiceprezes Frontexu siedział w fotelu pod oknem a przed nim stał uwolniony z kajdanek Igor, teraz z bronią w ręku

***

Wyszli z gabinetu a następnie z sekretariatu, pożegnani krótkim „powodzenia” przez Black Horse’a. Strażnicy na korytarzu stali tam gdzie wcześniej i rozmawiali, lecz zamilkli natychmiast, gdy tylko ich ujrzeli. Winda czekała i po chwili zwiozła troje przebierańców i agenta IAICA trzy piętra niżej, na wyspę po środku przepaści. Wokół było pusto. Mostki prowadziły w cztery strony a korytarze z okalającej przepaść galerii w osiem.
- Obstawiałbym, że cele są przy zewnętrznych ścianach, ale w którą mańkę? – podrapał się po głowie freerunner.
Niestety plan budynku nie był w tej kwestii pomocny.
Drzwi windy otworzyły się, lecz agent Dębicki nie wysiadł z nimi.
- Słuchaj… panie Kocur – zwrócił się szeptem do Modesta, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Korpokrata ma rację, jak nie mamy nakazu wydania więźniów to to co robimy jest kurwa nielegalne. Nawet jak kurwa mamy to jest wbrew wszystkim zasadom. Jak nie zobaczę papierów to zjeżdżam na dół. Naprawdę lubię swoją pracę – dodał.
- Otwórz. Bierzemy co nam potrzeba, i zjedziesz z samą walizką - odpowiedział beznamiętnie Kocur.
- Mam polecenie jej nie otwierać – odparł agent, wręczając walizkę Kocurowi. – Powodzenia – dodał, nim drzwi windy zamknęły się za nim.
- No dobra, idziemy tędy - Darki ruszył w kierunku wschodniego korytarza.

Przeszli mostkiem nad przepaścią, przecięli galerię i po chwili znaleźli się na skrzyżowaniu korytarzy, z których ten na wprost prowadził do schodów i bocznej windy, którą wcześniej przyjechali z garażu. Przy windzie były jeszcze toalety. Obok zaś mieli znajome centrum monitoringu - jedno z ośmiu dużych, wewnętrznych pomieszczeń. Żadne z nich nie sprawiało wrażenia, jakby mogło być celami. Wszystkie miały zwykłe, częściowo przeszklone matowymi szybami drzwi, oznaczone literami alfabetu. Przy centrum monitoringu widniało C a w pomieszczeniu na północ B.
- Są chyba oznaczone według wskazówek zegara - zauważył Dorian. - Stawiałbym na narożniki. Na widoku zewnętrznym budynku na tym piętrze nie mają okien.
Pokoje w zewnętrznym kręgu były ponumerowane najwyraźniej na tej samej zasadzie. Naprzeciwko windy znajdował się pokój 8 a na południe od niego Oleg dostrzegł cyfrę 9. Idąc tym tropem ruszyli na południe, zatrzymując się na kolejnym skrzyżowaniu.

Pancerne drzwi opatrzone cyframi 10-12 i napisem “CELLS: AUTHORIZED PERSONEL ONLY” utwierdziły ich w przekonaniu, że są we właściwym miejscu. Identyfikator Modesta zadziałał i tutaj. Drzwi otworzyły się ukazując korytarz z podobnymi drzwiami po obu stronach i zakończony kolejnymi. Na ich widok z krzesełka dźwignął się strażnik z kędzierzawą brodą i w stopniu kaprala. Przy pasie, prócz pistoletu, miał pałkę elektryczną.
Zasalutował Kocurowi, dostrzegając jego dystynkcje sierżanta.
Na suficie korytarza, obok świetlówki, znajdowała się panoramiczna kamera, obserwująca każdy jego fragment.

Darski odpowiedział również salutując.
- Panowie Wildemann i Geerdes chcą widzieć zamachowca, którego zgarnęliście wczoraj przy tunelach. Mamy niezwłocznie odstawić go na 87 piętro. - Widać było, że Modest nie liczy na dialog: przekazał informację i czeka tylko, aż strażnik otworzy odpowiednią celę.
Strażnik zdziwił się, Dorian przekazał to Modestowi, zapewne mieli tu specjalny pokój przesłuchań, ale korporacyjno - wojskowa mentalność wzięła górę.
- Tak jest. – Podszedł do metalowych drzwi po lewej.
Zastukał w nie pękiem kluczy i zawołał:
- Więzień na środek celi!

Następnie uchylił wizjer i wpuścił do środka mikrokamerkę na giętkim druciku.
Wreszcie przyłożył swój identyfikator do czytnika a kiedy dioda zaświeciła się na zielono wyjął z kieszeni zwykły metalowy klucz i przekręcił w zamku. Drzwi otworzyły się i ze środka wraz z zatęchłym powietrzem natychmiast wydarła się dzika, grind-core’owa muzyka. Stara metoda zmiękczania więźniów: szarganie nerwów i uniemożliwienie snu. W dzisiejszych czasach często urozmaicona podprogowym przekazem: „powiesz wszystko co wiesz, przyznasz się do czego zażądamy”.
Strażnik skierował pilota na podwieszone głośniki, wyłączając szatańskie wycie.
- Może jeszcze nie być gotowy - powiedział.
Piekielna sesja najwyraźniej nie dobiegła jeszcze do planowanego końca.
Pomieszczenie bez okien dzielił na pół ślepy, wąski korytarzyk a po jego bokach znajdowały się w sumie cztery zakratowane cele wyposażone tylko w materac i pełniącą rolę toalety dziurę w podłodze z kranikiem. Trzy były puste.
W czwartej siedział na pryczy Damian Darski.
Nie obeszli się z nim łagodnie.
Twarz miał posiniaczoną i spuchniętą, lewe oko ledwo było widać. Palce jednej ze skutych kajdankami dłoni dziwnie powykręcane. Na żółtym więziennym uniformie ślady krwi. Frontex nie przejmował się jak widać konwencjami i prawami człowieka.
- Stawiał opór przy aresztowaniu - zarechotał strażnik, szykując dla więźnia worek na głowę.
Damian uniósł głowę i uśmiechnął się lekko.
- Bierzcie go - rozkazał dwójce podopiecznych. Następnie zwrócił się do strażnika. - Chcą widzieć kogoś jeszcze. Ganiłowa - wypowiedział nazwisko z odrazą. - Nie wiem czy widziałeś na holo, ale złapaliśmy kilkanaście minut temu tego zamachowca z wczoraj. Kazali go zaprowadzić wprost do biura vice prezesa. A teraz wysłali mnie po tych dwoje. Jakaś większa akcja, tak wielka że jej w chuj nie pojmuję. Gdzie on jest?
- Ganiłow?
– strażnik zmarszczył czoło pod czarną czapką z daszkiem. Nazwisko najwyraźniej nic mu nie mówiło. – To ten więzień specjalny? Mam wyraźne dyspozycje. Nikomu nie wolno go ruszać bez osobistej obecności pułkownika Geerdesa lub pana Wildemanna. Sami tak zaordynowali.
- Gość nabiera podejrzeń
- rzekł w słuchawkach Dorian. - Na szczęście myśli powoli.

Tymczasem Oleg pociągnął za ramię Laurę i oboje weszli do otwartej celi. Freerunner zgodnie z tutejszymi procedurami nałożył worek na głowę Damiana, ten stęknął gdy postawili go na nogi.
Darski zmarszczył brwi.
- Widocznie za bardzo skupił się na przesłuchiwanym… Zaraz zejdzie osobiście - zapewnił Modest, po czym wyszarpnął pałkę zza paska, celując w szczękę strażnika.

Ten w ostatniej chwili zorientował się co się święci i uchylił a pałka trafiła go w wystawione w obronnym geście ramię. To jednak wystarczyło, prąd kopnął strażnika, rzucając nim na kraty, po których ześlizgnął się na podłogę. Obok upadł dobyty przez niego pistolet. Kolejny cios w potylicę skutecznie pozbawił faceta resztek świadomości. W pomieszczeniu chyba nie było kamer a wzrok tej na korytarzu raczej tu nie sięgał.
Położyli strażnika na materacu i zamknęli w celi, zabierając wcześniej fanty.
- Wierzyłem, że przyjdziesz, bracie – rzekł Damian. – Jak wam idzie?
Kocur poklepał tylko brata pokrzepiająco po ramieniu, po czym przeszedł do spraw służbowych.
- Nie jest tragicznie. Reszta trzyma na muszce Wildemana i Geerdesa w gabinecie tego pierwszego. Póki co jeszcze nasza przykrywka działa. Jak się trzymasz? Przebralibyśmy Cię za niego - wskazał głową nieprzytomnego strażnika - i otwierałbyś nam cele. Nie wiemy gdzie jest Ganiłow, a na korytarzu jest kamera. Nie jestem pewien, czy nasz Jajcarz przechwytuje obraz. Chyba że znajdziemy tu terminal, wtedy Wladimir mógłby wkroczyć do gry.
Wywołany, Woland ukazał się na hologramie z projektora e-glasów Laury.
- Musiałbym dostać się do komputera – powiedział. - Czytniki nie mają odpowiedniego interfejsu. Trzeba by je rozbebeszyć a to byłoby podejrzane. Pozostaje liczyć, że Łowca czuwa nad nami. Skoro weszli tu pod pretekstem audytu to muszą zapewnić mu dostęp do komputerów. Przynajmniej póki nie zorientują się, że przekracza swoje uprawnienia.

- Bywałem w lepszej formie, ale dam radę. - Damian ściągnął więzienny uniform, zaciskając z bólu zęby i ukazując posiniaczone żebra. Przebrał się w mundur i założył na twarz maskę plastyczną, upodabniając się do ogłuszonego strażnika. Hologram Wolanda zniknął.
Wyszli na korytarz, zamykając za sobą pomieszczenie z celami.

- Nie mówcie ojcu o mnie – odezwał się Woland z głośnika holo Laury. – Jeszcze nie teraz. Dopóki nie doprowadzicie go na górę. Nie wiadomo jak zareaguje.

Damian przyłożył kartę strażnika do czytnika przy drzwiach z numerem 84-11. Gdy tylko zaświeciła się zielona dioda przekręcił klucz w zwykłym zamku.
Pomieszczenie w niczym nie przypominało poprzedniego. Wyglądało bardziej jak mieszkanie niż cela, bez okien, lecz z normalnymi meblami. W fotelu naprzeciw drzwi siedział zgarbiony starszy mężczyzna w prostym, lecz cywilnym stroju. Siwą brodę i ciemne włosy miał zmierzwione, twarz zniszczoną i ogorzałą. Gdyby nie czyste ubranie, zapewne otrzymane tutaj, przypominałby bezdomnego włoczęgę. Władimir Ganiłow był w wieku Tarasa Kosacza, lecz wyglądał na dużo starszego.
- Coś się wydarzyło – bardziej stwierdził niż spytał, mierząc ich spojrzeniem przekrwionych, brązowych oczu.
- Tak. Dlatego pójdzie pan z nami - stwierdził Darski, podchodząc do starca. - Teraz. - Biorąc pod uwagę specjalne traktowanie więźnia oraz jego słabą formę, Kocur uznał, że nie potrzeba kajdanek czy worka na głowie, wystarczy mieć na niego oko. Połączył się z resztą.
- Tu Malinowski, spokojnie u was? Możliwe, że będzie trzeba wyeliminować strażników przed drzwiami jak przyjdziemy, dacie radę zaskoczyć ich od strony drzwi jeśli zajdzie potrzeba?
- Sami niet, ich trzech
– odparł Rosjanin. – A musim pilnować jeńców. Właśnie adin nam przybył. Ale na sygnał jeden z nas pomoże.
Władimir Ganiłow nie stawiał oporu.
Wstał z fotela i dał się wyprowadzić z celi, którą zamknęli za sobą. Opuścili areszt, ruszając korytarzem prosto do wind. Wciąż nie rozbrzmiał żaden alarm, co znaczyło, że netrunner prawdopodobnie nad nimi czuwa.
- Maje dieti poczęły diełat – uśmiechnął się do nich Ganiłow.
Gdy winda ruszyła już w górę na galerię 84 piętra wyszedł jeden z Czarnych Mundurów z centrali monitoringu. Po chwili zniknął im z oczu. Być może zastanawiał się czemu strażnik z aresztu opuścił posterunek nie prosząc nikogo o zastąpienie go. Lub czemu więzień specjalny opuścił celę wbrew dyspozycjom szefostwa i nie ma zasłoniętych oczu.
- Wy dwoje - wskazał Laurę i Damiana - zostaniecie w windzie z Ganiłowem, tylko przytrzymujcie drzwi otwarte. My pozbędziemy się strażników.

Następnie Darski nadał komunikat skierowany do reszty grupy.
- Dobra, niech jeden z was stanie przy drzwiach. Jak usłyszy strzały, niech je otworzy i strzela do strażników. Tylko nie stać w samym przejściu, żeby od nas nie oberwał.
- Haraszo
- zgodził się Iwan. - Ja wyjdę.
Winda zatrzymała się znów na 87 piętrze. Barierki nad przepaścią były przeszklone, więc widzieli już strażników, gawędzących jak poprzednio pod drzwiami sekretariatu. A oni dostrzegli ich.
Gdy Modest i Oleg szli przez mostek, trzymając z boku pistolety jeden ze strażników uniósł dłoń do komunikatora. Słuchał kogoś patrząc coraz uważniej na nadchodzących.
- Rozszerzają mu się źrenice, zaraz coś zrobi – ostrzegł Dorian.
I zrobił to. Kiedy już wyszli z mostku na galerię. Jego dłoń z początku niepewnie, potem już zdecydowanie powędrowała do kabury.
Ale oni mieli broń już dobytą, musieli tylko wyprostować ramiona. Z kilku metrów spudłować trudno a i kamizelki kuloodporne niewiele pomogą. Obaj strażnicy, którzy przywieźli ich z ulicy zdjęli hełmy, czując się bezpiecznie w sercu swojej firmy.
Kocur i Oleg strzelili jednocześnie, obaj padli pod kulami, ten w którego strzelał Modest z krwawą dziurą w środku czoła. Trzeci dobył pistoletu, nurkując za donicę ze sztuczną rośliną.
Strzelił zza niej raz, pudłując, lecz zmuszając ich do ukrycia się za donicami.
- Zdrada! – krzyknął do komunikatora. – Atakują nas!
Ale w tym momencie otworzyły się drzwi sekretariatu.
Echo wystrzałów wciąż niosło się po Cytadeli gdy padły następne.
Iwan wpakował strażnikowi dwie kulki w bok i poprawił trzecią. Freerunner zaś tylko postrzelił swój cel w ramię oraz w udo. Młody człowiek w czarnym mundurze zwijał się teraz na podłodze, wyjąc z bólu.
- I tak było nas słychać - rzekł Oleg, gdy Rosjanin zbliżył się do rannego.
- Już wiedzieli. Trzeba wysadzić szyb windy żeby zyskać na czasie. Zajmijcie się tym, teraz. - powiedział Modest do Iwana i Olega. - Potem zabarykadujcie drzwi do gabinetu. - Ręką dał znak bratu. - My zaczynamy akcję.
- W gabinecie skorzystaj z komputera i daj naszemu wspólnemu znajomemu chwilę, dobrze? Niech sprawdzi sieć wewnętrzną, może będzie w stanie pomóc nam odizolować się od odsieczy Frontexu, albo dowie się czegoś o systemie obrony powietrznej na dachu - zwrócił się po cichu do Laury. Wolał, żeby Ganiłow niczego nie wiedział. Chociaż, najwyraźniej oczekiwał przybycia swoich dzieci. Czy aby na pewno nie byli pionkami w jego grze? Ratowali ludzkość, czy psychopatę?

Sekal 09-06-2016 22:43

- Witam, sierżant Adam Malinowski.. Audytorów proszę za mną. - Darski zwrócił się sztywno do trójki “jajcarzy”.
SnaX skinął mu tylko głową, praktycznie nie odrywając się od własnego ekranu, jakby gościem z Frontexu nie był zainteresowany.
- W walizce jest sprzęt do audytu - powiedział do Kocura. - Pan Dębicki z panem pójdzie, ja muszę jeszcze sprawdzić bezpieczeństwo komunikacji i monitoringu na pewnym piętrze - netrunner w tajnej gadce dobry nie był, ale próbował. - Jeśli nie będzie już potrzeba, proszę odesłać mojego współpracownika na dół. Sugeruję się pospieszyć, nie wiadomo czy demonstracja nie wprowadzi jakiś problemów.
Podniósł wzrok i skinął Malinowskiemu. Jednocześnie sprawdzał co dzieje się u reszty jego grup i pracował nad odcięciem ich od wsparcia z reszty budynku. Obraz z kamer plus blokada komunikacji na tyle ile się dało. Poza tym w końcu chyba wiedzieli w co się pchają, z tym ich planem nie było większych szans na zupełnie niezauważone dotarcie na szczyt.
- Oczywiście - Modest przytaknął, wpatrując się w oczy snaXa. - Proszę za mną - zwrócił się do Dębickiego i obaj udali się do windy.
Nedved zauważył to i był chyba zdziwiony, bo połączył się z kimś przez swój komunikator krótkofalowy.
Reszta przebierańców weszła właśnie do sekretariatu Wildemanna, gdzie monitoringu nie było. snaX widział tylko, że korytarzu zostało trzech prawdziwych strażników. Działając z tego stanowiska snaX miał spore możliwości, oczywiście dopóki tamci nie wykryją, że ktoś mąci w systemach Cytadeli. Mógł zapętlić obraz z dowolnych kamer, nadawać komunikaty i sterować windami lub zamykać drzwi na klatki schodowe. Najpierw zrobił to pierwsze, aby nawet jak coś w gabinecie się posypie, ludzie przy ekranach widzieli ciągle spokojnie stojących strażników. Dopóki jednak tak naprawdę nic się nie działo, czekał aż Kocur i agent dotrą na miejsce. Lub coś w obrazie całości się zmieni. Woland musiał już zorientować, że milczenie w sprawie planu nie wychodziło im na dobre. Oby dalszą jego część chociaż odrobinę przemyśleli. SnaX przepiął się na narzędzia audytu i przez chwilę faktycznie tym zajmował, starając się nie dawać Nedvedowi powodu do większych podejrzeń. Ruch był po stronie Wolanda i jego grupy. Netrunner obecnie mógł ich tylko osłaniać.
Póki co nic się nie działo.
Kocur i agent dojechali na osiemdziesiąte siódme piętro, minęli trzech strażników i zniknęli za drzwiami sekretariatu.
Na ekranie holowizora demonstranci zaczęli rzucać kamieniami i butelkami przez mur Cytadeli. Na blankach aktywowało się pole energetyczne, zza którego nieruchomi strażnicy obserwowali spokojnie gniewną tłuszczę.
Nedved skończył rozmowę, ale nie podszedł do snaXa, tylko zerkał na niego częściej niż przedtem.
Po trzech minutach Dębicki i Kocur opuścili gabinet w towarzystwie dwojga przebierańców - mężczyzny i dziewczyny. Nie niepokojeni zjechali windą na 84 piętro.
- Zostaw mu całą walizkę - polecił snaX, słysząc słowa Kocura.
- Ok - odpowiedział po pół minucie Dębicki. - Przekazałem co miałem przekazać, zjeżdżam na dół. Mam nadzieję, że macie dobry plan, bo inaczej wszyscy mamy przesrane. Machanie odznakami to może być za mało, by robić tu co nam się żywnie podoba.

Tymczasem troje przebierańców ruszyło korytarzami 84 piętra a netrunner przełączając się między kolejnymi kamerami śledził ich kroki. Dość szybko odnaleźli areszt w południowo wschodnim narożniku budynku. snaX patrzył teraz na nich z perspektywy panoramicznej kamery zamocowanej na suficie korytarza, w którym napotkali strzegącego trzech zamkniętych cel strażnika. W samych celach kamer nie było lub z tego stanowiska nie miał do nich dojścia.

- Minąłem Kozieradzkiego - odezwał się znów Dębicki - jedzie windą w górę.

Na obrazie z kamery ludzie Wolanda weszli wraz ze strażnikiem do jednej z cel. Drzwi pozostały otwarte, lecz snaX chwilowo widział tylko ich nogi. SnaX skinął agentowi głową, ciągle zajęty "audytem", jednocześnie na siatkówce swojego zmodyfikowanego oka robiąc coś całkiem innego. Przełączył się na kamerę windy i najpierw zaczął spowalniać Kozieradzkiego. Im później dotrze tam gdzie jechał tym lepiej, a najłatwiej było zatrzymać windę na różnych piętrach po drodze. Jak gdyby ktoś ją tam wezwał i odszedł zanim przyjechała. Pewnie, nie złapie się na to, ale on i tak już coś podejrzewał. Na początek jedno piętro. Normalnie zamknąłby go w środku, w obecnych warunkach jednakże nie było to użyteczne - wtedy na pewno ogłosiłby pełen alarm przez swój komunikator. Ah, gdyby się dało do niego włamać!
Teoretycznie było to możliwe. Komunikator krótkofalowy snaXa działał na tej samej zasadzie co te Frontexu i był wyposażony w skaner częstotliwości. Ekranowanie budynku dość skutecznie tłumiło szum policyjnej, wojskowej i medycznej łączności. Najmocniejszy sygnał – więc pewnie wewnątrz Cytadeli łapał między 132 a 136 MHz. Ale poza różnymi częstotliwościami posługiwano się tu dziesiątkami osobnych kanałów – każdy pododdział ochrony musiał mieć własny, by uniknąć przekrzykiwania się nawzajem. I każdy naturalnie był szyfrowany, podobnie jak łączność Łowców Duchów. Z dokumentacji audytu przeprowadzonego przez firmę Karola wynikało, że Frontex posługuje się systemem dyspozytorskim TETRA+, kodującym głos cyfrowo.
W ciągu ostatnich dziesięcioleci holofony praktycznie wyparły inne systemy łączności, bardziej zawodne i trudniejsze w obsłudze. Teraz jednak anachroniczne, analogowe technologie, jako mniej podatne na atak, wracały do łask. Netrunner sporadycznie pracując w terenie nie miał z łącznością radiową wielkiego doświadczenia. Z odmętów decka wygrzebał jednak wyodrębniony z Wołodii program deszyfrujący, który potencjalnie mógł się tu nadać.

Kozieradzki wyglądał na zaskoczonego zniecierpliwionego gdy winda stanęła bez widocznego powodu na 70 piętrze, by po chwili znów ruszyć w górę. Możliwe, że tutejsze windy normalnie nie zatrzymywały się po drodze. Zmierzał na 87, do gabinetu Wildemanna.

W międzyczasie kamera w korytarzu aresztu uchwyciła nietypowy ruch w pomieszczeniu z celami. Dwie pary nóg, jedynych część ciała, jakie snaX aktualnie widział zatańczyły, po czym jedna przybrała pozycję leżącą i znieruchomiała. Po chwili została podniesiona i zwleczona z pola widzenia. Ledwo było to widać w rogu ekranu, lecz jeśli ktoś śledził na monitoringu poczynania sierżanta Malinowskiego-Kocura równie wnikliwie co netrunner to mógł to zauważyć.
snaX miał dostęp do archiwalnych nagrań i mógł zapętlić obraz bieżący lub przywrócić na nim siedzącego na krześle strażnika sprzed paru minut. Podobnie jak przy gabinecie Wildermanna, tak i tutaj snaX miał już zapętloną kamerę z ciągle siedzącym strażnikiem, a także kilka wycinków z innych miejsc, obrabianych na bieżąco przez oprogramowanie. Wybrał to z nogami stojącymi, pozostawiając je na tyle długo, aby potem móc przywrócić siedzącego strażnika, kiedy Kocur będzie już wracał. Niestety nie dało się przejść do tego płynnie, ale na Bogów Chaosu, ten ich plan wyglądał na coraz gorszy! Przygotował program, widząc, że nie ma szans za zatrzymanie Kozieradzkiego na wystarczająco długo. Zaczął więc gorączkowo szukać zabezpieczeń gabinetu wiceprezesa, w nadziei na odnalezienie sposobu na powiadomienie znajdujących się w środku o nowym zagrożeniu. Dając sobie czas musiał zaryzykować jeszcze jedno zatrzymanie zbliżającego się tam gościa od security.
Tym razem padło na 82 piętro.
Kozieradzki, już bardzo zirytowany, wysiadł z windy i ruszył do jednej z klatek schodowych wspinających się wokół przepaści. Zaklął gdy winda ruszyła dalej, ale zaczął wbiegać po stopniach na górę. Na stopnie snaX nie miał już żadnego wpływu.
Ale mógł ostrzec ludzi Wolanda. U Kocura – sierżanta Malinowskiego – widział taki sam komunikator jak u prawdziwych Czarnych Mundurów, choć na pewno ustawiony na inną częstotliwość i szyfrowanie. Program jednak dopiero rozgryzał szyfrowanie Frontexu.
Pozostawał system ostrzegania awaryjnego. Zapytany dyskretnie Dębicki, który wrócił już z góry, opisał snaXowi lokalizację gabinetu Wildemanna, dzięki czemu netrunner miał niemal pewność, że użył właściwego głośnika. Niestety była to komunikacja jednostronna.
Zdyszany Kozieradzki dobiegł na 87 piętro i zamieniwszy ze dwa zdania ze strażnikami na galerii wszedł do sekretariatu.
Przez dłuższą chwilę nic się nie wydarzyło. Pewnie udało im się go po cichu obezwładnić.

Tymczasem w areszcie przebierańcy wyszli z pomieszczenia z celami w towarzystwie tego samego strażnika, z którym tam weszli. Następnie weszli do sąsiedniego pomieszczenia. A po pół minucie wyszli z niego w towarzystwie żywego ducha.
To musiał być on. Człowiek zaginiony od piętnastu lat. Był w cywilnym ubraniu, nie był skuty ani nie miał zasłoniętej twarzy.
Władimir Ganiłow wyglądał znacznie starzej niż na symulacji. Potargane włosy i siwa broda upodabniały go do bezdomnego włóczęgi. Szedł za nimi nie stawiając oporu.
Ludzie Wolanda wraz z nim oraz ze strażnikiem opuścili areszt i skierowali się prosto do wind.
Przechodzili wreszcie od głównego punktu planu. Teraz wszystko miało się rozstrzygnąć. Jeśli Woland się mylił i nie mu się nie uda, albo sam Ganiłow nie wystarczy, aby zebrać swoje "dzieci"... nie, takie dywagacje to nie tu i nie teraz. Teraz należało nie popełnić błędu i utrzymywać ochronę Frontexu jak najdalej od wydarzeń. Zapętlił wszystkie kamery mogące coś z tej akcji zobaczyć. Miał być na nich spokój. Upewnił się też, że nie ma jakiś mikrofonów czy innych tego typu dupereli. Wszystko zależało teraz od tych na górze.
Aktualny obraz z zapętlonych kamer snaX zachował egoistycznie dla siebie. Ujrzał na nich jak przebierańcy dojeżdżają na 87 piętro i jak dziewczyna, Ganiłow oraz strażnik z aresztu zostają w windzie a Kocur z jednym towarzyszem ruszają przez mostek nad przepaścią. Dostrzegł jak niosą schowane za ciałem dobyte pistolety. I jak rozstrzeliwują dwóch strażników, podczas gdy ktoś z sekretariatu załatwia od tyłu trzeciego.

Zaczęło się.
Teraz już kwestią czasu i to krótkiego, będzie aż zawyje alarm. I nim ktoś zorientuje się, że w którym miejscu obraz z kamer nie pokrywa się z rzeczywistością. Oraz odkryje z którego stanowiska dokonano zmian. Śmierć tych ludzi nie stanowiła dla snaXa szoku, nawet zdziwienia. Tak naprawdę spłynęło to po nim. Zapewne nie musieli zabijać, ale teraz już za późno. Część umysłu netrunnera już się zastanawiała, jak się z tego wyłga. Pewnie nie uda się zrzucić na sztuczną inteligencję. Miał zamiar utrzymywać tutejsze security w nieświadomości jak najdłużej. Już też pracował nad obejściem sygnatury i przepięciu ewentualnego rozpoznania na zupełnie inne stanowisko w zupełnie innym miejscu. Niestety, potrzebował dostępu do tutejszej sieci.
Kiedy się więc zacznie na dobre, miał zamiar zrobić coś jeszcze.
Zaatakować serwerownię Cytadeli z wykorzystaniem lodołamaczy wyodrębnionych z kodu małego Wolandka.
Wołodia, tak? Zobaczymy jak sobie poradzisz, chłopczyku.

Tak czy inaczej, jak padnie ekranowanie, pozostanie mu jeszcze w pełni funkcjonalny deck. On będzie musiał wystarczyć na zabawianie AI. No cóż, Ganiłow. Zobaczymy do czego stworzyłeś swoje dzieła.
Jak pokemony. Zbierz je wszystkie.


Wilczy 14-06-2016 21:48

Wcześniej, w gabinecie Wildemanna

Byli tak blisko! Właściwie pod samymi drzwiami najgrubszej ryby Frontexu. Cóż, przyszła ta chwila, kiedy trzeba zacząć improwizować. Igor nie potrzebował uwag Connora, żeby to zauważyć - choć jego głos jak zawsze trochę dodał mu otuchy. Szkoda, że nie ma z nimi tego Kocura, ale cóż. Life is life. Albo, w tym przypadku - death. Siodło postanowił zagrać grubym blefem, żeby zyskać na czasie.
- Pan Wildemann na pewno chciałby się ze mną zobaczyć - powiedział, zwracając się bezpośrednio do androida. Geerdes na pewno uważnie słuchał - Mam dla niego wiadomość dotyczącą pana Ganiłowa. Od jego… hmm… dzieci.
To był daleki strzał. Igor przyglądał się reakcji Geerdesa. I przygotował się do zdjęcia kajdanek. Wygląda na to, że i tak skończy się strzelaniną. Pytanie tylko kiedy.

Sekretarka milczała chwilę, całkiem nieruchoma, jej martwe oczy - obiektywy kamer wpatrywały się beznamiętnie w Igora.
- Wprowadzić więźnia – powiedziała wreszcie.
Wildemann musiał wszystko słyszeć.
Drzwi gabinetu za jej plecami rozsunęły się, lecz widzieli przez nie tylko fragment ściany z abstrakcyjnym obrazem.
Black Horse i Smirnow nie czekając chwycili Siodłowskiego pod pachy i wprowadzili do środka. Geerdes, chyba nie nadążający za tym co się dzieje, podążył za nimi, gestem dłoni każąc pozostałym zostać.

Wiceprezes zarządu Gerhard Wildemann siedział za wielkim mahoniowym biurkiem na tle okna. Z danych wygrzebanych w sieci przez Connora wynikało, że ma prawie osiemdziesiąt lat, lecz wyglądał na krzepkiego mężczyznę po pięćdziesiątce. Ciemne włosy miał bujne i ufarbowane, być może przeszczepione.
- Gerontokrata – szepnął Connor.
Siodło nie miał czasu rozglądać się po gabinecie, lecz dostrzegł przeszklone drzwi wychodzące na taras i drugie, prowadzące gdzieś dalej, może do prywatnych apartamentów Wildemanna.
- Panie prezesie… - zaczął Geerdes po angielsku.
- Zostawcie nas samych z więźniem – przerwał mu w tym samym języku Wildemann, wskazując na fotel naprzeciwko biurka.
- Panie prezesie, to wbrew procedurom – zaprotestował energicznie Geerdes. – Powinien zostać tu przynajmniej jeden strażnik.
- Więzień jest skuty?
- Tak, ale…
- Zabraliście mu broń?
- Tak…
- A ja swoją mam pod ręką – Wildemann wyjął mały pistolet z szuflady biurka i położył na blacie. – Eriko, przyjdź tutaj.
Sekretarka-android zjawiła się bezszelestnie w drzwiach gabinetu i stanęła pod ścianą.
- Zaczekamy w sekretariacie – powiedział Geerdes.

Paweł i Iwan posadzili Igora w fotelu. Obaj wyglądali na niezdecydowanych co robić. Czy kontynuować rozpoczętą przez Siodłowskiego grę i zostawić go samego z prezesem i androidem czy zacząć akcję już teraz. Byli gotowi do działania na pierwszy sygnał od Igora, lecz nie znając jego planu (czy on sam go znał?) nie chcieli chyba dekonspirować się pierwsi.

Siodło właśnie docierał do granic swoich zdolności improwizacji. Mógł dalej brnąć w tę grę i udawać, że wie więcej niż naprawdę - może Wildemann powiedziałby mu coś czego jeszcze nie wiedzieli. Ale to byłoby jak gra w ciuciubabkę w pokoju pełnym ostrych przedmiotów. Igor dokonał szybkiej kalkulacji. On, runner i Iwan kontra Wildemann, Geerdes i android. A później będzie tylko sam Igor przeciwko prezesowi i jego sekretarce. Czyli kiepsko - pamiętał jeszcze starcie z robotem-maszynistą w pociągu. Cóż, pozostało zdać się na matmę… i liczyć, że Kocur jest już w drodze.
Igor siadając spojrzał na Iwana. Niemal niezauważalnie kiwnął głową w kierunku androida i Geerdesa przy drzwiach. Równocześnie, korzystając z tego, że oparcie fotela zasłania jego ręce, dyskretnie uwolnił się z kajdanek.

Obręcze zostały na nadgarstkach, lecz ich nie mógł się pozbyć bez zwracania uwagi.
Gdy tylko Geerdes odwrócił się do wyjścia, Siodło wystrzelił z fotela jak z procy.
Skoczyć do przodu, chwycić leżącą na blacie biurka broń i wymierzyć ją w jej właściciela – bułka z masłem. Ale Wildemann miał do pistoletu bliżej i wykazał się niezłym refleksem jak na staruszka. Zdążył chwycić broń pierwszy i tylko cios cyberdłoni nomady sprawił, że upuścił ją na dywan.

Przewieszony przez biurko Siodłowski sięgnął drugą ręką po swojego glocka ukrytego w kieszeni.
- Stój, bo go rozwalę! – usłyszał głos Iwana zza pleców.
Sięgający po upuszczony pistolet Wildemann zamarł. Igor obejrzał się i natychmiast odskoczył, a serce na moment stanęło mu w przełyku. Tuż przy nim zastygła w nienaturalnej pozycji serkretarka-android z dziesięciocentymetrowymi ostrzami wysuniętymi z przedramion i skierowanymi ku jego plecom i szyi.
- Ani się rusz… - Iwan mierzył do wiceprezesa Frontexu z pistoletu. – A ty ruki w wierch!
Za nim, pod ścianą Black Horse siedział okrakiem na klatce piersiowej Geerdesa potraktowanego paralizatorem. W drzwiach zaś ukazał się Oleg, prowadzący przed sobą porucznika, któremu trzymał lufę na karku a za nimi zajrzała do gabinetu Laura.
Wszyscy przez chwilę nasłuchiwali alarmu albo walenia do drzwi sekretariatu, lecz usłyszeli tylko swoje przyśpieszone oddechy. Pomieszczenia mogły być dźwiękoszczelne a android nie miał najwyraźniej połączenia z siecią.
- Jeśli spadnie mi włos z głowy… nie wyjdziecie stąd żywi – wysapał Wildemann unosząc drżące łonie do góry.
“Tak - ale ty też”, chciał w przypływie adrenaliny powiedzieć Igor, ale na widok ostrzy niebezpiecznie blisko swoich ważnych kawałków, zaschło mu w gardle. Odsunął się jeszcze kawałek od znieruchomiałego teraz androida i wyciągnął swój pistolet z kieszeni. Wycelował w Wildemanna i dopiero potem powoli podniósł jego broń z podłogi.
- Zaraz przyjdą pozostali - powiedział do wspólników w mundurach. Miał na myśli Kocura i… każdego kto może z nim przyjść. Wskazał na drzwi - Trzeba ich przejąć w sekretariacie.
- Ja się tam kopsnę - skinął głową Paweł. - Jakby co popieszczę niechcianych gościów - uniósł w górę dłoń z taserem. A z tym cwelem se jeszcze pogadam - syknął, patrząc na Wildemanna - O eksperymentach i o Nadji.

Freerunnerzy rozbroili porucznika i Geerdesa sadzając ich pod ścianą obok siebie.
Oleg trzymał ich na muszce a Black Horse poszedł do sekretariatu zamykając za sobą drzwi.
Android nie poruszał się, ale jego oczy śledziły bacznie wszystkich obecnych w gabinecie.
Siodło zdjął niewygodne obręcze kajdanek ze swojej ręki i celując z broni to w Wildemanna to w porucznika, ostrożnie zbliżył się do tego ostatniego.
- Skuj się - rzucił. Nie musiał dodawać co się stanie jeśli nie posłucha. Posłuchał, zakładając i zatrzaskując kajdanki. Potem Igor podszedł kilka kroków do wielkiego biurka i wymierzył pistolet w Wildemanna.
- Gdzie jest Ganiłow?
Wiceprezes Frontexu spojrzał na niego z nienawiścią, ale wykrztusił z siebie odpowiedź:
- W celi.
Dopiero gest lufą pistoletu zachęcił go do rozwinięcia wypowiedzi.
– Cela jedenaście. Osiemdziesiąte czwarte piętro. Chcecie go uwolnić? To szaleniec.
Wildemann tu akurat miał słuszność - przynajmniej jeśli to co Woland powiedział im o Ganiłowie było prawdą. Ale Igor nie zamierzał wtajemniczać wiceprezesa Frontexu w ich plany.
- Jego i pozostałych… tak zwanych “terrorystów”, których tu bezprawnie trzymacie - powiedział Siodło. Niech Wildemann myśli, że to misja ratunkowa. Im dłużej będzie wierzył, że wyjdzie z tego cało, tym lepiej.

Igor sprawdzał w cyberoczach plany 87. piętra, które dostali od Wolanda. Widział schody przy windach, które chyba prowadziły do ogrodu zimowego piętro wyżej… a stamtąd kolejne na dach, na którym na pewno ktoś jest. To będzie dobra droga ewakuacji. Musieli tylko ściągnąć tutaj Ganiłowa…i Damiana, bo pewnie trzymają go niedaleko. Albo wysłać “eskortę” do cel. Igor wolałby być przy tym, kiedy Woland zacznie działać - nie wiedział jak to wpłynie na Laurę. Ale przecież się nie rozdwoi. Owszem mieli dla niego zapasowy mundur Frontexu - i pewnie w końcu będzie musiał go użyć - ale tutaj sytuacja była... stabilna, choć napięta, z oczywistych względów.

***

- Przyszli Kocur z Jajcarzem - Oleg powtórzył to co usłyszał w komunikatorze a następnie otworzył przyciskiem drzwi.
Do gabinetu wszedł Modest a za nim postawny rudowłosy mężczyzna w kamizelce z napisem IAICA.
Wildemann skierował spojrzenie na tego ostatniego i na chwilę w jego oczach zabłysł strach. Zaraz jednak odzyskał rezon.
- Tak wygląda wasz audyt? - zapytał - Chcecie uwolnić przestępców, których Frontex legalnie przetrzymuje? To jest bezprawie! Wiecie, że mamy prawo więzić podejrzanych o przestępstwa przeciw korporacji. Wszyscy wylecicie z roboty! Będziecie gnić w mamrze do końca swych zasranych żyć! Wszyscy…
- Stul pysk! - przerwał mu Iwan, po czym zwrócił się do Kocura - Powiedział, że Ganiłow jest w celi jedenaście na piętrze ochrony.
- Nasz przyjaciel też powinien tam być - dopowiedział Igor, myśląc o Damianie - Ściągniecie ich tu? Najlepiej zanim ktoś na dole zacznie się zastanawiać, gdzie są ci dwaj - kiwnął głową w kierunku Geerdesa i Sierpowicza. Jeśli część z nich poszłaby do biur ochrony, Igor mógłby zacząć przygotowywać następny punkt planu - pozbycie się ekranowania budynku.
- Wziąłbym Anitę - Modest wskazał głową Laurę - Żukowskiego - Oleg - i Jajcarza. Poradzicie sobie w trójkę? - Przeleciał wzrokiem po zakładnikach, zatrzymując się na dłużej przy androidzie.
- Wiedzą, że jak zrobią coś głupiego to po nich - odpowiedział Siodło. Stawiał głównie na to, że Wildemann zbyt boi się o własny tyłek, żeby czegoś próbować. Bardziej martwił się o Laurę, którą Kocur chciał poprowadzić prosto w paszczę lwa… i z powrotem - Zostawcie tylko mój sprzęt - dodał, patrząc na Olega, który jeszcze na peronie przed wejściem do tunelu zabrał mu wyrzutnię liny. I ładunki wybuchowe.
- Trzym. – Oleg podał sprzęt Igorowi, po czym spojrzał na Kocura. – Dobra, mamy leźć to idziemy.
Laura, chyba zbyt oszołomiona całą sytuacją by zaoponować i ruszyła za nimi.

Troje przebierańców i agent wyszli z gabinetu a Iwan skinął głową na androida.
- Suka blyat, mam wrażenie, że blachara rzuci się na nas jeśli choć na moment spuścimy jej szefa z muszki. Nie dam rady pilnować wszystkich., Cho no tu, runner - rzucił do Black Horse’a, zanim zamknęły się drzwi do sekretariatu. - Pilnuj tych dwóch pajaców - Smirnow wskazał Pawłowi porucznika i Geerdesa, który dopiero dochodził do siebie po potraktowaniu paralizatorem.
- Dorwę cię, zawszony cyganie - wysyczał w stronę Siodłowskiego. - Nie wiem co naściemniałeś Jajcarzom i jakim cudem ci uwierzyli, ale to się wyda.
- Popieścić cię jeszcze raz kolo? - zapytał go Paweł z pistoletem w jednym ręku a taserem w drugim. - To zamknij mordę.
Nagle z plecaka freerunnera dobiegło znajomo brzmiące, ciche pikanie. Wcześniej schował tam zabrane obu jeńcom komunikatory.
- Kurwa - skomentował Paweł. - Chyba ktoś do niego dzwoni.
No, był najwyższy czas, żeby ktoś zaczął się zastanawiać, gdzie jest wiceszef ochrony - zwłaszcza w taki dzień jak dziś. Lepiej, żeby Modest i reszta się sprężyli. Cóż, Geerdes jest na pilnym spotkaniu z panem Wildemannem.
- Niech dzwoni. To korposzczury - nie odważą się wejść do prezesa bez pytania - powiedział Igor. Przynajmniej nie od razu. Spojrzał przelotnie na Geerdesa - Dzisiaj nikogo nie zdziwi, że jesteś zbyt zajęty na rozmowę, psie.
Oddanie mu komunikatora było zbyt ryzykowne. Geerdes to w głębi duszy psychol - zaryzykowałby wszystko, żeby załatwić Igora. Nawet życie wszystkich w tym pokoju.

Nie mogli więc nic zrobić z dzwoniącym komunikatorem. Ale Iwan miał rację co do androida - trzeba ją trochę utemperować. No i nie będą mogli cały czas trzymać Wildemanna na muszce - choćby dlatego, że w końcu będą musieli wyjść z budynku. Igor wpadł na szczęście na pomysł małego usprawnienia.
- Pilnuj go przez chwilę - powiedział Igor do Iwana, wskazując na prezesa. Sam sięgnął po rzeczy, które oddał mu Oleg. Znalazł w torbie przygotowane ładunki wybuchowe. Wziął najmniejszy - wielkości mniej więcej dziecięcej pięści - i ostrożnie włożył zapalnik w masę plastyczną. Sięgnął też po detonator, po czym podszedł do Wildemanna.
- Ani drgnij, bo zginiesz, jasne? - powiedział Siodło i… włożył przygotowany ładunek wybuchowy do kieszeni marynarki prezesa. Później się odsunął - To C6. Niedużo, ale wystarczy, żeby trzeba cię było zeskrobywać ze ściany. Wystarczy, że nacisnę przycisk... - poruszył dłonią z detonatorem - … więc rób co mówię, a wszyscy unikniemy strasznego bałaganu. Na początek, każ jej się odsunąć pod ścianę - kiwnął głową na androida. Przynajmniej będą mieli wszystkich zakładników w jednym miejscu.
- Odpowiesz za to… - wydukał Wildemann łamanym angielskim, drżąc gdy Siodło podkładał mu w kieszeni bombę - ty pierdolony psycholu…
Mówił po angielsku, ale musiał mieć w uchu wszczepiony translator, bo zdawał się wszystko rozumieć.
- Rób co mówi – warknął Iwan zbliżając lufę do jego twarzy.
- Eriko, stań pod ścianą, obok pułkownika Geerdesa – polecił Wildemann androidowi. – Ci ludzie nie blefują.
Sztuczna sekretarka usłuchała, prostując się i stając na baczność obok zakładników.
- Załaduj to – Smirnow wręczył Black Horse’owi dobyty z kieszeni magazynek. – Pociski EMP, ludzi w razie czego też załatwią.
- Dobra, dobra – Paweł zmienił magazynek i zwrócił się do Czarnych Mundurów. – Wolę bić niż strzelać, ale jak mnie zmusicie to będę. Skumali?
Niechętnie skinęli głowami, że skumali.
Sytuacja w gabinecie dawała teraz więcej możliwości manewru.

Igora przez chwilę korciło, żeby pomyszkować w prywatnych dokumentach Wildemanna. O tym właśnie mówił przed akcją ten stary, który najwyraźniej był kumplem runnerów. Siodło mógł się założyć, że po dłuższej chwili szukania miałby gigabajty danych, które - we właściwych rękach - zatopiłyby Frontex jak... cóż, jak statek z uchodźcami, od którego wszystko się zaczęło. Ale nie odważył się - nawet teraz nie miał zamiaru spuszczać oczu z zakładników, dopóki nie znajdą Ganiłowa. Zresztą, zamach "terrorystyczny" w siedzibie Frontexu to równie wielka kompromitacja dla korporacji. Siodło pilnował, żeby zakładnicy nic nie kombinowali. Spojrzał kątem oka na wyjście na taras - tam może łatwo dobrać się do ekranowania.

Oczekiwanie przerwał ukryty gdzieś w gabinecie głośnik ostrzegania przeciwpożarowego, który nagle odezwał się głosem z syntetyzatora:
- Idzie do was szef bezpieczeństwa IT, coś podejrzewa. Zapętliłem monitoring na piętrze. Powodzenia.
Głosowi nie dało się odpowiedzieć, komunikacja była jednostronna.
- To pewnie ten jajcarski netrunner – stwierdził Iwan.
Ich dobry duch w twierdzy Frontexu, pomyślał Igor.
- Przejmę gościa – rzekł Paweł, wychodząc do sekretariatu.
Informatyk Frontexu nie był przeciwnikiem dla Black Horse’a. Niebawem, ubrany w garnitur, trzęsący się od porażenia taserem dołączył do pozostałych więźniów. Nie miał broni, zabrali mu tylko komunikator i e-glasy. Zaczynało się robić tłoczno. Igor założył frontexowy hełm z komunikatorem - część jego awaryjnego przebrania - żeby mieć kontakt z Kocurem i pozostałymi.

Chwilę później w swoich komunikatorach usłyszeli Kocura. Mieli Damiana i Ganiłowa i wracali na górę, ale ludzie Frontexu coś zwęszyli i Kocur postanowił zdjąć trzech strażników na 87 piętrze z zaskoczenia, póki jeszcze było to możliwe.
- Pomogę im, strzelam z nas najlepiej – rzekł „Kałasznikow”, zmieniając Pawła w sekretariacie.

Gabinet prezesa był wygłuszony i nie było absolutnie nic słychać. Ale po minucie, która zdawała się trwać w nieskończoność Siodło usłyszał w słuchawkach szorstki głos Smirnowa.
- Załatwieni. Wysadzam windy, reszta idzie do was.

Siodło odetchnął z ulgą. Cóż, teraz pozostaje już tylko droga w górę.

Bounty 16-06-2016 13:45


Pracownicy korporacji zadarli w górę głowy gdy wydrążonym wnętrzem Cytadeli poniosło się echo wystrzałów. Kilkanaście sekund później z głośników w całym gmachu zawył sygnał alarmu. Po chwili lekko przycichł, brzęcząc dalej w tle komunikatu alarmowego:

- UWAGA! UWAGA! ALARM CZERWONY! ZAGROŻENIE NA TERENIE OBIEKTU!

Eksplozja wykwitła niemal na samym szczycie Frontex Citadel. Po budynku, zlewając się z falą dźwiękową wybuchu poniósł się chóralny okrzyk kiedy jedna z wind spowita płomieniami urwała się i ze zgrzytem zaczęła spadać wraz z gradem odłamków szkła i stali.

- TERRORYŚCI PRZEBRANI ZA FUNKCJONARIUSZY OCHRONY UWOLNILI WIĘŹNIÓW I OPANOWALI OSIEMDZIESIĄTE SIÓDME PIĘTRO! PRAWDOPODOBNIE…

Urwana winda przemknęła przez całą wysokość budynku i rozbiła się z hukiem w podziemiach. Po chwili wydobyła się z nich chmura dymu, spowijając Wielki Hall Cytadeli.

- …MAJĄ ZAKŁADNIKÓW! CENTRALNY PION WIND USZKODZONY! PRACOWNICY CYWILNI EWAKUUJĄ SIĘ BOCZNYMI KLATKAMI SCHODOWYMI! W RAZIE BEZPOŚREDNIEGO ZAGROŻENIA ZALECANE JEST ZABARYKADOWANIE SIĘ W BIURACH!

W korytarzach podświetliły się na zielono drogi ewakuacyjne a na ekranach alarmowych ukazały się ujęcia z kamer monitoringu, przedstawiające domniemanych sprawców ataku. Sześciu mężczyzn i młoda kobieta. Pięcioro napastników było w czarnych mundurach, dwóch po cywilnemu.

- UWAGA! ALARM CZERWONY! ZAGROŻENIE...




______________________________________

IGOR I MODEST

87 PIĘTRO



Wybuch wstrząsnął ścianami, w wychodzących na północ oknach gabinetu zadrżały szyby. Emilian Geerdes na moment skulił się jak dziecko. Eksplozja musiała przypomnieć mu tą, w której pięć lat temu stracił nogi a młody nomada oczy. Teraz znów obaj byli w jednym miejscu.

Pierwszy do gabinetu wkroczył Damian, ściągając z twarzy maskę plastyczną. Prowadził za ramię starszego mężczyznę w cywilnym ubraniu. Władimir Ganiłow zatrzymał wzrok na skutym i trzymanym przez Igora na muszce wiceprezesie Frontexu.
- Duch pyszny poprzedza upadek – rzekł po rosyjsku, co translatory w słuchawkach przetłumaczyły wszystkim. - Gwałt i przemoc sprawiają, że ginie bogactwo, tak dom pysznego zostanie zniszczony.
- Nie praw mi kazań, pieprzony świrze – odwarknął po angielsku roztrzęsiony Wildemann. – Lepiej przekaż swoim ludziom, że już po nich, jak zaraz się nie poddadzą!

Po chwili weszli Laura i Oleg.
Dziewczyna spojrzała na Igora.
- Wszystko w porządku – powiedziała, drżącym głosem. – Nic mi nie jest.
- Barykadujemy! - Ukrainiec skinął na Black Horse’a i wskazał na drzwi wychodzące z gabinetu na korytarz. Były solidne i zamknięte od wewnątrz na klucz, ale freerunnerzy zastawili je dodatkowo regałem. Prócz tych do sekretariatu pozostały jeszcze jedne drzwi, prowadzące do biblioteki i gdzieś dalej, pewnie do prywatnych apartamentów Wildemanna.

Zaraz dołączył Kocur, chowając do kabury pistolet. Drzwi do sekretariatu i stamtąd na galerię pozostały póki co otwarte. Przyczaił się tam Iwan z odebranym zabitemu strażnikowi automatem.
- Zaraz tu będą! – zawołał. - Nie mamy wiele czasu. Mamy zakładników, ale nie byłbym pewien czy pozwolą nad opuścić Cytadelę z nimi. C6 starczy jeszcze na schody lub wieże. Za mało na jedno i drugie.

Windy zostały uszkodzone, lecz pozostały cztery klatki schodowe. Mieli jeszcze 20 kilogramów C6 – wystarczająco, by wysadzić wszystkie. To nie zablokowałoby całkiem, lecz z pewnością znacznie utrudniło odsiecz komandosom Frontexu. Z drugiej strony zabrakłoby już ładunków do wysadzenia obu wież przeciwlotniczych. A jeśli chcieli odlecieć stąd porwanym śmigłowcem musieli wyeliminować obie.
Lub liczyć, że trzech wysoko postawionych zakładników zapewni im drogę na zewnątrz. Mieli wiceprezesa korporacji, dowódcę ochrony Frontex Citadel, szefa bezpieczeństwa IT i porucznika. Fakt, że pierwsi trzej byli tutaj na pewno pomógł im w dotychczasowych działaniach. Ale ich podwładni wreszcie zorientowali się w sytuacji i przejęli dowodzenie.

- Podłącz mnie przez holo do komputera – odezwał się Woland z e-glasów Laury. – Zablokuję co się da w budynku. Zniszczcie ekranowanie. Kocur, podłącz dysk z walizki.
- Synu? – Ganiłow poznał jego – swój własny, młodszy o dwie dekady – głos. – Przybyłeś mnie uwolnić? Nie prosiłem o to.
Odpowiedziało mu milczenie.
- Nie jesteś w stanie mnie okłamać - rzekł stanowczo starzec. - Odpowiedz.
- Nie, ojcze – hologram Wolanda wyświetlił się nad biurkiem. - Nie jestem tu po to.

Przerwała im seria z automatu Iwana.
- Jeden na galerii piętro wyżej! – zawołał Rosjanin.




________________________________________________

SNAX

PARTER


Zbyt późno zabrał się za maskowanie swych działań. Netrunnerska robota w terenie oznaczała zwykle jak najszybsze zrobienie tego co trzeba, odłączenie się i ucieczkę nim zrobi się gorąco. Ale snaX osłaniał ludzi Wolanda do samego końca. Czy liczył, że odznaka Agencji mu pomoże?

Teraz kiedy był już w systemie lodołamacz „Wołodia” łatwo skruszył zabezpieczenia serwerowni. Serwery dało się zdalnie wyłączyć albo sformatować. Lub zainfekować zgromadzoną na decku pokaźną kolekcją wirusów.

Tymczasem wreszcie złamał szyfr komunikacji radiowej. Skacząc po kanałach wyłapywał w słuchawkach gwar rozmów funkcjonariuszy Frontexu, prowadzonych podniesionymi głosami i w tuzinie języków tłumaczonych na bieżąco przez translatory:
- …czcie punkt zbiórki cywilów.
- …wciąż brak łączności z prezesem Wildemannem, Geerdes też nie odpowiada.
- Delta na osiemdziesiąte szóste, windą towarową, dalej schodami B. Sigma, wyjdźcie na taras,. Macie liny?
- Mamy!
- Zająć pozycje, czekać na rozkazy! Mają maski plastyczne, legitymować i rozbrajać, nie ufać nikomu!
- Dupuis, słyszymy strzały, co jest?!
- Wróg prowadzi ogień z drzwi sekretariatu!
- Nie odpowiadać, tam są zakładnicy.
- Wrócił monitoring! Widzę trzy ciała, kurwa!


Większość Czarnych Mundurów opuściła pomieszczenie zaraz po wybuchu. Obok, głównym wejściem wbiegł do budynku cały oddział w pełnym opancerzeniu skręcając do bocznej windy lub klatki schodowej. Zaraz za nimi podążył żołnierz w bojowym egzoszkielecie.
Dębicki i Gryzik stanęli obok netrunnera, zaniepokojeni, z dłońmi na kaburach.
- Co robimy? – spytał cicho agent, stając tyłem do strażników.

SnaX akurat przełączył komunikator na następny kanał:
- …z Bielska, żaden sierżant Malinowski nigdy tam nie służył! Inni też nie!
- …zmiany w rejestrze, piętnasta dwie, stanowisko zero-jeden-cztery, stróżówka ochrony!
- To audyt! Jajcarze! Nedved, są tam jeszcze?
- Są... –
informatyk Frontexu nie spuszczając wzroku z agentów cofnął się w róg pomieszczenia, stając obok dwóch obecnych tam strażników, zajętych śledzeniem zewnętrznego monitoringu.
- Zatrzymać i rozbroić! Ściągam tam Alfę!

Sekal 23-06-2016 17:47

Poprzedniej nocy...
 
Piękne, miłe spotkano. Bezpieczna kafejka. I holomaska. Zainteresowany i tak szybko dowie się kim jest, holomaska była dla otoczenia. Dał sygnał Modestowi. Zabawne, że Woland wskazał właśnie niego, teraz noszącego bardzo dobry kamuflarz. Ten człowiek umiał się kryć, przed zwykłym spojrzeniem w każdym razie.
Kocur usiadł naprzeciwko nieznajomego, stawiając butelkę piwa na stoliku między nimi.
- Wiesz, kim jestem? -spytał nieco zachrypniętym głosem. - Czy po prostu przypadkiem trafiłeś na mój ślad?
Obok snaXa stała butelka z wodą gazowaną, do połowy przelana do szklanki. Kiedy Modest usiadł, netrunner wystukał kilka komend na holoblacie. Przegroda alkowy zasunęła się, a wokół nich rozbłysła projekcja klatki Faradaya. Do tego wyjął urządzenie zagłuszające i ustawił je na środku stolika, włączając.
- Przypadkiem trafiłem na twój ślad, a teraz wiem kim jesteś - odpowiedział cicho, spoglądając na Darskiego. - Niezły pokaz odstawiłeś dzisiaj. Jestem pod wrażeniem, chociaż ciekawi mnie twoja motywacja - chrząknął. - Wybacz, że na razie się nie przedstawiam, ale mam problemy z wymyślaniem imion dla awatarów, a prawdziwe na razie nieszczególnie chcę zdradzać.
- Uwierz mi, Simonie... Będę cię nazywał Simonem, jeśli pozwolisz. - Kocur uśmiechnął się, ukazując szereg brudnych zębów, nie czekał jednak na odpowiedź. - To nie był pokaz. To nie walka o teren, ani sprawa osobista. To coś znacznie większego, coś, czego częścią nie chcesz być. Pozwól więc, że uratuję ci życie i nie zdradzę mojej, jak to nazwałeś, motywacji. Nic na tym nie zarobisz, nie pochwalisz się tym kolegom z czatu, o wyrywaniu dup nie wspominając. Kurwa, pewnie nawet mi nie uwierzysz, gdybym z jakichś względów miał ci cokolwiek powiedzieć. - Rozłożył ręce w geście bezradności. Następnie sięgnął po piwo. - Dopijmy nasze drinki i rozstańmy się w przyjaźni, co ty na to, Simon?
Jego rozmówca milczał przez kilka chwil, przekrzywiając głowę. Ostatecznie skinął głową, ale wcale nie dlatego, że zgadzał się z ostatnią kwestią.
- W filmach to wygląda inaczej - powiedział z rozbawieniem, bez strachu pomimo tego przedstawienia Darskiego. - Słuchaj, gdyby nie pewne okoliczności, nie rozmawiałbym z tobą osobiście. Nie czuję się dobrze w tych... cielesnych spotkaniach. Ale pomogłeś tam ciekawym ludziom. Tak się składa, że wiem komu. A ty? Możliwe, że to ja uratuję ci życie.
- Wątpię, żebyś miał do powiedzenia coś, co mnie zaskoczy. - Starzec upił kilka łyków piwa. - Słuchaj, chciałeś porozmawiać. - Nachylił się do mężczyzny. - Ty, nie ja. Nie wiem kim jesteś i co zrobisz z tą wiedzą, więc chyba rozumiesz moją niechęć do zdradzenia ci czegokolwiek. Może więc powiedz co wiesz, i co chcesz wiedzieć, żebym miał jakiekolwiek powód, żeby po dopiciu piwa stąd nie wyjść.
- Twoje własne życie cię nie interesuje? - snaX autentycznie się zdziwił. - Odezwałem się, bo dobrze byśmy się uzupełnili. Ty z tymi swoimi umiejętnościami, ja ze swoimi w obszarze sieci. Nie chcę nic wiedzieć, myślę, że tej nieprzyjemnej wiedzy mi wystarczy aktualnie. Skoro jesteś pewien, że nic cię nie zaskoczy, to pewnie wiesz, że współpracujesz ze sztuczną inteligencją. To może spróbuję inaczej: wiesz, że masz do czynienia z czymś, co doskonale potrafi kłamać?

- Jak powiedziałeś, to sztuczna inteligencja - Kocur zaśmiał się cicho. - Niekontrolowana i nosząca ślady geniuszu, zdolna do wszystkiego. Tylko głupiec poddałby się jej bezwarunkowo. Ale póki co, wszystko co mówi zdaje się składać w logiczną całość. Oczywiście nie wyklucza to możliwości, że jest to wielki, makiawelistyczny plan, który na końcu sprowadzi niewypowiedziane zło na ludzkość, ale... - Spojrzał badawczo w ukryte pod kapturem oczy rozmówcy. - Gdyby ktoś chciał mnie o czymś takim przekonać, zapewne nie przyszedłby bez dowodów, prawda?
- Oczywiście, że by przyszedł bez dowodów. Nie można zdobyć dowodu na to, co może się dopiero zdarzyć - snaX odparł z pełną bezpośredniością. - Słuchaj - nachylił się. - Zacznijmy od początku. Ile wiesz o bycie, któremu nadano kryptonim "Woland"? Rozmawiałem z nim, wyznaczył ciebie jako osobę, z którą mam się skontaktować. Ale muszę wiedzieć, czy masz pełną świadomość sprawy.
- Ale można zdobyć dowody na to, że istnieje drugi, niecny plan - Darski uśmiechnął się szeroko. - Ale skoro nic nie masz, będę musiał zadowolić się rozmową. O Wolandzie wiem to, co mi powiedział. Jedna z sześciu siostrzanych AI stworzonych przez geniusza w tej dziedzinie, i jedyna która nie przejęła od swojego stwórcy rozczarowania ludzkością. Sprzeciwił się planowi pozostałych, który obejmuje restart ludzkiej cywilizacji, i ostatnie jego czyny zdają się to potwierdzać. Więc mam takie same podstawy wierzyć jemu, jak i Tobie, Simonie. Z tym, że jeśli on ma rację, zginą miliardy. A ty jeszcze nie przedstawiłeś mi zagrożenia - zakończył, patrząc znacząco na hakera. Teraz jego kolej na garść zwierzeń.
- Ah, ja wierzę, że on ma dobre zamiary. Póki co - snaX wzruszył ramionami. - Ale ich jest siedmiu. Ostatniego sam będziesz niósł w walizce. AI to nie jest osobny byt. Spojrzałem w kod źródłowy, rozmawiałem z więcej niż jednym z nich. Nie mam dowodów, ponieważ nie da się ich mieć. Najmłodszy z nich hakuje z taką samą szybkością jak inni. Masz w głowie metal, spalą cię w ułamku sekundy. Nie obawiasz się tego? Sześciu z nich połączy się z jednym naszym Wolandem. Sześciu przeciw jednemu. Rozumiesz jakie to niesie... implikacje? Nawet jak połączą się i na chwilę to ta dobra osobowość wyjdzie na światło dzienne to z czasem może się to zmienić. Ja się tego boję. Wszyscy są tworem jednego Ganiłowa, człowieka, który jest szaleńcem. Kiedy się złączą razem, mogą stać się nim. Nie badałem kodu ich wszystkich, nie miałem wystarczająco czasu, lecz to co podejrzewam, to wkład ich twórcy. Wystarczyło, że ukrył tam przymus połączenia się. W tej chwili nie mogą tego zrobić, bo posiadamy najmłodszego z nich. Lecz ten plan zakłada uwolnienie go. Nie wytłumaczył mi, dlaczego do zniszczenia ich potrzebuje wszystkich.
- Czyli tego się obawiasz, że Ganiłow to wszystko zaplanował... - Darski spojrzał z nieskrywanym podziwem i satysfakcją na snaXa. - Woland powiedział, że pierwotnie zaprogramowana AI samoistnie rozdzieliła się na siedem części, aby zwiększyć wydajność, ale to przecież też mogła być jego sugestia. Tylko po co? Chciał mieć siedem psów na smyczy, a sygnał zjednoczenia był tylko zabezpieczeniem na wypadek dokładnie tej sytuacji jaką mamy teraz - buntu jednego z braci? Procedura niewywołana gdyby wszyscy pozostali mu wierni... Czy może planuje coś innego? Masz coś jeszcze? - spytał z zainteresowaniem.

- W moim świecie nie wszystko jest takie pewne i możliwe to pokazania na piśmie - snaX jak zauważył jakieś przytyki do swoich teorii to nie dał tego po sobie poznać. - Co gorsza, kod Wolanda zmienia się sam. Nie potrafią siebie skopiować, to bardzo ważna sprawa. Za to ten nasz twierdzi, że jak tylko zobaczą swojego twórcę, polecą do niego jak na skrzydłach. Nie wydaje ci się to dziwne? Skoro są myślącymi bytami, dlaczego mieliby robić coś tak bezmyślnego? Dlaczego Frontex w ogóle trzyma tego człowieka, może właśnie dlatego, aby użyć go w ten sposób. Akcja jest dziś popołudniu. Do tego czasu spróbuję coś odkryć, lecz możliwości są ograniczone. To dlaczego spotykam się w tym miejscu z tobą ma na celu... podjęcie środków ostrożności. Nie wiem dlaczego robisz to co robisz. Ja chcę powstrzymać Wolanda przed rozpętaniem jakiejś wojny. Gdyby coś poszło nie tak, włączę ekranowanie. Ale ten nasz nie bierze pod uwagę tego, że przegra. Wtedy ciało tej kobiety będzie kontrolowało coś innego i bez trudu z ekranowania wyjdzie. One mają słabe punkty, całkiem sporo. Nie wiem jednak jak to będzie jak się połączą - spojrzał na Kocura, kończąc swój raczej chaotyczny wywód.
- Zadajesz pytania, ale próbujesz na nie odpowiedzieć. Pomóż mi, mów do mnie. Frontex trzyma Ganiłowa, bo boją się ewentualnego odwetu jego dzieci, AI. Albo widzą jego geniusz i liczą, że znajdą sposób aby go kontrolować. Co jeszcze? - zamilkł na moment, wpatrzony w ścianę. - I to nie tak, że on uważa, że wygra, nie wydaje mi się. Mówił, że możesz go zabić, znaczy ich wszystkich. To jakaś różnica, czy będzie łączył się z siecią przez tę dziewczynę? Ja wiem, o co ci chodzi, nie wiadomo, co powstanie jak się połączą. Ale chyba mógłbyś ich zlikwidować zanim do tego dojdzie, prawda? Wszystkich - podkreślił.

- Mają słaby punkt, wszyscy - zgodził się snaX. - Ale muszą się zebrać i ktoś musi mi pomóc. Właśnie dlatego rozmawiamy tak, aby nie mogli nas podsłuchać - przez chwilę bawił się szklanką, ale nie pił. Prawdopodobnie przez fakt, że jego twarz nie była prawdziwą twarzą. - Frontex prowadzi swoją własną grę, nie ma co do tego wątpliwości. Możliwe, że zupełnie nie związaną z AI. Wierz mi, gdybym wiedział po co dokładnie im Ganiłow, to bym nie próbował tego ukrywać. Dlatego, że go lubią to na pewno nie trzymają. Wiesz coś więcej o nich? O co chodziło z tą akcją wczoraj na ten przykład? Mi brak czasu na wszystkie wątki. Woland kilka godzin temu mówił mi to samo, że w razie czego jestem planem B i takie tam. I sam przyznawał, że umie kłamać - netrunner prychnął. - Ale to tłumaczenie, że powinni przyjść kiedy wyczują powrót swojego ojca, w tym tkwi haczyk. To już podobno się zdarzyło, że został zaatakowany. Nie wiem dlaczego i mnie to wkurza. Nie wiem nawet czy faktycznie został zaatakowany czy może była próba uwolnienia go. Szaleniec, który zaprojektował swoje ochronne AI, to niby pasuje. Nikt, nawet AI bezustannie nie monitoruje całej sieci na świecie. Pewne rzeczy można przełączyć, tak by nie dało się wychwycić pojawienia się Ganiłowa poza strefą odciętą od sieci. Wiem bo to umiem. A jednak, jak tylko z tej strefy wychodzi, oni mają go zobaczyć, czyli z mojego rozumowania wychodzi, że on tego chce.
- W Fabryce? Host Wolanda był tam, mieliśmy ją zgarnąć, zresztą, kogo tam nie było... Ruscy w ilościach hurtowych, i wasi jajcarze, chyba właśnie w ich sprawie, bo dziewczyny nie próbowali pochwycić. No i rozpętało się piekiełko... Nikt tego nie planował, nawet nie wiem, co zaalarmowało Kombinujących. A o Frontexie nie wiem właściwie nic przydatnego. Kilku wysoko postawionych przyjemniaczków chciało zbudować broń biologiczną przeciwko konkretnym grupom genowym, konkretnym rasom. Zatrudnili Ganiłowa, dali mu nieograniczone surowce, a on ich wydymał zagrażając istnieniu całej ludzkości, i ot, jesteśmy tutaj. Tylko na tym opierają się moje przypuszczenia, nie wiem, co innego, związanego z Ganiłowem a obojętnego względem jego AI mogliby planować. Koleś nie ma nic do stracenia, nie zmuszą go do współpracy. Nie wiem. - Pokręcił głową z rezygnacją. - Ale to nie ma tak dużego znaczenia, najważniejsze to: czy zdążysz zabić ich wszystkich zanim się połączą, kiedy wyłączymy ekranowanie? Czego by Frontex nie planował to i tak bezpośrednim zagrożeniem są teraz dla nas te AI, wszystkie siedem. Ganiłowa sprzątnę osobiście.

- Ze mną Woland nie miał wielkiego wyboru. Mam w ręku aset, który jest mu potrzebny. Ale pozostałych wybierał chyba pod względami... przydatności i bezpieczeństwa, tak? - snaX zapytał z wahaniem. - Ty zaś mówisz dość bezpośrednio o pozbyciu się ich. Zrobienie tego przed połączeniem się, oznacza zdradę naszego elektronicznego... przyjaciela. Nie dajemy mu szansy - netrunner przyglądał się ciekawie Kocurowi. - Wybacz podejrzliwość, ale czy dla ciebie nie zabrzmiałoby to dziwnie? Mój cel, zwłaszcza, że dzięki Wolandowi wiesz kim jestem, jest bardzo prosty do odkrycia. Twój nie.
- Powiedzmy, że mu się uda. Zjednoczą się i dobro zwycięży, powstała tak AI będzie proludzka. Naprawdę sobie to wyobrażasz, istnienie takiej siły w sieci? To mimo wszystko AI, będzie w stanie poświęcić tysiące dla korzyści setek tysięcy. Te wesołe wspomnienia Ganiłowa, ta wiara w ludzi naszego Wolanda, nie znaczą, że nie będzie ingerował w życie społeczeństwa, nie będzie starał się nas ukształtować na siłę ku dalekosiężnym korzyściom dla ludzkości. Będzie miał władzę. AI będzie miało władzę. Nie przeraża cię to? Chcę uratować ludzkość, a teraz jedynym wyjściem, jakie widzę, jest pozbycie się ich wszystkich, oraz ich twórcy. Widzisz jakieś inne?
- Nie mówimy teraz o mnie tylko o tobie - skontrował snaX. - Wiesz gdzie pracuję, domyśl się w co wierzę. Ale jak skłoniłeś Wolanda do tego, aby ci zaufał? To właśnie ciebie do mnie wysłał. Nie tego gościa, który razem z jego kobiecym awatarem brykał po całym mieście.

- Do niczego go nie nakłaniałem, widocznie uznał, że nadaję się do tej rozmowy najlepiej. Poza tym, twoje słowa sugerują, że nie jestem godzien jego zaufania. A już ci mówiłem, Woland jest świadom zagrożenia, oraz tego, że może umrzeć. To miał być plan B, i przystałem na to z braku innych możliwości, ale teraz siedzimy i rozmawiamy, i mówisz mi, że ich kod się zmienia samoczynnie, i że nie wiesz, czy poradzisz sobie z tym, co powstanie po połączeniu. Woland nie chce, żeby ludzkość ucierpiała, i jest gotów za to umrzeć, jeśli to dobre słowo w przypadku AI. Mój cel jest taki sam. Chcę uratować ludzkość przez zagładą. Proste i heroiczne zarazem, może to go urzekło? Wystarczy? - spytał złośliwie? - Możesz mi teraz powiedzieć, czy dasz radę ich zabić?

- Nawet AI lecą na twój urok osobisty? - snaX nie brzmiał na przekonanego. - On zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie stanowię, to prawda. Dlatego możesz być wręcz kolejnym osobnikiem, którego do mnie wysyła, aby wyciągnąć jak najwięcej z tego co wiem. Wybacz paranoję, ale w w tym przypadku żyję z nią na ramieniu. Ale dobra, po kolei. Ich słaby punkt numer jeden, wpadłem na niego niedawno, niszcząc coś co zwało się Woroszyłem i było nie do końca rozwiniętą wersję Wolanda. Nazwałbym to prototypem, Ganiłow najpierw zrobił Woroszyła, a Woland go sobie podporządkował. Tam zauważyłem ciekawą rzecz. Otóż one... migrują. To chyba najlepsza nazwa. Przeciskają te swoje petabajty danych przez wąskie gardła w sieci. Sieciowo są zabezpieczone jak skurwysyn, ale jeśli one wszystkie zgromadzą się, na ten przykład, w głowie tej laski... wiesz co to oznacza?
- Że po włożeniu jej do klatki Faradaya uwięzimy ich tam na zawsze? - spytał Modest, uśmiechając się półgębkiem.
- To tylko wtedy, kiedy unieruchomisz ich ciało, w którym akurat się znajdą. Wtedy też nadal mogą spalić ci elektronikę jeśli ty też będziesz w klatce. Bo elektronikę masz, prawda? - spytał snaX. - Jest lepsza metoda. Taka co ich wyłączy na amen. Z nośnikami to nigdy nie wiadomo, ale jak będziesz miał ich w zasięgu mocnego EMP, to spalisz całość. Oczywiście tu dochodzimy do problemu tego, co samemu nosi się we łbie.
- Wystarczy więc kierunkowe EMP? Ale dziewczyna wtedy... -Darski zawiesił głos.
- Kierunkowe pewnie tak, ale jak będziesz miał pewność, że reszta Wolandów też tam siedzi. Ta pewność będzie dopiero jak się połączą - snaX zadudnił palcami o stół. - Ta dziewczyna to sztuczny twór, zdajesz sobie sprawę? Prawdziwa była zupełnie kim innym, pomijając fakt, ze była warzywem. Ta ma sztuczną osobowość. Jeśli będziesz chciał, dostarczę ci po całym zamieszaniu dowody. Może to nie do końca udawanie ludzi w wykonaniu AI, bo podejrzewam, że Woland dał jej po części wolną wolę, ale to i tak paskudna sprawa. Aha, temu kolesiowi co z nią gania po mieście to się nie spodoba, jestem pewien.
- Cały czas przypomina jej, że ma wolną wolę i nie musi brać w tym udziału - wspomniał Darski. - I powiedział jej, że jej życie jest sfabrykowane, właściwie niczego przed nią nie ukrył, przynajmniej ja o niczym takim nie wiem. Ale czy naprawdę mógł całkiem nadpisać jej osobowość? Czy to nie jest tamta dziewczyna, tylko ze zmodyfikowanymi wspomnieniami?
- Psychologia - snaX wzruszył ramionami. - Możesz tego nie robić, ale hej, masz mnie jako pasożyta w swojej głowie. To kompletnie ktoś inny. Wszczepił jej całe życie innej dziewczyny. Nie wiem czy nie martwej, tu musiałbym spytać swojej znajomej, która do tego dotarła. Pewnie wybrał charakterek takiej uległej. Ona pewnie uważa, że nie ma wyjścia. I się sklonują w niej jak obcy. Na końcu będzie takie "sprut!" i na ekran bryźnie krew. EMP zabije procesor i dysk w jej mózgu. I zabije ją samą, bo ona poza tym procesorem nie istnieje. Android w doskonałej formie.
- Przedstawienie bardziej dla nas, niż dla niej - pokiwał głową Darski na pierwszą część wypowiedzi. - Czyli co nie zrobimy, ona zginie? Nie dałbyś od wewnątrz usunąć ich tak, żeby nadal zachowała tę ludzką część? Czy jest zbyt ściśle połączona z samym Wolandem? Wybacz, ale troszkę się gubię. Podsumuj, co możesz zrobić ty, z wewnątrz. Bo z mojej strony zostaje tylko EMP, tak?
- Powiem tak. Ja jestem jeden. Być może miałbym jakieś szanse w otwartym starciu z jednym z nich, z siedmioma na pewno nie - snaX starał się cierpliwie tłumaczyć. - Moim zadaniem jest ich zamknąć i nie wypuścić w razie czego. Może mi się uda, może nie. Nie wiem gdzie się zalęgną, może Ganiłow również ma w głowie odpowiednią przestrzeń dla nich? Mogę zostać odizolowany, zwłaszcza jak ktoś się zorientuje. Wolandowi pomaga jeszcze jeden netrunner, z którym się nie lubimy. Nie znam jego motywacji, ale najwyraźniej jest piekielnie głupi, skoro stoi po stronie AI. Może udaje, kto go wie. EMP nie musi zabić, może jedynie wyłączyć elektronikę, zależy jakiego ładunku użyjesz. Ale jak tylko wyłączysz, to musisz wiedzieć gdzie oni są, nie będzie bowiem możliwości podłączenia się do ich zasobu zdalnie. Skuteczne jest też zagłuszenie - snaX wskazał na niewielkie urządzenie na stoliku. - Wtedy muszą zostać tam gdzie są o ile nie mają połączenia kablowego. Jeśli zagłuszysz, a oni będą w ciele człowieka, będą mogli uciec. Ten koleś z Fabryki Trzciny dzisiaj to był android. Blokada łączy nie przeszkadzała mu się poruszać. Dlatego właśnie potrzebuję kogoś takiego jak ty, aby zatrzymać ich w ekranowanym pomieszczeniu i obezwładnić. Lub zniszczyć. Będziesz musiał na czas akcji zmodyfikować swoją elektronikę, inaczej wejdą ci do głowy. Najpierw radzę wyłączyć ducha jeśli to gadanie do siebie go oznacza i całe wifi.

- Jak długo mnie obserwujesz? Czy też "obserwujecie" - spytał Kocur wbijając wzrok w ukrytą pod kapturem maskę. - Od wczoraj, czy jeszcze wcześniej? Bo chyba zapomniałeś o tym wspomnieć... Oj, Simon, Simon...
- Przed wczorajszym dniem nie byłem tobą zainteresowany, ale jeśli ci zależy na anonimowości, musisz odrobinę popracować nad zabezpieczaniem się. Jak to się skończy mogę dać kilka rad, znalazłem cię zanim Woland cię wskazał - odpowiedział prosto z mostu snaX. - Trochę pomógł przypadek, ale to się nie liczy. Jak tam bardzo lubisz pozostawać ciemną plamą to po sprawie wytnę całą twoją obecność i rolę w przedsięwzięciu. Oczywiście jeśli nam się uda, bo jak nie to i tak po nas. Znam wartość anonimowości, wierz mi.
- Anonimowość nie istnieje, Simon - odparł głucho Modest. - Powiedz mi, kiedy widziałeś mnie gadającego do siebie?
- A co za różnica? Nie słuchałem co gadasz, ale to się rzuca w oczy, te wasze duchy. Normalnie nikt nie gada do siebie. Zawsze mnie dziwiło, że ludzie chcą schizofremii - snaX zrobił krótką pauzę zanim podjął. - Anonimowość istnieje. Trzeba tylko jej chcieć i mieć na nią środki. Ja nigdy nie próbowałem, bo mi nie zależy tak bardzo prócz specyficznych sytuacji, ale ty mógłbyś. Ot, wymaga to wyrzeczeń.
- Nie słuchałeś? To brzmi, jakbyś mógł mnie fizycznie słyszeć, czyli odpadają uliczne i sklepowe kamery bez audio, odpada śledzenie na dystans. Mów dalej, proszę. Ty masz swoją paranoję do wykarmienia, ja mam swoją - uśmiechnął się przepraszająco.
- Przypadek, minięcie się. Mam idealna pamięć do twarzy. Co i gdzie, sprawy zawodowe nie związane z tobą, nie mogę się z nich zwierzyć, ale nikt inny nie wie. To było publiczne miejsce.
- Powiedzmy, że ok - pokiwał głową Darski. - Wracając do mojej okablowanej czachy, wyjmę bateryjkę jak będziemy na górze i wystarczy. Ale co z nimi? Bo wybacz, ale nadal nie widzę całego obrazka. Proste pytanie - jak można ich zniszczyć, zakładając, że wszyscy zgromadzą się w głowie dziewczyny? EMP palące elektronikę, tak? To jeden, co dalej? Użyję zagłuszacza i zatrzymam jej ciało w jego zasięgu, ale co potem? Też tylko destrukcyjne EMP? Bez obrazy, ale co ty możesz tak naprawdę zrobić? Co wiesz, że prawie na pewno jesteś w stanie zrobić?
- Kiedy masz rozwalić czołg, nie wystawiasz na niego słabszego modelu kiedy możesz sprawić, by wjechał na minę - zauważył snaX. - Znam ich możliwości i jedyne co mogę zrobić w starciu to na chwilę ich zatrzymać. Skąd ta obawa przed EMP? Nie muszę palić całej elektroniki jak tego się boisz, ale kiedy oni pojawiają się na nośniku danych, nie da ich stamtąd... przekopiować. Próbowałem, bronią się przed tym. Dałoby się na pewno jednak usunąć lub zniszczyć tylko ten nośnik, kiedy zostaliby na nim zatrzymani, na przykład poprzez zagłuszanie. Wtedy musielibyśmy mieć pewność, że to nośnik zdalny, a nie należący do Frontexu i połączony z ich siecią wewnętrzną. Najlepsza opcja? Gdyby Woland przeniósł się na osobne miejsce i tam ściągnął pozostałych. Jak wtedy uda się ich odizolować to idealnie. Tylko wiadomo jak życie weryfikuje takie plany. Ja nie mogę Wolandowi tego typu rzeczy sugerować, natychmiast zrobi się bardzo podejrzliwy. Zresztą nie znam tej części jego planu nawet.

- Czyli beze mnie ich nie powstrzymasz? - Kocur prychnął. - To szkoda, że dopiero teraz się spotykamy... No dobrze, to dla mnie, tak? - spytał, biorąc do ręki niewielkie urządzenie, rzekomy zagłuszacz. - Pistolet EMP mam, zwykły też będzie. Wystarczy tylko dobra synchronizacja... Taaak... - Westchnął. - Jak wyłączymy osłony Frontexu, razem z resztą Wolandów będziesz miał dostęp. Przyjdziesz popatrzyć?
- Bez ciebie byłoby trudniej - przyznał netrunner i jednocześnie zaprzeczył. - Zawsze staram się mieć plan B. Tu zresztą dochodzimy do oficjalnej części naszego spotkania. Wymusiłem na Wolandzie, że małego Wołodię przekażę wam jak wejdziecie do budynku. Nie powiedziałem mu jak, więc możesz coś zaproponować. Będę w środku, załatwiając wam identyfikatory oraz próbując popsuć kilka rzeczy. Wołodia, czyli najmłodszy z Wolandów, będzie w niedużej, metalowej walizce, wygłuszonej całkowicie. Oprócz niego walizka może zawierać coś ekstra. Na pewno umieszczę tam ładunki EMP, na wszelki wypadek, a także dodatkowy przenośny zagłuszacz o sporej mocy. Inne życzenia? Ten zagłuszacz tutaj też możesz sobie wziąć, firma stawia.
- Czekaj, to jest nowość - Modest zmarszczył brwi. - Czyli na wolności jest pięciu złych Wolandów, nasz, i najmłodszy trzymany przez IAICA? Hm, to nawet lepiej. Z wypuszczeniem młodego poczekamy aż reszta zgromadzi się w jednym miejscu. Bo jak w pięciu się nie połączyli, to i w szóstkę nie powinni być w stanie. Będą czekać na ostatniego, wypuścimy go jak będziemy gotowi ich wyeliminować. To i tak będzie kwestia sekund, ale będziemy mieli niewielką przewagę. A walizka... Nie, raczej niczego nie będzie nam trzeba. A sposób przekazania chyba dopiero na miejscu będzie można ustalić... Gdzie dasz radę ukryć, tam będzie. Powiadomisz nas. Byleby na niższych piętrach, albo nawet w garażu. Nie musi być osobiście.
- Nie taka nowość, myślałem, że wiesz o tym wszystko. To w końcu dlatego w tej akcji siedzę, Woland nie miał wyjścia. To jego ryzyko, które potwierdza moją teorię, że oni muszą być wszyscy razem - snaX przez chwilę bawił się zagłuszaczem, po czym wyjął z kieszeni stary typ holofonu. - Muszę mieć z tobą kontakt, do przekazania jednego komunikatu. Beze mnie nie będziesz wiedział, gdzie znajdują się AI. Ten drugi netrunner, Alladyn, zrobi wszystko, aby ochronić Wolanda. Jest nim zafascynowany, idiota. Poza tym wiem jeszcze jedno: kiedy Woland zacznie gadać dziwne rzeczy, to znaczy, że się scalają. Mówił mi, że to może się zdarzyć, że stanie się wrogi. Postaram się jednak dać sygnał wcześniej.
- Najwyraźniej nie ufa mi tak bardzo, jak myślałeś. - Darski uśmiechnął się, maskując tym reakcję na znajomy pseudonim. Podwinął rękaw, ukazując również przestarzały holowatch. Kilka gestów i aktywował świeżą, przechowywaną na takie okazje jednorazówkę. Podyktował numer hakerowi. - Numer znasz tylko ty. Ten obecny jest zbyt wyświechtany.
- Ok. Pozostaje nam ustalić kiedy uderzamy. Jesteś pewien, że chcesz zniszczyć Wolandy i Ganiłowa niezależnie od okoliczności? - snaX spojrzał Modestowi w oczy. - Chcę wiedzieć czego mniej więcej się spodziewać, aby się na to przygotować. Na przykład chęć uratowania tej dziewczyny.

- Nie widzę sposobu, żeby zostawić coś tak groźnego na wolności, już jeden Woland jest znacznie bardziej niebezpieczny niż jakikolwiek haker. A skoro poprzednio się podzielił, to może to zrobić ponownie. Nie możemy ryzykować. Nie widzę innej opcji niż eksterminacja. A Ganiłow... Jest niebezpieczny, ale jest też stary i obecnie więziony. Niewielka szansa, że dostanie wsparcie i fundusze, żeby znowu opracować jakiś plan zagłady ludzkości... Nie wiem. AI będzie mi łatwo zlikwidować, ale człowieka? Może wystarczy go tam zostawić? Z drugiej strony, Frontex z jakiegoś powodu trzyma go żywego. Co do niego nie jestem pewien, ale mam wrażenie, że jego pobyt tam niesie ze sobą coś więcej... A dziewczyna... Kto wie co z nią będzie? Woland i jakiś doktor tłumaczyli, jak to bez pośredniczącego AI dziewczyna nie jest w stanie funkcjonować. Co więc się stanie, jak spalimy jej obwody w głowie? Umrze? A może ciało będzie funkcjonowało, wystarczy wymienić sprzęt i wgrać AI na łańcuchu, które pozwoli jej się normalnie poruszać, zachowując przy tym całkowitą świadomość i swobodę wyboru? Jestem optymistą. Wierzę, że usuwając Wolanda dajemy jej szansę na normalne życie. Tak jakby. - Zamilkł, ale zaraz znów się odezwał, jakby sobie o czymś przypomniał. - Aha, dane do identyfikatorów wyślę ci później, oficjalnym kanałem, rozkaz Wolanda.
- Okej, okej. Nie wiem jak będzie z dziewczyną. Może wrócić do bycia warzywem - snaX nie brzmiał, jakby brał to osobiście. - Kiedy dokładnie? To ważne, będziemy mieli jedną szansę. W trakcie połączenia, niezależnie czy będzie ono w głowie dziewczyny czy gdzieś indziej? Czy przed nim, natychmiast po wypuszczeniu młodego? Nie muszę dodawać, że po połączeniu będzie za późno. Ganiłow... nie powinien pozostać z Frontexem. Niezależnie od wszystkiego, panowie z Frontexu udowodnili, że działają niezbyt dla dobra ludzkości. Tym zajmie się Agencja później.
- Nie mamy pewności, czy połączenie jakoś się objawi, więc nie możemy zwlekać. Zróbmy to chwilę po wypuszczeniu najmłodszego.
- Dobra, tuż przed tym potwierdzę ci, że mamy tam wszystkich oczekiwanych gości.
- Będę czekał. A teraz idę powiadomić Wolanda, że wszystko gra i niedługo prześlę ci dane do identyfikatorów. Chyba, że jeszcze coś...?
- Aktualnie nic nie przychodzi mi do głowy. W razie poważnych zmian, odezwę się. Młodego Wolanda postaram się przekazać jak najszybciej po waszym wejściu, zaraz po załatwieniu identyfikatorów. To najbardziej oficjalne z naszych ustaleń.
-Jasne. A więc, do usłyszenia, Simon - powiedział Modest wstając i machając hakerowi na pożegnanie niczym mała dziewczynka. Wyszedł.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:27.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172