lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Autorski] "Mutants" (+18) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/20131-autorski-mutants-18-a.html)

Dhratlach 09-05-2022 16:53

W tym czasie, mała-zębata, paradując w skarpetkach, wybrała się do kuchni po butelkę wody, a następnie przycupnęła sobie na jednym z foteli, okrywając się kocykiem… pod prysznicem jeszcze nie była, jeść nic nie jadła, z nudów chyba gapiła się w pudło tv, i milczała sobie, jak zawsze.

"Lilly" zjawiła się w salonie z Devossem, i oboje zajęli miejsce na kanapie, całkiem blisko May i Marcusa… którzy popijając piwko, siedzieli tam sobie, już oficjalnie wtuleni w siebie.

Rozczochrana dziewczyna nie zrobiła sobie jeszcze żadnego makijażu, ani nie doprowadziła do ogólnego "porządku", ale i tak wyglądała już całkiem całkiem, przy nowym, skromnym wdzianku. Zarzuciła na uda Devossa swoje nogi, wygodnie sobie siedząc, a on położył na nich dłoń, ramię kładąc na oparciu kanapy.

Ocelia odnalazała Devossa.
- Masz telefon? - zapytała. - Potrzebuję zadzwonić.
- Mam… - odpowiedział mężczyzna - …ale wątpię by było rozsądne byś do kogokolwiek dzwoniła.
Spojrzał na Mayę i powiedział ciepło..
- Wyglądasz całkiem całkiem nieźle w tym wdzianku. O wiele lepiej.

<okolice godziny 23:30>

Marcus zerknął na niego z krytycznym spojrzeniem, ale nie powiedział nic… a na dworze zaczęła się jakby zamieć śnieżna. Zacinało ostro śniegiem wśród sporego wiatru, i widoki były całkiem fajne. No i dobrze, że byli w cieplutkiej chacie, a nie gdzieś na zewnątrz…
Devoss patrzył za okno.
- Ustanie śnieg… ruszamy w drogę. - powiedział - Przeszukują to miejsce. Stare ciuchy trzeba wyprać solidnie by psy nie wyczuły…
Przeciągnął się leniwie i mruknął.
- Przydałoby się coś zajarać…
-Sprawdzałeś czy nie ma na posesji szopy albo innego składzika? - Maya spytała blondyna, glaszcząc swojego wielkoluda po ramieniu. Co poradzić, że więzienny pasiak nikomu nie służył?
-Taki klimat i okolica, że mogą mieć quady albo skutery śnieżne do rekreacji. Wypranie ciuchów niewiele da, to jak próba usunięcia krwi przed testami luminolem. Zostawiliśmy tyle śladów w domu, że nie damy rady ich usunąć. Jedyne co możemy zrobić to udać że włamali się bezdomni, a nie mutanci. Ciuchy zawsze idzie spalić, kominek jest. Albo benzyna, o ile mają tą pierdzieloną szope.
- Wyprać, wysuszyć i spalić. Szopa… - mówił gładząc udo Lilly - jestem tu od wczoraj. Miałem inne rzeczy na głowie, no i tyle w siebie wpierdoliłem, że nie pamiętam.
Prychnął rozbawiony i sięgnął do bokserek wyjmując portfel i zapalniczkę zippo.
- Co będzie to będzie… - zerknął na prawo w kierunku Lilly, oraz Mayi i Marcusa, uśmiechnął się - Niebo znajdę wszędzie…
Nox popatrzyła na niego z politowaniem.
-Masz więc farta że na nas trafiłeś, czegoś się nauczysz na przyszłość. - parsknęła krótko, a de Vries uśmiechnął się rozbawiony pod nosem - Zamiast marnować czas na pranie wystarczy podlać stare ciuchy mocną chemią albo i głupim tabasco. Psy nie podejmą tropu, mają za delikatne nosy. Sprawdzimy okolicę, co? - ostatnie pytanie zadała Murzynowi, przekrecając głowę żeby mu posłać bardzo ciepły uśmiech.
- Może i lepiej? Co nie Marcus? Strasznie gadatliwa jest… aż "strach" ją zobaczyć po czymś więcej niż piwo… - mówił kręcąc głową, westchnął i spojrzał na Lilly uśmiechając się cwano - …myślisz?
-Fakt, jeśli nie ma się czegoś konkretnego do powiedzenia to onieśmielam - brunetka rozłożyła ręce i zaśmiała się wesoło.
- Jak się zna sposoby, na przymknięcie dziobka, to się zna… - Mruknął mięśniak, uśmiechając się do May, i objął jej szyję dużym ramieniem.

- Huh? Co? - Powiedziała "Lilly", trochę jakby nie słuchała… ale ledwie zobaczyła co Devoss wyciąga, od razu się słodko uśmiechnęła - Jaaaasneeee.
- Niektórzy natomiast mówią tylko to co konieczne i nie strzępią języka bez powodu. - odciął się chłopak otwierając przy tym portfel i wyciągając z niego lufkę i hermetyk z skruszonym zielonym. Chwilę potem ją nabijał.
Maya skomentowała to śmiechem i kręceniem głową, ale więcej uwagi poświęcała Marcusowi, całując go zaraz bez skrępowania, za to mało formalnie.

W tym momencie wrócił "Elusive" z opuszczoną głową tak, że nie było widać jego twarzy. Zbliżył się do kanapy i usiadł na jej oparciu.
- Nikt się do nas nie zbliża - Zaczął nie wyjaśniając skąd to wie - Miejsce kraksy dalej badają, a blokada drogowa dalej stroi. Czyli nie zorientowali się, że się im wymkneliśmy, a Trevor uciekł. Mam też złą informację… śnieżyca potrwa całą dobę.
- Śnieżyca to wiadomość i zła, i dobra - powiedział Peter, do tej pory nie komentujący słów ani zachowań towarzyszy niedoli. - Ale jednak bardziej utrudni życie nam, niż im.
- Czy w okolicy są jakieś drogi prócz tej z blokadą? - spytał.
- Nie to jest jedyna droga, 200. Jesteśmy kawałek od LiIcoln, ale to jest jakaś dziura. Niecałe tysiąc mieszkańców, dalej jakieś 30 mil jest Ovando, tam nie ma nawet stu. Po drodze można odbić w bok do Helmville, jednak to nawet nie jest miasto, a jakaś społeczność, nie pokazało mi ilości mieszkańców - "Elusive" zrobił pauzę próbując sobie przypomnieć co było dalej - Najbliżej to większego miasta to na zachód jest Missoula, jakieś 80 mil, a na wschód jakbyśmy chcieli wracać to najbliższą wiocha jest 60 mil stąd, a o mieście to możesz zapomnieć. Słabo, naprawdę słabo. Oni w końcu się zorientują, że tutaj jest jakiś domek.
Nabitą lufkę podając lili z zapalniczką pytał.
- Chce ktoś? - zerknął na Mayę i Marcusa po czym spojrzał na całkiem nieźle zorientowanego w temacie chłopaka.
- Widze, że dorwałeś się do sprzętu… co potrafisz? Dobry jesteś w bezpieczeństwo?
- Umiem to i owo, ale sprzęt słaby, a co? Też się interesujesz tymi tematami? - Zapytał się podnosząc głowę w stronę palącego faceta. Przy okazji zobaczył Lilly i jej nowy strój, który na pewno nie nada się na wyjście, ale tutaj umilał, ukazując co mógł.
- Ni chuja, ale mam tablet. - odpowiedział de Vries - Jak go zabezpieczysz przed śledzeniem i odpalisz bezpiecznie neta zyskamy dodatkową przewagę. Żadnych miast i cywilizacji przez najbliższe dni. Znam się na terenie i umiem w nim przetrwać. Jak się zaszyjemy w zieleni przez chwilę mogą nas uznać za martwych. Wątpię, ale. Ważne by się nie wychylać zbyt wcześnie.
- W zieleni... - mruknął Peter. - Chyba nie patrzyłeś przez okno. - Uśmiechnął się lekko, a zagadany chłopak również, tylko, że szeroko i pewnie. - Zginiemy z głodu nie wychylając się - dodał. - Gdybyśmy ruszyli jeszcze w czasie śnieżycy, to śnieg zatrze nasze ślady, a tak...
- Tablet bez problemu mogę zaszyfrować, z tym nie będzie problemu, ale o jakiej przewadze masz na myśli? - Haker zapytał się nieco zdziwiony - A co do pogody Peter ma rację. Jest śnieżyca. Nie przetrwamy w niej. Nie mamy sprzętu, doświadczenia. Ja wolałbym nie wychodzić do momentu aż ustanie. Mamy komputer, ale w trakcie śnieżycy nie uda mi się zobaczyć, czy ktoś się zbliża do domu. Niebo będzie przesłonięte. Trzeba sprawdzić to co mówiła Maya. Może mają tu jakieś pojazdy, nimi udałoby się jakoś przedostać, gdziekolwiek. Ale to musiałoby być coś dużego. Kładem wszyscy się nie przenieścimy.
- Kilka quadów, czy raczej skuterów zrobiłoby robotę. Na jednego wejdą dwie osoby. Choć nawet jeden byłby nieoceniony na tachanie sprzętu. - Devoss mówił krótkimi słowami gładząc lilly po karku - Nasz sprinter może na mocy robić daleki zwiad, nasz komputerowiec pilnuje czy coś się nie zbliża, ja przeprawiam przez teren. Przemieszczać się małymi krokami przez najbliższe dni, tydzień, czy dwa, aż się oddalimy. Zwiady do mieścin, czy domków jak ten na włam po żarcie i sprzęt, kosztowności. Pozorować kradzieże w miejscach gdzie szybko tego nie odkryją, albo da się zwalić na zwykłego złodzieja. Najlepiej żadnych kontaktów z ludźmi i być na niewidoku. Żadnych zadym i tym bardziej trupów. Zero śladów, a wyrwiemy się z tej obławy. Tablet z kolei jest dobry, ale sam sprawdź specyfikacje co da radę na nim pociągnąć bez szkody, o prąd się, w miarę, nie martw.
- Dzięki - Haker wstał, aby wziąć sprzęt - Ale nie łudź się, że cokolwiek dało się osiągnąć. Nawet jak dobry, to tylko tablet… ze sklepu, czyli taki trochę mocniejszy smartphone. A żeby twój plan się udał, to potrzebowalibyśmy aż 4 skuterów… coś wątpię. A nawet jak, przez kilka tygodniu to oni skutery wyśledzą przez satelity. Przemieszczać się musimy szybko, nie wolno. I jak się orientuje Peter nie bardzo może biegać po śniegu.
- Leży na komodzie, obok zdjęć. Mój najnowszy nabytek. - odpowiedział chłopak i spojrzał czule na rozczochraną dziewczynę przechylając lekko głowę na bok z uśmiechem.

"Elusive" podszedł do komody i wziął urządzenie w rękę. Obejrzał jego specyfikację. Był zdecydowanie lepszy niż od tego, który trzymał w tirze. Jednak to był dalej tablet, ale już z Windowsem zamiast Androidem, chociaż oba systemy były debilne, ale ten pierwszy dawał więcej możliwości.
- No jest dosyć dobry, mogę później sprawdzić, na co go stać, ale nic nie obiecuję - Odpowiedział haker, ale na razie odłożył go na bok i przysiadł się obok kobiety "gumy".
- Jak to działa? - Wskazał na coś co paliła.
- Palisz, i masz humorek. Odprężasz się, chichrasz, przychodzi luz… - Powiedziała "Lilly" i zaciągnęła się, wstrzymywała jednak macha dosyć długo w płucach, i w końcu wypuściła dym.
- To jest marihuana? - Zapytał zainteresowany haker. Nigdy nie brał narkotyków, więc się na nich nie znał. Nie robił tego ze względu na fakt, że większość narkotyków obniża inteligencję i przeszkadza w pracy mózgu. Czytał jednak kiedyś, że badania dowodzą, że akurat marihuana tak nie działa. A po takich przeżyciach może jednak przydałoby się odprężyć chociaż na chwilę? Tym bardziej, że nie mógł przestać myśleć o tym co działo się przez ostatnie miesiące oraz o obecnej sytuacji.

"Lilly" parsknęła śmiechem, i pokręciła głową, jakby… z politowaniem?
- Tak - Powiedziała krótko, i oddała fifkę Devossowi - Ma jeszcze 50 innych nazw, ale tak… - Rozsiadła się wygodniej… opierając bokiem o "Elusive", a nogi miała nadal położone na Devossie.

- Pfu... - Mruknęła krótko mała-zębata, wyczuwając zapewnie specyficzny zapach rozchodzący się po salonie.
Peter skrzywił się z niesmakiem.

- Czy to coś dziwnego, że nie wiem co to jest? - Zapytał się nieco oburzony - Mogę spróbować? - Zapytał nieco niepewnie.
- A czy ktoś… powiedział coś… nie tak? - "Lilly" zerknęła na niego jednym oczkiem z uśmieszkiem, po czym zachichotała.
- W sumie… to nie - Odpowiedział I odwzajemnił się skrytym pod kapturem uśmiechem.
Devoss się spokojnie odpalił i zaciągnął przysłuchując rozmowie, oraz spoglądając na hakera z politowaniem.
- Zależy od twojej genetyki. Zazwyczaj wchodzi dobrze wszystkim, ale jeśli masz zjebaną, możesz dostać paranoi, albo halucynacji i myśli urojonych, czy gonitwy myśli… w najgorszym przypadku, ale tylko jeśli dana odmiana “sprzyja”, a ty masz problemy z przeszłością.. - rzucił po wypuszczeniu kłębu dymu pod sufit. - Cóż, nie wierzę, że spotykam ‘czyścioszka’, heh… a próbuj… to ciebie nie zabije…- i dodał sarkastycznie rozbawiony - raczej. - spojrzał na niego ze spokojnym uśmiechem - To dobry towar jest, wiem co mówię, a genetyka bym się nie przejmował..
Podał mu lufkę.
- Lilly? - mruknął do niej ciepło gładząc jej udo.
- Hmm? - Dziewczyna spojrzała na niego.
- Masz taką gładką skórę… - mruknął, a ona zachichotała.

Czując znajomy zapach Nox na chwilę oderwała się od Marcusa żeby podnieść głowę do góry i powęszyć przez chwilę.
- Wiadro zróbcie - powiedziała widząc zabawy w minimalizm - Bardziej trzepie i wiecej funu niż tuba.
- Gdybym miał szlugi kopałoby jeszcze bardziej. -odciął się de Vries - Na wiadro przyjdzie pora, towar jest a jutra może nie być. - powiedział z leniwym uśmieszkiem - No i pacz, po wiadrze nasz spec by odleciał w chuj, a nie wiem kto tu pali, nie?
Uśmiechnął się szelmowsko wyciągając monetę i obracał ją w palcach.
- Chcesz zrobić wiadro? - spojrzał na “Lilly”, ale do kogo słowa były skierowane?
- Jassssne… - Dziewczyna do niego mrugnęła, a on zamruczał mrużąc lekko oczy…
- Zróbmy je razem. - powiedział gorąco i cicho po czym zerknął na Markusa i Mayę - Jebniecie z nami?

"Elusive", który przejął chwilę wcześniej podawany mu towar, na początku się przyglądał mu tylko, wahając się chwilę. W końcu zdecydował się przyłożyć do ust i wciągnąć dym… po czym zaczął kaszleć i się dusić, gdy ten źle mu zawirował w płucach. Gdy po chwili doszedł do siebie spytał ledwo.
- Co to jest wiadro? - Po czym spróbował zaciągnąć się jeszcze raz, co tym razem wyszło mu już nieco lepiej, a przynajmniej się nie dusił.
- Zobaczysz, ale za wcześnie dla ciebie. Wciągnij jak tylko głęboko się da w płuca i trzymaj do utraty tchu by wszystko wypuścić - poinstruował właściciel towaru wiedząc dobrze że go kopnie… i to niedługo… i będzie tylko narastać z czasem aż kanabinole rozejdą się w krwiobiegu i zajmą mózg
- Kurwa, ile bym dał za szluga… - westchnął zrezygnowany.

Jedni się śmiali i byli duszą towarzystwa, inni odpływali w błogość, czasami ludzie tracili kontakt z rzeczywistością… a jedni byli jako on, błogo zrelaksowani i rozkminiający, o potężnych emocjach wypełniających ciało i duszę. Devoss rozkminiał… “Lilly” i było to bardzo przyjemne rozkminianie. Patrząc na nią tymi swoimi oczami z pasją i pochylając się ku niej z uśmiechem szepcząc.
- Robimy? - uniósł brew.
- Jaaaasssneee - "Lilly" zeszła z kanapy, po czym z chichotem potuptała do kuchni.
- Wiadro to… taka duża faja do palenia. Imprezowa wersja z butlą, wodą i tym podobnymi bajerami - Nox wyjaśniła kapturkowi, gdy ten za radą Devossa właśnie trzymał dym w płucach tak długo, aż prawie zrobiło mu się słabo i w końcu go wypuścił.
- Dzięki za wyjaśnienie. Na razie nic nie czuje… - Stwierdził fakt "Elusive".
Nie zdradzając się z myślami, ale świadomy otoczenia Devoss był skupiony na “Lilly…
W odpowiedzi Maya puściła mu oczko, a potem szepnęła coś Murzynowi i nie minęła sekunda, a już zniknęli z kanapy, zostawiając po sobie pustą butelkę od piwa.

Devoss patrzył za Lilly… by wstać i ruszyć za nią zrelaksowanym krokiem, zabierając z portfela drugą fifkę i hermetyk.
Trzymał się jej blisko dłonią dotykając, gładząc jej dolne partie pleców.
- Jesteś taka radosna… - powiedział do niej cicho pochylając się ku niej gorącem słów gdy kompletowali butlę - …zo mooi, pragtige en lekker.
- Mam wiaaaaderkooo - Niemal zaśpiewała "Lilly", znajdując plastikowy pojemnik w jednej z szafek.
- Brawo! - szepnął z dumą dając jej drobnego całusa pod uszkiem od tyłu, obejmując jedną lekko dłonią w pasie
- Jesteś naprawdę dobra w szukanie…- zamruczał cicho w podziwie - …znajdziesz nam jeszcze butlę?
Kątem oka zerknął na “świeżaka” obracając głowę daleko w tył patrząc przez kuchenna wyspe zasłaniająca jego i “Lilly”.

Peter zostawił znajdujące się w salonie towarzystwo i udał się na piętro. Wolał się przespać, niż brać udział w rozkręcającej się imprezce.

Dhratlach 09-05-2022 16:54


<Rezerwacja na post>

Buka 10-05-2022 18:02

Stan Montana,
niedaleko Lincoln…

Nocne harce i imprezowanie nie było dla każdego… i mało osób brało w tym udział. Ci zaś, co brali, jarali "trawkę" i mieli śmichy-chichy do naprawdę póóóźnej pory. I w sumie wyżarli niemal wszystkie zapasy, na głodzie wywołanym Marihuaną.

Devoss i "Lilly", oraz (po raz pierwszy w życiu palący ziółka) "Elusive", bawili się nawet dobrze, póki w końcu i ich wszystkich nie zmógł sen…

~

Z tych nie-imprezowych osóbek, Peter utlenił się jako pierwszy, mykając na pięterko, i zajmując pokój należący do syna właścicieli przybytku, gdzie po prostu poszedł spać.

Maya i Marcus gdzieś się nagle teleportowali, i tyle z nich było…

Ocelia snuła się po całym domu, zaglądała w każdy kąt, w końcu i ona gdzieś zniknęła… z nie pilnowanym przez nikogo telefonem "domowym".

Mała-zębata wytrzymała godzinę w salonie, ale potem ćpające towarzystwo już ją wystarczająco nawkurwiało, więc również sobie poszła… najpierw wzięła kąpiel w łazience pokoju gościnnego, a potem również wszystkim zniknęła z oczu.




Następnego dnia…
19 listopad
Około 10:00

Ranek był spokojny.

Nadal padał mocno śnieg, choć nie było już takiego wiatru, warunki jednak były wciąż kiepskie, no i była nowa warstwa puchu, leżąca już na poprzedniej. Oj napadało trochę, i miejscami było i z pół metra śniegu.

~

"Elusive" obudził się na kanapie w salonie, jako chyba ostatni ze wszystkich. Bez spodni. Ale boxerki miał, i skarpetki, i bluzę z kapturem na sobie… bolała go jednak głowa, miał sucho w pysku, no i jakby… bolały go płuca? Kac?? Po "trawce"? Ano zdarzało się. Pamiętał jednak, że prowadził wesołe rozmowy z Devossem i "Lilly", i była kupa śmiechu, a dziewczyna nawet zaczęła wygłupy, pokazując im obu, jaka to jest giętka…

Pić, chciało mu się pić.



Na kuchennych szafkach siedziała mała-zębata, oblizując zakrwawione palce. Kogo lub co, ona do ciężkiej cholery zjadła??

~

Peter oczywiście już działał od samego ranka, najpierw kawka, potem tv… cholera, nie było już nic praktycznie do jedzenia. Zostało ledwie kilka konserw i zupki w proszku, a to był niespecjalnie materiał na śniadanie.

W samym tv z kolei nadal nic o nich nie mówili. Żadnych informacji o wypadku, o zbiegłych mutantach, o blokadach drogowych. Nic.

~

Maya i Marcus spali na piętrze w pokoju córki właścicieli domu. Nastolatka miała szerokie łóżko, i zmieścili się bez problemu… a w nocy mięśniak jeszcze dwa razy(!) uszczęśliwił dziewczynę. Nox czuła się po prostu cudnie, otulona wielkimi łapami jej czarnego ogiera. Mogłaby tak już na zawsze…

Poprzedniego wieczoru dokonali jednak małego odkrycia, i była szansa na dalszy sposób ucieczki. Cztery skutery śnieżne, schowane w szopie za domem, i nawet paliwo było…



Co prawda, ich było ośmioro, ale na każdym skuterze zmieszczą się właśnie dwie osoby. Było idealnie!

~

Ocelia spała w pokoju gościnnym, który jakimś dziwacznym zbiegiem okoliczności, nie został przez nikogo wcześniej zajęty, czuła się więc dobrze. Spokój, cisza, miękkie łóżko, drzwi zamknięte na klucz… no i przede wszystkim, te wcześniejsze skorzystanie z telefonu.

Płakały obie. Mama głównie ze szczęścia.

Niedługo dziewczyna będzie w domu, i wszystko będzie jak dawniej?

O, i miała w pokoju komputer, i to uruchamiany bez hasła!

~

Devoss obudził się z wtuloną w niego "Lilly". Więc to nie był sen, to nie były żadne zwidy, dziewczyna naprawdę była obok niego, i w jego łóżku, i wyprawiali w nocy znowu taaakie rzeczy… i naprawdę mu pokazała, co potrafi, jako dziewczyna-guma, mmm-mmm!

Gdy laska zaś wstała, i doprowadziła się do małego porządku, usiadła przed nim grzecznie na podłodze, niczym mała sunia(jego sunia!), i bardzo wymownie poprosiła o kolejną porcję tego, co tak bardzo lubiła.



A jak on jej mógł odmawiać, no jak, gdy dziewczyna zrobiła WSZYSTKO, o co ją w nocy poprosił…

***


Prędzej, czy później, wkrótce wszyscy się zjawili w kuchni i salonie. Kto chciał, napił się kawy, czy i herbatki, nic innego jednak więcej nie było w ramach śniadania, nawet durnych płatków.

Skromne resztki jedzenia, na jakie tu trafili, skończyły się.

Nadszedł również czas, by podjąć jakieś decyzje, dotyczące ich dalszego działania, i ucieczki przed Korpo. Śnieg padał gęsto, jednak to nie była żadna tam zamieć. W takich warunkach również można było wyruszyć w dalszą drogę…








***

Komentarze jeszcze dzisiaj.

Dhratlach 11-05-2022 17:22

Noc... są rzeczy które robisz mi mówisz tylko w nocy... zostały dla niej stworzone. Devoss miał swoją przeszłość. Szczególnie najnowszą.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=AKOZ0BO1nJg[/MEDIA]

Ta noc... dała mu wgląd w "Lilly". Wgląd i zastanowienie nad nią samą i jej mocą z którego doświadczeniem nie miał zamiaru dzielić się z nikim. Była jego sunią, jego kotką, suką, niewolnicą, obiektem, kochanką, każdą, mogła być każdą... żadne słowo nie oddawało tego co była w stanie zrobić za działkę i jeszcze czerpać z tego przyjemność jakby tylko po to istniała i się tym żywiła...

Lilith, huh?

Ironia losu, że nadał jej imię diablicy... a w tych sprawach diablicą była najwyższego sortu... i nawet nie zdawała sobie jakie miała szczęście, że trafiła właśnie na niego.

* * *


Poranek. To nie był ani sen ani zwida, bo choć to co krążyło mu w żyłach już powoli sie rozkładało... nie dało się pomylić jakże znanego ciepła, dotyku, zapachu...

...i smaku. dodał w myślach po ucałowaniu jej szyi na co się obudziła żywa kierowana jedną myślą za którą najwyraźniej jak słońce szła długa...

...nie mógł jej odmówić. Jakby tylko mógł chcieć, nie mógł...



Kiedy wyłaniali się z pokoju zastali już wszystkich zebranych.

Kerm 11-05-2022 18:58

Niektórzy mówią, że nie potrafią zasnąć w nowym miejscu. Peterowi nic takiego się nie przytrafiło - zasnął, ledwo przyłożył głowę do poduszki. I żaden paskudny sen nie zakłócił mu spokoju.

Ranek powitał go stale padającym śniegiem, chociaż płatki śniegu nie były już niesione silnym wiatrem. Pogoda mimo wszystko nie zachęcała do spaceru, nie zachęcała nawet do wystawienia nosa za próg, ale cóż... Nie byli tu na wycieczce, tylko mieli spieprzać jak najszybciej i jak najdalej.

Szybki prysznic, ubranie się i zszedł na dół.
W salonie, na tapczanie, chrapał "Elusive". Nie zareagował na pojawienie się Petera, więc ten ostatni nie zamierzał go budzić, wychodząc z założenia, zapewne słusznego, że balanga trwała dość długo, a imprezowicze muszą swoje odespać. A niewyspani ludzie bywali niezadowoleni...

Śniadanie było niestandardowe - podgrzana konserwa mięsna, do tego zupa z torebki. Ale lepiej było coś zjeść, niż głodować, a najbliższe miasteczko było nieco za daleko, by skoczyć tam na małe zakupy.

Egoistą Peter nie był, ale zębata małolata nie była zainteresowana nietypowym posiłkiem, Zresztą wyglądała na najedzoną, a Peter nie dopytywał, co takiego przekąsiła wczesnym rankiem. Ciekawość czasami była pierwszym krokiem do kłopotów, a nie do wiedzy...

Oglądając telewizyjne reklamy, przerywane wiadomościami i fragmentami seriali, Peter doczekał się wreszcie przybycia pozostałych członków "mutanckiej" grupy.


- Proponowałbym ruszyć jak najszybciej, zanim jeszcze przestanie padać - powiedział.

Elenorsar 13-05-2022 06:46

Wieczór hakerowi, wbrew jego wszelkim obawom, minął bardzo wesoło. Nie miał pojęcia czemu, ale dosłownie wszystko było takie zabawne, nawet jeżeli zabawne być nie powinno. Lecz jak to w życiu bywa, wszystko co fajne, szybko się kończy. Odleciał, noc była krótka, a nad ranem zaczął go budzić harmider.

Bolała go głowa, gardło było suche. Czuł się jak na kacu, głównie o czym myślał, to aby zdobyć coś do picia. Wstał, usiadł na łóżku. "Gdzie są moje spodnie". Była to pierwsza myśl, po tym jak doszedł do siebie. Machnął jednak na to ręką, znajdzie sobie drugie. Jak przeglądał szuflady, było tak sporo podobnych spodni.

Okazało się, że obudził się ostatni. Wszyscy już zebrali się w salonie. On jednak nie miał sił teraz na rozmowy. Jeżeli ktoś coś do niego mówił, nie docierało do niego. Przede wszystkim chciał się napić. Poszedł do kuchni, gdzie nalał sobie szklankę wody, którą wypił do dna. Nalał kolejna i też wypił ją w dwa łyki. Trzeciej już nie pił od razu, jednak uzupełnione naczynie zabrał ze sobą i poszedł na górę, aby uzupełnić braki w garderobie. Po drodze sączył małymi łykami wodę.

"Elusive" analizując plusy i minusy wczorajszego palenia, stwierdził że nie czuje się, aby jego inteligencja na tym ucierpiała, jednak gdyby teraz miał zabrać się za jakiś projekt lub cokolwiek innego, to miałby duże problemy ze skupieniem się. Podobnie jak przy alkoholu. Lubił go spożywać, ale nie nadużywał. Nigdy nie doprowadzał do stanu, w którym miałby kaca, bo gdy do niego dochodziło, jego praca trąciła na efektywności. Zazwyczaj pił drinka, albo dwa. W tym przypadku nie widzi opcji ograniczenia, bo przecież wcale dużo nie spalił. To był więc chyba jego ostatni raz, chociaż życie pokaże.

Gdy był gotowy zszedł ponownie na dół do wszystkich. Ponownie z zakrytą twarzą pod kapturem. Skierował się do kuchni, aby zobaczyć, czy cokolwiek zostało, aby móc zrobić sobie na śniadanie.

- Proponowałbym ruszyć jak najszybciej, zanim jeszcze przestanie padać - powiedział Peter oglądający telewizję.

- Propozycja całkiem interesująca, ale jakieś pomysły jak się stąd wydostaniemy? - Zapytał haker buszując w kuchni - Wizja brodzenia w śniegu, niespecjalnie mi się podoba.

kanna 15-05-2022 22:39

Oceli noc upłynęła spokojnie, nawet bardzo. Żeby nie skłamać – od dawna nie spała już tak dobrze, właściwie od czasu, kiedy tamci gostkowie ja zgarnęli.. w sumie nie do końca wiadomo, dlaczego. Próbowała to z nimi wyjaśniać, ale nie był i chętnie do rozmów.

W przeciwieństwie do mamy. Tymczasowy gospodarz domu nie okazał się nieuprzejmym bubkiem i nie chciał pożyczyć telefonu. Bez łaski. Ona tez mu nie pożyczy nic. Na przykład telefonu, który sobie znalazła . Sama. Ani tym bardziej komputera.

Długo rozmawiała z mamą, ta – jak Ofelia zrozumiała, choć nie była pewna, czy dobrze – nie wiedziała, gdzie ona jest, a policja twierdziła, ze zaginęła. Znaczy mama tak zgłosiła na policji, a ono powiedzieli, ze na pewno uciekła z domu i się prostytuuje, , bo mają doniesienia, że ją widziano z jakimś sutenerem. (Co było oczywista nieprawdą, Oceli nie znała żadnych sutenerów). Wyjaśniła swoją sytuacje i obiecała, ze niedługo wróci, jak tylko wydostana się z tego śniegu. Tak, byli w Wayoming. Nie wiedziała dokładnie , gdzie, bo wszystko zasypało. Jej nowi znajomi byli dość mili, opisała ich, tych, co się przedstawili, w każdym razie.

Pożegnała się – mimo protestów mamy – i odpaliła komputer. Jak miło, nie było hasła! Musiała wyjaśnić ta całą sytuację z sutenerami, w szkole będą ją mili za nie wiadomo kogoś…

Odpaliła FB (swoje hasło pamiętała, jakżeby mogło być inaczej) i wrzuciła: Dementuję doniesienia, jakobym miała uciec z sutenerami. Porwały mnie służby od mutantów, pewnie przez przypadek., Żyję i jestem w Wayoming. Wkrótce się odezwę.

Chciała napisać więcej, ale zrobiła się głodna. Wylogowała się więc z FB i wyłączyła komputer.

Zeszła na dół, nie było jeszcze wielu osób, ale jedzenia też nie było za wiele… Wypiła więc herbatę.
- Kiedy będziemy jechać? – zapytała. – Chętnie bym już wróciła do domu. Jakby co – w tym pokoju, gdzie spałam, jest komputer. Może zmówimy jakieś jedzenie? Teraz wszędzie dowożą…

Elenorsar 15-05-2022 23:51

W momencie wypowiedzianych słów przez Ocelię, "Elusive" miał bardzo, ale to bardzo złe przeczucie. Gdy z początku nie do końca rozumiał, o co dziewczynie chodzi, tak po chwili domyślił się, gdzie leży problem, a więc oczywiste rzeczy dla innych, dla niej takie nie muszą być. Oby się mylił.

Rzucił przyrządzane śniadanie i biegiem ruszył w stronę gościnnego pokoju, mimo złego samopoczucia. Dosiadł się do komputera, włączył go. Minuty leciały. Stukał palcami o blat biurka, a noga podskakiwał mu nerwowo. Zobaczył w końcu logo włączanego systemu, oczywiście tego badziewnego. "Szybciej, szybciej." Ponaglał ciągle w głowie, mimo tego że zdawał sobie sprawę, że nic to nie da na ten gówniany sprzęt. Pulpit w końcu się załadował. Odpalił przeglądarkę, a następnie historię przeglądania. Gdyby właśnie jego wypowiedź byłaby puszczana w telewizji, to widzowie usłyszeliby jedynie bardzo długi pisk, a stacja telewizyjna, miałaby problemy za ton wypowiedzi.

Mężczyzna w kapturze modlił się do różnych bóstw, chociaż w żadne nie wierzył, aby młoda dziewczyna nie była aż tak głupia. Przejrzał na szybko strony, które odpaliła i już wiedział, że modlitwy na nic się nie zdadzą, a nawet rytuał ofiarny dla samego szatana nic tutaj zapewne by nie poradził.

"Elusive" niestety, a może na szczęście, zdawał sobie sprawę, w jaki sposób działa łączenie się internetowe z satelitami. Skoro ona zalogowała się na swój profil, a następnie wysłała wiadomość, to Korporacja już zna ich lokalizację i to bardzo dokładnie, a jakakolwiek ich ucieczka może być śledzona satelitarnie. Na szczęście dla nich, dalej znajdują się w terenie, gdzie sypie śnieg, a więc satelity nie zobaczą nic poza chmurami.

Haker z niemałym trudem, wstał i wybiegł do salonu, gdzie znajdowali się wszyscy mutanci.

- Koniec imprezy - Powiedział głośno bardzo nerwowym głosem - Prawdopodobnie już tu jadą - Przelotnie spojrzał złowieszczym wzrokiem w stronę gówniary całego zamieszania.
- Zbierać się szybko i spierdalamy - Zakończył, po czym ruszył biegiem w stronę schodów, pamiętając, że gdy przeglądał szafy widział prawdopodobnie kurtkę w swoim rozmiarze, a także jakieś cieplejsze buty.

Dydelfina 16-05-2022 22:27

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lJR1MmXqcBk[/MEDIA]

Tylko w książkach poranki po ciężkiej nocy niosły ze sobą świeżość oraz chęć do powitania nowego dnia z pełną werwą i szerokim uśmiechem oczekiwania cóż to przyniosą kolejne godziny. Tylko w opowieściach dalekich od prawdy wyskakiwało się z łóżka i od razu było gotowym do stawienia czoła wyzwaniom nowego dnia. Rzeczywistość miała się kompletnie inaczej co Maya bardzo dotkliwie odczuła na własnej skórze ledwo otworzyła oczy.
Bolało ją wszystko, najchętniej pospałaby jeszcze kilka godzin tylko zamiast pod kocem ułożyłaby się w wannie pełnej chłodnej wody która ukoi dolegliwości kontuzji… ale nie było też powodów do narzekania. Mimo niedyspozycji i zmęczenia z jej twarzy nie schodził uśmiech, szczególnie gdy patrzyła w bok, na olbrzyma dzielącego z nią przestrzeń ciepłego, miękkiego materaca. Wciąż nie mogła uwierzyć w to co się dzieje, że była wolna i do tego trafiła na tak urocze towarzystwo niedoli. Do tego zdolne, cierpliwe. Trochę nerwowe, lecz nikt nie był idealny. Te minusy jednak ginęły w całej masie plusów posiadanych przez czarnoskórego wielkoluda. I tak prześlicznie się uśmiechał…

Niestety nie byli na wczasach, a jeśli chcieli aby ich kolejna noc była równie spokojna i sympatycznie zapełniona różnymi wzajemnymi ćwiczeniami, musieli się podnieść, co dziewczyna przypłaciła serią syków i zaciskania zębów. Jasne, leczyła się całkiem szybko… niestety nie dość szybko aby całkowicie zniwelować pokłosie zabaw jakie uskuteczniali z Marcusem te kilka kwadransów przed zaśnięciem.

Wstali więc z trudem i po paru podejściach, ale wreszcie stanęli na własnych nogach, potem poszli się umyć i ogarnąć, więc gdy wreszcie weszli do salonu nie byli pierwsi. Maya przywitała się z resztą machnięciem ręki, a potem teleportowała się do kuchni po szklankę wody i uzbrojona w nią usiadła na parapecie aby zapalić porannego papierosa wysępionego od kompana. Leniwa czasoprzestrzeń porannych godzin działa sennie, poza tym nie chciało się jej gadać przez obolałe gardło. Zamiast tego przez jedną wsadzoną w ucho słuchawkę słuchała czegoś na znalezionym Ipodzie, wystukując nogą rytm o drzwiczki drewnianej szafki pod oknem.

Sielankę zakończyło zamieszanie, atmosfera momentalnie z leniwej zmieniła się w nerwową. Castellano po prostu popatrzyła na Marcusa zmęczonym spojrzeniem, nim nie zniknęła żeby pojawić się w progu salonu od strony korytarza.

- W szopie są skutery. - powiedziała i musiała odchrząknąć, patrząc na Elusive bo to przed niego skoczyła.
- Cztery sztuki mogące ponieść po dwie osoby, paliwo też jest. Znaleźliśmy wczoraj podczas obchodu. Nimi zwiejemy, pokieruj nas na najbliższe miasteczko. Tam ogarniemy furę, albo dodatkowe paliwo. Zobaczymy na czym stanie, ale kurwa nie wszyscy musimy spierdalać. Skoro ta mała lambadziara tak chce się spotkać z psami Korpo to chuj w nią. - mówiła szybko ciesząc się, że poprzedniego wieczoru przygotowała ciuchy, parę puszek i inne pierdoły czekające grzecznie w górskich plecakach.

Dhratlach 17-05-2022 08:09

Devoss wyszedł z Lilly z pokoju... dokładnie w momencie słów wypowiedzianych przez Ocelię. Jego serce się zatrzymało by uderzyć mocno. Raz, dwa... czuł jak krew mu lekko odpłynęła z twarzy, ciało się napina, oczy rozszerzają.

Syknął wydychając powietrze.

Spojrzał na hakera. On wiedział co on wiedział i choć dawny student fizyki modliłby się w tym momencie w duchu nie miał nadziei. On miał? Wybiegł, a de Vries chwycił narkomankę za ramiona, nieco za mocno może i patrząc jej głęboko w oczy siląc się na spokój i z lekkim przejęciem i troską powiedział.

- Mamy mało czasu. Nie, nie mamy czasu. Ubierz się, ciepło, szybko...

Czuł że się lekko trzęsie? Może. Znów przyjdzie mu całkowicie na nowo unikać obławie. Znów przemierzać obce lasy... wszystkie plany co miał zawisły na włosku. Serce szarpało mu krtań. Nie ze strachu z wściekłości, z rozpaczy!

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kgAhw68mHkg[/MEDIA]

- Zjemy później. - powiedział ostro wodząc spojrzeniem po zebranych. - Jak się oddalimy z tego miejsca. Wieczorem. Nocujemy w dziczy. Miasteczko... później, póki co jak najdalej stąd. Musimy przeczekać i się oddalić. Wypady tylko po paliwo. Drogi nie są bezpieczne. Nigdy nie były.

Spojrzał martwo na Marcusa i powiedział grobowo.

- Mała idzie z nami. - to był komunikat który nie znosił sprzeciwu - Za dużo wie, widziała nas zna nasze plany i moce. Gorzej, Korpo nam nigdy nie odpuści tym bardziej że jestem z wami. Nie może wpaść w ich ręce...

Spojrzał na Ocelię, małą, nieogarniętą życiowo łobuzicę i syknął.

- ...albo dasz mi broń Marcus. Załatwię to raz i na zawsze, ale nie wiem ile namieszała, a nie uśmiecha mi się zwiewać w ciemno bez rozeznania w jakiej jesteśmy dupie!

Bez względu na odpowiedź ruszył się ubrać. Szybko ze spokojniejszą głową. Jeszcze krótko rzucić okiem czy wszystko jest. Nic nie wyciągał, ale. Szybki przegląd. Niedługo przeleje się wiele krwi. Krwi którą można było oszczędzić! Co z tego że Korpo? To też ludzie... też mieli rodziny, dzieci, przyjaciół... wierzyli że robią słuszną rzecz?

Przeleje się krew i będzie to dużo przelanej krwi, bo ściągną kawalerię. Będzie... źle. Będzie bardzo źle... ale już zaczynał snuć plany na wyjście z opresji. Najgorsze scenariusze...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:56.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172