lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Autorski] "Mutants" (+18) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/20131-autorski-mutants-18-a.html)

Buka 06-06-2022 15:51

Gdzieś w powietrzu…
19 listopad,
około 15:00

- Max! Wrócę za jakieś… 10-11h - "Świniak" spojrzał na zegarek na nadgarstku - Kur… to będzie już wieczór. Pozamykaj tu wszystko, a potem masz wolne, ale od 9 siedzisz przy radiostacji. Włączysz mi oświetlenie pasa jak będę lądował! Chcesz to se tą twoją przyprowadź, ale jak nawalisz, to ci nogi z dupy powyrywam! Jasne?!
- Jasne, jasne! - Powiedział młody.
- Tu masz 50$. Kup se coś, i jej też, ale serio, kurwa, serio, serio, serio. Jak się schlejesz, i nie dasz rady, to po tobie, jasne??
- Jak słońce!
- To sprawdzamy "Betty", i ja lecę…

~

Czy klapy samolotu funkcjonują, takie i owakie, co z olejem, z paliwem, hamulce, to i tamto, i siamto. Ale na szybko, bez zbędnego guzdrania się. Wszystko było sprawne.

"Betty" w końcu wystartowała… a na jej pokładzie naćpana "Lilly", ciężko ranny Marcus, warująca przy nim May, i Peter.

No i lecieli.


W stronę tej całej enklawy, do Minnesoty, do Owen Lake. Ratować mięśniaka, znaleźć bezpieczne miejsce. Z dala od cholernego Korpo, od problemów jakie im deptały po piętach. Może będzie dobrze…

Wiało nudą w trakcie lotu.

I to bardzo, bardzo.

Początkowe podziwianie widoków, straciło na znaczeniu po dwóch godzinach. Ileż można było bowiem wyglądać przez okienko? Pilot - który nawet się nie przedstawił - co jakiś czas pytał, czy wszystko w porządku, ale po czwartym razie, też się już przymknął. No i tak sobie lecieli…

May rozmyślała wiele, o przeróżnych rzeczach, głównie jednak dotyczących jej, i nieprzytomnego Marcusa. Jaka czeka ich przyszłość, czy wielkolud wyzdrowieje? W enklawie są mutanty, więc być może ktoś będzie miał uzdrawiające moce? Pomoże mu, pomogą im. Zapewnią schronienie, i bezpieczne życie? May… May by bardzo chciała żyć u boku Marcusa. Ona i on, razem…

~

Peter się zdrzemnął. Właściwie, to sam nie wiedział kiedy, zamknęły mu się oczy… monotonia lotu, warkotu silnika?

On również rozmyślał o wielu rzeczach, i w końcu odpłynął.

Obudziło go dziwne uczucie. Coś jakby… otworzył ze zdumieniem oczy, w końcu rozumiejąc, co się dzieje. "Lilly" przed nim klęczała, wciśnięta między jego nogami, a fotelem z przodu. I robiła mu dobrze ustami.

O ja cię…

Pilot siedział na swoim miejscu. May na swoim, zajęta rozmyślaniem(?), Marcus leżał, gdzie leżał.

A narkomanka uwijała się przy jego penisie, przy rozpiętych spodniach. Raz nawet w końcu spojrzała w twarz zaskoczonego chłopaka, uśmiechnęła się z jego sprzętem w ustach, po czym spokojnie kontynuowała swoje zajęcie…






Dalsze okolice Lincoln…
19 listopad,
około 15:00

Anya prowadziła swoje auto, "Elusive" robił za navigatora, rozmawiali, no i objeżdżali szeeeeerokim łukiem mieścinę w Montana.

Przez Helmville i Avon, na skróty na południe, i przy Garrison, na autostradę 90. A stamtąd już w powoli w kierunku wschodnim… 2h jazdy za nimi, zostało jeszcze jakieś 15.


Wymijali właśnie jakieś miasteczko zwane Butte, którego zabudowania było widać zarówno po prawej, jak i lewej stronie autostrady. Nawet duża aglomeracja.

I też mieli lotnisko, i to takie porządne. Właśnie startował duży samolot…

Fuck.

Anya potrząsnęła głową, trochę w złości. Zapomniała o czymś! Nie dała tej lasce, tej May, swojego numeru komórki. Dziewczyna wyglądała na porządną, i mająca poukładane w głowie, więc pewnie by potrafiła zdobyć jakiś telefon, i do niej zadzwonić. W ten sposób mogli mieć jakiś kontakt ze sobą, a tak… no cóż, Anya o wszystkim myśleć nie może, nie?

~

Gliniarz.

Jechał za nimi, cholera wie jak długo. Tym samym pasem, oddalony o jakieś 20-30m, po prostu jechał. Jeszcze bez żadnych niebiesko-czerwonych świateł, bez sygnałów dźwiękowych, ale cholerny "pies" tam był… i cholera wie od ilu minut.

Anya wpatrując się we wsteczne lusterko puściła wiązankę w swoim rodzimym języku. A przedstawiciel miejscowego prawa, nadal jechał spokojnie za nimi…

Prędkość.

Ile tu było, ile ona jechała? 70mil/h… a ona jechała prawie 75. Upsssssss.








***
Komentarze jeszcze dzisiaj.

Elenorsar 09-06-2022 14:52

Pies. Kolejny pies siedzący Rosjance na ogonie jakby była suką która ma cieczkę. Nie miała pojęcia jakim cudem nie zauważyła go wcześniej, zwłaszcza że czarny wóz z kogutem na dachu rzucał się w oczy. Może wychodziło zmęczenie, albo natłok spraw zaśmiecających szarowłosą głowę, bo monotonna trasa sama się prosiła o włączenie trybu automatu dzięki któremu umysł lata sobie samopas wracając do niechcianych myśli. Te wywoływały wściekłość, a ona dociskała stopę do pedału gazu…
- Uh, blyat! - warknęła przez zaciśnięte zęby czując jak zimna kula lodu zalega jej w żołądku. W pierwszej chwili pomyślała że oto dogoniła ją nemezis z Idaho, a ona… nie będzie w stanie mu nic zrobić i tak się zakończy wielka ucieczka.
- Spokoynoye… Spokoynoye - syczała chcąc uspokoić zarówno pasażera jak i siebie samą. Po długiej obserwacji wstecznego lusterka odetchnęła.
- To nie Leo - stwierdziła z ulgą, zdejmując nogę z gazu. Więc jeszcze nie jest źle.
- Schowaj broń do schowka, ale spokojnie i powoli, na oriencie. Wyciągnij bokiem rękę, nie wychylaj tułowia. Przykryj śmieciami - ostrożnie wyjęła glocka podając go hakerowi gdzieś w okolicy uda aby pies nie dojrzał przez tylną szybę.
- Daj mi moją torebkę i bądź cicho. Ja z nim pogadam w razie co. To tylko durny kundelek, a ty mój kuzyn co przyjechał w odwiedziny. Mów po polsku, dla jankesów żadna różnica.
- Spokojnie, przecież jeszcze cię nie zatrzymuje - Stwierdził bardzo spokojnie haker przejmując ostrożnie od dziewczyny broń, którą powoli włożył do schowka razem ze swoją sztuką - Poza tym ten twój Leo nigdzie cię nie zgłosił. Poza dwoma mandatami za prędkość i to na śmieszne ceny, w ogóle nie ma ciebie w rejestrze. Jeśli się czegoś obawiasz to mogę spróbować wykasować cię z listy, albo opłacić te mandaty w trybie natychmiastowym.
- Teraz to już chuj połamany. Myślisz że czemu tak powoli jedzie? - kobieta prychnęła - Wrzuca rejestrację na bęben i sprawdza czy fura albo właściciel nie są trefne albo poszukiwane. Nie grzeb nic, bo to dopiero będzie śmierdzieć jeśli mu teraz coś się zmieni. Skoro Leo jednak gra fair… spławie go jeśli nas zatrzyma.

Minęła minuta takiej nerwowej jazdy z "ogonem", dwie, trzy… no i w końcu zapaliły się te cholerne światełka na dachu, i pojawił się wredny dźwięk syreny…
- Proszę zjechać na pobliski parking - Rozległo się przez megafon. Fuuuuuck…

- Nie możesz po prostu spierdalać? - Anya burknęła pod adresem drugiego kierowcy, kończąc poprawiać szminkę i przy pomocy lusterka sprawdzając stan makijażu oraz czy nie ma na gębie żadnych resztek krwi ćpunki. Wyglądało w porządku, więc wrzuciła kierunkowskaz i zaraz zjechała w prawo przy znaku z wymalowanym dużym "P".
- Się kurwa przypiął, musi się fiutowi nudzić, co za suka - warczała, zatrzymując furę. Wyłączyła silnik, otworzyła okno i uspokoiwszy się trochę położyła ręce na kierownicy, szykując twarz do uśmiechu.
- Tylko spokojnie, może to będzie tylko rutynowa kontrola - Haker poprawił się na siedzeniu upewniając się, czy na pewno schował giwery.

Gliniarz zatrzymał auto kilka metrów za nimi, po czym wysiadł, i zaczął podchodzić od strony kierowcy… z dłonią na pistolecie przy pasie. Na chwilę ją stamtąd zabrał, dotykając boku auta, w okolicach słupka tylnej szyby, po czym znowu ją miał na giwerze… i w końcu podszedł do drzwi, spoglądając na Anyę i na "Elusive".
- Dzień dobry Ma'am, kontrola. Czy wie pani, dlaczego panią zatrzymałem? - Spytał… całkiem niezły przystojniaczek w mundurze.



Rosjanka obserwowała jego chód zaciskając dłonie na kierownicy. Na szczęście nie wyciągnął klamki od razu, zaczynając od rutynowej kontroli. Za to im bliżej podchodził, tym szerszy uśmiech pojawiał się na jej twarzy. Zawsze wolała rozmawiać z młodymi gliniarzami niż starymi prykami z wąsem i obowiązkową ciążą piwną.
- Priviet oficer - zwróciła się do niego jak do długo niewidzianego, ale lubianego kumpla - Trochę się chyba zagadaliśmy z kuzynem i mi się noga omsknęła… ja wiem, przepraszam. Chociaż dobrze że pan już się zatrzymał bo ciężko tak przed panem jechać - zmrużyła lekko oczy - Znaczy skupić na drodze. Czy może jednak jakieś światło mi nie działa?
- "Oficer" zrozumiałem, tego przed, nie. Proszę wszystko po angielsku, albo może to zostać przeciw pani użyte w sądzie - Gliniarz pokazał palcem lewej ręki na bodycam na swoim torsie - Więc przyznaje się pani, iż przekroczyła dozwoloną prędkość… dowód rejestracyjny i prawo jazdy proszę, tylko powoli… - "Pies" uśmiechał się bezczelnie, choć w jego uśmiechu było coś takiego…
- To znaczy dzień dobry. Miesza mnie pan - odpowiedziała niskim głosem patrząc do góry bo siedziała przecież w aucie. Jej twarz znajdowała się akurat na wysokości bioder obciążonych pasem z kaburą. Ona jednak zjechała wzrokiem nie na broń ale bardziej na przód portek.
- Tak, zacznijmy powoli - przygryzła wargę podnosząc wzrok z powrotem na oczy gliniarza, jednocześnie sięgając do osłonki na górze szyby po potrzebne dokumenty.

Elusive siedział i się nie odzywał niepytany, tak jak powiedziała mu Anya. Z jednej strony był to dobry pomysł, bo jeszcze był powiedział coś co nie powinien. Patrzał przed siebie, zerkając na to co robi dziewczyna.
- Dziękuję… - Policjant odebrał dokumenty, zerkając na krótki moment na pasażera, po czym wrócił wzrokiem do dziewczyny - Za chwilę wracam - Powiedział, nie zerkając dokładniej na otrzymane rzeczy i… mrugnął do Anyi. Po czym wycofał się do radiowozu, wsiadł, i najwyraźniej sprawdzał papiery.

- Jak nie przypieprzy się do niezapłaconych mandatów, chyba nie powinno być źle - Powiedział haker, gdy policjant się oddalił.

Rosjanka obserwowała w lusterku wstecznym jak pies odchodzi.
- Ma niezłą dupę - mruknęła rozbawiona - Naprawdę niezłą. Szkoda ją grillować ale jak będzie trzeba to się zgrilluje. Luzuj, pogadam z nim i nie rób nic głupiego. Na razie idzie dobrze i tego się trzymajmy, haraszo? Co by nie było poradzę sobie z jednym typem, ty jesteś ranny. Chce mi się mięsa - powtórzyła to co wcześniej, tym razem z drapieżną miną.

Elusive nie odpowiedział. Ani na gadkę o grillowaniu, ani na wspomnienie o jego ranie, którą w każdej chwili mógł zniwelować, przynajmniej tymczasowo. Tym bardziej nie odpowiedział na ostatnie rzucone zdanie o mięsie.

Po chwili "pies" wracał do nich… położył lewą dłoń na górnej części drzwi samochodu, tam gdzie zniknęła schowana szyba, a prawą znowu miał na pistolecie przy pasie.
- Jest mały problemik, pani Aniu Jeremova(Dżeremova) - Powiedział - Dwa niezapłacone mandaty w stanie Idaho… czy ma pani przy sobie gotówkę?

Szarowłosa udała autentyczny smutek i tak się patrzyła na faceta bez żadnego skrępowania.
- Panie władzo nie mam przy sobie gotówki, może pan sprawdzić. - poprawiając włosy musnęła wierzch jego dłoni - Okolica dzika, tyle się słyszy o napadach to wolałam nie ryzykować. Ale jak mi pan wytłumaczy gdzie bankomat… możemy jakoś ten problemik rozwiązać. On mały przecież, nic złego.

Oficer "Gorell", jak Anya w końcu przeczytała na plakietce, na jego torsie, westchnął… po czym sam otworzył drzwi od kierowcy.
- Proszę wysiąść, tylko powoli. Chciałbym, by pani rączki były cały czas na widoku… a kuzyn siedzi, gdzie siedział, i też ma rączki na widoku… - Powiedział policjant, cofając się o krok w tył - Porozmawiamy - Dodał do dziewczyny.
- Na widoku, tak? - powtórzyła żeby się upewnić, chociaż w głębi duszy rechotała z uciechy na całego. Żeby szło wedle procedur wysiadła powoli, najpierw wyciągając na zaśnieżony asfalt nogi i z dłońmi na klatce piersiowej płynnym ruchem wstała na nogi od razu zginając jedną w kolanie aby przyjąć bardziej korzystną prezentację.
- Czy tak jest dobrze?
- Tak, dobrze… - Zlustrował ją szybko z góry do dołu - Proszę tu podejść… - Przywołał ją nawet do siebie skinieniem paluszka, idąc samemu do tyłu, na przód Chevroleta, co pewien czas zerkając i na jej "kuzyna".

Haker niechętny do oglądania zalotów policjanta, złapał za swój tablet i zaczął coś w nim klikać, a gdy tylko oddalił się od samochodu, zaczął wklepywać linijki kody, które miały mu pozwolić włamać się do jego osobistej kamerki, z której mógłby usunąć chwilę wcześniej nagrany film z jego wizerunkiem. Niestety urządzenie, które nosił na sobie funkcjonariusz okazało się jakimś złomem, bez połączenia z internetem... w sumie z niczym, więc haker nie mógł nic zrobić, a jedynie poczekać aż zmiana kontrolującego się zmieni, a w tedy włamać się do ich bazy, gdzie zapewne film będzie zgrany.

Sonichu 09-06-2022 15:20

Anya ruszyła za psem, kołysząc biodrami i nie odrywając spojrzenia od jego oczu. Zaciskała też lekko palce na przodzie kurtki jakby bawiła się piersiami pod spodem.
- Nie zimno panu, oficerze Gorell? - spytała cichym mruczeniem kiedy była już blisko - Tak bez kurtki na mrozie…przeziębi się pan, a byłoby szkoda - na moment przeniosła wzrok na maskę, a potem jego furę stojącą za czarną Impalą.
- Jestem zahartowany… - Powiedział mężczyzna, i lekko się uśmiechnął, odsuwając nawet dłoń od pistoletu przy pasie - Pani Aniu, jeden mandat za 80$, a drugi za 40$, oba nadal nie zapłacone, a termin już minął. Nie ma pani naprawdę pieniędzy? - Dodał, a jego spojrzenie znowu omiotło jej sylwetkę, i zerknął również na osobnika w aucie - A może kuzyn?
Kobieta ze smutną miną pokręciła głową.
- Tylko kartę… dlatego potrzebuję pana pomocy nie tylko żeby znaleźć bankomat - podeszła jeszcze krok albo dwa.
- Taki zahartowany… wytrwały, stanowczy… - mówiła niskim głosem który zaczął chrypieć od podniecenia. Oblizała górną wargę koniuszkiem języka.
- Stwardniały?

A on jej pokiwał nagle przecząco paluszkiem.
- Proszę zachować bezpieczny odstęp… dla nas obojga, pani Aniu… i tak się składa, że mam czytnik kart w radiowozie… portfelik przy sobie? - Uśmiechnął się miło, ale w jego oczach, było coś… coś więcej niż uśmiech.
Nie było sensu wspominać że żaden dystans nie był bezpieczny gdy smoczyce zwęszą krew.
- Chyba tak, chyba mam… nie pamiętam - bezczelnie się uśmiechała nie spuszczając wzroku ani nie cofając - Ciężko się skupić, coś mnie okropnie rozprasza. Poda mi pan pomocną dłoń?
- No chyba nie jest pani "pod wpływem"?? - Zdziwił się oficer Gorell, po czym wskazał kierunek dłonią - Zapraszam do radiowozu, panie przodem…
- Będzie trzeba dmuchnąć - powiedziała mrugając do niego i odwróciła się kręcąc tyłkiem we wskazanym kierunku. Maska radiowozu sama ją przyciągała dobrze się kojarząc. Było jednak za zimno, ale z tego co pamiętała siedziska wewnątrz też mieli w radiowozach wygodne. Te z przodu, te z tyłu. Klapa bagażnika również dawała radę.
- Proszę tu usiąść - Otworzył tylne, prawe drzwi, robiąc dla niej miejsce… a gdy Anya wsiadała, dostała klapsa w tyłek!
Było to jak zaproszenie do gry na którą oboje mieli ochotę. Rosjanka jęknęła rozkosznie zajmując miejsce po chwili prężenia i ściągania kurtki. Wodząc jedną dłonią po piersiach i podszczypując sterczące sutki, drugą dłonią skinęła na gliniarza… teraz dopiero zauważając, iż ten miał bodycam zwrócony już w stronę własnego ciała. Mężczyzna rozejrzał się na wszystkie strony, po czym zbliżył nieco do niej, jednocześnie trochę przymykając drzwi, w których stał.
- No to dmuchamy Aniu… - Uśmiechnął się tak zajebiście szelmowsko, po czym rozpiął rozporek.
Ze środka radiowozu wydobył się rozbawiony i bardzo zadowolony śmiech, szarowłosa momentalnie wskoczyła kolanami na kanapę zbliżając do celu. Uśmiech gliny rozpraszał, dobrze że miała wytrenowane ręce chociaż zanim zaczęła brać sprawy w swoje łapy, wychyliła do przodu głowę żeby zębami złapać gwizdek gliniarza na razie przez materiał.
Zamruczała głośniej wyczuwając zgrubienie pod spodem. Widać nie tylko ona miała podniesione ciśnienie i świetnie. Inaczej byłoby niesprawiedliwie.
- Jak ma na imię koleś który zaraz zrobi mi rewizję każdej dziury? - spytała z pozycji “do loda”, pozbywając się przeszkód w postaci bokserek i guzików. Nie czekając na oklaski obniżyła głowę i wyciągając język polizała sprzęt bruneta od podstawy do samego czubka. Wepchnęła też dłoń w jego spodnie i znowu mruknęła zadowolona.
- Golisz się, zajebiście - ucieszona zmieniła kolejność. Ręką pobudzała gliniarza, a usta zaczęły zasysać i lizać kule pod spodem. Po omacku znalazła jego dłoń żeby położyć ją na swojej głowie.
- Uhhhhh… - Westchnął z zadowolenia mężczyzna, na chwilę przymknął oczy, i pogładził ją po głowie - Jack… - Wychrypiał, ponawiając kontakt wzrokowy, z tym słodkim uśmieszkiem, a jego penis stał się jeszcze twardszy.
- Chcę cię w sobie aż po te gładkie kule, Jack. Zerżnij mnie… - poprosiła, przerywając zabawę na czas potrzebny na szybkie zdjęcie bluzki, a że nie nosiła stanika, odpadała konieczność jego rozpinania. Splunęła na piersi i objęła nimi nabrzmiałego członka wznawiając zabawę.
- Jestem taka mokra, a ty taki twardy… - otworzyła szerzej usta lecz nie po to żeby dalej gadać tylko łykać czerwoną główkę i pieścić ją językiem.
- O… mój… Boże… - Wystękał gliniarz, i aż mu na chwilę wywróciło oczy białkami, a jego obie dłonie znalazły się na głowie Anyi, trzymając ją zdecydowanie.
- Tak… proszę… wypniesz dla mnie pupcię? - Odezwał się po chwili.
Rosjanka popracowała jeszcze parę ruchów głowy i piersi zanim nie wyjęła go z ust.
- Bierz co chcesz. - wbiła rozpalone spojrzenie prosto w jego oczy - Ty jesteś władzą, bierzesz na co masz ochotę. Pokaż co potrafi ta twoja policyjna pała - ścisnęła mocniej piersi, zaciskając też uda żeby nie mieć pod sobą mokrej kałuży.

Spojrzał na nią zdziwiony… odchrząknął. Przybrał poważny wyraz twarzy.
- Ma'am, spodnie w dół. I wypinamy dupalka. Będzie rewizja osobista. Już… - Powiedział z błyskiem w oczach, po czym ją lekko pchnął za ramiona w tył.
Dała się położyć bez skargi, a gdy znalazła się w poziomie zabrała się za zdejmowanie swoich ciuchów. Mogła też dzięki temu podziwiać widoki przed sobą. Było co oglądać, do tego mundur i sprzęt gotowy do akcji. I ta gęba.
Ekspresowo dokończyła rozbieranie, mimo iż nie podarowała podciągania kolan pod brodę przy zdejmowaniu spodni dzięki czemu gliniarz miał okazję obejrzeć podejrzany teren przed zapowiedzianą rewizją. Choćby to że miała mokre uda.
-Schowałam coś bardzo głęboko - zaśmiała się, przekręcając na brzuch i klękając płynnym ruchem uniosła biodra - Szukaj.
Jack przypatrując się rozbierającej, i pozującej dziewczynie, aż wypuścił głośno powietrze, a gdy się odwróciła i wypięła, aż mu się wyrwało "piękna". Wgramolił się do radiowozu za nią, po czym… pocałował jej pośladek. Tak krótko, dosyć szybko, ale i delikatnie. A potem zaczął się za Anyią ustawiać, kładąc obie dłonie na jej biodrach… poczuła twardą męskość, dotykającą jej mokrej i gotowej myszki.
- Mam odpowiedni sprzęt Ma'am… - Wychrypiał - Idziemy na żywca? - Spytał cicho, leciutko już napierając penisem.
- To użyj go - padła odpowiedź przez przyspieszony oddech. Kobieta na moment wyprostowała się tylko po to aby pocałować go gorąco nim nie wróciła łokciami na kanapę.
- No davaj, sprzęt masz zajebisty, pokaż brudnej imigrantce jak go używają prawdziwi chłopcy z US…AAaaaa… - Złapał ją mocno za biodra, i wszedł w nią mocnym ruchem, głęboko i zdecydowanie, aż do samego dna.
- Yessss… - Wychrypiał, po czym się nieco w niej cofnął, powolutku… a potem znowu do przodu, i znowu wszedł głęboko, choć powoli, mocno zaciskając palce na jej biodrach.
- Uh blyat… - pomruk kobiety dochodził gdzieś z głębi trzewi, nieznośne gorąco między udami wreszcie znalazło sposób na ujście inne niż demolka. Wyginała biodra na ile tylko mogła aby ułatwić im obojgu zabawę, a wewnątrz dokładała nowe bodźce zaciskając i rozluźniając mięśnie wokół penetrującego ją członka.
- Weź telefon i nagraj - zaproponowała póki jeszcze choć trochę trzeźwo myślała - Będziesz miał pamiątkę.
- Uchhhh… uchhh… - Sapał za nią Jack, przyspieszając nieco tempo, i już nie wchodził tak mocno, ale lżej, za to troszkę szybciej - Uchhh… uch? - Nagle znieruchomiał.
- Niegrzeczna dziewczynka - Powiedział, i klepnął ją od góry po pośladku - Pomysł spoko… ale ja też coś chcę.
- Spust głęboko w gardle, na tyłek, na cycki i to zlizać? - Rosjanka gryzła wargi i kołysała biodrami, wciąż pulsując mięśniami w środku. Odwróciła się przez ramię rzucając gliniarzowi długie, powłóczyste spojrzenie.
- Dla ciebie wszystko Jack. Co chcesz, gdzie chcesz i jak głęboko i mocno chcesz. Jakie masz marzenie, oficerze?
- Jest pani aresztowana - Powiedział z uśmieszkiem, wyciągając kajdanki z pasa - Rączki…
Szarowłosej oczy dosłownie zaświeciły.
- Ale panie władzo, ja nic nie zrobiłam! Jestem niewinna, to pomyłka! - wychlipała nie dając się tak łatwo skuć żeby typ miał więcej radochy.
- Ma'am, proszę nie stawiać oporu… - Naparł biodrami na Anyę, wchodząc znowu w nią głęboko, po czym jedną dłonią sięgnął po jej nadgarstek…
Wyrywałaby się pewnie bardziej, gdyby podstępnie nie zapakował się w nią aż pod kurek wywołując głośny jęk. Miała go w sobie całego czując każdą wypukłość i żyłę co doprowadzało do szału.
- To nie ja, proszę… boję się - po formalnym oporze przy jednej ręce przyszedł czas na drugą i coraz bardziej niecierpliwe poruszanie biodrami które napierały na biodra w mundurze…. i nagle z niej całkiem wyszedł. I najpierw ją wolną ręką trzepnął po pośladku, a potem go szybko pocałował.
- Druga ręka proszę pani… a czy niewinna, za chwilę sprawdzę moim sprzętem… - Wychrypiał.
- Ma pan dwa sprzęty - podała mu rękę trzymając przestraszoną minę którą zza ramienia skakała od jego pały w rozporku do jego pały przy pasie. Gdy Jack ją zaś skuł, mrugnął do niej, po czym wyciągnął telefon, i zaczął Anyę nagrywać.
- Aresztowałem właśnie bardzo groźną bandytkę… - Komentował, telefon przesuwając po całym ciele dziewczyny, i robiąc nawet zbliżenia jej mokrej cipki, i pulsującej "kakaowej dziurki" - Bardzo niebezpieczna… ale mam sposoby, by ją poskromić - Pogładził tym razem drugi pośladek, i znowu dał klapsa, ale teraz już bez pocałunku po nim.
Anya uśmiechnęła się do niego korzystając z faktu że kamera akurat filmowała ją od tej lepszej strony. Poruszyła biodrami i skutymi dłońmi jakby chciała się uwolnić, a na klapsa zareagowała krótkim jękiem który zaraz przemienił się w głuchy warkot.
- Daruj sobie, nie współpracuję z psami - syknęła przechodząc błyskawicznie z przerażonej dziewczynki do rozwścieczonej harpii - Jebać policję!

Jack zaśmiał się.
- A to suczka… trzeba ją nauczyć porządku… - Powiedział, po czym skierował telefon na środek jej pupci, i zaczął się tam zbliżać twarzą… w końcu jednak rozpoczął filmować z boku, w kierunku twarzy dziewczyny. A sam, złapał za jeden z pośladków, odchylił go w bok, po czym Anya poczuła jego usta na swojej cipce… i nie tylko na niej, gdy wyjadał ją od tyłu.
Jak na zawołanie rozjęczała się jak brudne, bardzo mokre marzenie, skubiąc dolną wargę zębami i robiąc minę upodlonego niewiniątka która tak facetów kręciła. Przesyłała je prosto w obiektyw aby wieczorem gdy gliniarz wróci do domu miał do czego walić w zaciszu domowej sypialni. Co innego że radził sobie dobrze, nie musiała udawać że sprawia jej przyjemność.
- Tylko na… tyle cię stać? - prowokująco spojrzała prosto w kamerę jednocześnie rozstawiając szerzej uda i pośladki prawie wbijając Jackowi w twarz. Lekko ją ugryzł, naprawdę lekko, po jednej z warg… a i jednocześnie zaczął masować kciukiem drugą dziurkę. Szybko okazało się jednak, że ma towarzystwo. Skute za plecami ręce pozwalały na niewielkie manewry.
- Szu… kaj… piesku.. szukaj - Anya syknęła ironicznie, ale żeby nie wyjść na sukę pomogla w tych poszukiwaniach. Najpierw pogłaskała dłoń na swoim tyłku, palec napierający na jeszcze nie użyte wejście i dała przykład jak to się robi, samej wbijając się do środka najpierw do pierwszego zgięcia ale szybko palec wszedł tam po śródręcze. Kobieta powoli wyciągnęła go i jeszcze raz powtórzyła ruch, wzdychając głośno.
- Jezu… - Wymsknęło się Jack'owi, po czym momentalnie się od niej odsunął… i niemal natychmiast znowu wszedł nabrzmiałym penisem w cipkę dziewczyny. I tym razem zaczął ją posuwać w ekspresowym tempie, wolną dłonią pomagając zabawiać się Anyi jej własnym paluszkiem.
Był dokładnie tam, gdzie być powinien żeby zatrzymana nie zalała mu tyłu fury już dokumentnie. Nadstawiała mu się pod najlepszym kątem i ściskała mięśnie gdy wychodził, albo gdy już zdążył się wbić do połowy. Coraz mocniej drżały jej nogi, jęki nabierały na sile a chłód otwartych drzwi, mimo nagości, w ogóle nie przeszkadzał. Rosjanka nawet go nie zauważała, posuwana dzielnie przez przedstawiciela tutejszych władz.
- O tak.. taaak, proszę, nie przestawaj - jęczała mu z zaangażowaniem, przerywając to “ochami” i “achami” - Dobry piesek, bierz mnie… jak sukę. Jestem… twoją suką… lubisz… lubisz takie suki, co Jaack?! - jego imię przeciągnęła na wydechu, gdy akurat to jedno pchnięcie wystarczyło do wybuchu gorąca wewnątrz podbrzusza. Fala wrzących dreszczy momentalnie rozlała się po całym niedużym ciele, ściskając mięśnie serią skurczy, a Anya zamykając oczy dała się ponieść chwili.
- Zaraz… się… zleję… - Wyjęczał Jack, nadal ją mocno posuwając, wśród podrygów rozkoszy dziewczyny.
Krótki komunikat przebił się przez ekstazę orgazmu, ściągając szarowłosą z powrotem na tylne siedzenie radiowozu. Za szybko, zdecydowanie za wcześnie i chciała jeszcze…
Czuła trochę złości i rozczarowania, ale szybko stwierdziła że w takim razie należy się jej dogrywka.
- Nakarm mnie… - poprosiła przekręcając się tak aby popatrzeć na bruneta z ufnością i oddaniem, wymownie oblizując wargi - Nakarm swoją… małą sukę…
- F…. Fuuuuuuuckkkk… - To było wszystko, co zdążył powiedzieć Jack, i chlusnął w nią gorącym nasieniem, wbijając się do jej dna - Mmmm! Mmmm! Mmmm… so… sorry… suczko… - Wystękał w końcu, podrygując w niej, i zalewając wnętrze dziewczyny coraz nowymi porcjami, ledwie co trzymając telefon, wszystko nadal nagrywający.
Było tego sporo, musiał od jakiegoś czasu nie opróżniać zbiorników. Może specjalnie dziś się wyszykował i pojechał na patrol z zamysłem wyhaczenia jakiejś chętnej dupy która mu obciągnie i spuści ciśnienie. Biedak nie przypuszczał co go spotka zamiast tego.
- Spoko… przerżniesz mnie zaraz jeszcze raz to ci wybaczę - wymruczała czując mrowienie całej miednicy. - Została jedna trasa do przeszukania… ale to zaraz… nie wychodź jeszcze. Uwielbiam… zostań jeszcze chwilę…
- Mhm… - Mruknął gliniarz, po czym w końcu rozpiął jej kajdanki. Ale po chwili… zaczął z niej "wypadać".
- Nie ruszaj się chwilkę, ok? - Powiedział do Anyi.
- Żeby nagrać epilog na koniec filmu? - uśmiechnęła się pod nosem i zastygła w bezruchu. A on cicho się zaśmiał, i z niej wyszedł.
- Fajnie z ciebie cieknie… - Mruknął, i najwyraźniej to nagrywał, będąc już nieco za nią.
- Jak wpuściłeś we mnie całą puszkę Sprite’a to nie dziwne że cieknie - zachichotała szczerze rozbawiona i poruszyła ręką. Zebrała na palec wskazujący odrobinę białej wydzieliny, a potem tym samym palcem zrobiła kółeczko wokół zwieracza i wcisnęła część nasienia znowu w siebie, jednocześnie prąc trochę żeby wypchnąć więcej z drugiej dziury.
- Powiedz mi Jack, ile nie pukałeś że tyle tego nazbierałeś?
- Umm… będą… ze dwa tygodnie… - Powiedział, cały czas ją filmując, i nagle się uśmiechnął, i przygryzł nawet usta - Wiesz… jesteś zajebista… a może tak… może byś mnie trochę… wyczyściła? - Spytał, na chwilę spoglądając na własnego penisa.
Wystarczyło za całą namowę, ewentualnie chwycił ją swoją opowieścią za serce. Dwa tygodnie… brzmiało jak wieczność.
- Też jesteś słodziak - powiedziała odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni więc zamiast pośladków przy przyrodzeniu gliniarza miała twarz z której zrobiła użytek biorąc jego sprzęt do ust. Dokładnymi, powolnymi ruchami języka zbierała swój śluz i jego nasienie nie pomijając też worka pod spodem, a gdy się nim zajmowała palcami pieściła interes po całości. Później wróciła do poprzedniej pozycji badając stan czystości aż do głębokości swojego gardła. Bardziej przypominało to w pewnym momencie porządne pobudzanie do dalszej zabawy niż zwykłe doprowadzanie do porządku.
- Wow… najlepsza suczka ever - Powiedział Jack, po czym pogłaskał ją po głowie - Uśmiech do kamery? - Złapał jej podbródek w palce, kierując w stronę telefonu…
Odwróciła grzecznie głowę robiąc słodką minę do obiektywu.
- Masz zajebistą pałę oficerze Jack, chcę jeszcze… - zamruczała posyłając buziaka zanim, wciąż wpatrzona w kamerę, nie zabrała się z powrotem za ssanie policyjnej pałki. O tym że lepiej aby ten film zachował dla siebie powie mu po wszystkim, na razie oboje mieli fun. Rosjanka tym większy że tym razem w sumie robiła to całkowicie za darmo… ciekawe doświadczenie, budujące. Zwłaszcza jak się trafił taki wyposzczony Jack o uśmiechu szelmy.
- Wypadałoby, żebyś i ty się troszkę wyczyściła, niegrzeczna dziewczynko - Powiedział oficer, i zaczął grzebać po fotelu pasażera, aż wyciągnął paczkę mokrych chusteczek, podając je Anyi z uśmiechem, telefonem już nie bardzo filmując - Zapaskudzisz mi całe auto…
- Nie moja wina że tak działasz na kobiety. Pojawiasz się, uśmiechasz… i koniec. One całe mokre - zamiast przyjąć podarek szarowłosa ułożyła się na plecach, a bosą stopę oparła o udo gliny. - Mnie z wrażenia nogi omdlały. Rozjechały na boki, sam widziałeś. Musisz mi pomóc Jack. Chronić i służyć - trąciła go tą samą stopą.

Spojrzał na nią z góry do dołu… i znowu zaczął filmować. Uśmiechnął się, wpatrując w jej stópkę na swoim udzie, i nawet ją pogłaskał dłonią, poza kadrem.
- Gdzie ty byłaś, całe moje życie… - Westchnął, jakby rozmarzony.

Anya uśmiechała się wciąż tak samo mimo że w głowie miała mało pogodne myśli.
Gdzie była? Pruła się innemu gliniarzowi, zarabiała w sposób jaki zarabiała, licząc że oto odnalazła sposób na idealne życie. Chuja prawda i zgliszcza jej raptem zostały.
- W Idaho, całkiem niedaleko - odpowiedziała z figlarną miną, przesuwając stopę w kierunku jego krocza. Ręce podniosła do piersi rozpoczynając inną zabawę. Ugniatała się, podszczypywała i drażniła boleśnie sterczące sutki.
- Wcześniej w Rosji, trochę dalej. U nas zimno, trzeba umieć się rozgrzać.
- Jesteś taka… - Pokręcił głową, najwyraźniej z zachwytem, i tym swoim słodkim uśmieszkiem.

A wtedy zatrzeszczało jego radio:
- "Centrala do 022. Co z tym 11-95?"

Jack westchnął, po czym przyłożył palec do ust, patrząc się na Anyę.
- Wszystko ok. Code 7? - Odpowiedział, używając swojej radiostacji na torsie.

- Powiedz że pomagasz lasce co na trasie gumę złapała bo jest ułomna i sama nie ogarnie- dziewczyna poczekała aż przestanie nadawać i zacznie sam odbiór, wiedziała jak działają policyjne szczekaczki. Patrzyła przy tym prosząco na gliniarza. Kwadrans, tyle jeszcze potrzebowali, a potem się rozjadą i nigdy nie spotkają.

- "10-20, gdzie jesteś?" - Pytało babsko z centrali.
- Nadal na parkingu blisko Homestake Lake.
- "Sorry 022, Code 7 musi poczekać. Mamy 11-79 kilka kilometrów przed tobą" - Suka z centrali była… suką.
- Przyjęłem, już jadę… - Jack miał naprawdę srającą minę.
- "Bez odbioru".
- Bez odbioru… - Potwierdził, po czym spojrzał z autentycznym smutkiem, w tych swoich pięknych oczkach na dziewczynę.
- Muszę jechać. Był wypadek, jedzie karetka. Nie dadzą mi przerwy na jedzenie… - Znowu pogładził jej stopę, przy swoim przyrodzeniu.
- Vse normalno - kobieta westchnęła po paru chwilach potrzebnych na opanowanie nagłego ataku wkurwienia…. a Jack schował telefon, po czym… uniósł jej stopę, i… ucałował z góry palce.
- Ubieraj się, proszę - Powiedział i schował już swojego penisa w spodnie, i zapinał rozporek.
- Nie zajobuj - odetchnęła jeszcze raz i gdy odezwała się ponownie już nie warczała tylko mówiła spokojnie. Podjęła też samoczyszczenie chustkami oraz w tempie naprawdę ekspresowym kompletowała garderobę na swoim grzbiecie.
- Daj mi swój numer - powiedziała stopując działania żeby przyłożyć dłoń do policzka gliniarza i posłać mu szybki uśmiech. - Jedziemy z kuzynem na długą podróż, ale wrócimy za jakiś czas. Mogę ci wysyłać co nieco po drodze. Żebyś pamiętał że mi wisisz repetę - parsknęła, w kieszeń na piersi wciskając mu swoje czarno-różowe, koronkowe stringi.
- Jezusie… - Gliniarz pokręcił głową, jakby z niedowierzaniem, ale i zachwytem - Oczywiście… - Dodał, i przełożył jej majtki do swojej kieszeni w spodniach, uśmiechając się na całego.

- Tu masz twoje papiery… - I dopiero teraz, wyciągnął dowód rejestracyjny i prawo jazdy Anyi z tylnej kieszeni, i jej podał. Po chwili zaś z własnego portfela wręczył jej i swoją wizytówkę.
Kobieta przyjęła ją i schowała do wewnętrznej kieszeni kurtki, dokumenty wsadziła do kieszeni spodni.
- Dziękuję śliczny - uśmiechnęła się krótko, a potem nagle złapała go za fraki i przyciągnęła do siebie, całując mocno i bez pardonu trzymając go za tył głowy. Odwzajemnił pocałunek, nawet używając języczka… i w końcu po chwili oboje wysiedli.
- Pa Aniu. A mandatami się zajmę! - Powiedział, mrugając do niej.
- Pa Jack. Bądź bezpieczny! - odpowiedziała machając mu delikatnie dłonią, a gdy odjeżdżał na sygnałach świetlnych i dźwiękowych, podniosła koszulkę pokazując mu po raz ostatni cycki i drapieżny uśmiech. Zatrąbił…

Kerm 09-06-2022 19:36

MG, dzięki za dialog :)
 
Lot samolotem?
Peter nie przepadał za tym środkiem przemieszczania się z jednego miejsca na drugie.Co prawda był to dość szybki (i ponoć najbezpieczniejszy) środek komunikacji, ale miał też pewne wady. Wszak od czasu do czasu trafiali się terroryści, a najgorsze było to, że nie można było wysiąść w połowie podróży. To znaczy można było, gdyby ktoś się uparł...
Terroryści im nie zagrażali, konieczność opuszczenia "Betty" podczas lotu również im nie groziła, a mimo to Peter z umiarkowanym entuzjazmem wkraczał na pokład samolotu. I z podobnie umiarkowanym entuzjazmem obserwował widziany z lotu ptaka krajobraz, gdzie domy wyglądały jak pudełka zapałek, krowy były wielkości mrówek... Poeta z pewnością ująłby to lepiej, ale Peter nigdy takich aspiracji nie miał. Do tworzenia poezji, znaczy.
Widoki się powtarzały i, w końcu, Peter zasnął.

* * *

Zdecydowanie nie należał do tej mniejszości która lubi, gdy przerywa się im sen. Tym jednak powód pobudki był nie tylko zaskakujący, ale i zdecydowanie przyjemny.
O igraszkach w samolocie Peter słyszał, ale jakoś do tej pory nigdy nie widział, o osobistych przygodach nie wspominając.
Odpowiedział uśmiechem, równocześnie poprawiając się na foteli, by ułatwić "Lilly" dostęp. A potem rzucił okiem w bok by sprawdzić, czy nie mają czasami kibiców… nie, nie mieli. A dziewczyna znała się na rzeczy, Peterowi bowiem było coraz bardzo miło. Gdy zaś zaczęła i używać(zdecydowanie wydłużonego) języczka w swoich ustach, to już w ogóle. I z przyjemnością dałby temu wyraz słownie, gdyby byli sami. A tak - ograniczył się jedynie do pełnego zadowolenia pomruku i pogłaskał "Lilly" po głowie.
Przez ułamek chwili zastanawiał się, co skłoniło dziewczynę do takich działań, ale ewentualne wątpliwości szybko się rozwiały.
- Masz ochotę na więcej? - Spytała w końcu w pewnym momencie dziewczyna.
- Oczywiście - powiedział. Niezbyt głośno, ale za to z nieukrywanym entuzjazmem.
- Usiądę na ciebie, co ty na to? - "Lilly" wyszczerzyła ząbki.
Peter zmierzył wzrokiem dziewczynę i odległości między fotelami, potem skinął głową i też się uśmiechnął.
- Zmieścimy się - powiedział, wykonując dłonią zapraszający gest.


"Lilly" zachichotała, po czym ściągnęła jednego buta, a następnie rozpięła swoje spodnie… szybko je zsunęła w dół, razem z majtkami, a następnie wyciągnęła jedną nogę z obu części garderoby, po czym odwróciła się do Petera tyłem, i powoli zaczęła nakierowywać swój blady, mały tyłek na jego nabrzmiałą męskość. Tyłek "Lilly" nie należał do najbardziej kuszących, ale Peter nie miał zamiaru wybrzydzać.
- Z przodu, czy z tyłu? - szepnął jej do ucha.
Jedną dłonią chwycił dziewczynę za cycka przez sweter, a drugą 'sterował' członkiem, by trafić w odpowiednią dziurkę.
- Najpierw w cipkę - Powiedziała bezwstydnie "Lilly", coraz bardziej na nim siadając.
Skoro dziewczyna wiedziała, czego chce, Peter nawet nie sprawdził, czy jej cipka jest gotowa. Zadbał tylko o to, by odpowiednio trafić. I nie wejść zbyt szybko na całą długość… co szybko zostało zniwelowane. Ledwie bowiem znalazł się gdzie trzeba, "Lilly" na nim usiadła, i to tak porządnie, aż do samego końca, będąc zdecydowanie gotową. Cicho jęknęła z zadowoleniem, i nawet zadrżała na całym ciałku… i po chwili zaczęła na nim się lekko poruszać w górę i w dół, przytrzymując się siedzenia przed nimi dłońmi.
- Uuuu, tak lubię, gotowy i twardy… - Mruknęła i zachichotała.
- A ja lubię takie gorące cipki - odparł cicho.
Wsunął ręce pod jej sweter, starając się dobrać do jej cycków. A w pewnym momencie, "Lilly" nagle odwróciła głowę do tyłu, i to tak mocno, zbyt mocno jak dla zwykłego człowieka… a jej szyja się wydłużyła, i jej twarz znalazła się przy twarzy biorącego ją Petera, i zaczęła się z nim namiętnie całować, nie szczędząc języczka. To było naprawdę niezwykłe…
"Kobieta-guma", pomyślał, podziwiając zdolności dziewczyny. Równocześnie odpowiadając na pocałunki.
- Ściśnij… mi mocno… cycki… - Wychrypiała dziewczyna, w przerwach namiętnych pocałunków.
Wspomniane cycki duże nie były, ale idealnie pasowały do dłoni. A Peter z ochotą spełnił prośbę "Lilly", starając się jednak, by nie przesadzić z tym "mocno". Co prawda domyślał się, że jego partnerka lubi ostry seks, ale na pierwszym bzykanku nie zamierzał przesadzać.
- Mmmm… jest zajebiście… - Wymruczała dziewczyna, poruszając się na nim szybciej niż wcześniej, a Peter poczuł, iż nagle jej cipka robi się coraz ciaśniejsza, i ciaśniejsza, co tylko zaczęło zwiększać przyjemność.
Peter odetchnął głęboko.
- Zdolna z ciebie bestyjka... - wyszeptał. Odrobinę mocniej ścisnął piersi dziewczyny.
- Mocniej! Mocniej! Mocniej! - Jęczała "Lilly" łupiąc już zdrowo po jego biodrach swoim tyłeczkiem.
Peter spróbował pocałunkiem uciszyć dziewczynę. Równocześnie zwiększył siłę nacisku palców, dość brutalnie obmacując cycki "Lilly"... która nagle doszła. Cichutko, bez wrzasków(których i tak w sumie było chyba za dużo), sapiąc mu w twarz. A po chwili i całowała i lizała jego usta, cały czas podrygując po spełnieniu.
Odpowiadając na pocałunki i stale pieszcząc cycki dziewczyny Peter poruszył nieco biodrami, dając do zrozumienia, że przypadająca na niego część przyjemności nie do końca została osiągnięta. Podejście do sprawy było może i nieco egoistyczne ale dość zrozumiałe. Przynajmniej z męskiego punktu widzenia.
- Już… już… - Wysapał "Lilly, po czym niespodziewanie zeszła z Petera, i znowu przed nim uklęknęła. Z figlarnym uśmieszkiem na ustach, wpakowała sobie głęboko w gardło męskość, po czym zaczęła szybko poruszać głową, jednocześnie jedną dłonią masując klejnoty chłopaka, który aż jęknął z odczuwanej przyjemności,
- Cudoooownie... - podzielił się odczuciami, które doprowadziły po kilku chwilach do szybko nadchodzącego finału…
- Zaraz... dojdę... - uprzedził. Otrzymał zaś jedynie "Mhm", a dziewczyna nie przestawała. I… stało się, co się stać musiało. Zagryzając usta (by nie dawać współpasażerom kolejnych 'atrakcji') Peter osiągnął spełnienie, wytryskując wprost w gardło "Lilly". A ta trochę sapiąc, wszystko grzecznie łykała… przez naprawdę długą chwilę. W końcu wyciągnęła z siebie podrygującą męskość, po czym łapiąc oddech, zaczęła ją oblizywać z każdej strony do czysta, uśmiechając się do Petera, i wpatrując w jego oczy.
Peter stwierdził, że co prawda miał ją trzymać podczas lotu za rękę, ale taka forma kontaktów towarzyskich była zdecydowanie przyjemniejsza.
- Cudowna dziewczyna... - powiedział cicho, pochylając się w stronę "Lilly" i odpowiadając uśmiechem na uśmiech. - Fantastyczna... - dodał.
Miał nadzieję, że (gdy trochę odpocznie) zdoła ją namówić na kolejne "bliższe kontakty".
- Z chęcią to powtórzę - powiedział nieco ciszej, acz całkowicie szczerze. Dziewczyna zaś mrugnęła.
- Ale mocniej, dobrze? - Powiedziała, nadal wodząc języczkiem po uspokajającym się już penisie - Zrobisz mi co zechcesz?
- Mocniej...? - upewnił się. Parę ciekawych pomysłów natychmiast przyszło mu do głowy. - Możemy spróbować mocniej, jeśli tak lubisz...
- Co tylko zechcesz - Mruknęła "Lilly" i ucałowała słodko główkę penisa.

- A teraz mi pomóż wstać, noga mnie boli…
To można było zrozumieć, jako że fotele w "Betty" nie były przeznaczone do takich zajęć, jakim oddawali się przed chwilą. Peter chwycił dziewczynę w pasie i za tyłek, po czym pomógł jej wstać.
- Mały masaż nóżki? - spytał.
- Warunki do bani… - "Lilly" wzruszyła ramionkami, uśmiechając się - Ja bym musiała się serio ubrać, no i usiąść…
- Co się odwlecze... - pogłaskał ją po tyłeczku. - Ubierz się... i poczekamy do znalezienia lepszych warunków - zaproponował, do propozycji dorzucając całusa.. co ucieszyło dziewczynę. I w końcu się ubrała, po czym usiadła na swoim miejscu, przed Peterem. I po chwili podała mu rękę, przez szczelinę przy ściance samolotu.
Peter, pamiętając o swej udzielonej jeszcze na ziemi obietnicy, chwycił "Lilly" za rękę.

Sonichu 10-06-2022 11:15

Powrót przez zaśnieżony asfalt z powrotem do czarnego Chevroleta zajął akurat tyle czasu żeby Anya poprawiła bluzkę, zapięła kurtkę i poprawiła jako tako włosy które nie potrzebowały dużo uwagi gdyż nie zdążyły posłużyć jako lejce. Ledwie kilka szybkich kroków i już otwierała drzwi swojej fury, sadzając tyłek z powrotem na fotelu kierowcy. Od razu też włączyła radio ale nie rozkręcała go przesadnie głośno i odpaliła silnik.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=CpAzpB0WKsA[/media]
Łupnęło perką tak symbolicznie, wokal też nie wygryzał bębenków jak przez sporą część trasy. Ruszyli całkiem łagodnie. Sama Rosjanka też wyglądała zupełnie inaczej. Zamiast się spinać z obiema dłońmi praktycznie cały czas na kierownicy i ze wzrokiem wbitym w trasę przed sobą siedziała luźno, prowadząc jakby od niechcenia prawą ręką. Lewą opierała na otworzonym oknie przez które wylatywał dym z tlącego się między jej palcami papierosa.
- No co tam dupeczko? - zagaiła pasażera praktycznie zaraz po minięciu znaku parkingu.
- W sumie… to nic nowego. Ciekawy sposób na opłatę mandatów - Odparł haker.
Kobieta uśmiechnęła się pod nosem.
-Szukał wrażeń to je znalazł, wątpię żeby narzekał…ciebie nawet nie zauważył, nie chciał dokumentów ani żadnych pierdół. To był zajebiście dobry pomysł - wygrzebała spod siedzenia puszkę Red Bulla. Otworzyła ją i wypiła połowę duszkiem.
-Nie gadaj że nigdy nie dogadywałeś się z glinami inaczej niż hajsem wciskanym w łapę.
- Nie wiem, czy można nazwać dogadywaniem wciskanie zimnego ostrza w potylicę - Podsumował haker - A ewentualność jaką ty miałaś przed chwilą nie wchodzi w rachubę. Trafić na policjantkę już jest ciężko, a co dopiero na taką, która zamiast mandatu da się wydupczyć… sama pomyśl.
-To chyba nigdy nie byłeś w Nowym Jorku - Rosjanka mruknęła znad puszki - Tam większość spraw z policją możesz załatwić w ten sposób. Te dwa mandaty dostałam od zgredów tak obleśnych że bym skurwieli kijem nie tknęła, nieważne ile by nie płacili. Trzeba się szanować - przepiła myśl energetykiem.
-Przejebane to życie zbiega, współczuję. Ale mam protipa dla ciebie, całkiem za free. Od uderzenia w bajerę na wstępie gadki jeszcze nikt się nie zesrał, a jak masz wprawę i się postarasz to wychodzi tak o - wskazała machnięciem ręki za plecy, gdzie znikał parking.
-Dobra, mam zajebisty humor. Możesz pytać o co chcesz. Nie zajebie ci ani nie zajebie cię. Nie ma opcji wykurwiaj, korzystaj.
- Żeby "uderzyć w bajerę" to trzeba mieć do tego zajebistą gadkę, której ja nie posiadam. Jak widzę w swoim świecie nazwałabyś mnie dziwolągiem, dzikusem, a przynajmniej nerdem, który siedzi w piwnicy i zapewne trzepie do filmów. Zwykle zdanie o takich osobach jest mylne, a ja w dodatku nie jestem całkiem normalny - Elusive zaczął bawić świecie swoją dłonią, którą zamieniał w różne części - W jakim sensie mam pytać o co chcę? W kontekście czego? Akurat mam to do siebie, że zwykle wale prosto z mostu, chociaż zdarzają się wyjątki.
-Jak chcesz się samopałować dalej to w bagażniku mam parę pejczy. Wybierzesz sobie coś - kobieta zgniotla puszkę o kolano i wyrzuciła ją przez okno.
-Skupienie na samych negatywach jest po chuju zjebanym podejściem, dupeczko. Wiesz o tym, nie? Nikt się kurwa nie rodzi zajebisty, nad tym się pracuje. Wszystkiego da się nauczyć, bajery chociażby. Sam z siebie robisz stuleję z piwnicy i po co? Na co ci to? News roku: każdy jest dziwolągiem. Niekoniecznie musi palić wszystko co go wkurwia albo przechodzić metamorfozę kończyn. Ludzie ogólnie są zjebani, każdy po kolei. Jak w tym dowcipie że każdy to świr, po prostu nie każdy otrzymał już diagnozę. Od nas zależy czy coś z tym zrobimy, czy zmienimy w jebane emo tnące się bombką za choinką, w samotności. Nie ogarniam cię typie, serio.
- Ale ja nie proszę o to. Jestem kim się stałem i tyle w temacie. To, że ostatnie lata zmusiły mnie to takiego trybu życia, nie oznacza, że taki jestem na co dzień - Haker odwrócił głowę w stronę szyby - Sama się przyznałaś, że Korpowie ciebie nie znali, a już doskonale wiesz jakie są z nich skurwysyny. Wyobraź sobie, że w moim przypadku Korpy to tylko czubek góry, która usypana jest skurwysynami, którzy bardzo chętnie odjebali mi głowę przy samej dupie. Myślisz, że się chowam, bo tak wybrałem? Po części tak, ale bardziej nie z wyboru, a z faktu że zjebałem kilka kroków na mojej drodze i tyle. A teraz karmię się tego konsekwencjami.
-Niech zgadne, Schopenhauer jest twoim ulubionym filozofem - popatrzyła mu w oczy poprzez lusterko wsteczne - Zmień dietę bo ta ci za chuja nie służy. Już nie jesteś w labie Korposów, ani w piwnicy. Jesteś wolny, masz pod ręką artylerię ogniową to czego kurwa trzeszczysz? Myślisz że jak ktoś cię teraz znajdzie to zawinę beret i wykurwię bez oglądania za plecy? Jeśli te kurwie syny miały bodycams podobne do Jacka to też już jestem spalona i wiesz co? Jajco kurwa - zaśmiała się z własnego dowcipu.
- Tym bardziej zamierzam żyć jakby jutro miał się skończyć świat i jebać resztę. I niech ktoś mnie spróbuje powstrzymać. Powodzenia mu życzę - przeniosła wzrok na drogę.
-Wolisz laski czy facetów czy ci obojętne?
- To, że jestem ostrożny i nieufny od razu musi mnie stawiać w pesymistycznym świetle? Umiem się bawić, umiem korzystać z życia i pewien długi kawałek czasu taki miałem, ale niestety nie ostatni. Mam zamiar powrócić do tego co było, ale nie kosztem ponownej utraty życia. A co do twoich płomieni - Elusive spojrzał na jej ręce, które wcześniej dały niezły pokaz - Wierz mi. Nią bądź zbyt pewna siebie. Zobacz, gdzie mnie to zaprowadziło, a byłem bardzo pewny siebie.

Haker odłożył swój tablet, wyjrzał za okno, a później ponownie spojrzał na Anye.
- Korzystaj z życia ile się da, ja też tak zamierzam. A co do twojego ostatniego pytania. Preferuje kobiety, ale powiedzmy, że nie boję się eksperymentować.
Rosjanka obcięła go uważnym spojrzeniem I pokiwała głową.
-Już wiem gdzie twój problem - stwierdziła. Przełożyła lewą rękę na kierownicę wcześniej przymykając okno żeby nie pizgało. Prawą za to położyła na kolanie hakera i pociągnęła badanie do góry.
-Musisz wyluzować. Spuścić ciśnienie bo się robisz nie do życia - dodała rozbawionym głosem zabierając się za suwak i guzik spodni.
- Myślisz, że po tym zrobię się bardziej ludzki? - Zaśmiał się haker przy czym nie protestował. Dzięki "współpracy" z korporacją nie miał bliższego kontaktu od dłuższego czasu, a ostatnie dwa dni ciężko mu było się powstrzymywać, aby nie zrobić czegoś, czego nie powinien w tym momencie.
- Jesteś pewna, że nie wolisz zjechać? Tapicerka może ci się pobrudzić - Na twarzy Elusiva pojawił się złowieszczy uśmiech.
-To posprzątasz albo zrobię grilla - usłyszał, a palce w tym czasie poradzily sobie z ubraniem. Rosjanka znalazła co ją interesowało, wyjmując członka na światło dzienne.
-Zrelaksuj się i nie spinaj. Radzę sobie z każdym drążkiem - parsknęła zaciskając dłoń i zaczęła zabawę, poruszając nią spokojnym tempem w górę i w dół. Co kilka ruchów zaciskała mocniej i zwiększała tempo aby po chwili wrócić do poprzedniego. Parę razy jej palce zrobiły się gorące, jednak nie tak aby zadać ból. Patrzyła przy tym na drogę uśmiechając się pod nosem.
- Widzę, że zabawy z tobą wiążą się z nutą ryzyka - Zauważył haker, ale nie powiedział już ani słowa więcej. Skupił się na przyjemności, opuścił nieco spodnie, dając lepszy dostęp do swojego interesu. Wiedziała co robi i było mu przyjemnie. Szczególnie, że dawno nikt go tam nie dotykał, nie licząc celów "naukowych", więc bardzo szybko usłyszała jego ciche sapanie oraz pomruki przyjemności, a w szczególności w momentach, gdy nowe doznania w postaci gorąca spływały na jego ciało.
Kobieta też milczała, dzieląc uwagę między drogę i fotel pasażera. Słuchała reakcji, zerkając co kilkadziesiąt metrów na hakera. Jej uśmiech zrobił się odrobinę wredny gdy nagle zwiększyła tempo kończąc uprzejmości i podchody.
Haker odpływał w doznaniach, które dawała mu dziewczyna. Nawet wyciągnął swoją rękę na jej udo, gdzie kierował swoją rękę w stronę jej krocza, ale w tym momencie go złapało. Poczuł, że zbliża się ten moment, więc jego dłoń zatrzymała się i zacisnęła mocno na jej nodze. Elusive zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu czując jak gorąco bucha z jego bokserek i tym razem jego źródłem nie była dłoń ognistej dziewczyny, a on sam. Dodając do lecącej muzyki z radia swoje mocne pojękiwania odczuwał mocny orgazm wystrzeliwując kolejne porcje nasienia w bardzo, ale to bardzo dużej ilości. W tym momencie nie zwracał uwagi na to, gdzie ono może za chwilę się znaleźć, w tym momencie wolał się oddać temu, co mu się przytrafiło.

Rosjanka pozwoliła mu na zapomnienie, poruszając już leniwie dłonią póki spazmy nie osłabły. Gapiła się na drogę, aż uznała że jej robota skończona. Zabrała łapę do siebie żeby przetrzeć ją chusteczką. Wtedy dopiero odpaliła papierosa.
Przejechali w ciszy pół kilometra, może trochę mniej. Akurat tyle na ile starczyło jej cierpliwości.
-A teraz twoja kolei pucować - rzuciła mu paczkę chustek do kokpitu, a haker dochodząc do siebie złapał paczkę i zaczął sprzątać co na brudził - Pod twoim siedzeniem powinna być jeszcze puszka energola. Chcesz to pij. Albo uderz w kimono. Obudzę cię jeśli zacznie się coś dziać - zaciągnęła się, obracając głowę w stronę pasażera.
-Lepiej? Mam nadzieję że tak bo ujebałeś tapicerkę fest. Teraz wierzę że dawno nie spuszczałeś z kija. Było powiedzieć, mogliśmy iść do sukowozu oboje - zakończyła z cynicznym uśmiechem.
- I co? Wyruchałbym gościa w dupe? - Zarechotał haker - Raczej nie byłby zadowolony, a na wiele więcej tam miejsca by nie było. To co? Jakiś rewanżyk, czy na razie ci starczy na dzisiaj wrażeń lub po prostu nie teraz? - Zapytał Elusive kładąc jej ponownie rękę na udzie.
-Mogliście się dogadać i podzielić. Kość ma dwa końce - mruknęła rozbawiona, zerkając na rękę hakera.
-Najpierw to wyczyść mi fure, potem będziemy rozmawiać o rewanżu-płonącym paluchem wskazała białe zacieki na tapicerce.
- A co ja robię? - Kończył czyścić ślady, które najwyraźniej ominął, jednocześnie zabierając rękę, która zbliżała się do jej krocza, gdzie czuł że rewanż będzie szybciej, niż później.

Elenorsar 10-06-2022 19:39

Po około 10 minutach jazdy, zrobił się mały korek… był wypadek. Ciężarówka leżała na boku. Stała tam już karetka, trzy radiowozy, kilka aut cywilnych…


Rosjanka i haker przejechali jednak "płynnie" przez miejsce wypadku, a Anya niestety nigdzie wśród wielu ludzi Jack'a nie widziała.

No i tyle, znowu jechali spokojnie, i było po wszystkim.

Kobieta czuła lekkie rozczarowanie, nie dane jej było ostatni raz rzucić okiem na poznany całkiem niedawno odwłok który naprawdę dobrze wspominała. Nie zatrzymała się nie chcąc wzbudzać podejrzeń, ograniczyła się do rzucenia pod nosem wiązanki w rodzimym języku.
-Dobrze że nas nie skosił - dodała zrozumiale, patrząc niechętnie na wywróconego tira.
-Co za idiot… pewnie zasnął za kółkiem albo stracił panowanie. Amerykanie kompletnie nie umieją jeździć. Trochę śniegu spadnie, lekki mróz złapie i już dostają pierdolca bo ślisko i niebezpieczne. Przejechaliby się w lutym koło Nowosybirska to by się chyba posrali w gacie zanim w ogóle by depnęli na gaz.
- Amerykanie to w ogóle głupi naród. Pokaż im mapę, spytaj się gdzie są Niemcy, Polska, czy Francja, to nawet nie zorientują, że pokazujesz im mapę Azji, więc czego ty od nich wymagasz? Umiejętności jazdy po śliskim?
-Kształcenie w wąskim zakresie, poczucie bycia pępkiem świata. Taaaak - prychnęła - Ogarnąłeś Co z moim kontem dupeczko? Trzeba zacząć wyciągać mój hajs bo od poczucia biedy zaczyna mnie trząść.
- Twoje konto? Wyczyszczone, do zera - Spojrzał na dziewczynę bardzo poważnie, a gdy na jej twarzy zobaczył malujące się wkurwienie dodał - Gdy ty zabawiałaś się z tym chłoptasiem to ja działałem. Ściągnąłem część algorytmu z bazy, wprowadziłem odpowiednie poprawki oraz wiele pętli i od tych… ile to już? Jedziemy 10 minut, więc AŻ od kwadransu twoje pieniądze skaczą między kontami w przelewach do 1000$, aż w końcu wylądują w docelowych kontach, z których wypłacimy pieniądze. Jakby ktoś chciał sprawdzić, gdzie pojawiły się pieniądze z twojego konta, to miesiąc prac zespołu może być mało.
Jeśli na początku Anya wyglądała jakby zaraz miała cała stanąć w płomieniach to pod koniec zauważalnie się uspokoiła. A nawet uśmiechnęła.
-Zajebiście, dobra robota. Przy postoju wyciagniemy co trzeba i lecimy w balet. Nic długa, rano wciągniemy śniadanie i będzie git. Zaczniemy od stacji benzynowej, moje maleństwo też musi jeść, a żre jebaniutki jak świnia.
- Wypłacać będę ja i to nie pod swoją postacią. Bankomaty mają kamerki. Lepiej, aby nie zarejestrowały, że jedna osoba wypłacać wielokrotnie tego samego dnia. I to nie będzie pojedyncza akcja. Na jednym przystanku postaram się wypłacić 10-15 klocków z kilku kont, więc czeka nas kilka przystanków, aby wypłacić twoje pieniądze - Haker mówił pewnie, jakby robił to nie pierwszy raz.
- Może część swoich też wypłacę, chociaż szczerze mówiąc wolę elektroniczną walutę. Jest wygodniejsza, szybsza, pewniejsza, ale niestety nie wszędzie da się tak płacić, ale kiedyś to będzie jedyna forma zapłaty.
-To korzystajmy póki jeszcze papier coś znaczy - Rosjanka odpalił papierosa - Na detalach się nie znam, chcę po prostu moją forsę. Ty się znasz, zrobimy po twojemu. Czego trzeba żebyś zmienił się w kogoś innego? Samo zobaczenie danego frajera?
- Tak swoją droga dziwi mnie jak ludzie przejmują się tym, że nie mogą płacić pieniędzmi, które wypiera impuls elektroniczny. Przecież dolary też nie mają wartości? Co to jest? Jedynie kawałek papieru, który symbolizuje wartość. Jest to symbol wartości w złocie jaki powinniśmy posiadać. A przelew? To jest impuls elektryczny, który symbolizuje symbol. Jest symbolem gotówki, która jest symbolem złota. Oba pierwsze są gówno warte jak pomyśleć nad tym - Zmiennokształtny zakończył swój wywód, chociaż nie miał pewności, czy ją to interesuje.
- Co do mocy… zwykle nie zdradzam swoich możliwości - Haker ugryzł się w wargę - Ale jebać to, i tak pewnie się domyślisz po tym co zobaczysz. Potrzebuje minimalnego kontaktu, aby móc się zmienić w kogoś.
-Złoto tylko ładnie wygląda. Weź płać tym jak idziesz na zakupy - Smoczyca wzruszyła ramionami - Albo za chałupe. Ciężko utrzymać, łatwo ukraść. Znak czasów, kiedyś człowiek miał tyle co na sobie. Biżuteria i tak dalej. Łatwo się było go ojebać. Spytaj pierwszego lepszego kieszonkowca jak trudno teraz normalnie zarobić. Wszyscy mają karty, telefony są śledzone,a dorobek życia kisi się w pierdolonym banku. My nie mamy nic. Życie na kredyt, samochód w leasing i hipoteka do usranej śmierci. - pokręciła głową - Czyli dobra, macasz frajera a potem się w niego zmieniasz. Mało przypałowe, pasuje. Zmacaj po drodze jakąś dobrą dupę bo rozumiem że na kolacji nie będziesz chciał zdjąć tego w ogóle w chuj nie podejrzanego kaptura.
- Ja nie powiedziałem, że powinniśmy wrócić do złota - Niezrozumienie tego co powiedział było nieco śmieszne - A wręcz przeciwnie. Całkowite przejście na walutę elektroniczną, najlepiej na kryptowaluty. To jest przyszłość. Śmieszy mnie tylko jak ludzie lamentują, że przelewy złe, gotówka to jest prawdziwy pieniądz. A teraz "kieszonkowcy" działają inaczej. Nie kradną zegarków, a opieprzają karty. Masz włączone płacenie zbliżeniowe? - Zrobił krótka pauzę na reakcję dziewczyny - Pewnie karta w portfelu, albo w obudowie przy telefonie, a co jeszcze gorsza w kieszeni? No właśnie. Podchodzi z terminalem na kwotę 30$, przykłada i ma. Zrobi tak 20 razy w ciągu dniami ma 600$. Niezły zarobek, co? Nawet nie musi się starać. Właśnie po to są wkładki, które temu zapobiegają. Nie z czyta ci karty - Lubił rozmawiać o takich sprawach, rajcowało go to, jak mało które rzeczy.
- A coś jest nie tak w moim kapturze? - Zapytał zdziwiony Elusive - Chodziłem w podobnym ładnych kilka lat, nikt się nie przyczepiał.
-Z piwnicy do kibla w komórce się nie liczy. Co jest nie tak?- Anya pokręciła głową - Jest chujowy i zwraca uwagę. Dobry żeby ojebać KFC na drive, a nie iść do porządnej knajpy. Poza tym jedzenie w kapturze to oznaka braku wychowania, po tym się leszczy poznaje. Nie będę nocować w podrzędnym motelu ani jeść w jakiejś gównianej żarłodajni dla biedaków. Idziemy na kolacje i nie mam zamiaru się za ciebie wstydzić, kapujesz? I chuja tam kryptowaluty przyszłością. Niestabilny syf, a co do złodziei to zawsze są i będą. Szanuję tych którzy mają jaja wyskoczyć z nożem na dziesione. Podkradać z konta byle cwel może. No ale, czasy się zmieniają - mruknęła ponuro.
- W taki sposób? Dawaj forsę - Powiedział wrednie Elusive przystawiając do gardła dziewczyny nóż, który po sekundzie odskoczyło i zmienił się w rękę - Ta opcja też mi się bardziej podobała niż ojebanie na kartę - Uśmiechnął się haker, ale nie był to ładny uśmiech.
- Niech ci będzie. Swojej twarzy nie pokażę, ale mogę zamienić się w kogokolwiek. Mi to tam wisi. Możesz nawet sobie wybrać "awatar", który przebiorę tego wieczora. A co mi tam, jak wolisz może być nawet kobieta - Elusive przybrał jej postać - A może chcesz pójść na kolację z siostrą bliźniaczką?
Anya wzięła oddech na uspokojenie, a potem bez ostrzeżenia zdzieliła hakera w twarz. Mocno, ręką która nieprzyjemnie patrzyła.
-Zrób tak jeszcze raz i cię zabiję - Powiedziała bardzo powoli oddychając. - Więcej ostrzeżeń nie będzie.
- To za ten nóż, czy za kradzież tożsamości? - Niespecjalnie przejął się uderzeniem na twarzy, która była wręcz przyzwyczajona do mordobicia.
-Za bycie tępym fiutem. - warknęła - Co noc podrzynają mi gardło, wkurwia mnie to. Chcesz użyć noża to go użyj, nie chcesz to sklej pizde inaczej śpisz w wannie. A na kolacji chcę coś co ma kutasa, dość już mam cip dookoła.
- Sama zaczęłaś mówić o nożach, że inni to cwele - Prychnął haker - Jak coś ci się spodoba to mów, spróbujemy skopiować. Tylko, żeby to też nie była jakaś pipka.
-Lamus z ciebie że ja pierdole - otworzyła okno żeby splunąć, a potem rozkręciła radio na full kończąc rozmowy.
- Ciut mnie wkurwiasz swoimi ciągłymi przytykami - Przekrzyczał dźwięki muzyki dobiegające z głośników, po czym złapał za swój tablet, aby napisać kilka linijek kodu. Różne programy przydają się w różnych momentach. Myśli krążyły mu wśród tego co miał zrobić, w sumie na prośbę, czy nawet rozkaz dziewczyny, ale jak tak stawiała sytuację, że ona jest tutaj królową, nie miał zamiaru być jej pachołkiem. Postanowił być tym kim sam będzie chciał.

Buka 10-06-2022 19:54

1800km dalej
na wschód…
19 listopad,
około 20:00

Mały samolot, po odpowiednim do sytuacji blabla i procedurach, w końcu wylądował na Grand Rapids Airport, które również było prywatnym lotniskiem.

Ich pilot najwyraźniej znał tam parę osób, bo jeszcze przez radio powiedział do obsługi naziemnej, iż potrzebuje "cichego hangaru". Gdy więc wylądowano, samolot skierował się powoli gdzie trzeba, bez wypuszczania swoich pasażerów na świeżym powietrzu…

Facet w kowbojskim kapeluszu, wyskoczył pierwszy z "Betty", ledwo zgasił silnik, po czym przywitał się z jakimś gościem w hangarze, od razu mu smarując łapę gotówką. Na to, owy jegomość gwizdnął na dwóch innych, by spadali zrobić sobie przerwę.

Towarzystwo w samolocie miało więc przy sobie jedynie swojego pilota, no i starszego kolesia, który przedstawił się jako Harold.


- Dobra dzieciaki, to wyłazicie, a ja za chwilę muszę zatankować "Betty" i wracam do domu… - Powiedział ich pilot.

No tak, mają opuścić samolot, koniec podróży, ale co dalej?? No przecież nie będą tak tkwić w tym hangarze, z ledwie żywym Marcusem. No i w sumie "Lilly" miała też zranioną nogę, i wcaaaale nie było widać jej zakrwawionych spodni. Wcale a wcale…

Należało się jakoś dostać do Enklawy, do Owen Lake, które ponoć było oddalone jeszcze o godzinę jazdy. Tylko jak? W końcu mają ciężko rannego, nie wezmą sobie od tak taxi, albo coś w tym kierunku, by nie rzucać się w oczy.

Co tu wykombinować, jak tam dojechać…








Gdzieś w trasie…
Autostrada I90
19 listopad,
około 20:20

Bryka potrzebowała powoli paliwa…

Anya była już trochę zmęczona…

No i był wieczór. Czas na kolację, na nocleg, na "odwkurwienie się" siwowłosej. Na jakiś relaks, na zmianę sytuacji, no i przede wszystkim właśnie nastroju.

"Elusive" zaczął więc grzebać w laptopie.


Przed nimi mieścina zwana Big Timber. Zaraz obok autostrady stacja benzynowa "Town Pump"… jest tam i mini-restauracja… no ale to stacja benzynowa.

Ledwie 50m dalej "Super 8 by Wyndham Big Timber". Motel tylko 2 gwiazdkowy.
168$ za noc, ze śniadaniem. Tuż obok autostrady… oferują zatyczki do uszu na noc, bo w pobliżu są tory kolejowe(100m).

Jest mini-bar z napojami nie-alkoholowymi, ale jako tako nie ma nic do jedzenia. Pokoje czyste, i bardzo miło urządzone! Ludziom się podoba. W tym samym budynku jest też małe kasyno z maszynami do gry i tam mają restaurację! Obok jest też spa?? Manicure i pedicure, maseczkę z błotka?

Nie.

Anyi się to nie spodobało. Nie będzie spała w byle gównianym motelu, już to mówiła. Haker szukał więc dalej…

No chyba że w mieście, 5min dalej jazdy…

"The Grand Hotel & Restaurant", 3 gwiazdki, zrobiony na wzór dzikiego zachodu, ma własną restaurację. Pokój z dużym łóżkiem i prysznicem za 148$ ale jedzenie płatne oddzielnie. Pokój z wanną za 164$... Ten największy. Z własnym salonem, i oddzielną sypialnią, z łazienką i wanną, pokój nr.12, tak, właśnie ten. 170$. Chuj z tym.
Hotel ma też saunę, a restaurację z barem. No i tu, i tam, jest kilka bankomatów, są i same banki, ale zamknięte już, w końcu jest sobotni wieczór… no ale to wszystko brzmiało już dla Anyi trochę lepiej.

"Lazy J Motel", "River Valley Inn"... Nope, nope. No to zostaje tylko ten hotel.





***
Komentarze jeszcze dzisiaj.

Sonichu 11-06-2022 23:46

Zadupie nie oferowało luksusów, o Hiltonie można było pomarzyć. Jednak żeby wylądować w podrzędnym hotelu z marnymi trzema gwiazdkami to już był akt desperacji. Czy Anya była zdesperowana?
Na to wychodziło.
Towarzystwo też się jej trafiło niespecjalne, więc im dłużej siedziała za kółkiem tym bardziej od środka rozsadzała ją wściekłość manifestująca się od czasu do czasu pełgającymi po palcach płomykami. Wtedy musiała zdjąć na chwilę dłoń z kierownicy, zacisnąć ją w pięść i odetchnąć parę razy póki ogień nie zgasł chociaż z wierzchu, bo wewnątrz dusiło ją gorące wiadro żarzącego się terminu. Jedynym plusem było, że na stacji benzynowej, pod hotelem i w bankomacie gdzieś na boku wyciągnęli trochę kasy. Na przysłowiowe waciki musiało starczyć. Nakarmiła też furę, kupiła zapas fajek i energetyków. Wrzuciła wszystko do bagażnika, wygoniła towarzystwo na zimową noc i splunęła na chodnik gapiąc się spode łba na szyld hotelu. Kowbojskie klimaty do niej nie przemawiały, widziała w głowie obraz spoconych, śmierdzących oborą wieśniaków I kup gnoju rozrzuconych po całej okolicy. Zemszcząc pod nosem w rodzimym języku weszła do hallu… który wyglądał, tak samo jak i cały hotel z zewnątrz. Więc nic specjalnego. Durne jankesy i te ich kowboje…


- Dobry wieczór! Witamy w Grand Hotel, którego początki sięgają 1890 roku! W czym mogę służyć? - Odezwał się facet za biurkiem recepcji.
Rosjanka z kwaśną, niezadowoloną miną rozejrzała się po okolicy i marszcząc nosek podeszła bliżej, a niechęć biła z każdego jej ruchu. O tak, nie dało się ukryć że to nie Nowy Jork. Ani nie Moskwa.
-Pokój na jedną noc - popatrzyła na recepcjonistę krytycznie - Macie tu coś spełniającego ludzkie warunki?
- Umm… - Gościu zamrugał, na pół sekundy tracąc uśmiech, ale szybko się znowu rozdziawił - …oczywiście! Mały pokój, duży pokój, jedno łóżko, dwa, z tv, bez, prysznic, wanna? - Postukał po klawiaturze, a potem odwrócił monitor w stronę gości, by zerknęli na mapkę hotelu, przedstawiającą pokoje.
Wciąż z tą samą miną kobieta zerknęła na wyświetlacz, wzdychając głośno i krzywiąc usta.
-Na penthouse nie ma co liczyć - prychnęła niezadowolona, strzelając kostkami dłoni - To dwanaście. Jest tam wanna? Jak duża? Hydromasaż? Sauna oczywiście otwarta całodobowo. A restauracja? Zdążymy zjeść tu coś na ciepło, co jest jadalne? Produkty macie miejscowe czy sprowadzane i mrożone? Wasz kucharz jest po jakiej szkole?

Facetowi coś zamigotało w oczach. Czyżby wściekłość? Albo łzy?
- Wanna… ma standardowe rozmiary proszę pani. Nie, nie ma hydromasażu… ale wszystko wyremontowane, czyściutkie. Restauracja do 22, bar do 24! Produkty miejscowe, zawsze świeże. Oczywiście, że nasz szef kuchni się zna na rzeczy, w końcu mamy trzy gwiazdki… Menu jest w restauracji, lub na naszej stronie - Ostatnie słowa wydukał już coraz ciszej.
-Pytałam o saunę - usłyszał lodowate przypomnienie.
- Ddddo 22…
-Suka blyat - Anya zaklęła i pokręciła głową a żyłka na jej czole zapulsowała - Jankesi i ich gówniane standardy. Albo będę głodna, albo czysta bo nawet durnego hydromasażu tu nie macie w standardzie… - oparła dłonie o kontuar z miną jakby miała zamiar ugryźć kolesia po drugiej stronie.
-Dwanaście davaj - sapnęła mu w twarz gorącym oddechem, a jej ręka wsadziła mu w kieszeń na piersi studolarowy banknot.
-Dwie karty dostępu, pobudka o siódmej i żadnego zawracania dupy do tej pory, haraszo? Trzy gwiazdki… do czego to doszło - wróciła do pionu.
- 170$ za pokój… poproszę o jakiś dokument celem rejestracji… - Facet zaczął się pocić.
Na stoliku wylądowały dwa kolejne banknoty studolarowe i karta ID.
-Załatw to szybko, jestem głodna. Reszty nie trzeba.

"Klaklaklaklaklaklak" typek zaczął zapindalać po klawiaturze jak oszalały, robiąc swoje, co pewien czas zerkając na Anyię.
- Bagaże?
-Jeszcze zniszczycie, sama sobie poradzę - usłyszał odpowiedź przez zęby.
- Jak sobie pani życzy… - "klaklaklaklak", w końcu podał jej dwie karty do drzwi pokoju, i oddał ID - Czy jeszcze ma pani jakieś życzenia? - Dodał, choć jego wzrok błagał, by nie.
Rosjanka spojrzała na niego niechętnie.
-Nic co byście byli w stanie zorganizować - syknęła zabierając swoje dokumenty i karty do pokoju…
- Życzęmiłegopobytu - Wycedził przez zęby recepcjonista, wśród sztucznego uśmiechu.
…Jedną oddała hakerowi, drugą ściskała w dłoni wracając do fury skąd zabrała torbę z ciuchami, zamknęła bagażnik I wciąż zła jak osa wróciła do hotelu. Przeszła dumnie przed recepcją nie zaszczycając typka z obsługi spojrzeniem.

Szukała odpowiedniego pokoju, zgrzytając zębami aż echo szło. Uspokoiła się trochę znajdując "12". Przyłożyła kartę do czytnika i z grobową miną otworzyła pokój nie spodziewając się niczego dobrego.
Wnętrze powitało ją ciemnym l, ciepłym wystrojem prostych mebli bez grama polotu czy finezji… innej niż amerykańskie pierdololo. Skórzana kanapa wyglądała na twardą i taką przez którą przewinęło się zbyt dużo dup. Wszędzie dominował wystrój dzikiego zachodu, jakieś durnostojki, kapelusze, rogi na ścianach i pseudopejzaże prerii.
Widząc to Rosjanka jęknęła głośno.
-Moje łóżko, twoja kanapa - zakomunikowała do pasażera i zniknęła w łazience.

Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze pokazując mu środkowy palec. Czego się spodziewać, skoro sama wyglądała teraz jak przaśna dziewka gdzieś z rockowego zadupia pieprzonych Stanów. Przebywanie w danym miejscu zawsze wywierało wpływ, zmieniając powoli człowieka bo każdy starał się aklimatyzować i dopasować… ale nie dziś.

Dziś miała ochotę poczuć się jak człowiek, tak po prostu. Za długo chyba nosiła jankeską otoczkę. Zaczęła od rozplątania warkoczy, uczesania i ułożenia włosów od nowa przy pomocy suszarki, lokówki, talku i połowy puszki lakieru. Tym razem spływały jej do połowy pleców siwymi sprężynami których część przerzuciła przez prawe ramię.
Makijaż też poprawiła, pudrując to i owo, a także zmieniając kolor szminki na ciemno czerwony. Odkleiła sztuczne rzęsy zamiast tego mocno tuszując swoje własne, zmieniła również kształt brwi na bardziej naturalny.
Krok po kroku odkopywała się spod amerykańskiej patyny, zamiast w spodniach i gorsecie, postanawiając wyjść w czymś normalnym. Padło na burgundową sukienkę z odkrytymi ramionami, wycięciami po obu bokach odsłaniającymi biodra oraz dekoltem i okolicami pasa zdobionymi masą srebra i cyrkonii które pobrzękiwały przy każdym kroku. Do kompletu Rosjanka dołożyła też pasujące buty oraz koronkowe rękawiczki zrobione ze srebra.
Czekając aż wyschną jej paznokcie u nóg pisała wiadomość do psa z parkingu. Podała adres i zaproszenie brzmiące: “Przy tobie znak Wiktorii robiłabym udami”. Całość podpięła pod selfie z “V” ułożonym z palców lewej ręki i wysłała przez Whastappa.
Wreszcie, gdy w lustrze stwierdziła że lepiej nie będzie wyszła z powrotem do salonu, zamiatając czerwoną suknią po dywanie. Raz jeszcze poprawiła włosy, dzwoniąc srebrną biżuterią. Może i wylądowała w dziurze, ale to nie zwalniało od własnych standardów.
Zabrała torebkę, jedną kartę po czym wyszła na korytarz w poszukiwaniu restauracji.
Powiedzieć że była głodna to nic nie powiedzieć.

Wszyscy się na nią gapili. Wszyscy. Zaczynając na Meksykance-sprzątaczce, pchającej wózeczek na korytarzu, przez grubego faceta, i jego jeszcze grubszą żonę w lobby, poprzez gości w restauracji, i wszyscy mieli takie same miny. Szczeny im wprost opadały, co lekko łechtało ego Anyi…

Kelner aż się ukłonił.
- Witamy szanowną panią w naszej restauracji. Zapraszam do stolika… - Wskazał dłonią kierunek.

A restauracja? Oczywiście była wzorowana na Dziki Zachód, jak cały cholerny hotel, i Yemerova wkroczyła do… "czegoś", co te socjalistyczne głąby kiedyś nazywały chyba Saloonem.

Cyrk na kółkach. I totalna lipa, dla KOGOŚ TAKIEGO jak Anya…

Elenorsar 15-06-2022 23:48

Elusivovi ciągnęła się podróż. Od mózgotrzepowej muzyki puszczanej przez kobietę, bolała go głowa, a przez to nie mógł się na niczym skupić, więc odłożył tablet i patrzył przez szybę. Po drodze mieli kilka przystanków, aby rozprostować nogi, zatankować wóz, wyciągnąć kasę, ale tylko na moment, więc nie było czasu, aby mocniej móc się przewietrzyć, a o czymś innym to nawet nie było mowy.

W końcu dojechali na miejsce, które jakimś cudem zadowoliło Anye. Przy recepcji wywiązała się rozmowa między nią, a recepcjonistą, chociaż ciężko można było nazwać to rozmową. Bardziej serią pretensji w kierunku niczemu winnemu chłopaka. Haker już zdarzył wcześniej zauważyć, że Rosjanka ma wygórowane standardy i wymagania.

Jak już udało się jej uzyskać to na co liczyła udali się do pokoju, w którym mężczyzna prawie na progu usłyszał zdanie, gdzie będzie spał, a więc na kanapie. To, że większość czasu spędził w "piwnicy", nie oznacza że nie korzystał z luksusów. Co to to nie. Kasy miał, więc pozwalał sobie na bardzo dużo, a jego "pownica" była lepiej wyposażona niż nie jedna willa, więc nie miał zamiaru męczyć się na jakimś niewygodnym gównie, bo ktoś sobie tak rzeczy, a w dodatku jeszcze wysłuchiwać tego, co ona tam przeżywa każdej nocy.

Rzucił swoją kartę na stół i wyszedł z pokoju udając się w stronę recepcji, gdzie poprosił o pokój z wygodnym łóżkiem i tv, najlepiej z dala od pokoju numer 12. Zamówił do tego jeszcze skromny posiłek do pokoju i poprosił, aby rano mu nie przeszkadzać. Chce się wyspać, a jakby ktokolwiek o niego pytał, z naciskiem na "ktokolwiek", to ma nie odpowiadać, gdzie się znajduje, przy czym wcisnął dodatkowe 100$ w rękę recepcjonisty szepcząc, aby ten zarejestrował pokój na Willa Smitha, czy jakieś inne znane nazwisko.

Sonichu 16-06-2022 11:33

Dziki Zachód, na litość boską, co za tandeta. Anyi niestety brakowało alternatyw, a chociaż wiedziała że to najlepszy lokal w okolicy i tak fakt ten nie pomagał w zwalczaniu wkurwa. A wręcz go potęgował. Zachowała opanowaną minę sunąc z gracją po tandetnych płytach podłogowych i liczyła w myślach od jednego do dziesięciu. Raz, drugi. Piąty.
Karykaturalna otoczka nie zwiastowała wyszukanego żarcia. Z założeniem "aby dało się przełknąć" podeszła do stolika i tam stanęła, wymownie patrząc kelnerowi w oczy.
- Yyyymmm… proszę usiąść? - Ukłonił się ponownie, wskazując na miejsce - Już przynoszę kartę?
-Dziękuję - odpowiedziała krótko, siadając na siedzisku. Chwilę jej zajęło ułożenie trenu sukni, ale się udało. Kelner poleciał po kartę, i po chwili z nią wrócił… podał jej ją, po czym odczekał caaaałe 5 sekund.
- Czy życzy sobie pani już coś do picia?

Zaczęła więc od szybkiego rzutu okiem na kartę win, bo na trzeźwo ciężko jej będzie znieść ten wieczór. Przetrzymała kelnera kolejne dziesięć sekund, a następnie uśmiechnęła się pamiętając o zasadzie że dla osób dotykających zamawianego jedzenie należy być miłym jeśli nie chce się znaleźć tam flegmy albo innego obrzydlistwa.
-Opus 1… podałbyś je swojej narzeczonej do kolacji czy wybrałbyś kotku coś innego? Żeby pasowało do wołowiny.
-Pffffpppprrrr… - Kelner wybałuszył gały - Proszę pani… ja… uuuuhhhh… znaczy się… za wysokie progi dla mnie… ale… tak, oczywiście… jak najbardziej… - Wymamrotał, mrugając dziwacznie - Tylko że… MADAME… - I wysunął małą, srebrną tackę, trzymaną od spodu w dłoni, w kierunku Anyi, a na jego czole pojawiła się kropelka potu - Koszty… bo to za całą butelkę… - Wprost wyszeptał.
-Poproszę butelkę… na przystawkę Cezara z krewetkami… - popatrzyła na kartę namyślając się -... Stek ribeye i na deser strawberry Romanoff. Trochę smaku z domu - zażartowała, podając mu spokojnie, i elegancko gotówkę z torebki za wino. 300$.
- Oczywiście Madame. Doskonały wybór Madame. Już podaję… - Kelner ulotnił się błyskawicznie, kiwając pięknie główką… Anya została na chwilkę sama.

Skorzystała żeby zerknąć na telefon, czy znajomy glina nie dał głosu. Niestety nie… potem zaczęła bawić się włosami, zakręcając pukiel na palcu i patrzyła. Przyglądała się ludziom w restauracji, szukając czegoś ciekawego. Rodzinka, rodzice i dwójka dzieciaków, dwaj chłopcy, może po 10 lat. Wszyscy grubi, głośni, odpychający… typowi amerykanie, żerujący na McDonald, dobrze, że byli na drugim końcu sali. Samotny facet w garniturze, pół nietkniętego posiłku, wzrok wlepiony w telefon, srająca mina. Pewnie jakiś pomniejszy chciałby-biznesmen… Parka około 60-tki, na ich stoliku nawet zapalona świeczka. Uśmiechali się do siebie, cicho rozmawiali przy posiłku… sprawiali wrażenie kochających się.
Jeżeli istniała definicja piekła Rosjanka właśnie i dokładnie tam trafiła. Znowu zaczęła zabawę w liczenie, wbrew sobie przyznając że gdyby był obok Leo lepiej zniosłaby ten koszmar.

W końcu powrócił kelner, ale nie sam. Towarzyszyła mu i kelnerka… niosła na tacce lampkę, i dużą serwetkę, a kelner flaszkę Opus 1.



Serwetka na kolanka Anyi, lampka przed nią na stolik. Kelner otworzył, podał korek, a kobieta powąchała go i kiwnęła krótko głową, po chwili nalał więc odrobinkę do lampki.
Rosjanka podniosła go, spojrzała na kolor, zakręciła lekko zbliżając do nosa aby złapać aromat. Nie pachniało kwaśno, to już coś.
W końcu umoczyła usta, potrzymała chwilę zanim przełknęła.
-Proszę zostawić - zawyrokowała z nieznacznym uśmiechem. Kelner napełnił więc lampkę do końca… zadrżała mu dłoń, ale nie uronił kropelki. Na końcu zaś finezyjnie okręcił flaszkę, kończąc napełnianie kryształu, po czym postawił butelkę na stole. Oboje kiwnęli głowami, po czym się ulotnili, nie wiedząc jeszcze że właśnie zarobili duży napiwek.

Dokładnie cztery minuty później, dziewczyna przyniosła szarowłosej sałatkę.



- Smacznego - Uśmiechnęła się milutko, i odeszła od stolika.

A wtedy i przyszła wiadomość od Jack'a:

"Wybacz. Nie dam rady. Obowiązki domowe. Naprawdę przepraszam."

Anya odłożyła telefon ekranem do stołu i zamknęła oczy. Cały ten pieprzony wieczór szedł źle. Miała chęć odpisać, tylko było to bez sensu. Wystarczy że przyszło jej schować dłonie pod stół na dwie minuty zanim mogła je wyjąć i po złapaniu kieliszka wypić całość na jeden przechył. Cholerna dziura, cholerni Jankesi I cholerny dziki zachód. I cholerny… Jack? Co mogło oznaczać "obowiązki domowe"? Chyba nie mieszkał z mamusią?? A więc… dziewczyna. Albo żona. A wiekowo… może w ciąży? Albo już był bobas?

Następne minuty minęły jej na apatycznym dźganiu krewetek widelcem, trzy nawet dała radę zjeść wspomagając się drugą lampką wina. Czuła się jak przegryw, pieprzony uciekinier bez domu, z rodziną którą najchętniej wykopałaby na księżyc. Bez Leo. Jedyny pewnik i stabilność w jej wypadku zaczynały się w chwili gdy zamykała oczy.
Pustka i koszmary.
-Blyat - westchnęła pod nosem, patrząc na rubinowe wino w kieliszku. Skoro nie zostało nic należało się upić. To był ratunkowy, ale zawsze plan.

….


- Panie i panowie, za kwadrans dziesiąta, o której zamykamy kuchnię - Poinformował gości kelner, a Anya miała ochotę mu powiedzieć, żeby się pierdolił, ale zamiast tego, łyknęła znowu wina.



Stek wyglądał nawet znośnie… rodzinka się wyniosła z restauracji. Starsza parka również już poszła. Samotny biznesmen z kolei przeniósł się do baru… barmanka zerknęła na Anyę.

Na drobną sekundę, na małą chwilkę. Wśród profilaktycznego uśmiechu, szczekającego do niej typa, na ulotną chwilę, ich wzrok się spotkał… stek już nie wyglądał tak źle?

No i za Yemerovą było już pół butelki wykwintnego wina.

Przegryzła jeszcze jeden kęs, a jej uwaga zyskała nowy punkt zaczepienia dzięki czemu wcisnęła drugi kawałek mięsa. Miała iść na drinka, porządnego.
Sama nie wiedziała kiedy zaczęła obserwować brunetkę za barem kątem oka. Była naprawdę śliczna, z rodzaju tych których nie wyrzuciłoby się z łóżka…tak inna od nalanych Jankesów w przaśnych ciuchach jak z westernowego odpustu. Miała hipnotyzujące spojrzenie i świetne cycki. Decyzja zapadła szybko.
-Rachunek proszę - zwróciła się do kelnera. Pal diabli deser, są ważniejsze rzeczy.

- 74$...

- …mówię ci mała, to dobry biznes, można na tym zarobić…

Rosjanka odliczyła trzysta zielonych i płynnym ruchem wstała od stolika.
-Dziękuję za świetną obsługę - puściła kelnerowi oczko gdy go mijała. Miał łzy w oczach. Zatrzymała się, obcięła go od góry do dołu po czym wsadziła za klapę marynarki jeszcze jedną stówę. Humor jej wrócił, tak jak energia w ruchy. Zostawiła zamułę razem z niedojedzonym obiadem i już płynęła w kierunku baru, a im bliżej pochodziła tym bardziej jej biodra zaczynały się kołysać.
-Witaj kochanie - nie przejmując się gadającym typem zagaiła do dziewczyny - Uratujesz mi wieczór i zrobisz coś dobrego? Jakiego drinka byś się napiła gdyby miał być tym ostatnim?
- Dobry wieczór - Brunetka uśmiechnęła się do niej bialutkimi ząbkami, a jej głos był taki… aksamitny, i taki… niesamowity, że Anya aż musiała się chwycić dłonią baru - Chyba bym się zdecydowała na Daiquiri…

- Babskie drinki - Mruknął podpity biznesmen.

Szarowłosa odwróciła do niego uśmiechniętą twarz i przysunęła do jego twarzy.
-Kotku… mocniejszy alkohol ci nie służy - stwierdziła słodko i bez ostrzeżenia złapała go za krocze.
-Miękka pała nie zrobi wrażenia na takiej damie jak ta która stoi obok nas… więc pij grzecznie i nie przeszkadzaj kiedy kobiety rozmawiają. - ścisnęła mocniej, do brunetki odwracając czarującą gębę - A czy mogę ci postawić jednego? Wtedy nie będę się upijać na smutno, wystarczy że powiesz tak.

Facet jęknął z bólu… a gdy Anya zwróciła się do barmanki…
- Ty dzi… - Podniósł łapsko, by najwyraźniej pieprznąć siwowłosej w twarz(??) a wtedy dostał strumieniem wody gazowanej z małej butli, prosto w pysk. Zaczął przeklinać i odsunął się w tył, akurat, gdy wbiegł kelner.
- Ty suko!!
- Niech się pan uspokoi, bo wezwiemy policję!
- Ta szmata…
- Proszę się uspokoić!!
- Pierdolcie się wszyscy! - Biznesmen rzucił na kontuar 20$ i poszedł w pizdu…

Po 2 minutach było po wszystkim, i wśród zapewnień brunetki, iż wszystko ok, obie panny zostały po chwili same w barze.

- Teraz to się MUSIMY obie napić… - Powiedziała barmanka, i z nieco trzęsącymi się dłońmi, zaczęła robić drinki.
-Masz za sobą trening Specnazu? -Rosjanka przy wtórze metalicznego klekotu biżuterii rozsiadła się na stołku i ułożyła brodę na dłoniach wspartych łokciami o blat. Patrzyła żywo rozbawiona i zaintrygowana na drugą kobietę.
-Celność i refleks godne snajpera, pozazdrościć. Jestem Anya. Poznam imię ślicznotki która wyratowała mnie z opresji?
- Miło cię poznać Anyu. Jestem Roxanne… - Barmanka uśmiechnęła się milutko, spoglądając krótko na nią, przygotowując nadal drinki - Różnie to bywa z takimi typami… nic ci nie zrobił?
- Mój anioł stróż był szybszy - odpowiedziała szarowłosa obserwując jak zręcznie chodzą jej ręce podczas pracy… wąskie, o długich palcach i zadbanych paznokciach - I naprawdę, cała przyjemność po mojej stronie. Szczerze to tamten lamus to żadne zaskoczenie dziś, w ten dzień rozczarowań męskim gatunkiem. Jedyny typek którego nie mam ochoty poćwiartować za słuszne przewiny to ten wasz kelner - pokazała ruchem głowy za plecy - To co Roxanne, pierwszy drink za ratunek, drugi za spotkanie, a trzeci na pohybel tym wszystkim zniewieściałym frajerom którzy jedyne do czego się nadają to odstrzał?
- Zły dzień? Rozumiem… - Roxanne przelotnie się uśmiechnęła, po czym w końcu postawiła drinka przez szarowłosą.



Następnie rozglądnęła się po barze… i wyciągnęła zza kontuaru swój i postawiła obok.
- Nadal jestem w pracy - Mrugnęła do Anyi, i uśmiechnęła się szeroko - Więc na razie po jednym?
Szarowłosa udała, że poważnie się zastanawia. Jakoś przez kilkanaście sekund.
- Zgoda, nie wypada odmawiać swojemu wybawcy - odpowiedziała uśmiechem biorąc kieliszek za cienką nóżkę.
- I pod warunkiem, że po twojej zmianie to nadrobimy - dodała i uniosła szkło do toastu - To za moją Roxanne która ratuje dzień i z opresji… z takim wdziękiem, że gdyby nie fakt posadzenia tyłka na stołku już bym tu leżała pod barem. Omdlała z wrażenia.
Dziewczyna roześmiała się cicho, lekko kręcąc główką.
- Masz gadane… Pura Vida! - Lekko stuknęła swoim drinkiem, o drink Anyi, wznosząc toast - To po hiszpańsku, oznacza mniej więcej czystego/prostego/udanego życia…
- No davayte vyp'yem, chtoby butylki s vinom i vodkoy podorozhali! - Smoczyca zaśmiała się i chętnie umoczyła usta w drinku od razu przymykając oczy. Rum i sok z limonki, odpowiednio słodkie od syropu cukrowego. Wzięła drugi łyk.
- Idealne - pochwaliła, a trzeci łyk sprawił że część złości popłynęła do żołądka i tam ubiła ją mieszanka alkoholu z sokami trawiennymi.
- Luzuj ślicznotko, u mnie nie kończy się na gadaniu - popatrzyła jej prosto w oczy - Bar zamykacie o północy z tego co zdążyłam się dowiedzieć, więc poczekam na ciebie, Kopciuszku i porwę stąd. Jesteś stąd? Polecisz jakieś atrakcje czy po zmianie wolałabyś chwilę relaksu? Zaprosiłabym cię do sauny, niestety zaraz zamykają… ale mam u siebie nie aż tak tragiczną wannę. Będzie zdecydowanie pierwsza klasa jeśli zamoczysz w niej nóżki. Parę godzin na obcasach potrafi wykończyć, coś o tym wiem.

Roxanne długo nie wytrzymała spojrzenia Anyi, uciekając wzrokiem do własnego drinka, którego nieco ponownie upiła… lekko się czerwieniąc. Zaczesała również nieco włosów za uszko, i w końcu znowu spojrzała na szarowłosą.
- Szybka jesteś… - Zachichotała, i jej wzrok na moment umknął w dekolt Yemerovej…

- Przepraszam, że przeszkadzam - W sali zjawił się kelner, a Roxanne szybko schowała swojego drinka. Mężczyzna zaś udawał, że go nie widzi.
- Zapomnieliśmy o pani deserze, proszę o wybaczenie Madame - Kelner postawił owy deser przed Anyią, po czym lekko kiwnął głową, i się ulotnił…



Była 22:20…

Do końca zmiany brunetki zza baru zostało jeszcze godzina 40 minut, nie tak znowu dużo jeśli towarzystwo dopisywało.
- Jutro z samego rana wyjeżdżam, nie mam czasu na powolność. Zresztą… - Rosjanka westchnęła, a jej uśmiech zrobił się krzywy gdy nabierała na łyżeczkę kawałek truskawki z likierem i bitą śmietaną. Podniosła ją przypatrując się deserowi. Miło, że obsługa pamiętała o tym detalu, sama Anya po prostu machnęła na to ręką płacąc wcześniej za niekompletne zamówienie.
- Zjesz ze mną? - przesunęła łyżeczkę w kierunku barmanki - Wygląda przepysznie, byłoby wredne z mojej strony gdybym nie podzieliła się z tobą… swoimi słodkościami. - ponownie spojrzała jej w oczy.
- Jak sobie… "Madame" życzy - Palnęła nagle Roxanne z szerokim, równie słodkim uśmiechem co deser, po czym trochę wychyliła się w kierunku szarowłosej, podtrzymując spojrzenie. Lekko rozchyliła kształtne usta…
Anya zrobiła zadowoloną minę, kątem oka podziwiając wyeksponowany jeszcze bardziej dekolt. Tak… zapluta dziura pełna spasionych, obleśnych ludzi miała też niezaprzeczalne plusy.
- Dobra dziewczynka… - z pochwalnym pomrukiem delikatnie pomogła ślicznotce wsadzając łyżeczkę prosto w przygotowany dziobek. Nie dało się nie zauważyć dobrze zrobionych, naprawdę białych zębów. Któryś dentysta wykonał świetną robotę.

~


23:00…

Popijały swoje drinki, podjadały deser, rozmawiały o drobnostkach… było bardzo miło, wręcz romantycznie. Roxanne bardzo się podobała suknia Anyi, i jej biżuteria. Anya nie ukrywała że Roxanne ratuje jej dzień i jest jedynym jasnym punktem w spierdolonym wieczorze, po południu i całym pieprzonym dniu. Barmanka używała dobrych perfum o orientalnym pazurze, z wyraźnie wyczuwalnymi nutami paczuli, wanilii, kwiatów pomarańczy… ale także jaśminu, kawy i różowego pieprzu. Przypominały Yves Saint Laurent Black Opium, lecz nie do końca. Nie zmieniało to faktu że w kontakcie z rozgrzaną skórą działały na Rosjankę jak światło na ćmę. Siedziała niby oparta nonszalacko o bar, pochylając w stronę brunetki i chciwie łowiąc jej zapach. Z bliższej odległości nie dało się też nie zauważyć jak hipnotyzujące są te orzechowe oczy, co również zostało skomentowane głośno, a przy którymś ruchu łyżki do ust dłoń pokryta srebrem pogłaskała delikatnie ciemniejszy policzek.

Wkrótce zaś… przyszedł czas i na drugiego drinka? Szarowłosa ponownie zdała się na gust towarzyszki, podpytując o opcje i składniki, metody robienia albo śmieszne historie związane z pracą za barem.

Matka Roxanne była z Costa Rica, ojciec z US… dominowała więc w brunetce hiszpańska krew i uroda. Anya również wspomniała o swoich korzeniach…

- Rosyjska księżniczka i chica, prawie jak z filmów Hollywood - Zażartowała Roxanne, przygotowując kolejne drinki.
- Sugerujesz że rzucamy wszystko, pakujemy do mojej fury i jedziemy daleko na południe żeby wykąpać się w oceanie i spróbować trafić na karnawał w Rio? - Anya odbiła dowcip razem z niemym toastem. Sam pomysł miał sporo uroku, gdyby nie garść detali o których druga kobieta nie wiedziała i nigdy nie miała się dowiedzieć. Niemniej pomarzyć nikt przecież nie bronił - Będziemy robić co chcemy, bawić na całego i brać na co mamy tylko ochotę.
- Jadę od razu! - Roześmiała się wesoło Roxanne, kończąc przygotowywanie nowych drinków, po czym spojrzała na Anyię, i mrugnęła - Tylko na to trzeba mieć maaaasę forsy?

Postawiła na kontuarze baru dwa nowe, fajnie wyglądające drinki.



- Teraz po francusku… - Przygryzła na moment słodko usteczka - "French 75", na uspokojenie brzuszka…
- Merci mademoiselle - Rosjanka podziękowała za małe cudo w kieliszku biorąc dłoń twórczyni i podniosła trochę, a trochę się pochyliła całując jej wierzch na którym został ślad ciemnoczerwonej szminki.
- Zawsze kochałam francuski, możemy to nazwać moją pierwszą miłością - przymrużyła oczy jak bardzo zadowolony kocur - Nikt ci nie mówił że to nieładnie tak komuś czytać w myślach? Chociaż… tobie nie powiem “wyjdź z mojej głowy”, tylko “rozgość się i mów na co masz ochotę”.

Roxanne błysnęła ząbkami na takie słowa i czyny, po czym w końcu obie skosztowały… Gin, sok grejpfrutowy, syrop, i szampan. Smakowało wybornie, i niezwykle orzeźwiająco… brunetka położyła po chwili swoją dłoń na dłoni szarowłosej, i delikatnie zaczęła ją muskać kciukiem.
- Mam ochotę, na ciebie kochana - Szepnęła, wpatrując się w jej oczy.
- Widzisz? Jesteśmy zgodne odkąd tylko się zobaczyłyśmy - Rosjanka z błyskiem w oku trzymała spojrzenie topiąc się pospołu w alkoholu, w zapachu i cieple orzechowych źrenic. Co prawda miała dość cip w swojej okolicy… no ale zasady były po to żeby je łamać. Zresztą wyjątki się nie liczyły do reguły. Zwłaszcza takie słodziutkie.
Wychyliła się jeszcze trochę, wolną ręką gładząc brodę Latynoski w czasie gdy jej usta odnalazły te drugie, smakujące czymś więcej niż francusko brzmiący drink z szampanem. Czymś przez co na przedramionach stawały wszystkie włoski, a krew w żyłach wrzuciła wyższy bieg. To był długi pocałunek, a właściwie cała ich seria. Lekkie, delikatne, ulotne. Smakowanie miękkich ust tej drugiej, rozkoszowanie się nimi, ich skubanie. Roxanne przymknęła oczy, a jej oddech drżał wśród kolejnych pocałunków, a raz nawet dotknęła czubkiem języczka ust Anyi… w końcu otworzyła oczy. Cała zarumieniona, nieco cofnęła głowę w tył, raz jeszcze odrobinkę oblizując własne usteczka.
- Wow… - Szepnęła czarująco się uśmiechając - Wow…
Szarowłosa miała identyczną minę, nie chcąc oderwać wzroku od twarzyczki naprzeciwko.
- Ten drink smakował mi najbardziej - powiedziała niskim szeptem wciąż czując mrowienie warg i posmak oddechu barmanki na własnym języku. Głaskała ją przez cały czas po brodzie i szyi, paradując palcami wzdłuż linii szczęki aż do końca żuchwy za uchem a następnie poprzez policzek wracała do podbródka z którego schodziła aż do obojczyków… i zaczynała podróż od nowa. Srebrne końcówki biżuterii na palcach szarowłosej, muskające skórę barmanki, aż doprowadziły ją do gęsiej skórki, i lekkiego otwarcia ust.
- Masz cudowne usteczka… a to dopiero początek listy wszystkich twoich zalet - skubnęła wargę zębami ciesząc się że ślicznotka nie zabrała dłoni której dotyk dodatkowo podkręcał atmosferę.
- Zamknij wcześniej i chodź.
- Co tylko…

Kroki. Czyjeś kroki. I "haha-chichi", i jakaś młoda parka zjawiła się po dwóch sekundach w barze. Roxanne zacisnęła usteczka, i nieco się cofnęła od Anyi, przerywając już wszelki kontakt fizyczny. Jej oczy błysnęły…
Chęć żeby spalić to wszystko w pizdu powróciła, szarowłosa strzeliła kostkami dłoni.

- Dobry wieczóór - Powiedzieli oboje, wśród swoich amorków, i dobrego humoru.
- Dobry wieczór - Odpowiedziała Roxanne, uśmiechając się profilaktycznie.
- Poprosimy flaszeczkę czerwonego wina do stolika, tak do 30$... - Powiedział gościu, po czym ze swoją panienką oddalili się na drugi koniec sali.
- Już podaję… - Barmanka spojrzała na szarowłosą zrezygnowanym wzrokiem.
Anya przytrzymała ją, znowu na chwilę kładąc dłoń na jej dłoni.
- Zostało 45 minut. Niech cię ktoś zastąpi, teraz niedopitki zostały. To tylko hotel nie nocny klub gdzie ruch się dopiero zaczyna. - pochyliła się mówiąc tonem który nie znosi sprzeciwu - Pięć stów za trzy kwadranse stania za ladą. Chętny się znajdzie.
Roxanne uśmiechnęła się trochę jakby nerwowo… musnęła kciukiem dłoń Anyi.
- Najpierw ich obsłużę, potem pokombinuję - Szepnęła. Wzięła dwa kieliszki, flaszkę wina, i nagle coś zrobiła za barem, spoglądając na podłogę i… hops, zyskała kilka centymetrów wzrostu. Nadal była jednak minimalnie niższa niż szarowłosa. Wychodząc zza kontuaru, zastukała obcasikami, mrugnęła do Anyi, po czym ruszyła do gości…



…kręcąc bioderkami. A Yemerova była absolutnie pewna, iż dziewczyna robiła tak dla niej.
Gdyby była podpitym facetem pewnie trzasnęłaby latynoską ślicznotkę po tak cudownie kształtnym tyłeczku… i między Bogiem a prawdą miała na to ochotę. Sprawdzić jędrność pośladków, musnąć w przelocie a najlepiej ugryźć. Jak bardzo smakowitą, soczystą nektarynkę.
Rosjanka parsknęła pod nosem. Była pijana i nie przeszkadzało jej to. Wieczór przechodził we wczesną noc zaplanowaną jako dobra zabawa. Wystarczyło spojrzeć na Roxanne.
Pewnie gdyby była bardziej trzeźwa maskowałaby się bardziej z wgapianiem w uroczą barmankę… zresztą pierdolić co inni pomyślą. Byle się potem do czarnulki nie przypierdalali.
Czekając aż towarzyszka wróci Anya wysączyła drinka i jednak odpisała oficerowi z psiego patrolu:

“Obrażam się śmiertelnie jak mi w ramach zadośćuczynienia nie wyślesz czegoś ciekawego. Od ciebie, bez rodzinki. Twoje szczęście że mają tu zajebiście seksowne barmanki, a ja mam słabość do Latynosek i podwójne łóżko.”

W tym czasie, Roxanne obsłużyła parkę, po czym wróciła za bar… a idąc tyłem do nich, a przodem do Anyi… nagle pokazała jej seksowny języczek, którym figlarnie pomachała. Już za barem zaś, ponownie zmieniła obuwie, tracąc znowu minimalnie na wzroście, i spojrzała na pusty drink szarowłosej… i sama swój wypiła do końca, w dwóch szybkich łyczkach.
- To spróbuję - Powiedziała, i złapała za własny telefon, po czym zaczęła gdzieś pisać - Chcesz coś jeszcze pić? - Zerknęła na Anyię.
- White Russian - poprosiła cmokając w jej kierunku i wyciągając pięć stów - To zawsze dobry koniec wieczoru.
- Lepszy niż Black Russian… - Uśmiechnęła się Roxanne, przygotowując drinki. Na kasę spojrzała przelotnie…

A wtedy do Anyi przyszła wiadomość od Jacka:

":cry::cry::cry::cry: "

- Wybacz na sekundę ślicznotko - powiedziała spokojnym tonem, robiąc przepraszający uśmiech. Zerknęła na telefon i zrobiła wredną minę. Dwa tygodnie bez dymania, możliwe że jego dupa akurat była po porodzie, albo się pokłócili. Lub bachory im przeszkadzały… smutne. Wychodziło że Rosjanka zrobiła mu gwiazdkowy prezent, czyli dobry uczynek.
- Gdyby ktoś cię wystawił a potem nagle ogarnął co odjebał… co byś mu napisała? - łypnęła na brunetkę.


- No wiesz kochana, to zależy co ten ktoś zrobił… ale w sumie każdy zasługuje na drugą szansę? - Powiedziała Roxanne, kończąc robienie drinków.

A wtedy przyszła kolejna wiadomość od Jack'a:

"Baw się dobrze królowo… przepraszam"

No i kolejna. No i co mógł jej przesłać, gdy prosiła o coś ciekawego? Tak. Fotka jego…



Była też jeszcze jedna opcja i to ją właśnie Rosjanka wybrała, blokując telefon i chowając go do torebki z zamysłem że odpisze mu. Kiedyś. Teraz miały wszak ciekawsze rzeczy do roboty.
- Chyba masz rację - westchnęła myśląc nie tylko o Jack’u. - Eh blyat. Ostatnie 24 godziny to był jeden wielki korowód spierdolenia gdzie próbuję zrobić coś dobrego, nawet kurwa bezinteresownie, a dostaję za to po dupie. Albo pretensjami z dupy tak srogimi że aż mi się hemoroidy robią na samą myśl… ale chuj z tym - skończyła zamulać za to napiła się drinka i znów skupiała całą uwagę na Roxanne.
- Było warto - wyszczerzyła do niej.
- Lepiej zrobić coś, i żałować, niż nie zrobić, i potem żałować całe życie? - Powiedziała wielce filozoficznie barmanka, i sama łyknęła nowego drinka.

Parka na drugim końcu sali, była wielce zajęta sobą… powoli się nawet już całując?

Zapipkał telefon Roxanne. Ta na niego spojrzała, po czym się uśmiechnęła.
- 5 minut kochanie, i jestem cała twoja… - Powiedziała i stuknęła szklaneczką o szklaneczkę Anyi w geście toastu, a ona chętnie go podjęła szczerząc się już coraz mniej stonowanie, a bardziej drapieżnie. Jej wzrok też częściej zjeżdżał na dekolt Latynoski.
- Bierzemy coś na wynos. Na co masz smak, prócz tego na co i ja mam ochotę? - wskazała pustą szklanką na wystawę alkoholi po czym krótko sapnęła.
- W salonie jest mój kuzyn, nie przejmuj się. Śpi na kanapie. Nasza jest sypialnia… jednak myślę że zaczniemy od łazienki. - wróciła do oczu dziewczyny.
- Nadal nie masz dosyć? - Zachichotała Roxane - Ja wiem, że Rosjanie mają alkohol zamiast krwi… - Zrobiła niewinną minkę, po czym łyknęła swojego drinka - Ale wiesz… nie mam zamiaru się dzielić, ani tobą, ani sobą, więc ten twój kuzyn… - Wzruszyła ramionkami, po czym zerknęła na tuziny butelek za sobą - Campari?
- Prevoskhodno - przytaknęła na wybór. Wolała mieć zamiast nie mieć w razie potrzeby czym przepłukać gardło. Rano najwyżej wciągnie koks i jakoś pojedzie dalej.
- Nikt poza nami i butelką Campari… podlicz mnie ślicznotko skoro zaraz spadamy.
- Nie ma żadnego podliczania kochanie… - Mrugnęła do niej Roxanne - Serio.

A w tym momencie zjawił się… kelner, ale już w cywilu.
- Hej Tommy, serio dzięki - Powiedziała barmanka i… zgarnęła kasę Anyi, i wsadziła ją sobie za prawy cycuszek. Następnie zabrała flaszkę Campari do torebki, zmieniła butki… i mało się nie wywaliła, o coś potykając. Zachichotała. Wyszła zza baru, zbliżyła się do Tommy'ego, i dała zaskoczonemu chłopakowi buziaka w policzek.
- Jesteś skarbem… tamtych jeszcze nie rozliczyłam - Machnęła rączką w kierunku parki na końcu sali.
Obok niej od razu pojawiła się kobieta w czerwonej sukni, biorąc ją pod opiekuńcze ramię dla podtrzymania na duchu oraz równowagi. Sama też lekko kiwała się na boki podczas chodzenia, jednak wydawało się jej to mało przeszkadzać. W duchu parsknęła gdy brunetka zwinęła forsę. Kelner swoje dostał.
- A teraz zmieniamy adres ślicznotko - szepnęła z ustami przy boku jej szyi, kelnerowi puszczając oko gdy dokańczała - Nalegam.

~


Obie wstawione pannice opuściły więc bar… idąc korytarzami hotelu(są na parterze, pokoje są na piętrze).
- Ćśśś? - Roxanne przytykała paluszek do ust, idąc chwiejnie, i uśmiechając się do Anyi.
Rosjanka powtórzyła jej gest, pocierając dolną wargę dziewczyny delikatnie kciukiem w srebrnej rękawiczce. Popatrzyła z bliska na jej twarz mrucząc z zadowolenia. Ruchem głowy wskazała kierunek schodów na górę, jednocześnie pomagając im obu utrzymać pion.
- Czeeeekaaaj, a gdzie my idziemy? - Roxanne postawiła bucik na pierwszym stopniu w górę.
- Do mojego pokoju? - usłyszała - Dwunastka. Chyba że chcesz to wezmę inny tylko dla nas.
- To idziemy do recepcji? Załatwi się coś… - Barmanka uwiesiła się obiema rączkami na Anyi, po czym potarła swoim noskiem o jej nosek, cichutko chichotając - Zdecydowanie za dużo wypiłam…
- Jesteś bezpieczna, nie bój się - szarowłosa pocałowała ją krótko w czoło, potem w czubek nosa i na końcu w usta - Co prawda cię wykorzystam, ale obie będziemy to wspominać miło… a teraz chodź do recepcji - wydała polecenie, obracając Latynoską żeby mogły spokojnie ruszyć w odpowiednim kierunku. Coś pamiętała jakiś incydent w recepcji, niestety detale wzięły wolne i trudno. Co by się nie działo nie odpuści. Każdy, do diabła, zasługiwał na swoje pięć minut odpoczynku.

Dziewczyna w recepcji, już z daleka wpatrywała się w obie podpite, idące "krokiem węża" panienki.
- Jjjjjjjjjjesicaaaaa! - Powiedziała Roxanne.
- Roxi ciszej, jest prawie północ…
- Jeeesicaaa, daj no pokoik, najlepiej z wanną, mamy sprawę… - Barmanka się uśmiechała od uszka do uszka, do lekko zakłopotanej Jessici.
- No ale Roxi…
- Jessicaaa… - Latynoska wyciągnęła zza cyca 100$, należących w sumie do Anyi, i jebła je na blat.
- Uch, no dobra, ale ciszej kurde! - Recepcjonistka zabrała forsę, a wydała klucz - Pokój numer 7 jest jeszcze wolny.
- Dzięęki, jesteś najllllleprzaaa…
- Ćś!
- Ćśśś… tak… dzięki kochana…


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:16.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172