Andiomene wzięła z talerza kawałek mięsa i przeżuła dokładnie. Przełknęła z pewnym trudem i popiła zawartością szklanki. Tutejszy kucharz nie należał zdecydowanie do wirtuozów patelni: - Mamy alkohol, tytoń i futra. Czy coś z tego może zainteresować naszych przyjaciół? |
Sierżant uniósł jedną z brwi i przekartkował notatki, odhaczając w końcu jakieś niewidoczne dla was pozycje. - Jak szybko i zwięźle - odparł, z szerokim, wilczym uśmiechem - Przyjemna odmiana po wysłuchiwaniu wszystkich tych przydługich, kupieckich litanii na temat jakości i świetnego pochodzenia towaru. Jedna z trzymanych przez niego kartek lekko się odgięła i kątem oka uchwyciliście, coś co wyglądało jak szkic... wozu bojowego? - Weźmiemy wszystko. Szkoda tylko, że macie tak skromny asortyment. Mam tu wiele zamówień na.. hmm... wszelakie dobra rozrywkowe o wątpliwej moralności... Może następnym razem? - Oczywiście nie będziemy w stanie opłacić wszystkiego w feniksach. Większość środków przekazano mi w rudzie luminitu. Jest ponoć ostatnio popularna u szlachty, więc będziecie mogli ją dobrze sprzedać. Ale najważniejszym pytaniem pozostaje ilość towarów. Nie wiem czy znajdzie się ktoś, kto kupi wiele tych futer... Dużo tego macie na tym rupieciu? |
Andiomene wzruszyła ramionami i powiedziała: - W zasadzie najwięcej mamy towarów z listy pańskiego poprzednika. Dokładny spis ilościowy ma mój aprowizator - Wskazała na siedzącego bez słów Duncana - Proszę z nim to załatwić. Dziewczyna oparła się wygodnie na krześle i popatrzyła na mężczyznę i przeznaczyła dla niego uśmiech numer cztery: - Mamy pewne problemy ze statkiem i naprawa trochę zajmie... Zastanawiam się czy byłaby w tym czasie możliwość pozwiedzania kompleksu...? |
Duncan przełknął kęs mięsa, spoglądając na sierżanta. Wyciągnął z kieszeni wymiętoszoną listę, położył na blacie i popchnął w stronę rozmówcy. - Jak widać, na razie mamy sporo bimbru i czegoś do palenia - powiedział - To pierwszy nasz wypad tutaj i dopiero robimy tu rozpoznanie. Zobaczymy, czego dokładnie potrzebujecie i czym jesteście w stanie zapłacić. Wtedy znajdą się... lepsze rzeczy. Trudniej dostępne. |
Sierżant przyjrzał się pogiętej liście z lekkim rozbawieniem. Z wyraźnym trudem odczytał dane, po czym wstukał je do małej maszyny myślącej, która wyciągnął z kieszeni. Najwyraźniej wynik obliczeń go zadowolił, bo ogłosił: - Wygląda to dobrze. Myślę, że na wszystko co tu macie znajdą się odpowiedni kupcy. Mamy tu wiele gęb, które już od ponad roku nie zasmakowały porządnej wódki z powierzchni. Na miejscowej błotnistej wodzie niestety wszystko smakuje jak olej silnikowy. Co do tytoniu, to jeśli okaże się dobry, kupie może nawet sam z jedną partię... Cóż my biedni zesłańcy byśmy uczynili bez was szlachetnych handlarzy? - dodał z kąśliwą ironią. - Gdy to skończymy z chęcią przekaże wam listy wymagań Szczurów. Następnym razem będziecie się mogli lepiej przygotować. Oczywiście o ile ktoś nie zaspokoi tych potrzeb wcześniej... Ale takie ryzyko w waszym fachu, nie? - Co do "wycieczki", kotku - błysnął zębami do pilotki - jest to tutaj nielegalne. Ale nigdy nic nie wiadomo... Może uda się uzyskać odpowiednie pozwolenie? To zależy od tego ile jest to dla ciebie warte... - spojrzał się wyzywająco w oczy dziewczyny. - Jako że już jesteśmy przy takich pobocznych tematach... Przypadkowo dowiedziałem się, że macie zamiar zakupić parę części do statku. Szczerze mówiąc przy takim złomie wcale się nie dziwię - parsknął - Jakby nie było... nasz główny inżynier jest strasznym służbistą, a większość naszych części jest na listach serwisowych i handel nimi jest zakazany. Byśmy mogli je sprzedać, musiałyby się jakimś "cudem" znaleźć na liście podzespołów nadliczbowych. Cuda nie bywają tu tanie... - Jeśli już jesteśmy przy waszym statku... - Zadziwiające jak płynnie zmienia się temat rozmowy, nie? Ot sztuka konwersacji! - Wygląda na to, że wasz nosi ślady ostrzału. Częściowo nawet całkiem świeżego... Ciągle się zastanawiam, kto ostatnio mógłby do was strzelać i kusi mnie, by wysłać wiadomość na Malignatiusa i zapytać, czy przypadkiem kogoś tam nie szukają... ale nie zrobię tego... A wiecie czemu? Bo jesteśmy przyjaciółmi - błysnął zębami - I jako przyjaciele szanujemy nasze tajemnice. Szczególnie, że nawzajem możemy na tym zarobić. Bo szanujemy, tak? |
Po: "dodał z kąśliwą ironią.: Andiomene nie spomentowała tych słów, tylko uśmiechnęła się ponownie. Po: "spojrzał się wyzywająco w oczy dziewczyny." 'To jest pytanie ile jestem w stanie poświęcić, by uratować swój tyłek" Pomyśłała Andiiomene filozoficznie. Popatrzyła w oczy mężczyzny jednocześnie zakładając nogę na nogę przybrała swobodną pozę: - Wszystko zależy od tego ile będzie można zobaczyć... Po: Cuda nie bywają tu tanie... - Rozumiem...Więc proszę podać cenę, a my zobaczymy, czy możemy ją zapłacić. Po: "Szczególnie, że nawzajem możemy na tym zarobić. Bo szanujemy, tak?" - Co do stanu naszego statku... To w sumie całkiem interesująca informacja. Dostaliśmy salwę ostrzegawczą z jakiegoś obcego krążownika, który jakimś dziwnym zrządzeniem losu pojawiła się na terytorium Decadosów. - Kłamanie w żywe oczy wychodziło jej całkiem dobrze, zwłaszcza kiedy składały się na nie niewielkie prawdy - Nie wiem czemu nie zniszczyli nas od razu, po tym jak wpadliśmy na nich odkrywając pozycję. Na szczęście patrol wybawił nas z kłopotów. Ot i cała historia - Uśmiechnęła się jakby przepraszająco, że jest ona tak banalna - Co zaś do tajemnic, to ujmijmy to tak: tajemnice moich przyjaciół są moimi tajemnicami i strzegę ich jak oka w głowie. Rozumiem, ze możemy się traktować jak przyjaciele...? |
Sierżant zmrużył lekko oczy, sondując wzrokiem swoją rozmówczynię. - Powiedzmy, że na razie uwierzę w tę waszą dziwną historyjkę - stwierdził ostrożnie - Choć nadal sądzę, że nie jesteście do końca tymi, za których się podajecie... Nie będę jednak w tym momencie dociekał i psuł naszych przyjacielskich stosunków - uśmiechnął się nieszczerze. - Więc? Co chcecie zobaczyć? Z góry jednak mówię, że najistotniejsze systemy są zbyt dokładnie nadzorowane, bym mógł was tam wprowadzić. Nie pozwolę też robić tu zamieszania... ono bywa marne dla interesów. - Co do opłaty za "cuda", być może wcale jej nie będzie, o ile zdecydujecie się zakupić trochę dóbr oferowanych przez nas - wyciągnął w waszą stronę kartkę przedstawiającą jakiś mały pojazd: - Łazik pościgowy - wyszczerzył zęby - Wszystkie placówki dostają ich przydział do ścigania ewentualnych zbiegów. U nas się kurzą, bo gdzie tu uciekać? Szkoda, by się marnowały, gdy za pieniądze z nich można by zdziałać tyle dobrego, nie? Do środka mieszczą się cztery osoby. Cena jak dla was 1500 od sztuki. - Mamy też pociski karabinowe z rdzeniem ogłuszającym. Tutaj używamy ostrej amunicji, więc leżą i rdzewieją. Straszna strata... 10 feniksów od sztuki. No i granaty z gazem obezwładniającym... 50 od sztuki. Z każdą dostawą dostajemy nowe i pomału zaczynając nam się piętrzyć góry tego w magazynach. Zajmują one cenne miejsce na jedzenie dla biednych, wygłodzonych więźniów... |
Mesto przyjrzał się łazikowi, bardzo szybko przemyślał kilka faktów i zapytał. - Czym ten łazik jest zasilany? Choć to ten mniejszy problem, rozumiem że w razie ewentualnego zakupu nie dostaniemy na niego kwitka, i pewnie z waszych stanów magazynowych nie zniknie. To z kolei pociąga za sobą ewentualność, że w razie jakiejkolwiek kontroli, czy to przy wylocie z tej bazy czy też późniejszej, łazik będzie oficjalnie uznawany za kradziony. Miło by było dostać na niego dowód zakupu, ale na to chyba niema co liczyć - Uśmiechnął się lekko - Za to granaty brzmią o wiele ciekawiej, mogą byś przydatne. - Liczył, że zostanie dobrze zrozumiana przez resztę. Dla niego oczywistym było, że chodzi o trzeci pokład, miał też nadzieję, że pilotce przyda się podburzenie wartości łazika. |
Andiomene popatrzyła na obrazek łazika i pokręciła głową: - Obawiam się, że dla gwiezdnego kupca jest to zakup raczej mało przydatny, a jak słusznie zauważył mój przedmówca, sprzedać byłoby go raczej trudno... Co do pocisków i granatów ogłuszających... Ujmijmy to tak: Nie biorę nigdy jeńców, bo ich pilnowanie to za duże koszty i niepotrzebne zawracanie sobie głowy - Andiomene mrugnęła do więziennego strażnika, ale zachowała poważną minę. Naprawdę ciężko było stwierdzić, czy żartuje, czy mówi to całkiem serio - Możemy jednak robiąc specjalny ukłon w pańska stronę zakupić kilka sztuk. Jeśli chodzi o wycieczkę, to bardziej niż miejsca interesują mnie ludzie... |
Duncan wtrącił się do rozmowy. - Powiedzmy tak: na amunicję ogłuszającą i granaty gazowe mogę znaleźć kupca, o ile są w dobrym stanie. Ale musiałbym je zobaczyć. Nie wezmę jakiegoś gówna pamiętającego powstanie stacji. Powieszą mnie za jaja, jak dostarczę im granaty, z których połowa to niewypały. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:25. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0