lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Warhammer 40000] Mroczne Anioły (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/8341-warhammer-40000-mroczne-anioly.html)

Romulus 07-12-2009 23:40

Szepczący z Duchami ironicznie wpatrzył się w plecy Kastora. To było zbyt łatwe. Niech się męczy z wrednym rudzielcem, zresztą - chyba ma na to ochotę. Z drugiej strony... Gdyby nie udało się chłopaka przekonać, Szepczący z Duchami mógłby mieć spore nieprzyjemności - miał dosyć doświadczeń we własnej osadzie by wiedzieć że wrażliwi na przepływy Osnowy nie są zbyt popularni...

Chłopcy i dziewczęta właśnie wchodzili do swoich pokojów, generalnie ignorując Szepczącego z Duchami.
- A macie w ogóle jakieś imiona? - skrzywił się kpiąco. - Dobranoc!

Został sam. Rozejrzał się i poruszył ustami. Wypluł zmechacone, oślinione, zmaltretowane sępie pióro. Mało co się nim nie udławił parę razy, ale warto było - jako jedyny posiadał coś z poprzedniego życia... Wytarł je starannie, próbując przywrócić mu dawną świetność gdy promyki trafiały na haczyki. W zamyśleniu wplótł je w kosmyk włosów - później przygotuje dla niego warkoczyk. Spojrzał na wejście do groty... to jest do pokoju, jak sobie pospiesznie przypomniał i odwrócił wzrok na drzwi do pokoju Niebiańskiego Wojownika, a potem wejściowe.
To jest to. Do pokoju zawsze zdążę wrócić...

Pochylił się nieco i na palcach, niczym wiatr, przemknął do drzwi wejściowych. Kilkadziesiąt uderzeń serca zajęło bezszelestne ich otwarcie i wyśliźnięcie się na korytarz. Tu stanął wobec wielkiego problemu - drzwi wyglądały identycznie co i inne! Rozwiązanie było proste, choć nieprzyjemne - wbił paznokieć w nadgarstek i wyciśniętą kroplą krwi oznaczył drzwi dwa palce nad podłogą. Uspokojony, przeprowadził szybki zwiad w najbliższej okolicy, by znaleźć drogi ucieczki czy pozycje do zaatakowania wroga. Kierunki oznaczał drobnymi, ledwo widocznymi znaczkami. Gdy powędrował w prawo od drzwi, usłyszał z oddali jakieś dziwaczne odgłosy, jakby śpiącego olbrzyma, oraz kroki, dziwne, metaliczne i nienaturalnie równomierne, co sprawiło że włoski podniosły mu się na karku.
Wróg! - pomyślał i odruchowo przymknął oczy, by białka nie zdradziły go w ciemności. Oczywiście było to bezcelowe, bowiem jaskrawo płonące lampy czyniły z nocy dzień, ale odruchy pozostały. Rozważył czy nie przeprowadzić zwiadu w tym kierunku, ale po krótkim namyśle zrezygnował z pomysłu - jeszcze zdąży...

Po powrocie, powolnym i ostrożnym, wszedł po raz pierwszy do swojego lokum...
Co za dziwaczne miejsce! - pomyślał i wpatrzył się w dwa niskie posłania. Ostrożnie szturchnął materiały na obu, dziwne, nieco podobne do tego którym on sam był okryty, śmiesznie miękkie. Stanął wobec dylematu co zrobić w sytuacji gdy po jednej i drugiej stronie ma identycznie wyglądające łóżka. Cóż, nie ma to jak zdecydowanie i Szepczący z Duchami z zawartości obu łóżek ułożył na podłodze niezwykle wygodne legowisko...

Teraz należy poświęcić tę grotę! - z dumą rozejrzał się po własnym pokoju. Jak na razie był z siebie i całego dnia niezmiernie zadowolony - przybył do świętej Skały, nawiązał nić serdecznego porozumienia z opiekującym się nim Niebiańskim Wojownikiem, sam jeden, będąc najmłodszy, dysponował grotą ... to jest pokojem ... tylko dla siebie...
Nie mogę tego zmarnować! - ostrzegł sam siebie i z westchnieniem rozejrzał się. - Ani fajki, ani czego innego na ofiarę... - wbił paznokieć w rankę i utoczył kroplę.
- Imperatorze Wielkich Równin - z dumą wygłaszał słowa wpojone przez ojca - duchu Primarchy Liona El'Jonsona, Skrzydło Śmierci i Ty, Ptaku Gromu, poświęćcie to miejsce by moce demonów z Osnowy nie miały do mnie przystępu! Dajcie mi siłę bym któregoś dnia stanął przed Wami jako wojownik Skrzydła Śmierci! Składam Wam tę oto ofiarę, nie pogardźcie nią! - rozprysnął kilka krople na wszystkie ściany, sufit i podłogę, oraz, dla pewności, na posłanie.

Wrażenie że jest pilnie obserwowany przez Imperatora nie trwało długo, jednak Szepczący z Duchami z zadowoleniem skinął głową, złożył na piersi dłonie w kształt świętego imperialnego orła i podrapał się po tyłku.
- Czas spać! - ogłosił głośno Skale i położył się na posłaniu. Ułożył się i przykrył tak by - gdy tylko drzwi się uchylą - trąciły go w nogę i obudziły, zaś fałdy nie unieruchomiły mu ruchów. Wyplątał sepie pióro i schował je do szaty. Zmarnował chwilę na myśl o rodzinie i już po chwili spał niczym dziki kot, czujnie, z jednym okiem niedomkniętym, szczęśliwy że Skała jeszcze tej nocy nie przebija się przez Osnowę...

Rahaela 08-12-2009 12:02

Ashley i Kastor zajęli pierwszy pokój.
Drugi wzięły dwie dziewczyny. Biała, szczupła, blondynka o długich włosach oraz muskularna mulatka z dredami.
Trzeci pokój trafił się grubemu, łysemu murzynowi i niskiemu, przygarbionemu białemu z włosami zapadającymi na oczy.
Czwarty zajął wysoki biały i albinos o biało mlecznej cerze, blond dredach i czerwono krwistych oczach.
Piąty ostał się dla Jerra.

Pokoje były małe i ciasne. Łóżka przy ścianach, za nimi metalowe szafy na ubrania i drzwi wejściowe. Słabe światło z kontaktem przy wejściu oraz kratka z szybem wentylacyjnym na suficie. Pierwsza noc była trudna w obcym miejscu, przez kratkę było słychać cyrkulacje powietrza i nikłe głosy oraz odgłosy z całego korytarza. Ktoś w którymś pokoju pochlipywał, ktoś chrapał, ktoś się modlił, kto inny mówił przez sen. W końcu emocje i zmęczenie dotarły do każdego, a ciche buczenie w wentylacji niczym kołysanka ułożyło do snu.

Sierżant siedział na krześle w swoim pokoju i obserwował na ekranie kładące się spać dzieciaki oraz „zwyczaje” Jerra, który jak on sam pochodził ze Świata Równin. Próbował sobie przypomnieć czy on też zachowywał się tak samo absurdalnie jak ten dzieciak. Gdy sen zmorzył podopiecznych Azrael sięgnął do poczty. Spojrzał po raz kolejny na starą wiadomość i sygnaturę na niej: Mistrz Kompani Zwiadowczej Literheim, syn Skrzydła Śmierci.
Przejrzał swój pierwszy list z oficjalnymi gratulacjami i awansem do 7 Kompani Taktycznych Marines. Powoli zjechał kursorem i przejrzał o dwa lata nowszą wiadomość z promocją na Sierżanta Zwiadowców i listą czynności, o które trzeba zadbać. Nie potrafił się jeszcze pogodzić z nową rolą i obowiązkami.
Kliknął następną wiadomość od Kapitana Zwiadowców i jego byłego sierżanta – Dominicusa.
To on musiał przekonać Drużynę Dowodzenia o mianowaniu go na to stanowisko. O 6:00 ma się z nim spotkać w biurze kapitana po pierwsze rozkazy dla nowej drużyny. Tymczasem o 6:00 pracownik administracji ma zabrać dzieciaki do bloku szpitalnego.

Azrael spojrzał po pomieszczeniu, było większe niż dwuosobowe kwatery, duże łóżko, dwie szafy, ściana z trofeami, lodówka, komputer, dwa krzesła, stół i telefon. Połowa kolegów z oddziału mogłaby z nim żyć w tym pokoju.
W końcu postanowił się położyć i odprężyć, przed nim długi dzień wypełniony administracją.


Wszyscy nagle aż podskoczyli, gdy z rana coś dziko zawyło. Dźwięk był długi i przenikliwy, przyprawiający o ból głowy. Zamilkł, a w jego miejsce było słychać głos sierżanta nakazujący toaletę i powędrować pod chemiczne prysznice, ubrać się w ubrania leżące w szafach (białe, za długie zestawy z brązowymi buciorami) i oczekiwać na korytarzu na pracownika administracji. Głos znikąd zniknął zostawiając wspomnienie uporczywego bólu głowy.

Drzwi do toalety znajdowały się obok łazienek na końcu korytarza. Było w nich pięć muszli z automatycznie otwieraną klapą przy podejściu i spłukiwane automatycznie po odejściu. Pierwszy do toalet powędrował wysoki chłopak, posępny albinos, barczysty murzyn, mulatka z dredami i Jerra (ścigający się z pozostałymi dla zabawy i mający problem z obsługą muszli).
Ashley, Kastor, blondynka i zgarbiony chłopak z włosami na oczach mogli się obmyć przy pięciu kranach z wodnistą cieczą, przejrzeć w lustrze i oblepić zęby mazią czyszczącą zęby (z którą Jerra znowu miał problem) oraz osuszyć się przy nawiewie.

Przy przechodzeniu z toalety do łazienki korytarzem mignął pośpiesznie sierżant.

W łazience czekało 10 pryszniców z chemiczną pianą i nawiewem oraz ręczniki.

Romulus 08-12-2009 13:49

- Arrrghhh! - Jerra zerwał się i zakrył uszy dłońmi, przerażony iście demonicznym wyciem. Dopiero po chwili głos Niebiańskiego Wojownika przywrócił mu odrobinę pewności siebie i godności, jednak dzień nie zaczął się dobrze. Szepczący z Duchami wymruczał kilka słów modlitwy i złożył dłonie w kształt Aquili, po czym dziarsko zebrał płachty materiału, zwinął je w kłębek i położył je w kącie, by nie przeszkadzały w ciągu dnia.

Wyszedł z groty ... to jest z pokoju i zgodnie z poleceniem, podpatrując co niektórych, dokonał stosownych ablucji. Spod brwi łypał na pozostałych, jednak, zrażony wczorajszym wieczorem, nie odzywał się specjalnie, skinął jedynie głową Kastorowi i, niechętnie, Ashley (nie on jest odpowiedzialny za naprawianie tego szaleństwa, jakim są kobiety w szeregach Niebiańskich Wojowników, tyle to już się nauczył...). Ubrał kolejny, wspaniały ubiór (choć bardzo widoczny pod otwartym niebem... ale natychmiast znalazł rozwiązanie problemu - przybrudzi go ziemią), podwinął nogawki i rękawy, przełożył do niego piórko, jakimiś luźnymi nitkami związał mankiety i usiadł w korytarzu, rozglądając się i chłonąc otoczenie. Nieco irytowały go te dziwaczne, ciężkie, niewygodne mokasyny, ale przemógł to. Jeśli się da to złapie jeszcze kilka chwil snu - jak to wojownik na wyprawie. Co prawda wątpił w swą zdolność do zaśnięcia, bo od samego rana tyle nowości naokoło...

Puzzelini 08-12-2009 15:04

- Jako że nie chcę mi się wstać, zaklepuję to łóżko.
Ashley uśmiechnęła się i pokiwała głową. Położyła się również, przez chwilę wpatrując w sufit.
- Jeden komplet ubrań, jedno łóżko...posiłek pewnie też raz na dzień. Ty pewnie wiesz nieco więcej o Mrocznych Aniołach. Możesz coś o nich opowiedzieć ? Nie chcę pytać Jerry, bo nie rozumiem jego odpowiedzi.
Dziewczyna obróciła się bokiem do Kastora, podparła głowę na ręce.
- Co do posiłku to mam nadzieję że się mylisz, ale o Mrocznych Aniołach nie mogę Ci chyba wiele powiedzieć. Słyszałam trochę rzeczy na Ich temat. Pewnie wiele to zmyślone historie...- Wsunęła się pod okrycie i znów ułożyła na boku - Są to wyszkoleni wojownicy, którzy dysponują ogromną siłą. Co jakiś czas, jak by "napadają" na planety i wybierają najbardziej im pasujące osobniki. Co z nimi, czyli już również z Nami robią, nie wiem. Tu znowu mogę tylko przypuszczać...Może będą chcieli nas szkolić, może zjeść, a może napalić nami w piecach... Jak kogoś zabrali, już nigdy nie wracał do Kopca. Bynajmniej nigdy o kimś takim nie słyszałam...
Jej głos płynął spokojnie wypełniając pomieszczenie. Ułożyła głowę na ramieniu i wpatrywała się w jakiś punkcik tuż nad Kastorem.
- Zapewne wszystkiego dowiemy się w swoim czasie. Nie zawracaj sobie tym teraz głowy. Musimy wypocząć. - stłumiła ziewnięcie wtulając głowę w poduszkę...


Dziki dźwięk wyrwał Ashley ze świata snu.
Podniosła się, usiadła przecierając twarz i rozmasowała skronie. Głos mężczyzny nakazujący poranną toaletę nie nakłaniał do dyskusji.
Spojrzała w kierunku Kastora.
- Jak się czujesz? Ja okropnie! - wstała i przeciągnęła się - Nie ma co marudzić, skoro tak ładnie proszą...
Poprawiła szlafroczek w którym zasnęła po rozmowie z chłopakiem.
Wyszła przed drzwi i rozglądnęła się.
Udała się w kierunku toalety, gdzie również obmyła twarz i "umyła zęby". Gdy spostrzegła że długowłosy wita się z nią dość niechętnie kiwając głową, podniosła brew do góry, mlasknęła i odeszła w kierunku pryszniców.
Tym razem uważała na oczy, gdy piana zalewała jej ciało. Po wszystkim owinęła się ręcznikiem i udała do pokoju by się ubrać.
Zwarta, gotowa i w lekko za dużym ubranku wyszła na korytarz gdzie siedział długowłosy.Znowu?! Rzuciła mu pobieżne spojrzenie po czym oparła się plecami o ścianę, zjechała do kucu i oplotła rękoma nogi, zastygła tak w oczekiwaniu...

abishai 08-12-2009 17:06

Kastor długo nie mógł zasnąć. Wpatrywał się w profil współlokatorki i rozmyślał nad jej słowami. Nie brzmiały one dobrze. Oznaczało to, że nigdy nie powróci do domu. Co prawda domu już nie miał, ale... Mimo wszystko nie mógł przywyknąć do tej myśli. Ten świat był mu całkiem obcy. Z zazdrością wpatrywał się w Ashley...ona już zasnęła, a on nie mógł. A jego nadal dręczyły różnego rodzaju przemyślenia i wątpliwości. Nie potrafił się od nich uwolnić. I sen jakoś nie przychodził. Po jakimś czasie, jednak zmęczenie wzięło górę nad wątpliwościami...i Kastor pogrążył się w błogim śnie.

Poranny dźwięk wyrwał i zaszokował Kastora... Nie przywykł od takiego wycia z rana. Spojrzał na nią gdy się przeciągała i mówiła. - Jak się czujesz? Ja okropnie! Nie ma co marudzić, skoro tak ładnie proszą...
Wzrok Ravnos przesunął się po Ashley od stóp do czubka rudej głowy. Ciężko było nie zauważyć, że jest ładną dziewczyną. I ten widok sprawił że na kilka minut Kastor zapomniał języka w gębie. Wreszcie rzekł.- Czułbym się lepiej, gdybym miał tu okno, a za oknem kilka mil łąk, pól lub lasów.
Wygramolił się z łóżka dodając.- Ale...cóż.. jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się widzi...Nie! Ma! Lubi się co się ma.
Potarł dłonią czoło.- Jestem jeszcze dość senny i bardzo rozkojarzony.

Po chwili ruszył wraz ze współlokatorka do pryszniców, by dokonać toalety. Po drodze oczywiście napotkał Jerrę. Na jego skinięcie, odpowiedział własnym skinięciem głowy. Potem rozpoczął toaletę. Z pewną niechęcią stwierdził, że woda była raczej nie pierwszej świeżości. Ale to był tylko jeden powód do zmartwienia. Potem były prysznice, równie przyjemne jak przedtem.
„-I tak do końca życia. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję.”- westchnął w duchu Ravnos.
Po kąpieli ruszył do pokoju idąc tuż za Ashley owinięty podobnie jak ona ręcznikiem. Tyle że on osłaniał się nim tylko w pasie.
- Ty się pierwsza przebierz. Ja po tobie.- oznajmił Kastor czekając przy drzwiach pokoju, i ignorując ewentualne drwiny pozostałych "rekrutów". Bądź co bądź odrobina intymności należy się każdemu. Gdy dziewczyna skończyła się przebierać i wyszła, Ravnos wszedł od pokoju, by się przebrać. Szybkimi ruchami zakładał ubranie, by się nie spóźnić, na kolejne „uroki” tego miejsca.
Nie był to strój do końca dopasowany, ale...cóż...lepszy taki niż żaden. Wyszedł z pokoju i obrzucił spojrzeniem całą grupę. Szczególnie zaś skupił się na Ashley i Jerrze.
-Wyglądacie jak dwa triggary przed walką.- westchnął zamykając za sobą drzwi i opierając się plecami o nie. Teraz całej grupce rekrutów pozostało czekać.

kaufi 08-12-2009 17:59

Gdy Azrael skończył czytać codzienną ilość rozdziałów z kodexu, zaczął przyglądać się podoopiecznym w ich sypialniach.

Pierwszy pokój, owłosiony, hmm... z nim chyba będą najmniejse problemy, tylko to owłosienie. Ahh no i te dziewczyny, to całkowicie nie zgadza się z tym co kandydaci na anioły śmierci powinni mieć: chude, słabe no i jeszcze ta niefortunna budowa ciała. Czarny i niski troche nie reprezentują tego jak zdrowy mężczyzna powninien wyglądać ale zrobię z nich marinów albo umrą podczas treningów. Pokój czwarty całkiem zwyczajna dwójka która prawdopodobnie nada sie na wojowników. Aha no i jeszcze ten dzikus, ciekwę czy ja też się tak dziwnie zachowywałem... nie to nie ważne ... troche młody jest ale ma wolę, jeszcze zrobię z niego zwiadowcę.

Wyłączył jednął pułkulę i pozwolił jej odpoczywać kiedy zaczął przeglądać stare i nowe wiadomości na komputerze. Pierwszą żeczą na którą spojżał był awans do kompani 7 i gratulację od Literheima... co za niesamowity dzień i honor ...Zamknał wiadomość i powędrował do najnowszych tekstów. Wiadomość była zaadresowana od nowego kapitana zwiadowców i jego byłego sierżanta Dominicusa, zaczął przeglądać jej zawartość, jego „awans” i nowe obowiązki jako sierżanta oddziału zwiadowców, z początku nie zbyt mu się to podobało, ale myśl o misjach zwiadowczych i skradaniu się od razu zmnieniły jego nastawienie do całej sytuacji.

Nie śpiesząc się zamknął komputer i odmawiając krótką dziękczynną modlitwę położył sie do łóżka i przełączył sie na drugą połowę mózgu.

Parę godzin puźniej wstał z posłania i uruchomił cały umysł, jakąś minutę przed sygnałem podszedl do monitorów i mikrofonu i wyczekał jeszczę parę sekund do alarmu. Naglę syrena zadzwoniła budząc wszystkich młodzików, poczekał jeszczę sekundę aby rzeczywiście wszystcy sie obudzili i ogłośił:

-Macie 30 minut na poranną toaletę i przegotowanie sie do przyjścia kogoś ze skrzydła medycznego, który będzie tu o 6:00.-

Po czym odprawił poranną modlitwę i wyszedł do kierując się do watery Kapitana.

Rahaela 08-12-2009 18:54

Śluza korytarza otworzyła się bezszelestnie przepuszczając mężczyznę w zielonym mundurze. Miał piwne oczy, haczykowaty nos i ciemnozielone włosy po szyje.
-Neofici proszę się ustawić w szeregu. - Jego głos był zaskakująco ciepły i bez nuty wojskowego zaparcia.
Błysnął w każdego z małego urządzenia trzymanego w ręce, a następnie dotknął do płaskiego przyrządu trzymanego w drugiej.
- Będzie mi potrzebne wasze imię, jeśli nie lubiliście go to teraz jest moment na wymyślenie nowego.
Mężczyzna podchodził do każdego po kolei i pytał o imię.
- Samir Duran IV - Wysoki, biały chłopak wypiął dumnie pierś i głowę do góry.
- Ryhtus Tryt - Wycedził szeptem zgarbiony niski, biały chłopak.
- Bargard - Potężny murzyn uderzył się w pierś.
- Gorky - wycedził lodowatym głosem albinos.
- Sarah Kingston - Blondynka dygnęła z gracją.
- Zatanna!! - krzyknęła mulatka poprawiając dredy.
Mężczyzna wystukiwał coś na urządzeniu trzymanym w ręku, a następnie wyjął z niego papier z nakreślonymi waszymi imionami i przykleił wam je na ubranie.
- Ja jestem brat Cornelius, zajmuje się tym na co nie mają czasu prawdziwi bohaterowie - niańczeniem, sprzątaniem i zakupami, heheheh...
- Oczywiście metaforycznie rzecz ujmując! - Rozejrzał się czy wszyscy jakoś wyglądają, zawinął długie sterczące rękawy u Ryhtusa i przytaknął głową.
- Dobieżcie się w pary i trzymajcie za ręce. Samir idziesz przy mnie. Proszę o zachowanie ciszy i nierozbieganie się.
Mężczyzna dał znak do wymarszu i ruszyliście korytarzami poziomu Zwiadowców. Mijaliście inne dzieci idące do wind w podobnych szykach z opiekunami. Co najdziwniejsze winda jechała do góry, ale i na bok powodując, że jeden upadał na drugiego. W końcu zatrzymała się i rozchyliła drzwi. Wasze nosy uderzył mocny zapach dezynfekcji, ściany były wymalowane na biało z kilkoma kolorowymi strzałkami.
- Idziemy - Rzucił Cornelius i ruszyliście wzdłuż korytarza. Przezroczyste okna pokazywały łóżka z rannymi ludźmi. Byli oni ogromnych rozmiarów podłączeni do dziwnych urządzeń. Większość miała potężne blizny i okaleczenia. Inni leżeli nieprzytomni bez kończyn, a jeszcze inni z metalowymi częściami pokrywającymi ich ciała. Zaprowadzono was do sali z łóżkami w której czekali ludzie ubrani na biało z maskami na twarzach.
- Przyprowadzam rekrutów Azraela - Zwrócił się do najbliższej osoby i zetknął swoje urządzenie z jej.
- Powodzenia - Uśmiechnął się blado do waszej grupy, poczochrał stojącego najbliżej Kastora po bujnej czuprynie i wyszedł.
Nie zdążyliście odprowadzić go nawet wzrokiem, gdy jeden za drugim poczuł dziwne ukąszenie w szyje i ciche psssstttt. Zdziwieni spojrzeliście po osobach w pokoju, których sylwetki dziwnie się wyginały. Poczuliście jak nogi robią wam się jak z waty, a oczy poooowooooli zamykają. Czuliście jak ktoś was łapie i gdzieś przenosi. Światło się rozmyło i zgasło przysłonięte powiekami.

Romulus 09-12-2009 00:02

Szepczący z Duchami właśnie po raz kolejny zamykał oczy gdy Ashley wyszła na korytarz i również osunęła się na podłogę. Patrzył jak dziewczyna tak siedzi, podobnie jak on, i czeka na nieznaną przyszłość (no, Szepczący z Duchami wiedział że czeka go wielka przyszłość w szeregach Skrzydła Śmierci, ale na chwilę obecną była ona dość odległa...). Rozejrzał się w jedną i w drugą stronę, i widząc że nikt nie patrzy, odezwał się ostrożnym tonem który może nie sugerował że jest przyjaźnie nastawiony, ale stanowił jakąś zapowiedź zawieszenia broni:
- Skąd jesteś ... Ashley?

Gdy po pewnym czasie z groty, to jest pokoju, wyłonił się Kastor, straszliwie zaskoczył swoim komentarzem Szepczącego z Duchami.
-Wyglądacie jak dwa triggary przed walką.

- A co to są triggary?
- momentalnie rozpalona ciekawość Szepczącego z Duchami całkowicie odepchnęła w kąt ponure myśli o implantacji (o której aż za dobrze pamiętał, znając - bardzo pobieżnie - ten proces z legend przekazanych przez wojowników Skrzydła Śmierci w trakcie ich pobytu po oczyszczeniu Świata Równin z infekcji Genokradów). - Są większe od łasic? - przed jego oczami przewinęło się wspomnienie ogromnych drapieżników z jego świata, długich na cztery-pięć łokci, zaciekłych nie do wyobrażenia. Już jedna z nich stanowi dla doświadczonego wojownika wielkie niebezpieczeństwo...

* * *

-Neofici proszę się ustawić w szeregu. - mężczyzna wskazał linię i Szepczący z Duchami karnie ustawił się wraz z innymi. Przez chwilę zastanawiał się czy nie powitać go tak jak Niebiańskiego Wojownika wcześniej, ale po namyśle odrzucił ten pomysł - zdaje się że raczej mało kto w Skale docenia taką grzeczność...

- Będzie mi potrzebne wasze imię, jeśli nie lubiliście go to teraz jest moment na wymyślenie nowego. - chłopak ciekawie przyglądał się każdemu przedstawiającemu się, dziwiąc się obco brzmiącym nazwom i akcentowi. Dopiero po chwili zorientował się że i on musi się przedstawić! Już miał użyć właściwego imienia ale spojrzał na Kastora i przypomniał sobie jego słowa.

- Khem, Jerra. Jerra, tak, właśnie Jerra. - w oczach mężczyzny dostrzegł rozbawienie, ale nie zdążył się obrazić bo ten już naklejał jakieś dziwne paski na ich ubrania.

- Dobieżcie się w pary i trzymajcie za ręce. Samir idziesz przy mnie. Proszę o zachowanie ciszy i nierozbieganie się. - widząc że nie upiecze mu się jak z osobnym pokojem westchnął, podszedł do Ryhtusa i podał mu dłoń.
- Jestem Jerra. Ciekawe masz imię. Skąd pochodzisz?

Z zazdrością łypał na Samira idącego na przedzie... Wysoki wyprzedził go, co jest niewybaczalne! Szepczący z Duchami już po trosze prężył muskuły przygotowując się do zaciekłej, nieubłaganej rywalizacji, by nie przynieść wstydu Przynoszącym Deszcz i pamięci ich Patriarchy. Trudno, przy następnym zadaniu będzie szybszy i sprawniejszy...

* * *

Podróż do wnętrza kolejnej groty była przeżyciem traumatycznym i emocjonalnym, ale na szczęście jedenastolatek ma wielką zdolność adaptacji i nawet rozbity nos, gdy wywrócił się po którejś zmianie kierunku, nie wprawił go w jakiś specjalnie ponury stan. Chłonął nowe wrażenia niczym gąbka, nie rozumiejąc teraz większości rzeczy, ale rychło się to zmieni...
- Kto z nich to wojownik Skrzydła Śmierci?! - wręcz krzyknął z podniecenia gdy zobaczył rannych Astartes, rozciągniętych na gigantycznych posłaniach. Zmroził go jednak widok straszliwych obrażeń na niektórych, które byłyby w stanie położyć trupem tuzin mężczyzn z Równin... Ukłonił się z szacunkiem i złożył dłonie w symbol Aquili...

* * *

- Przyprowadzam rekrutów Azraela. Powodzenia.

Ten krótki monolog zaowocował bólem i Jerra uderzył się odruchowo (i szybko) w kark, kalecząc palce o jakiś metalowy pręt czy drut. Nagle jego wzrok rozmył się niczym w trakcie Rytuału Ochrony i Podróży, po wypaleniu wspólnie z ojcem fajki ze świętymi ziołami.
- Heeej! - wrzasnął z oburzeniem, bowiem według legend zabiegi implantacyjne (tyle to już się domyślał) na przyszłych Space Marines powinny być przeprowadzane z zachowaniem pełnej świadomości i czucia! Za późno jednak! Sen niepodzielnie brał go już w swoje władanie...

Puzzelini 09-12-2009 19:43

- Czułbym się lepiej, gdybym miał tu okno, a za oknem kilka mil łąk, pól lub lasów. - Ashley zdumiona słowami Kastora wpatrywała się w Niego intensywnie stojąc przy drzwiach - Ale...cóż.. jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się widzi...Nie! Ma! Lubi się co się ma. Jestem jeszcze dość senny i bardzo rozkojarzony.
- Musisz mi kiedyś o tym opowiedzieć...- skrzywiła się lekko - Moja planeta została zbytnio zaniedbana by istniało tam coś takiego, ale słyszałam kiedyś, że na innych planetach jest roślinność piękna i bujna... - zamyśliła się na chwilę, założyła kilka niesfornych kłaczków za ucho, po czym oderwała od myśli gdy Kastor wstał z posłania - Zwarty, rozbudzony i gotowy?


- Ty się pierwsza przebierz. Ja po tobie.- Ashley przez krótką chwilę zdziwionymi oczętami przypatrywała się twarzy towarzysza. Nie sądziła, iż spotka się tutaj z choćby odrobiną jako takiej...dobroci?...kultury? Jakkolwiek by to nazwać, nawet jeśli było by to z pobudek czysto osobistych.
- Dziękuję - uśmiechnęła się i zniknęła w pokoiku.

Gdy wyszła i kucnęła pod ścianą, analizowała w głowie dotychczasowe sytuacje. W sumie cieszył Ją fakt, iż Kastor zdecydował się mieszkać z nią. Przynajmniej ma z kim porozmawiać, a On naprawdę zdaje się być miłym chłopakiem. Wymienianie się doświadczeniami może być bardzo ciekawe...
Wzrok miała utkwiony w jednym punkcie przed sobą. Właśnie zastanawiała się cóż dzisiaj może się stać i po co tutaj mają się zebrać gdy jej wzrok odbił się od ściany i przeniósł szybko, niczym błyskawica na Jerrę gdy Ten przeciął ciszę swoimi słowami.
- Skąd jesteś ... Ashley?
Leniwie taksowała siedzącego chłopaczka.
- Z Necromundy. - odpowiedziała równie leniwie nie spuszczając z niego badawczego wzroku.

Gdy drzwi otworzyły się odruchowo spojrzała na wyłaniającego się Kastora, ten zaś najpierw spotkał się z jej wzrokiem po czym spojrzał na długowłosego.
-Wyglądacie jak dwa triggary przed walką - westchnął.
Na to Jerrze rozbłysły oczy.
- A co to są triggary? Są większe od łasic? -
Zadarła głowę do góry, na stojącego niedaleko Kastora, oczekując odpowiedzi...


-Neofici proszę się ustawić w szeregu. - Ashley przyglądała się dość ciekawie wyglądającemu mężczyźnie. Ton Jego głosu był daleki do władczego czy rozkazującego, z jakim wcześniej się spotykała. Ustawiła się w szeregu zważając na to by Kastor stał z jednego z Jej boków. Dobrze jest mieć kogoś znajomego pod ręką...
Gdy mężczyzna błysnął Jej czymś w oczy, zamrugała mimowolnie by przegonić zbyt jasne jak dla Niej światełko.
- Będzie mi potrzebne wasze imię, jeśli nie lubiliście go to teraz jest moment na wymyślenie nowego.
Przez chwilkę Ashley zastanawiała się czy nie zmienić swojego imienia na Escher, szybko jednak porzuciła tę myśl. Przysłuchiwała się imionom pozostałych. Gdy mężczyzna podszedł do Niej odpowiedziała :
- Ashley - bez obecnego u innych krzyku, dygu, czy innej symboliki przynależności do czego tam kolwiek...

Po rozkazie złapania się za ręce, Ashley wyłapała spojrzeniem, wzrok Kastora, uniosła jedną brew do góry, uśmiechnęła się i lekko wsunęła paluszki swej dłoni pod Jego dłoń...
Gdy ten zaczerwienił się i delikatnie przytrzymał Jej dłoń, zachichotała cichutko.

Gdy poruszali się dziewczyna chłonęła otoczenie. Rozbiegane, zafascynowane spojrzenie padało co chwilę na inną rzecz. Gdy wsiedli do windy zdecydowanie nie była przygotowana na jazdę w bok, co sprawiło iż zachwiała się, prawie przewracając.
Nowe miejsce wywoływało różne uczucia, od strachu po ekscytację.
- Przyprowadzam rekrutów Azraela.-
- Powodzenia -.

Ashley spojrzała na ludzi którzy byli w pomieszczeniu, poczuła najpierw ukłucie niepokoju w sercu, a zaraz po tym na karku... Panicznym, lekko rozmywającym się wzrokiem omiotła pomieszczenie, po czym wszystko wydało Jej się obojętne. Osunęła się i poczuła na sobie dłonie... Zamknęła ciążące powieki i poddała się ogarniającemu Ją mrokowi...

abishai 10-12-2009 15:37

Kastor spojrzał na wpatrujące się w niego oczy Jerry o raz Ashley. I zaczął tłumaczyć.- Nie to raczej koty, dość duże o grubym futrze i z olbrzymimi kłami, do rozdzierania grubej skóry, oraz z rogowymi płytkami na ciele. Trudno je ubić, a w sezonie godowym są bardzo terytorialne i czasem toczą brutalne boje... zazwyczaj jednak ryczą na siebie nawzajem, aż jeden podwinie ogony i ucieknie.
Łasica...w zasadzie kastor słyszał o takim stworzeniu, ale nigdy żadnego nie widział. Wiedział jednak że są dłuższe od szczurów, chyba.
Nie dane im było porozmawiać dłużej, bowiem po chwili się zjawił brat Cornelius i rozpoczął się wojskowy dryl. Każdy z nowicjuszy, a było ich tu trochę musiał podać imię. Ravnos uznał, że nie ma co przejmować się nazwiskiem i rzekł ( a raczej krzyknął) zaraz po rudowłosej współlokatorce.- Kastor!
Przyglądał się nowemu wojownikowi i wyłapywał pewne cechy wspólne dla niego i ich opiekuna. „Czy ja tak będę wyglądał za rok lub dwa? ”- pomyślał.
Wesołe wręcz figlarne spojrzenie dziewczyny towarzyszyło jej palcom wsuwającym się do dłoni Ravnosa. Zaczerwienił się mimowolnie, ale zacisnął lekko swą dłoń na jej dłoni. A jej wesoły chichot, uznał za miły odgłos. Czuł się lepiej w obecności Ashley, bo jego...w przeciwieństwie do dziewczyny, to miejsce przytłaczało. Czerpał więc siłę i otuchę z jej obecności. Gdy weszli do windy i ta ruszyła w bok Ashley zachwiała się, a Kastorowi. Jakimś cudem zachował równowagę i zdołał nie wywrócić współlokatorki.
Wkrótce dotarli do szpitalnej co Kastor poznał po silnym zapachu środków dezynfekujących. Widok dla Ravnosa był nieco...przerażający. Tylu rannych i to poważnie, tylu mężczyzn i czasem kobiet z ciałami pełnymi mechaniczno-elektronicznych wszczepów, że wydawali się coraz mniej ludzcy. Ashley i inni patrzyli z fascynacją, on patrzył z lekkim niepokojem. Mechaniczne kończyny i tym podobna „medycyna” nie były częstym widokiem na jego rodzinnym świecie. Więc jakoś ta wizja go nieco... przerażała?
Nie wiedział po co tu jadą. By obejrzeć co się z nimi stanie jak oberwą?
Ściskał lekko dłoń dziewczyny dodając sobie otuchy jej obecnością. Teraz cieszył się, że Ashley była koło niego. Bez niej czuł się zagubiony. Bo skoro ona się nie bała, to on...starszy i do tego mężczyzna tym bardziej nie powinien.
Komitet powitalny nie wyglądał zbyt obiecująco...lekarze w maskach na twarzach.
„-To tylko kolejne badanie, nie ma się czego bać.”- westchnął w myślach przerażony Kastor.
- Przyprowadzam rekrutów Azraela – Zwrócił się ich przewodnik do najbliższej osoby i zetknął swoje urządzenie z jej.
- Powodzenia - Uśmiechnął się blado, poczochrał stojącego najbliżej Kastora po bujnej czuprynie i wyszedł.
Kastor próbował się uśmiechnąć...próbował z całych sił. Ale jedynie na co go był stać to wyszczerzenie zębów w groteskowym grymasie.
Krótkie ukłucie w szyję. Kastor odruchowo starał się zacisnąć dłoń na dłoni Ashley, ale tracił przytomność i mięśnie mu wiotczały. Powoli odpłynął w sen, które jednak zdał mu się koszmarem. "Uciekał przed wielkim robalem po kamienistej równinie i ta wielka dżdżownica o zębatej paszczy pochłonęła go. Jednak nie został zjedzony...jego ciało zostało rozerwane na drobne kawałeczki przez porastające żołądek robala dłonie i ponownie złożone w groteskową parodię człowieka..."


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:51.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172