lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Warhammer 40000] Mroczne Anioły (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/8341-warhammer-40000-mroczne-anioly.html)

abishai 22-12-2009 14:14

Świat się zmienił dla Kastora, on sam się zmienił, choć nie bardzo wiedział w co...
Treningi, modlitwy, nauka pod nadzorem małomównego brata Azraela. To wszystko było nowe inne i nieco dziwne. Najbardziej Kastorowi brakowało swobody i przestrzeni. Dusił się w tej asteroidzie, zwłaszcza, że zmodyfikowane ciało domagało się więcej ruchu i działania.
Nie żeby brakowało zajęć, zawsze jakieś były...Powoli też przyzwyczajał się do nagości pod prysznicami, także do nagości Ashley. Z czasem stwierdził, że fajnie mieć współlokatorkę. Zawsze to lepiej móc się mieć do kogo odezwać wieczorem, przed snem.
Z broni...zdecydowanie wolał miecz łańcuchowy...do bolterów zdecydowanie miał psychiczny uraz. Widział jak wszak bowiem, jak na rodzinnej planecie taka broń (orkowej produkcji co prawda) wybuchła jego przyjacielowi w twarz. Widział krwawiący kikut w miejscu dłoni i rozszarpaną pół twarzy. Takie widoki, wzbudzają podświadomą nieufność do wszelkiej broni palnej.

Ten dzień miał być jak co dzień. Prysznic, modlitwa, papka (cokolwiek to było, jedzeniem tego nazwać nie można było), treningi , wykłady...
Było jednak inaczej, tym razem oddział Ravnosa ruszył na misję. kastor z pewnym drżeniem zakładał pancerz. Z jednej strony wyprawa poza obecny dom, dawała szansę odetchnąć świeżym, a nie odświeżanym powietrzem, zobaczyć szerokie przestrzenie i poczuć tą odrobinę swobody. Z drugiej strony misja oznaczała walkę. Pomijając treningi, Kastor walczył raz...dawno temu. przynajmniej tak mu się wydawało, przy obecnej perspektywie.
Mauritus i wszystko co na nim zostawił, było tylko odległym wspomnieniem, mimo że rok dopiero minął.
Pierwszy odezwał się Samir wyjątkowo uprzedzając gorliwego w pytaniach Jerrę.

-Z orkami... lądujemy na planecie Dyjiynus V a naszym zadaniem jest dowiedzenie się co się stało z oddziałami gwardi które zostały wysłane. Zostaniemy wysadzeni na skraju dżungli i będziemy się musieli przedżeć na północ do jedynego posterunku na tym kontynencie. Jakieś pytania?-

Niski Gotyk Azralea, to była jedna z tych spraw, których Kastor nie był w stanie dobrze opanować. Orki...walczył juz nimi, choć nigdy się tym nie chwalił. Bo i czym miał się chwalić? Orki rozbili się na jego planecie w zimie. Z 60-ciu stworów czterdziestu dobiły rany i obrażenia powypadkowe. Pozostała dwudziesta, musiała sobie radzić z przejmującym zimnem, głodem i nieznajomością terenu. Orki jakie zapamiętał Kastor, były wyziębionymi olbrzymami z trudem trzymającymi oręż... Ale i tak groźnymi. Ravnos przypuszczał, że te podczas misji, będą jeszcze groźniejsze.
Pytań jak zwykle miał Jerra wiele.
Kastor... nie miał żadnych. Nie bardzo wiedział o co spytać. A choć nie podzielał entuzjazmu Jerry co do działań, wysilił się na grymas uśmiechu, mający oznaczać jego niecierpliwie oczekiwanie na rychły bój. W duchu jednak nie był tego taki pewien, czy naprawdę sobie poradzi. Zacisnął dłonie na rękojeści miecza łańcuchowego. Jakoś to dodawało mu otuchy.

Puzzelini 22-12-2009 15:43

Ashley przypięta pasami kręciła się na siedzeniu niespokojnie. Może to przez podekscytowanie? Co rusz poprawiała pasy, wkładała niesforny kosmyk za ucho, sprawdzała czy broń jest tam gdzie ją oparła, jak i tą na pasie, co prawda prawie pod ręką, ale przecież mogły by się przesunąć... Jerra jak zwykle gadał jak opętany. Spoglądnęła na Niego i się uśmiechnęła. Przyzwyczaiła się do Jego paplaniny, ba! nawet wydawało Jej się to takie dość...sympatyczne?
Oparła się wreszcie i zasłuchała w wymianę zdań....

To nasza pierwsza misja...Mam nadzieję że nie będzie moją ostatnią...

Ta myśl spowodowała że wróciły wspomnienia z ciężkich treningów, na których nie zawsze szło po jej myśli. Ostatnie pół roku jakie minęło od czasu zwerbowania było ciężkie. Mnóstwo nowości, wiedzy, zasad... Chłonęła wszystko z zainteresowaniem, mobilizacji dodawała Jej niechęć tych którzy nie byli przekonani co do kobiet.
Ashley jednakże co dzień wstawała chętnie i z nowym zapałem niewyczerpanej energii.

I w końcu stało się! Jest tutaj...
Rozglądnęła się po znajomych, odgadując emocje z twarzy towarzyszy.
Docierając do Jerry i później Kastora uśmiechnęła się. Znów pokręciła się niespokojnie, poprawiła pasy, odetchnęła głęboko, zerknęła na gwiazdy...
Spokój jaki wyzierał z sierżanta, zapewniał Jej w jakiś sposób poczucie bezpieczeństwa.
- Sierżancie - obróciła się w Jego stronę - Daleko jeszcze?

kaufi 24-12-2009 01:12

Wydawałoby się że Azrael nie usłyszał pytania, ponieważ w żaden sposó nie zareagował; kontynówał sprawdzanie ekwipónku... schował załadowany pistolet do kabury, następnie przymocował magnetycznie miecz łańcóchowy do pancerza, po lewej stronie pleców.

Potem zamknął oczy a jego dłoń powoli powędrowała przez całą długość szotguna gładząc go delikatnie jak ciało kobiety... czynnośc ta wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Lecz gdy tylko palce sięgneły rękojeści, dłoń zacisnęła się, a sierżant wstał ze swojego siedzenia i ruszył pewnym krokiem w kierunku włazu. Gdy dotarł do wyjścia zatrzymał się i schylił głowę... shuk... shuk... pocisk przemieścił się z magazynku do lufy...

-Już czas...-

Romulus 24-12-2009 12:43

Szepczący z Duchami skończył modły i rozejrzał się. W ukrytej kieszeni wymacał zapasowe, dobrze naładowane ogniwo wyciągnięte ze zniszczonego ćwiczebnego miecza. Z zapobiegliwością dzikusa zachomikował przydatną część, podobnie jak garść pourywanych zębów z mieczy łańcuchowych. Niejeden brat (czy siostra) z drużyny już się przekonał jak koszmarnym doświadczeniem jest uderzenie w twarz drobnym adamandytowym odłamkiem oderwanym z łańcucha roboczego, zwłaszcza po nagłym odwróceniu jego ciągu...

Teraz zaś Jerra zastanawiał się czy w trakcie drogi wystarczy jedzenia i chemicznych stymulatorów, potrzebnych do prawidłowego rozwoju organizmu i ciągłego stymulowania implantów. Będąc najmłodszym w grupie dotkliwie odczuwał skutki implantacji - jego kościec rozrastał się w iście ekspresowym tempie, o wiele szybciej od kości innych Nowicjuszy. W połączeniu z iście morderczym treningiem, szybkim metabolizmem i koniecznością budowania odpowiedniej muskulatury sprawiało to że Jerra nieustannie był głodny. Pocieszał się myślą że jest w stanie zjeść rzeczy o których sama myśl była w stanie przyprawić innych rekrutów o mdłości...

Szczerze powiedziawszy, Szepczący z Duchami był nadzwyczaj zadowolony z okazywanego właśnie przez Kastora entuzjazmu. Obaj byli uważani przez Azraela i Braci-Kapelanów (a przynajmniej Jerrze tak się wydawało) za mało agresywnych - a to cecha niezbyt przystająca do Astartes. Jerra nie wiedział jak wytłumaczyć że tak obolały i zasypywany wiedzą, jak był na codzień, w trakcie ćwiczeń trudno było mu wykrzesać tak poszukiwaną przez zwierzchników psychopatyczną żądzę krwi i agresję. Za to perspektywa pierwszego prawdziwego zadania i widok radości na twarzy Kastora, nawet mimo tego że kołatało mu się po głowie że z orkami sprawa wcale nie jest taka łatwa, sprawiały że...

Ashley przerwała mu tok myślowy - właśnie odzywała się do sierżanta. Do tej pory kręciła się niespokojnie i poprawiała te swoje zdumiewająco ogniste loki, Jerra odwzajemnił wcześniej jej uśmiech - ich stosunki znacznie się zmieniły przez ostatnie pół roku... A przynajmniej taką miał nadzieję. Złośliwości jakie sobie prawili nie miały już takiego zjadliwego ostrza jak na początku znajomości. Prawdę powiedziawszy po tym jak się wzajemnie obili parę razy, ewentualne uprzedzenia Szepczącego z Duchami, hmmm, wywietrzały...

- Sierżancie. Daleko jeszcze? - zapytała. Miecz łańcuchowy, na którego rękojeści trzymała dłoń nadal dziwnie do niej nie pasował, ale - dzikus czy nie - nauczył się już trzymać język za zębami, bo jak na dziewczynę walczyła zdumiewająco sprawnie.

-Już czas...- odpowiedział Azrael.

Na te słowa Jerra zerknął na Samira. Może i brakowało mu żądzy krwi większego chłopaka, ale chęci do rywalizacji - nie. A rywalizacja między nimi była zacięta, często bolesna i zawsze nieubłagana.
- Bracie-Sierżancie, jak zwykle obejmuję zwiad? - odezwał się o sekundę wcześniej niż Samir się zorientował i samemu otworzył usta - w tej dziedzinie Szepczący z Duchami był bezkonkurencyjny - życie na Świecie Równin znakomicie go do tego przygotowało. I w pełni z tego korzystał, nie zamierzał również dać się komuś w tego typu zadaniach wyprzedzić.

Jeśli sierżant się zgadza, Jerra odwraca się do Samira.
- Widzę że i Brat-Nowicjusz Samir pała żądzą czynu - uśmiecha się serdecznie do większego chłopaka, a głos ma niewinny jak zawsze gdy wmanewrowuje go w jakiegoś rodzaju "zaszczyt" - proponuję w takim razie by objął straż tylną. Nie dziękuj mi, Bracie Samirze, mówię to również w swoim interesie - będę nadzwyczaj spokojny, wiedząc że Twe silne ramię i miecz chronić będą nasze tyły...

Puzzelini 29-12-2009 01:45

Ashley niecierpliwie pukała sobie palcem w nogę i przeszywała wzrokiem sierżanta. Po chwili, widząc całkowitą ignorancję westchnęła i wywróciła oczyma, włożyła dłonie we włosy i wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą...
Rozumiem że to macie jakieś pytania, było tylko do chłopaków?!
Zagryzła wargę, powstrzymując się od wypowiedzenia kilku słów. Wiedziała że nie może tego zrobić...
By odwrócić swoją uwagę rozejrzała się i gdy jej wzrok padł na siedzącego obok Kastora, zaświtała jej pewna myśl...
Może jak by On się Go zapytał... Po chwili pokręciła głową zrezygnowana Nieee... Będę cierpliwa...
Z nowym postanowieniem poczuła się lepiej aczkolwiek podekscytowanie nie przygasło.
W rozpaczliwym poszukiwaniu zajęcia myśli wróciła do osoby Kastora. Dalej zajmował jedno z łózek w ichnym pokoiku. Szczerze powiedziawszy cieszyło ją to, miała towarzysza, mogła z nim porozmawiać w wolnych chwilach, pośmiać się z jakichś dziwactw, czy po porównywać światy w których żyli. Przez te pół roku poznała Go lepiej i był całkiem sympatyczny...
Lepiej poznała również Jerrę, z którym nie raz targała się za długie kłaki - w praktyce jak i w przenośni, teraz jednak już dla zasady, nie złości.

Niemal podskoczyła gdy usłyszała upragnione słowa :
- Już czas - .

- Bracie-Sierżancie, jak zwykle obejmuję zwiad? - wypalił Jerra.
Ashley zachichotała. Przyzwyczaiła się do gadatliwego sposobu bycia Długowłosego...
Wstała, zerknęła na broń, po czym wsłuchała się w rozmowę czekając na ewentualnie jeszcze jakieś instrukcje.

kaufi 29-12-2009 19:45

-Bracie-Sierżancie, jak zwykle obejmuję zwiad?-

Odezwał się jak zwykle Jerra, jego gadatliwość wciąż denerwowały Azraela ale już nie tak bardzo jak na początku. Sierżant pomyślał chwilę nad ustawieniem członków drużyny, choć wiedział że rzeczywiście z wszystkich jego podopiecznych Jerra był najleprzy w prowadzeniu rekonesansu.

-Idziemy gęsiego ja prowadzę, Jerra dziesięć metrów przed nami... Ashley pięć metór po prawej stronie od kolumny a Samir po lewej. Wstawać podchodzimy do lądowania.

Rahaela 02-01-2010 17:05

Transportowiec miękko usiadł na piaszczystym podłożu, a klapa opadła szumiąc po piasku. Neofici zaczęli wysiadać jeden za drugim na piasek, który często ustępował miejsca trawie i krzewom. Fale morza podmywały krótki, piaszczysty brzeg na którym wylądowali. Słońce miło grzało, a wiatr pieścił lekką bryzą twarze. Sierżanta zatrzymał w transportowcu pilot. Przez małą szparę było widać tylko jego usta:
- Lecimy na Trel uzupełnić zapasy. Będziemy na kanale 7, na nad słuchu. - Pilot zawiesił głos zastanawiając się chwilę nad wagą nowych słów. - Słyszałem plotkę, że tutejszy gubernator miał w zwyczaju zsyłanie tu ludzi, których uznał za heretyków i więźniów. Może kilku przeżyło starcie z dziczą i zemścili na tych co mieli pod ręką? W każdym razie chciałem doradzić ostrożność przy poszukiwaniu ocalałych. W razie kłopotów dajcie znać. Powodzenia bracie sierżancie!


Sierżant wyszedł z pojazdu i sięgnął po kieszonkowy skaner z mapą kontynentu. Przy ryku silników transportowca zaznaczył aktualną lokacje na mapie oraz cel docelowy - przyczółek Delta VIII. Z mapy wynikało, że drużynę czeka kilometr marszu przez wzniesienia, a później 4 kilometry marszu przez początek dżungli. Słońce jeszcze nie wskazywało nawet południa, a niebo było bez chmurne. Jak dobrze pójdzie powinni uwinąć się w trzy godziny do przyczółka budowniczych. Optymistyczna wersja wskazuje na to, że do wieczora wyjaśnią co się tu stało i będą mogli ruszać z powrotem.
Sierżant spojrzał na skaner i przygotował w myślach polecenie do wymarszu, które utkwiło mu jednak niemo w ustach...

Sara oraz Zatanna były po pas w morzu i zaczęły się chlupać wodą. Ryhtus oparty o skałę wpatrywał się w nie leniwie. Bargard stał z nagim torsem, z zamkniętymi oczami cieszył się słońcem i bryzą. Ashley zdjęła buty i delektowała się gorącym, zmysłowym piaskiem pod palcami dyskutując z Kastorem, który próbował jej szybko nasunąć buty by uniknąć bury od sierżanta. Jerra zazdrośnie spoglądał na dziewczyny, które się chlupały, ale stał twardo w szyku by nie dać Samirowi powodów do naśmiewania się lub przejęcia jego funkcji. Między nimi dwoma stał Gorky niewłamujący szyku, próbujący zakryć czym się da swoją białą skórę przed słońcem.

kaufi 02-01-2010 23:52

Nareszcie wylądowali, gdy tylko klapa się otworzyła, piękny widok piaszczystej plaży skąpanej w promieniach slońca. Cóz za piękny widok z marzeń można by się tu położyć i lerzeć... i lerzeć... i lerzeć. Ale my nie po to tu przylecieliśmy. To była ich pierwsa misja, i mimo że normalnie rekruci powinni spędzić jeszcze dwa miesiące to sierżantowi udało sie przekonać Kap. Dominicusa żeby wysłać ich na jakąś misję, że są gotowi... Jakże bardzo się mylił.

Tak więc jak tylko wrota się otworzyły initiates wyskoczyli a Azrael został zatrzymany przez pilota.

-Lecimy na Trel uzupełnić zapasy. Będziemy na kanale 7, na nad słuchu... Słyszałem plotkę, że tutejszy gubernator miał w zwyczaju zsyłanie tu ludzi, których uznał za heretyków i więźniów. Może kilku przeżyło starcie z dziczą i zemścili na tych co mieli pod ręką? W każdym razie chciałem doradzić ostrożność przy poszukiwaniu ocalałych. W razie kłopotów dajcie znać. Powodzenia bracie sierżancie!-

Ahh, a więc to może i nie orkowie... szkoda.

-Dziękuję bardzo bracie, niech imperator ma nas wszystkich w opiece.

Wreszcie sierżant wyszedł z maszyny. Następnie sięgnął po skaner i przejżał informacje na temat ich położenia i trasy, następnie nastawił nadajnik na kanał 7. Już miał wydać rozkaz do wymarszu kiedy jego oczom ukazał się widok, widok który wywołał w nim uczucie, którego nigdy wcześniej nie czuł. Był to pewnogo rodzaju gniew ale nie taki gniew jaki się czuje do wrogów, nie to było coś innego.

Co tutaj się wyprawia, czy wam się wydaje że jesteście na jakichś wakacjach... natychmiast do szeregu! Nie chciałbym być w waszej skurze jeśli cało wrócicie na skałę.

Mocny i szorstki, to były cechy które charakteryzowały głos Azraela, i zazwyczaj jeszcze toważyszył im spokojny ton, ale nie tym razem, tym razem nie tylko usłyszeliście co powiedział, tym razem poczuliście jak wasze serce przyspiesza a gęsia skórka pojawia się na karku... to wcale nie było miłe uczucie.

Puzzelini 03-01-2010 20:02

-Idziemy gęsiego ja prowadzę, Jerra dziesięć metrów przed nami... Ashley pięć metrów po prawej stronie od kolumny a Samir po lewej. Wstawać podchodzimy do lądowania.

Ashley przyglądnęła się twarzy sierżanta, ale nie znalazła na niej żadnej oznaki bólu gdy wymawiał jej imię. Sama była niezmiernie zdziwiona, że nie zaczął kaszleć i pluć. Uśmiechnęła się mimo wszystko do siebie, czując dumę że jej przypadła prawa strona...

Gdy klapa otworzyła się i wszyscy młodociani wysypali się z pojazdu, Ashley przez chwilkę stała jak wryta, obserwując cudowny krajobraz... Morze, piasek, ciepłe promienie słońca... To było dla niej całkiem nowe doświadczenie!

Zrobiła niepewna kilka kroków po czym obejrzała się za sierżantem. Nie było go widać, a inni towarzysze korzystali już z dobrodziejstw tej planety... Spojrzała na Kastora, po czym ze znajomym Mu uśmiechem, w którym tkwiła moc postanowienia, zbliżyła się i oparła pleckami o Jego tors.
- Przytrzymaj mnie - powiedziała, podkurczyła nogę i zabrała się do zdejmowania butów...

Piasek był... dziwny, ciepły...
Ashley wsuwając w niego palce przymknęła oczka, rozkoszując się nowym doświadczeniem...Nagły, niezadowolony głos sierżanta, pomógł jej wrócić na ziemię...
- Co tutaj się wyprawia? Czy wam się wydaje że jesteście na jakichś wakacjach... natychmiast do szeregu! Nie chciałbym być w waszej skórze jeśli cało wrócicie na skałę.

Dreszcz który przeszedł Ashley, zmotywował ją do szybkiego działania. Nie minęła chwila, gdy znalazła się w szeregu...

abishai 03-01-2010 22:24

Słońce, plaża...trochę za ciepło i za parno jak na gusta Kastora. Ale powietrze, chłopak znowu czuł że może odetchnąć pełną piersią. Powietrze tutaj było cudownie orzeźwiające. Nie to co wyziewy na stacji. To miejsce bardzo mu się podobało...a misja przestała się wydawać taka straszna, jak twierdzili ich wykładowcy. Czuł się prawie jak na pikniku...

Ashley posłała mu uśmiech...coś kombinowała. Co? Różnie z tym dotąd bywało. Dziewczyna miewała często oryginalne pomysły. Była kompletnie nieprzewidywalna. I miało to swój urok, bo pozwalało na odetchnięcie od nieznośnej wręcz rutyny szkolenia.
Tym razem zbliżyła się i oparła pleckami o jego tors.
- Przytrzymaj mnie. – powiedziała, podkurczyła nogę i zabrała się do zdejmowania butów...
Kastor odruchowo oparł dłonie na jej barkach. Zapach jej włosów, łaskoczących w go w nos i ciężar jej ciała przypomniał o fakcie, który ostatnio wymykał się Kastorowi. Ashley była dziewczyną...co więcej Ashley była bardzo ładną dziewczyną. I ta właśnie dziewczyna opierała się o niego.
Misja bojowa to chyba nie jest dobre miejsce, na tego typu skojarzenia.
-Ash...- Kastor szepnął cicho patrząc na leżące obok buty dziewczyny.- Ashley, może lepiej jak je ubierzesz. To chyba nie czas, na...
Ale wydawało się, że go nie słucha. Zamknęła oczy i delektowała się nowymi doznaniami.
W dawnych czasach, na rodzinnej planecie z dziewczyną z rodzinnej wioski...w takiej sytuacji wiedziałby jak postąpić. Ale nie był na rodzinnej planecie, to nie były dawne czasy, a choć Ashley była ładną dziewczyną, to jej charakter był tak odmienny, od tych które znał... że nie wiedział jak teraz zareagować. Trzymał więc opierającą się o niego placami dziewczynę i czekał. To nie powinno potrwać długo...

I nie trwało...Sierżant w ostrych słowach przerwał im sielankę.
Jego krzyki wyrwały Kastora i Ashley z tego odrętwienia. Dziewczyna szybko ubierała buty, a Kastor niezdarnie próbował jej w tym pomóc. A potem wraz z nią udał się do szeregu.
W przeciwieństwie do Jerry, czy Ashley miał się trzymać za sierżantem podczas wędrówki do punktu docelowego....Może to i dobrze? Dźwięki jak i zapachy docierające z dżungli, były dla niego obce.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172