lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Sesja] 12 kroków (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/1093-sesja-12-krokow.html)

Millenion 04-04-2006 21:26

Sara zebrała pośpiesznie swoje rzeczy, układając w myślach listę ballad, jakimi powinna zabawić tutejszą publikę. Trzeba dobrać odpowiednie utwory do określonych słuchaczy, pory dnia, posiłku... Z balladą o Sigmarze lepiej nie ryzykować jeszcze; z pewnością jest tu wielu minstreli mających takową w swoim repertuarze.

Panie Raynardzie, jaka jest ta karczma, do której się teraz udajemy?

toman5on 15-04-2006 17:05

- Zaprowadzę was. To karczma "Gościnne progi", niedaleko na południe stąd. Chodźmy, szkoda mitrężyć czas
"Tylko co z Janem? To zaczyna niestety poważnie wyglądać - powinien już był wrócić"
Raynard przepuścił w drzwiach obie towarzyszki i ruszył za nimi. W czasie drogi przez miasto w oszczędnych słowach przekazał swoje uwagi na temat gospody, do której zmierzali. Cały czas szedł jednak skupiony i uważnie obserwując otoczenie.

Yarot 16-04-2006 19:59

Droga do "Gościnnych progów" nie była szczególnie daleka. Co prawda tłok na ulicach urósł znacznie w stosunku do dnia wczorajszego, ale i tak dało się jeszcze w miarę swobodnie chodzić. Nie przypominało to w niczym zatłoczonych uliczek z Nuln czy Altdorfu. Mimo to zawsze i wszędzie tłum zachowuje się tak samo. I teraz nie było inaczej. Umiejętnie lawirując między straganami, przechodniami oraz żebrakami (którzy nagle wyrośli jak spod ziemi) dostajecie się w pobliże gospody. Wyglądała identycznie jak w chwili, gdy Raynard widział ją ostatni raz. Poza jednym, małym szczegółem - pod jedną ze ścian zebrał się niewielki tłumek ludzi. Jakiś strażnik próbował go rozgonić, ale ciekawość ludzka przeważała nad gorliwością przedstawiciela miasta.
- Rozejść się, już. Ludzie - strażnik przy pomocy halabardy odgradzał coś co było przy ścianie karczmy od napierającego tłumu. - Tu nie ma nic do oglądania. Rozejść się

inwyt 19-04-2006 11:19

Myrtha przyglądała się chwilę zbiegowisku, dopiero po chwili dostrzegając w gęstniejącym tłumku strażnika próbującego rozpędzić ludzi. "Nie idzie mu zbyt dobrze", uśmiechnęła się sama do siebie i niemalże jednocześnie błysnęła jej inna myśl. Przeczucie. "Przecież Jan miał śledzić tych udawanych strażników... Ale to niemożliwe, żeby coś mu się stało. Nie w środku miasta, w środku dnia, tak blisko pilnie strzeżonych murów i bramy. Zresztą Jan nie dałby się podejść, na pewno nie." Wymuszenie spokojnym krokiem zbliżała się do centrum zbiegowiska.

Yarot 20-04-2006 20:52

Im bliżej podchodzisz, tym coraz wyraźniej widzisz przyczynę zbiegowiska. Co prawda ludzie nadal kłębili się żądni sensacji, ale co jakiś czas przebłyskuje Ci spomiędzy nich ściana i siedzący przy niej człowiek. Rozpoznałaś w nim Jana, ale nie wyglądał jak zawsze. Włosy położone zostały w nieładzie, blada cera wpełzła na policzki a z oczu sączyły się czarne łzy. Wyraz twarzy oraz dziwna bezwładność ciała wskazywały, że człowiek jest nieprzytomny albo nieżywy. Sen mogłaś od razu wykluczyć, bowiem w takim harmidrze zasnąć i się nie obudzić to nawet Jan nie potrafił.

toman5on 22-04-2006 19:13

Raynard, gdy tylko ujrzał tłumek kłębiący się pod gospodą, rozejrzał się czujnie dookoła. Nie chciał tego, ale najgorsze myśli przyszły mu do głowy same. Ręka powędrowała w stronę rękojeści miecza i już tam pozostała. Zaczął przedzierać się do przodu pierwszy, za nim ruszyły obie kobiety.
Kiedy dotarł na skraj zbiegowiska stanął jak wryty. Nie powiedział słowa, pozwolił wyminąć się Myrcie, ale Sarę zatrzymał. Kiwnął do niej przecząco głową i rzekł cicho:
- Nie musisz tego oglądać. Nie ma sensu. To Jan Alfred... - urwał znacząco.
"To kompletnie zmienia obraz zadania. Skończyły się żarty. Zamordowano człowieka"
Raynard zasępił się i przez chwilę smutnym wzrokiem wpatrywał w ciało Jana. Porządnego, poczciwego Jana, którego przez te kilka tygodni zdążył tak polubić i zaczął traktować jak starego znajomego. Tego, z którym ramię w ramię walczył z bandą zielonych, gdy przedzierali się do Pfeildorfu przez Darkwald. Człowieka, który mieczem władał równie sprawnie jak słowem.
Po krótkiej chwili otrząsnął się z zamyślenia, rozejrzał gwałtownie i chwycił Myrthę delikatnie za ramię. Szepnął cicho:
- Wiem co czujesz, ale musimy stąd znikać. Przyjdzie czas na opłakiwanie Jana, ale nie tu i nie teraz. Chodźmy.
Pociągnął dziewczynę delikatnie do tyłu.

inwyt 26-04-2006 16:55

Myrtha delikatnie, ale stanowczo odsunęła dłoń Raynarda. Spojrzała na niego, z tak wielkim bólem w oczach, że wszelki opór mężczyzny ugiął się pod tym ciężarem. Potrząsnęła powoli głową, a raczej obróciła ją powoli z prawa na lewo i z powrotem.
- Nie mogę go tak zostawić. Udawać, że go nie znam. Zabierz stąd Sarę, nie musimy się narażać wszyscy. Ale ja chcę zadbać o pochówek Jana i... dowiedzieć się jak najwięcej o tym co się tutaj wydarzyło.
Powiedziała cicho, a przy ostatnich słowach, nawet bezbrzeżny smutek nie mógł zamaskować i przytłumić płomienistego gniewu na dnie jej oczu.

toman5on 26-04-2006 20:15

Mężczyzna zmierzył Myrthę przenikliwym spojrzeniem. Przez chwilę milczał, rozmyślając nad czymś wnikliwie. Wyglądało jakby wahał się nad podjęciem pewnej decyzji. Rozejrzał się powoli, uważnie obserwując otaczający ciało Jana Alfreda tłumek. Zawiesił wzrok na nieszczęsnym towarzyszu i przypatrywał się mu dłuższą chwilę...Gwałtownie obrócił głowę w stronę dziewczyny i rzekł:
- Masz rację Myrtho. Nie zasłużył byśmy zostawili go tu jak zatłuczonego kijami psa - w głosie Raynarda słychać było gorycz, a jednocześnie smutek i żal - Należy mu się godny pochówek i miejsce u boku Morra... A z jego oprawcami się policzymy, nieważne kim są. Nikt nie jest szybszy od strzały z łuku. - to dodał już gniewnie, z zacięciem.

Yarot 05-05-2006 19:32

Również Sara uroniła łezkę nad losem biednego Jana Alfreda. A tymczasem strażnik nadal pilnował ciała mężczyzny jak lew. Halabarda ciągle była w ruchu a tłumek gapiów rósł niepostrzeżenie. Ktoś, kto stał blisko mógł nawet usłyszeć słowa: "Gdzie są te kruki, na Sigmara?" I wtem, jakby na ten zew, w uliczce zabrzmiały drzwonki. Ludzie uspokoili się i odwrócili głowy w stronę dźwięków. Do dzwonków dołączył stukot kół i wreszcie wszyscy zobaczyli wózek ciągniony przez meżczyzne odzianego w czarne szaty i wspierającego się na lasce zwieńczonej krukiem. Ciągnął wprawnie wózek za dyszel i nie zdradzał oznak zmęczenia. Ludzie zaczęli powoli rozstępywać się w miarę jak kapłan zbliżał się do zbiegowiska. Strażnik mógł odetchnąć i poluźnił uchwyt na drzewcu broni. Wreszcie wózek stanął a kapłan zbliżył się do martwego Jana Alfreda. Odrzucił kaptur z głosy odsłaniając pokrytą kępkami włosów głowę i spojrzał w martwe oczy służącego. Zaległa cisza. Miasteczko zamarło na mgnienie oka po czym znów rozbrzmiało gwarem. Kapłan wstał na nogi, spojrzał na tłum i rzekł:
- Czy ktoś zna zmarłego? Czy jest tu ktoś z rodziny?

inwyt 05-05-2006 19:56

Oczy Myrthy zabłysły kiedy usłyszała, że nienawiść Raynarda równa jest jej własnej, ale zaraz potem znowu przygasły - dziewczyna obróciła się by znowu spojrzeć na nieruchome ciało Jana. Nie mówiła już nic więcej. Odwróciła wzrok dopiero na dźwięk dzwonków i turkotu kół, cały czas cierpliwie czekając na przybycie sług Morra. Kiedy kapłan zapytał o rodzinę i znajomych zmarłego równie milcząca i zapiekła w bólu wystąpiła z tłumu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:32.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172