lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP IIed.] Ciężar przeznaczenia (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/12592-wfrp-iied-ciezar-przeznaczenia.html)

Nefarius 16-05-2013 09:37

Grupa przed strumieniem

Krzyk Gottfrieda rozniósł się po lesie głośnym echem. Element zaskoczenia ewentualnych wrogów właśnie prysnął jak bańka mydlana, jednak miało to i swoje zalety. Wszak teraz wiedzieli, że mężczyzna natrafił gdzieś po drodze odłączając się od grupy na kogoś żywego. Tak, to był zdecydowanie ogromny plus patowej sytuacji. Część śmiałków biegnących w stronę krzyków nieznajomych odłączyła się od głównej grupy, z jedynym krasnoludem w okolicy na czele i wróciła się szukać Gottfrieda. To Albrecht bez chwili zastanowienia i wahania stanął w miejscu i odwrócił się na pięcie by wrócić do krzyczącego kamrata. Mimo iż gęsta mgła ograniczała zasięg widzenia do minimum człek odnalazł kompana. Szczęśliwiec pochylał się nad podrapanym dzieckiem. Chłopczyk o bladej cerze miał może dziesięć lat. Odziany był dość skromnie, a rany które było widać na jego wątłym ciele były niegroźne i nie krwawiły tak bardzo. Po za tym, nim Albrecht dobiegł do Gottfrieda, ten drugi zdążył już prowizorycznie opatrzeć malca.

Mężczyźni czekali kilka chwil, czy w okolicy nie pojawią się wilki, bądź coś jeszcze gorszego. Tak się jednak nie stało. Gdzieś w oddali słychać było kroki Helvgrima i reszty, jednak wiedzieli, że muszą zabrać chłopca i prędko opuścić ten skrawek lasu, bo wciąż było tu bardzo niebezpiecznie.
-Na Sigmara.- burknął Albrecht nawet nie do końca świadomy swych słów -Mgła opada...- to trwało dosłownie kilka krótkich chwil, może nawet nie tyle ile Albrecht potrzebowałby na odmówienie modlitwy do Młotodzierżcy. Nie wiedzieć czemu odetchnęli z ulgą. Po pierwsze i najważniejsze w okolicy nie było widać żadnego wroga, po drugie złowieszcza mgła opadła tak szybko jak się pojawiła.
-Spójrz tam.- rzekł rozglądający się dookoła Gottfried wskazując mniej więcej kierunek, w którym pobiegła druga grupka. Na tle wieczornego nieba unosiła się ognista łuna i słup dymu...

Grupa za strumieniem

Część śmiałków odłączyła się, by szukać krzyczącego w tyle Gottfrieda, reszta zaś pobiegła dalej, przekraczając strumień. Krzyki ucichły. Zarówno te Gottfrieda, jak i nieznajomych gdzieś nieopodal.
-Patrzajta...- krzyknął Starkad. Nie musiał kompanów informować, sami zauważyli, że gęsta jak mleko mgła w ciągu kilku chwil opadła ukazując las w całej swej okazałości. Dostrzegli go. Trup rosłego mężczyzny leżał w połowie w bystrym strumieniu, który wypłukiwał z martwego ciała krew. Człek który przeżył niespełna czterdzieści zim miał ogromną bruzdę na brzuchu, ciągnącą się od okolic krocza po sam mostek. Rana była zadana zaniedbaną bronią o stępionych i wyszczerbionych krawędziach, lecz ten, kto zadał cios miał ogromną siłę, gdyż trup miał połamane kilka żeber.

Po chwili kompani dostrzegli kilkadziesiąt metrów dalej płomienie. Spory słup ognia i dymu, oraz charakterystyczne dźwięki temu towarzyszące.
-Prędko, prędko, może kto przeżył.- ponaglał krasnolud. Z trucheł przy strumieniu nic nie mogli poczynić, więc pobiegli dalej w stronę płomieni, gotowi na wszystko. Dotarli do miejsca, gdzie las został wyrąbany w niewielką polanę, zaś na środku owej polany stały cztery chaty i mała stodoła. Początkowo ucieszyli się na ten widok, jednak po chwili zaczęli dostrzegać kolejne ciała porozrzucane niedbale na grząskiej ziemi, co oznaczało, że się spóźnili. Kobiety, dzieci, mężczyźni. Wszyscy bezbronni, bestialsko zamordowani przez tego samego oprawcę, zadającego śmiertelne ciosy wyszczerbioną bronią.
Jedna z chat płonęła, lecz pozostałe stały całe w bezpiecznej odległości...

Na plaży

Arthur, który imienia swego nie pamiętał zbyt dobrze leżał kilka chwil wijąc się w bólu. W końcu ból ustał a człek, który nie pamiętał zupełnie nic mógł odetchnąć z niemałą ulgą. Skronie przestały pulsować a płuca mogły zaczerpnąć powietrza pełną piersią. Bezimienny poczuł nagle dziwne uczucie, jakby ktoś go obserwował. Człek podniósł wzrok i rozejrzał się dookoła, jednak nic nie dostrzegł. Kompletnie nic, jednak nie mógł mieć do siebie o to pretensji. Wieczorna pora nie sprzyjała obserwacjom, zaś gęsty lasek skutecznie wspomagał wieczorne mroki. Po chwili dostrzegł jak mgła opada i po chwili nie ma po niej śladu. Mogli odetchnąć z ulgą po raz kolejny.

Eliasz 16-05-2013 12:04

Hans na chwilę zatrzymał się przy człowieku którego zwłoki leżały nad strumieniem. Odciągnął go od potoku, aby jego krew nie skażała już wody jednocześnie starał się dostrzec czy aby nie ma przy sobie jakiejś broni, przejrzenie zwłok, wykorzystał jednocześnie na złapanie oddechu po forsownym biegu. Chwilę później ruszył dalej, za nawołującym wszystkich krasnoludem. Gdy dotarł do miejsca rzezi sam już nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. Z jednej strony pochylał się w duchu nad martwymi, zwłaszcza kobietami i dziećmi, z drugiej cieszył się z widoku zabudowań, które wraz z wodą stanowiły podstawę dalszego bytu dla wszystkich. Obecność tubylców potwierdzała tez wcześniejsze przypuszczenia, że musi być tu w pobliżu źródło pożywienia. Były to podstawowe potrzeby o których myślał od momentu rozbicia statku, nie wiedzieli dotąd czy nie przyjdzie im umrzeć na jakiejś bezludnej wyspie pozbawionej wody i źródła pożywienia. Przyszłość, nawet wziąwszy pod uwagę grasującego mordercę, nie zapowiadała się już tak tragicznie.

Hans udał się w stronę płonącej chaty upewniając się po drodze, że ofiary napaści nie przejawiają śladów życia, oraz poszukując przy nich jakiejkolwiek broni, gdyż naprędce zrobiona pochodnia zaczynała gasnąć a kamień zaciskany w lewej dłoni nie stanowił dobrej alternatywy. Starał się też ocenić rozmiar ognia buszujący w budynku, oraz możliwość uratowania czegokolwiek. Pozostałe budynki wydawały się być nie zagrożone pożarem, na ich przeszukanie zawsze był później czas – natomiast budynek który płonął, mógł zawierać rzeczy bezcenne w oczach rozbitków, rzeczy nie do zastąpienia przynajmniej przez dłuższy czas. Wciąż nie wiedział jak daleko znajduje się kolejne skupisko ludzi ... i czy w ogóle znajduje się jakieś ...

Zamierzał otworzyć drzwi, jeśli było to jeszcze możliwe, oczywiście stojąc tak, aby ewentualny ogień wewnątrz nie buchnął wprost na niego, oraz aby nie poparzyć się gorącymi z pewnością drzwiami. Zastanawiał się przez chwilę czy byłaby szansa na ugaszenie ognia wodą z pobliskiego źródła, zakładając że znajdą jakieś wiadra w okolicy.

Kerm 16-05-2013 12:36

Rzeźnik jakiś. Sadysta. Szaleniec. Jak inaczej nazwać można kogoś, kto zabija bezbronnych ludzi, nawet dzieci? Człowiek, czy może raczej bestia w ludzkiej skórze.
Bo przecież nie zrobiła tego ta mgła.

Friedrich rozejrzał się dokoła, sprawdzając, czy tajemniczy oprawca nie czai się gdzieś w pobliżu.
A mógł, bo krew była całkiem świeża, nawet nie zdążyła zastygnąć, a ciała były jeszcze ciepłe. Nikogo jednak nie dostrzegł.
Ofiarom tej zbrodni nijak pomóc nie mógł, postanowił więc poszukać czegoś, co by się mogło przydać żywym. Chaty stały, przynajmniej większość, a trudno było sądzić, by mieszkańcy osady w środku leśnej głuszy nie posiadali żadnej broni.
No i przydałoby się coś do zjedzenia...

- Zostaw tę chatę, bo się spalisz - powiedział do Hansa, który zamierzał zwiedzać płonący budynek.

On sam sprawdził, czy czasem ogień nie zamierza przenieść się na pozostałe chaty, a potem wybrał się na przeszukiwanie pierwszej z nich. Broń, jedzenie... No i zawsze istniała szansa, że ktoś z tutejszych schował się pod łóżko, albo do piwnicy i ocalał z masakry.

VIX 17-05-2013 04:03

Opadająca szybko mgła, wzbudziła w krasnoludzie dziwne uczucia. Woda, drzewa i tajemnicza mgła... wszystko czego khazadzi nie lubią. Wody z przyczyn tak oczywistych że wspomnienia nie wartych. Drzew bo schronieniem dla ostrouchych elgi były... i mgły co ze światem duchów kojarzyła się mocno tak że Helvgrimowi ciarki po plecach przebiegły. Twardy, krasnoludzki wojownik, obawiał się świata duchów. Każdy szanujący się obywatel górskiego ludu, czuł strach pierwotny przed umarłymi i ich duszami. Jedno to orka usiec czy trollowi na odcisk nastąpić, ale z tymi co w zaświatach spokoju wiecznego szukają, w drogę wchodzić jest niemądrze.

Sverrisson po raz trzeci kiwnął głową nerwowo i bezwiednie... choć biegł wciąż wzdłuż strumienia z towarzyszami to poczuł się dość samotnie bez braci z khazadzkiego hirdu. Kiedy Ur'z odłączył się by biec na pomoc Gottfriedowi, Helvowi wróciła jasność myślenia. Powiedzieć też można by było, że krasnolud mruknął cicho z aprobatą, wiedział że odpowiednia osoba z odsieczą idzie ku młodemu akolicie ludzkiego boga mórz i oceanów. Cisza został przerwana... Gottfried wezwał pomocy, kryć się już sensu nie było. Sverrisson krzyknął odzew na całe gardło i ponaglił towarzyszy by biec dalej ku ognistej łunie, którą widać było pomiędzy drzewami.

- ... zachód!!! Przyśpieszmy. Helvgrim mówił, biegł i ciężko oddychał, nie był zmęczony może, ale czuł ból w kolanach. Pamiątka po potyczce we wsi na Przeklętych Bagnach, na zawsze wyeliminowała Sverrissona z dłogodystansowych biegów. Wciąż ten sam khazad, lecz nogi już nie te... a szkoda.

Ciało martwego mężczyzny, Helvgrim skwitował tylko krótkim westchnieniem i słowami.-Prędko, prędko, może kto przeżył.

***

Obraz jaki ukazał się oczom Helva i jego towarzyszom był straszny, jednak zdyscyplinowany, krasnoludzki umysł jaki posiadał Sverrisson, kazał mu uważnie rozglądać się i nie tracić czujności. Biegnący w stronę płonącej chaty Hans spowodował ze Helv ruszył za nim, czy mu pomóc czy może od pewnej śmierci zawrócić, tego nikt się nie dowie, jako że Hans rozważnie cofnął się od płonącego budynku. Helvgrim również odskoczył. Żar bijący od chaty która stała cała w płomieniach był ogromny. Krasnolud zakrył oczy dłonią i wycofał się na bezpieczną odległość od jęzorów ognia. Jedynym plusem stojącej w ogniu chałupy, było to że okolica rozświtliła się jak za dnia... jednak to że ukazała ogrom śmierci na mieszkańców sioła zesłany był czymś czego khazad wolałby nie widzieć. Teraz było już na to za późno. Martwe, ludzkie ciała, ścieliły brudną ziemię. Sverrisson spojrzał na kompanów, szukał odpowiedzi, może zrozumienia... ale nie znalazł ni jednego ni drugiego. Każdy ruszył w swoją stronę. Tu nie trzeba było słów, każdy wiedział co robić. Krasnolud również.

Helvgrim zaczął szukać śladów. Ruszył między domami, między ciałami. Wpatrywał się w ziemię i kierował ku czemuś co mogło być drogą i powinno zaprowadzić go ku wyjściu ze wsi. Nasłuchiwanie nie miało wielkiego sensu... ogień zbyt wesoło sobie tańcował na nieszczęsnej chacie by dało się coś wyłapać z tego trzaskania i odgłosów walących się, spalonych krokwi. Wypatrując niebezpieczeństwa i oznaków życia z leżących na ziemi ciał, krasnolud ruszyl biegiem przed siebie... ten kto dokonał tej rzezi musiał być blisko, również jeśli ktoś przeżył był pewnie nieopodal. Tylko czy Helvgrim chciał spotkać tego kto zabił tych wszystkich ludzi, czy on i jego towarzysze byli na siłach by stanąć na drodze kogoś tak bezlitosnego?

~ ... na bogów, może i nie, ale ktoś winnych musi ukarać. Widać padło na nas. Pomyślał Sverrisson, kucnął i bacznie zaczął przyglądać się śladom walki, które można było znaleźć na ziemi.

wysłannik 17-05-2013 22:30

Niepokojąca mgła opadła bardzo szybko a nawet za szybko, jak się mogło wydawać. Przy rozwiewaniu się mgły Konradowi towarzyszył lekki niepokój, nie wiedział czego może się teraz spodziewać, czy może wróg nie ma teraz lepszej pozycji do obserwacji ich. Jednak nic strasznego się nie wydarzyło oprócz jednej rzeczy. Trup, takich Altman widział w swoim życiu parę i na widok ran i krwi nie miał ochoty wymiotować, jak kiedyś jak był jeszcze młody. W jego fachu krew i rany to codzienność, fakt, bywały czasami takie przez które ciężko było czasami usnąć w nocy, jednak ta taka nie była.
- To na pewno nie zwierzę, więc może mutant albo zwierzoczłek? - pomyślał nagłos.

Płomienie widoczne z kilkudziesięciu metrów faktycznie mogły potwierdzać że w tym miejscu znajduje się jakaś osada, ale i że zaraz owa osada mogła być tylko kupą węgla.
Konrad przyglądał się rannym. Powodów do radości nie było z takiego widoku. Postanowił nieco bliżej przyjrzeć się zwłoką i raną. Może martwi posiadają coś przydatnego przy sobie, co mogłoby w niedalekiej przyszłości uratować komuś skórę albo może jakiś znak lub znany symbol, może tatuaż świadczący kim owi osadnicy byli.

MrKroffin 18-05-2013 14:27

Rozległ się krzyk Gottfrieda. Albrecht stanął jak osłupiały. Spojrzał na niebo.
~ Muszę do niego iść, zaraz będzie noc ~
- Pójdę do niego – rzucił krótko do towarzyszy.
Zaczął biec w kierunku głosu akolity. Mgła ograniczała widoczność, ale Sigmar mu sprzyjał mu, jak zawsze zresztą. Podbiegł do Gottfrieda. Przy nim leżał wątły chłopiec, poraniony lekko, ale na szczęście akolita zdołał go jako tako opatrzeć
- To dziecko…? – zapytał zdając sobie sprawę dopiero po chwili jak głupie zadał pytanie.
Mimo wszystko szokowała go niezmiernie ta sytuacja, akurat dziecka się tutaj nie spodziewał. Pochylił się nad chłopcem i obejrzał jego rany dokładniej.
- Potrzebujemy jakiegoś schronienia, przede wszystkim dla niego.
Może to Sigmar chciał, aby Niedźwiedź ochronił życie młodzieniaszka. Może to był jego cel w Norsce? Poczekali chwilę w ciszy, aby spostrzec, czy nie ma jakiegoś zagrożenia. Wtedy zdażyło się coś dziwnego – mgła opadła w jednej chwili.
~ Chyba Helvgrim miał rację – to nie jest normalne ~
Mimo to Albrecht odetchnął z ulgą. Zagrożenia nie było, a mgła opadła powiększając pole widzenia. Gottfried wskazał na dym unoszący się ponad lasem. Niedźwiedź zmarszczył brwi i znów spojrzał na słońce.
- Wkrótce stanie się to, o czym rozmawialiśmy, Gottfriedzie. Proszę cię bądź gotów. – rzekł błagalnym tonem.

Zormar 18-05-2013 16:15

Urlich stał się niespokojny, a to za sprawą jego towarzysza przy ognisku, który zaczął się miotać przez sen. Widać było, że coś jest z nim, lub z jego umysłem nie tak, co ostatecznie na jedno wychodziło. Mimo to czarownik postanowił, że nie będzie nic robił, nie był to w jego mniemaniu dość godny powód, by interweniować.

O wiele bardziej niepokoiło go to, co było do okoła, co tylko on najpewniej wyczuwał. Były to wiatry magii, przeróżne, nie dało się określić konkretnie. Czół już je wcześniej, ale tylko w lesie, gdzie była mgła, lecz gdy ta opadła okazało się, że magiczna moc nie była tylko tam, lecz wszędzie wokół. Nie rokowało to dobrze na przyszłość, gdyż stawało się coraz bardziej pewne, że znaleźli się w jakimś niebezpiecznym, a na pewno w miejscu, gdzie znaleźć się nie powinni.
~Ciekawe, czy tamci imbecyle coś znaleźli, czy tylko błądzili jak ślepcy po tym lesie, oby jednak sprawdziła się ta pierwsza wizja.~

Urlich wrócił myślami do poprzedniej sprawy, nad którą ostatnio zaczął dużo rozmyślać. Przez chwilę miał chęć rzucić na tego nic nie znaczącego człowieka obok uśpienie, ale po momencie namysłu uznał, że lepiej nie, bo ktoś coś może zacząć podejrzewać, a nie chodziło mu w żadnym wypadku na rozgłosie, mimo, że w tak małej społeczności jak ich.

Luffy 19-05-2013 20:53

Hans stał jak wryty patrząc na pobojowisko, obraz wyglądający jak po przejściu zielonoskórych. Widział wiele takich miejsc, ludzi zaszlachtowanych brudną bronią, lecz wcale nie sprawiło to, że mniej się przejmował. Wręcz przeciwnie, był zły na siebie, że nie zdążył im pomóc. A z tego co widział, zabrakło im kilku minut.

Zabrał się za przeszukiwanie ciał. Jeśli nic przy nich nie znajdzie, zacznie układać je koło siebie by były gotowe do spalenia, im chyba też należał się ostatni szacunek.

Cały czas rozglądał się uważnie. Nie wątpił, że powinni się przenieść do chat na noc, ponieważ spanie na plaży zwłaszcza po kąpieli jaką sprawił im Manann nie byłoby dobrym pomysłem. Jednak spanie samo w sobie stało się nagle ryzykowne w obliczu rzeźnika w okolicy. Koniecznie muszą ustawić nocne warty. Gdy się zbiorą całą grupą, od razu to wszystkim powie. Chętnie też zgłosi się na pierwszą wartę, doskonale wiedział, że w porównaniu do niektórych wyszedł ze sztormu bez szwanku.

Uśmiechnął się na myśl o nocnym czuwaniu. Ciekaw był, czy z miejsca, w którym się znaleźli gwiazdy wyglądały inaczej...

Tasselhof 19-05-2013 23:52

Ból ustał tak nagle jak się pojawił, błogie wybawienie wręcz przywróciło go rzeczywistości. Podniósł się po woli wciąż obolały i lekko skołowany. Został sam na plaży, a przynajmniej tak mu się wydawało dopóki nie zauważył jego mościa siedzącego obok przy ognisku. Nie pamiętał jego imienia, ale czy pamiętał cokolwiek? Mgła zniknęła tak samo tajemniczo jak się pojawiła, mimo to świat się wydał odrobinkę bardziej przyjaznym miejscem. Arthur zbliżył się do ognia obejmując rękoma zmarznięte ramiona. Czuł dziwny niepokój, jakby ktoś lub coś go obserwowało. Rozejrzał się, lecz nie dostrzegł niczego niepokojącego. Zmartwiony z powrotem zaczął wpatrywać się w ogień. W końcu odezwał się do siedzącego obok milczącego towarzysza.

- Trzeba ich spalić, dać im odejść. Nie czuję się zbyt dobrze w towarzystwie zmarłych.

Kerm 21-05-2013 21:37

Jak planował, tak i zrobił.
Po pobieżnym przeszukaniu jednej z chat Friedrich ruszył w stronę wybrzeża, by sprowadzić do wioski pozostałych na brzegu rozbitków. I, jeśli się uda, odnaleźć Gottfrieda i Albrechta.

Nie zdążył przejść połowy drogi gdy ujrzał poszukiwaną dwójkę. Obaj zajmowali się jakimś chłopcem.
- Żyje? - spytał. - Zabierzcie go do wioski. Kawałek dalej w tamtą stronę - machnięciem ręki wskazał kierunek - znajdziecie strumień. Stamtąd traficie do wioski bez problemów.
- Żyje, ma tylko kilka powierzchownych ran. - rzucił Niedźwiedź. Ucieszył się od razu na wieść o pobliskiej osadzie, ale zdziwił się po chwili. - Dogadaliście się z tubylcami?
- Nie - odparł krótko Friedrich. - Zanim tam dotarliśmy, ktoś wyciął wszystkich mieszkańców w pień. Tylko ten chłopak ocalał. Parę domów tam zostało. Lepiej będzie tam, niż tu. Ja idę na brzeg, po tamtych.
Skinął głową tamtej dwójce i ruszył w stronę morza.


Ognisko na brzegu płonęło w najlepsze. Pozostawionej tam dwójki nikt nie napadł.
- Pomóżcie mi ich spalić - powiedział, wskazując na zgromadzone wcześniej zwłoki. - Kawałek dalej znaleźliśmy wioskę. A raczej to, co z niej zostało. Jak się tu uwiniemy, to można będzie tam ruszyć - oznajmił.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:30.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172