lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WH II ed] Wieże Altdorfu (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/12638-wh-ii-ed-wieze-altdorfu.html)

xeper 18-04-2014 11:10

Dieter wszedł na bramę i przyczajony za pokaźnych rozmiarów mechanizmem kuszy, obserwował ulicę przed rezydencją. Wyglądało na to, że nikt nie zauważył ich akcji. Teraz na ulicy pojawili się jacyś ludzie – goniec w szarej liberii, woźnica na zaprzężonym w dwa siwki wozie i para idących wolnym krokiem, głośnych szlachciców w bogatych ubraniach.

Wewnątrz, po przeszukaniu obu pachołków, pozostała trójka, nie znalazłszy niczego poza nadgryzionym bajglem i paroma miedziakami, przystąpiła do przeszukiwania obejścia. Z wiadomych przyczyn nie interesowała ich ani kuźnia ani stajnia. Nie widać też nigdzie było czegoś co mogłoby stanowić drugie wyjście z posesji. Było to dosyć dziwne, biorąc pod uwagę paranoję krasnoluda. Skierowali się do głównego budynku. Drzwi były otwarte, a kratownica umieszczona za nimi, podniesiona.

Wewnątrz było cicho, wyglądało na to, że nikogo więcej tu nie było. Ściany w hollu, do którego weszli obwieszone były bronią i to nie zabytkową, ale taką, która gotowa była do użycia. Na stole w jadalni stała niedojedzona pieczeń i resztki chleba. W korytarzu między jadalnią a kuchnią znaleźli mocne drzwi i skorzystali z pęku kluczy, który wisiał na haku obok. Za drzwiami znajdowały się schody prowadzące w ciemność. Wystarczyło zapalić łuczywo umieszczone w uchwycie na ścianie i już widać było, że kilka schodków prowadzi do obmurowanego, krótkiego korytarza z parą drzwi po przeciwnych stronach. Za jednymi z nich usłyszeli hałas i okazało się, że siedzi tam Markus. Engelberta nie było.

Otwarcie drzwi nie stanowiło problemu. Inny klucz z kilku zabranych z góry pasował do masywnego zamka. Wystraszony Markus Oppel, hamując łzy radości wyjaśnił, że jest sam, bo krasnolud zabrał Engelberta ze sobą, jako ostateczny argument. Mogło się okazać, że strzyganin już nie żył.

Druga cela była pusta i wyglądała na nieużywaną od dawna. Ze ściany zwisały pordzewiałe łańcuchy. Nie było tam ani słomy, ani innych przyborów charakterystycznych dla tego miejsca.

Na zewnątrz, obserwując ulicę, Dieter przeraził się nie na żarty. Zza zakrętu wyłonił się opancerzony wóz, zaprzężony w dwa czarne, wielkie ogiery. Na koźle obok woźnicy siedział Gottri. Już z daleka widać było, że jest wkurzony. Wymachiwał nadziakiem trzymanym w dłoni, wskazując na bramę.
- Otwierać nieroby! - wrzeszczał. - Otwierać! Szybko!

SyskaXIII 18-04-2014 12:29

Dieter przerażony jak najszybciej zjechał po drabinie do budynku. Starając się opanować zmysły zaczął wołać do pozostałych.

-Chłopaki alarm! Gottri wrócił, lada chwila będzie w środku. Wygląda na mocno wkurzonego i bojowo nastawionego. Musimy uciekać czym prędzej!

Kerm 18-04-2014 17:11

Marcus był żywy. Cud jakiś.
Jednak aby ten cud utrwalić należało uciekać jak najszybciej z tego przeklętego domostwa.

- Mania tego szalonego krasnoluda tym razem obróci się przeciwko niemu - powiedział Gotfryd, gdy Dieter obwieścił powrót wkurzonego krasnoluda. - Tak szybko nie sforsuje własnej bramy. Ale i tak musimy się pospieszyć.
- Tamtędy? - spytał wskazując dach dochodzącego do muru budynku kuźni.

kymil 18-04-2014 19:52

Ciemnica khazada Gottriego sprawiała ponure wrażenie.

- Kurwa, sczeznę tu jak nic... - mamrotał do siebie Oppel.

- Mam chociaż nadzieję, że padnę tu trupem, zanim mnie wykastruje ten łowca czarownic. Żesz to w mordę jeża. Ranaldzie czemuś mnie opuścił? Czym Ci zawiniłem? Pychą, rozpustą czy frajerstwem? - załkał w rękaw cyrulik.

Cela śmierdziała uryną, zastałym potem i starym strachem. Dodatkowo w nocy ciągnęła mrozem po kościach jak zimą w Kislevie. Po jednej takiej nocce Markus miał dość gościny u Gottriego. A zapowiadało się, że spędzi tu wieczność.

Jakiś czas później

Siedział skulony na resztkach słomy i robił rachunek sumienia.

- Piłem, łajdaczyłem się co niemiara, pyszniłem się jako ten paw. Fortunę przetraciłem w kartach i w kości. Nawet wuj z Salzenmund by mnie wyklął. Jedyny, który mnie tak naprawdę kochał... - wyliczał.

Wtem usłyszał zgrzyt i drzwi do celi się otwarły. Oppel przełknął ślinę i podniósł się na równe nogi.

- Bezbronnego mnie nie wezmą - splunął plwociną w kąt.

- Chodźcie psubraty! - zawył. - Pozagryzam jak kuropatwy.

Zamiast strażnika dojrzał jednak znajomą gębę Gotfryda.

- O żesz... - wyjąkał. - To Wy mi na ratunek? - padł w ramiona zszokowanego kamrata. - Kochanieńcy? Wiedziałem... Na Ranalda, wiedziałem, że mnie ocalicie - paplał bez opamiętania, nie mogąc uwierzyć swemu szczęściu.

Wtem Markus dosłyszał nawoływania na alarm Dietera.

- No i szczęście się skończyło.

W jadalni porwał leżący na stole kord, należący zapewne, do któregoś z żołdaków krasnoluda. Od razu poczuł się pewniej.

- Dobra, to uciekajmy drogą, który czmychnął Gaston. Gaston, damy radę?
- zapytał, ale już przebierał nogami.

Komtur 19-04-2014 20:42

Gaston ucieszył się na widok Markusa jakby nie widział go całe wieki. Wyściskał go i nie nawet przerywał jego paplaniny. Radość jednak miała gorzki smak bo nie było tu Engelberta.

Tak czy siak trzeba było spieprzać z domu krasnoluda, zwłaszcza że właściciel stał już pod bramą.

- A mamy jakiś wybór? - Gaston pytaniem odpowiedział na pytanie Markusa i nie zastanawiając się wiele pomknął na podwórze, a potem w stronę kuźni.

Gob1in 20-04-2014 21:39

Alarm Dietera zbiegł się z dobrą wiadomością z dołu. Na decyzję nie trzeba było czekać długo. Gaston poprowadził jako, że już raz uchodził z gościny u Gottriego. Trzeba było żywić nadzieję, że krasnolud nie miał czasu się lepiej zabezpieczyć.

Nieobecność Engelberta nie zaprzątała mu chwilowo głowy. Może podświadomie wciąż dąsał się za nagły przypływ gotowizny u wróżbity, z której ten nie chciał się wytłumaczyć.

Nie tracąc czasu pognał za kamratami.

xeper 21-04-2014 10:55

Od strony bramy słychać było wściekłe pokrzykiwania krasnoluda i odgłosy rąbania drewna. Ale jak na razie wielkie, okute wrota trzymały mocno i nic nie wskazywało na to, że ta sytuacja się zmieni w najbliższym czasie.

Po kolei zaczęli wspinać się na dach kuźni, aby potem przejść na zabezpieczony szpikulcami mur i ostrożnie zejść na drugą stronę, na posesję sąsiada. I znów tutaj szczęście się skończyło. Na dole, w małym, porośniętym przystrzyżonymi krzakami ogrodzie byli już Gaston, Gotfryd i Markus. Z muru schodził Dieter, a Wolmar stał na palcach między ostrzami i czekał na swoją kolej. Na podjeździe przed rezydencją stał powóz zaprzężony w parę przyozdobionych czaprakami koni. Z budynku wyszła wypacykowana kobieta i mężczyzna w paradnym mundurze, w towarzystwie dwóch sług. Skierowali się do pojazdu, a jeden ze służących wskazał ręką na stojącego na murze Kleina.

- Włamywacze! Złodzieje! – krzyknął. Szlachcic natychmiast złapał za rapier zawieszony u pasa, a na jego komendę zjawiło się dwóch zbrojnych. Gaston już ich wcześniej widział, byli to ci sami, którzy gonili go poprzednio.

Gob1in 21-04-2014 22:31

- A niech to! - Wolmar zdusił przekleństwo. Czemuż Gaston nie uprzedził, że sąsiednią posesję zamieszkuje jakiś przewrażliwiony szlachciura z pachołkami na podorędziu?

Nie było czasu do stracenia. Klein chciał również uniknąć ofiar, po obu stronach zresztą. Balansując na szczycie muru szeptał sylaby zaklęcia. Z każdym słowem czuł narastające mrowienie wokół i wewnątrz ust. Nagle zdrętwiały język niemal uniemożliwił wypowiedzenie ostatniej sylaby.

Wreszcie mógł uwolnić nagromadzoną moc. Krzyknął, jednak z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. W tej samej chwili tuż za powozem rozległ się straszliwy ryk szarżującego minotaura. Tego samego, którego niegdyś pokonali przy kurhanie czempiona Khorne'a. Ryk był tak przekonujący, że Wolmarowi włosy stanęły dęba.

Zaklęcie odniosło zamierzony skutek, bowiem trójka mężczyzn zatrzymała się i obróciła zaskoczona nagłym hałasem. Spłoszone konie kwicząc przeraźliwie poniosły, potęgując zamieszanie. Stało się jednak jeszcze coś, czego adept nie przewidział - przerażona hałasem damulka wbiegła wprost pod kopyta spanikowanych zwierząt. Wolmar nie widział wszystkiego dokładnie i miał nadzieję, że kobieta przeżyje.

Nie mógł dłużej czekać. Dieter był już na dole, więc szybko poszedł w jego ślady.
- Prowadź Gastonie! Szybko! - Ponaglił towarzyszy. Oby szlachcic bardziej przejął się stanem damy, niż wtargnięciem czwórki podejrzanych typów na jego posiadłość. I oby jego służba była podobnego zdania.

kymil 22-04-2014 19:15

Markus pokonał mur bez większych przeszkód. Choć ciało miał zdrętwiałe po niewoli u Gottriego, to strach dodawał mu skrzydeł.
Gdy zobaczył niespodziewane komplikacje w postaci nerwowego szlachcica zdusił w ustach przekleństwo.
Zaraz potem rozległ się ryk buhaja podczas rui. Cyrulikowi aż nogi się ugięły z przerażenia, ale nie poddał się.

- Na Sigmara! - wrzasnął Oppel. - Co to za nowe bezeceństwo? W nogi! Chodu!

Kerm 22-04-2014 21:34

Jak nie urok...
Z jednej strony wściekły krasnolud, z drugiej - szlachcic i jego pachołkowie. Co prawda Gotfryd był pewien, że z tymi ostatnimi daliby sobie radę, ale wszelakie opóźnienia były im zdecydowanie nie na rękę. Jak ich dopadnie Gottri...

Gdy na podjeździe wybuchło zamieszanie Gotfryd nawet się nie zastanawiał, co może być jego przyczyną. Najszybciej jak tylko mógł rzucił się w stronę bramy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:54.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172