lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed] Służba nie drużba. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/13779-wfrp-2ed-sluzba-nie-druzba.html)

Reinhard 26-07-2014 12:41

Hrabia wrócił mocno zasępiony. Hrabina miała wraz z nim wrócić z Wolfenburga, a pozostała tam, co jest dosyć dziwne, bo czas do żniw włącznie był w majątku bardzo aktywny i zwykle życie polityczne stolicy ulegało wówczas uspokojeniu – większość szlachty doglądała swoich włości. Hrabia powrócił w bardzo szczupłym orszaku, pozostawiając żonie większośc służby i zbrojnych. Ci, ktorzy wrócili, nie chcieli słowem pisnąć. Każdy się spodziewał, że na dniach hrabia wyjedzie w teren, na ogląd wiosek i odwiedziny u co niektórych urodnych chłopek, jak to miał w zwyczaju. On jednak zamknął się w bibliotece, siedział w papierach, na posiłki nie schodził. Co najdziwniejsze, to było jego zachowanie wobec podwładnych. Do tej pory, jak napotkał nieprawidłowości, zawsze kazał wychłostać czy pod pręgierz podczepić. Teraz, jak zdarzył się jakiś głupek albo niezgraba, zrugał w ostrych słowach, ale kary wyznaczyć jakby zapominał, jakby to nieważne było. Mistrz małodobry z szambelanem wielce musieli się natrudzić, by kary takie obmyślać, co jasnie panu, jak mu się humor odmieni, zasadnymi się widziały.

Hrabia oczekiwał na przesyłkę od kupców z Fortu Hengfors koło Popielnej Rzeki. Zwała się tak, gdyż od wieków otaczającą ją Zieloną Knieję eksplorowali węglarze, drwale i pszczelarze. Legenda mówiła, że w czasach przed Sigmarem fimiry wraz z przyzwanymi przez nie demonami stawili czoło najazdowi Chaosu, dokonując rzezi armii zielonoskórych – stąd nazwa kniei. Truchła goblinoidów stworzyły glebę bardzo żyzną, na której wyrósł potęzny las, lecz przez stulecia nikt nie chciał siać i zbierać na tym miejscu. Trudno jednak było lekceważyć bujne życie roślinne i zwierzęce. Węglarze wyrabiali znakomity węgiel drzewny dla kowali, drwale spławiali bardzo dobre drewno. Pszczoła, jak wiadomo, owad błogosławiony przez Rhyę, plugastwa nie wypuści, więc miód jest czysty.

Jako jeden z bogatszych rejonów Ostlandu, Zielona Knieja była dość często najeżdżana przez Ulrycjan. Jako, że wciąż zamieszkiwąło ją kilka klanów zielonoskórych, porywających ludzkie kobiety, Ulrycjanie używali pretekstu, że chca jedynie ochronićludzi (uprowadzając ich jako niewolnych do swoich siedzib).

Od czasów Magnusa handel nieco podupadł, a region stracił na znaczeniu. Kilkakrotnie podejmowano próby lokacji wsi, ale napady głodnych goblinoidów na przedwiośniu skutecznie odstraszyły moznych. Ludność skupia się w niewielkich fortach lub pojedyńczych gospodarstwach.

Wracając do przesyłki – karawana się opóźniała. Hrabia wydał rozkaz dowódcy straży sprawdzenia, co się z nią dzieje. Dowiedziawszy się o dokonaniach drużyny w wiosce starowierców, nakazał, by to oni się sprawą zajęli. Mieli wyruszyć gościńcem prowadzącym do Hengfors i sprawdzić, co się dzieje z karawaną. Hrabiemu szczególnie zalezy na metalowej, dużej kasecie z jego herbem, należy mu ją dostarczyć za wszelką cenę. Uznał również, iż należałoby w tym rejonie dokonać drobnej demonstracji siły. Nakazał więc wydanie każdemu w drużynie:

-bryczesy i kaftan z bufiastymi rękawami, w jego kolorach: zielonym i czerwonym.
-kirys, wypucowany do błysku (2PP korpus, Szybkość – 1)
-morion, jak wyżej (2PP głowa bez twarzy, nasłuchiwanie -10%)
-buty wysokie skórzane, z wywijanymi cholewami
-standardowo, włócznia i tarcza (szachownica czerwono – zielona)
-1 mikstura leczenia lekkich ran

Hrabia nie uznał za stosowne osobistego spotkania ze strażnikami, całość przygotowań przeprowadził więc dowódca straży. Zmartwiony dowódca – sporo zbrojnych pozostało w Wolfenburgu, teraz jeszcze odchodzi patrol...

Zielona Knieja oddalona była o 20 mil od zamku hrabiego, przybycie na jej granice i nocleg pod chmurką nie dały spokojnego snu. Od chłopów spotkanych po drodze dowiedzieć się można było, iż dwa plemiona zielonoskórych, Czerwone Jastrzebie i Czarne Świnie, zawarły sojusz pod koniec zimy i wychodziły z Zielonej Kniei kraść bydło i żywność. Ponoć przerwały palisadę Fortu Hengfors, chociaż nie udało im się opanować osiedla.

Było już popołudnie następnego dnia, gdy podążający gościńcem zauważyli chmarę padlinożernych ptaków w oddali, a do nozdrzy zaczął dochodzić smród spalenizny. Dymu nie było widać. Na przestrzeni dwustu metrów szlak łagodnie zakręcał, nie było widać, jak przebiegał dalej. Odgłosy zwykłych ptaków i zwierząt jakby uchichły, jakby większośc z nich opuściła to miejsce.

archiwumX 29-07-2014 17:04

W końcu dwór doczekał się powrotu hrabiego. Ale nie był to zwykły powrót. Było widać, że Pan czymś się zadręcza i nie wziął ze sobą żony jak się o nią bał. Część orszaku z nią zostało.
Dalsze jego zachowanie też było niepokojące, zamiast robić objazd włości zamknął się w bibliotece i wcale z niej nie wychodził.
Pieter czując, że coś się szykuje postanowił się przygotować na złe czasy i kupił za resztkę majątku, którą miał miksturę leczniczą. Po za tym jakiś czas po przyjeździe przyszedł na jedną kuluarowych wizyt do Alaina się zwierzyć ze swoich ponurych myśli. Alain się z zgodził i zaczęli regularnie ćwiczyć strzelanie z łuku i rzucanie oszczepami. Już po tygodniu Alain odzyskał swoje imponujące umiejętności.

Gdy sytuacja była już naprawdę nieznośna Pieter razem z kompanami został wezwany do dowódcy straży. Gdy przyszli powiedział, że spóźnia się karawana z Fortu Hengfors. Karawaną tą miała być dostarczona ważna przesyłka od kupców, a dokładniej dużą kasetę z jego herbem. Omówiwszy sytuację dowódca kazał im ruszyć gościńcem w kierunku fortu i sprawdzić sytuację. A następnie w dowód podziwu hrabiego przekazał wydał im znakomite zbroje i tarcze, znamienite ubrania i miksturę leczenie. Gdy Pieter się w to wszystko ubrał poczuł powaga sytuacji i zaczął się domyślać, że niebezpieczne czasy, ale pozwolił sobie przez chwilę odczuwać dumę z powodu tego, że hrabia mu ufa i że nosi jego barwy.

Gdy dotarli w okolice Fortu Hengfors okazało, się że dwa plemiona goblinów zawarły sojusz i najechały fort. Fort został spalony, a jego mieszkańcy zamordowani.

Pieter widząc co się dzieje powiedział do towarzyszy:
Trzeba wjechać w las i pojechać jakiś czas wzdłuż traktu. Jak się zbliżymy do fortu trzeba odejść trochę w bok i nie wychylając z niego nosa wyjrzeć i zobaczyć co tam się na gniew Ulryka wyprawia.

Dekline 29-07-2014 17:25

Przywdziewanie herbowych pancerzy to nie byla rzecz ktora Jakert robik z przyjemnoscia. Dobre skorzane ubranie zazwyczaj mu wystarczalo, lecz podobnie jak jego towarzysze czul splywajacy nan zaszczyt wiec z duma nosil nowy przyodziewek.

- Nie podoba mi sie to- rzekl drwal gdy tylko dojego nozdrzy doszedl ten okropny zapach. Nastepnie, nauczony doswiadczeniem zdobytym podczas sluzby, odsunal sie od reszty towarzyszy aby, w razie ataku, nie ukatwiac zadania ewentualnemu wrogiemu strzelcowi. wszakze nigdy nie wiadomo co w lesie siedzi

Kerm 29-07-2014 19:54

Nowy, piękny ekwipunek okazał się nie tylko nagrodą za wspaniałe wykonanie poprzedniego zadania, ale i zapowiedzią kolejnego zlecenia.

Już w drodze okazało się, że zadanie może być trudniejsze, niż poprzednie, a wspomniana przez dowódcę straży demonstracja siły mogła nie przynieść żadnych efektów. Trudno było liczyć na to, że cztery osoby zdołają zmierzyć się (z sukcesem oczywiście) z dwoma goblińskimi plemionami. Zjednoczonymi na dodatek.
Czy dowódca straży wiedział o tym? Tego z kolei nie wiedział Axel. Na wszelki jednak wypadek skłonił jednego z napotkanych młodzików do odegrania roli posłańca.


Padlinożerne ptaki, smród spalenizny - to wszystko świadczyło o tym, że opowieści chłopów kryły w sobie wiele prawdy.
Było rzeczą oczywistą, że podjechanie traktem, jawnie, nie miało sensu, a na dodatek groziło niepotrzebnym ryzykiem. Dlatego też Axel nie miał najmniejszych wątpliwości, że pomysł Pietera wart jest zastosowania.

- Zjeżdżamy w las - przytaknął.

Kerm 30-07-2014 16:54

Ktoś musiał iść sprawdzić, co się tam działo, a owym kimś był nie ten, kto ową misję zaproponował.

- Ja pójdę - powiedział cicho Axel, po czym przekazał wodze swego wierzchowca w ręce jednego z kompanów i ruszył w głąb lasu.

Niegdyś, przed laty, trakt był dobrze utrzymany, a od lasu oddzielał go szeroki pas pozbawionej zarośli ziemi.
Od tamtego czasu upłynęło jednak wiele lat i to, co kiedyś było najwyżej trawą, obecnie porośnięte było niewielkimi drzewami i krzewami.
Tuż za rosnącymi na samym skraju brzózkami coraz liczniej rozpanoszały się dęby i klony, a między nimi pleniły się osty, pokrzywy i jeżyny, dość gęsto przeplatane dzikimi malinami. A jeśli ktoś nie chciał się do owych zarośli przytulić, to uważnie musiał patrzeć pod nogi, bowiem grunt był bardzo nierówny - całkiem jakby koś złośliwie kopał dołki...

Właściwy las nie utrudniał aż tak życia potencjalnemu użytkownikowi. Korony wyższych drzew na tyle skutecznie odcinały dopływ słonecznych płomieni, że poszycie było tutaj znacznie niższe. Co prawda zalegające ziemię podgniłe liście tworzyły gruby i miękki, ale zarazem śliski i niebezpieczny dla idącego dywanik, ale przy odrobinie ostrożności można było się nie przewrócić. A przy okazji nazbierać nieco grzybów, gdyby akurat ktoś miał taką ochotę.
Najwyraźniej okoliczni mieszkańcy (jeśli tacy byli) nie zaszczycali są obecnością tego akurat miejsca.

Niemiły zapach nasilał się, wkrótce do uszu Axela dobiegły również odgłosy ucztowania.
Axel przykucnął i ostrożnie wychylił się zza krzaka.
W miejscu, na które patrzył, część zarośli była stratowana, a parę drzewek ktoś brutalnie złamał. A najpewniej kilkunastu "ktosiów". Nie to jednak było najważniejsze.
Z miejsca, w którym był Axel, widać było resztki dwóch spalonych wozów. Trzeci, tylko nieco nadpalony, leżał przewrócony na środku drogi. Wniosek był prosty - hrabiowska karawana została zaatakowana, a jej obrońcy ulegli przeważającym siłom wroga.
Po owych obrońcach nie pozostał jednak nawet ślad, podobnie jak po koniach, które owe wozy ciągnęły. Jeśli komuś nie udało się uciec... Nie trudno było się domyślić, że niedługo gobliny zrobią sobie wspaniałą ucztę.

Na polu bitwy pozostało kilkanaście trupów goblinów (najwyraźniej zielonoskóre potwory nie dbały o ciała swoich pobratymców) oraz liczące siedem stadko wilków - zwykłych szarych leśnych myśliwych. Tylko jeden różnił się od pozostałych. Co prawda tak jak i inni w najlepsze żerował na goblińskich truchłach, ale prócz tego, że był największy najbardziej pokancerowany, to jeszcze na szyi miał prymitywną, kolczastą obrożę z resztkami sznurka. Dla niewprawnego oka Axela obroża wyglądała na goblinią robotę.
Czyżby wyrwał się z niewoli i został przywódcą stada? - pomyślał Axel. A może po śmierci swego pana wybrał wolność?
Swoją drogą, taki towarzysz przydałby się w puszczy, dodał w myślach. Inteligentne bydlę.

Korzystają z tego, że wiatr wiał w odpowiednim kierunku, a wilki wybierały co smakowitsze kąski, Axel raz jeszcze przyjrzał się pobojowisku.
Każdy trup miał strój ozdobiony ufarbowanym lub pomalowanym na czerwono piórem, a większość z nich bynajmniej nie wyglądała na jastrzębie. Prędzej kurze. Ale wniosek był prosty - leżały tu same Czerwone Jastrzębie.
Czyżby gobliny się rozdzieliły? A może, jak to czasami bywa, gobliny po prostu się pokłóciły i te sprytniejsze wymordowały swoich kompanów?
To by była najbardziej pomyślna wieść.
Ale skrzynkę i tak trzeba było odzyskać...

Axel raz jeszcze rzucił okiem na pobojowisko, po czym równo cicho i ostrożnie wrócił do swoich, by zdać im relację i z tego, co widział, i ze swoich przemyśleń.

archiwumX 30-07-2014 19:08

Pieter po zastanowieniu odezwał się:
Z doświadczenia wiem, że wilki w otwartym terenie są tchórzliwe, więc sądzę, że trzeba podjechać, a następnie salwie z włócznia przepuścić na nich zdecydowaną szarże. Są duże szansę, że się rozbiegną, a jeśli nawet to nie będą potrafiły ustawić linii obronnej.

Dekline 03-08-2014 19:15

Jakert nie widział rychłej potrzeby przegonienia wilków. Jak widać zwierzęta były tam od jakiegoś czasu, jeśli jakimś cudem komuś udało się przeżyć walkę to teraz z pewnością już nieżył. Drwał uważał że należy zaczekać aż wilki skonczą ucztę a następnie znaleźć szkatułkę która raczej nie przypadłaby do gustu smakowego wilków. Tą też myślą podzielił się z towarzyszami.

archiwumX 03-08-2014 19:28

Zaraz, zaraz. Enst powiedział, że tam jest gobliński basior, który mógł tu być zostawiony, by pilnować tego miejsca. - zaoponował Pieter.

Dekline 05-08-2014 22:41

- Co nie zmienia faktu że głupim byłoby ich teraz atakować - rzekł drwal.
- Poczekajmy, może chociaż część się rozproszy. Chyba że masz lepszy pomysł?

Pipboy79 08-08-2014 17:30

Lucas "Książe" Lang - wytworny sługa




Powrót Hrabiego


Lucas, z całej strażniczej kompanii byl chyba najbardziej blisko dworu to i na humory i dziwny stan ich pana był najbardziej wyczulony raczej. Stan jego wielce go niepokoił bo jak sobie pan czymś głowę psował to komuś jego własna spaść mogła. Lucas miał nadzieję, że nie jego własna czy jego kamratów. Oczywiście sami nic na ten stan poradzić nie mogli ale w zaufaniu przestrzegł swych kompanów, że nie wróży to nic dobrego, że Pan taki odmieniony wrócił. Złe czasy to zapowiadało.

Sam też nadziwować się nie mógł, że hrabia władzę kobiecie oddał a sam w książkach siedzi. No i to, że łajać i porządek trzymać przestał też nie wróżyło nic dobrego. Ludzie na razie mir trzymali bo pewnie pamięć o starym hrabim długa była i wyćwiczona na jarmarkach, dybach i mistrzach małodobrych. Ale jak do nich dotrze, że hrabia "zmiękł" to im różne głupoty do głów na jakieś ruchawki się zapatrywać mogli czy na zbójowanie pójśc. Jaki pan takie prawo, i hrabia jak miał taką fanaberię to mógł sobie na to pozwolić. W końcu ziemia i to co na niej jego było. Ale im, zwykłym strażnikom od pilnowania porządku więcej zadań to zapowiadało. Prywatnie Lucas wolałby by hrabia wrócił do starych zwyczajów. Jeśli działały nawet jak go na miejscu nie było to znaczy, że były całkiem niezłe.

Prywatnie próbował coś się wywiedzieć, ostrożnie i dyskretnie co tak pana ich odmieniło na tej wyprawie. Nadstwiał uszu a że na miejscu na dworze był to i miał okazję spojrzeć czy usłyszeć to i owo. Nie od hrabiego czy panów zacnych jego ale służba już na ogół mniej się pilnowała a i w rozmowiu z równymi sobie jak i on był im równy, to i czuli się swobodnie niż na zewnątrz czy lepciejszymi od siebie.



Wyprawa po kufer


Lucas nowym ekwipunkiem był wręcz zachwycony. Wreszcie wyglądał elegancko i teraz wszyscy zasłużeni w poprzednich akcjach wyglądali jak ludzie w służbie hrabiego. Do tego było ładnie to wszysktko skrojone, praktyczne i eleganckie co cieszyło wytrawne oko sługi dworu.

Samym zadaniem ucieszył się już znacznie mniej. Demonstracja siły we czterech średnio mu się widziała. Mogli zapewne pokazać się gdzie trzeba, i przypomnieć co niektórym gorącym głowom, ze teren wciąż nalezy do ich wspólnego pana a i może nawet wrażenie zrobić na tubylcach swoim wystrojem ale pewnie na tym by się skończyć musiało. A więc należało postawić właśnie na wygląd i prezentację a zadbany ubiór i pewność siebie raczyj by w tym pomogła. Podpowiedział więc przyjaciołom z patrolu by na wierzch narzucili jakieś dłuższe płaszcze czy pledy.

Na zewnątrz dworu Lucas, jak zwykle, czuł się znaczniej mniej pewnie niż wewnątrz. O ile wewnątrz mógł im podpowiedzieć to czy owo to teraz znów raczej zdawał się na ich wiedzę i doświadczenie poruszania się w takim terenie. Póki jechali traktem to jeszcze nie było tak źle ale jak trzeba było gdzieś z niego zjechać i w leśną dzicz wjechać od razu cichł i markotniał. Jak dla niego w takich miejscach nic dobrego czaić się nie mogło.

Na razie słuchał jednak bez zbędnego gadania i szemrania swoich towarzyszy. Na zwiad się nie wyrywał znając swoje możliwości. Dopiero gdy trwała narada co zrobić z wilkami się odezwał w końcu.

- Ale wilki to chyba boją się ognia co? Może damy radę rozpalić pochodnie i ogień i dym je odtraszy? Wtedy może udało by się podejść do wozów, zgarnąć skrzynię jesli tam jest i zobaczyć w ogóle z bliska jak to wygląda. No i Axel ma pistolet to może huku się wystraszą. Mamy jeszcze gwizdki, hałasu możnaby narobić jakby. - odezwał się cicho ale niepwnie. Patrzył na bardziej obytych w takich sprawach towarzyszy. Ogólnie nie chciał walczyć z wielkimi wilkami od których ugryzienia ponoć można było się w wilkołaka zamienić tylko liczył, że da się je odstraszyć ogniem i dymem. Mogliby wówczas zbadać wozy i jakby okazało się, że tam jest skrzynia na którą czekał z utęsknieniem ich pan to by im znacznie ułatwiło robotę. Jak dla Lucasa nawet jakby wilki uciekły i trzymały się na dystans to też byłoby nieźle. Chłopaki z łukami i pistoletami mogli trzymać ich na dystans a on mógłby przeszukać wozy. Może nawet udałoby się bez walki i strzelaniny.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172