lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

KurtCH 07-08-2014 18:50

Ruszyli schodami w dół. Balin wstał ze swojego miejsca bez słowa skargi choć pęknięte żebra nie pozwalały zrobić głębszego wdechu bez bólu, a zadrapane przedramiona paliły jakby ktoś obsypał je solą. Skinął głową do zielarki w podziękowaniu za wyświadczoną pomoc.

- Dziękuja za udzielono pomoc, jest żeś prawdziwą córą Sigmara. Swoim zachowaniem sprawiłaś, że teroz z góry patrzy na Ciebie i się uśmiecho. Niechaj Twoi Bogowie mają Cię we opiece. Ruszomy z Drugą na szpicy bo żodyn inny z tej grupy lepiej się do tego nie nada. I tak jako Ci żem obiecał – moga stanyć w twej obronie ale musisz być zaroz za mną. Inaczej – tutaj khazad sposępniał – moga niy zdążyć w jakim tumulcie przyjść ze pomocą…

Jak na razie młody krasnolud w tej kopalni nie czuł się zbyt dobrze. Widoki wznoszącej się góry i świeże powietrze zastąpiła wilgoć i ciemności. Szedł tuż za pierwszym Drugą. W lewej ręce trzymał swoją latarnię zaś w prawej topór. Pomimo tego, że schody wydawały się solidne ostrożnie stawiał na nich swoje stopy. Zastanawiał się nad tym co teraz myślą ludzie. Przecież oni widzieli tu jeszcze mniej niż on. Dopiero mieli niewesoło… Kiedy dotarli do rozwidlenia wymienili z Drugą kilkanaście szeptanych w khazalidzie zdań. Trwało to trochę czasu ponieważ ich poglądy na temat dalszego kierunku wyprawy sporo się różniły. Jako, że nie doszli do konsensusu Balin odwrócił się do grupy i przedstawił im pokrótce punkty widzenia obu krasnoludów:

- Druga rad by był iść od razu w tyn korytarz – twierdzi, że po co złazić niżej jak przy odrobinie łaski Bogów znajdziemy co trza już tukej. Jo się z tym zgodzić niy moga. Po pierwsze znom historia na tela, żeby stwierdzić, że ziomkowie nie roz już dokopywali się do miejsc w kiere dokopać by się niy chcieli. A z reguły było to dużo głymbiej. Po wtóre widziołech tyn płomień i myśla, że gdyby oni włazili już tu to musiołbych to dostrzec. Zda mi się, że to było jeszcze niżyj.

xeper 09-08-2014 00:12

Po krótkiej naradzie, większością głosów zdecydowali, że schodzą niżej. Przeszli niemal dwa pełne okrążenia w dół, gdy znów znaleźli się przy kamiennej platformie. I tutaj znajdował się podobny do poprzedniego portal. Tym razem napis wykuty w kamieniu głosił:

Poziom II – Zachód – Obrońców Karak-Hag


Przejścia jednak nie było. Wejście zostało solidnie i fachowo zamurowane masywnymi kamiennymi blokami, na których widniały ślady po próbach rozkucia muru. Nie pozostawało nic innego jak iść dalej w dół.

Robiło się coraz bardziej wilgotno. Słychać też było delikatny szum wody i odgłos kapiących kropel. Kolejna platforma i chodnik wyłoniły się z ciemności. Kamień pokryty był nalotem wilgoci. Nie więcej jak pół metra poniżej znajdowała się ciemna tafla wody, w której znikał prowadzący po obwodzie sztolni chodnik. Na powierzchni unosiła się pochodnia, którą Gunther rzucił z góry, aby sprawdzić głębokość. I tutaj znajdował się portal. Tym razem wiódł na wschód. Niemożliwe było odcyfrowanie czyje imię nosił. Kamienie zerodowały na skutek wilgoci i po runach pozostały tylko nieczytelne wgłębienia. Kiedyś przejście było zamurowane tak jak to na wyższym poziomie, ale teraz resztki pokruszonych kamiennych bloków zalegały po obu stronach wzmocnionego stalowymi, zerodowanymi podporami chodnika. Pomiędzy głazami leżały resztki górniczych narzędzi – stare, zardzewiałe i połamane kilofy, szpadle, łomy i młoty.

Wolno, rozświetlając panujące wkoło ciemności pochodniami i lampami szli prostym chodnikiem przed siebie, jedyną możliwą drogą, wiedząc, albo co najmniej podejrzewając, że gdzieś tam przed nimi posuwa się horda mutantów i zwierzoludzi. Po niecałych stu krokach od wejścia natrafili na hałdy kamieni i gruzu, ślad po zawale. I tutaj ktoś zadał sobie niemało trudu, aby przekopać się przez zawalisko. Widać było, że zawał obejmował większy obszar i nadal uniemożliwiał dostęp do kilku odnóg prowadzących na lewo i prawo od głównego tunelu. W przejściu leżały stare, pogruchotane kości. Ich stan nie pozwalał na identyfikację, do jakiego gatunku należały.

Jeszcze dalej trafili na antyczne pobojowisko. Leżące w bezładzie kości, wymieszane z resztkami broni i zbroi wskazywały na to, że w tym miejscu stoczono kiedyś potyczkę. Większość trupów była ludzka, jednak część, na co wskazywały kości należała do innych gatunków. Niektóre czaszki zwieńczone były rogami i kostnymi grzebieniami. Kilka szkieletów, mimo humanoidalnych kształtów miało zwierzęce głowy lub ogony. Wiele kości było dziwnie powykrzywianych lub zdeformowanych.

Chodnik, po którego podłodze wciąż biegły osadzone głęboko w kamieniu zardzewiałe szyny prowadził dalej wgłąb góry. Rozszerzał się i nieco podwyższył, a metalowe wsporniki zostały zastąpione przez wykute bezpośrednio w skale kolumny. Tory kopalnianej kolejki rozdzielały się i teraz wiodły do dwóch identycznych okrągłych otworów po obu stronach głównego tunelu oraz dalej prosto.

Søren, jedyny w grupie umiejący poznać się na śladach zaczął rozglądać się w poszukiwaniu wskazówek, co do kierunku w jakim udali się mutanci. Pozostawili za sobą sporo śladów, więc myśliwy bez trudu wskazał na główny korytarz, jako drogę którą się udali.

Temperatura wyczuwalnie wzrosła. W tunelu robiło się duszno, a skóra awanturników pokryła się kropelkami potu. Trafili na kolejny, dawno temu rozbity kamienny mur, przegradzający przejście. Chodnik prowadził teraz nieco w dół i wokół nóg przelewały się strużki wody, płynąc zgodnie ze spadkiem i niknąc gdzieś dalej w szczelinach skalnych. Niespodziewanie ściany tunelu uciekły gdzieś na boki i stanęli na skraju wypełnionej wodą komnaty wydobywczej. Panował tu gorąc, a nad powierzchnią wody, pokrytej oleistymi plamami snuły się opalizujące opary. Strop wsparty był na kilkunastu masywnych, ośmiokątnych kolumnach. Ściany poprzecinane półkami skalnymi nosiły ślady krasnoludzkich świdrów parowych i kilofów. A daleko przed sobą zobaczyli kilkudziesięciu mutantów, oświetlonych pochodniami i lampami, jak prą zanurzeni po pas w ciepłej, oleistej wodzie w kierunku mieniącego się zielonkawą poświatą postumentu. Odległość była spora, a światło gorzej niż marne, ale i tak było widać, że przy obelisku stoi kilka postaci.

Balin – spostrzegawczość [-10] 36, porażka
Druga – spostrzegawczość 43, porażka
Gunther – spostrzegawczość 28, porażka
Oswald – spostrzegawczość 68, porażka
Rose – spostrzegawczość 52, porażka
Søren – spostrzegawczość [+10] 74, porażka
Søren – tropienie 89 [PS 25], sukces!


Gob1in 10-08-2014 17:55

Søren nie mógł oprzeć się przeczuciu, że idąc prosto na sam dół i nie sprawdzając innych chodników, mogą przeoczyć coś ważnego. Jakieś wskazówki co do celu pobytu czarownika, odmieńców, czy nawet pokurczy, zanim ci opuścili kopalnię. Może który znalazł chwilę, by naskrobać na ścianie jakieś ostrzeżenie dla pobratymców, którzy zapuściliby się aż tutaj.

Nic jednak nie mógł na to poradzić - reszcie było najwidoczniej wszystko jedno, albo wręcz obstawali przy pójściu najgłębiej, jak się da. Mortensen był inny - wolałby powoli i ostrożnie sprawdzić wszystko, by jak najlepiej być przygotowanym na to, co mogło na nich czekać w dolnych korytarzach. A tego, że nie było to nic przyjemnego, był pewien jak niczego innego na świecie.

Grupa z jakiegoś niezrozumiałego dla niego powodu jak najszybciej chciała dotrzeć tam, gdzie ktoś lub coś wzywało mutantów. Przez chwilę zastanawiał się nawet, czy niektórzy z nich także nie czują zewu Mrocznych Potęg - może niektórzy wcale nie są tymi, na których wyglądają? Odrzucił jednak te myśli - było ich tak mało i lepiej nie szukać zdrady w tych, którzy zdecydowali się na tę niebezpieczną wyprawę. Sam jednak nie wiedział, czy udało mu się zagłuszyć wszystkie obawy...

Na dole trafili na miejsce walki. Szczątki wielu istot, z których przynajmniej niektóre nie były ludźmi, krasnoludami, ani innymi tworami dobrych bogów. Przyświecając sobie pochodnią dostrzegał groteskowo wyszczerzone czaszki, pokruszone piszczele, fragmenty uzbrojenia oraz pancerzy. Od razu widać było, że stoczony tu bój był zażarty. Trudno jednak było ocenić, kto mógł wyjść z walki zwycięsko.

Na rozwidleniu wskazał główny korytarz - tam prowadziły tropy wielu istot, najpewniej odmieńców. Wkrótce natknęli się na wiele dotkniętych skazami istot. Søren pamiętał, z jaką łatwością rozprawili się z opętanym religijnymi wersetami wojownikiem oraz drwalem. Było ich wtedy mniej więcej tylu, ilu teraz, za to odmieńców było kilkakrotnie więcej. Jeśli byli równie sprawni, jak tamci, a nic nie wskazywało na to, że jest inaczej - to ich szanse na bezpieczny powrót do wsi zmaleją do zera wraz z przypadkowym odkryciem ich grupki. Chyba, że...

- Patrzcie! Na wodzie unosi się jakiś olej... - wskazał ręką na opalizujące plamy mieniące się w świetle pochodni i lamp zwierzoludzi. - Jeśli uda się go podpalić, to może upieczemy te bestie zanim dotrą do obelisku! - Zaproponował.

KurtCH 12-08-2014 08:32

Zeszli niżej. Na sam dół kopalni, w chodnik który brodaci bracia z wielką pieczołowitością zawalili i obmurowali. Niestety te wszystkie zabezpieczenia nie przetrwały próby czasu. Lata później siła chaosu kazała znów ożywić to miejsce, użyć starych narzędzi i przebić swoim sługom na nowo sztolnię. Tylko w jakim celu? Patrząc na wszystkie ślady dookoła musieli podążać prosto za odmieńcami. Jeśli Bogini da to może już niedługo przekonają się jaki był cel wypraw maguna i mutantów.

***

Kiedy dotarli do starej komory wydobywczej z czoła kapłana lał się pot, a szata przykleiła się do ciała. Gruby habit stanowczo nie był odpowiednim ubiorem w takie miejsce, a i odniesione rany doskwierały coraz bardziej. Khazad już miał proponować chwilę odpoczynku kiedy wszyscy ujrzeli odmieńców brodzących w wodzie z opalizującymi oparami. Ba! Gdzieś dalej stał mieniący się zielonkawą barwą postument do którego ta grupa najprawdopodobniej zmierzała. Kapłan najpierw zarzucił połę habitu na latarnie którą ciągle dzierżył, a później się przeżegnał. Ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebowali było ich przypadkowe zauważenie. Søren całkiem sensownie zaproponował próbę podpalenia wrogiej grupy. Prawdę mówiąc Balinowi też ten pomysł przeszedł przez myśl. Teraz póki brodzili w tej – oby – łatwopalnej cieczy byli bezbronni. W walce z tą watahą na uczciwych warunkach nie mieliby najmniejszych szans. Dopiero mając przed sobą drogę wolną mogli przyjrzeć się cóż to był za dziwny postument. A nie wiedzieć czemu właśnie on wydawał się akolicie kluczem do wszystkich wydarzeń w tym miejscu.

Kerm 12-08-2014 09:20

Ktoś zadał sobie bardzo dużo trudu, żeby się dostać tam, gdzie ktoś inny zadał sobie tyle samo trudu, by włażenie właśnie tam uniemożliwić.
I wyglądało na to, ze właśnie tamtędy powinni iść, jako że ich poprzednicy ruszyli właśnie tą drogą.
Najwyraźniej mutanci wiedzieli, jaki korytarz czy odgałęzienie wybrać, bowiem podążanie ich tropem doprowadziło ścigających do wielkiej komory - dzieła ewidentnie krasnoludów.
Pytanie jednak brzmiało, czy postument, przy którym gromadziły się mutanty, również był dziełem rasy twórców tejże komory.

Przedstawiony przez Sørena plan był - nie da się ukryć - mało honorowy, ale stwarzał szansę pokonania mutantów.

- Jak to podpalimy - powiedział Oswald - to tu się zrobi piekło. Chyba dobrze by było cofnąć się tak daleko, jak to możliwe i stamtąd rzucić pochodnię.

Sekal 12-08-2014 10:50

Gunther doskonale wiedział, dlaczego chce jak najszybciej znaleźć się na dole. Im prędzej będą mieli to z głowy, tym lepiej. ciągle zastanawiał się, po co właściwie idzie tym chodnikiem wgłąb wykopanej w ziemi dziury. Nogi prowadziły go same, zapewne odzywał się instynkt wędrowca, zakorzeniony bardzo głęboko i niemożliwy do zignorowania. Nie bez powodu od kilku lat bez ustanku podróżował, zwiedzając zakątki Imperium i jego przyległości.
Gdy zapomniało się o mutantach, można by było nawet uznać to za kolejną wyprawę w celu poznania, zobaczenia czegoś nowego. Zwykle wgłąb starych krasnoludzkich kopalni człowiek się przecież nie zapuszcza.

Odnalezione ślady walki pozwalały na moment wyobrazić sobie dawne wydarzenia, wejść w życie dawno zmarłych osobników, walczących tu... o coś. Dlaczego kopalnia została zamknięta? Kuntz nie mógł sobie przypomnieć, czy ktoś podał jakieś konkrety o tym. Dalej nie było co się zastanawiać, Søren bowiem odnalazł ślady, które doprowadziły ich do zalanej wodą, rozległej groty.

- Czy to powód, dla którego krasnoludy się stąd wycofały? - Gunther spytał cicho sam siebie, spoglądając na docelowe miejsce "pielgrzymki" mutantów. Plugastwa było zbyt wiele, aby choćby próbować się z nimi mierzyć inaczej od podstępu i wykorzystania sytuacji, co proponowali jego kompani. Włóczykij ściągnął z pleców łuk i z kołczanu wyjął dwie strzały, owijając ich groty kawałkami płótna oryginalnie przeznaczonego do opatrywania ran.
- Dajcie mi trochę oliwy z lamp - szepnął, przygotowując prowizoryczne płonące pociski. - Mogę je wystrzelić w ich grupkę. Najpierw proponuję jednak upewnić się, że ten olej jest łatwopalny. Bo zwrócimy na siebie uwagę i jedyną szansą dla nas będzie szybka ucieczka. Co może być trudne - wskazał na rannego krasnoluda i utykającą kobietę.

vanadu 12-08-2014 17:04

Co tu dużo gadać, wszyscy zleźli na dół i poczęli szukać mutantów. Dziwaczne no ale cóż. Drugę niepokoiło co najwyżej to czy na górze jakie problemy nie zostały co mogły by ich ewentualną bohaterską ucieczkę powstrzymać.

Zawsze warto zabezpieczyć drogę odwrotu, to pewniak. Inna sprawa, że młody Balin miał racje, były tu te skurwowaciałe bydlęcia.

No nie zostawało wiele opcji i Druga począł się już do bitki szykować. Wtedy padła propozycja podpalenia i krasnolud mógł uśmiechnąć się złośliwie. To była metoda jaką mu się podobała, najwyżej rannych dobić można
i spokój będzie. Ale i Oswald miał rację, tak wiec kislewski krasnolud rzekł

-Racja przy Was obu, podpalajmy ale się parę kroków cofnąwszy co by i nas nie objęło, ta?

xeper 13-08-2014 21:19

Podczas gdy kilkudziesięciu mutantów parło w kierunku tajemniczego obelisku, awanturnicy sprawdzali czy ciecz wypełniająca grotę jest łatwopalna. Gunther przygotowywał swoje płonące pociski. Ktoś skorzystał z hubki i krzesiwa, przykładając iskrę do nasiąkniętej oleistą substancją szmaty. Przez moment nic się nie działo. Potem wolno, tryskając naokoło iskrami i wydzielając kłąb ciemnego, cuchnącego, gryzącego dymu, szmata chwyciła ogień. Płomień nie buchnął nagle, nie eksplodował, ale ogień wolno strawił substancję, zamieniając ją w poczerniałą, wciąż dymiącą kupkę popiołu. Była więc szansa na powodzenie planu...

Jedynymi osobami, które miały broń dystansową byli Søren i Gunther Kuntz. To oni pozostali najbliżej tafli wody. Pozostali cofnęli się. Obaj strzelcy przez dłuższą chwilę celowali w grupę, zdając sobie sprawę z dzielącej ich od celu odległości. Potem, jak na komendę obaj wypuścili pociski. Dwie płonące strzały pomknęły ku unurzanym w łatwopalnej substancji mutantom. Strzała Sørena pierwsza dosięgnęła celu, wbijając się w plecy jednego z mutantów. Zaraz po niej w barku drugiego odmieńca ugrzęzła szypa Gunthera. Ta jednak natychmiast po uderzeniu w cel zgasła. Długi pocisk z łuku myśliwego chwiał się w ciele trafionego mutanta, a ogień powoli rozprzestrzeniał się po jego plecach. Chaosyta wrzasnął i odwrócił się. Pozostali mutanci niepewnie rozglądali się na boki, starając wypatrzyć niebezpieczeństwo.

I wtedy zapalony mutant popełnił błąd – zrobił to czego oczekiwali awanturnicy. Chcąc ugasić trawiące jego ubranie płomienie, rzucił się do wody. Znów przez moment nic się nie działo. Jedna z postaci stojących przy obelisku coś wołała i gestykulowała rękami. Zdezorientowana horda podjeła marsz. Opalizujące opary zaczęły kłębić się wokół miejsca, w którym zanurkował mutant i sypać iskrami. Pojawił się pierwszy, mały i wątły płomyk na powierzchni wody. Mutanci przyspieszyli, a ogień wolno zaczął się rozprzestrzeniać we wszystkie strony.

Marsz mutantów przerodził się w paniczną ucieczkę z objętego ogniem zbiornika. Nim gęsty dym przesłonił widok, awanturnicy ukryci w tunelu dostrzegli kilkunastu z nich stojących w płomieniach. Kolejni płonęli żywym ogniem prąc nadal ku obeliskowi. Gdy chmura dławiącego, gęstego dymu dotarła do korytarza w którym stali, pierwsi mutanci wspięli się na brzeg obok obelisku. Robiło się nieznośnie gorąco. Powietrze przesycone było gryzącym dymem, utrudniającym oddychanie. Niektórzy zaczęli kasłać i chrząkać, gdy toksyczny dym zaczął wypełniać ich płuca. Trzeba było szybko coś zrobić, zanim uduszą się pod ziemią.

Szansa zapalenia [25%] 03, sukces!
Gunther – US [-20, +10, +10] 27, sukces! Obrażenia 2+3-3=2 [draśnięcie]
Szansa zapalenia [25%] 52, porażka
Søren – US [-20, +10, +10] 19, sukces! Obrażenia 6+3-3=6 [lekka rana]
Mutant – ODP 61, porażka [-5 do testów]
Szansa zapalenia [25%] 19, sukces!
Mutanci – spostrzegawczość 45, porażka
Balin – ODP [-10] 31, sukces!
Druga – ODP 24, sukces!
Gunther – ODP [+10] 88, porażka
Oswald – ODP 28, sukces!
Rose – ODP 58, porażka
Søren – ODP 55, porażka


Kerm 14-08-2014 12:33

Plan się powiódł.
Być może nie aż tak, jak to sobie wymarzył Oswald, ale i tak było całkiem nieźle, bowiem w sumie większość mutantów zapłonęła żywym ogniem. A może wszyscy< ale tego już dokładnie nie mógł zobaczyć przez kłęby gęstniejącego dymu.
A dym stwarzał szansę na to, że ci, co nie zdołali dostatecznie przypieczeni po prostu się uduszą.

Wnet jednak potwierdziły się wcześniejsze obawy Oswalda i okazało się, że przysłowiowy kij ma faktycznie dwa końce. Dym nie zamierzał przebierać w wybranych celach i wnet się stało jasne, że dzielni podpalacze mogą paść pastwą żarłoczności trujących oparów i wbrew własnej woli i chęciom podzielić los swych ofiar.
Coś takiego zdecydowanie Oswaldowi nie odpowiadało. Najchętniej natychmiast wziąłby nogi za pas, ale poczucie solidarności nie pozwoliło mu na wykonanie tego jakże rozsądnego posunięcia. Miast więc od razu uciekać chwycił za rękę krztuszącego się dymem Sørena i pociągnął w stronę schodów.

- Do szybu! - powiedział. - Tam będzie czystsze powietrze.

Taką miał przynajmniej nadzieję. I że ogień wypali się w końcu.

- Zmoczcie jakąś szmatę i oddychajcie przez nią - dodał. Sam miał zamiar to zrobić gdy tylko przejdzie kilka kroków i nieco się oddali od źródła dymu.

Gob1in 16-08-2014 16:06

Myśliwy kiwnął głową i zaprzestał daremnych już prób wypatrzenia czegokolwiek w chmurze smolistego dymu. Miał nadzieję, że odmieńcom zabraknie powietrza i zrobią dobry uczynek, kto wie, czy nie pierwszy w ich parszywym życiu, po prostu grzecznie padając co do jednego. Szansa na to była - pieczara z rozlewiskiem była rozległa, zatem sporo łatwopalnej cieczy mogło pływać po jej powierzchni. Więcej cieczy oznaczało większy ogień i więcej dymu.
"Oby wyzdychały wszystkie!" - serdecznie im tego życzył.

Trzeba było się cofnąć. Ale nie za daleko. Jeśli bestie jakoś wypełzną z ognistej pułapki, to trzeba będzie je dobić jak najszybciej. Zanim zbiorą się w większą grupę i odetchną. Dobrze byłoby stawić im czoła w miejscu, gdzie tunel rozchodził się na trzy korytarze. Nie wiedzieli, czy boczne odnogi nie prowadzą do tej wielkiej sali i musieli być na to przygotowani. Mogli też cofnąć się do głównego szybu prowadzącego w dół, wspiąć się nieco, by tylko pojedyncze bestie mogły atakować na wąskim chodniku, a on z Guntherem robiliby ze swoimi łukami co mogli, by przetrzebić plugastwo.

Jednak czy bestie, jeśli przeżyją pożar, zdecydują się uciekać w stronę powierzchni? Czy w ogóle zamierzają stąd wyjść? Dla ich małej grupki każda godzina tutaj spędzona niosła nową porcję zmęczenia i lęku przed tym, co mogło znajdować się w trzewiach góry. Czy dziwny zielony obelisk przyzywał tutaj okoliczne bestie? Czy może ktoś lub coś innego? No i gdzie jest ten czarownik, którego wierzchowce znaleźli?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172