lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

xeper 25-08-2014 22:28

Po raz drugi pokonywali korytarze w stronę zalanej wodą jaskini. Poprzednio szli powoli, eksplorując nieznane. Tym razem szli, mimo pobieżnej znajomości terenu, posuwali się jeszcze wolniej. Przed nimi mogły czaić się ocalałe z ognistego inferna mutanty. Poza tym wszędzie snuł się dym, jaki pozostał po pożarze. W kilku miejscach zalegały gęste kłęby, tak że musieli osłaniać twarze, aby przejść dalej. W końcu jednak dotarli do rozległej komnaty.

Gorąc był nie do wytrzymania. Skóra natychmiast pokrywała się kropelkami potu, a ubrania robiły się wilgotne. Śmierdziało spalenizną. Ściany, te w zasięgu wzroku pokrywała warstwa czarnej, smolistej sadzy, a powierzchnia wody utraciła swoją oleistość. Teraz była to już zwyczajna woda. Na jej powierzchni leniwie dryfowały zwęglone szczątki kilku mutantów. Poza tym jaskinia pozostawała w bezruchu. Nie było tu już nikogo. Obelisk nadal stał w tym samym miejscu, niewzruszony i emanujący delikatnym, zielonym światłem.

Z wahaniem, ostrożnie zeszli nad wodę. Była letnia, przyjemnie omywała spocone członki. Skierowali się, podobnie jak jakiś czas temu mutanci, ku drugiemu brzegowi, w pobliże tajemniczego słupa. Im bliżej niego byli, tym wyraźniej czuli wibrowanie powietrza i cichy, wiercący w głowach szum. Najsilniej odczuwała te sensacje Rose, wyczulona na wiatry magii. Dla jej dostrojonych do Wiatrów Magii oczu, obelisk pulsował doskonałą czernią, pochłaniając obecne wokoło światło. W końcu, przemoczeni wyszli na brzeg, nie dalej niż dwadzieścia kroków od kamienia.

Teraz wyraźnie widzieli pokrywające go tajemnicze runy, wśród których dominował symbol trójkąta. Powtarzał się wielokrotnie, otoczony innymi, wyciosanymi prymitywną metodą piktogramami.


Obok tajemniczego kamienia stał zwyczajny, drewniany stół, nakryty zielono-błękitno-liliowym obrusem, obszytym złotą nicią. Na blacie stał okazały, kryształowy puchar, metalowa patera, trzy spiralne świece, wysoki na dwie stopy, misternie rzeźbiony w zawiłe kształty, filigranowy piedestał. Na piedestale nie było nic. Obok postumentu stała czarna, kamienna figurka, z błyszczącymi, wykonanymi ze szlachetnych kamieni oczami.

Z miejsca, w którym stali można było dostrzec dwa przejścia wiodące gdzieś dalej. Jedno znajdowało się mniej więcej na wprost tego, którym weszli do jaskini. Drugie, wąskie i niskie, wiodło gdzieś w bok, na lewo od kamienia i zastawionego stołu.

Gob1in 25-08-2014 22:59

- Ki czort?! - Mortensen nerwowo przyglądał się meblowi, jak i przedmiotom umieszczonym na obrusie. - Niechybnie stoją za tym siły nieczyste... - wyszeptał.

Pojawiło się więcej pytań, niż odpowiedzi. Dlaczego stół ocalał z pożaru, a nawet nie nosił żadnych jego śladów? Przecież choćby takie świece powinny roztopić się od wciąż odczuwalnego żaru, a te stoją jakby z zimnej wody wyciągnięte. Dlaczego odmieńcy nie wzięli nic z tego, co na stole się znajdowało? - taka figurka musi być bardzo cenna przecież. Wielu z mutantów wciąż ulega ludzkim przywarom, a chciwość jest jedną z najsilniejszych cech.

Groteskowość sytuacji sprawiała, że nie miał najmniejszej ochoty na dotykanie czegokolwiek ze stołu, jak i zbliżanie się do obelisku. Czy to krasnoludowie umieścili tutaj coś tak obrzydliwego? A jeśli nie oni, to kto zdołałby to tutaj przytargać?

Myśli Sørena krążyły jednak wokół jednego spostrzeżenia. Ciał odmieńców było zdecydowanie zbyt mało, by mogli ogłosić zwycięstwo i powodzenie misji. Większość z nich odeszła gdzieś, być może zabierając ze sobą to, co leżało wcześniej na podwyższeniu. Co to mogło być?

- Pójdźmy tam. Głównym korytarzem poszło pewnie więcej dymu, dlatego mogli wybrać tamten tunel. - Wskazał mniejszy i prowadzący gdzieś w bok chodnik.

Kerm 26-08-2014 00:37

Operacja "ogień" się udała. Częściowo. Najwyraźniej nie wszystkie mutanty zostały ogarnięte falą ognia, bowiem trupów i innych resztek był zdecydowany niedomiar. A to znaczyło, że gdzieś wałęsa się całkiem spora ich gromadka.
Innymi słowy trzeba było uważać, żeby się nie nadziać przypadkiem na zaczajone gdzieś za załomem potwory.

- Ciekawe, ile są warte te oczka - powiedział, wskazując na posążek.

Nieczyste siły czy nie - to go akurat niezbyt obchodził. Nawet gdyby figurka miała służyć jakimś paskudnym rytuałom, to po zniszczeniu nie powinna już mieć żadnej mocy. A kamienie szlachetne potrafił odróżnić od byle błyskotek.

W przeciwieństwie do Sørena nie myślał w tej chwili o pościgu za mutantami.

- Jak sądzicie, da się to zniszczyć? Ten obelisk?

Sekal 26-08-2014 09:49

Gunther trzymał się jak najdalej od stołu i obelisku, nie mając przyjemnych myśli z tym związanych. Nie był przeciwny magii, zawsze jednak trzymał się od niej z daleka. Doświadczenie wyniesione z licznych mimo młodego wieku podróży pozwalało przypuszczać, że to właśnie jakaś plugawa magia została użyta do zabezpieczenia tego miejsca. Przełknął ślinę, nawet nie próbując się zbliżyć. Nasłuchał się opowieści o tym, co może się zdarzyć, kiedy dotknie się takiej rzeczy.

- Jeśli ogień nie tknął nawet stolika, nie sądzę, byśmy mogli zniszczyć cały obelisk - Kuntz odpowiedział cicho na pytanie Oswalda. - Jeśli chcemy ich zatrzymać, powinniśmy sprawdzić korytarze. Może zostały tu jakieś ich ślady.

O ile bardzo nie chciał wchodzić tam w pogoni za grupą mutantów, to jednocześnie coś w nim sprzeciwiało się zostawieniu tego miejsca tak jak było i odejściu stąd. Rozejrzał się wokół i dostrzegając jakiś kamień uniósł go i z ciekawości rzucił nim w stolik.
- Sprawdźmy najpierw ślady, może jakieś za sobą zostawili - powiedział bez przekonania, częściowo gotów zgodzić się z propozycją Mortensena.

KurtCH 27-08-2014 10:26

Widok ocalałych z pożogi przedmiotów również młodym khazadem wstrząsnął do głębi. Cóż to za siła sprawiła, że obrus nie spłonął, świece nie roztopiły się, a obelisk stał dumnie dalej nawet nie okopcony? Wcześniej wydawało się, że dojście tutaj i podpalenie wszystkiego zakończy sprawę. Teraz zaś chyba każdy przeczuwał, że niewiele zbliżyli się do rozwiązania zagadki tajemniczego zewu. Ba! Jakby zmartwień było mało to po pożarze pytań jeszcze przybyło. Skoro płomienie nie potrafiły zniszczyć tego miejsca zaczynał rozumieć czemu jego bracia opuścili to miejsce. Musieli próbować zniszczyć to coś. Pewnie mieli wiele swoich sposobów. Ale żaden nie dał powodzenia. Ten obelisk zaś przyzywał coraz to więcej i nowych ohyd. W końcu liczba zdolnych do walki krasnoludów zmalała na tyle, że nie mogli stawiać czoła kolejnym odmieńcom. Podjęli rozpaczliwą decyzję o zasypaniu i zamurowaniu chodników. Pomimo tego, że złoża jeszcze nie były wyczerpane, a kopalnia przynosiła zyski. Odeszli stąd tracąc swój dom i miejsce pracy zarazem. Myśleli, że może tony ziemi i skał zakończą ten proceder. Tak się niestety nie stało i po wielu latach wszystko zaczęło się od nowa… Te myśli pomimo ciepła w komnacie zmroziły Balina do kości. Kim oni byli by mierzyć się z siłą która pokonała cały krasnoludzki klan? Czy brnąc głębiej mieli jakąkolwiek szansę na ujrzenie jeszcze kiedyś światła dnia?

Nie czas był teraz na zadawanie takich pytań. One tylko osłabiały ducha. Po kilku na prędko odmówionych pacierzach akolicie wrócił spokój. Dolał oliwy do lampy. Przysłuchał się też rozmowom ludzi. Wolał nie dzielić się z nimi swoimi myślami. Jeszcze który z nich zmieni zdanie i wróci do Behemsdorfu. A dalej każda para rąk dzierżących broń była nieoceniona. Wyjął pęto suchej kiełbasy. Przełamał je na pół i podał Mortensenowi.

- Zgadzam się z Tobą. Właśnie tam powinni my ruszyć. Zjedz se yno tyn kawałek wurstu co w razie zagrożenia przez grające kiszki ręka przy strzale Ci nie zadrży.

Sam chciał się wziąć do ochoczego pałaszowania ale już pierwsze gwałtowne ugryzienie spowodowało ból w klatce piersiowej skutecznie psując mu radość z posiłku.

vanadu 28-08-2014 12:44

- Nad cenami tych klejnocików zastanawiać się nie ma co, da? Pizdnąłbym całość do jakiej szczeliny ale lepiej nie bo gdzie jeszcze wpadnie gdzie nie trzeba i chuj. Zostawić trza, sprawdzić co z tamtymi a później zajebiaszczyć kopalnie co by zawał się zrobił i tyla. No, to ja przodem pójdę bo wy wszyscy jak rzygi na trzeci dzień picia wyglądacie, czyli wybaczcie li, że jak gówno. Lepij niech każdy se golnie na wzmocnienie. rzekł puszczając w koło butelkę gorzałki. -Jake bedzieci gotowi to ruszamy. Jeno mi w plecy ni strzelać bo ukrzywdze, ta?

piotrek.ghost 31-08-2014 17:49

-Niech nikt niczego nie dotyka, no chyba że chce zamienić się w ropuche albo żeby mu wyrosła kolejna para rąk - zawołała do towarzyszy kiedy wychodzili na brzeg. Sama zaś zbliżyła się do stołu i z uwagą oglądała zastawiające go rzeczy, niczego jednak nie dotykała, energia wyczuwalna w powietrzu była tak mocna że Rose bała się skutków zabawy ze skażonymi ciemnymi siłami przedmiotami.
-Narazie sprawdźmy dalszą część jaskini, w drodze powrotej zniszczymy ołtarz - powiedziała. Nasączone energią przedmioty kusiły, a jej ciało przenikał przyjemny dreszcz spowodowany obecnością dzikich wiatrów magii.

xeper 31-08-2014 22:28

Ciśnięty przez Gunthera kamień, zbliżając się do niezwykłej kolumny, delikatnie drgnął i zmieniając trajektorię lotu upadł tuż pod jedną z nóg stołu. Chwilę potem do stolika podeszła Rose. Zbliżając się, czuła opór jaki stawiało jej powietrze, tak jakby przebijała się przez niewidzialną zasłonę. A potem, gdy znalazła się w bezpośredniej bliskości obelisku, jej umysł eksplodował setką wizji. Przed jej oczami kłębiły się setki ciał. Jedne znajdowały się w stanie rozkładu, inne odziane były w zakrwawione zbroje, jeszcze inne nosiły ślady zmian i mutacji. Obraz pulsował, rozciągał się i kurczył, gwałtownie zmieniał kolory, ale i tak Rose widziała, czym zajmują się widziani przez nią osobnicy – pożerali się nawzajem, mordowali, pili krew, spółkowali w najprzeróżniejszych konfiguracjach. A w oddali, na tle poszarpanego horyzontu Rose zobaczyła jakąś gigantyczną postać, która z pobłażaniem patrzyła na ogarnięty ekstazą tłum. Olbrzym miał piękną twarz, ani męską ani żeńską, idealne ciało obleczone w gładką, alabastrową skórę i olbrzymie atrybuty seksualności – krągłą, pełną pierś zwieńczoną przekłutym złotą obrączką, sterczącym sutkiem i wzniesionego w erekcji, pulsującego fallusa. Z ust istoty dobywał się leniwy, rytmiczny i hipnotyzujący zaśpiew. Wizja zniknęła...

W czasie, gdy Søren i Gunter rozglądali się za śladami, bez większego powodzenia, Oswald kalkulował wartość umieszczonych w statuetce świecidełek.
Rozpoznał w kamieniach turmaliny, których wartość wycenił na nie mniej niż sto pięćdziesiąt złotych koron, bez targowania. Wiedział, że takie błyskotki mogą osiągnąć znacznie wyższą cenę, w zależności od jakości szlifowania, a tej ze znacznej odległości nie mógł ocenić.

Zostawili za sobą tajemniczy kamienny słup i ruszyli bocznym korytarzem. Tunel był wąski i niski, tak, że idący nim ludzie musieli się pochylać, aby nie zaczepić głowami o nieobrobiony strop. Korytarz był oświetlony – co kilka metrów w otwory w ścianach wetknięto tlące się łuczywo. W słabej, pomarańczowej poświacie widać było ślady kilofów i młotów w kamieniu, brak był jakichkolwiek zdobień i emblematów, tak charakterystycznych dla krasnoludzkich budowli.

W końcu, po jakichś pięćdziesięciu krokach korytarz się skończył. Znajdowali się w częściowo zalanej grocie, którą ktoś przerobił na mieszkanie. Pod ścianą stała skrzynia. Obok niej łóżko, zarzucone futrami. W kącie znajdowało się obłożone kamieniami palenisko, nad którym wisiał garnek. Na brzegu stał stolik, a na nim leżało kilka noży, batog, kolczaste łańcuszki i inne, podejrzanie wyglądające przedmioty. Nad wodą rozwieszona była kratownica, do której przywiązane było coś, co kiedyś musiało być człowiekiem. Krew wolno skapywała do wody z setek drobnych ranek na ciele wychudzonego mężczyzny, który zamiast jednej dłoni miał przypalony kikut, a drugą rękę pokrywała masa wijących się, wyrastających z mięśni robaków. Słychać było chrapliwy oddech wydobywający się z bezzębnych, posiniaczonych warg. Oko, wyglądające jak srebrna kula wolno poruszało się w oczodole. Drugiego oka mutant nie miał – oczodół zarośnięty miał pokrytą ropą tkanką.

- Znóf tuuuu jeszteeees... – jęknął, gdy usłyszał kroki. – Nieeee pszedłuszaaaaj mooojego cierpienia. Zabiiiij....

Søren – spostrzegawczość [+10] 98, porażka
Gunther – spostrzegawczość [+10] 80, porażka
Rose – SW 80, porażka [+1 PO]
Oswald – wycena 27, sukces!
Søren – groza 24, sukces!
Gunther – groza 21, sukces!
Oswald – groza [+10] 47, sukces!
Druga – groza [+10] 67 [PS 41], porażka
Balin – groza [+10] 38, sukces!
Rose – groza 31, sukces!


Sekal 02-09-2014 09:42

Widok był iście okropny i Gunther aż cofnął się o krok, zasłaniając usta zgięciem łokcia ręki, w której trzymał strzałę przygotowaną do nałożenia na cięciwę. Widząc, że nie da się iść dalej, schował pocisk i zarzucił łuk na plecy, zamiast niego zsuwając z ramienia zawieszoną na pasku włócznię.

- Podejrzewam, że to może być mag, który tu trafił jako pierwszy. Może badał ten kamień i przypadkiem przywołał mutanty - szepnął do kompanów, ostrożnie zbliżając się w kierunku skrzyni.
- Ulżymy twoim cierpieniom jeśli nam pomożesz. Czy to po co przyszli tu mutanci może zostać przerwane? W jaki sposób? - Kuntz powiedział to już głośno, kierując pytania do zawieszonego na kracie człowieka. Obaj doskonale wiedzieli, że nie da się mu już pomóc.

W międzyczasie zbliżył się do mebli i za pomocą grotu włóczni przerzucił futra sprawdzając, czy pod nimi na pewno nic nie ma, a następnie spróbował podważyć wieko skrzyni. Widząc jak reagował stolik, a raczej powietrze wokół niego, to teraz wolał nie ryzykować w żaden sposób, niczego nie dotykając gołymi dłońmi.

Kerm 02-09-2014 17:21

Oswald przez pewien czas miał myśli zaprzątnięte nie tym, co się dzieje dokoła, tylko stosikiem monet, jakie by można dostać za klejnoty - oczy posągu. Tudzież sposobem bezpiecznego ich zdobycia.
Może to dlatego nie w porę zareagował na na scenę, jaka rozciągała się przed oczami członków drużyny. I niemal nie zauważył, jak przebiegł obok niego Druga...

W pierwszej chwili pomyślał, że najmądrzejszą rzeczą byłoby natychmiastowe pozbawienie życia tego... czegoś, co kiedyś było człowiekiem. Lecz, musiał przyznać, Gunther miał trochę racji. Przed zadaniem ciosu łaski warto było zadać kilka pytań.

- Kto cię tutaj przywiązał? - spytał.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:26.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172