lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

vanadu 11-01-2015 20:20

Tymczasem druga w miarę możliwości oparwszy kompanów i podtrzymawszy ogień ku ogrzaniu zmęczonych członków rozdał im prowiantu, samemu zaś począł wypatrywać powrotu czy to wroga czy kompanów, obawiając się co by ich nie zaskoczono.

Kerm 11-01-2015 21:56

Oswald nie zamierzał się obijać, czekając na powrót towarzyszy z wycieczki. Najpierw zorganizował nieco drew, by ogień aż tak szybko nie wygasł, a potem zaczął ociosywać dwa dość spore paliki.
Balin aktualnie nie wyglądał na sprawnego piechura. By móc wrócić do tak zwanej cywilizacji (i nie zostawić go na pastwę losu) musieli sporządzić jakieś nosze. A do tego przydadzą się solidne drągi.

xeper 12-01-2015 13:07

Rozdzielili się. Gunther najciszej jak umiał ruszył skrajem jaru, podążając za idącymi dołem mutantami. Nie przeszedł nawet stu kroków, a nadepnął na pokaźnych rozmiarów, suchą gałąź, która pod naciskiem pękła z głośnym chrupotem. Znajdujący się kilkanaście kroków przed Guntherem mutanci natychmiast zatrzymali się, rozglądając nerwowo. Gunther zamarł w bezruchu. Trwał tak dłuższą chwilę, licząc że odmieńcy go nie spostrzegą. Czteroosobowa grupka na dole ruszyła dalej. Włóczykij zwiększył dystans i podążył za nimi, jeszcze bardziej uważając gdzie stawia stopy. Minął może kwadrans, a jar zupełnie się wypłaszczył i zanikł. Mutanci przedarli się przez zarośla rosnące na skraju drogi i zwiększając tempo marszu, zaczęli schodzić w dolinę. Jeden z nich zaczął wesoło pogwizdywać.

Søren zawrócił w kierunku pobojowiska i pozostawionych tam rannych kompanionów. Gdy ostrożnie wyszedł z krzaków, Oswald zajęty był robieniem prowizorycznych noszy, a Druga stał na warcie, wpatrując się w ciemność. Balin wciąż leżał nieprzytomny, poowijany w zakrwawione bandaże. Ciała Rose nie było nigdzie widać, najwyraźniej została już pochowana. Søren wysunął głowę z krzaków, zupełnie zaskakując stróżującego krasnoluda, tak że brodacz aż podskoczył. Potem przedstawił zwięźle sytuację i zajął się szukaniem tropów, które mogłyby należeć do dwójki ludzi zbiegłych na początku potyczki. Przez długą chwilę łaził na czworakach po obszarze, na którym liczył, że znajdzie odciski stóp lub inne poszlaki wskazujące, gdzie ludzie się udali. Wstał zadowolony, znając już kierunek ucieczki. Trop był w miarę wyraźny i możliwy do podążania, nawet w panujących w lesie ciemnościach. Wiódł dokładnie na północ, ginąc w zaroślach.

Soren – tropienie [-10] 32 [PS 14], sukces!
Gunther – skradanie się 88, porażka
Mutanci – spostrzegawczość [+10] 56, porażka
Druga – spostrzegawczość 96, porażka
Balin – ODP [-20] 37, porażka


Gob1in 14-01-2015 16:12

Mortensen upewnił się, że towarzyszom nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo i żaden z odmieńców nie kryje się w zaroślach czekając na chwilę sposobną do ataku. Pierwotnie miał zamiar pomóc w powrocie do wsi tym, którzy mieli problemy z poruszaniem się, jednak wszystko zmieniło się w chwili, gdy napotkał na wciąż wyraźne ślady ludzkich sprzymierzeńców rozbitej bandy mutantów.

Wcześniej poinformował ich, że Gunther podąża za czwórką ocalałych próbując ustalić dokąd zmierzają i czy czarownik ponownie do nich dołączy, a raczej oni do niego. Teraz stał niezdecydowany i szarpał za brodę, nawijając jej kosmyki na palec.
- Odnalazłem ślady czarownika oraz jego sługi i wszystko wskazuje na to, że odmieńcy nie poszli za nimi. - Rzekł wreszcie. - Nie wiem, czy w końcu dołączą do nich - może tak, a może nie. Jednak ważne jest, by nie pozostawić sprawy nierozwiązanej, bo gotowi wrócić jeszcze raz z nową bandą plugawych istot i dokończyć to, co zaczęli. - Wyjaśnił.

- Pójdę za nimi i spróbuję odnaleźć ich kryjówkę, albo i ich samych. - Zdecydował wreszcie. - Wy powinniście napotkać Gunthera, jeśli pójdziecie tędy - wskazał ręką kierunek - A jeśli nawet nie, to dojdziecie tamtędy do wsi. Uważajcie na siebie i niech bogowie mają was w opiece. Aha - powiedzcie Guntherowi, że ruszyłem za czarownikiem na północ. Poszukajcie też czegoś wśród zabitych - może będzie tam jaka wskazówka co do pochodzenia tych ludzi.- Przypomniał sobie. - Bywajcie! - Pożegnał się.

Søren uzupełnił zapas strzał w kołczanie dokładając tuzin z jednego z zawiniątek w plecaku. W duchu miał nadzieję, że podły czarownik i jego sługa padną ofiarą dzikiego zwierza, niedźwiedzia dla przykładu, ale jakoś sam nie wierzył w takie szczęście. Po chwili zniknął w zaroślach podążając pewnie za śladami dwójki ludzi.

Sekal 16-01-2015 11:22

Zaklął pod nosem, przeklinając swoją nieostrożność. Chwilę później błogosławił głupotę mutantów. Podążał za nimi, tak naprawdę zastanawiając się co dalej. Uważał ich za nieważnych, ale wciąż liczył, że przewodzący nimi wcześniej ludzie jednak spróbując odzyskać kilku podkomendnych. Skoro ich do siebie zwołali, musieli ich potrzebować.
Dlatego szedł.

Nie miał jednak zamiaru podążać za nimi zbyt długo. Soren miał szanse odnaleźć ślady, mimo ciemności i nocy ważniejsze od tych chaośników. Włóczykij nie był aż takim szaleńcem, aby pałać potrzebą zabicia ich wszystkich. Dlatego postanowił podążyć za nimi maksymalnie pół kilometra. Jeśli nic się do tego czasu nie wydarzy, wrócić się i poczekać na towarzyszy.

xeper 21-01-2015 22:11

Gdy Søren oddalił się, Druga i Oswald zostali sami. Obecności Balina nie należało zbytnio brać pod uwagę, gdyż kapłan wciąż leżał nieprzytomny. Oswald po raz kolejny poprawił konstrukcję noszy, a Druga łaził wokół obozowiska, niby wartując. Balin jęknął, powoli wydobywając się z otchłani niebytu. Wolno poruszył ręką, potem drugą. Mrugnął powieką, starał się coś powiedzieć, ale był tak słaby, że spierzchnięte, sklejone wargi nawet nie otwarły się. Rany, szczególnie kikut odrąbanej, przypalonej stopy bolały tak, że wyciskały łzy z oczu.

Gunther wolno, w znacznej odległości, wykluczającej możliwość wykrycia, szedł w ślad za mutantami. Droga opadała powoli, flankowana przez wiekowe drzewa. Spomiędzy płyt wyrastały krzaki i zielsko. Co sto kroków mijał niewielki słupek, zlokalizowany na poboczu. Gdy minął dziesiąty, zatrzymał się. Mutanci szli nadal drogą, rozprawiając o czymś i zupełnie nie kryjąc się ze swoją obecnością. Zgodnie ze swoim zamierzeniem, włóczykij odwrócił się na pięcie i pomaszerował z powrotem w kierunku miejsca, w którym wraz z towarzyszami stoczył bitwę z mutantami.

Søren nieustępliwie podążał tropem pozostawionym przez dwóch ludzi. Generalnie ślady wiodły na północ, co jakiś czas zmieniając kierunek, gdy uciekinierzy natrafili na zbyt strome zbocze jakiegoś jaru, którymi pocięty był las. Dwukrotnie Søren musiał wracać się i poszukiwać śladów na brzegach strumieni, które przekraczał w swoim pościgu. Wchodził na niezbyt strome wzgórze, gdy las zaczął się przerzedzać. Gęsto rosnące drzewa ustępowały miejsca niższym, niezbyt zbitym zaroślom, a te z kolei przeszły w pobliżu wierzchołka w łąkę oświetloną światłem dwóch księżyców. Søren spłoszył pasącą się na hali sarnę, która czmychnęła między drzewa. Trop był wyraźny. Pas wydeptanej trawy przecinał polanę i niknął w lesie po drugiej stronie. Dokładnie powyżej tego miejsca, ponad wierzchołkami drzew myśliwy zobaczył zarysy zabudowań. Wieś znajdowała się na zboczu następnego wzgórza, w odległości około dwóch mil od polany.

Balin – ODP [-20] 27, sukces!
Soren – tropienie 08, sukces!


Gob1in 26-01-2015 09:17

Mortensen wytrwale podążał za śladami dwójki mężczyzn. Szczęśliwie udawało mu się nie zgubić tropu mimo trudnego podłoża i konieczności przeprawy przez liczne strumienie. Możliwe, że uciekinierzy nie spodziewali się pościgu lub nie potrafili go zwieść.

W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że nie uzgodnili żadnego sposobu, który pozwoliłby towarzyszom podążyć za nim. Oczywiście mogli pójść śladem ściganych mężczyzn lub śladem Sørena, wątpił jednak by potrafił to ktokolwiek poza Guntherem. Nie wspominając o stanie pozostałych, który raczej nie pozwalał na przemieszczanie się po górach.

Oświetlona blaskiem większego Mannslieba i mniejszego Morrslieba polana wyglądała spokojnie, lecz myśliwy nauczył się nie ufać takim miejscom. Domyślał się, że mężczyźni dotarli do wsi na wzgórzu, jednak postanowił nie wychodzić spomiędzy drzew i ostrożnie ruszył bokiem, obchodząc polankę z lewej strony. Słuchał odgłosów lasu, starając się wyłowić fałszywą nutę w tym rytmie. Czarownik ze swoim sługą byli tutaj obcy - las był domem Mortensena i ten liczył, że ostrzeżenie nadejdzie w porę.

Zamierzał obejść sioło i wypatrywać niepokojących znaków, oczywiście najpierw potwierdzi, czy właśnie tam skierowali się poszukiwani oraz czy nie poszli dalej. Nocleg na którymś drzewie, w pewnym oddaleniu od zabudowań też wchodził w rachubę - musiał unikać zdradzenia swej obecności przedwcześnie, bowiem nie znał możliwości tej dwójki. Rankiem, jeśli nie dojrzy mężczyzn gdzieś między zabudowaniami, będzie musiał o nich zapytać lub, jeszcze lepiej, udając myśliwego przyjrzeć się wiosce od wewnątrz. Całe szczęście tamci dwaj nie widzieli go wcześniej i nie zdołają rozpoznać.

Kerm 26-01-2015 09:52

Oswald daleki był od okazywania radości, gdy Balin zaczął odzyskiwać przytomność. Balin najwyraźniej cierpiał, a Oswald nie miał zielonego pojęcia, jak mu w tych cierpieniach ulżyć.
Danie w łeb i ponowne pozbawienie przytomności raczej nie wchodziło w grę, a inne metody jakoś nie przychodziły mu do głowy.

- Leż i nie ruszaj się - zasugerował.

xeper 26-01-2015 22:43

Gunther wrócił do rannych kompanów. Okazało się, że Søren też tam był i jakiś czas temu podążył za śladami na północ. Włóczykij szybko zadecydował, że należy za nim iść. Balin trafił na sporządzone zawczasu nosze, które niósł Gunther i zmieniający się co jakiś czas Druga z Oswaldem. Zagłębili się w las, kierując w tą samą stronę co myśliwy.

Søren nie pozostawił żadnych szczególnych znaków, które ułatwiłyby jego towarzyszom podążanie za nim. Ale też nie starał się zbytnio maskować swoich śladów, które w połączeniu z śladami pozostawionymi przez dwóch uciekających ludzi, tworzyły wyraźny trop. Przy świetle dwóch księżyców, które rozpraszały mroki nocy, podążanie śladami nie było zbyt trudne.

W tym samym czasie Søren pokonywał dystans dzielący go od zabudowań. Zszedł w dolinę, której dnem, obok wartkiego strumienia, biegła droga. Był to ten sam krasnoludzki trakt, którym podążali już wcześniej. Przebiegał tuż poniżej pierwszych zabudowań zlokalizowanych na stoku. Chat było nieco ponad dziesięć. Wszystkie obejścia ogrodzone były rozchwierutanymi płotkami, na podwórkach pełno było błota. Przez strumień przerzucone było kilka kładek z pni drzew. Za domami rozciągały się niewielkie poletka i pastwiska. Søren stał na skraju lasu, niewidoczny dla ludzi ze wsi i patrzył. W błocie ryła świnia. Nad rzeczką taplały się kaczki. Spory, kudłaty pies siedział przed budą i ogryzał kość. Poza tym nie widać było żadnej ludzkiej aktywności.

Zaczynało świtać. Mroki nocy powoli rozstępowały się i świat spowijał się w szarość poranka. Ranni pod wodzą włóczykija osiągnęli szczyt wzgórza, z którego widać było budzącą się wieś. Søren wciąż obserwował zabudowania. Z domów zaczęli wychodzić brudni, zaniedbani wieśniacy. Ktoś wyprowadzał krowy. Psy zaczęły szczekać i ujadać. Mała dziewczynka z rudymi warkoczami szła nad wodę niosąc dzban, niemal tak duży jak ona sama. Na drodze, nadjeżdżając z dołu doliny pojawił się skrzypiący wóz, zaprzężony w wychudzonego konia. Siedzący na koźle wozak drzemał.

Sekal 28-01-2015 09:41

Zmęczenie wreszcie zaczęło atakować ciało Gunthera. Całonocne bieganie, walka i teraz noszenie noszy z cięzkim jak skała krasnoludem dawały się odczuć zbyt mocno. Powieki się zamykały, oczy paliły, w brzuchu burczało, a głowa bolała. To i tak było nic w porównaniu z tym co musieli czuć ranni towarzysze, ale nie zwiększało chęci włóczykija do dalszej podróży.
- Odczekamy chwilę, może pojawi się Soren. Lub ktoś zupełnie nie pasujący do mieszkańców sioła. Jak będzie czysto, spróbujemy poszukać tu schronienia, strawy i odpoczynku. Może mają jakąs starą babę umiejącą zszywać rany.
Mówił szybko i cicho, przekazując swoją decyzję. Dalsze chodzenie z rannymi nie miało sensu i gotów był tym razem zdecydowanie postawić na swoim. No i sam po krótkim odpoczynku będzie mógł zrobić znacznie więcej.
Co to oznaczało, sam nie wiedział. Nigdy wcześniej w życiu nie znalazł się w podobnej sytuacji. Ścigać uciekinierów? Odpuścić sobie? Wrócić do wsi z wieściami i liczyć na to, że ktoś inny zniszczy pozostałości tego okropieńswa w kopalni?
Przykucnął i przepatrywał okolicę, licząc trochę na to, że Soren odkrył coś więcej, niż widziały jego oczy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:15.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172