lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

Kerm 20-07-2015 20:31

- Chociaż jakieś miłe spotkanie - powiedział Oswald, na widok wychodzącego spomiędzy krzaków Sørena. - Pierwsze od dawnego czasu. Gdzie zgubiłeś Gunthera?

Rzucił wzrokiem w stronę skały, którą okupował Gunther i obiecał sobie, że tam nie wejdzie, chyba że by mu zapłacono. A jeśli Gunther chciał wysłuchać ich opowieści, to musiał zejść na dół.

- Jakie macie plany? - spytał, po wysłuchaniu relacji.

vanadu 21-07-2015 22:27

Druga stał słuchając relacji druha i nie wtrącając się w nią. Nie miał na to sił. Nie miał siły wymyślić planu ani zdecydować co dalej. Nie miał na nic siły i na nic chęci. Może poza ozdrowieniem.

W końcu zapytał Gunthera bardzo zmęczonym głosem: -Znaczy się i tutaj napotykamy nieprzyjaciół? Cóz więc dalej zamierzaliście?

Sekal 22-07-2015 09:21

Kuntz brakiem ruchu w wiosce, brakiem wychodzącego hrabiego i jego brata, był z lekka mówiąc zawiedziony. Nie zdziwiony, bo jaka była szansa, że po tym wszystkim i ich własnej ucieczce - przecież przegonili ich niezły kawałek - będzie im się chciało od razu wracać. Może w ogóle już tego nie zrobią, poświęcając swoją kryjówkę w kopalni... nie, w to nie wierzył. Spróbują znowu. Jak nie dziś to jutro.

Pojawienie towarzyszy było na tyle zaskakujące, że Gunther zsunął się po skale i rozprostował kości, nie zamierzając zmuszać rannych do wysiłku większego niż to warto. Nie wyglądali wcale lepiej niż wtedy, gdy się rozstawali.
- Macie siły pomóc? - spytał ich najpierw. - We czterech możemy przepatrywać większy teren. Ktoś mógłby mieć baczenie na wioskę, dać umówiony sygnał po zobaczeniu czego. Reszta wróciłaby pod wejście do kopalni. Jak hrabia postanowi dalej polować na te swoje białe jelenie to będzie musiał udać się tamtędy.

Kerm 23-07-2015 10:23

Oswald najchętniej położyłby się do łóżka, w jakiejś karczmie, na dobry tydzień, i leżałby brzuchem do góry, nie poświęcając mutantom, kultystom, hrabiemu i Chaosowi ani jednej myśli. Ale chcieć to jedno, a móc to drugie. Sakiewce niedaleko było do stanu "chuda", zaś karczma była daleko, w przeciwieństwie do mutantów czy hrabiego.

- Plany? - powtórzył po Guntherze. - Znaleźć się daleko stąd i wykurować - odparł. - A tak na serio... I tak powinniśmy wrócić do kopalni, bo tamtędy prowadzi droga do Behemsdorf. Skoro raz tamtędy przeszliśmy, to pewnie uda się i drugi raz. No i możemy trochę poczekać na hrabiego. Jeśli nie umrzemy z głodu - uśmiechnął się ciut krzywo.

Gob1in 23-07-2015 14:28

- O to się nie martw. - Powiedział Mortensen. - Jeśli plugawe moce i obecność odmieńców nie wypłoszyły całej zwierzyny z tej strony gór, to znajdziemy sposób na napełnienie brzuchów.

- Ja także wolałbym wrócić w pobliże kopalni. - Dodał po chwili. - Hrabia praktykował tam swoje bluźnierstwa i zapewne zechce znów spróbować. Tutaj ryzykujemy wykrycie przez okolicznych mieszkańców i zemstę hrabiego wspieranego przez lojalnych mu poddanych. Tam będziemy tylko my i hrabia ze swoim bratem. Jeśli to my ich zaskoczymy, to może nie zdążą użyć żadnej ze swoich czarnoksięskich sztuczek. Jedno wiadomo, że do wezwania odmieńców potrzebny mu obelisk z kopalni, bez niego nie zdoła zebrać popleczników.

xeper 26-07-2015 00:31

Wolno, dostosowując tempo do najwolniejszego w grupie Drugi, czterej mężczyźni ruszyli w drogę powrotną - szerokim łukiem, pod osłoną drzew omijając siedzibę hrabiego von Ludenhoff. Bezpiecznie, nie niepokojeni przez nikogo, czy to wieśniaków, czy mutantów, czy też dzikie zwierzęta dotarli do gościńca wiodącego w górę doliny. Skierowali się ku starej krasnoludzkiej kopalni ukrytej wysoko wśród górskich szczytów.

O jedzenie nie mieli się co martwić. Wprawne oko myśliwego, w połączeniu z jego pewną ręką, zapewniały dostatek świeżego mięsa. Pod wieczór zaopatrzeni byli w dwa bażanty, dwa króliki i kilka kuropatw. Na kolację zapowiadało się wyborne pieczyste.

Noc spędzili w ziemnym wykrocie, wystawiając warty i nasłuchując niebezpieczeństwa, ale było spokojnie. Po śniadaniu składającym się z resztek z kolacji wyruszyli dalej w górę. Marsz był mozolny i jednostajny, ale niezbyt wymagający, gdyż cały czas trzymali się starego, zarośniętego krasnoludzkiego traktu. Pod wieczór, wysoko ponad głowami dostrzegli sylwety zrujnowanych wież znaczących wejście do kopalni. Było już ciemno, gdy znaleźli się w pobliżu pierwszej z nich, zupełnie zniszczonej i porośniętej lasem. Całkiem blisko spomiędzy skał, z hukiem tryskała woda, serią malowniczych stopni i wodospadów zlewając się w dół, między drzewa i dalej w dolinę.

Kerm 29-07-2015 11:27

Gdyby jeszcze było piwo...
Ale w gruncie rzeczy Oswald nie narzekał. Mógł sobie posiedzieć, nie przejmując się niczym. Pieczony nad ogniskiem królik świetnie smakował, a udko kuropatwy, nawet jeśli nieco przypieczone, miało niepowtarzalny smak.
Mógłby tak sobie posiedzieć - tydzień lub dwa - aż całkiem dojdzie do siebie, lae miał wrażenie, ze los nie sprawi mu aż tyle przyjemności.

- Ciekawe, kiedy się przyplącze ten hrabia - powiedział.

Gob1in 31-07-2015 11:17

- Bogowie wiedzą... albo i nie. - Odparł, grzebiąc patykiem w dogasającym ognisku. O ile prościej byłoby ruszyć gdzieś stąd i zapomnieć o odmieńcach i czczącym plugawe bóstwa możnowładcy. Przecież sigmaryci i inni mieli na swych usługach łowców czarownic, którym płacono za tropienie herezji. Coś jednak nie pozwalało mu tego zrobić. Może było to poczucie sprawiedliwości, którą hrabia skutecznie tutaj zdeptał oddając się swym szalonym praktykom, za nic mając życie tych, którym winien był opiekę. Może było to przekonanie, że nikt nie zainteresuje się oddaloną od dużych miast okolicą i hrabia będzie mógł jeszcze długo robić to co robi. A może było to podjęte wyzwanie - udział w grze pomiędzy nimi a hrabią, który dobrze wiedział, że nie mogą przeciwko niemu otwarcie wystąpić, ale zapewne podejrzewał ich o udział w wydarzeniach w kopalni i późniejszej potyczce z odmieńcami. Każda ze stron udawała, że niczego się nie domyśla i jednocześnie każda próbowała zastawić sidła na przeciwnika.

- Hrabia w końcu nie wytrzyma i przybędzie tutaj aby upewnić się, że obelisk wciąż jest na miejscu i nikt koło niego się nie kręci. - Kontynuował. - Nie wiemy jednak, czy przybędzie sam, ze swoim bratem, czy wraz z zaufanymi sługami lub nieświadomymi chłopami. Gdybyśmy zdołali uratować kilku mieszkańców, kiedy ci będą już wiedzieli czym zajmuje się ich suweren, to zapewne zdołają przekonać resztę i wystąpią przeciwko hrabiemu. Jeśli nie, to pozostaje próba zabójstwa i ucieczka gdzieś daleko. Zresztą von Ludenhoff wspominał o umyślnym do Behemsdorfu, który najpewniej zdemaskuje nas przed hrabią i być może sprawi, że nie będziemy mile widziani zarówno po tej jak i po tamtej stronie gór. - Zamyślił się.

- Jutro chciałbym zejść do kopalni i ponownie obejrzeć jaskinię z obeliskiem. Może coś przeoczyliśmy, albo znajdziemy jakieś nowe ślady czyjejś obecności. Następnie możemy ukryć się w okolicy baszt lub nawet w samych wieżach i czekać na pojawienie się hrabiego. W końcu tutaj przybędzie - tego jestem pewien.

xeper 07-08-2015 00:15

Minęły dwa dni słodkiej bezczynności. W tym czasie, w cudowny sposób, a raczej za sprawą dekoktu sporządzonego przez wiedźmę, Druga i Oswald wrócili do pełni sił. Ich czas zajmowało jedynie obserwowanie drogi prowadzącej z doliny, w górę – do kopalni, gotowanie, wylegwanie się, lub jak w przypadku Sørena, polowanie. Oczekiwanie na hrabiego von Ludenhoff było zupełnie bezowocne.

Trzeciego dnia, w okolicach południa, po niebie przetoczył się długi, ledwo słyszalny, niski grzmot mimo, że było zupełnie bezchmurnie i nic nie zapowiadało burzy. Søren, który wracał z polowania i Oswald siedzący na wieży, której używali jako punktu obserwacyjnego zauważyli też trwający nie więcej niż mrugnięcie oka błysk. Nie pochodził on z jakiegoś konkretnego kierunku – odnosiło się wrażenie, że to cały świat mignął.

Cienie się wydłużały, słońce zmierzało ku zachodowi, a niebo zaczęło ciemnieć. Nadchodziła noc. A wraz z nocą, drogą z doliny szybko, prawie biegnąc, tanecznym krokiem zbliżała się jakaś postać. Jej ruchy były zwinne i gibkie, akrobatyczne. Była wysoka, smukła, ale równocześnie muskularna. Im była bliżej, tym więcej szczegółów było widocznych.

Miała bladą, różowawą skórę i fioletowe, rozwiane w biegu włosy. Połowę muskularnego torsu osłaniał błyszczący w ostatnich promieniach słońca napierśnik. Druga połowa była naga, z jedną obfitą, idealnie kształtną piersią. Uda i krocze istoty osłaniała połyskująca złotem i srebrem spódniczka. Długie, wysmukłe nogi zwieńczały pazury. A umięśnione ramiona, zamiast dłoni kończyły się potężnymi szczypcami, przypominającymi krabie.
Istota wystawiła twarz do wiatru, przez chwilę węsząc. Zaśmiała się perliście, a po chwili śmiech przeszedł w przeraźliwy, mrożący krew w żyłach wrzask. Potem wznowiła swój bieg pod górę.

Sekal 07-08-2015 10:06

W trakcie mijających dni, Kuntz zastanawiał się nad tym wszystkim wielokrotnie. Żałował, że nie mogą już obserwować wioski, bo czekanie pod kopalnią dłużyło się niemiłosiernie. Gunther starał się zajmować małymi sprawami, ale ileż było można. Nie był przyzwyczajony do bezruchu, jego życie zawsze było kierowane działaniem. To wszystko sprawiało, że zaczynał powoli wątpić, że hrabia jest z tym wszystkim związany. Może to faktycznie jacyś dwaj ludzie, którzy go okradli i wykorzystali kradzione rzeczy? Kotłowanina myśli źle wpływała na jego samopoczucie, więc próbować nawet pomagać Sorenowi w polowaniu i często przepatrywał okolicę, dokładnie sprawdzając wszystkie miejsca, które w razie czego będzie można wykorzystać.

Mijał właśnie kolejny dzień i już wyglądało na to, że znów nic się nie będzie działo, kiedy pojawiła się ta postać. Kuntz widział już mutantów, dlatego daleko było mu do natychmiastowej paniki, lecz szybko dostrzegł, że to coś, to było coś innego. Coś więcej. Zwykli mutanci nie mieli takich... pancerzy. Przełknął ślinę i szybko przywarł do ziemi, chowając się za grupą skał otoczonych krzewami. Dał też znak towarzyszom, aby się nie wychylali. Byli tu dla hrabiego, walk z czymś takim jak to nie było w planach Gunthera. Przygotował jednak łuk i nałożył na niego strzałę, gotów do akcji, gdyby nie dało się jej uniknąć.
W myślach wypowiadał modlitwę do Sigmara.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:17.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172