Kiedy szedł przez ciernie zaświtała mu w głowie pewna myśl. Zawrócił do towarzyszy, którzy zostali przed chaszczami. - Ej, nie poszlibyście ze mną? Nie ukrywam, że trochę się boję. Jeśli byście stanęli odpowiednio blisko mnie wierzę, że udało by się nam przejść. To jak, idziecie? Miał nadzieję, że towarzysze przystaną na tą propozycję. We trójkę zawsze raźniej. |
Carl odkrzyknął: Jesteś taki sprytny? A może wszyscy nim się okryjemy? |
Nieodespana jeszcze do końca podróż sprawiła że Jortan spał wyjątkowo długo i twardo. Gdy Gundram próbował go obudzić najemnik opędził się od niego ręką złorzecząc pod nosem półprzytomny odwrócił się na drugi bok. Gdy w końcu wstał z posłania jakiś czas później słońce było już wysoko na niebie. Jortan przeciągnął się i obszedł czerwony dom. Tak jak podejrzewał pozostał sam. Wszyscy rozeszli się już dawno w sobie tylko wiadomym celu. Najemnik zaklął. Nie miał zamiaru przesiedzieć całego dnia w domu, a po mieście samemu wałęsać się nie chciał. Wprawdzie mieszkańcy wydawali się przyjaźni, jednak nigdy nic nie wiadomo. Gdy tak siedział dotarło do niego mgliste wspomnienie poranka. Przypomniał sobie że Gundram gadał coś o szukaniu roboty więc uznał że pójdzie go poszukać. Obcą twarz niełatwo ukryć w mieście, a już szczególnie w miasteczku tak małym jak to więc Jortan szybko dowiedział się dokąd udał się oprych. Gdy już go znalazł rzekł - Uff... Piękny dziś dzień nie sądzisz? Wypadałoby się czymś zająć. Znalazłeś może jakąś robotę? |
Ernst również był bardzo ciekaw, co jest po tamtej stronie żywopłotu, ale przedzieranie się przez długie na kilka centymetrów kolce zdało mu się rzeczą niezbyt rozsądną. - Może będziesz nas przeprowadzać pojedynczo? - zaproponował. - Albo, jak znajdziesz się po tamtej stronie, zdejmij płaszcz i nam go przerzuć. |
- Nie widzicie? Ciernie zostawiają wokół mnie dość miejsca byście we dwóch przeszli. Warunkiem jest by iść bardzo blisko mnie. To jak idziecie? |
Carl odparł: Najpierw pozwól skończyć z tymi ranami!!!! - tu jęknął z bólu. |
Gundram był zaskoczony tym że Jortan do niego dołączył, niemniej, ciszył się że w końcu się pojawił. Miał dość tego że członkowie opuszczali drużynę. Jortan zastał kompana gdy ten pałaszował placek z owocami którym poczęstowała go jakaś serdeczna gospodyni. Nim mu odpowiedział, przeżuł dokładnie zawartość ust i połknął ze smakiem. -Jeszcze nie, eeee... Czekałem na ciebie! Poszukajmy czegoś. Po czym wyszczerzył zęby spomiędzy których wystawały nasionka malin. |
Bohaterowie stali nie będąc pewni czy iść z Olafem czy nie. Carl wypalał znamię, które wyrządziły mu ciernie. Ernst chciał znaleźć inny sposób przejścia przez te przeklęte chaszcze. Widział on jednak, że gdy Olaf wychodził, na około niego około pół metra było miejsca na kogoś jeszcze. Tym tokiem myślenia, mogli się wszyscy zmieścić stoją blisko siebie. Olaf będąc pośród cierni był pewny, że przeszedł około dwa metry i wyglądało na to, że nie był to ich koniec, gęste ciernie musiały być bardzo grube. To utwierdziło go w teorii, że nie da się ich przejść bez płaszcza. Jortan i Gundram, którzy zostali w mieście szli ulicą gawędząc. Gdy po chwili zobaczyli Bjørga, który to podczepiał woły do wozów i pomagał kilku innym ludziom w pakowaniu towarów na wozy. Mogli być lekko zaskoczeni, co on robi, czy tak szybko dostał dobrą posadę w mieście. W wszystkie te teorie mogły rozwiać słowa Bjørga. Z odala było widać Rurika, szedł w kierunku wozu. Wyglądał na złego. |
Gdy Carl dokładnie wypalił swoje rany był roztrzęsiony, ale pamiętał o swojej misji i zaufaniu jakim darzą go przyjaciele. Skończywszy bolesny zabieg wręczył Ernstowi sztylet i podszedłszy jak najbliżej Olafa rzekł: Jeśli Ernst wpadnie na lepszy pomysł nie widzę innej drogi. A przy okazji, Olaf możesz powiedzieć co widziałeś? |
Ernst obejrzał raz jeszcze żywopłot, po czym zwrócił się do tamtej dwójki: - Mostu nad żywopłotem nie zbudujemy, podkop też z pewnością by się nam nie udał. Pozostanie tylko przejście z wykorzystaniem tego płaszcza. Musimy spróbować. - Proponowałbym jednak sprawdzić - dodał - czy ten płaszcz da się tak rozłożyć na boki, żebyśmy się mogli schronić pod jego połami. No mógłbyś też iść z rozłożonymi na boki ramionami. Widział, jak kolce potraktowały Olafa. Zdecydowanie nie chciał mieć w skórze niepotrzebnych dziur. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:03. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0