lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Księstwa Graniczne: Steigerwald (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14530-ksiestwa-graniczne-steigerwald.html)

Fyrskar 19-10-2014 13:17

Thurin wytarł topór z posoki i napił się gorzałki, którą podzielił się z nimi Roran. Odetchnął.

Podszedł do wejścia do piwnicy. Ludzka, nieporządna robota, nie dziw, że cały budynek osiada.

Wysłuchał pytania Felixa. Zobaczmy...

Podszedł do dziury, włożył rękę do środka, postał przez chwilę obok. I nic. Żadnego oporu, żadnej negacji.

- Nic nie czuję. - rzekł do drużyny - W rzodkiewce jest więcej energii magicznej, niż w tym kurwidołku.

Odwrócił się ku tchórzliwym długouchym.

- Czy ja dobrze słyszę? - zapytał elfy - Chcecie zostawić na pastwę losu własnych pobratymców? Ha, nie dziw, że ni krasnoludy, ni ludzie, ni niziołki wam nie ufają.

Zerknął ku drużynie.

- Tchórzostwo wąskodupców to ich sprawa. Byłem gotów im pomóc, może nie bezinteresownie, ale jednak. Ale skoro oni bardziej boją się o własne skóry, niż o swoje rodziny, to ja tym bardziej nie będę się poświęcał.

Splunął w stronę długouchych. Co za tchórze.

Hazard 19-10-2014 17:50

Czyż ciekawość nie jest aby cechą ludzką? Ivan nie wiedział, ale słowa elfów i towarzyszy wcale nie zniechęciły do zejścia w głąb podziemi zajazdu. Wręcz przeciwnie, nastręczały mu jedynie wiele nowych pytań, na które odpowiedzi wcale nie musiał znać. Jednak musieć, a chcieć to przecież dwie różne rzeczy. A były żołnierz, a zarazem kuglarz odkąd sięga pamięcią robił zwykle to na co miał w danej chwili ochotę. A tajemnice przyciągały go niczym srebrny kieł Gnoblary.

-Nie wiem jak wy, ale ja tam schodzę. Nie mam co prawda ochoty, walczyć z jakimiś niematerialnymi istotami, ale w razie czego można w mgnieniu oka dać dyla. - Następnie skierował swój wzrok w stronę uwolnionych elfów, podnosząc przy tym kuszę w ich stronę. Niecny uśmiech pojawił się na jego ustach, po czym znów się odezwał, rozpraszając napięcie, które tym gestem wywołał. - Któryś z was potrafi z tego korzystać? Zapewne nie macie ochoty, na bliski kontakt, z tym czymś, co tam jest, ale osłaniać nas z dystansu chyba możecie? Jest tam co najmniej jedna maszkara, która jest dość wrażliwa na bełty w brzuchu, a ja tam wole dzierżyć w walce moje rapiery niż kuszę. - Następnie wręczył, naładowaną kuszę i kołczan z bełtami pierwszemu elfowi, który wyraził chęć pomocy. O ile takowy się oczywiście znalazł.

-A tak właściwie, to wiecie może ile mamy czasu nim dotrze tu ich wsparcie?

Dnc 20-10-2014 14:14

Roran jeszzce nie ostygł po walce, wyciągnął sobie włócznię którą wbili mu przeciwnicy. Wziął głęboki oddech i zagryzł zęby by nie krzyczeć. Na szczęście dał radę...
Jedno spojrzenie, które rzucił w stronę Bhazera pozwoliło mu stwierdzić, że wszystko z nim w porządku.

Podszedł do towarzyszy, częstując wszystkich gorzałą. Teraz było lepiej, zaczął przysłuchiwać się rozmowie. Nie wszystko rozumiał, coś mu umykało... by rozwiać swoje wątpliwości zapytał:
- Czekajcie bo chyba nie wszystko rozumiem. Wy wskazał na elfy - to nie wszyscy których mieliśmy uratować, tak? Reszta jest tam na dole składana w ofierze jakiemuś prastaremu złu, którego się boicie. Póki co chyba nadążam. No i teraz wy nie chcecie tam schodzić bo się boicie o swoje życie, prawda? Gdy usłyszał twierdzącą odpowiedź, rzekł lodowatym tonem:
- Kurwa, czemu mnie się nikt nie pytał czy się boję nastawiać za was swoją dupę? Patrzcie jak skończyłem - powiedział wskazując wielką ranę na klatce piersiowej.

Odwrócił się do towarzyszy i rzekł:
- Skoro oni nie chcą ratować swoich to dlaczego my mamy? Jak będzie trochę mnie elfów łaziło po ziemii to nie będę płakał. Nie chcą ich sprawa. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu jacy są naprawdę.
Nie chcecie włazić w porządku ale teraz wasz czas na zrewanżowanie się nam....Powiedz im piękna co i jak... i niech biorą dupę w troki i ruszamy
. zwrocił się na koniec do elfiej magiczki

Kerm 20-10-2014 16:55

Pomagać - to jedno. Ryzykować życie w walce z nie-wiadomo-czym - to coś całkiem innego, szczególnie gdy pobratymcy ratowanych odżegnują się od udziału w tym przedsięwzięciu.

- Jeśli elfy nie chcą tam iść - nie dodał "są na tyle mądre" - to mi się też nie pali do zwiedzania tej piwnicy. Może lepiej by było zawalić czymś wejście i zapomnieć o tym miejscu? - zaproponował.

dzemeuksis 21-10-2014 21:44

- Pies trącał ostrouchych - warknął Moritz. - A co, jeśli tam na dole są jacyś ludzie? Chcecie mieć ich na sumieniu? Schodzę. Ivan, osłaniaj mnie.

Góral, przyklejony do ściany, wytężając wszystkie zmysły zanurzył się w mrok piwnicy. Pierwsze czego szukał, to jakiegoś źródła światła - pochodni lub latarni, którą mógłby zapalić.

Hazard 23-10-2014 19:29

Ivan kiwnął głową w stronę zwiadowcy. Wcisnął kuszę jednemu z elfów, a następnie począł się rozglądać po wszystkich zebranych na dziedzińcu.

-Dobra, Ja i Moritz schodzimy. Jochen i Roran niech zostaną na powierzchni. Ty też, jakkolwiek Cię zwą. - Ostatnie słowa skierował w stronę Elfa, któremu wcisnął kuszę. - Obserwujcie teren z piętra lub z dachu, jakby coś się działo to krzyczcie.

-Reszta schodzi z nami. Nie mam pojęcia co na nas tam może czekać, ale istnieje zbyt duża szansa na to, że ktoś tam jeszcze żyje. - Następnie zwrócił się znów do Felixa i Elfki. - Wiem, że pewnie nie macie ochoty tam schodzić, ale jak to mówią ogień najlepiej zwalczać ogniem, a więc jeżeli trafi się nam tam jakiś magiczny demon, to z pewnością wasze umiejętności nam się przydadzą.

Po chwili zwrócił się do wszystkich.

-Dobra, to schodzimy. Ja na przedzie, zaraz za mną Moritz, Thurin potem jeden długouchy, magowie. A pochód zamykać będzie pozostała dwójka elfów. Liczę, że odwdzięczycie się za naszą pomoc i nie zwiejecie przy pierwszej okazji.

-Jak macie jakieś źródło światła lub wiecie gdzie jest to przynieście, tylko migiem. Nie pozostało nam zbyt wiele czasu.

Matyjasz 23-10-2014 20:00

Głębokie westchnięcie i spojrzenie w błękit nieba było najlepszym komentarzem.
-Jak tego nienawidzę to niestety jest to racja. Jeżeli zginę nie widząc jeszcze światła dnia to będę wiedział kogo jako duch nawiedzać.
Założył na siebie skórzaną kurtę i metalowy hełm. Ewentualne czarowanie zostawił na ewentualnego demona. Tarcze zarzucił na plecy i załadował kuszę.
-Liczę na panów, że nic nas od tyły nie zajdzie.- zwrócił się do nowo powołanej straży tylnej.
Otworzył dłoń i pozwolił by mały płomyk podobny do świeczki się w niej pojawił.
-Lepszego źródła światła nie potrafię zapewnić a i w walce pewnie nie utrzymam.
-Poza tym jestem gotowy. W drogę szanowni państwo?

Dnc 24-10-2014 13:50

Roran widząc, że sytuacja jest przegrana i jego towarzysze znowu się pakują na własne życzenie w kłopoty. I to dosłownie. Zaczął się powaznie zastanawiać co począć.
Wiedział, że Moritza i Ivana już nie odwiedzie od tego pomysłu. Klamka zapadła. Jedyne co to mógł albo zostać tutaj bezczynnie albo pomóc im tam na dole.

Podszedł do dwóch zamozwańczych szefów i inicajtorów wyprawy i rzekł:
- Co mam tu zostać? Nie potrzebujecie mnie na dole? Nie żebym się pchał bo to glupota tam schodzić ale skoro i tak będę czekał na was tutaj czy tam na dole był z wami to żadna dla mnie róznica.
Rana moja nie jest poważna więc spokojnie sobie poradze, decyzja należy do was bo ktoś musi tutaj za mnie pozostać i lepiej żeby to nie był ktoś z dużymi uszami. Jeśli wiecie o czym mówię.

Lord Cluttermonkey 24-10-2014 15:59

- Nie wiem. Ewentualne wsparcie może dotrzeć z klasztoru, chociaż mogą mieć inny obóz gdzieś nieopodal – powiedział Cevethor. – Idźmy więc, ale lepiej się spieszyć, bo inaczej nikt z nas nie wyjdzie stąd żywy. Nawet jeśli nie czujecie magii, pierwotne zło wisi w powietrzu.

Z piwnicznego otworu dobiegał zapach świeżych truskawek, intensywniejszy niż dotychczas. Podejrzliwi i czujni niczym szare wilki wskoczyli do środka. Rozległ się plusk obuwia lądującego na miękkiej błotnistej papce. Mętna woda sięgała do kostek. Podziemia, za czasów świetności zajazdu pewnie zastawione ogromnymi beczkami, były teraz obsypane pnączami z liśćmi o dziwnym kształcie i szkarłatnym kwieciu. Barwa nie była satynową czerwienią zwykłych płatków, lecz ognistą, nienaturalną purpurą zdającą się parodiować normalny kolor. Elfy przycupnęły niczym przyczajone pantery, jakby wyczuwały obcą, złośliwą inteligencję. Nawet wychowany w wielkim mieście Felix zdał sobie sprawę, że nie mieli doczynienia z bezmyślnym przedstawicielem roślinnego świata. Gdy tak się rozglądali, po pnączach przebiegły fale zmieniających się odcieni; przybrały bardziej soczystą, jadowitą barwę.

Po hobgoblinie nie było ani śladu – może schował się w którymś kącie i planował zasadzkę, a może piwnica składała się z większej ilości pomieszczeń? Oświetlając lewą ścianę znaleźli elfów i innych więźniów, choć nie w takim stanie, w jakim się spodziewali ich odszukać. Wszyscy, zarówno jeszcze żywi jak i już gnijący martwi, byli owinięci od stóp do głów pnączami, a do ich ust przyciskały się wielkie krwistoczerwone płatki kwiatów. Nie rozumieli, co to wszystko ma znaczyć, jednak wiedzieli, że byli świadkami czegoś okropnego. Niczego nie było widać w dalszej części pomieszczenia, lecz wyraźnie czuli czyjąś obecność — istnienie jakiejś niewidzialnej, nieuchwytnej grozy, która złowrogo unosiła się opodal, napierając na latarnie bohaterów.


Nie minęło nawet dziesięć bić serca, gdy wici poczęły drżeć i dygotać, liście trzęsły się, trzepocząc jak kastaniety, a płatki kwiatów konwulsyjnie rozwierały i zamykały się jak kaptury kobr. Roślina widziała ich, a oni czuli, jak emanuje z niej nienawiść tak silna, że niemal namacalna.

- Uważajcie!

Obrzydliwe, grubsze od uda mężczyzny mackowate pędy wystrzeliły ku nim z sykiem i trzepotem liści. Iwan uniknął bardziej przez przypadek niż dzięki swej szybkości. Moritz gwałtownie odskoczył, lecz inna owinęła się wokół jego nogi i przewróciła. Broń wypadła mu z ręki. Patrzący na to wojownicy wydali okrzyk zgrozy, lecz po chwili Felix i jasnowłosy elf tak samo padli w błoto, gubiąc oręż. Macki poczęły ciągnąć nieszczęśników do mrocznego serca komnaty, a odgłos ślizgających się po błocie krzyczących ciał niósł się niczym groźba piekielnej otchłani.

Hazard 24-10-2014 17:10

Ciekawość została zaspokojona... Teraz czas stąd uciekać. Oczywiście to nie mogło być tak proste.

-Laurelandil! Potrafisz ciskać ogniem, prawda? Spróbuj spalić to cholerstwo... Celuj w głąb pomieszczenia. Zdaje mi się, że to tam znajduje to co kontroluje te badyle. - Następnie zwrócił się do stojących jeszcze na nogach elfów. - Tnijcie pnącza które ich pochwyciły lub spróbujcie podpalić je latarniami! Nie pozwólcie by kogoś tam wciągnęły!

Ivan sam nie miał zamiaru oczywiście poprzestać na dyrygowaniu innymi. Dobył zaraz rapierów i począł ciąć oboma wszystkie zbliżające się do niego pnącza. Robiąc to wciąż biegł w stronę ciągniętych w otchłań piwnicy towarzyszy. Miał zamiar odciąć ciągnące ich pnącza.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:09.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172