- Hmm, może macie rację, panie szlachcic - rzekł - niech będzie wschód, nie ma po co szafować życiem. |
Wladymir był zadowolony z zakupów co prawda jego skórzany hełm przypominał bardziej jakąś szmatę i aż wstyd było go ubrać. Zwłaszcza, że ubierając go zakrywał swoją kozacką fryzurę, z której tak był dumny. Pomijając oczywiście fakt, że w tym czepcu wyglądał jak ciota.... tak mu się przynajmniej zdawało. Zostało im trochę tych "zlotych monet" jak mawiał Michajłowicz, dokładnie nie wiedział ile bo ciągle go mylił ten głupi przelicznik jaki używali w imperialiści. Po jaką mańkę niektóre ich monety zamieniały się na 20 tańszych a kolejne na 15? Nie można normalnie do 10 albo 100 liczyć? Musiał o to zapytać przy najbliższej okazji kogoś w miarę normalnego. Ralf będzie chyba najlepszym wyborem. W końcu musiał się tego nauczyć jak sam chciał być kiedyś Panem i mieć swój folwark i dwór. Gdy minęli strażników i zeszli na dół pierwsze co to kislevczyk zakręcił lekko wąsa po czym zastanowił się nad wyborem broni. - Jak będzieta trzymać ich na dalekość to ja z luku będę walczyl co by nie podejszli - powiedział zaciągając przy literkach "L" wschodnim akcentem, po czym wyjął swój wielki łuk jednocześnie zawieszając topór na plecach. -Panie, gdzie na wschód machnął ręką na Ralfa - dawajta na pólnoc. Raz, że orka to my się nie boita a dwa, że na wschodzie jakiś wielki dragan jest co ogiem szczela. |
Levin stał wśród sterty śmieci i jakby węszył. Długo przyglądał się korytarzom, aż w końcu odezwał się. - Widzieliście tego gościa z workiem? Wcale mi się nie podobał. Ciekawe co w nim wynosił, bo chyba nie śmieci? Poza tym gówno prawda, że krasnoludy dbają o czystość. Znam kilku i żaden z nich nie przywiązywał do tego wagi. Skarby skądś niósł! Śladów w korytarzach jednak nie widzę, pewnie menda zamaskowała. Zamyślił się i ciągną dalej: - Ja, jakby mnie kto pytał, to na wschód bym poszedł, bo skąd wiadomo, że jacyś tam skarb znaleźli skoro nie wrócili? A nawet jeśli, to ktoś ich zaciukał i skarb zabrał. Po chwili wewnętrznej walki dodał jeszcze: - I jeszcze jedno wam powiem – też dowiedziałem się co nieco – ponoć duchy poszukiwaczy tu grasują i nie uwierzycie, jak się przed nimi chronić trzeba... Ano mózgi szczurze z miętą zmieszać i nimi się cały wysmarować. Dacie wiarę? Mózgi! He, he. - Rechot hieny zabrzmiał w tym miejscu jakoś upiornie. - Skopałem rzyć oszustowi i tyle. Po dłuższej chwili, kiedy nikt nie patrzył, poniósł dwa szczurze truchła i schował za pazuchę. Nie miał mięty, ale mówią, że w każdej bajce jest część prawdy – może w tej, była to ta część o szczurach? |
Thorgi zerknął na Wladymira. I rzekł: - Słuchajcie panie kolego - rzekł dobitnie - jedyny smok w tych podziemiach został zabity wieki temu przez Skalfa Smokobójcę. Tedy nie ma co się przejmować opowieściami mieszczuchów i ruszyć na wschód. Bo w orki w północnych tunelach jakoś łatwiej mi uwierzyć, niźli w żmija. Odwrócił się w stronę Levina, i Ighora, którzy nie wyrazili jeszcze swego zdania. - A wy panowie? - zapytał - W którą stronę chceta ruszyć? |
Grondella może i jakoś nie zdarła z Ighora ostatniego grosza, ale informacji za friko już udzielić nie chciała. Szczęściem miał w zapasie jeszcze kilka złotych koron i wyłuskał jedną. Niewiasta przyciszonym głosem opowiedziała mu wszystko co wiedziała. Nie było tego wiele, ale choćby małe rozeznanie to zawsze coś. Już w tunelu Ighor przysłuchiwał się dyspucie kompanów i bardzo zaniepokoiła go uległość Thorgiego wobec ludzkiego szlachetki, a jednocześnie ucieszyła go przenikliwość Levina, widać było że to fachowiec od takiej roboty. - Ponoć na wschodzie teren do dupy jest - Ighor postanowił podzielić się informacjami, które tak sporo go kosztowały - Pierdzielony labirynt skał i rozpadlin, a gazy, zawały i podtopienia to tyko nieliczne z atrakcji. Zielonych skurczybyków też ponoć nie brakuje z tym że sporo tam przejść w różne ciekawe rejony, także w większe głębiny. W sumie im bardziej chujowo to może i skarby nie rozszabrowane. Chodźmy na wschód. |
Wladymir wysłuchał krasnoluda i stwierdził, że jego odpowiedź ma ręce i nogi. Może dał się nabrać jak pierwszy lepszy cieć? -Dobra, choćta na wschód... a jak tam nie będzie dragana to ja już tym śmieszkom jęzory po obcinom. Gdy kompania była gotowa do drogi Wladymir zaczął grzebać jeszcze w swoim plecaku i po chwili walki z tabołami wyciągnął jakąś manierkę. Wziął soczystego łyka, splunął śliną, otarł grzbietem dłoni usta, przygładził wąsy i rzekł: - Macie charakterniki! Na odwagę! podał manierkę towarzyszą, nie najgorsza ta krasnalska wóda. Widząc zawahanie któregoś z poszukiwaczy z uśmiechem dodaje: To taki rytuał, to nie zabija. Rozumim się? Gdy manierka zrobiła koło schował ją z powrotem a wyciągnął jakąś skórzaną szmatę. Po czym zaczął ją zakładać na głowę - okazało się, że to skórzany hełm. Lekko purpurowy i zażenowany faktem, że będzie wyglądał jak jakaś ciota zmierzył groźnym wzrokiem kompanów i powiedział: - Jak się jeden z drugim śmiać będzie to to toporzysko pomachał dwurękiem do dupy wsadzę, że trzecią nogę będzie miał! Nie oglądając się ruszył korytarzem rzucając jeszcze: I nie gadać mi o tym nigdy. |
Ruszyliście na wschód. Po niecałym kwadransie wędrówki otoczenie zaczęło się zmieniać. Kamienne płyty, które stanowiły podłoże ustąpiły miejsca wydrążonemu w ścianach jaskini podłożu. Murowane ściany skończyły się a ich miejsce zastąpiła lita skała. Szliście w ciemności rozświetlanej światłem pochodni. Od tunelu odchodziły liczne korytarze tworząc labirynt odnóg i przejść. Staraliście się trzymać jednego, wytyczonego kierunku i brnęliście dalej na wschód. Po godzinie wypaliła się jedna z pochodni nich i musieliście użyć kolejnej. W połowie czasu jej świecenia udało wam się dotrzeć do obszernej komnaty. Dostrzegliście w niej schody schodzące w dół. Mimo, że w tunelach panowała niemal absolutna cisza, to i tak czuliście, że nie jesteście w tym miejscu sami. Mrok na dole schodów zdawał się być bardziej gęsty i złowrogi. Na schodach dostrzegliście też kilka szkieletów. Jeżeli chcecie, to możecie udać się na dół, albo wybrać inną drogę. |
Rad, że wysłuchano jego propozycji, Rolf ruszył raźno do przodu. Nie wierzył by gnieździł się tu kolejny smok, było by to...nazbyt absurdalne. Wędrówka szła spokojnie i jakoś nie zdawała się tak trudna, jak opisywano ją Ighorowi. Pytanie, kiedy napotkają jakąś przeszkodę. Stało się to w znacznej komorze, blisko schodów na niższe krypty. Szlachcic wyczuł czyjś wzrok na swoim ciele i spiął się nieznacznie. Zbliżywszy się nieznacznie do reszty rzekł bardzo cicho: -Czuję, że czai się tu coś na nas... lecz nie warto chyba zawracać. Jak sprawdzimy co przed nami? Proponowałbym polać chustę jaką niewielką naftą, i podpaloną wrzucić w schody, ku rozeznaniu wzrokiem ciemności Dłoń trzymał blisko rękojeści swej szpady. |
Płonąca szmatka poszybowała w dół schodów rozświetlając komnatę poniżej. Nie dostrzegliście w niej jednak nic niepokojącego. W zasadzie niższe tunele wyglądały bardzo podobnie do tych, w których byliście teraz. |
Póki co nie bardzo było co czynić. Rolf powoli ruszył ku szkieletom. Nie chciał wystawiać się na ewentualny atak ale liczył, że może uda mu się odkryć co spowodowało ich śmierć...lub sprawdzić czy powód śmierci doszczętnie zwłoki ograbił. W końcu zwierzęta nie grabią... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:45. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0