lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed] Sylvania (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14793-wfrp-2ed-sylvania.html)

Icarius 16-12-2014 23:01

-Drogi Ulrichu niestety i potwory w ludzkich skórach chodzą po tej ziemi. O zagrożeniu warto wiedzieć, gdyby okazja się natomiast trafiła to wyeliminować. Nathaniel dobrze prawi wytropić i zabić by ludzi nie krzywdził.

Gdy doszli do obozowiska i zaczęli rozdzielać łupy Nathaniel zaproponował by czerwonomatowy dublet oddać Atosowi. Ten skinął głową i rzekł

-Postaram się w nim godnie was panowie reprezentować- uśmiechnął się.

Gdy natomiast zamiast na handel brendy, Ulrich do napitku się szykował. Treville powiedział:

-Po malutkim po tak ciężkim dniu napić się można. Pamiętajmy jednak, że w terenie nieznanym jesteśmy. Warty trzeba wystawić, picie zaś miarkować. Kto wie co może nas spotkać.- miał nadzieję, że skryba jednak powściągnie swoją chęć napitku. Jak zjemy ja wezmę pierwszą wartę, Johann drugą. Zadeklarował szlachcic.

-Łupy na konia możemy wrzucić. Ten ich pojazd na opał, daleko z tym nie zajedziemy. To miejsce to dobry punkt. Pochowamy tu moich ludzi.- po czym wziął się za łopatę i zaczął kopać dwa doły na uboczu. Na swojej warcie zaś chciał naszykować tabliczki. Sztyletem wyrył imiona swoich ludzi Hans i Frank dzielni żołnierze rodu De Treville.

Earendil 16-12-2014 23:16

Kiedy znaleźli się wreszcie w stajni, całą grupą rzucili się na zdobyczny wóz. Cóż, było tam niewiele skarbów, ale Urgrim pozwolił sobie wziąć szklane paciorki. W końcu innym się niewiele przydadzą, a wątpił, że za takie coś dostaną dobrą cenę. Jemu zaś błyszczące korale przypomniały o czymś, więc postanowił je wziąć.

- I pojemy- powiedział krasnolud przyjmując butelkę z rąk skryby. - Toż to niezłą ucztę można tu wyprawić, jak w dawnych czasach po bitwie się czyniło.

Pociągnął zdrowo, po czym dał dalej w obieg, a sam poprawił kilof na plecach i poczłapał za Ulrichem, ofiarując swą pomoc. W końcu i tak nie miał tu nic więcej do roboty, a niech Nathaniel i ten Treville sobie w spokoju poopowiadają bajki.

- Niech se gadają, na zdrowie im!- rzucił do skryby. - Jak to dziadek mawiał: "jedni kolekcjonują owady, inni lubią patrzeć jak im nogi śmierdzą". Jak lubią takie rzeczy, to co tam, byleby się w nocy nie poszczali na warcie- dodał z uśmiechem.

Baird 17-12-2014 04:05

Nathaniel nie był zaskoczony lekkim strachem jaki wzbudziła w skrybie jego opowieść, koniec końców była straszna, a rzeczywistość była jeszcze straszniejsza.Van Holsting darował sobie pewne szczegóły wydarzeń z Averheim, przynajmniej na razie, jego towarzysze nie musieli znać pełnej wersji. Wystarczy im wiedzieć, że Rzeźnik jest niebezpieczny i musi zostać zatrzymany.

Gdy dotarli do obozu wszyscy zaczęli coś brać z wozu. Oczy Nathaniela spoczęły na czerwony dublecie, lecz zrezygnował on z niego i ten trafił do szlachcica. Tak było lepiej. Jego obecny ciuch nie wyglądał zbyt szlachetnie.
Van Holsting miał pewne wątpliwości czy okradanie złodzieja to nadal nie kradzież, te rzeczy w końcu do kogoś należały, i ich prawowitymi właścicielami na pewno nie byli ci banici, w końcu jednak widząc, że szlachcic bierze dublet zdecydował, że Atos jest w tym miejscu największym autorytetem prawnym i jeśli on coś robi to jest to z ów prawem zgodne, niemniej zamiast zabierać z wozu Nathaniel postanowił do niego dołożyć. Położył na stertę dzbanek z miodem, który zabrał z pola bitwy, tak że teraz na wozie były takie trzy oraz topór Norsa. Nikomu jak na razie nie był potrzebny i najprawdopodobniej go sprzedadzą.

Widząc rzeczy na beczce Van Holsting powiedział.
- Panowie, nie jestem ekspertem, ale dziadek mi kiedyś powiedział, że jak chcę się pędzić bimber to wystarczy trochę cukru, ziarna i wody. Z tego co tu widzę to mamy wszystko prócz wody. A beczka jest pusta i strumy niedaleko. Co wy na to by spróbować coś popędzić?- Nie czekając na odpowiedź reszty drużyny zabrał beczkę i turlając ją w stronę strumyka powiedział do Johann'a.
- Chodź ze mną. Wolałbym nie zarobić bełtem w plecy podczas napełniania jej wodą, a jeden z banitów, kusznik uciekł nam po walce i wciąż może się tu gdzieś kręcić-
Van Holsting widząc, że Urgrim i Ulrich idą po opał, a on zaś zabierał ze sobą Atosowego ochroniarza powiedział do szlachcica.
- Jakby co to jesteśmy niedaleko. Wystarczy, ze krzykniesz. Jest z tobą Ortwin więc możesz go wysłać po wsparcie. W końcu najszybciej z nas wszystkich biega.- Nathaniel zażartował, pierwszy raz od czasu starcie z bandytami na temat ucieczki cyrulika z pola bitwy. Żart był tym zabawniejszy, że to on, Van Holsting biegał w drużynie najszybciej. Przynajmniej taką miał pewność. Po chwili dodał.- Możesz też obudzić Hansa. Tylko tego. Nie tego.- Łowca wskazał najpierw na śpiącego łowczego, a następnie na jeden z grobów jakie wykopał Atos. -Definitywnie nie tego.- Była to delikatna aluzja do nekromanckich zapędów lokalnej szlachty.- Poza tym mówił, żeby go obudzić jak sarna będzie gotowa. Jak na mój nos to góra kilka minut.-

Van Holsting ruszył z Johann'em i beczką do strumyka.


wysłannik 17-12-2014 19:54

Rabunek, jakiego dokonywali jego nowi kompani, nie przeszkadzał mu wcale. Można by pomyśleć, że jak człowiek z miasta, to i jakieś zachowanie, szacunek do zmarłych lub ich rzeczy ma i wiadome jest, że uczciwiej jest pochować przeciwnika razem z jego rzeczami, jednak życie i samo przebywanie na trakcie bywa zbyt okrutne czasami, więc zwyczajnie lepiej jest zrabować. Tym bardziej, że rabunek to jedyny sposób na zarobienie trochu gelda u niektórych. Johann o to nie dbał. Nie obchodziło go, kto i co bierze. Może z wyjątkiem tego czerwonego dubletu, który wpadł w oko Atosowi.
- Żeby później się nikt o niego nie upomniał... - mruknął pod nosem, ale na tyle głośne, że było to słyszane przez znajdujących się obok kompanów.

Z początku Johann miał ochotę iść i pomoc nazbierać gałązek czy suchej trawy na ognisko, ale krasnolud go wyprzedził. A raczej nie było potrzebnych więcej jak dwóch do takiej roboty.

- Bimber chcecie robić? - uśmiechnął się lekko ochroniarz. - Jeno wiecie, że to cholernie długo trwa i często bywa nielegalne? Nie wiem jak tu, ale są miejsca, gdzie bez odpowiednich papierków nie można czegoś takiego robić, bo ponoć uchodzi to za działalność, a na działalność trza odpowiednie podatki odprowadzać. Ale mi to tam fruwa. Jakby się jakiś zbyt gorliwy strażnik przyczepił, to można naściemniać, że kupione albo od dziadka wieziesz. Dobra, cho po te wodę. - odpowiedział wyraźnie zadowolony, ale nie do końca wiadomo czy z tego, że będą mieli kiedyś własny bimber czy może dlatego, że mogą mieć przez to kłopoty.

Dhratlach 17-12-2014 20:04

Budzony Hans wstał niechętnie i bez słowa zajął się spożywaniem posiłku, a kiedy skończył lekko zmęczony wstał i powiedział.
- Idę sprawdzić pułapkę i może zapolować. - po czym spojrzał na Nathaniela - Też mógłbyś. - I z tymi słowy wyszedł z ruin w kierunku ostatniej z pułapek.

Na miejscu spotkał niepocieszający widok. Kołek się poluzował i pułapka zamknęła się sama bez zwierzyny. Cóż, zdarza się i tak. Rozłożył ją jeszcze raz, obuchem toporu wbijając kołek głębiej i obciążając go większym kamieniem. Być może z rana przyniesie szczęście, na teraz zostało mu zapolować.

Wybrał się więc w dół strumienia który przeradzał się po dłuższym marszu w niewielką rzeczkę która w pewnym momencie się kończyła dużym zalewiskiem i...


...tamą bobra. Zaczął więc szukać wokoło pobliski brzeg, aż natknął się na zajętego struganiem drzewa długozębnego zwierza i przymierzył. Pierwsza strzała chybiła wbijając się w pień. Druga trafiła tłustego bobra w głowę powalając go na miejscu kiedy to szykował się by dać nura w rzekę którą stworzył swoją tamą.


Hans szybko więc pozbierał strzały i trzymając bobra za ogon ruszył z powrotem do Stajni. Cały wybieg i droga w obie strony trwała cztery klepsydry. Niezły szmat czasu i musiał przyznać, że nie spodziewał się tego, że aż tak daleko się oddalił.

Kiedy dotarł do stajni przeszedł do zdejmowania skóry w stylu "otwartym" i dosłownie niedługo potem skóra została zdjęta za pomocą noża i wprawnych dłoni łowcy, i trafiła zwinięta do pod klapę plecaka.



To nie był pierwszy bóbr którego w życiu "operował", ale jeden z nielicznych które ustrzelił. Zazwyczaj, używał do tego specjalnych pułapek tworzonych na miejscu, ale skoro Taal zsyłał bobra, należało mu podziękować i tak też uczynił krótką modlitwą. Żałował trochę, że w Sylvanii nie było jego świątyń, trzeba będzie złożyć ofiarę w kapliczce. Zdecydowanie.

Bóbr trafił na ruszt. O ile lepsza byłaby z niego zupa, ale co mógł powiedzieć, garnka nie mieli. Nieporęczny, ciężki. Na szczęście bobrowe mięso było soczyste nawet jako pieczeń. Tłuściutkie, soczyste. Prawdziwy rarytas.

Był zmęczony. Wcześniej nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo, ale zmęczenie w końcu go dopadało. Krótka drzemka była dobra, ale potrzebował więcej snu. Zaoferował, więc wzięcie ostatniej wachty jeżeli nikt inny jeszcze tego nie zrobił lub nie chciał i zwinąwszy się w kłębek odpłynął w regeneracyjny sen w kącie ruin Stajni.

Fyrskar 17-12-2014 20:20

14 Pflugzeit, 2498 K.I., popołudnie

Johann i Nathaniel wrócili znad strumyka po około trzech godzinach, tocząc przed sobą beczkę. Beczka, po brzegi wypełniona wodą, chlupotała na każdym wertepie. A trzeba to sobie powiedzieć - czego jak czego, ale wertepów w tej okolicy nie brakowało...

Beczka chlupnęła raz jeszcze, zakołysała się na nierównym klepisku i wtoczyła się do Stajni, budząc jednocześnie Hansa i zwracając uwagę, zajętych popijawą krasnoluda i skrybę.

Ognisko cicho skwierczało, obok leżał zapasik chrustu.



14 Pflugzeit, 2498 K.I., wieczór

Ruszt, leniwie obracany przez Nathaniela, poskrzypywał, pieczone zwierzę nęciło zapachem.

Los, rzecz to jasna, upomniał się o bohaterów... choć, równie dobrze, mogło to być... niedopatrzenie? Tak, to mógł być główny powód. Ale zapewne i los miał w tym swój udział.

Skutki zaś były opłakane.

Pierwszy gryzoń, szary szczur jakich w Imperium pełno, wychynął z cienia, za nim cicho ruszyły następne. Zwierzęta, zapoznane już z bandytami, przyzwyczaiły się do tego, że obozowicze byli, w pewnym sensie chodzącym półmiskiem... daniem głównym był zaś ich prowiant.

Nim po paru godzinach Urgrim zauważył pierwszego szczura, gryzonie zdążyły już zeżreć wcale niemałą część prowiantu...

-5 dziennych porcji prowiantu (głównie ser z wózka i mięso - zarówno suszone z prowiantu, jak i świeże, zabrane banitom)


Earendil 17-12-2014 20:50

Jedzenie, picie i sen. Chociaż dzień się zaczął nie najlepiej, to wcale przyjemnie zmierzał ku końcowi. Gdy już Urgrim niemal zasypiał, nagle do jego wyczulonych uszu dobiegło popiskiwanie. Inni mogli je wziąć za skwierczenie pieczeni na ogniu, ale słuch górnika nie dał się zwieść. Krasnolud otworzył oczy i spojrzał w kierunku skąd dochodził dźwięk i już całkiem się rozbudził, gdy zobaczył różowy ogon znikający pod workiem z mięsem.

Konk zerwał się na równe nogi i rzucił się na toboły z żywnością. Tam powitały go piski niezadowolenia dobiegające z szarych pyszczków i gniewne spojrzenia czerwonych ślepi.

- Sio, precz, won gnidy!- darł się krasnolud machając łapami i tłukąc nimi po tobołkach, starając się złapać lub rozgnieść intruzów.

Icarius 17-12-2014 21:28

Atos odpoczywał przy ognisku przykryty kocem. Gdy sarenka w końcu się upiekła, zajadał się nią niczym delikatesem. Dopiero teraz uświadomił sobie jaki był głodny. Tyle przeżyć a w brzuchu pusto... Atos trzymał jednak również wartę nad obozem. Rozglądał się uważnie w okół. Co jakiś czas wstawał i robił obchód w koło stajni. Gdy Urgrim dostrzegł szczury, Atos trenował na nich swój refleks. Dobył szpady i próbował je na nią nadziewać. W dwójkę powinni przepłoszyć intruzów.

Odczekał do końca swojej warty. Po czym rozłożył swój namiot w innym rogu stajni niż Hans i zapadł w sen.

Dhratlach 17-12-2014 21:31

Hans przebudził się dość gwałtownie słysząc krzyki krasnoluda i zerwał się na równe nogi. Błędnym wzrokiem powędrował po ruinach dostrzegając uciekające we wszystkich kierunkach gryzonie. Co tu dużo mówić, przyłączył się do ich rozdeptywania mając nadzieję w ten sposób "upolować" kilka z nich. Nie raz widział w miastach stragany gdzie ofiarowano pieczonego szczura, czyli były zjadliwe. Śmierć gryzoniom! Bogowie tylko wiedzieli ile z ich zapasów padło ofiarą ich niepowstrzymanego, dzikiego szabru. Jak to się mówi, coś za coś. Udane łowy, udany szaber szczurów, co tu dużo mówić, fortuna kołem się toczy, a upolowane szczury planował upiec i zdjąć ich skórę. Zawsze to parę pensów.

Ulli 18-12-2014 16:09

Po wypiciu kilku łyków brandy oczy same mu się zamykały. Co tu dużo mówić, to był ciężki dzień. Do tego nie był przyzwyczajony do picia alkoholu. Pracując na Nulnijskim Uniwersytecie nie było ku temu okazji. Jednak zaalarmowany przez krasnoluda zerwał się na równe nogi. Dobył swojego noża i próbował nim zranić jakiegoś gryzonia. Niestety wszystkie umknęły. Ulrich nie był bardzo zaskoczony. Żaden z niego fechmistrz.

- Na wszystkich bogów, jeśli te paskudy dzień w dzień będą podskubywały nasze zapasy poumieramy tu z głodu. Może czas opuścić tą głuszę i udać się do jakiegoś miasta, lub chociaż wioski?

Na dobre rozbudzony postanowił, że na razie nie będzie spał. Zapalił jedną świece i umieścił ją w świeczniku. Następnie wyjął Atlas Imperium i zaczął go studiować. Interesowały go najbliższe okolice.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:01.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172