lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed] Sylvania (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14793-wfrp-2ed-sylvania.html)

Baird 06-02-2015 21:28

- Mi nie ucieknie.- Powiedział równie smutno Nathaniel.- Jest ze mną najlepszy tropiciel w Sylvanii, w mieście też się przede mną nie ukryje jam łowca nagród z rodu łowców od dziesięciu pokoleń. Chłopak jest już trupem jeśli go nie uratujesz. Mówisz o zaufaniu. Ano słowo złamał ale jaka jego zbrodnia? Że młody jest i kocha za mocno? Czyście Ralfie w jego wieku również za kiecką nie ganiali? Po sobie mogę powiedzieć, że i ja jak on od panien nie stronie. Gwałt to pewno jedynie z nazwy, szlachcianka mu się sama dała a jej tatulo potem honorem się uniósł i chłopakowi kłopotów narobił. Pokaż chłopakowi że może ci ufać. Uratuj go przed lochem, przed katem, przede mną.-

Komtur 06-02-2015 23:45

- Szanowna pani, - zaczął Martin - jestem czeladnikiem pewnego łowcy nagród, który krótko mówiąc zainteresował się pani listem gończym i przysłał mnie bym rozeznał się w sprawie. A i oczywiście na samym początku składam najszczersze kondolencje. Bardzo mi przykro z powodu śmierci pani męża.

Martin wciskał wdowie grzeczną gadkę mając nadzieję ująć jej zapewne twarde serce.

Fyrskar 07-02-2015 11:57

16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, popołudnie

Kamienica Scrugerów i okolice, Schwartzhafen

Łowca jął rozgarniać osmalone gruzy, używając topora jako łopaty. Szło niełatwo, powoli, a zgrzyty stalowego ostrza o kamień i pokryte sadzą drewno doprowadzały Hansa do szału. Zrzucał gruz na kupę, na bok, wymach za wymachem prowizoryczną łopatą. W końcu wyłoniły się wyrwane częściowo z framugi drzwi, połamane, przypalone, całkiem pokryte sadzą. Za nią widać było zgrabny i niebrzydki niegdyś pokój. Teraz był cały zniszczony, płomienie pełgały przy ścianach. A jednak... w środku nie było nikogo.

I gdy już Adelbercht się załamał, ujrzał na lewo kolejne, częściowo tylko zasypane drzwi. A za nimi - wąsatego mężczyznę w przypalonej, brudnej liberii, o wąsiskach mogących zawstydzić niejednego landsknechta.

- Panie! - zakrzyknął z mocnym akcentem na widok Hansa - Ratuj pan!


16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, popołudnie

Zakład stolarsko-bednarski, Schwartzhafen

- Takiś cwany, marienburski zaprzańcu? - twarz bednarza poczerwieniała. - Łowca się znalazł, psiamać, w rzyć jeża chędożony! A idź w lasy. Jak cię opadną drwale, węglarze, smolarze, dwudziestu luda na ciebie i twych kompanów rzuci się, tedy obaczymy, jakiś bitny prawa stróż. Pluję na ciebie i twoją rodzinę, w pokoleniach dziesięciu wstecz i wprzódy. Obyś oparszywiał, by wywałaszyli cię, ty skurwysynu nadmorski!

I splunął Nathanielowi pod nogi.


16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, popołudnie

Karczma "Czarny Georg", Schwartzhafen

- Przyjmuję kondolencje. - rzekła chrapliwie wdowa. - Usiądź i pytaj o co chcesz młodzieńcze.

Ulli 07-02-2015 13:28

Ulrich popatrzył nieco zaskoczony na nagle pojawiającego się Atosa i Johanna. Niewiele miał jednak do powiedzenia.

- Rzeczy sprzedałem paniczu Atosie. Jednak daleko mi do sprawności kupca. Obawiam się, że parę razy mnie oszkapili. Co zaś do pożaru to jest tam Hans. Wiedziony dobrym sercem, albo chęcią zysku owinął sobie głowę szmatą i popędził do środka. Wewnątrz jest ponoć dwoje mieszkańców. Oby nic mu się nie stało.

Kiwając głową popatrzył znowu z troską w oczach na płonącą kamienicę.

Dhratlach 07-02-2015 14:12

Hansowi nie trzeba było mówić dwa razy. Jak tylko go ujrzał rzucił się mu na pomoc odgarniając gruzy. Czas naglił i wyraźnie to czuł. Żar płonącego budynku zaczynał powoli mu doskwierać, i czuł jak przepocone ma ubranie które było przygotowane do pobytu na trakcie, a nie w skwerze płonącego budynku czy dalekich południowych pustyń.

Plan był prosty, wyprowadzić służącego na zewnątrz, odetchnąć świeżym powietrzem i ocenić dalsze ryzyko ratowania ludzi. Modlił się w duchu do Randala by budynek się nie zawalił zanim nie wyprowadzi człowieka na świeże powietrze.

Icarius 07-02-2015 15:21

-Ulrichu dziękuję za pomoc w sprzedaży rzeczy. Hans oni chyba mają tendencję do pakowania się w kłopoty. Johannie podejdźmy bliżej, możemy nawet wejść na parter. Zobaczymy czy możemy pomóc.. - sam wraz z Johannem skopiowali pomysł Hansa ze szmatą. Ruszyli ku kamienicy, choć Atos nie był tym zachwycony.

Komtur 08-02-2015 19:57

- Na imię mam Martin proszę pani i jak już mówiłem przysłał mnie mój mistrz. Pierwsza sprawa jaką mam zapytać - mówił młody włóczykij -to czy nikt inny nie wziął czasem zlecenia? Mój mistrz nie lubi wchodzić w drogę innym łowcom, bo zazwyczaj kończy się to wielką awanturą i często ucieczką poszukiwanego. No i po drugie to miałem się dowiedzieć o okolicznościach morderstwa, czyli gdzie to było, o której godzinie, jakie było narzędzie zbrodni, kto zawiadomił straż, jak uciekła morderczyni, kto ją widział i takie tam. No i jeszcze czy pani zna morderczynię, czy wie pani coś o jej znajomych, przyjaciołach, rodzinie w mieście lub na przykład mieszkającej na wsi?

Martin próbował uchodzić za chłopca który zna się na fachu i miał nadzieję że dobrze mu to wychodzi.

Fyrskar 08-02-2015 20:10

16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, popołudnie

Karczma "Czarny Georg", Schwartzhafen

- Pewien mężczyzna wziął zlecenie. - odrzekła wdowa. - Kontaktował się ze mną przez swego czeladnika, takiego jak ty. Nie znam jego imienia. Co do okoliczności zaś... ona mieszkała... chyba na Eisenstrasse. Ale nie wiem, o to pan herolda spyta. A zabiła mojego męża w nocy, w bocznej uliczce, nożem kucharskim głupia ladacznica. I... nie. Nie znam jej. Nie spotykam się z luźmi jej pokroju.

Komtur 08-02-2015 20:26

- Och to nie dobrze pani że ktoś wziął to zlecenie. Nie wiem czy mój mistrz zdecyduje się na to zadanie, w każdym bądź razie dam znać gdy to zrobi. - Martin zadumał się na chwilę - Czy mogłaby pani opisać tego czeladnika, może to jakiś znajomy po fachu?

Earendil 08-02-2015 21:32

Po ulicach miasta szedł sobie pewien krasnolud. Choć czuć było od niego piwem, to bez najmniejszych problemów utrzymywał nie tylko pion, ale i prostą trajektorię ruchu. Wynikało to zapewne z wrodzonej wytrzymałości krępej rasy, a i posiadanie krótszych nóg być może pomagało, trudniej się w takie zaplątać. W zasadzie, to pomimo odoru piwska i specyficznego wyglądu nie wyróżniał się zbytnio i być może nie zwracałby uwagi żadnego z przechodniów. Gdyby oczywiście szedł z zamkniętą gębą. W przeciwieństwie do innych, Konk nie godził się na półśrodki: kiedy się milczy, to się milczy, kiedy zaś się gada, to tak, by było słychać. Można zatem łatwo zrozumieć, czemu mamroczący do siebie krasnolud zwracał ku sobie spojrzenia wszystkich - jego "gadanie pod nosem" słychać było na całej ulicy. Dobrze, że podświadomie przerzucił się na swój język ojczysty, bo większość osób tylko patrzyła przelotnie na bełkoczącego górnika ze zdziwieniem.

- A, u czorta, żem się nalatał! - narzekał Urgrim, dreptając w stronę "Pijanego Mnicha". - Tyle łażenia! Najsampierw Fulgrima musiałem odstawić, bo się biedak kimnął po drodze, małom go nie musiał toczyć. Potem jak Hugha jeszcze za język pociągnąłem, a i wypić przy tym kulturalnie trzeba było, tom do sławojki musiał latać. Potem ze zbrojami znowu musiałem drałować od jednego dziada, do drugiego.

Urgrim stęknął i odkaszlnął. Przydałoby się coś popić. Wizyta u niejakiego Mathiasa Schmidta, który za naprawę kolczugi brał sobie aż cztery złocisze nieco zbulwersowała Konka, ale w tym stanie nie potrafił za bardzo się targować. Nie lepszy też był garbarz Jorg, co za całą markę zgodził się porwany kaftan naprawić, dziwując się przy tym, jak przy takim rozcięciu z życiem uszedł.

- No, ale przynajmniej robota będzie zrobiona na jutro - pocieszał się Urgrim. Nagle stanął jak wryty. Doszedł bowiem już do karczmy, a tu właśnie zastał ludzi ganiających jak kot z pęcherzem i wykrzykujących różne rzeczy. Wkrótce się okazało co jest grane: pożar, jedna z wielu atrakcji, jakie może zaserwować ludzkie miasto. Konk podążył zatem za tłumem i rozpychając się łokciami, znalazł się wreszcie na dobrej pozycji. I nawet zauważył znajomych. Co prawda nie wiedział czemu Atos i jego ochroniarz biegli do wejścia budynku, ale Urgrim podszedł do skryby i przywitawszy się, razem z nim oglądał cuda, jakie ogień czynił z budynkiem.

- I tu widać dokładnie, jak zawodna jest architektura oparta na zdradliwym drzewie - powiedział z uczonym wyrazem twarzy, nie wiadomo czy to do siebie, czy Ulricha, czy może ten światły wykład skierowany był do całego tłumu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:32.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172