lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed.] - Władca much (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15204-wfrp-2ed-wladca-much.html)

Inferian 24-08-2015 09:48

Ludzie powiadają różna rzeczy, chociażby to, że czego człek nie widzi tego dla niego mniej żal. Ile jest w tym prawdy samemu można ocenić. Mniejsza jeśli wszystko rozchodzi się o coś nie istotnego, małą błahostką która nikogo nie rusza, nikogo nie męczy.

Tym razem było inaczej dla przykładu Randulf podjął decyzję aby pomóc dziecku, jego decyzja miała swoje konsekwencje, a przynajmniej on tak to odbierał. Cóż jest gorszego do cierpienia innych osób na naszych oczach, do tego, właśnie tych osób, które coś dla nas znaczą.

Oswald zaś widział to czego być może widzieć nie powinien, obrazy rozczłonkowanych ciał, ułożonych w misterne wzory, paczące spojrzenie na świat.

Karl doświadczył kontaktu z demonem, był w sytuacji bez wyjścia, któż mógł by powiedzieć co mogło wydarzyć się dalej, gdy nie jego przyjaciele.

Otwin zaś popadał w iluzje. Odchodził od zmysłów, zaczynał zastanawiać się nad otaczającym go światem, któż bowiem powie co jest prawdą a co fikcją. Widząc potwory jakie nie należały jeszcze do niedawna do jego codzienności popadał w obłęd. Czy oby nasze sny nie są prawdziwe do momentu, gdy się obudzimy, kto więc wie kiedy mamy się obudzić.




Grabarz zamiast dostarczyć odpowiedzi dał nowe poszlaki i pytania.
Bohaterowie nie byli w stanie przypomnieć sobie jakie karczmarz miał po przemianie stopy, jedynie Karlowi wydawało się, że były to przerośnięte stupska z wielkimi pazurami, ale nie był tego pewny. W piwnicy działo się wszystko tak szybko, a on sam wypatrywał tam broni jaką mógł wyjść żywo z potyczki.

Oswald skierował się do mogiły, która jak przypuszczał została rozkopana, to właśnie do niej i do jednego jeszcze grobu kierowały się odciski stóp. Oba groby były rozkopane. Wyglądało jak gdyby do to coś bardzo się zdenerwowało po rozkopaniu atrapy, duża kępa ziemi leżało jakieś 10 metrów dalej, jak gdyby ktoś nią rzucił, chyba, że miał by powód aby ją przenosić. Z drugiego zaś grobu zniknęło ciało młodego Gustawa. Grabarz był rozstrzepany, gdyby nie zainteresowanie Oswalda niczego by się nie dowiedzieli.


- Jak, żem rano przyszedł tak zastałem, niczego żem nie tykał, bom chciał pokazać co się we wsi naszej wyprawia. Nie bójcie się panowie jeśli nie pójdzie wam coś po myśli trumny, no już niemal skończyłem jedną. Może chciecie zobaczyć? - zaczął ale widząc spojrzenia bohaterów dodał - będziecie mogli odpocząc, czynicie to w naszej sprawie, toć i ja o was będę pamiętał. Nie abym chciał waszej śmierci, niech Sigamar będzie mi świadkiem - splunął na ziemię - ale toć to jedyne co potrafię.

Grabarz miał jeden cień, który w żaden sposób nie odstawał od normalności w przeciwieństwie do niego samego, bo z pewnością brakło mu jakiejś klepki. Z tym, że karczmarz także czasami miał jeden cień. Jednakże nie zmieniło się nic podaczas rozmowy, grabarza cień wodził za nim ruch w ruch nie odstępując go na krok, czy też nie rozdzielając się na kilka, był po prostu jeden.

Randulf w tym czasie stojąc koło grobów poczuł smutek, było to coś czego nie potrafił wytłumaczyć, ale im więcej przechadzał się koło mogił czuł żal. Być może nie było to nic wielkiego, bo zaiste cmentarz nie należy do najweselszych miejsc, ale było coś jeszcze, bohater czuł jak gdyby potrafił tu i teraz powiedzieć kim był nieboszczyk, a nawet w jaki sposób umarł, a to z pewnością nie było już normalne. Bohater nie potrafił czytać ani pisać, dobrze za to potrafił się komunikować. Dla przykładu uważał, że obok grobu Gutawa spoczywa jego żona, Grungilda, która zmarła ze starości, ma syna, który wyprowadzi się jeszcze gdy ona żyła. Bardzo tęskniła za mężem, który umarł pierwszy. Byli rodziną chłopską, która bardzo ceniła pracę, zapracowując się nadmiernie.
Jeden grób dalej bohater czuł, że spoczywa rycerz, który kiedyś przejeżdżał tędy i został napadnięty przez szajkę złoczyńców. Było to wiele lat temu z tego powodu szajka pewnie jest tylko wspomnieniem. Wszystko to było jak głosy w głowie, jak gdyby rozmawiał z tymi zmarłymi. Czy mogło być tak, że tracił zmysły, czy może widywania Alicji wpłynęły na jego psychikę tak bardzo ją osłabiając.

Wyglądało na to, że bohaterowie mieli coraz więcej do zrobienia, ale nie było pewnym czy są gotowi na wszystkie te zadania, każdy z nich na coś cierpiał, coś przeżywał byli w pewnego rodzaju rozsypce, czy może te przejawy mogły im w jakiś sposób pomóc?


Otwin zabrał swoje zwierzęta i oddalił się na pobliskie łono natury, był to idealny czas aby odpocząć. Świeciło słońce, wiał lekki wietrzyk, nie było głośno, w prawdzie od czasu do czasu dało się słyszeć krzyki chłopów pijących w pobliskiej karczmie, ale nie było to irytujące. Siedzieli sobie tak trochę, aż do momentu, gdy bohater poczuł czyjąś obecność. Poczuł pewnego rodzaju strach, być może lepiej nazwać to niepewnością. Coś się zbliżało i im bliżej było tym bardziej bohater czuł, że nie powinien się obawiać, a zarazem nie czuł się na tyle silny by czekać zwyczajnie siedząc. Jego zwierzęta zachowywały się normalnie jak co dzień, koza pasła się, zaś pies obgryzał kość, czasem powarkując, bowiem nie był jeszcze wystarczająco przyzwyczajony do kozy, traktował ja czasem jako zagrożenie, to samo tyczyło się Edardo, który by najprawdopodobniej zazdrosny o nowego. Tyle lat we dwóch, a tu ni tego ni z owego jakiś bezdomny zwariowany pies co by wszystkich gryzł i na każdego warczał.

Nie trzeba było długo czekać by okazało się, że nie były to tylko złudzenia, ale na prawdę ktoś przybył. Z małego lasu wyszedł zsiwiały mężczyzna. Był podobnego wzrostu co bohater, ale jego oczy były nadzwyczaj przenikliwe. Było w nim coś niezwykłego. Podszedł do bohatera skinął głową i zaczął:


- Witaj przyjacielu, czy masz może trochę wody by dać spragnionemu? Długo już nic nie miałem w ustach. - po tych słowach nie znając jeszcze odpowiedzi usiadł obok przyglądając się od czasu do czasu bardziej kozie niż psisku, zaś zwierzęta wydawały się wcale na niego nie reagować.

Kerm 24-08-2015 13:24

Co odkryli? Nic, prawde mówiąc.

- Smród, brud, ubóstwo - odparł Randulf na pytanie Oswalda. - W sumie nic ciekawego. Ale... - spojrzał, czy grabarz jest daleko. - Znowu widziałem Alicję. Powiedziała, że ktoś ich napadł na drodze do Altdorfu. Nie wiem, czy jeszcze żyje - dodał, autentycznie zmartwiony. - Może już naprawdę jest tylko duchem. Nie wiem...

- A to pole będziemy musieli jutro obejrzeć. Nawet jeśli trop ostygł, to może zobaczymy, dokąd prowadzi - dodał.

* * *

Oferta grabarza, zapewniającego, że w razie śmierci znajdzie się tu dla nich miejsce, niezbyt Randulfowi odpowiadała. Po pierwsze - jeszcze nie wybierał się na tamten świat. Po drugie - co to za przyjemność leżeć na cmentarzu, któy jest systematycznie niszczony.

- A kto leży w tych grobach? - pokazał groby sąsiadujące z rozkopanym, chcąc się przekonać, czy jego przeczucia są słuszne.

Cattus 24-08-2015 16:42

Randulf nie przyniósł dobrych wieści. Łowcy zaatakowani? Alicja martwa? I miałaby być uwięziona na tym łez padole jako błąkający się cień osoby którą niegdyś była?


Oswald zamilkł na chwilę, stojąc w bezruchu. W jednej chwili powróciły do niego obrazy przeszłości... Czyżby los dał mu jeszcze jedną szansę, a on znów zawiódł? Ale czy mógł zrobić coś więcej niż uczynił? Czy coś by to zmieniło? Lecz takie rozmyślania na nic mu teraz były. Wszak Randulf nie miał żadnej pewności co do losu dziewczynki. Bosch skrzywił się łapiąc za zabandażowaną twarz, lecz nie z bólu, a bardziej w celu sprawdzenia rany. Coraz mniej czuł cokolwiek spod bandaża.

- Ślady o których wspominał chłop zamierzam sprawdzić dzisiaj, całkiem niedługo. Jeśli nic nie znajdziemy to ruszymy prosto na miejsce ataku. Pies bardzo się nam tu przyda. Teraz trzeba iść do karczmy zabrać nasze rzeczy, bo sołtys gotowy puścić to miejsce z dymem jeszcze przed zapadnięciem zmroku. Tam też spotkamy się z przewodnikiem. Tutaj nie mam już czego szukać. Patrzył jeszcze przez chwilę na nagrobki nim ponownie się ocknął.

- Przy okazji rozejrzę się za Otwinem. Wiesz gdzie teraz jest? Przy tym kufrze przyda się troche pomocy. Teraz chyba najlepiej by nam było ulokować się w jakiejś szopie u sołtysa, czy innym takim miejscu. Żadnych schowków, loszków czy innych choler. Ostatnimi czasy nie mieliśmy szczęścia do gościny, nie sądzicie? Powiedział odchodząc powoli.

Bosch zamierzał wrócić do karczmy, obejrzeć dokładnie znalezisko Karla i przenieść rzeczy w jakieś bezpieczne miejsce gdzie będą mogli przenocować. Sołtys powinien użyczyć im stajni bez problemu. Następnie trzeba było ruszać czym prędzej na poszukiwanie śladów. Zmarnowali już wystarczająco dużo czasu.

Dnc 25-08-2015 01:40

Karl czuł się dziwnie z jednej strony był bardzo szcześliwy że dalej żyje i wdzięczny towarzyszom, mimo ze tego nie pokazywał a z drugiej czuł się bardzo zakręcony. Po walce z demonem wszystko straciło dla niego sens to czy znajdą jakiegoś mordercę albo to kto straszy grabarza lub co się stało z Alicją w ogóle go nie interesowało. Bardziej chodził za swoimi towarzyszami na zasadzie powinności niż czuł, że musi to zrobić. Chociaż lepszy słowem by było nie szedł a wlókł.

- Z tego co pamiętam to ten karczmarz-demon miał własnie takie stopy jakie ślady znalazł grabarz ale bezpieczniej będzie przyjąć, że to ktoś inny i mamy do czynienia z jeszcze jednym paskudztwem. - rzekł Karl po czym dodał:
- wszystko pięknie tylko mieliśmy się przejśc jeszcze po tych chatach chłopów w poszukiwaniu kolejnego złego. Zróbmy to nim zajmiemy się skarbem czy tam paleniem gospody - rzucił do Oswalda z lekkim wyrzutem, kogo jak kogo ale "pana Rycerza" to myslał że nie będzie musiał przywoływać do porządku.

Cattus 25-08-2015 07:25

- No tak! Wybacz Karl... ostatnio mam mętlik w głowie. Ale wydaje mi się że wszystko da radę załatwić za jednym zamachem. Wszak i tak musimy przejść się po wsi jeszcze raz czy dwa. Ruszajmy więc bo jak tak dalej pójdzie to niedługo skończą się zapasy tej małej karczemki. Prowadź więc. Powiedział bosch lekko potrząsając głową.

Dekline 25-08-2015 22:43

Otwin korzystał z dobrodziejstw natury. Dawał odpocząć sobie i zwierzętom, jednocześnie starając się jakoś ich pogodzić. Chłop kochał każde zwierze na tej ziemi, a do tej pory wędrował jedynie ze swoim bratem tylko dlatego że nie było go stać na kupno oraz, co ważniejsze, utrzymanie kolejnych pociech. Nie rzadko musiał dzielić skromną porcję na dwoje. Jednakże teraz, teraz mógłby wykarmić całe stado, które powoli zaczynał zbierać i wolałby żeby jego towarzysze lubili się nawzajem. Wiadomo, są zwierzęta które da się oswoić w chwilę, bądź których ogarnąć się nie da. Jedne są zapalczywe a inne potulne jak baranki. Niestety, Edurado był kozą - tegą i butną, a Ernesto już z założenia nie dał sobie w kaszę dmuchać, toteż pogodzenie ich było jakimś tam wyzwaniem dla Otwina. No ale czymże jest opieka nad tą dwójką przy celu jaki Otwin sobie wymyślił: założeniem stada złożonego z różnych gatunków zwierząt czego zwieńczeniem miało by być oswojenie wilka, albo jeszcze lepiej: niedźwiedzia! Nie, no dobra, trochę popłynąłem z tym niedźwiedziem - pomyślał - ale czym byłyby marzenia gdyby dało się je zrealizować w mgnieniu oka? Trzeba mieć w życiu cel, nie ważne jaki wybujały. Z takim nastawieniem dalej próbował pogodzić jego towarzyszy, powiedział sobie że musi wprowadzić hierarchie w jego stadzie. Od teraz, każde nowe zwierze w stadzie będzie zajmowało najniższy szczebel, tak aby wiedziało że są od niego ważniejsi, niezależnie od tego czy będzie drapieżnikiem czy pokornym roślinożercą. Otwin postanowił od razu wprowadzić swój plan w życie. Pokazał Ernestowi że Edurado stoi wyżej w hierarchii poprzez zajęcie się kozą najsampierw przed psiskiem. Podobnie było z jedzeniem i innymi czynnościami. W końcu bratu należy sie więcej uwagi z racji stażu u boku chłopa.

Niepokój dotknął Otwina jednakże szybki rzut oka na towarzyszy zmniejszył jego obawy. Jeśli oni nic nie "mówią" to znaczy że wszystko jest w porządku - pomyślał. Jednakże mylił się, gdyż po chwili podszedł do nich jakiś mężczyzna. Czyżby jego towarzysze zawiedli? Nie, to nie może być to. Pewnie ta osoba jest niegroźna, albo ... nieżyje. Ale nie nie, Ernesto przecież widział Alicje. No to w takim ... a! No jasne! Przecież to może być sen. W śnie nie wszystko musi być tak jak normalnie. A jeśli to nie sen, to znaczy że facet jest niegroźny i nie ma sie czego obawiać. Ta myśl uspokoiła nieco Otwina.

- Ian? A proszę, pewnie że mam - Otwin podał mężczyźnie bukłak z wodą.
- Proszę, pij, pij ile chcesz.

Otwin nie znał tego człowieka ale coś mówiło mu że ten ma na imie Ian. Nie wiedział dlaczego ale te imię od razu przyszło mu do głowy więc to właśnie go użył.

Inferian 31-08-2015 12:56

Grabarz spojrzał na Randulfa i zapytał z zaskoczeniem:

- Czy to ważne? - podszedł do nagrobków i jak gdyby przypomniawszy sobie zaczął - wykradzione ciało należało do Gutawa, no, a tutaj obok spoczywa jego żona, Grungilda. - westchnął wypowiadając jej imię - Biedna kobieta, została sama, po tym jak zmarł jej mąż, a syn dawno przed wyjechał niby to pieniędzy szukać. Pamiętam jak gdyby było to dzisiaj, jak zrobiłem jej trumnę - taką nie pierwszą lepszą, ale z młodego dębaczka. Dobra, uczynna kobieta. No, a ten tu, czy ja wiem. Przejezdny jakiś, ciągle tacy się pojawiają to i moja pamięć szwankuje, ale ino pamiętam, że nie tutejszy. Nie miał mi kto za trumnę płacić to wziąłem zbroję, jeszcze do tej pory kupca na nią żem nie znalazł.- westchnął

Bohaterowie postanowili spełnić swój wcześniejszy zamiar i obejść wieś puki jeszcze większość chłopstwa była zajęta upijaniem się w karczmie.

Wieś nie była wielka, dlatego ten zamiar był jak najbardziej realny.



1, 2, 3, 6, 7, 8 , 12, 14, 15, 16, 22, 25, 26 Domy chłopskie
4. Dom do wynajęcia u drwala
5. Skład drewna
9. Drwal
10. Cmentarz
11. Karczma
13. Spichlerz
17. Myśliwy
18, 19, 20 zabite deskami chałupy
21. Sołtys
23. Młyn
24. Kowal

Po drugiej stronie cmentarza znajdował się budynek kowala. Ten także pozostał na miejscu wybijając jakieś metale, które z daleka już przypominały pług. W budynku nie było zbyt wiele interesujących akcesorii, najwięcej było chłopskich narzędzi. Było kilka broni, ale wyglądały na dosyć amatorskie. Kowal wyglądał na niedouczonego w swym fachu, musiał jednak wystarczyć na tak małą wioskę. Człowiek musiał być zdesperowany, aby powierzyć swoją bron chociażby do naostrzenia. Oczywiście kowal zachęcał do swoich usług i wydawał się być miłym człowiekiem pomimo braków jakie posiadał w tym co robił.


- Miło mi was widzieć. Jestem Ralf jedyny kowal w okolicy, moje usługi są najtańsze i najlepsze. Jeśli czegoś potrzebujecie nie krępujcie się do mnie zajrzeć.

W jego kuźni nie było widać niczego podejrzanego, prócz tego że był kiepskim kowalem, ale zaiste wieś potrzebowała kowala i jeśli właśnie on był jedynym to był też najlepszym na to stanowisko.


Bohaterowie szli ulicą, która okrążała wieś. Tylko w jednym miejscu kończyła się ślepo, a był to tartak. Bohaterowie spotkali tam dwóch chłopów, którzy rżnęli drwa. Starszy okazał się być bardzo rozmownym mężczyzną, zaś młodszy nie odzywał się nie pytany.


- Witam was, jak jest Pan, a to mój syn Uli. Trza robić, szaleniec trumny robi i desek ciągle potrzebuje. Z dziada pradziada zbijać pudelka go nauczyli i dziurawo-głowy tak robi. Jak byście noclegu szukali to chałupkę do wynajęcia posiadam, w dobrym stanie to i samo mieszkanie jest przyjemnością. Jak byście potrzebowali to wiecie gdzie przyjść.


Większość chłopów była w karczmie to i domy stały opustoszałe. Przez okna było widać co znajduje się w środku, ale nie było to nic interesującego. Ci zaś co zostali pracując spędzali swój czas. Jedni kuraki doglądali, inni pyrki pielili jeszcze inni płoty zbijali. Tak więc nie brakło tutaj ludzi pracy co nie tracą czasu na głupoty.

Jak się jednak okazało nie brakło też podejrzanych zabudowań. Wystarczy przejść za wiatrak i oczom bohaterów ukazały się domy zabite deskami. Były to trzy średniej wielkości budynki gdzie okna jak i drzwi były zabite. Bohaterowie widzieli, że chłopi ze strachem spoglądają w kierunku tamtych chałup, ale żaden z tutejszych nie miał zamiaru pierwszy o tym rozprawiać. Pytania też nie wiele dawały, odpowiedzi były na odczepnego:

- czasu ni mam, kuraka szukam..
- bo ja wim, chałupy stare,
- mieszkam z drugiej strony to ni wim
- dajta mnie spokój, wyjechali, opuszczone i czeka

Było też kilka chałup chłopskich co zainteresowane czyniło, ale w nich chłopki siedziały i bacznie nad domem czuwała. Interesujące były bo jeden dla przykładu droższe wyposażone posiadał, inny bo drzwi wcale nie było, jeszcze inny bo miał okiennice, gdy żaden inny takich nie miał. Domy różniły się między sobą, a każda z różnic mogła być podejrzeniem o rzeczy najgorsze. Może nieobecność była by traktowana jako największe podejrzenie, ale to dało się wytłumaczyć jeśli nieobecny był w karczmie, bądź zajmował się codziennymi obowiązkami.

Bohaterowie w domu nie zastali myśliwego. Przez okna jej wnętrze wyglądało dobrze, nie budziło podejrzeń, ale toż tak samo było z karczmą i jej właścicielem. W chatce myśliwego dało się zobaczyć trofea zwierząt na ścianach, na jednej znajdowało się piękne poroże. Wyglądało na to, że bliżej nie znamy myśliwy dbał o porządek, bo wszystko miało swoje miejsce, nic nie było rzucone byle jak. Skóry zwierząt złożone na piłce, kołczany że strzałkami zawieszone obok kilku łuków. Noże po układane obok siebie od najmniejszego po największy. Szczota w rogu, a obok niej wiadro.

Dalej pokaźna chałupa sołtysa, bohaterowie przez okno zauważyli leżącego w łóżku Alberta, który najwyraźniej spał, nabrał trochę kolorów. Kilka godzin temu był biały jak kot, który przebiegł przed bohaterami. Zwierzę uciekało przed namolnymi dzieciakami, które jak łatwo było sobie wyobrazić ciągły kota. Najlepiej ciągnąć kota za ogon, można takiego też mocno ściskać, albo zwyczajnie zagłaskać. Dzieci traktował to jako najlepszą zabawę, ganianie za kotem było z pewnością czymś więcej od chodzenia w około słupa trzymając sznurek z chorągiewkami. Chyba każdy zna te oklepana zabawę z dzieciństwa. Uwagę Oswalda przykuł jeden chłopczyk, który biegał dookoła drzewa i gadał coś po pod nosem czasem coś na znak:


- A uff, e dryy giń demonie. - a czasem coś jak gdyby w innym języku, bardziej chaotyczny, bądź po prostu były to losowe dźwięki wykrzykiwane przez chore umysłowo dziecko.

Randulf zauważył, że na chatce sołtysa znajdują się śladu jak gdyby zadrapań. Były to ślady jak gdyby pazurów, albo bohater był już przewrażliwiony i widział wszędzie coś podejrzanego.

Karlowie zaś wydawało się, jak gdyby w jednym z tych zabitych deskami domów coś zobaczył. Deski nie kryły szczelnie okien to i dało się widzieć trochę wnętrze. Bohaterowie wydawało się jak gdyby coś tam przemknęło, nie był jednak tego pewny, a było to jedynie przeczucie. Ostatnio się wiele działo, tak więc wszędzie można widzieć zło, które w rzeczywistości może okazać się wytworem wyraźni i obaw.


Otwin

Mężczyzna siedział spokojnie i gdy Otwin odezwał się podając wodę, ten miło dziękując, odparł:

- Dziękuje. Miło Cię poznać Ian. Ja nazywam się Luis i jestem podróżnym, poznaje odległe krainy. Wyglądasz jak gdybyś niedawno przeżył coś bardzo poruszającego.

Mężczyzna napił się i spojrzał na niebo, potem na zwierzęta i znowu na Otwina, którego zaczął nazywać Ian.

- Powiadają, że nie można nikomu wierzyć, ale Ty Ian wyglądasz na dobrego człowieka. Ostatnio miałem sen, a śniło mi się zwierze, jak ta Twoja koza, tyle, że miało długie rogi, które wiły się przed oczami, tak, że zwierze nic poza nimi nie widziało. Pomyślałem, że może to znak, ale nie potrafię zrozumieć co mógł by oznaczać.



Cattus 02-09-2015 20:56

Obejście wioski w dzień okazało się całkiem niezłym pomysłem. W przeciwieństwie do wczorajszej nocnej przechadzki, teraz mieli dokładny pogląd na wielkość osady i rozmieszczenie domostw. Przechadzając się po okolicy, Bosch nie dostrzegł nic jakoś specjalnie podejrzanego. Domy wyglądały swojsko, a mieszkańcy całkiem standardowo. Chociaż zdawać by się mogło że ostatnimi czasy wszystko miało drugie dno, więc nie można było tracić czujności i także tutaj je odnaleźć.
Może niecodziennym widokiem było samotnie bawiące się dziecko, które nie latało z resztą gromady, ale nie było to nic znowu aż tak niezwykłego żeby marnować czas.

Jedyną naprawdę interesującą rzeczą okazały się być natomiast trzy zabite dechami domy o których nikt z miejscowych nie chciał gadać. Dziwnym było że nikt nie zechciał się tam osiedlić. Musiał być jakiś bardzo konkretny powód takiego pustostanu.

Nie zastanawiając się długo, Bosch pewnym krokiem ruszył w stronę domostw usadowionych na mocno spłaszczonym pagórku. - Kuraka-chujaka. Ażeby cie wszy oblazły... Skomentował słowa chłopa mrucząc pod nosem. Musiał być jakiś powód bojaźni chłopstwa i uporczywego unikania tematu. Bosch był niemal pewien że z miejscowych, których ma pod ręką mógłby wydusić informacje, lecz tylko siłą i to z naciskiem na słowo „dusić”. Jednak tego chyba wszyscy woleliby uniknąć, a i sam Oswald był przeciwnikiem bezsensownej przemocy.

Dnc 02-09-2015 21:41

Karla zainteresował dom myśliwego, ktoś go umie władać bronią na pewno mógłby być najgrożniejszym przeciwnikiem w osadzie. Poza tym gdyby karczmarz miał wspólnika myśliwego miałby dostęp do wszelakiej broni.
Bez zbędnych ceregieli Karl wszedł do domu, spróbował drzwiami a gdyby ten były zamknięte chciał wejśc oknem.
W środku, łuku nie ruszał ale sprawdził szybko czy przypadkiem nie brakuje żadnego noża a także czy na ziemi nie ma żadnej klapy prowadzącej do piwnicy. Miał z nią złe skojarzenia i wolał sprawdzić od razu niż się później w niej obudzić....


Po oględzinach chatki myśliwego Karl ruszył dalej, akurat w momencie w którym zauważył rozmawiającego Oswalda z chłopami o zabitych domach. Widząc, że kmieć nie chce wspólpracować złapał go za rękę, potrząsnął i warknał do niego:
- Morda psie! Odpowiadaj na pytania jak trza bo oprócz kuraka będziesz jeszcze swojego siuraka szukał! - Karl nie musiał wyciągać broni by zastraszyć prostego chłopa i doskonale o tym wiedział. Jednak gdyby ten się stawiał nie widział problemu by pokazać mu jego miejsce w szeregu...

Po usłyszeniu satysfakcjonującej go odpowiedzi Miller ruszył do jednej z opuszczonych chat. I wtedy własnie coś mu mignęło w jednym z okien. Nie zastanawiając się złapał swoją kuszę powtarzalną w jedną rękę a miecz w drugą i podbiegł do domu, krzycząc:

- Widziałem Cię, wyłaź a nic Ci nie będzie!
Po czym z buta kopnął w drzwi by je otworzyć i wszedł do środka.

Kerm 03-09-2015 16:40

To było niepokojące. Oczywiście nie niechęć grabarza do informowania o tym, kto zajmuje poszczególne groby, a to, że odpowiedzi te były zgodne z przeczuciami Randulfa. I, nie da się ukryć, nie zamierzał z nikim dzielić się wiedzą o nowo nabytych umiejętnościach. Za mniejsze rzeczy ludzie trafiali na stos...


Łażenie po wiosce w poszukiwaniu nie wiadomo czego i wypatrywanie potencjalnych niebezpieczeństw czy objawów działalności Chaosu okazało się po pewnym czasie męczące. Przynajmniej dla Randulfa, który nie potrafił dostrzec niczego nietypowego.
Oczywiście mógłby włazić do jednej chaty po drugiej i szukać ukrytego pod łóżkiem czy w spiżarce demona, lub patrzeć, czy kto z mieszkańców nie ma podwójnego cienia, ale miał wrażenie, że w skończyłoby się to paskudną awanturą, gdyby trafił na bardziej wojowniczą gospodynię lub też któryś gospodarz zaskoczyłby go podczas myszkowania w pustym (lub niekoniecznie pustym) domu.

Ślady na ścianie domu wywołały na tyle zainteresowanie Randulfa, że ten podszedł bliżej, by dokładnie te rysy obejrzeć i przekonać się, czy zostawił je jakiś potwór, czy też może jest to tylko gra światła na nie do końca poprawnie obrobionych belkach.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:51.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172