Walka zakończyła się niemal równie szybko co zaczęła. Oswald stanął nad ciałami wodząc po nich nieobecnym spojrzeniem. W duchu musiał przyznać że podoba mu się zapach świeżej krwi i jednocześnie ta myśl go obrzydziła. Już zaczynał się gubić czy to on sam, czy bestia ukryta gdzieś w nim. |
|
Kartka? Zwykła kartka? Randulf był co najmniej rozczarowany, co jednak starannie ukrył, podobnie jak wspomnianą kartkę, której tajemnicę postanowił rozwiązać później, w wolnej chwili, może z pomocą Oswalda. W tej chwili musiał doprowadzić się do porządku, potem znaleźć jakąś kwaterę. Zapewne każdy zechce przyjąć bohatera pod swój dach, ale zapewne każdy zdołał zauważyć, że wokół Randulfa działy się różne rzeczy, nie zawsze miłe dla otoczenia. Zrujnowane chaty były tego najlepszym dowodem. Gdy więc euforia zniknie i pojawi się szara rzeczywistość może się okazać, że podziw wyparujei zacznie się wypytywanie, dyskretne, kiedy herosi ruszą dalej, gdzie ich usługi będą bardziej potrzebne. Myśli o tym, co może się zdarzyć za kilka godzin lub dni, odpłynęły w siną dal, gdy tylko Randulf usłyszał głos Birgit. od razu przypomniały mu się różne rzeczy, jakie wcześniej planował razem z nią z robić. Co prawda między 'chciałby' a realizacją pragnienia różne rzeczy mogły się zdarzyć, to pierwszy krok warto było zrobić... pamiętając o tym, by ominąć szerokim łukiem pokazane kiedyś w wizji jeziorko. - Jestem cały i zdrowy. - Uśmiechnął się do dziewczyny i odpowiedział na uścisk. - Cieszę się, że tobie też nic nie jest. - Faktycznie, niezbyt tu przyjemnie. - Rozejrzał się po pobojowisku. - Może się przespacerujemy trochę? - zaproponował. - Poczekamy, aż tu troszkę posprzątają? |
Wydarzenia z nocy kiedy to potwór przebił swoją łapą sołtysa wróciły w mgnieniu oka. Widać przy życiu utrzymywała go jakaś magia, a gdy zabili kultystów i ona zanikła. |
Otwin uśmiechnął się ciepło na wyznanie swojego ojca, nie było już w nim gniewu. Właściwie to złość i gorycz nigdy na dobre się w nim nie zagnieździła. Mówi się że zemsta nie ukoi zrozpaczonego serca, lecz w tym przypadku było inaczej. Chłop stracił brata oraz dobrego przyjaciela, lecz pomścił ich przy okazji wyplewiając zło ze wsi i ratując jej mieszkańców od zguby. Z czasem gdy żywota dokonał ostatni z kultystów, mroczne myśli opuściły umysł Otwina. W przemianie dużo pomógł fakt iż Chłop nie do końca przyjmował do siebie fakty. Od tej polany, od pojawienia się Iana, Otwin bardzo często zadawał sobie pytania o rzeczywistość wydarzeń jakie przed nim zachodzą. Może dlatego łatwiej było mu odsunąć złe myśli? Kto wie? - Wszystko zaczęło się i skończyło na tej polanie - odpowiedział niespiesznie - To tu się spotkaliśmy czyż nie? To od tego miejsca zaczęły się dziać dziwne rzeczy. - zaśmiał się gdyż właśnie nazwał Iana "dziwną rzeczą" - Jakiekolwiek dobre czy złe by nie były - poprawił się - No ale nie ma co nad tym płakać. Dziękuje ci za pomoc, wtedy i teraz, za wszystko i nie przejmuj się. Byłeś dobrym człowiekiem, zawsze będę miał Cię w pamięci. Ian znikł, został sam gryf który domagał się atencji. - No już już mały, tak tak, jesteś głodny co? Zobaczymy co tu mamy. Otwin wyciągnął z torby małe co nieco i podał kilka kęsów młodemu, a gdy ten zrozumiał w czym rzeczy zostawił mu resztę a sam zaczął rozbierać się z ciężkiej zbroi która przez ten czas prawie "wrosła" mu w ciało. Na ciele zostało tylko lekkie lniane odzienie, całe ubrudzone krwią i śmierdzące potem. Tego też należało się pozbyć, lecz najpierw Otwin nazbierał gałęzi aby ułożyć ogniskowy stos, ale nie taki mały, praktyczny, nie nie. Ten był ogromny, wysoki prawie dwa sążnie stos który dla Otwina był nie tylko ogniskiem, lecz symbolem, znakiem zakończenia wszystkiego co było złe w tej wsi, jak i w nim samym. Chłop zrzucił resztki swych ubrań, i w stroju Adam wskoczył do strumyka aby na szybko się obmyć. Otwin jeszcze cały mokry i trzęsący się z zimna stanął przy stosie którego spalanie właśnie nabierało tempa. Z torby wyciągnął kawał szmaty aby owinąć się tu i ówdzie i nie straszyć ludzi. Po krótkiej chwili stos płonął całą swoją objętością, a jego płomienie wzbijały się o wiele wyżej aniżeli poustawiane drewno. Ktoś ze wsi mógłby pomyśleć że to kolejni kultyści szykują coś za miastem, lecz Otwina mało to teraz interesowało. Chłop susząc się przy ogniu schylił się po ubrania i cisnął nimi w płomień. Obserwował jak w mgnieniu oka tkanina znika pożerana przez płomienie. Otwin stał tak przed płomieniem kontemplując jego potęgę. Przez głowę przeszło mu mnóstwo myśli, zarówno tych złych jak i dobrych, lecz teraz umysł Chłopa był silny i negatywne emocje nie mogłyby już nim zawładnąć. Otwin wiedział że tak dalej być nie może. Chłop był zadowolony z drogi jaką obrał, lecz nie chciał być już ani idealistycznym "wielkim wojownikiem" - jak na początku swojej przygody, ani bezwzględnym zabijaką zaślepionym rządzą mordu. Chciał doskonalić swe umiejętności aby choć trochę zmniejszyć zło na tym świecie, jednocześnie nie zatracając samego siebie. - Czeka nas jeszcze długa droga i mnóstwo przygód - zwrócił się do Vincenta, lecz od razu zaśmiał się gdyż małe gryfiątko wyglądało bardzo komicznie niezdarnie próbując się posilić. - Ucz się ucz, poradzisz sobie, jesteś dzielny Otwin znów spojrzał w kierunku ognia i stał tak aż opał do końca się nie wypali. |
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:21. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0