Dlaczego Albert przeżył? To było pytanie, na które w tym momencie Randulf nie zamierzał szukać odpowiedzi. I, nie da się ukryć, nie miał w tym momencie zamiaru ratować rannego - nie znał się zbytnio na ranach, więc lepiej by było, gdyby Albertem zajął się się ktoś inny... Randulf podszedł do okna, by sprawdzić, czy właśnie tędy potwór, demon, czy co to było, opuścił pomieszczenie. I czy da się określić, w którą stronę demon pobiegł. |
-No tego to już chyba spalimy... - dodał zerkając sceptycznie na towarzyszy. -Przecież to chyba jasne, że ten tutaj człowiek przed chwilą był demonem, a do tego zamordował właśnie na naszych oczach sołtysa. Luis zerknął na kotałkę. -No kici kici, chodź do mnie kotku. - Próbował przywołać zwierzaka. -To kto ustawia stos? Randulf? W końcu ja z Panem Oswaldem jesteśmy wyższego stanu. - Podkreślił Luis. |
Po pobieżnym rozejrzeniu się Oswald przyklęknął obok mężczyzny. - No już, uspokój się. Położył rękę na jego ramieniu. - Co tu się stało? Gdzie To poszło? Zapytał spokojnie, lecz stanowczo. Przyjrzał się teraz dokładniej ranom na ciele Alberta i śladom wokół niego. Czy któreś ze śladów mogły prowadzić w stronę okna? A może stwór wniósł na łapach ziemie, wchodząc do środka? W końcu musiał się jakoś w domu znaleźć. - Zamiast z kotem się bawić to zobacz czy czasem za oknem nie ma więcej tropów. Coś tutaj nie pasuje i to bardzo. Powiedział, odwracając nieco głowę w stronę Luisa. - Zobacz też czy wybito je od środka, czy z zewnątrz. |
-Widziałem dziś jak dziecko zmienia się w dorosłą kobietę w mgnieniu oka,a później znikął. To nie zdziwi mnie przemiana demona w człowieka. - Nagle Luis drgnął. Zwrócił się w stronę kota i zaciukał go mieczem. - To mógł być demon, który zmienił się w kota. -Wytłumaczył. -No jak tropy za oknem, jak demon wbiegł do środka chałupy. Musi być tu w środku. Jesli demonem nie jesteśmy my, to ten człowiek.. |
- A ty zamiast zrobić te trzy pierdolone kroki i sprawdzić to dalej swoje. Byłeś tu i widziałeś jak to się stało? Nie. Zakończył gniewnie. - Przynajmniej na Randulfie można polegać. |
Im dalej, tym głupszy, pomyślał Randulf, ledwo Luis wyskoczył ze swoimi mądrościami. Że też ci jeszcze nikt łba pustego nie rozwalił, tępa pało. Nawet kot wie, żeś nic dobrego... - Jasne... Zamienił się w demona, potem w człowieka, a na koniec jeszcze się poranił dla niepoznaki - powiedział na głos. Kusiło go, by na sołtysie wypróbować działanie zwoju, ale najpierw musieliby utopić Luisa... czego świat zapewne by nie odczuł jako stratę. |
-Zamienił się w demona, walcząc wcześniej ze mną odniósł rany, a teraz się odmienił dla niepoznaki. Dlatego teraz jest ranny. No mówię, spalmy go na wszelki wypadek. Żeby później nie było, że nie ostrzegałem. - Odparł Luis. -Nie będę chodził po łajnie i błocie szukając śladów. Tropienie to zajęcie dobre, no nie wiem, dla psa? Może niech Randulf idzie i poszuka, a ja się lepiej pomodlę i rozejrzę za tym demonem. |
- Znów błąd. Oswald pokręcił wolno głową. - Nie mogłeś z nim walczyć, bo nie dalej jak przedwczoraj uwolniliśmy tego człowieka z sali tortur demoniego sukinsyna, co to się podszywał pod karczmarza. Wcześniej w tej samej sali został razem z nim zamknięty Karl. Nieszczęśnik był tam zakuty i torturowany bogowie wiedzą jak długo i stąd te stare i nie tak stare rany. Przynajmniej część z nich. Oswald wyjaśnił Luisowi i na powrót zwrócił się do Alberta. - Musisz mówić, bo milczenie w niczym ci nie służy. Co zabiło twego ojca i jak was podeszło? Ponownie zapytał stanowczo. |
Tom zmarł na rękach Otwina, lecz to co powiedział chwilę przed śmiercią mogło mieć znaczenie. Jeśli wierzyć słowom rannego, a na łożu śmierci raczej się nie kłamie, to zabójcą jest człowiek który mimo swojej woli zamienia się w demona. - Ian, czasami mnie załamujesz - rzucił krótko Otwin. Jego przyjaciel chyba nie do końca wyczuł moment, słyszał przecież krzyki i widział martwego sołtysa a rozmawiał sobie Otwinem jakby nigdy nic. Najemnik miał teraz ważniejsze sprawy, uzbrojony w oręż i wiedze wszedł do chaty, chociaż to pierwsze mogło okazać się zbędne, gdyż z wnętrza nie było slychać dzwięków walki. Otwin wchodząc do pomieszczenia usłyszał jedynie koniec wypowiedzi Oswalda i nie czekając na reakcję reszty zawyrokował. - To on go zabił. To Albert zabił Toma, ale nie chciał tego zrobić. Pamiętacie tego możnego z mojej wsi? On też się zmieniał, ale jak umierał to widać było że załował, że tego nie chciał, że coś nim kierowało. - Może ta demoniczna choroba przenosi się jak wścieklizna? Ofiara demon która nie zginie od jego ataku sama traci zmysły i po jakimś czasie również zmienia się w demona? Chłop dopiero później zorienował sie że Albert jest przytomny i słyszał wszystko co powiedział Otwin. - Eee... ale nie martw się. To da się odwrócić, tylko powiedz nam wszystko co wiesz. |
-Otwinie, trzeba oczyścić Alberta. Tylko kuracja ogniem może go wyleczyć. Skoro to morderca, to musi jakoś zginąć za swoje czyny, ale tylko śmierć na stosie sprawi, że nie będzie się więcej przemieniał. - Przekonywał Luis. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:30. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0