Nie obchodziła go zbytnio historia karczmarza, słyszał i widział w swoim życiu już niejedno, więc to akurat nie robiło na nim jakiegoś specjalnego wrażenia. Skupił się na razie na piciu piwa i krótkim odpoczynku, bo z tego, co powiedzieli jego towarzysze, niedługo się będzie trzeba stąd zabierać. - Nielicha z nas kompania to na pewno, ale i tak nie wiem, czy warto się tam pchać… W razie jakby co, to bandyci padną sami, od twoich gazów towarzyszu – Elgast klepnął Skaliego w plecy. Szczerze powiedziawszy Reuter miał już dość walk, był już zmęczony tym wszystkim i najchętniej zostałby w tej karczmie na kilka tygodni. Chociaż i tak pewnie ruszy dalej, razem ze swoimi, bo tak jednak jest bezpiecznie, a raczej nie przekona ich żeby tu zostali na dłużej. Elgast wypił duszkiem do końca kufel piwa i wytarł rękawem usta. - Można prosić jeszcze jeden kufel – zwrócił się do karczmarza. Wolał wypić więcej, na zapas, w razie jakby jego kompani chcieli niedługo wyruszać. - Panowie jeżeli o mnie chodzi, pójdę z wami gdzie będziecie chcieli, ale jednak może moglibyśmy tu zostać odrobinkę dłużej? – zapytał z nadzieją w głosie. |
Bandyta jest bandytą, bez względu na to, czy zza krzaków wyskakuje, czy też z papierem w łapsku na rogatkach stoi. Jekil nie lubił ani jednych, ani drugich. Z tym że tym pierwszym można było rozpruć bebechy, a czasami i garść grosza za łeb zgarnąć. A tych drugich nie lza było tylać, jeśli się chciało własny łeb zachować. - Jedźmy dokoła - powiedział. - Szkoda mi bez powodu choćby złamanego miedziaka wydawać. A najwyżej czasu trochę stracimy. Upił łyk piwa, a potem za jedzenie się zabrał, póki jeszcze ciepłe było. |
Durala cieszyło zaangażowanie pobratymca w proces edukacyjny niekrasnoludów. W karczmie było niemal jak w prawdziwej kopalni - aromat rudy i prawdziwych twardzieli. -Weźmy się za psubratów! - potwierdził swój udział w przygodzie. |
Lenz słuchał kompanów kiwając głową nad każdą ich wypowiedzianą, wykrzyczaną, a nawet tą przemilczaną jak w przypadku Elgasta, uwagą. Przy okazji wzrok miał wlepiony w talerz, z którego w umiarkowanie szybkim tempie znikała jajecznica. Głód sprawiłby, że Lenz szybciej by się z nią uwinął, ale regionalne kulinaria ostudziły jego apetyt i zmusiły do oddzielania frakcji jadalnej od niejadalnej. Kto na bogów wpadł na pomysł by do jajecznicy obok pożądanej jak najbardziej cebuli, pasternaku dodawać??? Zagryznąwszy niespodziewanie kawałek skrytej pod białkiem, podsmażonej byliny, popił szybko piwem, podłubał w zębach i odezwał się do kompanów: - Też mnie Jekil kusi co by tego zasranego myta nie płacić. No ale Grenzstadt to dzień drogi stąd. I kolejny dzień straty w podróży na północ. Przejemy i przepijemy cośmy zaoszczędzili na mycie, a dyrdać na nogach będzie 50 mil więcej. Ale tak sobie i myślę... masz Ty Jekil jaki dokument co potwierdza, że Ty z prawem za pan brat? Albo jaki stary list gończy? Bo może by transport więźnia odegrać co by się spróbować wykpić od opłat... Przez całą dotychczasową wypowiedź dłubał w zębach próbując usunąć nieznośne włókno pasternaku, co jednak w końcu uwieńczone zostało sukcesem, bo Lenz zaprzestał tego i wrócił już do śniadania. - Bo, że wybywamy po śniadaniu to raczej nie ulega wątpliwości. Się nie chmurz Elgast. W Hornau to nawet z miesiąc posiedzimy.... A karczmarzu. Nie wiecie może jak się komendant na tych rogatkach zowie? Ile bierze i jak liczna ta jego drużyna? Albo Wy dobrzy ludzie? - tu zwrócił się do parobków, na których jakąkolwiek, a tym bardziej składną i zrozumiałą odpowiedź nie miał większej nadziei i jakże wesołą i budzącą tęsknotę za domem, drwalską rodzinę - A może stamtąd zmierzacie? |
- Mytnik znaczy się? - karczmarz oderwał się od spozierania na bijących się szczawi. - On to ma Stepan na imię. A z nazwiska Bauer. Tęgi, zadowolony z siebie kmiotek, który zaszedł za daleko. Zdaje mu się, że jest jaśniepanem i trochę racji ma. Ma tuzin halabardników od Leitdorfa, oni są z Ligi Młota. Sigmaryci cholerni... Stebmar też tera Sigmaryta, choć imię mu stary druid Gorzałek nadał. Dla piniądza babkę by sprzedał, ale mimo wszystko jest uczciwy. Jak na mytnika. A ile teraz bierze... z parę szylingów od nogi, pół korony od pary kopyt. - zakończył. Parobcy rzec mogli to, co i on. |
Wędrowcy popili śniadanie kilkoma kufelkami Averlandzkiego lagera i w lepszych nieco humorach, bogatsi o wiedzę, wytoczyli się z karczemki, szerokim łukiem ominąwszy błocko przed wejściem. Zachmurzyło się nieco, ale słońce, nieosłonięte płaszczem chmur, świeciło tak hardo jak godzinkę temu. Lenz potarł zmęczone powieki i powiódł wzrokiem za Durakiem, prowadzącym ze stajni osiodłanego kuca, na którego z miejsca wsiadł. Niechętnym nieco krokiem ruszyli na północ, ku rzece i wzgórzom. Nim słońce osiągnęło sam szczyt widnokręgu, oznajmiając samo południe, przed oczami podróżnych ujawniła się mytnicza stanica, odcinając się od zdobnych pojedynczymi drzewami pól, traktu i prostej, błękitnej lini rzeki, dość szerokiej, acz nie mogącej konkurować z Reikiem, czy Talabekiem. |
Jekil zatrzymał się, widząc w odległości pewnej budynek, który niczym innym nie mógł być jak strażnicą mytnika. Rogatki to do siebie miały, że płacić trzeba było, jeśli człowiek chciał przejść. Podobnie i krasnolud i każda inna nacja. Tudzież stworzenia czteronogie. Bezczelne złodziejstwo. Płacenie za to, że można było przejść przez niewidzialną granicę, którą jakiś dureń zrobił na drodze? Jekil zgrzytnął zębami na samą myśl. Co prawda od czasu do czasu udawało mu się uniknąć tego przykrego obowiązku, ale nigdy nie wiedział, czy kolejny raz będzie tym udanym. No a sakiewka, złośliwie zapewne, nie chciała stawać się coraz bardziej pękata. Zza pazuchy Jekil wyciągnął papiery, że jest łowcą nagród i profesję tę wykonywać może, tudzież w miarę niezbyt zniszczony list gończy, który jakiś czas temu w Altdorfie ze ściany zerwał. Do twarzy na owym liście widocznej co dwudziesty mieszkaniec Imperium by pasował. Elgast na ten przykład. Z drugiej strony... - Możemy Elgasta i jego domniemanego wspólnika... - Jekil spojrzał na Lenza - jako wiezionych do najbliższej świątyni Sigmara przedstawić. |
Zbliżając się do rogatek Skali złapał powietrze w puca, i nadął się jak purchawka. Z takim samym zresztą zamiarem co grzyb, zadusić tałatajstwo. Powtórzył czynność kilka razy w nadziei że tak zapowietrzony da jelitom upust, i wyszedł na przód. Biorąc pod uwagę wiatr i ustawienie domu mytnika, stanął na przeciw wartowników. Gdy jeden z nich jak by nakazem rzucił o płaceniu za przejazd, a i drugi nie stosownie się co do Skaliego zachował. Ten właśnie wtedy upuścił z wnętrzności tak wielką chmurę oparów że aż widoczną. -A może tak proszę, albo chociaż bez tego wypierdalaj. -Odezwał się srogo krasnolud, patrząc z dołu prosto w oczy strażnika. -Chyba nie wiesz kmieciu z kim rozmawiasz. -Dodał i spojrzał na Jekila, by dać mu znak. Miał nadzieje że ten odpowiednio zagra znanego łowcę głów, i że ten myk się uda. |
Cała ta maskarada z łowcą głów powinna się udać, w końcu już nie takie rzeczy w przeszłości się robiło. Strażnicy nie wyglądali na jakiś szczególnie inteligentnych, więc powinni uwierzyć w ich historię. Elgast nie miał zamiaru tracić pieniędzy w tak głupi sposób, więc tym bardziej spodobał mu się pomysł Jekila. - Właśnie chłopcze, ja na twoim miejscu bardzo bym uważał, co mówię i do kogo – spojrzał na Jekila. – Też tak kiedyś zapyskowałem do niego i zobacz jak skończyłem. Ten oto człowiek mnie oszczędził i wziął jako więźnia, a mógł zabić… Był ciekaw czy to przejdzie. Twarz na liście gończym rzeczywiście była dosyć niewyraźna i można było pomylić jego twarz z tym zbirem z kartki. Elgast poczuł delikatne podniecenie przez całą tą sytuację. Przypomniały mu się najlepsze, stare czasy. |
Strażnik wyjął z nosa sękatego palucha i skrzywił się z lekka, z zapamiętaniem porównując okoloną długimi włosami twarz Elgasta z obliczem przedstawionym na liście gończym. Cały czas miał wywieszony jęzor, tak, że mógłby nim w sypkim piasku dziedzińca rysować zgrabne wzorki. Drugi strażnik, niedbale opierając się na halabardzie, usiłował przyjrzeć się wygniecionemu pergaminowi zza pleców kompana, szło mu jednak nielekko, bowiem pierwszy z żołnierzy kręcił się, jakby go kto w rzyć kopnął. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:00. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0