lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WARHAMMER] "Między wódkę a zakąskę" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15223-warhammer-miedzy-wodke-a-zakaske.html)

Morfik 18-06-2015 19:05

Nie takie rzeczy już się w przeszłości robiło. Elgast nawet przez chwilę nie miał wątpliwości, co do tego, czy strażnicy puszczą ich wolno. Przedstawienie się udało, chociaż szkoda trochę było Lenza, który dosyć mocno musiał się poświęcić dla całej sprawy. Gdy tylko minęli bezpiecznie mytnika i jego kompanie, Elgast uśmiechnął się szeroko do swoich towarzyszy.

- Teraz nic tylko spić się porządnie w najbliższej wiosce – powiedział z nieukrywanym podnieceniem łotrzyk. Miał nadzieję, że jego towarzysze zgodzą się na krótką wizytę w karczmie, gdy dotrą już do następnej wioski.

***

Humor dopisywał wszystkim, aż do momentu, gdy nie znaleźli na swojej drodze starego znajomego z karczmy powieszonego na drzewie. Dlaczego zawsze jak coś im wychodzi, to później zaraz musi się coś sknocić? Jakby jakieś fatum nad nimi wisiało i teraz to nabierało nawet dosłownego znaczenia…

- Czy my koniecznie musimy się mścić? Złoto rozumiem, ale nawet nie wiemy czy dostaniemy za nich jakąś nagrodę. Musimy się koniecznie pchać w ten las? Może zostawimy go tak jak wisi i pójdziemy w swoją stronę? – Elgast niekoniecznie był chętny na szukanie bandy, która zabiła tego młodego człowieka. To nie ich sprawa, a mogą wpakować się w jeszcze większe kłopoty.

Fyrskar 22-06-2015 13:39

Tym sposobem, grupa śmiałków zapadła w gęstniejący z każdy metrem las. Przy trasie drzewa rzadko zdobiły piaszczystą, porośniętą kępami trawy murawy, lecz im dalej od traktu, tym gęściej od drzew i chaszczy było. I tym razem Jekil okazał się niezbędnym, prowadząc towarzyszy z wyuczoną łatwością. Dla łowcy nagród ślady bandytów były wyraźne niczym odbite na świeżym śniegu i opierając się po raz kolejny o omszały pień, machnięciem dłoni wskazywał towarzyszom drogę.

Słońce jednak zaszło w międzyczasie, kryjąc bór w mroku i półcieniu. Gdzieś kryć się zaczęły śladu, umykać przed wzrokiem Hofferta. Nagle pojął, że zgubił trop, że wkoło rozciąga się nieznany las, a on nie ma pojęcia, gdzie iść. Gdzieś z oddali wzniosło się wilcze wycie, unoszący się ku górze, pierwotny dźwięk, pocałunek puszczy smakujący świeżą krwią zaszczutej zdobyczy. Raz, drugi, trzec, czwarty, wycie wbijało się głęboko w uszy awanturników, przesycając ich serca niepokojem i niepewnością. Lenz jęknął cicho, słysząć kolejny skowyt, nieco bliżej niż poprzedni. Spojrzał pytająco na Jekila, a ten skinął tylko głową. Skali stał w absolutnej ciszy, nie wydając nawet dźwięku. Był woźnicą i wiedział, że wilki mogą ich zignorować, przestraszone, albo rzucić im się do gardeł, celując w nich swymi kłami... były to zwierzęta gwałtowne i kapryśne, a na myśl o nich Narinson zaklął z cicha. Durak miał twarz bez wyrazu i wielce nieobecną.

Stali w parowie, otoczeni przez buczynę, wtłoczeni pomiędzy kilka skał narzutowych i zbrązowiałe liście. Było ciemno, nawet jak na wieczór, bowiem przez korony buków przedostawały się nieliczne promienie światła. Piaszczysta murawa, a potem omszałe skały, wszystko ustąpiła miejsca przytłumionym brązom i stłamszonej u góry zieleni.

Nagle, do nozdrzy poszukiwaczy przygód doszła delikatna woń dymu, nieśmiało ścielącego się po ziemi, meandrującego pomiędzy słaniającymi się po dnie parowu liśćmi. Dym pachniał pieczonym mięsem i suchym drewnem, był niczym dech ludzkiej obecności. Prawdopodobnie znaleźli rozbójników. Ale czy powinni się z tego cieszyć?

Z oddali dochodziło stłumione wilcze wycie.

Kerm 22-06-2015 16:09

- Scheiße! - zaklął Jekil, gdy ślady zniknęły, jakby słońce schowało je do kieszeni i zabrało ze sobą. - Pochodnie by się zdały - dodał z przekąsem.

Tak prawdę mówiąc to nie był pewien, że przy świetle pochodni zdołałby odszukać ślady.

- Ale wtedy każdy by nas zobaczył z odległości pół mili - dodał.


Wilkami przejął się odrobinę mniej. W parowie mieli dość duże szanse, by się obronić przed szarymi drapieżcami. Wystarczyłoby solidne ognisko. Zresztą... jedno, zdaje się, paliło się niedaleko stąd.

- Jeśli to bandyci, to ułatwiają nam robotę - powiedział.

Spaiker 24-06-2015 10:32

Gdy szli lasem, Skaliemu wydawało się że ślady zbyt długo ciągną się tak widoczne. Dopiero zapadnięcie mroku uniemożliwiło im podąrzanie za śladem. A gdy już stali tak po ciemku w środku lasu, doszedł ich dźwięk wilczego wycia. Przeraźliwye wycie przypomniało Khazadowi że otoczeni przez większą watahę mogą skończyć jako psia karma. Wszystko zależało od tego jak bardzo zwierzęta są głodne, a zazwyczaj muszą być wygłodzone by rzucić się na większą grupę ludzi. Choć i to nie uspakajało go całkowicie.


Nawet jelita krasnoluda nie były teraz gwałtowne, jedynie ciche posykiwanie dochodziło z jego rzyci. Co jednak nie było na tyle mocne w skutkach, by nie poczuli oni palonego niedaleko ogniska.
- Jeśli to bandyci, to ułatwiają nam robotę - powiedział łowca głów.
- Albo na nas czekają, trza się tam ostrożnie zakraść. I zagryźć po drodze nie dać - stwierdził, po czym pytająco patrząc na Jekila wskazywał palcem różne kierunki. Gdy już łowca wskaże kierunek, Skali zamyka szyk i pilnuję by nic nie zaskoczyło ich z tyłu.

Morfik 25-06-2015 19:14

Elgast wzdrygnął się, gdy usłyszał pierwsze wycie wilka. Jeżeli czegoś na tym świecie nie lubił, to właśnie tych przeklętych zwierząt. Dlatego nigdy nie chodził po lasach. Jego naturalnym środowiskiem było miasto, niezależnie od tego czy duże czy małe, ale przynajmniej nie było w nim dzikiej zwierzyny. Jego towarzysze uparli się, żeby koniecznie znaleźć bandytów, więc nie protestował więcej. Lepiej przebywać cały czas z nimi, niż iść samemu do najbliższej wsi.

Spojrzał nerwowym wzrokiem na swoich kompanów i jakby trochę się uspokoił. Przecież dadzą sobie radę z kilkoma wilczkami. Nie wiedział czemu, ale bardziej bał się tych zwierząt, niż bandy złodziei, która możliwe, że obozowała niedaleko.

- Mówiłem żeby tutaj nie iść, ale wy jak zwykle lepiej wiedzieliście – westchnął głośno Elgast. – Powrót na szlak nie wchodzi w grę, więc idziemy w kierunku przeciwnym do tego, z którego słychać wycie tych przeklętych wilków. Musimy się zakraść i zobaczyć kto tam obozuje i ilu ich jest. Tylko panowie po cichu... Żadnego, że tak powiem niekontrolowanego wypuszczania gazów.

Byle tylko nic ich nie zagryzło po drodze…

Marrrt 26-06-2015 14:28

- Nooo - wywrócił głową Lenz podziwiając dziką i nie noszącą żadnych znamion ludzkiej, w szczególności bandyckiej, obecności okolicę - Ale trzeba przyznać, że pod tymi drzewami przyjemniej niż na patelni gościńca.
Co rzekłszy pacnął się otwartą dłonią w szyję rozgniatając na niej komara, którego trup po zwinięciu w zgrabną kuleczkę, został odpstryknięty palcami w zarośla.

Na wycie wilków zareagował nie inaczej jak towarzysze. No może z odrobinę większą obawą. Czego się bowiem nauczył jako pomocnik na ranczu to tego, że wilki najłacniej wieczorami atakują. A najzajadlej późną zimą i wczesną wiosną kiedy im głód najbardziej doskwiera, lub w obronie swojego terytorium. Terytorium takiego jak gęsty, dziki las z dala od drogi. Krótko mówiąc, wszystko przemawiało za nader nieprzyjemną nocą jaką przyjdzie im tu spędzić. Aż do momentu, w któym wpierw nos Lenza wyłowił w przyjemnym leśnym chłodzie, zapach dymu, a jego ucho chwilę później wyłapało delikatny szum…
- Coś jakby siedzieli nad strumieniem przy ognisku i zajadali pieczyste... - mruknął na głos badawczo wciągając zapach do nosa co by upewnić się, że pieczonym jest znana mu wołowina, a nie mięso z innego niejadalnego i przypadkowego źródła, dajmy na to odzianego jeszcze w lniane portki i konopną koszulę.
- Nie smędź Elgast. Jeśli to zbójcy to musowo mają antał, albo dwa czegoś mocnego. Nie rozwesela Cię ta perspektywa?
Jego osobiście nie rozweselała i po tym całym wyciu to tak jak ich niedoszły ścigany listem gończym heretyk, wolałby właśnie zbliżać się do palisady Huhnerkot niż siedzieć tu w wykrocie. Ale poznać po sobie tego nie zamierzał.
- Nie ma sensu co byśmy wszyscy tam łazili. Jak nic hałasu narobimy. A jak nie my to kucyk Duraka. Niech jeden idzie. Reszta rozpali jakiś mały ogień i poczeka na niego. Najlepiej taki co umie cicho i w ogóle sprytnie. I żeby nie było, ja nie umiem.
Uśmiechnął się przepraszająco nie mówiąc głośno, tego co oczywiste, choć znacząco spoglądając na Jekilla.

Fyrskar 27-06-2015 22:58

Śmiałkowie ostrożnie ruszyli w kierunku, z którego czuć było dymem. Liście chrupały pod podeszwami butów, w nocnym lesie zdając się wystrzałami z armaty. Wkoło słyszeć się dało inne dźwięki, pohukiwanie sów, świerszcze, inne zwierzęta i rośliny, smagane z lekka spokojnym, nocnym wiatrem. Na usta awanturników cisnęło się pytania. Co czai się za tamtym pieńkiem? Co to za istota syczy z korony tego starego drzewa? To stare, rozkładające się drzewo, wkoło którego wyrastają nowe jak grzyby po deszczu... te delikatne niby łuna opary, które to drzewo wydziela... czymże to jest?

Las był tajemniczy, niczym z opowieści bajarza. Każdy cień był potępioną duszą, szukającą ofiary, każdy dźwięk zdawał się krokami wilczej watahy. Od tego melancholijnego może, strasznego nieco, mistycznego obrazu odwodził ich tylko zapach dymu i cichy szum ogniska. Podkradli się na tyle blisko, że mogli obejrzeć dokładnie podgórski strumień, przewalony w poprzek niego omszały pień... i ognisko, na północny wschód od krzaków, gdzie się skryli. Kuc Duraka, o dziwo, był cichy, jakby kto przyobiecywał mu wizytę u rzeźnika. Przy źródle ognia zasiadały dwie postacie, kiepsko stąd widoczne, kolejna była widoczna na północny-zachód od pozycji śmiałków. Dalej zaś widać było ciemne wejście do odcinającej się na tle skały jaskini. Wydostawała się stamtąd delikatna łuna.

Koń gońca uwiązany był do palika przy jaskini.

Marrrt 30-06-2015 15:13

- Może to jednak nie był najlepszy pomysł na świecie - mruknął do kuca bardzo starając się nie rozglądać na boki gdzie co i rusz w chaszczach coś trzeszczało, syczało i pohukiwało. Wiedział, że to naprawdę był zły pomysł i że to "może" miało tylko pocieszać kuca. Coś go mimo to pchało do przodu i przyjemnie rozgrzewało w środku. Nie był do końca pewien co to było. Obstawiał dreszczyk przygody, bo to wszak niezły numer napadać zbójców po zmroku. Nie można jednak było wykluczyć takich pobudek jak słuszna kara na zbirach. Lenz bowiem jakkolwiek nie miał nic przeciwko rozkwaszeniu komuś gęby, czy ograbieniu go do ostatniej pary onucy, tak mord znajdywał bezwzględnie złym. I choć był najzwyczajniejszym w świecie bydłokradem, to przecież jak mawiał opat Hieronymus w Heideck, Sigmar może objawić się każdym! Przygoda jednak przygodą, rycerskość rycerskością, a prawda była taka, że wdychając dym pieczeniny, czuł jak mu kurewsko w brzuchu burczy.

Po chwili gestem nakazał zwierzęciu zatrzymanie się i dołączył do towarzyszy, którzy zdaje się mieli już wgląd na sytuację rozbójników.
- Sobie tak myślę... - szepnął do kompanów - Puśćmy Durakowego kuca przodem. Spokooojnie... nic mu nie będzie - uspokoił brodacza - Zobaczą samego kuca jak wyłazi z chaszczorów to wyślą jednego w nie co by zobaczyć, czy kogo tu nie ma. Wy w tym czasie będziecie tam gdzie ten stójkowy. Czyli za ich plecami gdy swojego człowiek wypatrywać będą. A ja będę na drzewie. I skoczę temu co wejdzie chaszczory z drzewa na kark. Co Wy na to?

Kerm 30-06-2015 22:50

Opcji było parę. Na przykład podejść i zaatakować tych, co na zewnątrz. Przy odrobinie szczęścia jednego by utłukli...
Nie da się ukryć, że plan, jaki przedstawił Lenz, miał i ręce, i nogi. I nawet był cień szansy, że przy odrobinie szczęścia coś uda się zrobić. Nie pozostawało nic innego, jak poprzeć ten plan. Szczególnie że Jekil nic lepszego nie potrafił wymyślić.

- Kuc ich nie wystraszy - powiedział. - Mamy szansę ich zaskoczyć. Mamy szansę zdobyć przewagę.

- Spróbuję ich obejść - dodał.

Spaiker 01-07-2015 16:39

Kolejny nie najgorszy pomysł wyjścia z sytuacji, Lenz miał łeb na karku. A na jak długo przekonać się przyjdzie po wykonaniu planu, gdyż jak widać nikt na lepszy wpaść nie mógł. Zamyślone miny towarzyszy oprzytomniały gdy jako pierwszy na plan zgodził się Jekil. I choć krasnolud sam jeszcze chwilę próbował wpaść na plan odwrócenia uwagi przeciwnika, to nie wymyślił nic co było by bardziej efektywne.
-No, to zróbmy ich w konia. A po tym walnijmy w łeb - krasnolud dał wyraz zadowolenia z planu zmyłki.

Przed ruszeniem się z miejsca sprawdził jeszcze czy jego broń jest naładowana a topór się nie stępił, poprawił klamoty by nie wydały czasem jakiegoś dźwięku.
-Do dzieła.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:09.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172