lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [18+] W błocie, krwi i piwie! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15461-18-w-blocie-krwi-i-piwie.html)

Ardel 02-09-2015 08:21

Kiedy drużyna uciekała na północ, usłyszała ryk ranionego demona, otoczonego przez grupę zwierzoczłeków. Następnie do uszu zbiegów dotarł dźwięk, podobny do uderzenia młota w kowadło. Najwyraźniej ktoś spróbował sparować potężny cios potwora z Domeny Chaosu. Mogło się go zrobić prawie przykro...

Lecz to wszystko było nieistotne. Istotny był fakt przeżycia. Szczęśliwie się złożyło, że nie wszyscy więźniowie postanowili dać nogi - zwierzoludzie będą mieli na kim się wyżywać, kiedy skończy się walka. Ewentualnie demon będzie miał na kim stracić trochę czasu. Sumienie próbowało przypomnieć o swoim istnieniu, jednak nie miało szans z instynktem przetrwania. Biegli.
Po godzinie forsownego marszu, zmęczyli się nieco. Nikt poza Ragnarem nie był pewien, czy na pewno idą na północ. Ten jednak upierał się, że to jasne, jak to pieprzone słońce, które próbowało pozbawić ich resztek wody w ich ciałach. Kto by się spierał z tarczownikiem? Niedługo potem Ulli i Franz znaleźli niewielkie bajorko z wodą, która wydawała się zdatna do picia. Dodatkowo wyklęty szlachcic znalazł małą kępę dziewięćsiłów, które rzadko rosły w lasach - czyste szczęście. Dawniej na polowaniach na wyżynach jadali korzenie tych roślin, gdy zgłodnieli.

Tylko... Czy woda n pewno była czysta? A czy roślina była jadalna? Każdy może się przecież pomylić. No i właśnie... Czy Ragnar na pewno wiedział gdzie jest północ?

[ukryj=Nortrom]Pomimo jęczenia wszystkich dookoła, krasnolud był przekonany, że idą na północ. Wskazywały na to wszelkie symbole na niebie i ziemi. Gleba za drzewami była bardziej zielona, porosty pojawiały się tam w większej sile... Żeby istota kamienia musiała to tym powierzchniowcom tłumaczyć![/ukryj]
[ukryj=Ulli]Ulli był pewien, że to był dziewięćsił. Że też ktoś mógł w to wątpić! Pamiętał nawet lekko mączny smak korzenia. Nie była to może potrawa ze szlacheckiego stołu, ale wraz z leśniczym zawsze byli zadowoleni możliwością przekąszenia rośliny.[/ukryj]

Gerappa92 02-09-2015 10:06

Krasnolud wlepiał swą brodatą twarz w słońce. Nathaniel też próbował odnaleźć kierunek marszu. Wiele lat spędził na morzu. Nie jeden raz trzymał busolę w rękach. Co prawda nie do końca wiedział jak się nią obsługiwać ale jako takie pojęcie o nawigacji miał. W buszu jednak sprawa wyglądała trochę inaczej. Szczególnie dlatego, że biegli cały dzień przez chaszcze i krzaki w agonii i przerażeniu.

- Krasnolud nie ma pojęcia o czym mówi. To nie nora w ziemi tylko busz, niby skąd możesz wiedzieć gdzie mamy iść?

Elf mówiąc wymachiwał rękami ale na jego twarzy nie było złości. To była raczej kpina. Nie mógł uwierzyć, że krasnal wiedział dokładnie gdzie jest północ. Niby skąd miał to wiedzieć skoro połowę życia spędził pod ziemią. Kiedy stanęli przy bajorku, które znaleźli Franz i Ulli, Nathaniel poszedł na chwilę w krzaki. Czosnek rzeczywiście działał moczopędnie. Żeglarz cały czas się rozglądał. Chciał znaleźć jakąś wydeptaną dróżkę lub ścieżkę.

- Żeby dostać się do wioski na północy, wcale nie trzeba tam iść w linii prostej. - Oznajmił Nathaniel, z dumną miną, kiedy wrócił do towarzyszy. Oddawanie moczu zawsze pozwalało na chwilę refleksji. - Może już ktoś przeczesywał te lasy. Dlatego poszedłbym najłatwiejszą drogą. Duchy lasu nas pokierują.

Kiedy gość z blizną oznajmił, że znalazł jakieś ziele zdatne do jedzenia, elf zajrzał mu przez ramię by zobaczyć co to jest. W różnych dokach na różnych straganach widział różne przyprawy i korzonki, ale nie mógł dać gwarancji, że po tym dziewięciosiłowie nikt nie dostanie sraczki.

- Możesz tego nazbierać, ale na razie niech każdy z was zje po główce czosnku. To jest o wiele pewniejsze. Poza tym czosnek wzmacnia odporność, więc zatrucie wodą jest mniejsze.

Mówiąc to dał kompanom warkocz czosnku, który porwał z namiotu szamana. W głębi serca liczył, że to kiedyś zaprocentuję. Nie ma nic za darmo. Pozostawało pytanie co z wodą - pić czy nie pić? Choć krasnolud udawał chojraka ale droga przed nimi była niewiadomą. W dodatku czosnek palił w mordzie. Bał się ryzykować ale w końcu kucnął przy bajorku. Woda była słodka, trochę mułowata ale gasiła pragnienie.

Ulli 02-09-2015 10:41

Ulli biegł ile sił chociaż pobyt w klatce, w której cały czas byli zmuszeni przebywać w pozycji kucznej nie zrobił najlepiej nogom. Bieg dodatkowo utrudniały sosnowe szyszki i kamienie. Gdy tylko młody szlachcic nienawykły do biegania boso na taką nastąpił, podskakiwał wysoko i klął na wszystkie świętości.

- Cholera chyba demony porozsypywały je na naszej drodze! Co bym dał za parę butów.

Nie było jednak czasu by się nad sobą użalać. Po każdym takim epizodzie musiał przyśpieszyć bo zostawał w tyle.

Dźwięki dochodzące od obozu zwierzoludzi nie były niepokojące. Wyglądało na to, że walka po prostu dobiegła końca. Nie było słychać krzyków i wycia, ani żadnych innych dźwięków, które by się przybliżały do uciekinierów świadcząc o pościgu.

~Byle by się dostać do jakiegoś miasta a ktoś nam na pewno pomoże. W końcu jestem szlachcicem. Tylko czy ten gburowaty krasnolud na pewno zna drogę?~

Jakby w odpowiedzi elf wszczął z Ragnarem kłótnię o wyznaczanie kierunków w lesie.
- Uspokójcie się. Ufam Ragnarowi. Jeśli mówi, że wie gdzie jest północ to wie.

Trochę zniechęcony zwrócił się do Franza.
-Zechcesz mi towarzyszyć Herr Franz? Chciałbym rozejrzeć się po najbliższej okolicy. Co dwie pary oczu to nie jedna.
Zagłębili się w las. Ulli wykorzystał pretekst zwiadu by pogrążyć się w rozmyślaniach. W pewnym momencie zobaczył to, prześwitujące spomiędzy drzew lustro wody.
- Woda, woda! Chwała niech będzie Shalyi i Ulrykowi.

Dał sobie chwilę na przyglądnięcie się tafli wody czy coś w niej nie pływa, po czym rzucił się by zaspokoić pragnienie. Nasyciwszy pragnienie rozglądnął się po okolicy. Bogowie po raz kolejny go nie zawiedli. Wyrwał jedną kolczastą roślinę i przyglądał się jej chwilę ze łzami w oczach. Od razu pobiegł ze swoim odkryciem do Nathaniela i Ragnara.

- Wiecie co to jest? - zwrócił się do towarzyszy pokazując im roślinę- dziewięcisł. Można jeść korzenie tej rośliny. Wreszcie coś zjem od uwięzienia. Częstujcie się, starczy dla wszystkich.


Uraczony przez Nathaniela zwierzoludzkim czosnkiem przez grzeczność nie odmówił. Wziął jedną główkę i ugryzł. Ze źle ukrywanym wstrętem pogryzł o połknął.

- Może jednak się skusisz Nathanielu? - powiedział wskazują korzeń.

Cały czas wzruszony podszedł do krasnoluda.
- Wierzę ci Ragnarze, że dobrze nas prowadzisz. Do tej pory miałem wątpliwości, ale teraz jestem pewny. To bogowie postawili cię na naszej drodze i bogowie dopilnują byś się nie pomylił.

Po czym prawie płacząc zwrócił się do reszty.
- Nie rozumiecie? Bogowie widocznie wyznaczyli nam jakiś cel. Jesteśmy pod ich protekcją.
Po tych słowach odszedł na skraj polany, upadł na kolana i zaczął się modlić.

~ Ulryku, Panie Zimy, Bogu Bitw, spraw bym okazał się Ciebie godny. Z radością pójdę ścieżką, którą mi wyznaczyłeś nawet jeśli to oznaczać będzie śmierć. Morrze dobrze się opiekuj moją rodziną. Moim ojcem Ludvigiem, matka Elsterą i moimi biednymi siostrami Elsterą i Oktawią. Ulryku spraw bym dołączył do nich nie jako tchórz, tylko wielki wojownik i bohater.~

Trwało to jeszcze chwilę po której wstał i skinął głową dając znać, że jest gotowy do drogi.

Nortrom 02-09-2015 12:51


Walka w obozie trwała w najlepsze, ale nie mogła trwać wiecznie. Ragnar biegł co sił w nogach, ciągle przyglądając się otoczeniu. Mech, bardziej zielona trawa i wszystkie inne znaki na ziemi oraz niebie wskazywały mu kierunek. Nie mogło być mowy o pomyłce.

Po jakiejś godzinie, jeśli dobrze ocenił czas, musieli się zatrzymać. Cały ten czas spędzony w klatce bardzo odbił się na jego kondycji. Kiedyś to byłaby rozgrzewka, do tego byłby w pełnym rynsztunku, a teraz zmęczył się takim krótkim biegiem, choć powinien to raczej nazwać forsownym marszem.

- Północ jest w tamtym kierunku. - Upierał się, wskazując na, jak uważał, północ.

On, który wychował się pod ziemią i dopiero od kilku lat przybywał na powierzchni, potrafił lepiej określić kierunek, niż oni, którzy dorastali na powierzchni i powinni się z taką umiejętnością urodzić, gdy on musiał się tego wyuczyć. Największą hańbą okrywało to elfa, który miał jeszcze czelność wykłócać się, kpiąc przy tym z niego. Na szczęście chociaż Ulli miał tyle oleju w głowie, żeby mu uwierzyć.

- Jeśli przeklęte demony nie maczały w tym palców albo twoje duchy lasu nie próbują kpić z nas to północ jest tam. - Znów wskazał na północ. - Mech rośnie od północy, trawa jest bardziej zielona i śledziłem ruch słońca przez ostatnią godzinę, golibrodo.

Kiedy otrzymał swój czosnek i korzeń, zjadł kawał tego pierwszego, przyglądając się jak Ulli zaczyna zwracać się do bogów. Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem człowiek nie oszalał podczas pobytu w klatce, ale prawie natychmiastowo porzucił tę myśl. Prędzej podejrzewałby elfa. Dzięki ich krótkiej znajomości zaczynał rozumieć, dlaczego obydwie rasy tak bardzo się nie trawią. Gdy elf wypił wodę, krasnolud nie chciał być gorszy. Również wypił trochę wody. Po pobycie w tej zapaskudzonej klatce byle sraczka nie była mu straszna.

Santorine 03-09-2015 18:27

Biegł jak opętany, by dopiero przystanąć, by zobaczyć, co czeka resztę. Wyglądało na to, że poza nimi nie uciekł nikt. Splunął i dopiero teraz poczuł, jak bardzo zaschło mu w gardle. Zwiększali dystans, to dobrze. Jednak czy mieli dość szczęścia, żeby zdążyć przed zmierzchem i dotrzeć do osady? Schierke bardzo, bardzo chciał w to wierzyć.

Problemem na Ścieżce jest jednak to, że kiedy zaczynasz wierzyć, że już dotarłeś, jesteś trupem.

* * *

Wkrótce potem drużyna przybyła, by powędrować razem dalej do - jak się miało okazać, przydrożnego jeziora, które znalazł wespół ze szlachcicem. Podczas samych poszukiwań niewiele mówił, kręcąc nosem na przesadną emocjonalność Ulliego, który zdawał się upajać powietrzem. Biorąc jednak pod uwagę to, że przybywali z klatki zwierzoludzi, gdzie czakałaby ich pewna śmierć, trzymał się całkiem nieźle. W istocie, w porównaniu z towarzyszami, których poznał w klatce, Ulli zdawał się być ostoją normalności i zdrowego rozsądku.

Kiedy tylko stał się jasne, że w jeziorze nie pływały trupy (wcale nie taki rzadki widok w okolicy) i nie było ono zakażone, Franz pociągnął parę sporych łyków, aż wreszcie ugasił pragnienie. Być może miał za paręnaście minut zwymiotować tym, co wypił, jednak uznał, że warte było to ryzyka. Nie wiedzieli przecież, ile czasu minie, kiedy znowu znajdą jakieś źródło wody.

- Przydałby się bukłak jakiś - mruknął, macając po swoich pustych kieszeniach. - Ech, czarci by to wzięli. A, dziewięćsił, powiadasz…? I czosnek wzięty z namiotu zwierzoludzi…

Spojrzał na jedno i na drugie z nieukrywaną podejrzliwością.

- A, podziękuję - tu Schierke skinął głową. - Wolałbym się uczciwszym jedzeniem posilić, a nie tylko ziołami.

W oczywisty sposób nie był pewien, jak wiele zaufania można położyć w czosnku znalezionym w legowisku potworów. Co do zioła znalezionego przez szlachcica, cóż… Posiadał wątpliwości, czy na tych stepach, po których przewalały się armie i wynaturzenia mogło wyrosnąć kiedykolwiek coś dobrego. O innych względach nie wspominając.

- Daję wiarę w mądrość krasnoluda - rzekł otwarcie. - Jeśli mówi, że tędy północ, to pewnie tędy północ jest. Sam nie mam cholernego pojęcia, gdzie się znajdujemy, zatem jeśli Ragnar się myli, nie będzie to miało większego znaczenia, bo umrzemy z głodu i pragnienia zamiast skończyć w kotle mutantów. Zaiste, koniec to godny bohaterów tego świata.

Tu spojrzał na elfa.

- Ewentualnie posilimy się tobą, Nathanielu - uśmiechnął się. - Nie odmówisz wszakże ofiary dla dobra sprawy? - roześmiał się krótko do własnego żartu i spojrzał, jak szlachcic pada na kolana i odmawia żarliwą modlitwę.

Korzystając z momentu uniesienia swojego kompana, rzekł:

- Jeśli zaiste przeznaczeniem bogów jest dane nam żyć, a nie umrzeć na rozwolnienie, to idźmy za krasnoludem. Pospieszajmy zatem, komitywa. Nie wiemy, czy już za nami się nie wypuścili. Im dalej wszakże będziemy od… Ach, sami przecież wiecie. Ruszmy się.

Ardel 14-09-2015 09:46

Po mniej kolejnej godzinie marszu las zaczął się przerzedzać. Stopy Ulliego piekły od obtarć i powbijanych kolców, gałązek i ugryzień wrednych insektów. A brzuch Franza domagał się jakiegokolwiek pożywienia. W tej okolicy trudniej było określić kierunek, lecz Ragnar wciąż uporczywie utrzymywał, że wie, gdzie znajduje się północ. Słońce wciąż grzało, jakby to sama Rhya domagała się od niego, by ogrzał jej dzieci. Do tego pojawiła się uciążliwa jelenia mucha, która może i nie gryzła, ale ciągle kryła się za uszami elfa, czy smyrała krasnoluda po nogach.

W pewnym momencie elf dostrzegł ślad na ziemi. Kiedy przyjrzał się bardziej swojemu odkryciu, stwierdził, że jakiś czas temu ktoś polował w tych stronach. W błocie odcisnął się ślad obutej stopy, niedaleko w ziemi widniały dwie dziury po strzałach – jedna lekko zakrwawiona na brzegach wraz z mocniej wgniecioną trawą. Niestety na tropieniu nikt się nie znał, więc podążać tropem nie było jak. Jednak informacja potwierdziła nieco pobyt jakichś istot myślących w tych stronach. Grupa postanowiła dalej przeć na północ.

Kiedy brzuch Franza wydał kolejny przeciągły dźwięk, wyrażając chęć pożarcia smakowicie wyglądających butów Ragnara, właściciel owych butów oraz Nathaniel dostrzegli zagrożenie. Na lewo od grupy, w niewielkim młodniku cyklicznie obgryzanym przez sarny i inne leśne przeżuwacze, kiwały się cztery zielonkawe, paskudne głowy. Chwilowo nie patrzyli w stronę grupy uciekinierów, która wędrowała akurat przez polankę porośniętą trawą sięgającą nieco powyżej kolan (albo do piersi krasnoluda).

Gerappa92 14-09-2015 12:54

Ich wędrówka przestała być marszem. Każdy powłóczył nogami wykończony głodem, słońcem oraz wysiłkiem. Nathaniel nie odłączył się od grupy. Szedł za krasnoludem szczerze w niego wątpiąc. Może dlatego jego czujność nie słabła, choć Ulli starał się go przekonać, że jego bóg nad nimi czuwa.

Widok śladu na ziemi wydał się w pierwszym momencie radosny dla Nathaniela. Wszak tego właśnie szukał. Chciał znaleść ścieżkę. Odnaleźć strumyk by popłynąć z prądem i odnaleźć jego ujście. Poczucie satysfakcji prysło jednak jak mydlana bańka w momencie, kiedy wzrok elfa dotrzegł ślady krwi. Obudził się w nim instynkowny niepokój.

- Ktoś tu w okolicy zna się na łuku. Nie mam zamiaru być czyjąś zwierzyną, miejcie oczy dookoła głowy.

Elf wolał stawiać siebie na pozycji myśliwego niż zwierzyny. Nasłuchiwał i wytęrzał wzrok. To że las się zaczął przeżedzać ułatwiło przemarsz lecz wystawiło ich bardziej na widok. A dopóki nie mieli żadnej zbroi ani broni to byli bezbronni jak dzieci w tym buszu.

Na widok zielonogłowych przybyszów, Nathaniel ani nie przyspieszył ani nie zwolnił. Położył ręke na ramieniu Franza. Nie chciał go zatrzymywać. Kiwnął mu tylko głową w stronę intruzów. Przycisnął jego ramię mocniej tak by ugieły się pod nim nogi dając mu do zrozumienia, żeby się położył w trawie. W tym czasie wydawało się, że krasnolud też dostrzegł zagrożenie. Nathaniel stopniowo zwolnił kroku i kilka metrów od Franzna płynnie położył się w trawie. Ulli na pewno zauważył co robią jego kompani. Żeglarz był pewien, że on jak i Ragnar uczynią to samo. Tylko wtedy mogli niezauważenie dalej iść na północ, chociaż elf miał w sumie inne plany. Dlatego starał się śledzić z gąszczu trawy, ruchy zielonogłowych. Jego brązowo zielone włosy wtapiały się w kolor traw i kwiatów.

Santorine 14-09-2015 17:40

Głodny był. A jednak wolał swój głód niż zjeść zielsko opętanego religijnym uniesieniem szlachcica. Cóż, wszakże lepiej pogłodować nieco niż zatruć się bogowie wiedzą jakim specyfikiem. Toteż mężnie trzymał się, kiedy jego żołądek burczał. Oby tylko krasnolud wiedział, że północ to północ. Oby…

Tymczasem, jak się okazało, jakieś żywe istoty w istocie znajdowały się we względnie bliskiej okolicy, do której zawędrowali. Jeśli będą to ludzie, mieli pewne szanse przeżycia. Jeśli będzie to coś innego…

Schierke mimowolnie zadrżał. W tej samej chwili, elf położył rękę na jego ramieniu. Spojrzał w stronę, w którą Nathaniel skinął głową i zmełł w ustach przekleństwo. Skinął jednak głową w zrozumieniu. Nie mieli szans z nikim lepiej uzbrojonym od nich. Szczerze mówiąc, wygłodzeni i wyczerpani, nie mieliby także dużych szans, jeśli mieliby jakąś broń.

Bez szemrania ugiął się, nie mówiąc nic. Tak jak elf pochylił się i przykucnął, pełznąc w stronę pobliskich krzaków.

Nie chciał jednak natychmiast maszerować na północ (lub dokądkolwiek, gdzie prowadził ich Ragnar) - rzecz, którą miał dopiero rzec towarzyszom, kiedy znajdą się poza otwartą przestrzenią. Obóz, ostatecznie, mógł zostać opuszczony lub też mogli wykorzystać moment nieuwagi zielonoskórych, aby dostać się do cennych zapasów.

Teraz jednak skradał się. Ani chybi musieli się naradzić.

Ulli 14-09-2015 19:36

Stopy Ulliego paliły bólem otarć i zranień. Mimo to zmuszał się by iść. Serce przepełniała mu nadzieja a w głowie przewijały się wizje dotarcia do bezpiecznego miasta, gdzie otrzymają pomoc. Kto by się więc przejmował drobnymi niedogodnościami. Na pewno nie Ulli w którego sercu płonął gorący ogień wiary.

Widział, że Nathaniel znalazł jakieś ślady, ale w przeciwieństwie do Franza nie zainteresował się nimi. Był zbyt zmęczony i nie znał się na tropieniu. Na słowa elfa o tym by mieć oczy dookoła głowy automatycznie skinął głową. Uczepił się perspektywy dotarcia do miasta i nic innego go nie obchodziło. Przecież Ragnar znał drogę. Na pewno niedługo będą na miejscu.

Gdy zobaczył jak elf kładzie rękę na ramieniu Franza i daje mu znak do ukrycia się instynktownie skierował wzrok tam gdzie patrzył Nathaniel.

~Goblinoidy!~

Bezbronni i wyczerpani byliby dla nich tylko sutą kolacją. Skulił się i najciszej a jednocześnie najszybciej jak się da skierował się śladem elfa i Franza w krzaki. Zdarzył jeszcze odwrócić się i dać znać Ragnarowi żeby podążył za nimi i był cicho.
~Oby obyło się bez walki.~

Nortrom 14-09-2015 20:23


Przerzedzający się las nie wróżył dobrze określaniu kierunku, ale mech rośnie nawet w dużo gorszych warunkach, a słońce samo nie zniknie w środku dnia. Podróż byłaby nawet znośna, ale ciągłe burczenie w brzuchu Franza po pewnym czasie zrobił się denerwujący. Jeśli będą mieli szczęście to spłoszy ono zwierzęta. Bez broni ani ich nie upolują, ani się przed nimi nie obronią. No i jeszcze ta mucha...

Znalezienie śladów było, zdaniem krasnoluda, dobrym znakiem. Skoro ktoś tu używał łuku do polowania to nie mogą być daleko od cywilizacji, jaka by ona nie była. Przez chwilę miał nadzieję, że będą mogli ruszyć tym śladem i trafić choćby do jakiejś wsi, ale zgasła ona tak szybko jak pojawiła, okazało się bowiem, że nikt z obecnych nie zna się na tropieniu. Pech.

- No, długonodzy! Skoro nie mamy lepszych pomysłów to ruszamy nadlej na północ! - stwierdził z zaskakującym nawet jego entuzjazmem. Może to nadzieja, że idą to tej wsi, o której pomyślał? Nie było czasu na myślenie o błahostkach, trzeba wypatrywać mchu i słońca!

Wyjście na polanę nie wydawało się dobrym pomysłem, ale musieli to zrobić. Może gdyby trawa nie była wysoka to wykłócałby się i szukał bezpieczniejszego przejścia, ale czas naglił. Bez jedzenia i wody szybko opadną z sił, więc trzeba było się spieszyć, a północ była tylko jedna.

Podczas przedzierania się przez trawę sięgającą do jego piersi, uwagę krasnoluda przykuł młodnik, w którym dostrzegł głowy przeklętych zielonoskórych! Że też nie miał przy sobie broni! Szybko zdusił w sobie chęć rzucenia się na nich i szybko rzucił okiem na swoich. Zobaczył jak elf kładzie się w trawie, a ludzie idą w jego ślady. Jednak długouch miał trochę rozumu! Żaden krasnolud nie może być gorszy od elfa, więc sam również ostrożnie położył się na brzuchu. Teraz wystarczyło już tylko czołgać się za resztą.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:53.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172