lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [18+] W błocie, krwi i piwie! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15461-18-w-blocie-krwi-i-piwie.html)

Icarius 13-04-2016 21:58

- Ragnar dobrze prawi. - zaznaczył Brenton - Uwolnię jeńców, ci dwaj w kolczugach to ewidentni żołnierze. Przyjdzie im powalczyć o życie i wolność. Dajcie mi tylko jakiś oręż który im mogę dać. I dołączymy zaraz po was do walki. - nie ufał nowemu Kislevczykowi na tyle by mu powierzyć to zadanie. Równie dobrze to mogła być pułapka. - To zawsze dodatkowe ręce w walce i ciosy. Mamy przewagę zaskoczenia ale Norsmeni choć zezwierzęceni to jednak nie przelewki..

Goel 14-04-2016 23:22

- Nu, po mojujemu to uwalnianie brańców nie ma sensu. A bo co to taki: wydupczony czy obity, ucieknie i resztę swołoczy pobudzi albo i na nas w strach się rzuci z rukami. Ni to cwiet, ni to żopa z takiego chłopa. Gieroj Franz dobrze prawi - sobaka jebała tych pod drzewem, z zaskoczenia weźmiem sucze syny póki im kuśka jeszcze nie obeschła. I choj, o. - rzekł Atanaj.

Plan ataku był mu nie w smak, ale też samemu nie dałby rady strażnikom. Na czas obejrzał się ku zaroślom, by Ulli nie zauważył grymasu obrzydzenia na twarzy Ungoła, gdy ten słuchał romantycznych zachłystywań paniątka. "Wot, gaspadin, a tfa!", pomyślał Atanaj, słuchając jednym uchem wypowiedzi giermka. Na szczęście, młodzik sam zaofiarował się na wyzwoliciela - może chociaż odciągnie kilku z Norsmenów uciekając przed nimi? "A że młody i ładny jest to i może się nim dłużej zajmą malcziki, jak już na wierzch co mieli wyciągneli, hyhy...", pomyślał, uśmiechając się szeroko i przytakując giermkowi. Sam Atanaj uciekał już kilkukrotnie z niewoli a brzydki był jak noc - jeśli wszystko potoczy się nie po ich myśli i z Norsmenami jakoś targu dobije, a szto!

Ardel 24-04-2016 18:26

Grupa ruszyła – w grupie uderzeniowej biegli Ragnar, Ulli oraz Franz; nieco za nimi przemieszczał się Atanaj z elfem. A trasą obok ruszył Brenton, który za cel obrał sobie uwolnienie pojmanych strażników.

Nikt specjalnie się nie krył, mężczyźni liczyli na szybkość ataku i zaskoczenie wroga z opuszczonymi spodniami. I udało im się to dosłownie, chociaż dwójka, zajmująca się jedną z pań (Ungoł zauważył, że wymienili się rolami trzymający-gwałcący), zdążyła na czas złapać za broń. Ragnar wraz z Ullim obrali sobie za cel właśnie tych przeciwników.

Santorine 08-05-2016 11:50

- Niezła ta zabawa w bohatera - rzekł Franz, zatykając zdobyczny sztylet za pas i gładząc topór, którym jeszcze niedawno wymachiwał barbarzyńca. - Wykonanie być może prymitywne, jednak dobre dla rzeźników, znaczy się, dla nas. I pomyśleć, że chciałem przekupywać strażnika, żeby wejść do miasta. Jak widać, żądza krwi opłaca się zawsze i wszędzie. Hejże, ludzie! - tu zawołał w stronę kobiety z dzieckiem. - Wasi zbawcy was, cóż, zbawili. Zechciejcie nam pokazać drogę do miasta z łaski swojej. Przebyłem całkiem sporą drogę do Salkalten.

Powstał i przeszukał kieszenie jednego z martwych. Wysupławszy z nich pięć sztuk srebra nieznanego pochodzenia, zauważył, że Nathaniel także chce mieć udział w monetach.

- Przez wzgląd na to, że wspólnie wydostaliśmy się z kotła zwierzoludzi, masz trzy z nich - rzekł. - Potrzebuję trochę srebra na kurwy. Jeśli chcesz mi zabrać resztę, Nathanielu, załatwmy to jak bracia na drodze i bijmy się o pieniądze. Jakże będzie?

Nie zważając na odpowiedź Nathaniela, zwrócił się do Atanaja:

- Przykro mi, że zarobiłeś. Cóż, tak bywa. Znam się nieco na opatrywaniu ran. Barbarzyńcy, zdaje się, dzikie bestie. Zranić potrafią. Nie to co my, delikatni ludzie Imperium.

Znalazłszy srebrny pierścień, upchał go do kieszeni. Ładny, ale podejrzewał, że gdyby założył go na palec w mieście portowym, to straciłby i palec, i pierścień. Zamierzał go sprzedać później.

- Wejdźmy wreszcie do miasta. Zaiste, powitają nas niczym herosów z dawnych dni. Dokonaliśmy bowiem nie lada czynu, w szóstkę zarżnęliśmy czterech ludzi, z czego dwóch miało spuszczone spodnie - myśl ta rozbawiła Franza. - Godny był to bój. Panowie - tu zwrócił się do strażników. - Możemy przejść przez bramy?

Ulli 09-05-2016 15:00

Walka nie zaczęła się po myśli Ulliego. Co prawda dopadli przeciwnika, bez problemu zdobywając tak ważną inicjatywę, ale zaraz na początku otrzymał bolesny cios. Uderzenie odebrało mu dech, był jednak zbyt zdeterminowany by odpuścić. Zacisnął tylko zęby i rzucił się do szaleńczego ataku. Całkowicie lekceważąc możliwość ponownego trafienia siekł jak szalony. Ulryk z pewnością byłby dumny ze swego wyznawcy. Kolejni Norsmeni padali pod ciosami miecza jego i towarzyszy. Ku zaskoczeniu szlachcica strażnicy w których kompletnie nie wierzył okazali się oddanymi synami Imperium i mimo ran walczyli jak lwy.

Wynik mógł być tylko jeden. Po niecałej minucie wszyscy przeciwnicy leżeli martwi. Drobnym zgrzytem, przynajmniej dla Ulliego były żądania Brentona, by pozostawić przy życiu zmutowanego Norsmena. Szlachcic nie miał pojęcia czegóż to chciał się od niego dowiedzieć. Czyżby znał norsmeński? Na szczęście Ragnar zdecydowanie się temu sprzeciwił. Ulli nie wypowiedział się na ten temat, uważał bowiem ten pomysł za tak absurdalny, że nie nadawał się do skomentowania. Skośnooki Kislevita okazał się mocny tylko w gębie. Nie umknęło uwadze Ulliego, że po oberwaniu od razu zaczął się bronić będąc zaledwie statystą nie sojusznikiem.

Jak zwykle "na wysokości zadania" stanął Franz jeśli chodzi o wyprowadzenie go z równowagi. Słysząc pyszałkowata i cyniczną gadkę parsknął z rozdrażnieniem.

-Jak zwykle mój prostaczku całkowicie błędna ocena sytuacji. Zrobiliśmy to co jako obywatele Imperium musieliśmy zrobić. Nie miało to nic wspólnego ani z żądzą krwi ani z bohaterstwem. Te niewiasty same zmierzały do miasta, więc oczekiwanie, że znają drogę lepiej od ciebie świadczy o deficytach w myśleniu.

Machnął ręką dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru tracić na niego więcej czasu i zwrócił się do ocalonych wojaków.
- Dzielnie walczyliście. Walnie przyczyniliście się do szybkiego zwycięstwa. Wasi przodkowie i Sigmar są z was z pewnością dumni. Znacie te kobiety? Sprawdźcie z łaski swojej czy mogą iść. W przeciwnym razie będzie konieczne zrobienie noszy.

Potem już zajął się przeglądaniem łupów. Wybrał miecz, tarczę i plecak. Resztę rzeczy na które nie znaleźli się chętni zrzucił na kupę.

-Dobrze, pora ruszać do miasta. Szanowny Ragnarze pomożesz nieść nasze zdobycze? Przy odrobinie szczęścia się nieźle obłowimy. No dalej panowie, bo nas tu noc zastanie.

Icarius 11-05-2016 14:26

Walka była brutalna i bezwzględna. W jej końcówce była możliwość wzięcia jeńca i przekazania go władzom miasta. Być może powiedziałby coś przydatnego. Jego towarzysze jednak nie znali strategi. Nie zależnie czy był to bandycki Franz czy niby to szlachetny Uli efekt by ten sam nikt go nie poparł nikt nie próbował. Ubili Norsemna niczym zwierzę, i choć Brenton nie wątpił w słuszność wysłania go na tamten świat... kolejność była zła. Przesłuchanie i publiczna egzekucja, zapewne z torturami. To dałoby lepsze morale mieszkańcom miasta. Pokaz siły... a i do Norsmenów dotarłyby o tym wieści. Nie wspominając, że mając jeńca lepiej by się pokazali wojskowym w mieście. Myślenie jednak... jest trudniejsze od machania mieczem. Brenton był najmniej dozbrojoną osobą w grupie. Więc nie krępował się dobierając kolejne części ekwipunku. To była gra o przetrwanie. Mogli się lubić bądź nie... Jednak razem było im łatwiej funkcjonować. Zwrócił się następnie do strażników.

- Cieszę się, że mogłem was uwolnić i pomogliście nam w walce. Teraz my o pomoc prosimy. Wejść do miasta nam trzeba, dach nad głowę znaleźć i strawę. Walczyć potrafimy, potrzebny nam jedynie dobry start. - po odpowiedzi strażników pomógł wstać i iść osobie najbardziej potrzebującej.

Nortrom 11-05-2016 20:14


Krasnoludy to urodzeni biegacze, zwłaszcza na krótkich dystansach, które dzielą je od przeciwnika. Ragnar niepomny swych krótkich nóg zaszarżował na uzbrojonego przeciwnika, zostawiając resztę w tyle. Inni mogli zająć się tymi bezbronnymi, których jedyne “miecze”, czy raczej “sztyleciki”, zwisały smutno pomiędzy nogami, jakby zdawały sobie sprawę, że właśnie odebrano im ostatnią uciechę w życiu. Ragnar miał swój honor i broń żądającą krwi prawdziwego przeciwnika!

Pierwszy cios minął przeciwnika, co nie stanowiło wielkiego problemu. Po prawdzie to w krasnoludzkich oczach nawet te “sztyleciki” były większe od tego problemu, a to już coś znaczy. Dopiero następne dwa ataki, które minęły swój cel, stanowiły problem, ale na szczęście dla brodatego wojownika spuszczone spodnie skutecznie utrudniły jego przeciwnikowi zadanie i ostrze ominęło Ragnara.

Następne dwa ciosy dosięgnęły Norsmena, który próbował sparować ten pierwszy. Nieudana to była próba, bo skończyła się zranieniem ręki. Zraniony gwałciciel cofnął się o krok, co zaowocowało raną na jego nodze. Było widać, że obydwie rany mocno go osłabiły, co sprawiło, że jego kolejny atak nie trafił.

Niestety osłabienie przeciwnika sprawiło, że zaczął się on trochę chwiać, przez co dwa następne ataki Ragnara spudłowały. Na szczęście jeden z uwolnionych żołnierzy przeciął ścięgno Achillesa, więc krasnolud bezproblemowo dobił leżącego przeciwnika. Może nie był to sposób o jakim marzył brodacz, ale przynajmniej pozbył się jednej szumowiny z tego świata.

Następny był Włochaty. Ten wymachiwał z furią mieczem, więc ciężko było trafić. Pierwszy cios nie trafił, więc trzeba było zwalczyć ogień ogniem! Pomimo protestów Brentona, krasnolud wyprowadził szalony atak, który uciął wrogą rękę w łokciu.

- Ano, pomogę! - odpowiedział Ulliemu, biorąc plecak, toporek i krzeciwo. Chciał zabrać jeszcze kilka rzeczy, ale jego towarzysze byli szybsi. Po chwili namysłu doszedł jednak do wnioski, że im bardziej się przydadzą, a w mieście będzie mógł dokupić co uzna za stosowne.


Ardel 13-05-2016 08:52

Kobiety były zemdlone, jednak delikatni strażnicy miejscy prędko ocucili je kilkoma celnie wymierzonymi policzkami. Byli prawdopodobnie dobrze doświadczeni w budzeniu pijaczków. Banda obdartych mężczyzn, kobiet i jednego dziecka ruszyła ku Saltkalten.

Po drodze strażnicy opowiedzieli, że napady Norsmenów nie są zbyt częste, jednak kiedy się już zdarzają, są gwałtowne i brutalne. Poprzedni wydarzył się jakieś trzy tygodnie wcześniej, ten obecny zaskoczył tę dwójkę, gdy patrolowali drogę na zachód. Była ich piątka, jednak trzech z nich nie przeżyło. A kobiety musiały się wziąć z grup uchodźców. To była zwyczajna taktyka północnych - spalić kilka wiosek, wywołać chaos pod miastem i dopiero zaatakować. Skuteczne i proste.

Po drodze grupa musiała zrobić postój, by kobiety odpoczęły, a i okazało się, że ranni Ulli i Atanaj powoli nie dają rady. Franz, sarkając, zajął się ich ranami. Ulliemu za bardzo te zabiegi nie pomogły, jednak mniej niż Ungoł potrzebował pomocy. Strażnicy w końcu się przedstawili: Engelhart i Jorn. Chwilę odsapnąwszy ruszyli dalej.

Strażnicy skierowali ich do bocznej bramy, gdzie uchodźców było mniej. Nie musieli się nawet specjalnie przepychać, gdyż na widok zakrwawionej i mocno uzbrojonej bandy, morze ludzi rozstąpiło się niczym tafla jeziora w bretońskiej legendzie o ichniejszej Pani Graala. Uwolnieni strażnicy wymienili kilka zdań z wartownikami, pojawił się niedługo potem kolejny wartownik, ucieszył się na widok tej dwójki i ją uściskał. Potem wszyscy przeszli przez otwartą bramę.

W mieście było całkiem spokojnie. Jedynie z północnej części słychać było jakieś krzyki i odgłosy pożaru, jednak tutaj było w miarę spokojnie. Dwójka strażników nie zwracała na nic szczególnego uwagi, jedynie zaprowadziła grupę do karczmy Ruda Owca. Na wejściu chciał zatrzymać ich pałkarz, jednak kiedy rozpoznał Engelharta wpuścił ich pokornie do środka, gdzie zamiast przyjemnego gwaru rozmów i zapachów potraw, przywitały ich zmęczone spojrzenia trójki bywalców, zatroskana mina rudej kobiety o mocno kręconych włosach stojącej za barem i posępny wzrok niziołka, który w nieco spalonym ubraniu siedział pod ścianą i sączył piwo.

Gwardziści porozmawiali chwilę z karczmarką i powiedzieli grupce, że otrzymają dwa pokoje na tydzień wraz ze śniadaniem. Akurat wolna była dwójka i trójka, do której zrobią dostawkę. Kobieta otrzyma zapłatę następnego dnia od straży. A uchodźczynie i dzieciaka, strażnicy mają zamiar odprowadzić do przytułku dla uchodźców.

Icarius 13-05-2016 15:10

Brenton dosiadł się do niziołka mając przed sobą miskę z ciepłym posiłkiem i kufel piwa.

- Widzę, że szczęscie ci nie sprzyjało. Wygląda jak jakiś pożar, szczerze współczuję sam też mam ostatnio pod górkę. Jeśli można wiedzieć co się stało?- zapytał niziołka.

- Wyobraź sobie - zaczął niziołek bez ogródek, zaczynając wymachiwać rękoma - że przypłynąłem dwa dni temu do tego przeklętego miasta. Wiesz, jestem marynarzem. I piłem dobre piwo i grog od dwóch dni, gdy nagle, jak byłem nieco na rauszu, przybyły te północne świnie, podpaliły moją tawerę, a raczej taką, w której spałem i piłem, i co? I jak mi się nie zajął rum na czarną godzinę! Weź… - Gwałtowne tempo wypowiedzi spadło przy ostatnim słowie i niziołek znów zapadł się w sobie i zapatrzył w kufel. - Glimbrin jestem - przywitał się i wyciągnął małą, tłustą łapkę.

-Brenton Grisk- uścisnął mu dłoń giermek. - Norsmeni to zmora miejsc nadmorskich okolic. Choć mnie ostatnio prawie zeżarli zwierzoludzie. Wraz z towarzyszami -wskazał swoich kompanów -właśnie przybyliśmy do miasta. Na szczęście przed miastem zabiliśmy kilku północniaków, ratując strażników którzy nas tu przyprowadzili. Broń się jakoś zdobyło, dach nad głową na parę dni i strawę. Bitni jesteśmy to może w mieście uda się coś znaleść. Nie słyszałeś może o czymś godnym uwagi? W miastach ofert dużo, sensownych znacznie mniej.

Niziołek nie wyglądał na specjalnie chętnego do rozmawiania o czymkolwiek innym niż nieszczęście, które dotknęło jego, ewentualnie rozmówcy jak wiadomo cudze nieszczęście osładza własne. Jednak w końcu odezwał się:

- Słyszałem od załogi, że niedaleko na wschód stąd, na wybrzeżu rozbił się statek północnych skurwieli. Osiedliła się tam jakaś badna orków, więc nikt tam się nie wybiera raczej. A podobno można coś zrabować. Mnie to jednak chuj obchodzi, kończę z pływaniem i piciem i może się handlem zajmę. Skąd przyszliście? Z południa, z zachodu? - zapytał, a w jego oczach pojawił się błysk zaintrygowania.

- Z południa. Syf, zwierzoludzie i kilka wiosek. Nic specjalnego tam nie znajdziesz. - wymamrotał Brenton.

- A te wioski to dobrze zaopatrzone? Bo może potrzebują tam narzędzi, luksusowego pożywienia, może alkoholu? Takim zawsze czegoś brakuje, szczególnie po wojnie. Tylko trzeba wiedzieć czego, żeby dobrze zaopatrzyć karawanę, nająć ochroniarzy i się potem nie przejechać. Trzeba by było zarobić. A potem wracam do Krainy Zgromadzenia, znajduję tłustą niziołeczkę i piję cydr. Tak, to jest mój plan. Nie chcesz ochraniać karawany? Ruszam za… cztery dni.

- Brakowało w jednej z wiosek kowala, nie znam się jednak na doborze towarów do takiej wyprawy. Na jak długo byś potrzebował ochrony? I ile jesteś nam w stanie zapłacić? Porozmawiam z kompanami.

- Kowala brakowało… - zastanowił się głośno Glimbrin. - Dobrze! Wyśmienicie! Ile będę wam w stanie zapłacić, powiem ci jutro, jeżeli wciąż tu będziecie. Muszę przeliczyć ile zarobię na tej wyprawie i co będę mógł zabrać z tych wiosek.

-Zostaw wiadomość u karczmarki. Będziemy pewnie kręcić się po mieście każdy ma jakieś sprawy do załatwienia.

Brenton chwilę później zjadł posiłek wznosząc kilka toastów z niziołkiem za ogólną pomyślność w życiu. Wyczyszczony z ostatnich resztek talerz zaniósł do karczmarki ją również pytając o sytuację w mieście i możliwości zarobku w okolicy. Ruda karczmarka powiedziała mu, że w Saltkalten najbardziej potrzebni są obecnie sprzątacze i budowniczy. Słyszała, że Książę Elektor najmuje także strażników, jednak nie wie, czy ktoś zupełnie nie znany w mieście, będzie mógł sę nająć. Po atakach zawsze jest popyt na ochroniarzy, tragarzy i drobnych rzemieślników. No i zawsze można się wybrać do biura na rynku, gdzie można o pracę popytać.

Grisk podziękował jej, po czym podzielił się zdobytymi informacjami z towarzyszami.

Goel 13-05-2016 19:50

I tak kończyło się gierojowanie! Atanaj psioczył pod nosem całą drogę do miasta - wściekłości mężczyzny nie ugasiło nawet przybycie do gospody, i to z góry opłaconej na tydzień. Trudno było się jednak dziwić Ungołowi: nie dość, że był ostatni do bitki z Norsmenami, to jeszcze paniczyk Ulli śmiał na dobre imię koczownika nastawać.

- Oj, doigrasz się, swołocz, doigrasz... Suka blać ty... - cedził przez zaciśnięte zęby w trakcie opatrywania ran. Franz, choć szorstki w obyciu, spodobał się Atanajowi najbardziej - dobrze robił mieczem i rozumiał, że tylko pieniądz w życiu człeka się liczy. Wdzięczny za opatrzenie ran, już w karczmie dokuśtykał do najemnika i rzekł:
- Spasiba, gieroj Franz. Dobry z was chłop - jak tylko dieńki ze sprziedażi będziem mieć, na mój koszt się uchlejem. - zakończył, puściwszy zmęczone acz przyjazne "oczko" wojownikowi.

Najbardziej jednak Ungoł ubolewał nad brakiem kobiet. Prawdą było, że gwałcić dzierlatki na oczach dzieci nie chciał - ale pa czemu duszki jednej czy dwóch do serca nie przygarnąć na noc i w bólu nie utulić, a? Gdyby jeszcze nie paskudna rana od topora norskiego ciury... A tak mógł jeno pomażyć o odrobinie niezgorszego ciupciania.

I jeszcze absurdalny pomysł z braniem Nordów w jasyr... Na kislevskich stepach Nordlingów brano jeno po to, by na oczach całego plemienia dzień cały sprawiać ku uciesze gawiedzi! Ale cóż, maładziec był z giermka to i jeszcze wiedzieć wiele nie mógł.

Nie zaszczyciwszy słowem na stronie ani krasnala, ani tym bardziej szlachciury, z głośnym "Opa!" Atanaj usadowił się w kącie sali i przyglądając się swojemu opatrunkowi, rzucił w przestrzeń:

- Nu i szto, ribiata? Zaduwoleni? Oblowyli się niczym ksiunżynta? Ja, prosze ja Was, jestem ochen rad - wszak nieczęsto można tak krasną ranę zebrać, a? Syka blać! - zakończył sycząc z bólu, gdy spróbował poluźnić szarpie założone przez najemnika.

Zostawiwszy ranę w spokoju (choć dokuczała mu niemiłosiernie) sięgnął po pudełko, które dostało mu się w łupie. Dziwny zawierało mechanizm - bo ze szczątkowej wiedzy, jaką Ungoł posiadał o technologii tyle tylko mógł wywnioskować, że nie jest to przypadkowa plątanina rygli i sprężynek. Może jednak krasnolud na coś się przyda? Tymczasem jednak odpoczywał, czując senność po długiej drodze i niełatwej walce - wiedział, że nie może usnąć. Bez dokładnego opatrzenia rany mógł przecież wykrwawić się w nocy - a tego raczej nie planował. Nie teraz, gdy był już w mieście - a razem z nim w grodzie był zamknięty jego ciemięzca. Czas zemsty był bliski, póki co należało jednak zebrać siły - koczownik postanowił więc, że bez względu na decyzje grupy, pozostanie w karczmie przynajmniej dzień lub dwa. W wolnej chwili chciał również dopytać karczmarkę o medyka. Pytaniem bez odpowiedzi pozostawało skąd mężczyzna weźmie pieniądze na leczenie?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:36.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172