lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [18+] W błocie, krwi i piwie! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15461-18-w-blocie-krwi-i-piwie.html)

Ulli 20-07-2016 00:51

Szlachcic znosił zmiany pogody z godnością. Wiedział, że spoczywa na nim odpowiedzialność za ogólny poziom morale w oddziale, szedł więc niestrudzenie naprzód za nic mając strużki wody ściekające mu po plecach.

- Głowa do góry przyjaciele! Zapomniałem w porannych modlitwach o Taalu i Mannanie to i nie dziwota, że się mszczą. Na wieczór zmówię już modły za wszystkich bogów.

Uważał jednak by nie przesadzić. Zapewne zmęczenie i wyziębienie zwiększyło drażliwość a znając swoje talenty we wzbudzaniu skrajnych emocji mogło zdarzyć się wszystko.



Gdy niespodziewanie "Żyleta" znalazł schronienie podziękował w myślach bogom za ten dar. Obozowisko wydawało się wprost pomyślane dla nich. Idealna ilość szałasów, ich pojemność i miejsca na paleniska.

- Musimy się ogrzać i wysuszyć jeśli jutro mamy być zdolni do działania. Naścinajmy gałęzi z drzew iglastych, którymi osłonimy szałasy tak by ogień nie był widoczny. Obłożymy nasze schronienia gałęziami chroniąc się w ten sposób przed wykryciem. Ja wezmę pierwszą wartę. Dobrze żeby mi ktoś towarzyszył. Gdy się zrobi całkiem ciemno zbudzimy ciebie Ragnarze i jeszcze kogoś, by miał baczenie na ciebie. Tak to widzę.


Ulli miał nadzieję, że towarzystwo się z nim zgodzi. Był przekonany, że zaproponował najlepsze rozwiązanie w obecnej sytuacji.

Ardel 21-07-2016 14:43

Wszyscy zabrali się do roboty, prócz Norsmena, który nagle zniknął. Ulli wraz z najemnikami zaczęli obkładać szałasy gałęziami, a Franz z Atanajem i Brentonem zajęli się ogniem. Ragnar natomiast obszedł obóz dookoła i odkrył stare wnyki z rozszarpanym bardzo dawno temu zającem.

Kiedy wszystko było gotowe panowały już niesamowite ciemności. Brak Mannslieba na niebie nie był odczuwalny, gdyż i tak chmury w pełni przesłaniały nieboskłon i nie dopuszczały od jego strony żadnego światła. Ciemną, zimną i mokrą noc rozświetlały pełgające powoli po drewnie żyły żaru. Delikatne trzaskanie pękających polan zagłuszane były przez ciężkie krople deszczu uderzające o ziemię. Nagle pomiędzy podróżnikami znalazł się Mungaeir, przynosząc ze sobą dwumiesięczną, oskórowaną i wypatroszoną już sarnę i potężny siniec na policzku. Był z siebie niezwykle zadowolony, gdy mięso skwierczało nad ogniem. Podzielił się nim ze wszystkimi, lecz samemu zjadł najpierw surową wątrobę, mlaszcząc ze smakiem.


Z wartami było mniej przyjemnie. Pierwszą, jako że nie zapowiadało się na przejaśnienie, a krasnolud także musiał się przespać, wzięli Franz z Ullim. Nie działo się wiele, a mężczyźni także za bardzo nie chcieli ze sobą rozmawiać. Pogoda była paskudna, zmęczeni byli całodziennym marszem i wieczorną pracą przy obozie.

Kolejno obudzili Ragnara, który do pomocy wziął sobie Żyletę. Potem nastała pora Amalyn, która miała wziąć sobie kogoś do pomocy, jednak sama budziła potem Atanaja i Brentona. Ci niezwykle niechętni, szczególnie Ungoł, przesiedzieli chwilę, obserwując, jak deszcz przestaje padać, chmury rozsuwają się, odsłaniając szyderczo wykrzywiony uśmiech przybywającego zielonego Morrslieba. Potem przyszła pora na Mungaeira, który beknął głośno przy przebudzeniu, a budzący mogli poczuć smród gnijącego mięsa, oraz na Griswolda, który to obudził się dopiero, gdy Atanaj wbił mu piętę w bolesne miejsce na łydce. A potem nastał świt…



23 Pflugzeit 2523, Wellentag

Poranek okazał się być równie mglisty jak poprzedni. Odkrył również, że pomysł ogrzania ciał w nocy był bardzo dobry, gdyż każdy był mocno wyziębiony, jednak poza paroma kichnięciami, nic nikomu nie dolegało.

Po szybkim śniadaniu złożonym z resztek pechowej sarny, sucharków i nieco zatęchłej wody z bukłaków, grupa wychynęła z lasku na mocne słońce, które wzbijało mgłę z mokrej ziemi i prowadziło do okrutnej duchoty. Widocznie Mannan lubował się ostatnimi czasy w skrajnościach. Znad morza nie wiała nawet najlżejsza bryza.

Amalyn oddelegowana na zwiadowcę przyniosła niedługo potem informację o znalezieniu celu – rozbity statek, mający na jej oko jakieś czterdzieści metrów długości, znajdował się niedaleko od ich pozycji. Poprowadziła ich naprzód, by z klifu mogli dojrzeć sytuację panującą na plaży. Przed nimi, jakieś sto metrów, znajdował się wrak długiego, lecz wąskiego statku. Mgła unosząca się nad ziemią i zachodząca nawet nieco nad morze, kryła w sobie nieco tajemnic, jednak dało się dostrzec poruszające się po pokładzie sylwetki, jakieś pół tuzina, oraz dziwny półokrąg otaczający statek. Gdy pojedynczy podmuch wiatru rozwiał na chwilę tłuste pasma mgły, rozpoznać można było, że w pewnej odległości od statku leżą na wpół rozłożone trupy jakichś istot. Ragnar i Atanaj w tym samym momencie powiedli palcem po rozłożeniu trupów i w głowie zapalił im się ostrzegawczy kaganek. Na całej plaży rozrzucone były trupy ludzi (chyba) i zwierząt, a w półokręgu, o promieniu jakichś pięćdziesięciu metrów od statku, który środek miał w zatopionej rufie, nie było ani jednego ciała.

Santorine 21-07-2016 16:08

Schierke pokiwał z uznaniem głową, kiedy najemnik przyniósł sarnę. Podobało mu się coś takiego - bez zbędnego gadania, człowiek wiedział, co do niego należy i po prostu to zrobił, bez zbytniego chwalenia się tudzież wybrzydzania.

- Wygląda na to, że najęliśmy odpowiednich kompanów do rejzy - Schierke uśmiechnął się z wisielczym humorem w stronę szlachcica, z którym trzymał wartę. - Jaka szkoda, że zapewne większość z nich zginie z ręki orka tudzież czaru nekromanty. Jeśli, oczywiście, ten kawałek z czarodziejem to nie jest jedna wielka bujda, a my nie odnajdziemy po prostu opuszczonego wraku. Tak sobie myślę czasem, że ta wyprawa to całkiem spore ryzyko: zebrała się zgraja, która bazowała nie na rzetelnych informacjach, ale na bajaniach gawiedzi o tym, że gdzieś na wschodzie znajduje się jakiś rozbity okręt. A nuż, nuż go nie znajdziemy?

* * *

Okręt, na szczęście, znalazł się. Franz, wysłuchawszy sprawozdania zwiadowcy, która zaprowadziła ich do klifu nad brzegiem morza, zaklął wyjątkowo szpetnie.

- Zdaje się, że opowieści o - tfu, tfu! - nekromancie nie były przesadzone, w istocie jest coś na rzeczy. To jest, na okręcie.

Najemnik przez dłuższą chwilę studiował sylwetkę rozbitego okrętu, która rysowała się przed ich oczami. Wreszcie rzekł:

- To robota dla czarodzieja, nie dla uczciwych ludzi, takich, jak my. Jeśli któryś z was zna się na magowaniu, to lepiej, żeby o tym powiedział od razu, oszczędziłoby nam to czasu. Może taki mag by powiedział nam, dlaczego akurat w tam tym - tu brodą wskazał na półokrąg - nie postał nikt. Dlatego jeśli ktoś z was ma jakąś cenną uwagę, to proszę bardzo. Na przykład, wyłuszczcie mi, co to kurwa jest nekromanta? Wszyscy cały czas o tym gadają...

- Jeśli natomiast by kto się pytał o moje zdanie, to nie mam pieprzonego pojęcia, więc zgaduję. A zgaduję, że ów prawie krąg to coś w rodzaju strefy ochronnej, która zabije każdego, który jest głupi zbliżyć się dość, by przekroczyć ową niewidzialną strefę. Wnioskuję z rozłożenia trupów na plaży.

- Tedy radziłbym, żeby przyczaić się i poobserwować ten okręt, zanim tam wrejterujemy. Może zoczymy, jak inne szacowne persony przechodzą przez ten krąg? Niewątpliwie nie pokazywałbym się na otwartym polu. Ewentualnie skombinować gdzieś łódź i zamiast plażą, to podpłynąć do wraku i stamtąd dopiero zrobić rekonesans. W każdym jednak wypadku poczekać na chwilę i zobaczyć, co się dzieje. Tak bym sobie to imaginował.

Ulli 21-07-2016 21:38

Ulli całkowicie zignorował padlinę sarny którą przyniósł Norsmen i ograniczył się żywnościowo wyłącznie do suchych racji. Obserwując go pożerającego znalezione mięso powiedział tylko z niesmakiem.

- Nie słyszał pan, że jesteśmy tym co jemy panie Mungaeir? Nie mam zbyt wielkich nadziei, że zrozumie pan co mam na myśli, ale zawsze warto spróbować.

Na tym zaniechał prób dotarcia do twardogłowego wojownika.




***


Następnego dnia w znacznie lepszych nastrojach ruszyli ku celowi wyprawy. Gdy usłyszał relację ze zwiadu i słowa Franza zamyślił się i po chwili przemówił.

-Nekromanta Franz to jakiś rodzaj przebrzydłych magów mających coś wspólnego z powstawaniem nieumarłych. A wracając do problemu wraku to nie możemy w nieskończoność obserwować. Trzeba działać a obserwacje przeprowadzić w międzyczasie. Pierwsza sprawa to czy wśród padłych zwierząt są zwierzęta dzikie, czy wyłącznie domowe? Czy są tam na przykład mewy? Druga sprawę mam do pana panie Mungaeir. Jeśli dobrze pana zrozumiałem mówił pan coś, że na statku może być czarownik parający się tym przebrzydłym rzemiosłem i zażądał pan jego rzeczy. Z tego wnioskuję, że jesteś pan obznajomiony z czym mamy do czynienia. Zechcesz się pan podzielić z nami tą wiedzą? Cóż mogą znaczyć te ciała. Coś zabija żywe istoty w pewnym promieniu od statku, czy raczej czarownik wysłał je tam by leżały czając się na intruzów?

Nortrom 23-07-2016 00:17


Ragnar ostrożnie obszedł cały obóz dookoła, aby mieć pewność co ich otacza. Ku swemu zdziwieniu odkrył wnyki z dawno już rozszarpanym zającem, który nie zasługiwał nawet na określeniem go nieświeżym. O ile sam zwierzak go nie interesował to wnyki można było je wykorzystać.

- Odrzuciła twoje zaloty? - Skomentował siniec na policzku Mungaeira, nie kryjąc uśmiechu. - W Imperium kobiety są delikatne, musisz podejść do nich z większym wyczuciem. Zwłaszcza do takich młódek. - Zaśmiał się, wskazując na sarnę.

***

- Ja to bym uszykował najpierw trochę pułapek i drogę odwrotu, coby nie zginąć głupio, jakby tego nieumarłego tałatajstwa było dla nas za dużo. Bo może być tak, po mojemu, że te trupy co tam leżą… - Wskazał na plażę. - ...mogą wstać, dokładnie tak jak mówił szlachcic. Jak już się przygotujemy i zaryzykujemy ruszenie na statek, to proponuję profilaktycznie odrąbać łeb każdemu ciału jakie spotkamy. Jak najszybciej i w jak największej ilości. - Stwierdził krasnolud.


Icarius 23-07-2016 21:34

Stanie i obserwacja już nic nie dawały.
- Rada Ragnara nam nie zawadzi. Ruszamy wszyscy czy ktoś przodem?

Goel 26-07-2016 12:26

Mięso bardziej niż pasowało leniwemu Ungołowi - niczego lepszego nie mógł sobie wyobrazić w tak parszywą pogodę i w tak parszywym miejscu. Jedzenie i schronienie przepędziły przede wszystkim myśli o odłączeniu się od grupy - robiło się niebezpiecznie i nagle wyprawa zdała się Atanajowi wypadem szaleńców rozpaczliwe szukających gotówki, pozbawionym szans na sukces. Po przespanej (w większości) nocy i wygrzaniu się (powiedzmy) przy pełgającym ogniu, wstał więc Chudy niczym młody junak po upojnej nocy z kozą ojca. Podśpiewując sprośne piosenki po gospodarsku, pomagał spakować obóz i licząc w głowie wymyślone złote i srebrne monety, czekające z pewnością na statku.

***

- A tfa! Cziort jakiś lub inne kurestwo się zalęgło... - rzekł nomada, widząc trupy i wspomniany wolny od truchła obszar.

Magii nie cierpiał, uznając tylko babki wioskowe, będące skarbnicą wiedzy jego ludu i pomostem między światem duchów a planem śmiertelnych. Tym bardziej nie wiedział więc Atanaj co sądzić o całej sprawie. Bez ciepła ogniska i z pierwszymi oznakami głodu w bebechach myśl o taktycznym odwrocie tradycyjnie zwanym w pizdu nie wydawała się znowu taka zła... Tymczasem jednak zwrócił swoje lekko skośne oczy ku Mungaeirowi, ciekawy opinii krajana czarownika.

Ardel 31-07-2016 18:02

Co pomysł to lepszy. Każdy wtrącił swoje trzy grosze i mężczyźni zastygli w niemej zadumie. Dopiero Amalyn wyrwała ich z otępienia wskazując na plażę. Od strony morza, nisko nad statkiem przeleciała mewa, wylądowała ciężko na jednym z kształtów za mgłą i zaczęła dziobać. Albo coś zaczęła robić, bo także zniknęła w oparach. Żyleta zaszeptał:

- Wpierdala to coś, słyszycie?

Mewa faktycznie coś wpierdalała, bo dały się słyszeć głośne odgłosy rwania mięsa. Albo, jak podejrzewał Ulli, to coś wpierdalało mewę. Natomiast Norsmen na pytanie szlachcica odpowiedział po chwili:

- Po mojemu, to tak: wyciągamy broń i zabijamy ponownie to co tam się zalęgło. Rabujemy, zabieramy przedmioty i palimy. A na magii się – splunął – nie znam. Chuj mnie magia – zakończył z emfazą.

Obserwacja trwała jeszcze moment i w końcu drużyna zaczęła ostrożnie schodzić w dół klifu. Nie było to zbyt trudne, jednak we mgle musieli zachować szczególną ostrożność. Najęci mężczyźni nie dawali po sobie poznać, że jakkolwiek się przejmują czekającym ich zadaniem, lecz Amalyn i Griswold grubasek widocznie zbledli. Ragnar złorzeczył, że nie kupili żadnych lin, bo teraz mogliby przygotować całkiem sprawną drogę ucieczki. A tak – wykorzystał jedne wnyki, by skonstruować potykacz niedaleko miejsca, gdzie mogliby wspiąć się z powrotem (co pokazał reszcie, by nie stali się ofiarami) i w paru miejscach wykopał z pomocą reszty płytkie doły (łopata wreszcie się przydała) i nakrył je jakimiś chaszczami. Krzywdy nikomu, a martwemu to już z pewnością, nie zrobią, ale mogą spowolnić. A w ucieczce nie chodziło o nic innego.

Amalyn za nic nie chciała pójść przodem, by zobaczyć co się dzieje. Zaciskała w jednej ręce łuk, a w drugiej widocznie trzęsącą się strzałę. Kręciła głową z uporem godnym osłomuła. Bryza znad morza przyniosła wszystkim zapach trupa, a Atanaj i giermek pomiędzy pasmami mgły dostrzegli, jak po pokładzie statku coś się przemieszcza. Do granicy bezztrupia i trupia zostało jakieś trzydzieści metrów, natomiast do statku około osiemdziesięciu. Drużyna spokojnie mogła poobserwować leżące niedaleko nadjedzone zwłoki orka splecione w śmiertelnym uścisku z Norsmenem. Spłoszona mewa odleciała z krzykiem w stronę morza.

Icarius 31-07-2016 20:49

Brenton położył dłoń na ramieniu Amalyn. I wyszeptał dziewczynie do ucha.

-Najęliśmy cię na zwiadowcę jak nie pójdziesz przodem reszta pozbawi cię łupu. Opanuj strach pomogę ci.- i choć sam prawie srał pod siebie ruszył przodem głośno już mówiąc.

-Amalyn idź za mną i osłaniaj mnie.- czego się kurwa nie robi by zaimponować dziewczynie i zarobić złoto. Miał przeczucie, że zwłoki wstaną. Za radą Ragnara każdego mijanego trupa pozbawiał głowy. Spowalniało to ich marsz. Zapewniało minimum bezpieczeństwa. Jeśli coś ma ich zaatakować to przynajmniej nie umarli który nagle powstaną w koło nich ze wszystkich stron.

Santorine 01-08-2016 09:56

Schierke milczał.

Nie podobała mu się sytuacja, w jakiej znalazła się grupa. Za szybko i zbyt porywczo ładowali się na okręt, o którym wiedzieli zaledwie, że są tam żywe trupy, jakiś czarodziej i że w ogóle jest to całkiem przyjemne miejsce dla każdego z nich. Zwiadowcę strach obleciał, zatem nie było co na nią liczyć. Schierke podejrzewał, że ich wesoła wyprawa wkrótce zmieni się w masakrę. Wątpił także, że niebezpieczeństwo trupów powstających z martwych było ich jedynym zmartwieniem. Nie miał jednak pojęcia, jak zareagować w takiej sytuacji: jedyne, co pozostawało, to brnąć w stronę okrętu. Próbował przebić wzrokiem mgłę.

Nadal zachowując milczenie, szedł razem z grupą, czasem tylko sprzedając temu albo tamtemu trupowi kopniaka, miał jednak przeczucie, że były to po prostu pospolite trupy, nie żadne ożywione magią kadawery. Choć z drugiej strony, nie było nic pewnego.

- Powinniśmy spalić te trupy - mruknął bardziej do siebie niż do towarzyszy.

Pozostało tylko dojść do okrętu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172