lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

Hakon 14-05-2020 22:24

Astromanta patrzył na łódź i kiwał głową.
- Taki syf... Mam nadzieję, że wszystko nie przesiąkło tym mułem.- Mruczał pod nosem, ale na słowa kompanów o sprzątaniu i zabraniu pasażerów zareagował ciepłym uśmiechem.
- Jeśli taka Wasza wola to jak najbardziej jestem za wzięciem Was do lepszego miejsca nim tymi ruinami zainteresują się Łowcy Czarownic czy inni fanatycy, który paląc i torturując będą chcieli wyplenić tutejsze zło.- Skwasił się to mówiąc, ale był w stu procentach za propozycjami kompanów.

xeper 15-05-2020 20:57

Wspólnie z banitami z Wittgendorfu posprzątali barkę i wspólnie opróżnili jedną z beczek, jakie Lothar przeznaczył na konsumpcję. Wino nie było złe… Biorąc pod uwagę okoliczności było całkiem niezłe. Przeżyli, a zamek Wittgenstein z nieznanych powodów, bo przecież nie przez zaprószony przez Leonarda Geldmanna ogień, runął w odmęty Reiku, grzebiąc wszystkie tajemnice przeklętego rodu. Przyszłość stała otworem i wyglądało na to, że ścieżki przeznaczenia skierują awanturników do Miasta Białego Wilka, Middenheim. To tam rezydował ostatni żyjący von Wittgenstein, Gotthardt i to tam miał stawić się z pieniędzmi Magister Impedimentae Kastor Lieberung vel Bernhardt Zingger.

- Trzynaście osób chciałoby się stąd wyrwać – sprecyzowała Hilda, zajęta szorowaniem pokładu. Kilku innych banitów pomagało uprzątnąć statek. Inni znosili zapasy jedzenia zdobyte we wiosce, które mimo że wyglądem nie zachęcały do spożycia, były zupełnie nieszkodliwe (ponoć).

Doktor Russeaux zniknął, pozostawiając bimbrownię i matołka-bimbrownika własnemu losowi. A ten był nie do pozazdroszczenia. Rządni uzależniającego alkoholu mieszkańcy Wittgendorfu przypuścili szturm na szopę, zdobywając zapas likierku i beczkę zacieru. Kiedy uporali się z zapasem, okazało się, że więcej nie ma. Wywiązała się walka, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby, a bimbrownia poszła z dymem.

Wśród osób zdecydowanych na opuszczenie przeklętych ziem znalazł się też karczmarz z gospody Pod Spadającą Gwiazdą, Herbert Marcuse. Ten sam, którego Berni potraktował w sposób dość brutalny. Teraz szynkarz trzymał się z dala od kapłana, unikał jego wzroku i starał rozmawiać tylko z Lotharem.
- Tu nic dobrego się nie zdarzy – marudził swoim ospałym tonem. – Będzie tylko gorzej. Inkwizytorzy się zjawią jak nic. Prokurantor cesarski z pewnością też przyjedzie sprawę badać. Będą pytać, a pewnie nie tylko po dobroci. Lepiej zniknąć, panie dobry. Lepiej się wynieść… Gdzie indziej nowy, pewnie lepszy żywot zacząć…

Wczesnym popołudniem Dumna Syrenka była gotowa. Wyczyszczona na ile się dało i zaprowiantowana. Rzucili cumy i odbili od mola, które w tym momencie uznało, że pora się rozlecieć. Zmurszałe drewno rozsypało się do reszty i osunęło w mętną, błotnistą wodę przy brzegu. Barka wolno skierowała się ku głównemu nurtowi. Rozsupłano liny i na maszcie wybrzuszył się trójkątny żagiel. Z wiatrem, świeżym i orzeźwiającym Dumna Syrenka skierowała się w górę Reiku, ku Grissenwaldowi.

kymil 20-05-2020 19:23

Berni bez cienia skargi pomagał kompanom i zaprzyjaźnionym mieszkańcom Wittgendorfu przy doprowadzaniu "Dumnej Syrenki" do stanu używalności. Skosztował nieco wina dla poprawienia humoru. Ignorował obecność karczmarza Marcusa. Nadal był wobec niego podejrzliwy, ale nie chciał zaogniać sytuacji. Dlatego od razu zaoferował się z wyprowadzeniem statku w dół Reiku przez pierwszą połowę dnia. Czas ten spędził pracowicie przy sterze od czasu do czasu odmachując się innym podróżującym rzeką sternikom, gdy wypłynęli na szersze wody.

- Rozumiem, że wszyscy chcą zahaczyć o Grissenwald, a później Delberz i Altdorf?
- indagował towarzyszy podróży.

Do Grissenwaldu pozostało jeszcze wiele dni podróży spokojnymi wodami Reiku. Gdy skończyła się wachta kapłana, sięgnął po hagiografię Ranaldytów i zagłębił w lekturze. Potrzebował spokoju ducha po wydarzeniach w kasztelu Wittgensteinu jak nigdy dotąd. Czasami jedynie cichutko paplał coś do siebie z podziwem dla zmyślnych wybrańców Boga Złodziei.

- A to hultaj z tego Szaławiły, że ho, ho.

Phil 22-05-2020 10:24

Może nie przyjęli go jeszcze jak swojego, ale przynajmniej pozwolili na wspólną podróż. Nie tylko jemu zresztą. Na łajbie zrobiło się tłoczno. Geldmann nie miał najmniejszego pojęcia o żaglach, takielunku, sterach, ale nie chciał wykorzystywać uprzejmość właścicieli łodzi.

- Gdzie tu macie zapasy i jakieś miejsce do gotowania? Chociaż to mogę robić.

I to właśnie robił. Nie był pewien, kto wcześniej przygotowywał posiłki, ale wyglądało na to, że większość była zadowolona ze zmiany kucharza. W wolnych chwilach siadał pod burtą, sam, starając się odsunąć od innych na ile to było możliwe. Patrzył na ich usta i próbował odgadywać co mówią. Szczęśliwym trafem mężczyzna zwany Bernim mamrotał ciągle pod nosem w trakcie lektury. To ułatwiało naukę rozpoznawania słów, choć na Szalawile Leonard się przyblokował. Ni za cholerę nie wiedział o jakim to hultaju mówił Zingger.

hen_cerbin 22-05-2020 20:18

- Mnie pasuje. I tak musimy gdzieś sprzedać te beczki z winem. - odpowiedział na pytanie Bernhardta.

***

Lothar miał w końcu czas na odpoczynek, zadbanie o potrzeby ducha i ciała. I na rozmyślania. Zastanowił się przez chwilę co stało się z potworami z zamku. Wyjął książkę o ziołach, ale nie mógł się na niej skupić. Buchalteria związana z kupiectwem też nie zajęła dużo czasu - trzeba było skreślić ze stanu dwie beczki i tyle. Czas na postojach poświęcił na ćwiczenia ze swoim nowym mieczem. Wypytał też miejscowych o legendy związane z bohaterem pochowanym w świątyni, od którego ów miecz "dostał". Poświęcił zresztą sporo czasu na odpowiednio ubarwioną opowieść o zdobyciu miecza, ale jeszcze więcej na słuchanie o marzeniach i planach wiezionej trzynastki, ich rodzinach, przyjaciołach, znajomych i kontaktach. Nie zaszkodzi mieć przyjaciół w różnych miejscach. Od takich "znajomych znajomych" można czasem uzyskać informacje, zniżki, miejsce na nocleg...

Kerm 22-05-2020 20:46

Parę osób więcej na pokładzie nie oznaczało dla 'Syrenki' zbyt wielkiego obciążenia, a za to owe osoby mogły pomóc przy pracach pokładowych, odciążając równocześnie załogę barki. A to było korzystne dla obu stron.

- Przyda mi się jakieś większe miasto - odpowiedział Berniemu. - Muszę uzupełnić zapasy. I jakiś dobry majster od broni palnej by mi się przydał.

Potem poszedł na dziób barki, by wypatrywać ewentualnych przeszkód.

Hakon 23-05-2020 15:03

Niebiański mag zajął się jak wszyscy porządkowaniem Syrenki. Zamiatał i na mokro przemywał pokład jak i wewnątrz.
Gdy skończył popatrzył na resztki zamku i po westchnięciu kiwnął głową na znak, że mogą odpłynąć.

Wolfgang pomagał jak zawsze w podróży i układał w głowie raport jaki złoży w kolegium jak i co powie swemu Mistrzowi. Czytał zapiski jakie zdobył i przeglądał zdobyte książki klasyfikując je do oddania w kolegium i te które mogą się przydać lub iść na handel.

xeper 01-06-2020 21:07

27 Sommerzeit 2513, Grissenwald
 
Padło na wspomniany przez banitów Grissenwald. Przeważyły kwestie handlowe. Przecież ładownia Dumnej Syrenki wypełniona była beczkami z winem. Warto było spróbować sprzedać towar w najbliższym ośrodku handlowym, a jeśli tam cena nie zadowoliłaby Lothara, zawsze pozostawało Nuln zlokalizowane jeszcze bardziej w górę rzeki Reik. Metropolia dawała też spore możliwości zakupu czegoś innego, co bez problemu znalazłoby zbyt w Altdorfie, do którego przecież ostatecznie musieli się udać w drodze na północ.

Obecni na pokładzie mieszkańcy Wittgendorfu okazali się całkiem sprawnymi marynarzami, przez co podróż upływała bez jakichkolwiek problemów. Leonard, który przejął pieczę nad kuchnią, został zaskoczony, gdyż okazało się, że wcześniej funkcję kucharza przez jakiś czas pełniła halfińska kobieta, Dorotka. Na jej wspomnienie właściciele barki zrobili wymowne miny i Geldmann już wiedział, że znalazł się na przegranej pozycji. Jednak się starał i za obiad dostał „czwórkę z plusem”.

Tak jak poprzednio nabrzeża Grissenwaldu tętniły życiem. Barka wolno przepłynęła wzdłuż miejsca, w którym do Reiku wpadała Grissen i skierowała się ku wrzynającym się w nurt długim, drewnianym pomostom. Stojący na dziobie Lothar wypatrywał miejsca, w którym można by zacumować. Miał już w zanadrzu przygotowane pięć koron, które jak pamiętał musiał uiścić każdy, kto planował rozładunek bądź załadunek w mieście. Kilkanaście barek, łodzi, galar i szkut cumowało wzdłuż nabrzeża. Część z nich była już pusta, inne ładowano, jeszcze inne oblegały drużyny dokerów zajęte wynoszeniem beczek, skrzynek, worków i pakunków z przepastnych ładowni.

W końcu Lothar wypatrzył miejsce w drugim rzędzie, tuż za rozładowaną już szkutą. Bernhardt wpłynął w wyznaczone miejsce, a wszyscy pozostali czekali w gotowości z linami i bosakami na cumowanie. Nieopodal, przed jednym z dwupiętrowych budynków usytuowanych wzdłuż nabrzeża stało dwóch mężczyzn, którzy bacznie przyglądali się manewrom Syrenki. Starszy z nich był chudy i wysoki, na oko pięćdziesięcioletni, ubrany w ciemny kubrak i dopasowany do niego biret. Drugi, mający nie więcej niż dwadzieścia pięć lat był niższy, o pulchnej twarzy i wystających spod kapelusza, utrefionych włosach. Starszy wskazał ręką na cumującą barkę, zamienił jeszcze parę słów z młodszym i wszedł do budynku. Młodszy mężczyzna skierował się ku rzece, przyjaźnie machając na powitanie.

Cumy w końcu zostały zarzucone i statek bezpiecznie przylgnął do nabrzeża. Mężczyzna podszedł bliżej.
- Z daleka? – zagaił rozmowę, lekko uchylając kapelusza. – Co słychać na wodzie? Od Nuln czy z Altdorfu płyniecie? Po zanurzeniu widzę, że pełna barka. Jaki towar? Może sprzedać chcielibyście?

Phil 02-06-2020 09:47

Grissenwald... To nie był wymarzony dla Leonarda kierunek, ale pomyślał sobie, że czasem warto zrobić jeden krok do tyłu, by potem ruszyć ostro w przód. Tak pomyślał, a potem zaklął ostro waląc czołem w szafkę powieszoną dla niego zdecydowanie za nisko. Cały kambuz wyposażono na modłę i rozmiar niziołków. Geldmann nie był postawnym mężczyzną, ale i tak miał problemy z odnalezieniem się w tej ciasnocie. Dorotką może nie był, ale w kuchni spędził sporą część swojego życia, a cała załoga Dumnej Syrenki nie jadła o wiele więcej, niż ojciec Albert, któremu usługiwał przez wiele lat.

W grissenwaldzkim porcie obserwował. Zawodowe przyzwyczajenia brały górę. Drogi ewakuacji, ilość strażników na nabrzeżu, dziwna para przyglądająca się ich łajbie. Naciągnął kaptur na głowę i przeskoczył na pomost przez burtę w części rufowej, z dala od zaskakująco uprzejmego i przyjaznego mężczyzny. Przecisnął się między robotnikami, pilnując swojej sakiewki. Nie miał tam wiele monet, tym bardziej szkoda było tracić i te.

W „Solonym Węgorzu” nie było jeszcze wiele klientów. Leonard wybrał starego żeglarza z drewnianą nogą. Wziął dwa kufle piwa, stawiając je na ławie.

- Podobno za pierwszą zapłatę na rzece trzeba komuś postawić. Nie wiem, czy to prawda, ale i tak nie mam się z kim napić. Wypijesz?

Ranier wyśmiał jego narzekania na ciężką pracę w kuchni. Jak powiedział, nie wie się co to ciężka praca, póki nie ciągnie się lin, stawia żagli i wiosłuje cały dzień pod prąd rzeki. Geldmann nie zaprzeczał. Wypytał nowego kompana o targ rybny, młyn i inne miejsca, gdzie można uzupełnić zapasy. Dopiero wtedy zmienił temat na dwójkę z nabrzeża i budynek, do którego wszedł starszy z nich.

- Wiesz, ten z naderwaną rynną. W deszcz to pewnie nie da się wejść do środka bez dodatkowego prysznica.

Kerm 02-06-2020 19:41

Podróż Syrenką przebiegła bez najmniejszych nawet problemów, a pasażerowie, pełniący w znacznej mierze rolę załogantów, zdjęli znaczną część obowiązków z barków tymczasowych właścicieli barki. Zdecydowanie była to rekompensata za panujący na pokładzie tłok.
No i nie trzeba było kucharzyć, chociaż Leonard mógłby się wiele nauczyć od Dorotki.

- Wygląda jakby nas oczekiwali - powiedział Axel, spoglądając na dwóch mężczyzn, wykazujących nadmierne (zdaniem Axela) zainteresowanie barką. No ale może był przeczulony...

Rozmowę z uczynnym młodzianem pozostawił w rękach Lothara.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:44.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172