Z drzew, które omiatał spojrzeniem Zingger rozległo się hukanie sowy. Rzecz o tyle niespotykana, że sowa jest stworzeniem nocnym, a tu był środek dnia. Zachariasz nacisnął mocniej na rumpel i Szkarada wolno zakręciła, tak że teraz znajdowała się burtę w burtę z odległą o jakieś pięć metrów Syrenką. - Jak na pokładzie nikt nie przeżył - wyjaśnił Axelowi, obeznany w prawie wodnym i jego niuansach. - To znalazca, albo ten który jednostkę uratuje od rozbicia, znaczy uderzenia w brzeg, co tutaj właśnie ma miejsce, ma prawo użytkować łódź i czerpać z owego użytkowania profity do czasu, aż nie znajdzie się krewny bądź urzędowy spadkobierca właściciela, któremu to należy ową jednostkę pływającą oddać. Ale o uzyskanych zyskach mowy już nie ma... No dobijamy. Jożin, vezmeš lano a viažeš loďku. Niziołek cisnął sprawnie cumę i pokład pod nogami zatrząsł się, gdy obie łodzie stuknęły o siebie. Teraz widać było, kto był przyczyną śmierci załogi. Poza ciałami marynarzy, w kałużach krwi na pokładzie leżały trzy ciała, które nie do końca były ludzkie. Syrenkę zaatakowali mutanci! Tylko jeden z nich był obrzydliwie wynaturzony, gdyż zamiast głowy z tułowia sterczało mu coś przypominającego fioletową ośmiornicę. Pozostali dwaj zmiany spowodowane wpływem chaotycznych fluidów mieli zaledwie kosmetyczne. Skupiona przez Wolfganga magia zaktywizowała się na środku pokładu zaatakowanej łodzi. Dał się słyszeć odgłos kroków i stukot podkutych butów o deski, tak jakby kilka osób rzeczywiście chodziło po pokładzie. Wszyscy trzej niziołkowie słuchali owych odgłosów i rozglądali się dookoła, za bardzo nie mogąc się zorientować co się dzieje. Tymczasem z góry, spomiędzy drzew wychynął jakiś skrzydlaty kształt. Axel zareagował odruchowo, natychmiast wystrzeliwując w kierunku lecącego mutanta. Huk wystrzału przetoczył się po rzece, płosząc ptactwo. Chmura dymu zasnuła pokład. Zabójcza chmura żelaznego złomu ze świstem cięła powietrze zmierzając ku celowi. Trajektorie lotu chmury siekańców i lecącego mutanta przecięły się. Skrzydlaty kształt momentalnie zwinął się i wypuszczając trzymaną w ręce włócznię, runął do wody. Z głowy mutanta nie pozostało nic, jego ciało kończyło się na karku krwawą miazgą. - Ach! Cóż za strzał! Brawo! Brawo! - podskakiwał podniecony Zachariasz. |
- A dziękuję, dziękuję - odparł Axel, który miał świadomość, że trafienie było raczej efektem szczęścia, niż umiejętności. Cofnął się za nadbudówkę i natychmiast zabrał się za ponowne ładowanie garłacza. Nie wierzył, że latający mutant był sam, za wiedział, że wszyscy na milę w dół i w górę rzeki będą wiedzieć o ich obecności. Broń palna miała swoje zalety, ale i wady, a on nie miał zamiaru oberwać z powodu tych ostatnich. Mutanci z pewnością mieli kusze, a rany od bełtów nie należały do przyjemnych. |
Gdy mutant wyleciał spośród drzew Zingger o mało nie zakrzyknął ze strachu. Zacisnął zęby w ostatniej chwili aż do krwi i z jego ust dobył się tylko cichy skowyt. Skrzydlaty mutant uświadomił Bernowi jednak pewną okropną oczywistość. Jeśli hybrydy mogą mieć skrzydła, to mogą mieć i płetwy... i macki. "Tym bardziej, że jesteśmy nad rzeką" - pomyślał akolita. Bacznie zlustrował okolice bliżej barki Zachariasza. Wszak w każdej chwili coś mogło dopłynąć do niej z drugiej strony. A nieszczęścia ostatnimi czasy doświadczały kompanię co niemiara. |
|
|
Lothar jako pierwszy i na razie jedyny przeszedł na zaatakowany statek. Mimo, że obie łodzie kołysały się niezależnie, przekroczenie relingu nie sprawiło mu żadnej trudności. Gdy stanął już pewnie na pokładzie Dumnej Syrenki, objął wzrokiem cały pokład. Czuł się w miarę bezpiecznie, wiedząc że ma za plecami przygotowanego na niebezpieczeństwo magika i uzbrojonych w kusze kompanów. Z mieczem w dłoni, ruszył w kierunku drzwi do nadbudówki, lawirując między leżącymi na pokładzie ciałami i porozrzucanymi elementami wyposażenia. Drzwi zaskrzypiały. Wolfgang krzyknął coś, ale Lothar nie zrozumiał co. Zadziałały odruchy. Szlachcic skoczył w bok, padając na pokład. W otwartych drzwiach ukazała się jakaś postać trzymająca kuszę, z której wystrzeliła. Lotar wciąż w trakcie upadku, patrzył jak bełt leci w jego stronę. Czas zwolnił. Pocisk posuwał się cal za calem, zbliżając się do celu. A Lothar opadał wolno na pokład. I uwolniony czas wrócił na swoje tory. Von Essingiem cisnęło o burtę, gdy zakończony stalowym grotem kołek wbił mu się w lewe ramię. W tym samym momencie w otwarte wejście poleciały trzy bełty. Jeden rozłupał drewnianą framugę. Drugi trafił mutanta w ramię i jego kusza natychmiast upadła na pokład. Trzeci, wystrzelony przez Zinggera wbił się precyzyjnie w sam środek klatki piersiowej mutanta, krusząc mostek i łamiąc żebra, wchodząc głębiej i ostatecznie zagłębiając się pomiędzy kości kręgosłupa. Sparaliżowany odmieniec był martwy zanim osunął się na ziemię. Nad martwym kompanem przeskoczyła kolejna kreatura, cała od stóp do czubka głowy porośnięta puszystym, pomarańczowym futerkiem i wielkimi susami skierowała się ku burcie, z zamiarem natychmiastowego opuszczenia łodzi, poprzez wykonanie skoku do wody. |
Zingger zadziałał instynktownie i puścił strzał w kierunku kolejnego mutanta, który postrzelił Lothara. Bełt dokonał zniszczenia, jakiego nawet Bernhardt się nie spodziewał. - Ranaldzie... doprawdy dbasz o sługę swego. Złotą koronę dam pierwszemu ulicznikowi jakiego spotkam w Delberz - szepnął krótką dziękczynną modlitwę. Wtem ukazała się futrzasta kula pomarańczu. - Co jest? - zdębiał Zingger. - Jasełka se urządzają odmieńcy. Bij, zabij! - upuścił kuszę i sięgnął po nóż w bandolecie. Nie namyślając się dłużej cisnął nim prosto w futrzaka. Dla pewności zmrużył jedno oko. Nigdy nie zaszkodzi. |
- Na wszystkie demony! - zaklął Axel, gdy Lothar padł na ziemię. Co prawda Zingger utrupił tamtego kusznika, ale został jeszcze jeden - futrzak, któremu mutacja nadała bardzo ciekawe zabarwienie owłosienia. Chyba trudno mu było kryć się po lasach... Jednak nie da się ukryć - Axelowi nie bardzo uśmiechało się gonić za tamtym po jakichś krzaczkach. Na szczęście kompani poczekali, aż garłacz będzie załadowany i Axel miał nadzieję, że szukanie pomarańczowego stwora po lesie go ominie. Uniósł broń i wypalił, biorąc na cel plecy uciekiniera. |
|
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:42. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0