|
Bernhardt przemknął na barkę i wyposażony w róg sygnałowy, obserwował wieżę i jej otoczenie. Był przygotowany na podniesienie alarmu i odpłyniecie w chwili, w której zauważyłby niebezpieczeństwo. Pozostała trójka zbliżyła się do tajemnych, magicznie zakamuflowanych drzwi w starej części wieży i gdy klucz znalazł się wystarczająco blisko, weszła do środka. Nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek był w ukrytych pomieszczeniach od czasu ich ostatniej wizyty. Teraz wystarczyło wspiąć się na górę po klamrach zainstalowanych w szybie wiodącym do magicznej płyty i wejść do parterowego pomieszczenia wieży sygnalizacyjnej, w którym zainstalowane było palenisko i lustro wraz z mechanizmem do przesyłania informacji w porze nocnej. Gdy Wolfgang będący w posiadaniu klucza-cylindra ghula wspiął się do połowy szybu, zatrzymał się nagle. Wejście wyżej oznaczało otwarcie magicznej klapy, co byłoby szczególnie niewskazane w sytuacji, gdy właśnie usłyszał jakieś głosy z góry. Nad nim, w pomieszczeniu ktoś się znajdował i były to co najmniej dwie osoby, które ze sobą rozmawiały. |
|
Już bez ryzyka, że tajemne przejście się otworzy Wolfgang wspiął się pod samą płytę blokującą dostęp do pomieszczenia. Wyraźnie słyszał dwa głosy: kobiecy i męski. - … czterech. Tylu widziałem. Może na łodzi jest ich więcej – relacjonował mężczyzna. - To gdzie są? Dlaczego nie wchodzą? – dopytywała kobieta. – Słyszałam jak krzyczeli. Szukają krasnoludzkich budowniczych. - To czemu do mnie strzelali? – wybuchnął mężczyzna. – Trochę więcej szczęścia i byłbym martwy… - Ernst, to tylko zadrapanie. Panikujesz. Jak zwykle. - To nie do Ciebie strzelali! Ledwo uszedłem z życiem! Gnałem jak szalony. Niemal zapomniałem, że zabezpieczyłaś drzwi. Miałabyś mnie na sumieniu. - Ponoć jesteś mądry. Używaj głowy, Ernst. Chodź na górę, opatrzę Ci skaleczenie. Ten z obsługi ma tu swoje graty. Znajdziemy jakieś szmaty i obandażuję Ci to ramię. - Wyciągnęłaś coś z niego? – głosy zaczynały się oddalać. Rozmówcy wychodzili z pomieszczenia. - Nic nie wie… Pracuje to od kilku… |
|
Plan był taki, jaki był. Jeśli wiedźma przetrzymywała obsługę, to lepiej by było nie dać jej szansy na użycie krasnoludów w charakterze tarczy czy zakładników. A to się mogło udać tylko wtedy, gdyby pierwsi zobaczyli czarownicę i jej pomagiera, i gdyby nie dali jej szans na użycie magii. Chociaż więc Axel wiedział, że użycie broni palnej w zamkniętych pomieszczeniach jest dość bolesne dla uszu, ruszył ostrożnie na poszukiwanie wrogów z bronią gotową do strzału. |
Lothar kiwnął głową. Teraz mieli szansę zaskoczyć czarownicę, a plan dawał szanse powodzenia. Gdy wyszli wyjął szpadę i lewak, ustąpił pierwszeństwa Axelowi i przystąpił do realizacji planu. |
Bernhardt wypatrywał zagrożenia z pokładu barki aż go oczy rozbolały od ciągłego gapienia się w okolice semafora. Wiedział jednak, że kompani narażają się o wiele bardziej, podczas gdy on jest bezpieczny na rzece. Przygotował uprzednio kuszę, zarepetował bełt. Obok spoczywał miecz i róg sygnałowy. - No to teraz wystarczy tylko trochę cierpliwości okazać i trzymać kciuki za kompanów - powiedział do siebie Zingger. - Ranaldzie, ześlij im szczęście. |
Płyta zniknęła gdy Techler znalazł się w jej pobliżu. Wejście na parter semafora stało otworem. Wychodząc, najpierw wystawił głowę i rozejrzał się. Pomieszczenie było puste. Omiótł je wiedźmim wzrokiem, od razu zauważając lewitującą przed drzwiami czaszkę. Więcej źródeł magicznych wiatrów nie dostrzegł. Przepuścił Axela i ruszył tuż za nim. Mayer, z garłaczem w pogotowiu podszedł do drabiny. Nad sobą widział przejście wiodące do górnej części semafora - kwatery mieszkalnej dla obsługi stacji przekaźnikowej. Dwoje ludzi z pewnością tam przebywało. Axel słyszał przytłumione głosy toczącej się nadal rozmowy Etelki z Ernstem. A gdy wolno, szczebel po szczeblu, tak żeby drabina nie zaskrzypiała piął się do góry, natrafił nad sobą na klapę. Żeby wejść do mieszkania semafornika trzeba było ją podnieść w górę. |
Axel nie bardzo wiedział, co zrobić. Nie, inaczej... Wiedział, co należy zrobić, ale miał pewne wątpliwości, czy jego działanie zostaną zakończone sukcesem. Miał tylko nadzieję, że tamci są na tyle zajęci rozmową, że nie zwrócą uwagi na to, że klapa się podnosi. No i był cień nadziei, że wcale się nie spodziewają gości, którzy wszak nie powinni wejść przez drzwi, które były strzeżone przez jakieś zaklęcie. Ostrożnie podniósł klapę, odrobinę tylko, na tyle, by móc zajrzeć do środka pomieszczenia. Gdyby klapa zaczęła skrzypieć, to miał zamiar zrezygnować (na chwilę) z tego działania. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:35. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0